Skocz do zawartości
Nerwica.com

CHAD- Choroba Afektywna Dwubiegunowa cz.III


Amon_Rah

Rekomendowane odpowiedzi

Samopoczucie chujówka u mnie. Tzn chujowo ale stabilnie ;) . Czekam na ketaminę do nosa tylko z nową generacją leków wiąże jakieś nadzieje. Liczę po wielu latach tego jebanego marazmu nadejdzie w końcu moment triumfu. Dzisiaj zakupiłem nowy telefon Huwawei P20 Lite w komisie. Sztuczny afrodyzjak i chwila delikatnie lepszego nastroju ;) . Chociaż ciężko było mi podjąć decyzje na który telefon się zdecydować i czy kupić go w sklepie RTV czy komisie. Depresja zabija siłę woli. W takich błahych rzeczach najbardziej uświadamiam sobie jakim kaleką psychicznym jestem. Nie potrafię podejmować zdecydowanych decyzji i prowadzić swojego życia w sposób zdecydowany. Inna sprawa ,że jestem nieufny. Żyjemy w takim kraju jakim żyjemy i trzeba tysiąc razy sprawdzić czy coś nie jest kradzione, kombinowane jak się coś kupuje z drugiej ręki. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie! Mam ogromny problem z Chadem.Ciągle mam huśtawki nastrojów mimo że biorę Convulex. Do tego lęki że głowa mała żeby  było lepiej przez Lęk uogólniony czytaj ciągłe zamartwianie się. Przez to wszystko nie poszedłem dziś na szkolenie do pracy.Dodam bardzo fajnej pracy.Mam myśli S...... może tam będzie lepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć!

Znalazłem dzisiaj ten wątek, bo jakieś dwa miesiące temu dostałem diagnozę: ChAD. Poczytałem trochę postów i jestem załamany :( Strasznie pesymistyczne jest to, co tu czytam.

Męczę się od jakiegoś pół roku. Prawie każda aktywność, typu wyjście ze znajomymi, albo zwykłe zakupy, to wysiłek. I powracająca myśl: "jak ja się, k..., źle czuję". Miałem etap, że zazdrościłem ludziom, że mogą normalnie odebrać telefon i pogadać z kimś o pierdołach. Przeczytałem gdzieś, że faza depresji trwa minimalnie dwa tygodnie. No tak, minimalnie... Może. Gorzki śmiech mnie ogarnia. Jak żyć?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czasami lepiej wyrzucić złość i wygarnąć coś komuś. Tylko my - osoby z depresją żyjemy w ciągłym poczuciu winy i łatwo to poczucie winy u nas wywołać. Niektóre osoby często to wykorzystują i nami manipulują. Ja staram się pracować cały czas nad swoim charakterem. Jakiś czas temu stwierdziłem ,że dosyć z uległością. Staram się w niektórych sytuacjach zachowywać stanowczo inaczej Cię zniszczą w świecie pogoni za pieniądzem i wyścigiem korporacyjnych szczurów.

Wkurza mnie coraz bardziej poruszanie się samochodem po ulicach. Wystarczy przejechać 60 km i ma się dwie trzy niebezpieczne sytuacje na drodze. Trzeba myśleć za siebie i za innych. Pomijam już samych kierowców, ale najbardziej wkurza mnie niefrasobliwość pieszych i rowerzystów. Pierwsi pchają się na pasy pod koła albo przebiegają przez ulicę. Dzisiaj strąbiłem ostro jedną babę co przebiegła mi przed samochodem a ostatnio jak wracałem to debile zrobili sobie wieczorem wycieczkę rowerową bez oświetlenia na głównej trasie między miejscowościami. Ktoś by wyprzedzał to by ich pozabijał. Ja zauważyłem ich w ostatniej chwili. Dzisiaj na cmentarzu na wsi Baba zostawiła auto na zakręcie i zrobiła korek,że ja jebie. Jeżdże 12 lat i póki co nie miałem jakiś kolizji ,ale czasami mam wrażenie ,że to tylko kwestia czasu.Podziwiam pracę zawodowych kierowców. Jest bardzo ciężka i niebezpieczna.

Co do zdrowia to lipa. Zażywam półśrodek - agomelatyne. Pesymistyczne myślenie o przyszłości, niepokój, brak radości i energii do życia. Jedyny plus to lepsze zasypianie. Najbardziej boli to poczucie winy, które ciągle odczuwam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 16.07.2018 o 08:15, INTEL 1 napisał:

Dlatego instynktownie unikam jakichkolwiek spotkań towarzyskich.

Przywdziewanie maski na co dzień  zaczyna być coraz bardziej męczące tak dalece, że nie chce mi sie już potem tego robić w "czasie wolnym". Ów "czas wolny" wolę spędzać w plenerze, w samotności, gdzie nie musze niczego udawać, nie musze sie odzywać, nie muszę trzymać fasonu. Mogę "mieć w dupie" i dobrze się z tym czuć   ( oczywiście hipotetyczny pan X "mając w dupie" w troszeczkę innym sensie, wcale tak dobrze już się nie czuł :classic_biggrin: )

Ja również mam wrażenie ( całkiem słuszne zresztą ), że gdyby nie ten syf, to mógłbym obecnie byc na zupełnie innym pułapie życia. Zwłaszcza, że intelektem w żadnym razie nie odstajemy od tych, którzy "fajnie ustawili się zawodowo". Czasami wręcz znacząco od nich odstajemy (  w pozytywnym sensie )

BAZYLI, CHAD od 4 lat, rapid cycling i stany mieszane, jedna hospilalizacja na oddziale dziennym, leki: Kwetaplex XR 300 mgx1, Kwetaplex 25mgx2, Lit 250mgx4.

Dzięki za powyższą wypowiedź. Lepiej bym tego nie ujęła.         

Zauważyłam, że z biegiem czasu - im bardziej znam chorobę i siebie w chorobie - intuicyjnie unikam coraz więcej spotkań i wyjść. Dawniej byłby to powód do smutnej refleksji, że coś mnie omija, ale teraz wiem już, że każde wyjście, na które nie jestem gotowa, to zabawa na kredyt, który trzeba będzie później spłacić.

Trudno odmawiać spotkań, zwłaszcza gdy ludzie nalegają. Na początku przychodziło mi to z trudem. Były naciski, obrazy majestatu, ciche dni, a i ja miałam wątpliwości. Teraz bliskie mi osoby wiedzą, co mi jest i czego potrzebuję, a resztą (rodziny i znajomych) się nie przejmuję.

INTEL 1, gdzieś jeszcze pisałeś o wakacjach. Tę wypowiedź też podzielam w stu procentach. Mnie motywuje jedynie to, że uważam, że dziecku należy się wypoczynek, no i trzeba mu trochę świata pokazać.

Chciałam jeszcze zapytać, czy też tak macie, że w którymś momencie chorobowego cyklu wydajecie się sobie brzydcy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobra, około półtorej roku temu kiedy siedziałem na tym forum codziennie i czytałem wszystkie posty postanowiłem sobie, że napiszę kiedyś taki post jak ten. Napiszę go, bo mi brakowało takich postów i myślę, że nie tylko mi. Będzie długo, być może nudno, ale mam nadzieję, że warto go przeczytać, bo może poprawić nastrój wszystkim osobom chorym na ChAD. Jeśli zaczniesz go czytać, zanim skomentujesz, przeczytaj do końca.

Pierwszy raz u psychiatry byłem w 2009 roku, kiedy miałem 15 lat. Udałem się tam kiedy dwa razy miałem napad paniki, po tym jak miałem bad tripa po zajaraniu jakiegoś dopalaczowego gówna. Lekarz przepisał jakieś tam leki, pobrałem ze dwa miesiące, po czym wyjechałem na 2 miesiące na wakacje do rodziny na wieś, gdzie ostro się wziąłem za melanzowanie. Piłem praktycznie codziennie, lykalem też leki. Po kilku tygodniach leki przestałem brać i dalej sobie imprezowalem. Skończyły się wakacje, zaczęła się szkoła średnia. Mój stan psychiczny się unornowal, całkowicie zapomniałem o tych incydentach, które mi się przytrafiły. 4 lata remisji. Po skończeniu szkoły, podejrzewam, że przez to, że skończył się "regularny" tryb życia wjechała depresja z nerwica i ogólnie stany mieszane (wtedy jeszcze nie wiedziałem o diagnozie ChAD). Po 4 latach kolejna wizyta u psychiatry. Dostałem antydepresanty, po miesiącu było już lepiej, po dwóch wróciłem do normalnego funkcjonowania, jednak lekarz zalecił dalej łykac antydepy żeby "dokończyć" leczenie. Nikt wtedy nie podejrzewał, że mogę mieć ChAD, więc lykalem tabletki dalej. Przez kilka miesięcy było spoko, po kilku miesiącach zrobiło się jeszcze lepiej (hipomania), myślałem, że po prostu w końcu zacząłem być w pełni szczęśliwy, nikt nie myślał o chorobie. Dużo rzeczy zaczęło się w moim życiu dziać i myślałem, że po prostu w końcu życie mi się zaczyna układać. Błąd. Hipomania trwała jakieś 3 miesiące, potem mały zjazd, znów stany mieszane. Trwały około miesiąca, potem mój mózg zafundował mi istne piekło. Wjechała mania. Mania, która zakończyła się przymusowym leczeniem w psychiatryku, byłem "poza kontrola" do tego stopnia, że kilka dni przelezalem przypiety do łóżka pasami. Miałem omamy, urojenia, schizy. Czytałem ludziom w myślach, myślałem, że jestem Bogiem, byłem agresywny, zostałem aresztowany przez policję, próbowałem wtargnac do mieszkania.. Wiele różnych dziwnych jazd.. Byłem miesiąc w szpitalu, wychodząc miałem jeszcze manie, ale to był już taki końcowy etap, który nie przeszkadzał w normalnym funkcjonowaniu. No i dalej mamy 7 miesięczna depresje, podczas której nie robiłem nic. Przelezalem 7 miesięcy w łóżku. Nie działały żadne leki, ogólnie ustaliliśmy z moim lekarzem, że jestem trochę lekkooporny.
Po 7 miesiącach lekarz namówił mnie do zgłoszenia się na oddział leczenia zaburzeń afektywnych w Katowicach, przeszedłem terapię, spędziłem tam 2 miesiące. Poprawiło mi się po około miesiącu. Wyszedłem ze szpitala bez depresji jednak czułem się jakbym urodził się na nowo. Niestety nie w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Czułem się jakbym od nowa musiał nauczyć się chodzić, mimo, że świat wymaga ode mnie sprintu. Przez kolejne miesiące bałem się wychodzić do ludzi, bardzo się stresowalem każdym spotkaniem z kimkolwiek, próbowałem szukać pracy, ale na rozmowie caly się trzaslem, serce walilo jak oszalałe. Na każdym kroku skupialem się na tym, żeby zachowywać się naturalnie przez co w kontaktach międzyludzkich byłem pospinany i czas spedzany ze znajomymi ograniczyłem do minimum. Nie miałem depresji, ale najlepiej mi było w domu, przy lampce nocnej, z książką i gorąca herbata. Najwygodniej, bo tak naprawdę w głębi duszy pragnąłem być tym człowiekiem sprzed choroby - towarzyskim, z pozytywnym nastawieniem, poczuciem humoru, pewnym siebie, pracowitym, zaradnym, obrotnym. Moi bliscy, na których wsparcie zawsze mogłem liczyć mówili mi, że jestem po przejściach, że za dużo od siebie wymagam, że nigdy już może nie być jak dawniej. Mieli rację, bardzo dużo przeszedłem i takie doświadczenia ludzi zmieniają. Ale mnie muszą na lepsze. Bardzo częsta przypadłościa u każdego chadowca jest porównywanie się do tego jakim było się w hipomanii. Mnie też to nie ominęło. Zaburzalo mi to obraz tego jaki jestem naprawde. Analizowałem wszystkie stadia choroby, okresy remisji i tak naprawdę w tej chorobie chyba nigdy do końca się nie dowiem jaki jestem. Ale nie o tym mowa, cały post pisze w celu opowiedzenia swojej historii, bo mimo, że momentami było naprawdę bardzo ciężko jest już w miarę ok. Poznałem wiele osób z Chadem i nie boję się mogących się pojawic oskarżeń, że uzalam się nad sobą ale przebieg mojej choroby był np. jednym z najcięższych sposrod pacjentów podczas mojego pobytu na oddziale. Naprawdę kurwa dało mi to w kość. Mimo tego powiedziałem sobie, że się nie poddam póki nie wrócę do formy psychicznej sprzed choroby.

Spotkały mnie chyba wszystkie objawy chorób psychicznych jakie istnieją (pół żartem, pol serio) a mimo tego wstaje dzisiaj rano, nie chce mi się jak cholera, ale to nie objaw depresji, zawsze lubiłem spać. Robię kawę, palę papierosa, zaczynam pracę, a pracuje glownie w domu lub w terenie. Robię to co lubię, to co robiłem przed chorobą, to o czym wszyscy mówili, że w moim przypadku będzie z tym ciężko. Jestem sam sobie szefem. Zarabiam w miarę dobre pieniądze. Widuje się że znajomymi, poznaje nowych ludzi, wychodzę na imprezy. Czytam książki, oglądam filmy, moja pasja jest muzyka, robię ja. Żyje jak normalny, zdrowy człowiek. Czasami nawet na parę dni zapominam w ogóle, że jestem chory. Nie myślę o tym.

I tu się pojawia pytanie: JAK?

Odpowiedź brzmi: nie wiem, nie mam pojęcia co pomoże akurat Tobie, ale wiem, że najważniejsza jest wiara, że wygrasz. Wygrasz walkę, która musisz podjąć. Podejmiesz ja tydzień po diagnozie, może tak jak ja po 7 miesięcznej depresji, w której myślałem, że moje życie się skończyło i nie ma przedemna nic, ale musisz ją podjąć. Tabletki to 50%, druga połowa to Twoja ciężka praca nad sobą, swoim myśleniem, podejściem. Masz wpływ na to co zrobi z Tobą ta choroba. Nie chcę żeby to zabrzmiało jak pierdolenie "Jesteś zwycięzca, wszystko jest w Twojej głowie, potęga podświadomości, prawo przyciągania". Ale na prawdę mamy realny wpływ na to jak nasze życie potoczy się po diagnozie.

Ja wiem, że jest bardzo ciężko, na początku, w środku i na końcu. Wiem, że są tutaj osoby, które latami ustawiają sobie leki, wiem, że są ludzie z rapid cycling, są ludzie, którzy nie mają wsparcia, że są ludzie, którzy być może nie mają pieniędzy na leczenie, są ludzie którzy przeszli jeszcze większe piekło niż ja i są ludzie, którzy nigdy takiego piekła nie doświadcza i dobrze, bo nikomu tego nie życzę. Piszę to wszystko po to żeby ludzie się dowiedzieli, że kurwa da się.

Jak czytałem te forum świeżo po diagnozie to wpadalem w jwszcze większą depresję właśnie przez to, że nikt tu nie napisał, że ma Chad i jest zajebiscie, więc jestem.

Mam Chad i jest zajebiscie. Moje życie jest spoko. Mam remisje od kilku mięsiecy. Od dwóch lat biorę regularnie leki. Czasami zarywam noce, czasem wypije piwko lub dwa, ale cały czas obserwuje swoje samopoczucie i jestem czujny. Jestem pod stałą kontrola psychiatry. Dużo się śmieje, mam dystans do życia, czasem chce mi się płakać, czasem się na siebie wkurwiam, czasem jestem z siebie dumny. Caly czas walczę, pracuje nad sobą, staram się zmieniać cechy charakteru, których w sobie nie lubię.

Kończąc: Można nie mieć kontaktu z rzeczywistością, można leżeć w pasach w psychiatryku jak w najlepszych horrorach, 7 miesięcy nie wychodzić z domu i po tym wszystkim można wrócić do normalnego, satysfakcjonującego życia.

Nie dajmy się temu skurwysynstwu, walczmy!

Edytowane przez dzieninoc

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki ,ze chciało Ci się tu wejść i napisać. Pomogłeś mi tym postem :) Mimo ,ze nie mam chad i borykam się głównie ze stanami depresyjnymi , lękami itd to mocno utożsamiam się z tym co napisałeś. Ważne jest dla mnie również samo podejście do swojej choroby - akceptacja takiego stanu jaki jest ,mimo ze często jest słaby. Ciągła walka (bez nadmiernego napinania sie) o to ,żeby mimo ograniczeń pracować nad sobą i cieszyć się małymi postępami lub akceptować ich chwilowy brak. Wierze ,ze mimo dolegliwości na które mam mały ,lub żaden wpływ - mogę wpływać na swoje postrzeganie siebie i świata. Dając zgodę na to ,ze nie będę już „takim sobą” jak wcześniej : wygadanym , towarzyskim, elokwentnym i wiecznie dowcipnym - nie buduje sobie oczekiwań ,wiec jest mniejsza szansa na rozczarowanie  i dodatkowe doły. Jeszcze raz dziękuje Ci za ten wpis i życzę wszystkiego dobrego :)

ps. Tez chałupniczo produkuje elektronikę ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie :)
To ja, Depakiniarz, którego profilu od dawna nie ma ;)

Nie pisałem, bo remisja, a jak wiadomo wtedy czerpie się garściami z życia.

Jest w miarę dobrze, jeśli nie liczyć obniżonego od kilku tygodni nastroju. Pozdrawiam wszystkich tych, których znałem. Intela, Marwila i całą resztę. Mam nadzieję, że u Was wszystko dobrze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Depakiniarz fajnie Cię znowu widzieć i fajnie ,że masz urlop od choroby :). Carica głowa do góry będzie dobrze.Jak koledzy mogli dojść do formy to i Tobie się uda.

Ja ostatnio byłem na urlopie w Egipcie i Izraelu. Jeździłem na wielbłądzie, nurkowałem na rafie. Proponowali mi Ci egipcjanie nawet haszysz i marihuane, ale nie skorzystałem, chociaż miałem ochotę sprawdzić jak mi to poprawi nastrój. Modliłem się o zdrowie płacząc przy ścianie płaczu razem z Żydami i dotknął mnie syndrom Jerozolimski.  Tak jeszcze z ciekawostek średnia krajowa w Egipcie to 120 dolarów miesięcznie ;). W Polsce mamy eldorado.

Samopoczucie jednak do dupy. Obniżony nastrój, niepokój który łapie zwłaszcza wieczorami. Wszystko na tej super nowoczesnej agomelatynie. Chętnie bym coś zmienił ,ale nie mam alternatywy. SSRI i wenlafaksyna to chyba najlepsze leki antydepresyjne. Nie powodują przynajmniej niepokoju.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z Intelem źle się coś dzieje. Tak by się na pewno odezwał. Coś chyba musi być nie tak. Do więzienia raczej nie poszedł bo dałby znać kiedy ma rozprawę. Oby nie to co najgorsze...

W grudniu idę do lekarza na wizytę. Spróbuje jeszcze leku brintellix. Już chyba ostatnia alternatywa w moim przypadku. Agomelatyna dobra jest niestety jedynie jako lek nasenny, ale mimo wszystko jakoś funkcjonuje, pracuje w gównianej pracy i jeżdżę na treningi. Brakuje mi jednak trochę energii do życia, pewności siebie - mam negatywne nastawienie do świata i ludzi, nerwowość, drażliwość przez co unikam z nimi kontaktu. Męczy mnie też trochę niepokój który łapie wieczorami. Po pracy siedzę przed internetem albo oglądam streamy lub czytam sportowe artykuły. Z ludźmi na stopie prywatnej mam bardzo ograniczony kontakt praktycznie do minimum. Sam nie wiem czy to choroba czy starokawalerskie nawyki a może kwestia wieku ,że po 30-stce już się tak nie chcę być aktywnym.

Edytowane przez __Jack__

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

20 godzin temu, __Jack__ napisał:

Z Intelem źle się coś dzieje. Tak by się na pewno odezwał. Coś chyba musi być nie tak. Do więzienia raczej nie poszedł bo dałby znać kiedy ma rozprawę. Oby nie to co najgorsze...

W grudniu idę do lekarza na wizytę. Spróbuje jeszcze leku brintellix. Już chyba ostatnia alternatywa w moim przypadku. Agomelatyna dobra jest niestety jedynie jako lek nasenny, ale mimo wszystko jakoś funkcjonuje, pracuje w gównianej pracy i jeżdżę na treningi. Brakuje mi jednak trochę energii do życia, pewności siebie - mam negatywne nastawienie do świata i ludzi, nerwowość, drażliwość przez co unikam z nimi kontaktu. Męczy mnie też trochę niepokój który łapie wieczorami. Po pracy siedzę przed internetem albo oglądam streamy lub czytam sportowe artykuły. Z ludźmi na stopie prywatnej mam bardzo ograniczony kontakt praktycznie do minimum. Sam nie wiem czy to choroba czy starokawalerskie nawyki a może kwestia wieku ,że po 30-stce już się tak nie chcę być aktywnym.

Też tak mam. Nie mam ochoty na spotkania towarzyskie, choć próbują mnie wyciągać na siłę. Wte4dy albo wyłączam fb, albo udaję, że mnie nie ma. Nastrój zmienny, choć wieczorami nasila się lekki niepokój. Depresja chyba nie, bo bym poznał. Wyjebka totalna na wszystko. Praca-granie-spać i tak w kółko. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cytat

Czy mieliście kiedyś fazę mieszaną?

Podobno moja mania była mieszana wg jednego użytkownika.

Cytat

Czy w fazie deprsji też macie ostre halucynacje głosowe? Głównie oskarżające

Nie mam. Teoretycznie jest coś takiego jak depresja psychotyczna. Tak czy siak psychiatra musi to obserwować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×