Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy ktoś z was żałuje, że zaczął się leczyć lekami?


shaam20

Rekomendowane odpowiedzi

agonista, twoj post to maslo maslanie...rzucasz jakas teze a potem jej zaprzeczasz

.Jednak gdy spotyka nas np smierc bliskiej osoby i w wyniku ,,dołka'' dochodzi do rozwinięcia somatycznych objawów wówczas już za póżno na samą terapię.

Jestem przykladem ze to glownie terapia postawila mnie na nogi po rozwinieciu sie jak to nazywasz somatycznych objawow i bez lekow sie obeszlo. I wierz mi, ze kiedy wali Ci sie cale zycie to nie jest dolek..to dol jak ch*uj.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

rzucasz jakas teze a potem jej zaprzeczasz

 

Cytuj:

.Jednak gdy spotyka nas np smierc bliskiej osoby i w wyniku ,,dołka'' dochodzi do rozwinięcia somatycznych objawów wówczas już za póżno na samą terapię

No nie. Dół jak to określasz to nie depresja .Tak jak przeziębienie nie jest śmiertelnie grozne to nieleczenie może przejść w zapalenie płuc a to może doprowadzić do niewydolności krążeniowo oddechowej .Tak samo z dołem i następującą depresją .Psychoterapia skuteczna będzie dotąd dokąd trwa dół .Zacznie się depresja jest za póżno na wyleczenie terapią ,chociaż mozna ją kontynuować .Tylko co z niej skorzystaszw takim stanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie żałuję. Biorę ssri, to już chyba 5 lat. Pomogły na nerwicę, dzięki prochom nigdy więcej nie miałam jej napadów. Natomiast im dłużej biorę, tym częściej są okresy, kiedy wpadam w depresję.

Ale ja już wolę depresję niż nerwicę.

 

Teraz myślę o tym, by to przestać brać, bo jednak po prochach człowiek jest taki, hmm, zobojętniały, bez celu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale ja już wolę depresję niż nerwicę.

 

Ja odwrotnie.

Trochę chyba żałuję. Dziś pomyślałam, że kiedy to wszystko się nasiliło około trzech lat temu, to mogłam po prostu rzucić studia, iść na terapię, nie wiem, uprawiać marchew i się poskładać do kupy. Wpadłam w nerwicę, nie umiałam spać, dostałam antydepresanty mające w skutkach ubocznych działanie nasenne, więc leczyłam nimi swoją bezsenność. Wszystko zaczęło się od uczelnianej presji, z którą nie potrafiłam sobie poradzić, a skończyło się na tym, że kiedy próbuję odstawić leki i żyć normalnie, to przychodzi depresja i ogromny lęk. A przecież nie zaczęłam brać psychotropów z powodu depresji.. Boję się teraz, że ich zażywanie paradoksalnie mogło ją 'wyhodować'. Już nie mówiąc o innych skutkach ubocznych, w stylu rozchwianie hormonalne, anemia i znaczne kłopoty z pamięcią. Żałuję, trzeba było w to nie wchodzić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też trochę żałuje.Może za bardzo wierzyłem w leki,nie wiem.Nie spełniły moich oczekiwań szczerze mówiąc,sam nie wiem czy nie zrobiły więcej złego niż dobrego.Niejednokrotnie otumaniły mnie,sprawiały że chciało mi się spać i nie mogłem się uczyć.Nie jestem już takim zwolennikiem leków jak kiedyś.Przynajmniej jeśli chodzi o depresje.

Coraz częściej myślę że najlepszym lekiem jest spotkać się z kumplami,iśc potańczyć,pobiegać,poderwać jakąś dziewczynę,pomodlić się,a nie łykać tabsy.

Na razie zmienie lekarza chyba bo ten nie pomógł mi mam namiary na podobno dobrego speca,dam jeszcze szanse lekom.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bralam fluoksetyne, wczesniej paroksetyne i coaxil, minimalne dawki, najdluzej paroksetyne bo ok 9 miesiecy, ale jedynie fluoksetyne w dawkach zalecanych przez psychiatre - bo innych lekow bralam mniej. Jestem byc moze nadwrazliwa na ich dzialanie wiec czulam ze wole mniejsze dawki.

Po 3 miesiacach przestalam brac fluoksetyne, i od tamtej pory czuje ze mam wiecej odwagi i energii - juz jakos tak zostalo na stale. Jednak jednoczesnie mam leki ktore biora sie jakby znikad, sa jakby czysta reakcja chemiczna mozgu bo nie ma we mnie zadnych niepokojacych mysli. Takich silnych niepokoi nie mialam od dziecinstwa. Pomaga na nie spamilan doraznie a np melisa nie. Mam nadzieje, ze kiedys to dzialanie sie unormuje, tj przestane czuc lek. Przestalam brac prozak 6 miesiecy temu. Mysle, ze te srodki bardzo duzo zmeiniaja w organizmie, dlatego razem ze zmianami na dobre sa tez zmiany na gorsze. Ale gdybym jeszcze raz miala wybor to tez bym zdecydowala sie na branie, tylko pod opieka madrego lekarza. Zaluje ze tak pozno zaczelam sie leczyc. Tak nie wiele bylo potrzeba by zmienic calkowicie swoje zycie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie paro wyciagneło z naprawde duzego doła - depresji , ale cos było nie tak na paro, później brałam wenle,ale wenla jakos nie tak działała jak powinna , pare miechów przerwy, pogorszenie stanu, teraz jestem na setralinie -zoltof i chyba najlepiej działa, mam nadzieje ze trafiłam z lekiem, nawet jakby psów mniej sie boje i na konia wsiadłam i nie ma tej podwojnosci emocjonalnej jak na paro, a to w sumie niby starszy lek,ale dla mnie ok.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja żałuję... Jestem uzależniony od klona, a potrafię sobie radzić z atakami bez lekarstw.

 

@Tahela, popatrz pojechałem zdrowy wróciłem z nerwicą, mogłem nigdzie nie jechać wtedy co gadaliśmy :? Tylko iść z Tobą na tą kawę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja żałuję jednego. Jak miałam 17 czy 18 lat brałam Pernazinum - starszy rodzaj neuroleptyku, brałam przez pół roku po 4 tabletki dziennie.

Najgorsze pół roku mojego życia. Byłam jak zombie, nie czułam NIC, jakbym była martwa. Nawet przy największej depresji gdzie czuje się ból nie do wytrzymania to przynajmniej się żyje, a na tych lekach jest się martwym. Pamiętam jak siedziałam w przychodni czekając na swoją kolej, byli tam inni ludzie, normalnie bym się przejmowała co sobie pomyślą, a na tych lekach było mi wszystko jedno, siedziałam byle jak, ubrana byle jak, nieuczesana, z tępym wzrokiem, jak wariatka.

Konsekwencje odczuwam do dzisiaj. Zanim wzięłam ten lek byłam zdolna, bystra, w szkole sobie radziłam, kojarzyłam fakty, liczyłam w pamięci.

Te leki zniszczyły mi mózg, teraz po prostu mam wolniejsze myślenie, jak mam coś policzyć to mózg mi się przegrzewa i zawiesza. Zwyczajnie zgłupiałam.

Lekarz równocześnie z pernazinum kazał mi brać drugie tabletki wspomagające dotlenienie czy ukrwienie mózgu, coś w tym stylu, nie pamiętam nazwy, ale jestem absolutnie przekonana, że pernazinum niszczy nieodwracalnie mózg :-|

 

Inne leki które brałam to jest mały pikuś w porównaniu do tego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lubudubu, brałam różne leki, i generalnie nie mam nic do nich, ale ten jeden pamiętam bo zmienił moje życie na gorsze. oczywiście nie mam żadnych dowodów tylko subiektywne odczucia. przed liceum miałam zawsze pasek na świadectwie, a potem były leki i coraz gorzej. w tej chwili swój potencjał umysłowy oceniam na 1/4 tego co było kiedyś. ale może to wina wieku?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mysle ze to jednak wina wieku. Czytalem gdzies ze strzelila Ci juz 30stka wiec po tylu latach perazinum na pewno juz nie ma zadnego wplywu. Chociaz sklanialbym sie do tego ze moze nie "doszlas" do siebie po jakims innym leku ktorego odlozylas calkiem niedawno? (czytaj..1-2 lata).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie żałuję .

zastanawiam się tylko jakim bym był człowiekiem ,jeżeli bym nie brał leków psychiatrycznych i czy w ogóle bym jeszcze był. Mówię to zupełnie poważnie . Takich mega lęków po chlaniu alko nie przetrwał bym za hu*a bez benzo .

A SSRI i tego typu ? No ,chyba tylko mnie zmieniły na mniej wrażliwego ,mocniejszego i w ogóle więcej dały dobra niż niedobra. Nie żałuję i jeśli Bóg zechce -niezechce będę je wpieprzwać -niewpieprzac do końca żywota. Jeszcze od nich nie oślepłem , jeszcze mi staje ,a dla reszta ludziska nawet nie podejrzewa ,że cos biorę. Zreszta mam to w dupie , a szczególnie zdanie teściów , z którymi dziele połowę domu....znowu odleciałem echchchc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja rzuciłem całą chemię z końcem ubiegłego roku. I nie żałuję. Jadłem hydroxyzynę, alprazolam, diazepam i klorazepat, do tego jakieś syropy (Neospasmina bodajże) i tony melisy i innych ziółek. Teraz pozostałem tylko przy Validolu (który dzielę na 4 części i ćwiartkę ssam tylko przed snem), czasem zaparzę sobie melisę. Choć ostawienie leków było początkowo bardzo trudne. Co ważne - dla osób, które mają wszelakie palpitacje serca, arytmie i inne zaburzenia na tle nerwowym - polecam serdecznie "Tabletki tonizujące" Labofarmu (opakowanie identyczne jak popularne "Tabletki uspokajające, tylko wieczko jest czerwone, nie niebieskie). Zawiera kombinację kilku ziół usprawniających pracę serca, podpatrzyłem to ostatnio u mamy (też zestresowana kobieta...). Powiem tyle, że pomaga. Wątpię, że to placebo, choć pewności mieć nie mogę. Ale mam 100% pewności, że jest bezpieczny, a to dla mnie ważne. Dziwię się, że tak mało osób zna ten lek, w necie też niewiele o nim informacji. Nie chcę, żeby wyszło, że go reklamuję - dzielę się tylko informacją, która może być pomocna :) Trzymajcie się ciepło, Nerwusy! :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mysle ze to jednak wina wieku. Czytalem gdzies ze strzelila Ci juz 30stka wiec po tylu latach perazinum na pewno juz nie ma zadnego wplywu. Chociaz sklanialbym sie do tego ze moze nie "doszlas" do siebie po jakims innym leku ktorego odlozylas calkiem niedawno? (czytaj..1-2 lata).

 

Bzdury. Oczywiście, że może mieć wpływ. Przeczytaj choćby o tym z czym zmagamy się po ssri w wątku o pssd. Antypsychotyki mogą trwale wpłynąć na ekspresje genów choćby poprzez zmiany w metylacji(wyciszenie genu, bądź jego częsci) bądź acetylacji (odwrotność metylacji) wybranych odcinków kodu genetycznego. Najbardziej dobitnym przykładem jest tardive dyskinesia (polska nazwa dyskineza późna) która tłumaczy się zmianami w genomie po dlugotrwalym (>1 miesiac) zazywaniu tego typu "leków".

 

Vegance radze zainteresować się w miarę bezpiecznym metylofenidatem. Oczywiscie po zapoznaniu się z wszelkimi możliwymi skutkami ubocznymi. Sądze ze to jedyny lek który może poprawić to co zepsuły antypsychotyki. Oczywiście nie wyleczy przyczyny, ale może zaleczyć objawy.

 

Już teraz leczy się jedną z chorób genetycznych lekami oddziałującymi na genom (nie pisze o zmodyfikowanych wirusach, tylko o substancjach chemicznych). Stosowanie tego typu leków na większą skale to oczywiście melodia przyszłości. Za jakieś 20-30 lat powinni znaleźć lek na tego typu zaburzenia.

 

http://www.medical-hypotheses.com/article/S0306-9877%2809%2900291-6/abstract

 

zanim stwierdzisz ze to tylko hipoteza, to poszukaj pelnej wersji. Autor bardzo dobitnie stwierdził ze termin "hipoteza" to w tym przypadku jedynie formalność oraz podał mnóstwo badań naukowych potwierdzających efekty epigenetyczne leków (m.in. antypsychotyki, ssri, tlpdki, przeciwbólowe, agoniści dopaminy)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×