Skocz do zawartości
Nerwica.com

CHAD- Choroba Afektywna Dwubiegunowa cz.III


Amon_Rah

Rekomendowane odpowiedzi

Siema Wszystkim! Już od jakiegoś czasu bujam się z Chadem.Do tego dochodzi uzależnienie od leków i alkoholu.Mam tak chwiejne nastroje że to przechodzi ludzkie pojęcie.Szczerze powiedziawszy najchętniej wziąłbym benzo do tego się nachlał i zasnął na Amen.Nie wierzę już w Lekarzy i ich pseudo cudowne  lekarstwa.Szczególnie te przeciwpadaczkowe.Jak dla mnie one po prostu nie dają nic absolutnie nic.Biorę Neurotop  od jakiegoś czasu i nie widzę żadnego wyciszenia.Mam już dość lęków i ciągłego zmagania z nimi.Najchętniej bym się naćpał i odleciał.Eh gdyby jakiś antydep faktycznie pomagał.......

                                                                                                                                                                   Pozdro dla wszystkich Chadowców.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, INTEL 1 napisał:

Ludziska

 

A co Wy na tekst do Raz-Dwa-Raz-Dwa ?

Dodam, że autorką jest Kora...

Brzmi znajomo?

 

"Z dołu do góry, z góry na dół 
Z ciemności w słońce, z ciszy w krzyk 

Falowanie i spadanie, falowanie i spadanie 
Ruch, magnetyczny ruch, ściana przy ścianie /2x

Miraż tworzenia, złuda istnienia 
Im wyżej skaczesz, tym bliżej dna 

Falowanie i spadanie, falowanie i spadanie 
Ruch, magnetyczny ruch, ściana przy ścianie /2x

Raz-dwa, raz-dwa, raz-dwa, raz-dwa 
Raz-dwa, raz-dwa, raz-dwa, raz-dwa 
Raz-dwa, raz-dwa, raz-dwa, raz-dwa, raz-dwa 

(solówka)

W końcu zmęczony, bez sił i ochoty,
Bez domu i imienia, w kanale zapomnienia 

Falowanie i spadanie, falowanie i spadanie 
Ruch, magnetyczny ruch, ściana przy ścianie /2x

Raz-dwa, raz-dwa, raz-dwa, raz-dwa 
Raz-dwa, raz-dwa, raz-dwa, raz-dwa 
Raz-dwa, raz-dwa, raz-dwa, raz-dwa, raz-dwa

Raz-dwa, raz-dwa, raz-dwa, raz-dwa 
Raz-dwa, raz-dwa, raz-dwa, raz-dwa 
Raz-dwa, raz-dwa, raz-dwa, raz-dwa, raz-dwa

 

A tu tekst do Krakowskiego...

"Chmury wiszą nad miastem, ciemno i wstać nie mogę 
Naciągam głębiej kołdrę, znikam, kulę się w sobie 
Powietrze lepkie i gęste, wilgoć osiada na twarzach 
Ptak smętnie siedzi na drzewie, leniwie pióra wygładza 

Poranek przechodzi w południe, bezwładnie mijają godziny 
Czasem zabrzęczy mucha w sidłach pajęczyny 
A słońce wysoko, wysoko świeci pilotom w oczy 
Ogrzewa niestrudzenie zimne niebieskie przestrzenie 

Czekam na wiatr, co rozgoni 
Ciemne skłębione zasłony 
Stanę wtedy na "RAZ!" 
Ze słońcem twarzą w twarz 

Ulice mgłami spowite, toną w ślepych kałużach 
Przez okno patrzę znużona, z tęsknotą myślę o burzy 
A słońce wysoko, wysoko świeci pilotom w oczy 
Ogrzewa niestrudzenie zimne niebieskie przestrzenie 

Czekam na wiatr, co rozgoni 
Ciemne skłębione zasłony 
Stanę wtedy na "RAZ!"
Ze słońcem twarzą w twarz"

 

Co Wy na to???

 

 

Co My na to?

Odkąd rozje..bała mnie choroba i system się zawiesił (koniec 2012 roku) analizuję wiele tekstów.....

Curt Cobain,Ozzy Osbourne i wielu innych znamienitych ludzi którzy borykali się z CHAD,wiele by wymieniać...........

Czasem teksty jak ulał pasują pod Nas ,czasem je sami dopasowujemy pod katem wydarzeń......

W każdym razie w każdym z tekstów jest jakiś przekaz.....

,,Czekam na wiatr co rozgoni ciemne skłębione zasłony,stanę wtedy na raz ze słońcem twarzą w twarz,,

Wstanę na RAZ -który to już Raz?............

Pozdrwawiam Wszystkich ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jack

Tak "patrzę" sobie na Ciebie globalnie i obiektywnie mam wrażenie że lepiej funkcjonowałeś trochę na poprzednim leku. Aczkolwiek te "antydepresanty" i tak gówno dają i nie wiem skąd w ogóle ta nazwa tych leków :classic_biggrin: Z ulotek medycznych  przedstawicieli handlowych chyba, hehe.

Jack, ja wiem, że mogę się mylić, gdyż Twój obraz jest szczątkowy.

Poza tym czasami do szału doprowadzają mnie słowa kogoś, kto potrafi stwierdzić "przecież ostatnio czułeś sie lepiej"...

Jaki lepiej ? Po prostu miałem więcej sił na udawanie że mniej zdycham...

Zgadzam się i zawsze powtarzam - wiosna i lato to katastrofa. Te pory roku aktywizują zdrową ludność, a mnie jakoś nie i dysonans jest zbyt wielki trudniejszy do minimalizowania udawaniem...

Jestem w górach z żoną i synkiem . Niby fajnie... "nie narzekaj qtasie inni nawet tego nie mają i zdychają w domu" ktoś powie.

Jasne, zgadzam się.

Ale chodzenie po górach dla przyjemności rodziny jest naprawdę ciężką pracą. Jestem strasznie zmęczony psychicznie już pierwszymi krokami. I tak idę , idę i idę. I szukam w sobie tego czegoś, co być powinno we mnie w tych chwilach, a co umarło lata już temu... I ci "inni"... Całymi ekipami zjeżdżają z gór na łeb na szyje na kozackich urządzeniach, ktore rowerami cięzko już nazwać :classic_biggrin: Słyszę jakimi szlakami ludzie chodza , ile godzin walą w górach. I szlag mnie trafia.

Tu nie chodzi o jakąs fizyczną niemoc. Tu decydujące jest to psychiczne bagno uniemożliwiające radość.

Ale pomimo wszystko potrafie znaleźć pozytywy. Spłycone namiastki szczęścia. Kiedy już pojawią się to podsycam je ze wszystkich sił  niczym małpoludy ogień aby nie zgasł. I wtedy jest nawet dobrze. 

Najgorsze te pierwsze kilka dni wyjazdu wakacyjnego. Świat wywraca się do góry nogami, utarte bezpieczne codzienne schematy przetrwania leżą w gruzach i trzeba elastycznie reagować na rzeczywistośc. Potem jest coraz lepiej. Najlepiej jest pod sam koniec, kiedy już nawet potrafię się wzruszyć końcem wyjazdu...

Eh, życie, wegetacja pojeba to rzecz nieludzka.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teksty muzyczne to nic, objawy chorób można do siebie bez problemu dopasować. Kiedyś nawet myślałem ,że mam boreliozę albo niedobór testosteronu zamiast depresji. Wszystkie objawy pasowały jak ulał ;)

No znam temat strefy komfortu. W chorobie kiedy nie ma pozytywnej energii człowiek jeszcze bardziej w nią ucieka. Wynika też z braku pewności siebie i wiary w siebie a przede wszystkim z  leków które krótko mówiąc zwarzywiają. Też mam swoje przyzwyczajenia, algorytmy w których się poruszam i nie lubię zmian. Wiem ,że pewne rzeczy przez chorobę się już u mnie nie zmienią. Na pewno się nie zwiąże z żadną kobietą ani nie zdecyduje się na dziecko. Wtedy takiej strefy komfortu na pewno bym nie miał jak mam teraz i nie wiem jakbym sobie poradził w roli męża i ojca( raczej słabo to widzę). A tak zabijam czas wolny oglądając sport i seriale kryminalne. Czasem na basen i nordic się skoczy.

Góry fajna sprawa. Intel spróbuj spaceru przez Orlą Perć ;) . Wtedy na pewno wyjdziesz ze swojej strefy komfortu  ;) .

Na każdym leku wydaje mi się ,że funkcjonuje podobnie. Każdy ma wady i zalety, ale żaden nie pomoże na 100%. Wszędzie dobrze gdzie nas nie ma ;) . Parafrazując w naszym przypadku wszystko dobre czego akurat nie bierzemy ;) .  

Edytowane przez __Jack__

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dokucza wam czasem szeroko pojęte poczucie stygmatyzacji? Zaczęło mnie to ostatnio niesamowicie irytować, zwłaszcza w relacjach z płcią piękną. Poznaję dziewczynę będąc "na fali", zapowiada się fajnie, ja mam zjazd, zaczynają się pytania i pretensje "zmieniłeś się", "nie byłeś taki jak Cię poznałam", "co się z Tobą dzieje"...a potem dochodzi do wniosku, że jestem toksyczny i się ode mnie odcina. Always ends like that ¯\_(ツ)_/¯.

Zupełnie jak rozdwojenie jazni. Czuję potrzebę przebywania z normalnymi ludzmi i otaczania się pozytywną energią ale "połowa mnie" jest na to zbyt dysfunkcyjna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na początku trochę dokuczała. Bałem się ,że ktoś mnie przyuważy u lekarza itd..Teraz po wielu latach wbijam w to chuja i mam wyjebane na to co ludzie powiedzą ;).  Oczywiście sam z siebie nie chwalę się chorobą, ale też nie ciśnieniuje się ;) . Wszystko przychodzi z czasem i doświadczeniem ;) .Co nas nie zabije to nas wzmocni ;).

Wkurwiłem się dzisiaj maksymalnie. Kupiłem konwenter do TV ,żeby mecze i seriale z Netflixa puszczać sobie z laptopa na telewizor gdzie podłączenie jest poprzez Eurozłącze. Wydałem na to gówno 80 zł. Wcześniej sprawdziłem podłączenie i było Eurozłącze. Podłączyłem konwenter a tu patrze wejście hdmi jest schowane z lewej strony z boku telewizora. No ja jebie. Przez nieuwagę wyrzuciłem 80 zł w błoto a wystarczył sam kabel hdmi za 25 zł. Roztargnienie to największy minus tej choroby ;) . 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jack, no własnie, jak to jest z tym netflixem i meczami?

Ja posiadam telewizor, ale nie posiadam telewizji - mam w dupie od lat, moja rodzina równiez -do obejrzenia filmów czy porządnych programów wystarcza net...

...ale mecze... z tym ma problem.

Dotychczas spokojnie oglądałem na Weeb TV, gdzie wystarczyło zapłacić jakies 2- 3 dychy za miesiąc i było wszystko co nadaje mecze - C+, Eleven, Polsat Sport i tak dalej... W jakości pozwalającej rzucać poprzez HDMI obraz na tv. Bez zacięć i tak dalej, na dużym ekranie

Od jakiegoś czasu nie da sie płacić z poziomu polskiego banku tylko poprzez jakiegoś złodziejskiego "minta" i nastał kres Weeb... nie da się normalnie zapłacić...

Zaczęła się ekstraklasa, za chwilę ruszą "prawdziwe" ligi, oraz LM...

I gdzie ja mam to oglądać? Na jakichś frajerskich tnących się streamach z azji? :classic_biggrin:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Intel, Ja wcześniej korzystałem z wizja.tv kupowałem vouchery miesięczne za 20 zł. Z weeba też korzystałem. W końcu trafił mnie szlag na te dwie strony. Przy lepszych meczach tyle ludzi wchodziło ,że cięły się streamy i dupa była z oglądania. Wchodziłem na ich forum i ich beształem :) 

Ostatecznie po wszystkich perypetiach z nimi stwierdziłem ,że lepiej wykupić sobie oryginalne subskrypcje niż się wkurwiać. Płacę 15 zł miesięcznie za eleven na ich stronie internetowej. Zimą kupuje jeszcze Eurosport na skoki i narciarstwo rówież 15 zł na miesiąc. Wykupie jeszcze pakiet na LM na Ipli pod koniec sierpnia tutaj 350 zł za rok( Jebać Solorza ;) ). Od roku jadę na oryginalnych streamach. Jest trochę drożej, ale jakość jest lepsza i święty spokój. Nic mi się nigdy nie zacięło i nie było żadnych problemów. Nielegalne streamy będą odchodzić do lamusa powoli. Większość rzeczy jest blokowane. W szczególności te polsatowskie transmisje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

10 nocy z rzędu jak byłem na wyższej dawce Wellbutrinu(poważnie) . Zacząłem się potem dopomagać silnie uzależniającym lekiem nasennym o nazwie Immovane ;) .Przed kuracją tym lekiem nie byłem oczywiście tego świadomy ;) .Pierwszy krok do uzależnienia ;) . Po trzech tygodniach odstawiłem lek nasenny, ale było ciężko i musiałem wziąć kilka dni wolnego w pracy ;).

Edytowane przez __Jack__

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 1.08.2018 o 09:22, INTEL 1 napisał:

Jack

Tak "patrzę" sobie na Ciebie globalnie i obiektywnie mam wrażenie że lepiej funkcjonowałeś trochę na poprzednim leku. Aczkolwiek te "antydepresanty" i tak gówno dają i nie wiem skąd w ogóle ta nazwa tych leków :classic_biggrin: Z ulotek medycznych  przedstawicieli handlowych chyba, hehe.

Jack, ja wiem, że mogę się mylić, gdyż Twój obraz jest szczątkowy.

Poza tym czasami do szału doprowadzają mnie słowa kogoś, kto potrafi stwierdzić "przecież ostatnio czułeś sie lepiej"...

Jaki lepiej ? Po prostu miałem więcej sił na udawanie że mniej zdycham...

Zgadzam się i zawsze powtarzam - wiosna i lato to katastrofa. Te pory roku aktywizują zdrową ludność, a mnie jakoś nie i dysonans jest zbyt wielki trudniejszy do minimalizowania udawaniem...

Jestem w górach z żoną i synkiem . Niby fajnie... "nie narzekaj qtasie inni nawet tego nie mają i zdychają w domu" ktoś powie.

Jasne, zgadzam się.

Ale chodzenie po górach dla przyjemności rodziny jest naprawdę ciężką pracą. Jestem strasznie zmęczony psychicznie już pierwszymi krokami. I tak idę , idę i idę. I szukam w sobie tego czegoś, co być powinno we mnie w tych chwilach, a co umarło lata już temu... I ci "inni"... Całymi ekipami zjeżdżają z gór na łeb na szyje na kozackich urządzeniach, ktore rowerami cięzko już nazwać :classic_biggrin: Słyszę jakimi szlakami ludzie chodza , ile godzin walą w górach. I szlag mnie trafia.

Tu nie chodzi o jakąs fizyczną niemoc. Tu decydujące jest to psychiczne bagno uniemożliwiające radość.

Ale pomimo wszystko potrafie znaleźć pozytywy. Spłycone namiastki szczęścia. Kiedy już pojawią się to podsycam je ze wszystkich sił  niczym małpoludy ogień aby nie zgasł. I wtedy jest nawet dobrze. 

Najgorsze te pierwsze kilka dni wyjazdu wakacyjnego. Świat wywraca się do góry nogami, utarte bezpieczne codzienne schematy przetrwania leżą w gruzach i trzeba elastycznie reagować na rzeczywistośc. Potem jest coraz lepiej. Najlepiej jest pod sam koniec, kiedy już nawet potrafię się wzruszyć końcem wyjazdu...

Eh, życie, wegetacja pojeba to rzecz nieludzka.

 

PO co łazić po górach jak można jad nimi fruwać

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lukrowana, jakoś funkcjonowałem. Chodziłem normalnie do pracy. Byłem na wyższej dawce Wellbutrinu i nie odczuwałem potrzeby snu.Gorzej było z funkcjonowaniem jak odstawiałem po 3 tygodniach immovane. Miałem zawroty głowy. Nie byłem w stanie prowadzić auta. Wziąłem kilka dni wolnego w pracy, bo nie dałbym rady.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Imovane to super lek na sen, szkoda tylko że właśnie tak szybko uzależnia. Ja go biorę naprawdę doraźnie. Jak mam okresy poważniejszych problemów z zasypianiem, to góra 2-3 razy na tydzień, a nie częściej. Zasypiam po nim jak niemowlę. I staram się nawet brać tylko pół tabletki, w cięższym przypadku całość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem jeszcze w miarę młody - 31 lat ;)  a doświadczenie psychiatryczne zrobiło się już spore - 11 lat ;). Czuje się ostatnio do dupy. Nie mam żadnej frajdy z życia i ciągle myślę pesymistycznie. Przerobiłem już praktycznie wszystkie LPD i wszystko kończyło się fiaskiem. Żałuje trochę ,że nie pociągnąłem konsekwentnie terapii kiedy na nią uczęszczałem. Uważałem ją wtedy za głupotę i za stratę pieniędzy. Jednak w ostatnim czasie doszedłem do wniosku ,że może trochę pomóc. Przede wszystkim przestawić emocje i reakcje na przyjmowane emocje z zewnątrz - te negatywne. Poza tym kozetka u psychologa raz w tygodniu to zawsze jakieś wsparcie mentalne. Ja takiego wparcia obecnie nie mam. Jedynie sporadyczny kontakt z rodzicami. Można przegadać problemy i sytuacje z całego tygodnia i trochę syfiastych emocji z siebie wyrzucić. Można też przed psychologiem pokazać trochę swoich słabości i się z nimi zmierzyć.Reasumując zbudować większą pewność siebie, samoocenę i nabrać trochę luzu do życia. Oczywiście ważny jest też sam terapeuta. Lepiej to robić moim zdaniem prywatnie(inaczej do Ciebie podchodzą). Poza tym potrzeba na wszystko czasu. Trzeba zbudować zaufanie. Nic nie działa od razu, ale to jedyna forma leczenia która jeszcze może mi dać jakieś profity.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja niestety mam trochę dłuższy staż, przeszło 50 lat męczarni. Mnie żadne psychoterapie nie pomagały. Pozostawała tylko chemia, a w młodości leczyłem się alkoholem (duży błąd, lecz wtedy o tym nie wiedziałem). W naszej chorobie należy chwytać się wszystkiego, a nuż pomoże?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Alert piątkowy ostro mnie wystraszył ;). A tak na poważnie brakuje mi trochę luzu w życiu codziennym. Szczególnie w pracy i podczas załatwiania różnych spraw z ludźmi. Brakuje mi pewności siebie. Przyjmuję defensywną postawę i moja mowa ciała też jest mocno defensywna. Samo chujowe samopoczucie zabija wszystko co pozytywne ogień do życia, kreatywność, zdecydowane stanowcze reakcje, które kiedyś miałem. Nic nie może się przebić przez lęk, marazm i chujowy nastrój który ciągle odczuwam. Oczywiście codziennie staram się zakładać maskę.Tłumię złość w sobie i inne negatywne emocje albo nie potrafię ich do końca wyrazić i uwolnić, co mnie niszczy. Nie pomaga w tym też moja abstynencja i brak "resetów" w postaci imprezek i picia, przelecenia nawet jakiejś kurwy. W konsekwencji unikam ludzi na tyle ile jest to możliwe i na tyle ile mogę sobie na to pozwolić. Wentylem stały stała się dieta i treningi. Waga moja spadła już bardzo mocno. Jestem chudy jak patyk i mam już prawie niedowagę a jeszcze 4 lata temu byłem zapuszczonym grubasem z 25 kg nadwagą z miażdżycą( brzuch mi miażdży jaja hehe). To mi daję poczucie własnej wartości i spełnienie. Od kiedy zacząłem się odchudzać zobaczyłem pierwsze efekty i zacząłem się nakręcać. Przez jakiś czas waga stała w miejscu. Teraz znowu schodzę niżej i nie zamierzam odpuścić. Staje na wagę raz w tygodniu. Kiedy np zobaczę dodatkowe kg sam się na siebie złoszczę i pojawia się już kolejne błędne koło negatywnych reakcji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi akurat nie. Nie chcę oczywiście uogólniać. Wiadomo są różne kobiety, ale sporo kobiet to intrygantki. Poza tym facet pewnych rzeczy kobiecie nie zrobi i one to wykorzystują. Dużo kurestwa i blacharstwa w dzisiejszych czasach. Co kiedyś było ostracyzmem dzisiaj staje się normą. Najbardziej nie przepadam pracować z kobietami. Mam dużo negatywnych doświadczeń. Szczególnie jak baba była moją szefową. Chociaż były też i takie z którymi ok się dogadywałem.

No to sporo się już bujasz z chorobą. Niestety nie ma już możliwości wyleczenia definitywnego. Alkohol to ulga na krótką metę gdzie potem konsekwencje są jeszcze gorsze. Wychodzi w konsekwencji na to ,że nic nie pomaga.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×