Skocz do zawartości
Nerwica.com

Dorosłe Dzieci Schizofreników


Gunia76

Rekomendowane odpowiedzi

MalaMi1001, a co mają udawać, że nic się nie stało? mają prawo czuć to, co czują, bo byli traktowani tak a nie inaczej. co z tego, że rodzice nie są winni, że zachorowali. dzieci też nie są niczemu winne. po to się idzie na terapie, żeby przepracować te negatywne uczucia. ale najpierw trzeba sobie powiedzieć co się czuje i czuło. chcesz ich wpędzić w poczucie winy, że np nienawidzą matki, a nie mają prawa bo ona jest chora? jak ktoś został skrzywdzony to ma prawo czuć się skrzywdzony! nie ważne jak bardzo była chora osoba, która skrzywdziła.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

MalaMi1001, Ja nie nienawidzę swojej matki! Ja po prostu jestem nieszczęśliwa...Bardziej nienawidzę ojca, który całe życie był oziębły w wyrażaniu uczuć do swoich dzieci, który był tylko dowódcą, rozkazującym i wymagającym bezwzględnie wykonania poleceń.To on wpoił we mnie tezę że dzieci i ryby głosu nie mają... Moja mama chorowała jak ja byłam mniej więcej w wieku mojej córki... Ona była zamykana przez mojego ojca w szpitalu psychiatrycznym, wyprowadzana na siłę z domu przez sanitariuszy, wiązana na moich oczach( oczach czteroletniej ,przerażonej dziewczynki)w kaftan bezpieczeństwa, a NIKT mi nie wytłumaczył dlaczego...Dlaczego zabierali mi mamę... przecież byłam grzeczna... :why::why: Mówili tylko,że mama jest chora i musi jechać do szpitala... A zanim ją zabierali była nieobecna, nie reagowała na moje zaczepki,nie odpowiadała na moje pytania... jak ojciec,kiedy byłam ,,niegrzeczna,, ... on zawsze mnie odtrącał, mówił: ,,Czekaj tylko, będziesz czegoś chciała...,,stosował szantaż emocjonalny.Ja pamiętam,jak szarpałam mamę za rękaw, błagając,żeby się do mnie odezwała, żeby mnie zauważyła...byłam przerażona,że jest nieobecna, że wzdycha, patrzy nieruchomym wzrokiem z jeden punkt, że mnie nie widzi... Nikt nie tłumaczył mi dlaczego... Albo gdy po prostu wychodziła z domu i nie wiadomo gdzie jej szukać... Nikt się nie przejął,że jestem przerażona, bo ja byłam przerażona w środku, w sobie. Bałam się cokolwiek powiedzieć, bo uważałam,ze będę niegrzeczna, bo przecież dorośli muszą szukać mamy, muszą jej pomóc, bo to moja MAMA< nie może umrzeć! Tak myślałam, że moja mama zaraz umrze... Byłam przerażona....Zamykałam się w swoim świecie, stawałam się mega grzeczna, niewidzialna... chciałam,tylko żeby mama nie umarła...Nigdy mi nie pozwolili odwiedzić jej w szpitalu, bo to nie miejsce dla dzieci...tak mówili... Tak naprawdę, bałam się wtedy ojca, myślałam,ze specjalnie ja gdzieś wywiózł bo byłam niegrzeczna... nie wierzyłam że mama jest chora. Myślałam,że o kara za moje nieposłuszeństwo... Zawsze byłam sama ze swoimi uczuciami, nikt nigdy do nich nie chciał dotrzeć... Jak mama wracała, jak zaczynała kontaktować nie odstępowałam jej na krok, wszędzie z nią chodziłam, bałam się ,ze znowu mi ją zabiorą. Jak zaczęłam chodzić do szkoły to kiedyś , po powrocie do domu znowu jej nie było... powiedzieli mi że jest w szpitalu...pojawił się we mnie nowy lęk. Bałam się chodzić do szkoły, bałam się,że jak wrócę -jej znowu nie będzie... że kiedyś wrócę, a ona już nie... W zasadzie tak się stało, bo gdy zmarła - byłam w szkole... Nawet się z nią nie pożegnałam...

Teraz zmagam się ze swoimi wewnętrznymi rozterkami... nie potrafię kochać swojej córki, odpycham ją, jestem z nią, ale ciągle wymyślam milion powodów,żeby się nią nie zajmować, żeby bawiła się sama... nie potrafię poświęcić jej więcej niż kilkadziesiąt minut jednym ciągiem ( max 20 ), często czuję jak w jej obecności narasta we mnie frustracja... ona ciągle coś ode mnie chce: chce sie ze mną bawić, ciągle do mnie gada-co doprowadza mnie do szału, ciągle mnie gdzieś ciągnie... Ja w jej wieku zawsze bawiłam się sama, gadałam do lalek, miałam swój dziecięcy świat-bo chciałam być niewidzialna, chciałam być grzeczna ,żeby mi nie zabierali mamy... Teraz cierpię, bo widzę jak cierpi moje dziecko- jak codziennie domaga się uwagi a ja nie potrafię spokojnie się nią zajmować... wpadam w furię, krzyczę, denerwują mnie pierdoły...boję się,że zrobię jej krzywdę... I znowu jestem z tym sama, bo nikt mnie nie rozumie,bo wszyscy powtarzają,ze to złote dziecko i o co mi chodzi...a mi chodzi o mnie,nie o nią...Biorę leki,i co z tego??? Mam je brać do końca życia??Na terapii nie potrafię się otworzyć, bo nikt nigdy mnie nie słuchał...boję się,że jak zacznę mówić, to mi każą wyjść, bo jakie ja mogę mieć problemy...Chce mi się krzyczeć, wołać o pomoc,a jednocześnie boję się tego robić...

Tak właśnie czuję, mam nadzieję,ze zrozumiałaś co chciałam ci przekazać...

 

-- 15 lip 2013, 08:55 --

 

jeśli chodzi o znajomych,to w tej chwili nie spotykam się z nikim odkąd poszłam na terapię, odsunęli się ode mnie kompletnie

dobrze, że nazwałaś ich tylko znajomymi, ja mam takich "przyjaciół"

 

[Tak... nie szastam słowem przyjaciele... W życiu miałam dwie przyjaciółki, obie w podstawówce, chociaż jedna mieszkała 300 km ode mnie... Potem długo długo nic... dopiero teraz ośmielam się tak nazywać jedną moją znajomą... Tylko z nią potrafię rozmawiać o swojej terapii, o swoich uczuciach do córki, o wszystkim...

 

Gdyby nie ona nie wiem,jakbym obecnie funkcjonowała...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam!

Moja mama rozchorowała się zaraz po moich narodzinach...z opowiadań rodziny wiem, że miała okresy w których albo bardzo mnie kochała albo nie chciała mnie w ogóle oglądać jak byłam malutka. Okresów kiedy było z nią naprawdę źle, przed leczeniem w szpitalu nie pamiętam. Pamiętam za to, że gdy wracała ze szpitala dużo spała i nigdy się nie uśmiechała. Mama nie żyje od prawie 2 lat, przed śmiercią nie utrzymywaliśmy za bliskich kontaktów... nie wiem czy to dobrze czy źle o mnie świadczy??? Ale wyprowadziłam się z domu w wieku 16 lat i chyba z braku akceptacji choroby nie umiałam z nią normalnie żyć. Duża w tym zasługa była również rodziny od strony ojca, która cały czas jakby ignorowała to wszystko i mnie też traktowała gorzej. Teraz mam 26 lat prowadzę udane życie, ale cały czas jest na nim jakaś taka jakby rysa. Ostatnio doszło do mnie to, że ja to wszystko co spotkało moją mamę tak mocno wyparłam, że mam luki w pamięci i nie potrafię sobie nawet dobrych chwil przypomnieć. A najgorsze jest to, że nawet z bliskimi osobami nie potrafię rozmawiać o matce, tak jakby jej nie było. Czy macie tak samo?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

basia261, Mam dokładnie tak samo. NIe potrafię z bliskimi rozmawiać o mamie, bo zawsze to był temat tabu w naszej rodzinie. Chcieli mnie chronić,a zrobili mi tym cholerną krzywdę. Zawsze coś kłamali,jak mama dostawała atak choroby i zabierali ją do szpitala, zawsze byłam za mała żeby zrozumieć... Nigdy nikt mi niczego nie tłumaczył. Też mam luki w pamięci. Zaczęłam chodzić na terapię dda i ddd i trochę mi się przypomina, jestem osobą znerwicowaną,mam silny lęk przed opuszczeniem, zrobię wszystko,żeby tylko rodzina się nie odsunęła ode mnie. Stawiam ich dobro nad swoim...Mam zachowania kompulsywne: objadam się, wpadam w szał bezsensownych zakupów, wpadam w szał sprzątania.Nie potrafię nic nie robić, jestem pracoholikiem, nie potrafię odmawiać,gdy ktoś mnie prosi o przysługę... mogłabym jeszcze długo wymieniać.Najgorsze,że nie potrafię dobrze zajmować się swoimi dziećmi, często na nie krzyczę, biłam je( odkąd poszłam na terapię już nie) wpadam w szał, na milion pytań mojej córki,nie potrafię się z nią bawić( zawsze w dzieciństwie bawiłam się sama) To wszystko dostałam w spadku po mamusi.... która też nie żyje, a którą bardzo kochałam, bałam się o nią,pilnowałam,zeby wróciła do domu,

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gunia mam też podobnie, myślę że mogę to troszkę podciągnąć pod "kompulsywne objadanie się". Potrafię czasem jeść i jeść, no i kurcze brak znaku Stop... Fakt, że pracuję nad tym i staram się zwalczać. A propos Twojej sytuacji z mamą - to że nikt tego nie tłumaczył to też niedobre było. Można postępować tak do czasu, ale kiedyś trzeba powiedzieć. U mnie było podobnie z rodzicami, wszyscy omijali temat tabu i nie mówili co im się stało... Ale z czasem no, domyśliłem się. Teraz zwalczam skutki dda - poprzez terapię i mitingi...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gunia mam też podobnie, myślę że mogę to troszkę podciągnąć pod "kompulsywne objadanie się". Potrafię czasem jeść i jeść, no i kurcze brak znaku Stop... Fakt, że pracuję nad tym i staram się zwalczać. A propos Twojej sytuacji z mamą - to że nikt tego nie tłumaczył to też niedobre było. Można postępować tak do czasu, ale kiedyś trzeba powiedzieć. U mnie było podobnie z rodzicami, wszyscy omijali temat tabu i nie mówili co im się stało... Ale z czasem no, domyśliłem się. Teraz zwalczam skutki dda - poprzez terapię i mitingi...

No Ja też zwalczam... najgorsze są te napady agresji u mnie. Wyładowuję je na słabszych niestety, tzn na dzieciach, na psie. Wstydzę sie tego straszliwie. Ale i tak już jest o niebo lepiej niż np dwa lata temu,zanim poszłam na terapię.

Mam olbrzymie pokłady złości w sobie i to na ojca, na siostry, Żałobę po mamie miałam bagatela 18 lat. Okazało się,ze nie potrafiłam pogodzić się z jej śmiercią, bo tylko ona poświęcała mi uwagę. Miałam wyrzuty sumienia ,ze nie dopilnowałam jej,że się z nią pokłóciłam o to,że nie pójdę do kościoła, zdenerwowana poszła sama i dostała tam wylewu, a zmarła gdy ja byłam w szkole i w najlepsze się wydurniałam na przerwie... Wiem,że nie moja to wina ale przez tyle lat nikt mi tego nie powiedział. Nikt nawet nie rozmawiał ze mną o przyczynach jej śmierci, nikt mnie nie pocieszał. Ojciec jak widział ze płaczę histerycznie kazał mi się uspokoić i wcisnął tabletkę na uspokojenie, mówiąc ze nie można się tak zachowywać... Powiedzieli,ze to wylew spowodowany stresem i nerwami...reszta powstała w mojej głowie.Ja ją zdenerwowałam, przeze mnie umarła... Latami narastała we mnie depresja. Miałam mniejsze stany depresyjne z których nie zdawałam sobie sprawy nawet, aż dwa lata temu lekarz rodzinny kazał mi iść do psychiatry, gdy wylądowałam u niego z mega płaczem, cała rozdygotana... no i tak się zaczęła moja przygoda z dda, depresją...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czytam i oczom nie wierzę.. To moje życie.. Opowiem wam moją historię...

 

Mój ojciec zostawił moją matkę jak byłam bardzo malutka, później nas olewał, my biedne w małym mieszkanku a on miał nową rodzinę i wielki dom. Mieszkałam z moją babcią i mamą. Moja babcia adoptowała moją mamę z domu dziecka. Moja mama miała 3 razy, kiedy zabrali ją w kaftany bezpieczeństwa do szpitala. Mam luki w pamięci, ale pamiętam że moja mama wybiegła nago na ulice, biła babcię i kazała wierzyć w marzenia wtedy.

 

Główne złe rzeczy które pamiętam to:

-W wieku 13-14 lat miałam dwóch chłopaków- mieli i 40 i 35lat, przychodzili do mnie do domu, moja mama proponowała im herbatkę, ja pokazywałam im zeszyty do gimnazjum, oni woleli głaskać moje piersi które ledwo zaczynały rosnąć...

 

-Moja matka miała wielu okropnych facetów, pamiętam jak z jednym mówiła o wsadzanie palców w cipkę:/ kolejny tak sie upił że leżał zasmarkany na podłodze i nie pozwoliła mi go wynieść na klatkę... Ogólnie siedziałam z nimi w dymie papierosowym, wsyzsy paliły, później się wkurzała że facetów jej straszę:/

 

-Miała wieczną paranoję, bała się że sie uduszę słuchawkami od mp3, myślała że przekręcił jej się jajnik, kazala dopijać reszte herbaty kilkudniowej z kubka itp... Nie mogłam zastawić łóżka drzwiami bo ona nie mogłaby mnie uratować

 

-Miałam wujka, który miał działkę, pewnego razu spytałam co to za beczki? A one że wujek tam topi koty, ogólnie ten wujek zabijał krety na moich oczach, gołębie na obiad a później dawał bawić się głowami gołębi...:/

 

-Wpis w 'albumie dziecka' zanim zachorowała: grzeczna, umie liczyć itp. Po chorobie- niegrzeczna, rojber, wyzywa nas kiedy ją bijemy ale później przeprasza. Biły mnie paskiem, za to ze sobie nie radzilam z emocjami i bylam niegrzeczna. Miałam kilka lat.... Babcia trzymała, matka biła lub na odwrót, każde uderzenie to krzyk BĘDZIESZ?! BĘDZIESZ?! BĘDZIESZ?! miałam po tym chodzić jak w zegarku:/

 

-Zabraniały mówić szkolnemu psychologowi co się dzieje w domu. nie miałam przyjaciół, kilkanaście lat byłam z tym sama.

 

-Mam ogromne luki ale pamiętam jak płakałam na ramionach sąsiadki kiedty zabierali pierwszy lub drugi raz moją mamę.

 

- nie miałam przyjaciół, bo moja matka dawała dziwne rady, np miałam wąsik jako kilkulatka to kazała mówić że namiętne kobiety mają wąsy, ktoś mnie zaczepiał to kazała pytac czy to końskie zaloty-.-

 

-kupiłam kiedyś gaz do obrony to go wyrzuciła

 

--ogólnie awantury, kłótnie, napięcia, namawiała babcię żeby 'też wsiadała na mnie'

 

-teraz pali co pol godziny lub czesciej wg zegarka, np -o! 5minut do papierosa, jest bardzo zdziecinniała i pali przy moim synu mimo ze jej zabraniam

 

-miałam wrastający paznokiec to wsadziła mi palec do wrzątku

 

Pamiętam wiele więcej, mogę napisać, napisałam tak ogólnie, mam teraz stany depresyjne, paranoje, najchętniej trzymałabym syna pod kloszem ale staram się myśleć normalnie....

 

Co myślicie? To i tak nie wsyzstko ale nie moge sobie przypomnieć

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

guuuugiooooo, witaj :) rozumiem, ze sie nie leczyla?

nie, zabraniały mi mówić komukolwiek, jak groziłam policją to straszyły domem dziecka. moja mama jest z domu dziecka... :/

 

teraz żyję na swoim i mam własną rodzinę, ale czasami mam wybuchy złości i jestem niestabilna emocjonalnie, mam kłopoty z tarczyca ostatnio i sie pogłębiło.

 

 

Przypomniało mi się że jak byłam wczesną nastolatką to sprawdziała czy nie ćpam CODZIENNIE, musiałam stać pod żyrandolem a ona sprawdzała czy źrenica mi się zmienia... Jak kiedys powiedziałam że nie chcę to powiedziała że się boję bo biorę narkotyki. Często oskarżała mnie o coś czego nie zzrobiłam a gdy się tłumaczylam to przekrzykiwała mnie że tylko winny się tłumaczy. Wybaczcie że pisze tak dużo ale bardzo tego potrzebuję.

 

-- 30 paź 2013, 21:52 --

 

guuuugiooooo, witaj :) rozumiem, ze sie nie leczyla?

Myślałam że chodziło o moje leczenie. Leczyła się z przymusu, 3 razy była w szpitalach psychiatrycznych zabrana siłą, teraz ma mózg wyżarty przez leki. Kiedyś mieszała psychotropy z alkoholem:/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

guuuugiooooo, Straszna jest Twoja historia. Naprawdę współczuję...

Życie z osobą tak chorą jest straszne. Dla dorosłych,a co dopiero dla dziecka....

Moja matka ...cóż też mam luki w pamięci,nie pamiętam co robiła jak dostawała ataku.Pamiętam jak szła z domu i nie wiedziałam czy wróci,ona była raczej otępiała,siedziała wpatrzona w dal i paliła...paliła... do tej pory nie cierpię dymu z papierosów, dostaję od razu mdłości.

A Ty z nią mieszkasz??

Chodzisz na jakąś terapię?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

guuuugiooooo, chodzilo mi o mame. Moja tez sie nie leczyla i to wszyscy wokol byli nienormalni a ona jedna zdrowa.

 

Myślałam że chodziło o moje leczenie.

o Twoje mialam zapytac :)

3 razy była w szpitalach psychiatrycznych zabrana siłą, teraz ma mózg wyżarty przez leki

Nie jestem zwolenniczka lekow na traumy dziecinstwa nchyba ze sa absolutnie konieczne. Myslalam raczej o jakiejs normalnej psychoterapii zeby sie z tym uporac

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie, nie mieszkam z nią, wyprowadziłam się w wieku 17 lat. Mam swój dom który dzielę z partnerem i z synem. Mam 22lata.

 

 

 

Teraz moja mama jest całkiem inna, nie potrafię jej przytulić czy śmiać się przy niej mimo że ona jest do mnie raczej pozytywnie nastawiona, cały czas mi jest z tym trudno. Ona mieszka ze swoją mamą a moją babcią niezmiennie od wielu lat. Cały czas pali. Non stop, ale babcia boi się cokolwiek powiedzieć. Teraz mi się przypomniało że cały czas miałam kary- na wychodzenie z domu, lub przyprowadzanie koleżanek, których później i tak nie miałam, ale już o tym całkowicie zapomniałam, jak o wielu rzeczach.

 

Chciałabym potrafić ją przytulić ale nie mogę mimo że jest mi jej szkoda, ale staram się uśmiechać do niej, zapraszać do mnie do domu ale ona nie, bo źle sie czuje, bo jest zmęczona i mój syn ją męczy....

 

Nigdy się nie leczyłam, boję się że daliby mi leki i stałabym się tak samo otępiała jak ona... Czasem mam nastrętne myśli i lęki ale już prawie sama sobie to wyleczyłam....

 

One zabraniały mi mówić komukolwiek o tym co się dzieje w domu

 

 

Aha, gdy pierwszy raz zachorowała miałam jakieś 4lata chyba. Teraz ona ma 44 a ja 22.

 

Nie chcę iść na terapię, boję się to wzystko rozdrapywać mimo że powinnam... W sumie w wieku 16-17lat zabrala mnie do swojegopychiatry za moje złe zachowanie, ale nic z tego nie wynikło..... nie chciałam wtedy nic mówić a na końcu okazało się że drzwi byly niedomknięte i pwoiedziała że wszystko słyszała...

 

 

Nie chcę przedstawiać jej w samym zlym świetle, ona nie jest świadoma tego co robiła dlatego głupio mi tutaj pisać o takich rzeczach...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie chcę iść na terapię, boję się to wzystko rozdrapywać mimo że powinnam...

powinnas... wywalenie tego z siebie naprawde duzo daje. Wiem, bo mam to za soba

 

 

A jak ja mogę jej pomóc? Boję się że byłam dla niej zła i przeze mnie nie mogło jej sie polepszać...

 

Mieszkam w dość małym mieście, powinnam pójsc do psychiatry czy psychologa? jak znaleźć terapię?

 

 

No i jak wygląda taka terapia? Chciałabym jednak pójść bo wiem że moje stany mogą źle wpływac na moją rodzinę chociaż bardzo się staram żeby tak nie było

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A jak ja mogę jej pomóc?

Jest dorosla... miala mnostwo okazji zeby sobie pomoc. Ty skup sie na sobie.

 

Boję się że byłam dla niej zła i przeze mnie nie mogło jej sie polepszać...

Tak mowi Ci Twoje wewnetrzne dziecko qa przeciez juz nim nie jestes. Bedzie co przerabiac na terapii :)

Mieszkam w dość małym mieście, powinnam pójsc do psychiatry czy psychologa? jak znaleźć terapię?

Moim zdaniem psychoterapeuty. Nie idz do psychologa bo on jest od doraznej pomocy a Twoj problem jest duzo wiekszego kalibru. Je4zeli Twoja miescina lezy onok jakiegos wiekszego miasta to znajdz tam Poradnie Zdrowia Psychicznego i postaraj umowic na wizyte do psychoterapeuty. Mysle, ze psychiatra i leki niekoniecznie.

 

Chciałabym potrafić ją przytulić ale nie mogę

Moja mnie czasem przytulala na pokaz przy ludziach.. nie potrafilam odwzajemnic i cala sztywnialam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właściwie to mieszkam pod miastem, które nie jest duże, ale poradnie jakieś są, dzięki, poszukam

 

 

Moja właśnie raz za dużo miłości i opieki a raz w ogóle... Wszyscy mówili że mam taką fajną mamę, eh...

 

 

 

Teraz mi się przypomniało że w gimnazjum zgłosiłam się do szkolnego psychologa i wysłali nas obie na terapię ale zabroniła mi iść i sama nie poszła:/

 

 

Pamiętam że jak w kłótniach juz w pozniejszych latach krzyczałam że to dom wariatów to mówiły że to ja jestem największą wariatką:/

 

-- 06 lis 2013, 00:45 --

 

Właściwie to mieszkam pod miastem, które nie jest duże, ale poradnie jakieś są, dzięki, poszukam

 

 

Moja właśnie raz za dużo miłości i opieki a raz w ogóle... Wszyscy mówili że mam taką fajną mamę, eh...

 

 

 

Teraz mi się przypomniało że w gimnazjum zgłosiłam się do szkolnego psychologa i wysłali nas obie na terapię ale zabroniła mi iść i sama nie poszła:/

 

 

Pamiętam że jak w kłótniach juz w pozniejszych latach krzyczałam że to dom wariatów to mówiły że to ja jestem największą wariatką:/

 

 

świwtnie, w moim mieście nie ma terapeuty na nfz, a godzina terapii 100zł. Chyba nie umiałabym się otworzyć na takiej terapii... Mam teraz wiele wydatkow związanych z domem, ehh wiedziałam że nic z tego nie wyjdzie....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

guuuugiooooo, spróbuj jeszcze w poradni dla uzależnionych. Może jest u was ,,MONAR,,. Tam są super terapeuci i prowadzą terapię dda\ddd pod którą i my się łapiemy. Ja właśnie na taką chodzę do MONARU.

Najpierw chodziłam z rok na terapię indywidualną. Na pierwszej terapeuta wypytywał o rodzinę, o to z czym przyszłam, potem coraz bardziej się otwierałam i wywalałam z siebie wszystkie żale, strachy, leki, płakałam, ale to dawało ulgę. Teraz chodzę na grupową i nie bardzo mi się podoba. Czuję,że nie mogę sie na niej otworzyć, zresztą nie bardzo jest czas, bo jest nas 9 osób. Ja niestety ,,dobrze wychowana,, daję też szansę innym....

Zamierzam chodzić spowrotem na indywidualną, ale jeszcze się do końca nie zdecydowałam.

Nasze mamy zachorowały jak byłyśmy mniej więcej w tym samym wieku... To najgorsze dla dziecka.

A powiedz, nie masz problemu z dogadywaniem się z synem? z partnerem? Bo ja mam okropne. Zwłaszcza z moim partnerem.

Zdecydowałam sie na terapię,kiedy stałam się bardzo agresywna w stosunku do dzieci. Strasznie się na nie wydzierałam, wpadałam a szał z byle powodu ( jak moja matka) Jak mój syn poszedł do pierwszej klasy i uczył się pisać, to był dla niego istny koszmar. Bo jak brzydko coś napisał, to mu wyrywałam strony, kazałam wiele razy przepisywać, darłam się że jest leń. On płakał i był przerażony. Młodszej córce dostawało się z byle powodu... Tylko ze swoim partnerem nigdy się nie kłócę, bo strasznie boję się wrzasków ( paradoks,nie?) Jak tylko on podnosi na mnie albo na dzieci głos to ja mam atak lęku panicznego. Cała sztywnieję, jestem przerażona i nie potrafię się odezwać. Najlepiej uciekam do innego pokoju.

Mam tego już serdecznie dosyć. Wiem,ze terapia daje efekty,ale często trzeba na nie czekać nawet kilka lat.

M. Traktuje mnie coraz gorzej,jak wariatkę, bo ja się zmieniam a on tego nie rozumie. Jest ciągle poirytowany, wszystko go drażni,a ja nie potrafię z nim rozmawiać,bo nawwet jak zaczynam to on zaczyna wrzeszczeć i mnie to od razu blokuje. Tak więc jak na razie wesoło nie jest.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

guuuugiooooo, spróbuj jeszcze w poradni dla uzależnionych. Może jest u was ,,MONAR,,. Tam są super terapeuci i prowadzą terapię dda\ddd pod którą i my się łapiemy. Ja właśnie na taką chodzę do MONARU.

Najpierw chodziłam z rok na terapię indywidualną. Na pierwszej terapeuta wypytywał o rodzinę, o to z czym przyszłam, potem coraz bardziej się otwierałam i wywalałam z siebie wszystkie żale, strachy, leki, płakałam, ale to dawało ulgę. Teraz chodzę na grupową i nie bardzo mi się podoba. Czuję,że nie mogę sie na niej otworzyć, zresztą nie bardzo jest czas, bo jest nas 9 osób. Ja niestety ,,dobrze wychowana,, daję też szansę innym....

Zamierzam chodzić spowrotem na indywidualną, ale jeszcze się do końca nie zdecydowałam.

Nasze mamy zachorowały jak byłyśmy mniej więcej w tym samym wieku... To najgorsze dla dziecka.

A powiedz, nie masz problemu z dogadywaniem się z synem? z partnerem? Bo ja mam okropne. Zwłaszcza z moim partnerem.

Zdecydowałam sie na terapię,kiedy stałam się bardzo agresywna w stosunku do dzieci. Strasznie się na nie wydzierałam, wpadałam a szał z byle powodu ( jak moja matka) Jak mój syn poszedł do pierwszej klasy i uczył się pisać, to był dla niego istny koszmar. Bo jak brzydko coś napisał, to mu wyrywałam strony, kazałam wiele razy przepisywać, darłam się że jest leń. On płakał i był przerażony. Młodszej córce dostawało się z byle powodu... Tylko ze swoim partnerem nigdy się nie kłócę, bo strasznie boję się wrzasków ( paradoks,nie?) Jak tylko on podnosi na mnie albo na dzieci głos to ja mam atak lęku panicznego. Cała sztywnieję, jestem przerażona i nie potrafię się odezwać. Najlepiej uciekam do innego pokoju.

Mam tego już serdecznie dosyć. Wiem,ze terapia daje efekty,ale często trzeba na nie czekać nawet kilka lat.

M. Traktuje mnie coraz gorzej,jak wariatkę, bo ja się zmieniam a on tego nie rozumie. Jest ciągle poirytowany, wszystko go drażni,a ja nie potrafię z nim rozmawiać,bo nawwet jak zaczynam to on zaczyna wrzeszczeć i mnie to od razu blokuje. Tak więc jak na razie wesoło nie jest.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

guuuugiooooo, spróbuj jeszcze w poradni dla uzależnionych. Może jest u was ,,MONAR,,. Tam są super terapeuci i prowadzą terapię dda\ddd pod którą i my się łapiemy. Ja właśnie na taką chodzę do MONARU.

Najpierw chodziłam z rok na terapię indywidualną. Na pierwszej terapeuta wypytywał o rodzinę, o to z czym przyszłam, potem coraz bardziej się otwierałam i wywalałam z siebie wszystkie żale, strachy, leki, płakałam, ale to dawało ulgę. Teraz chodzę na grupową i nie bardzo mi się podoba. Czuję,że nie mogę sie na niej otworzyć, zresztą nie bardzo jest czas, bo jest nas 9 osób. Ja niestety ,,dobrze wychowana,, daję też szansę innym....

Zamierzam chodzić spowrotem na indywidualną, ale jeszcze się do końca nie zdecydowałam.

Nasze mamy zachorowały jak byłyśmy mniej więcej w tym samym wieku... To najgorsze dla dziecka.

A powiedz, nie masz problemu z dogadywaniem się z synem? z partnerem? Bo ja mam okropne. Zwłaszcza z moim partnerem.

Zdecydowałam sie na terapię,kiedy stałam się bardzo agresywna w stosunku do dzieci. Strasznie się na nie wydzierałam, wpadałam a szał z byle powodu ( jak moja matka) Jak mój syn poszedł do pierwszej klasy i uczył się pisać, to był dla niego istny koszmar. Bo jak brzydko coś napisał, to mu wyrywałam strony, kazałam wiele razy przepisywać, darłam się że jest leń. On płakał i był przerażony. Młodszej córce dostawało się z byle powodu... Tylko ze swoim partnerem nigdy się nie kłócę, bo strasznie boję się wrzasków ( paradoks,nie?) Jak tylko on podnosi na mnie albo na dzieci głos to ja mam atak lęku panicznego. Cała sztywnieję, jestem przerażona i nie potrafię się odezwać. Najlepiej uciekam do innego pokoju.

Mam tego już serdecznie dosyć. Wiem,ze terapia daje efekty,ale często trzeba na nie czekać nawet kilka lat.

M. Traktuje mnie coraz gorzej,jak wariatkę, bo ja się zmieniam a on tego nie rozumie. Jest ciągle poirytowany, wszystko go drażni,a ja nie potrafię z nim rozmawiać,bo nawwet jak zaczynam to on zaczyna wrzeszczeć i mnie to od razu blokuje. Tak więc jak na razie wesoło nie jest.

 

 

 

mój coraz bardziej mnie chyba neinawidzi...kiedyś bardzo się kochaliśmy... on się jeszcze uśmiechał... chyba go zniszczyłam... chciałabym być dobrą matką, kocham syna nad życie ale boję się że nie będzie mnie kochał, czasem nie mam siły żeby być matką... zmieniłam się kocham moojego partnera, zastępuje mi ojca, nie mogę patrzeć kiedy mnie odtrąca, już nawet mnie nie przytula, syn też tylko tata i tata, ja ich przytulam i całuję a oni mnie odpychają, jestem niepotrzebna, mam dosyc tego, nie wiem co zrobic zeby mnie pokochali, nie potrafie zyc normalnie, chce byc normalna i miec normalna rodzine ale nie wiem czy mi wyjdzie, czy bedziemy dalej szczesliwi jak kiedys.... synek ma dopiero 1.5 roku a cały czas się boję że kocha bardziej tatę lub babcię u której często przebywa gdy jestem zmęczona...

dzisiaj mam szary dzien,dzisiaj znowu nie ma kolorow

 

 

 

 

w moim mieście nic takiego nie ma,...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

guuuugiooooo, z tego ccvo piszesz syn i maz maja Ci uzupelnic jakies deficyty milosci ktorej nie mialas. Ale nie taka ich rola. Tego wszystkiego dowiesz sie jak trafisz na terapie

nie nie, ja chcę ich traktować normalnie, nie chcę żeby to odczuli, chcę żeby czuli się normalnie. niestety nie ma takich terapii tutaj ale pójdę do psychiatry/psychologa...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oni Cie pewnie kochaja. Ale nam zaburzonym , glodnym milosci ciagle jest za malo. A nikt nie nadrobi tej milosci ktorej nie dostalysmy w dziecinstwie. Skoro sie odsuwaja to znaczy ze albo sa przytloczeni Twoja miloscia ktora dajesz im w nadmiarze albo maja inne wyobrazenie milosci w rodzinie niz Ty. Trzeba zlapac rowniwage dlatego potrzebna jest terapia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×