Skocz do zawartości
Nerwica.com

CHAD- Choroba Afektywna Dwubiegunowa cz.III


Amon_Rah

Rekomendowane odpowiedzi

U mnie to jednak CHAD, epizod hipomaniakalny w tamtym roku a od niedawna epizod mieszany z hipomaniakalnymi momentami występującymi w przyjemniejszych momentach. Trzeba się skonsultować z lekarzem. Ale kurde, czyli jednak mam chyba szansę na normalne funkcjonowanie jeszcze kiedyś, bo już w końcu po 6 latach wiem, co mi jest.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sama to widzę. Czytałam o tym sporo, gdy mój brat zachorował. Czytałam ten wątek. Książki też czytałam na ten temat w tamtym roku, gdy było podejrzenie CHAD. I teraz sama zauważyłam, że coś szybko z dnia na dzień po nowych lekach wychodzę z depresji. I tak, jak w czerwcu coraz większy wkurw (nie mam innego słowa). Wahania nastroju od leżącej depresji z niemożnością zrobienia sobie kanapki, do zdenerwowania, że masz ochotę kląć i zabijać, po wiosenną radość i energię aż do depresji z wywaleniem na wszystko i brakiem nadziei. Jutro lecę po stabilizator. Rok temu przeżywałam diagnozę a teraz czuję przede wszystkim ulgę, że to nie moja wina, że przez 6 lat nie mogę wyjść z depresji. To po prostu mózg mi się zepsuł. Mam półtora roku wakacji i czasu na znalezienie działających leków. Bo potem to już poważne życie, praca, związek itp i nie mam zamiaru wegetować. Nie chcę już tracić czasu. Gdy 1,5 roku temu wychodziłam z depresji to zaraz do niej wracałam, bo czułam się jak po wojnie, jak weteran wracający do rodziny. Tylko, że syn już podrósł, żona nie taka, ten umarł, tamten wyjechał, ja starsza. I ani na wojne wrócić, ani żyć jak dawniej, bo czas upłynął.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Biorę orotan Litu już prawie 2 tygodnie. Pije też wodę Żuber. Działa na mnie ten Lit tonizująco. Biorę te suple na noc bo w dzień bym nie dał rady produktywnie funkcjonować. Póki co jakiejś poprawy nie widzę, ale skutków ubocznych w postaci tycia czy wypadania włosów też nie ma.  Efekt placebo raczej nie jest. Czułem mocne przymulenie przez pierwsze dni zażywania tych tabletek. Teraz też czuje ale już trochę mniej.

Edytowane przez __Jack__

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chciałabym się z wami podzielić przemyśleniem z pozoru nie mającym związku z podejmowanym tu tematem.

Otóż, jak większość pokolenia urodzonego w latach siedemdziesiątych, zaraz po urodzeniu zostałam ochrzczona i dołączyłam tym samym do Koscioła Katolickiego. W okolicach bierzmowania zaczęłam myśleć samodzielnie i krytycznie. W efekcie stałam się osobą niewierzącą.  Niewierzącą, czyli negującą treści przekazywane przez KK,  ale jeszcze nie ugruntowaną ateistką. Kiedy to się działo, z braku internetu, dostęp do wiedzy był słaby, więc zadowoliłam się jedynie odrzuceniem błędnych wg mnie założeń. 

Ostatnie wydarzenia w moim mieście (zamach na prezydenta Gdańska) wstrząsnęły mną i wymusiły wyjście ze swojej strefy komfortu i bardziej zdecydowane zabieranie głosu w sprawach politycznych i społecznych. Konsekwencją tego była również chęć uregulowania swojej sytuacji związanej z wyznaniem. Rozpoczęcie procedury wystąpienia z KK uruchomiło z kolei potrzebę ugruntowania się w ateizmie poprzez zdobycie wiedzy na temat najnowszych zdobyczy fizyki, analizy pisma świetego jako źródła historycznego oraz zgłębienie wiedzy o ewolucjonizmie.

I wiecie co? Dla mnie było to niezwykłe odkrycie. Pisałam wcześniej, że przy moim CHADzie (z szybką zmiana faz i stanami mieszanymi) bardzo często mam myśli samobójcze i że postanowiłam odroczyć ostateczne rozwiazanie do czasu, gdy mój syn dobrnie do pełnoletniości.

No i dochodzimy do meritum. Zdobycie całej tej wiedzy uświadomiło mi dobitnie (co mogłoby się wydawać oczywiste wcześniej, ale ja poprostu o tym nie myślałam), że życie jest jedno, tu i teraz. I nie dość, że mnie to nie zmartwiło, to dodało mi skrzydeł, bo mam teraz dodatkowy argument, żeby tu zostać. No bo jak odejść ze świata, gdy ma się tylko jedną szansę? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Napisałaś to o czym ja wiem już od dawna. Pomimo że uczęszczałem na lekcje religii będąc jeszcze w przedszkolu, a skończyłem wraz z maturą, to stałem się ateistą. Do kościoła chodzę tylko w przypadku wyjątkowych okazji (ślub pogrzeb itp.), lecz traktuję to jako tradycję i folklor.

Podania zawarte w PŚ nie wytrzymują konkurencji z nauką i w Polsce stanie się z KK to samo co na zachodzie. Nawet bardzo katolicka Irlandia odchodzi od nauki KK.. Nic nie pomoże wprowadzenie pseudo nauki do szkół.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej!

Chorobę afektywną dwubiegunową zdiagnozowano u mnie stosunkowo niedawno (3 miesiące temu), ale z objawami żyję od około 5 lat. Od 2 miesięcy przyjmuję Tegretol 150 mg na dzień. To tyle z istotnych faktów, teraz pytania:

1) Wiem, że ogólnie alkoholu i leków nie wolno ze sobą łączyć, ale czy w moim przypadku mała ilość pomiędzy dawkami zrobiłaby dużą różnicę? Nie mam problemów z alkoholem, ale chcę wiedzieć, na co mogę sobie pozwolić i czy w ogóle. Bardzo mi zależy na odpowiedziach od osób, które znajdują się w podobnej sytuacji i przyjmują ten sam lek lub karbamazepinę w jakiejkolwiek postaci.

2) Jak radzić sobie z podwyższonym nastrojem, atakami paniki i "dołkami"? Mimo że przyjmuję lek, to jestem jeszcze w trakcie ustalania odpowiedniej dawki i czasami zdarzają mi się odchyły od stosunkowo poprawnego nastroju. Najczęściej pojawiają się wówczas stany euforii (podczas których robię ogromne głupoty albo popadam w skrajności) lub ataki paniki (boję się kontaktów z innymi ludźmi i ograniczam je do minimum). Chodzę i do psychiatry, i do psychologa, ale jestem bezradna, kiedy zmiany nastroju pojawiają się nagle w szkole, innych miejscach publicznych lub podczas spotkań z rodziną/znajomymi, którzy nie wiedzą o mojej przypadłości. Powiedzenie im prawdy odpada. Jakieś doraźne porady? Wymówki? Cokolwiek?

3) Czy prawdą jest, że leczy się do końca życia i mimo okresów remisji, ChAD zawsze jest gdzieś z tyłu głowy?

4) Słyszałam i czytałam wiele wypowiedzi osób, które wiązały się z osobami dotkniętymi chorobą afektywną dwubiegunową i większość odradzała związki i głębsze relacje z nami. Wiem, że mam problemy ze stałością uczuć i nawiązywaniem poważniejszych relacji, a w połączeniu z moimi skokami "góra-dół", jestem kobiecym odpowiednikiem Johnny'ego Bravo. Ale gdybym popracowała nad dwoma pierwszymi cechami i załagodziła tę pierwszą, to miałabym szansę (w przyszłości oczywiście) na zdrowy i normalny związek? Czy dwubiegunówka jest tak nastygmatyzowana, że nie znajdzie się nikt odważny, a moje pojęcie normalności nadal będzie za bardzo odległe od standardów ludzi bez chorób psychicznych?

5) Czy my w ogóle umiemy nawiązywać głębsze relacje bez gwarantowania emocjonalnego rodeo sobie i drugiej stronie? (nie myślę tutaj tylko o miłości, ale i o przyjaźni, relacjach rodzinnych)

Za wszystkie odpowiedzi z góry dziękuję i pozdrawiam,

Jagoda

Edytowane przez Heledore
Przeniesiono ze względu na tematykę

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@jagoda512 nie wiem czy pomoże Ci moja odpowiedź, ale biorę inne leki, brałam już dużo leków bo lecze się ileś lat. Małe dawki alkoholu nic złego nie zrobią, o ile to nie benzodiazepiny lub o ile nie popijesz tym leków. Nie chodzi o nie wiadomo jaką zabawę. Tylko czasami są sytuacje że nawet wypada symbolicznie się napić. Mi się nigdy nic nie działo, ale też nie upijam się mocno. Jedynie trochę szybciej się czuje ze coś się wypije. 

I z chadem można tworzyc stałe związki. Mam bliską koleżankę z chadem, gdy ma nawroty jest ciężko, zawsze trafia do szpitala, ale jej partner wie, że to choroba i że po ustabilizowaniu wszystko wróci do normy. Na co dzień są razem i dogadują się dobrze. 

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jest od 4 dni u mnie poprawa samopoczucia. Czuje się bardziej rześki i spadły te objawy permemantnego zmęczenia i zamulenia. Mam więcej pozytywnej energii do życia i jaśniejszy umysł. Od 8 lat chyba nigdy się tak dobrze nie czułem a żadne antydepresanty nie działały na mnie(brałem prawie wszystkie) i tylko odbijałem się od tych leków.Ten Orotan Litu to jest jakiś klucz w moim leczeniu. Łącze go z Agomelatyną, która biorę już 11 miesięcy i wcześniej nie działała. Orotan Litu biorę już 3 tygodnie i faktycznie zaczynam odczuwać jego pozytywne działanie. Nie jest do końca dobrze ,ale coś pozytywnego zaczyna się dziać. Mam nadzieje ,że nie jest to chwilowa poprawa wynikająca z wyższego ciśnienia i nadejścia wiosny. Mam nadzieje ,że utrzyma się to przez dłuższy czas i nawet będzie jeszcze lepiej. 

Edytowane przez __Jack__

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję Wam wszystkim za odpowiedzi i gratuluję Ci, Jack, dobrego samopoczucia.

Mam jeszcze dwa pytania: czy ChAD jest przekazywany genetycznie? I jaką ma to formę? Tj. przekazywane są skłonności do zapadnięcia na tę chorobę, czy 100 % pewność? (i czy w ogóle choroba afektywna dwubiegunowa może być dziedziczona genetycznie?)

I czy z powodu ChAD-u mogę starać się o przeprowadzenie zabiegu podwiązania jajowodów metodą z użyciem klipsów, czy to raczej marzenie ściętej głowy jeśli mowa o Polsce? Czy któraś z Was zdecydowała się na taki krok, czy ufacie mniej radykalnym rozwiązaniom zapobiegania ciąży? Nie zrozumcie mnie źle, ale niełatwo jest zapanować nad sobą podczas euforii, a czasami w ogóle i myśl, że niekiedy nie potrafię być odpowiedzialna sama za siebie, nie zachęca do posiadania dziecka. Sprawy nie osładza również ewentualność przekazania choroby potomstwu.

Nie wiem, czy "raportować" swój nastrój może każdy, czy to jakaś zamknięta forma, ale ja od wtorku do piątku przeszłam przez stan zawieszenia, lęki aż po agresję i euforię. Dopiero dzisiaj otrząsnęłam się z resztek głupawego rozbawienia i czuję się emocjonalnie "wyprana".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poprawa utrzymuje się już 5 dzień. Umysł jaśniejszy, lepsza koncentracja. Mniejsze zmęczenie i nerwowość. Od razu lepiej się pracuje i wszystko załatwia. Do rozpoczynającego się tygodnia podchodzi się na zasadzie szukania rozwiązań, nie problemów. Chociaż ten lit spłyca emocje jestem po nim emocjonalnie wyciszony i spokojny, ale jest dużo lepiej niż było. Mam nadzieje ,że za 2-3 tygodnie będzie już w 100% dobrze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aby nie wiało w tym temacie pesymizmem to pochwalę się swoimi osiągnięciami pomimo ciężkiego przebiegu mojej choroby. Udało mi się skończyć studia w 1974 roku (wtedy można było policzyć wyższe uczelnie techniczne na palcach jednej ręki) i podjąć pracę w zakładzie z którego przeszedłem przymusowo (Suchocka) na emeryturę. Po przejściu na emeryturę prowadziłem dalej działalność gospodarczą w firmie górniczej przez ok. 16 lat. Teraz już nie pracuję, a emerytura moja z tytułu przedłużonej pracy pod ziemią przekracza 2000 euro netto.

Kiedyś nawet proponowałem pracę Intelowi. W tym czasie zaliczyłem 4 pobyty w szpitalu. Pierwszy pobyt był po próbie samobójczej, po której ledwo mnie odratowano.

Teraz od kilku lat jestem w remisji i największym problemem dla mnie jest jaką nową roślinę posadzić w ogrodzie lub w domu oraz jakiego karpia Koi kupić do oczka wodnego. Czyli życie na pełnym luzie bez alkoholu i fajek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rambo 

Dzięki za wpis. Dobrze wiedzieć, że można dotrwać do emerytury i jeszcze dłużej i realizować ambitne cele. Zazdroszczę wysokosci emerytury. Nawet w złotówkach. Moje pokolenie będzie musiało zapłacić za te wszystkie 500+ i chyba pomrzemy z głodu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też denerwuje mnie to bezmyślne rozdawanie naszych pieniędzy. Zamiast przeznaczyć je na inwestycje to są one przejadane. Niestety wybory wygrała partia populistyczna i nie zastanawia się nad przyszłością Polski. Dla utrzymania władzy będzie dalej rozdawać nasze pieniądze. Niedługo dościgniemy w tym Grecję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za pamięć - to miłe, że ktoś o mnie pamięta 🙂 I docteur? Czyżby francuski i miłość do Paryża? 

Ogólnie jest lepiej, mimo że wyrównanie nastroju zabrało trochę czasu. Ostatnio błędy przeszłości (och, po prostu ex) dają o sobie znać i skutecznie wybijają mnie z rytmu. Wykrzyczenie się z dozą przekleństw pomaga; to taki "wentyl". Polecam, chociaż nie brzmi, to naprawdę działa. Jeśli mogę Cię, @Heledore, jakoś pocieszyć, to może skoro sentymentalne pierdoły zawodzą, podejdź do tego racjonalnie i zaangażuj logiczną i wypraną z emocji Ciebie - potraktuj to jako etap, który widziany z dystansu kiedyś się skończy, a Ty, jako rozpatrywany przypadek, nie widzisz albo nie umiesz wyczuć tego schematu. Ty nie, ale Twoja zimna część owszem. Jeśli potrenujesz spojrzenie na siebie jako przedmiot targany niepotrzebnymi emocjami. (to chyba też nie brzmi za dobrze...) Może nie pociesza, ale pozwala "dotrwać do pierwszego" ;) 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 6.06.2012 o 11:02, Gość napisał:

Żyję ......

Teraz znów zaczyna mnie szarpać w górę....

Znów wszystkich nienawidzę i z trudem powstrzymuję agresję.

Już nawet nie wiem jak wygląda stan neutralny.

Teraz przez kilka dni będę na agresywnej górce z całą masą poronionych pomysłów, pozamiatam wszystkich w koło, a potem znów spadnę na ryj w kilka godzin....

Nie chce mi się gadać.....

Dokładnie to samo przechodziłem kilka dni temu na 225 mg efectinu. Tzn. dopiero przed wczoraj po rozmowie z lekarzem, zszedłem od razu do 37,5 mg. Sen wciąż skrócony. I tak dziś znów cały dzień zapowiada się bezsenny mimo 4 godzin snu. Chyba przekształece to w coś pożytecznego i posprzątam samochód. 

 

Lekarz chce wprowadzić u mnie abilify. Sprawdził się u kogoś z Was ten lek?

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba przeżywam górkę stulecia. Towarzyszy mi ciągłe uczucie podenerwowania i niesamowita energia. Potrafię bez zająknięcia wyrażać własne zdanie, choćby było kontrowersyjne i brak mi empatii. Do tego dołącza brak apetytu - większość moich "posiłków" to woda, sok, kawa, owoce, ewentualnie zupa. Mimo że jem mało, to obsesyjnie sprawdzam ilość substancji odżywczych i kalorii - jakbym zaczynała przygodę z anoreksją, ale pilnując spożywania odpowiedniej dozy białek... Wczoraj cały dzień poświęciłam na wiosenne porządki i zakupy, a będąc w restauracji, rzuciłam sarkastyczny komentarz do zestresowanego kelnera (na szczęście nie usłyszał). Śpię z kilkugodzinowymi przerwami po 5 lub 6 godzin i nie jest to wina kawy - jej ilość w moim codziennym jadłospisie nie uległa jakimkolwiek zmianom. Gdy dzień zbliża się ku końcowi dopada mnie lekki dołek, a rano uczucie podobne do stanu zauroczenia (mimo całkowitego braku obiektu). Męczy mnie to 😕

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Heledore, a gdyby wznieść się jeszcze dalej? Tzn.: "nie widzę w tym sensu, ale zawsze po dołku następowała stabilizacja - przeczekam, skoro muszę i nie będę uderzać głową w ścianę" . Potraktuj to jako etap do przejścia, a pozwalanie sobie na pogrążanie się w tym jako walkę z wiatrakami. To coś, co trzeba uznać - po odpływie przychodzi przypływ; z niemowlaka nie stajesz się starcem, a Strasbourg sam się nie odwiedzi. C'est fin. Koniec z nadmiernym analizowaniem.
A wizytę u psychiatry mam dzisiaj, chociaż i tak największe "szczyty" już minęły.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×