Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy ktoś z was żałuje, że zaczął się leczyć lekami?


shaam20

Rekomendowane odpowiedzi

Podzielam zdanie wielu osób tutaj, gdybym nie dobrał (tak, sam) odpowiednich leków to zważywszy na sytuacje kryzysowe jakie wydarzyły się moim życiu to zapewne podzieliłbym los wielu ludzi, którzy nie muszą się już niczym martwić.

 

Ale uważam że leki były tylko wstępem do pracy nad własnym umysłem, leki np. nie zlikwidowały mi napadów tachykardii (kontrola własnego ciała, umysłu pomogła) , owszem, leki są bardzo ważne, uzupełniają niedobory substancji chemicznych w mózgu podczas choroby, ale brać leki i nie pracować nad umysłem to tak jakby brać sterydy anaboliczne i nie uprawiać żadnej aktywności fizycznej.  9 lat z lekami, ale żałować nie mogę bo wciąż żyję. Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja sam nie wiem. Miałem napisać że żałuję, a potem sie zawahałem... Po lekach przytyłem jeszcze bardziej ,popsuły mi potencję, mam szumy uszne itp itd. Podejrzewam ze pierwsze próby z SSri były potrzebne by mnie uratowac i uspokoić, ale poźniejsze tylko zrobiły mi miks, odebrały mozliwośc uprawiania sportu (refleks i dezorientacja)... ale ja mam taki organizm że wszystko co wpływa na percepcję działa na mnie szybko i mocno. Sam już nie wiem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

i nie i tak. nie, bo przez te 20+lat jak biorę leki antydepresyjne (z przerwami) to zazwyczaj pomagały mi one wyjść z epizodu depresji lub/i lęków. ale jak patrzę wstecz na swoje życie, to dziś nie wiem za bardzo kim jestem, czy moja prawdziwa osobowość to ta bez leków - wiecznie smutna, czy ta na ssri - zadowolone warzywo ale nie ciesząca się z niczego, czy teraz na wellbutrinie - wkurzona i czepiająca się wszystkiego... do tego całe dorosłe życie seks bez uniesień. sądziłam, że jestem nieodwracalnie popsuta w tej sferze ale jakieś resztki nadziei się tlą. mogę być też popsuta w głowie, zarówno od pierwotnej przyczyny (prawdopodobnie anoreksja nią była) jak i od wieloletniego brania leków, być może już nie mogę funkcjonować bez nich.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nigdy nie brałęm leków bo ich się boję a cierpienie odpieram za pokutę za moje życie i karma. Skoro potrafiłem tyle lat bez nich wytrzymać to i dalej wytrzymam. Potem juz jak weźmiesz to już nie możesz przestać ich brać więc wole żyć jak mam.Miałem różne sytuacje ,próby ,znęcanie się nad sobą ,okaleczenia ale skoro to mnie nie zabiło to już nic nie zabije.Złamane serca miałem tez wielokrotnie kiedy wszystko wydawało się że jest na dobre drodze. Więc mam w sobie ciut chęci i motywacji że z tym żyje. Byłem u psychologa ,proponowała mi psychiatrie i nawet szpital ale odmówiłem bo praca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pójście do psychiatry traktuje jako jedną z gorszych decyzji w moim życiu. Psychiatrzy podawali mi leki, które zamiast mi pomagać wywoływały chorobę. Leki przyjmowałam łącznie 6 lat, które były zwykłą trucizną. 

Zdaniem psychiatrów byłam osoba nieuleczalnie chorą. Skończyłam na rencie z orzeczoną całkowitą niezdolnością do pracy. 

Dopiero gdy zaczęłam szukać głębiej - polecam przeczytać sobie książke Anatomy of an epidemic zaczęły otwierać mi się oczy.

Zaczęłam bardzo powoli odstawiać leki w 2016 roku, a skończyłam w 2018. Każde zmniejszenie dawki bolało. Wiem, że są osoby, które wręcz dzieliły tabletkę na 5 części żeby łatwiej przejść proces odstawienia.

Udało się. Jestem już czysta. Minęło ponad 2 lata od odstawienia leków, a ja już nie mam zaburzeń depresyjnych. Moje życie jest normalne - pracuje, uczę  planuje założyć rodzinę i urodzić dziecko. Robię wszystko to czego nie robiłam przyjmując leki, gdy skończyłam zamknięta w pokoju. 

Mózg jest neuroplastyczny na szczęście. Zmiany, które wywołały leki można odwrócić. Wymaga to czasu i cierpliwości. Planuje założyć osobny wątek i opisać swoją historię żeby przestrzec innych.

Edytowane przez depresja24h

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@depresja24h Hej. Ja chetnie przeczytam Twoja historię. To forum potrzebuje różnych perspektyw. Napisz tylko proszę, jaką miałaś diagnozę. Depresja per se?  Z jej powodu orzeczono całkowitą niezdolność do pracy? 
 

W części schorzeń psychiatrycznych nie można nie brać leków bez szkody dla siebie i otoczenia i nie ma co do tego nawoływać „po całości”.

Edytowane przez warning

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam. 

Biorę dutilox już 4 miesiąc na zaburzenia lękowe, nerwice itd. Początkowo brałem 30 mg, pozniej przez około miesiąc 60 mg i obecnie znów 30 mg. 

Musze przyznac, że lek mi pomógł w jakimś stopniu, ograniczył ataki paniki, objawy somatyczne, uregulował sen itd

Jako minus zażywania leku to brak energii, apatia, senność i znuzenie w dzień. Jest to uciazliwe. 

 

I teraz moje pytanie do wszystkich którzy brali, biorą tego typu leki. 

Czy iść w stronę stopniowego odstawiania leku czy jednak kontynuować dalej branie leku? 

Wydaje mi się, że lek osiągnął już swoje możliwości i raczej lepiej nie będzie. 

 

 Jak bym sklanial się do odstawienie leku i spróbowac normalnie funkcjonować bez wspomagacza.

Co sądzicie? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

23 minuty temu, Ronifer napisał:

I teraz moje pytanie do wszystkich którzy brali, biorą tego typu leki. 

Czy iść w stronę stopniowego odstawiania leku czy jednak kontynuować dalej branie leku? 

Wydaje mi się, że lek osiągnął już swoje możliwości i raczej lepiej nie będzie. 

Takie rzeczy uzgadnia się z lekarzem prowadzącym a nie bandą obcych ludzi z forum! 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

19 godzin temu, Ronifer napisał:

Witam. 

Biorę dutilox już 4 miesiąc na zaburzenia lękowe, nerwice itd. Początkowo brałem 30 mg, pozniej przez około miesiąc 60 mg i obecnie znów 30 mg. 

Z mojego doświadczenia to tyle ci powiem, że także brałem 30mg dutilox na początku, potem 60mg ale nie zauważyłem żadnej różnicy, a nawet gorzej było bo dużo ciśnienie podnosił, więc wróciłem do 30mg, i na razie na tym jade plus neurotop stabilizator, lek na padaczke, póki co nie zamierzam odstawiać bo wiem, że one jednak wpływaja na mózgownice, nawet najniższa dawka, i nie uporałem sie ze swoimi problemami jeszcze..
Pogadaj z psychiatrą, jak bierzesz krótko to może lepiej iść w odstawke jak jest lepiej, potem będzie to coraz gorzej odstawić, i nie schodz z 30mg do zera, odsypuj kulki w środku, nawet jak psychiatra powie, żeby schodzić z 30 do 0.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki, o takie opinie mi chodziło. 

Pogadam z lekarzem i zobaczymy co powie 

2 godziny temu, mariusz_ napisał:

Z mojego doświadczenia to tyle ci powiem, że także brałem 30mg dutilox na początku, potem 60mg ale nie zauważyłem żadnej różnicy, a nawet gorzej było bo dużo ciśnienie podnosił, więc wróciłem do 30mg, i na razie na tym jade plus neurotop stabilizator, lek na padaczke, póki co nie zamierzam odstawiać bo wiem, że one jednak wpływaja na mózgownice, nawet najniższa dawka, i nie uporałem sie ze swoimi problemami jeszcze..
Pogadaj z psychiatrą, jak bierzesz krótko to może lepiej iść w odstawke jak jest lepiej, potem będzie to coraz gorzej odstawić, i nie schodz z 30mg do zera, odsypuj kulki w środku, nawet jak psychiatra powie, żeby schodzić z 30 do 0.

Dzięki, o takie opinie mi chodziło. 

Pogadam z lekarzem i zobacze co zaleci. 

Długo bierzesz ten lek, pomógł Ci w jakimś stopniu? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie.

A w moim przypadku ja wróciłem do leków po ponad 6 latach, bo u mnie myśli zaczęły mnie nękać bardziej i chciałem sobie jakoś pomóc lekami.

Od ponad pół roku biorę leki, o nazwie "Paroxinor" ( podobno bardzo dobre leki na natręctwa myślowe i przeciwdepresyjne na rynku, a do tego refundowane i dlatego nie drogie ).

Teraz nie jeżdżę do przychodni, do Poradni Zdrowia Psychicznego, z wiadomej przyczyny, z powodu pandemii. Raczej to się załatwia telefonicznie.

Ale jeszcze przed ta sytuacją jeździłem do przychodni, do innego miasta powiatowego.

 

Czy ja żałuje, że brałem wiele lat temu te leki i teraz do nich wróciłem? Nie do końca, ale jakiejś, znacznej poprawy u mnie jeszcze nie ma.

Zresztą prawda jest taka, co trzeba sobie powiedzieć szczerze, że żadne leki, choćby się brało je przez całe życie nie sprawią, że ludzie staną się nagle szczęśliwi, radośni.

Nie ma "cudownych leków" na żadne schorzenia. Leki to jest tylko pomoc doraźna, ale czasem też trzeba sobie pomóc jakąś terapią i walczyć z własnymi słabościami, z tym, co gnębi.

Ale czasem i to nie pomaga, co już jest smutne. Zależy od stanu psychicznego i charakteru. Wiadomo, że pewnych schorzeń już się wyleczyć nie da albo nie da się wyleczyć w całości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 10.09.2020 o 21:32, Ronifer napisał:

Dzięki, o takie opinie mi chodziło. 

Pogadam z lekarzem i zobacze co zaleci. 

Długo bierzesz ten lek, pomógł Ci w jakimś stopniu? 

sor, że teraz odp dopiero, biore to już ponad 1,5  roku, na pewno coś pomogło na początku i jest ok do teraz, na 60mg żadnej poprawy, a za to funkcje seksualne out i podwyższone ciśnienie spooro, więc spowrotem na 30mg i jest w miare ok, do tego też biore neurotop, więc taki mix jakoś działa na pewno na mnie, nie jakoś super ale ok,

po powrocie na 30mg funkcje powróciły do tego jak było na 30, nie 100% jak bez leków ale akceptowalnie, póki co nie rozważam odstawiania, cośnienie lekko podwyższone ale obniżyło się,

zależy na co się leczysz, każdy organizm jest inny, inne zaburzenia itd

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja zaluje., Przez 10 lat bralam nieraz po 11 tabletek dziennie w tym: kwetiapina, olanzapina(pogorszyly moj stan),halopieridol, klozapol, chloprotixen, promazyna, triticco, mozarin etc. NIGDY NIE CZULAM ROZNICY czy bralam czy nie czulam sie tak samo. Nabawilam sie refluksu ktorego nie idzie niczym wyleczyc. Moja watroba tez pozostawia wiele do zyczenia. Nabawilam sie niedoczynnosci tarczycy (leki do konca zycia). NIE POMOGLO. POGORSZYLO STAN. Obecnie mam po 10 latach takie same objawy jak w 2011r. kiedy poraz pierrwszy trafilam do psychiatry, Jestem lekooporna?(moje zdanie: bledna diagnoza ktorej nigdy nikt nie zmieni :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wyobrażam sobie, jak można nie leczyć schizofrenii lekami. No bo czym, przecież nie witaminkami. A potem się widuje w komunikacji miejskiej te mamroczące do siebie dziwadła. Tak się  kończy brak leczenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja żałuję, bo wiem, że (najprawdopodobniej) zabrały ważną część MNIE. Intuicyjnie broniłem się przed lekami, mimo że byłem już dawno poza krawędzią. Leki usuną to co nie działa, ale oczyszczą wszystko. Łącznie z tym co Cię nakręcało i czyniło lubianym, popularnym "czubem" w towarzystwie. Leki czynią z Ciebie potulnego baranka. I tak też się stało...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Schizofrenii w czasach, w których są sprawdzone i działające preparaty, trudno nie leczyć lekami.

Z zaburzeniami lękowymi i depresją chyba jednak jest już inaczej - każdy tutaj za siebie musi odpowiedzieć, każdy się też zna najlepiej.

Pisałem o tym w innych wątkach (głównie o escitalopramie) - leki psychotropowe mogą pomóc przetrwać trudne chwile, ale one w zasadzie nie leczą, tylko łagodzą objawy - to opinia moja i wielu innych z tego forum.

Ja na SSRI (sertralinie) byłem najdłużej 3 miesiące (po traumatycznym przeżyciu) i jako wspomożenie psychoterapii. Na trittico (trazodonie) w dość dużej dawce funkcjonowałem kiedyś około pół roku.

Przez trzy miesiące brałem spamilan (buspiron),musiałem odstawić przez zgagę, ale nie spróbowałem niższych dawek i rzadszego stosowania (brałem 3x dziennie po 10 mg). W sumie ten preparat na mnie działał najlepiej przeciwlękowo - pozwalał być sobą i oprócz tej zgagi po 3 miesiącach nie powodował dodatkowych niespodzianek.

Stosowałem też różne benzodiazepiny i pokrewne, nie uzależniłem się, ale byłem chyba blisko - to dobre leki, pod warunkiem, że stosuje się je doraźnie i uważa na nie.

Nie wyobrażam sobie jednak życia tylko na lekach. Pogodziłem się, że do zgonu coś na ciśnienie muszę zażywać, ale na stany lękowe i depresyjne w trudnych chwilach, gdy po prostu nie ma innego wyjścia jak najbardziej się należy wspomóc, ale pamiętać, że to coś trzeba odstawić. Przynajmniej ja tak mam.

Aktualnie jestem na trittico przed snem (25 mg) i doraźnie (max 2  razy w tygodniu 0,25 alprazolamu). Jest mi trochę ciężko i rozważam coś mocniejszego na kilka miesięcy, ale psychotropy w dużych dawkach i dłużej niż kilka miesięcy stosowane mają przynajmniej u mnie  o wiele więcej działań niepożądanych niż pożądanych  dlatego za nimi nie przepadam.

Edytowane przez Rudi

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, zabijaka napisał:

Ja żałuję, bo wiem, że (najprawdopodobniej) zabrały ważną część MNIE. Intuicyjnie broniłem się przed lekami, mimo że byłem już dawno poza krawędzią. Leki usuną to co nie działa, ale oczyszczą wszystko. Łącznie z tym co Cię nakręcało i czyniło lubianym, popularnym "czubem" w towarzystwie. Leki czynią z Ciebie potulnego baranka. I tak też się stało...

Ale po odstawieniu zacząłeś być znów sobą?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×