Skocz do zawartości
Nerwica.com

moja depresja/historia/objawy


neurosis78

Rekomendowane odpowiedzi

Korres1 Jeśli chodzi o depresje poporodowa to nie przechodzilamjej chociaz bardzo sie tego bałam z reszta nie zawsze ona wystepuje. U mnie dzieki Bogu jej nie bylo.

 

Male sprostowanie nie wyleczylam sie z depresji ale staram sie jak tylko moge!!!! Pozdro dla was moi mili!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze sie do końca z nią sie pożegnalam

 

A może jednak tylko jeszcze nie zdajesz Sobie z tego sprawy. Do zachowania depresyjnego można się przyzwyczaić i później go nieświadomie powielać mimo, że po depresji nie ma już śladu. Może niezbyt jasno to napisałem, ale człowiek zawsze idzie na łatwiznę i nie zastanawia się nad wieloma sprawami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to fajnie Aniesiu. Zastanawiam się czy dziecko daje energie, o ktorej

mowia niektore mlode matki? To jakss zupelnie niezglebiona tajuemnica dla ludzi, ktorzy jeszcze dzieci nie maja :)) Slyszalam, ze niektore matki po porodzie dostaja przyplyw energii. Moze dzieki temu unikaja depresji?

ps. Malcolm co to za flaga? I skąd ta nagla zmiana wizerunku?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hey...

troche mi jakos tak dziwnie...ze wogole pisze na tym forum...bo prawde mowiac nigdy nie przypuszczalam ze znajde sie w takiej sytuacji...nie chce sie jakos wywyzszac...bron Boze...po prostu zawsze czulam sie raczej optymistka..

studiuje juz drugi rok j.obcy...i jest mi strasznie ciezko...przez caly I rok nie mialam zadnych problemow (wiekszych) ze soba..zakochalam sie szczesliwie..wszystko bylo cacy..no moze nie liczac bolu tesknoty, bo moje Kochanie mieszka 300 km ode mnie...i przez dlugi czas stac nas bylo na widzenie sie tylko raz na miesiac..

ale za to z nauka nie mialam problemow..do czasu..przyszla sesja letnia..i nie zaliczylam glownego egzaminu giganta z calego roku..jakos sie podnioslam..

przyszla kolej na poprawke...ktora tez oblalam..mimo ze -wydaje mi sie-dalam z siebie ile moglam...

teraz za 2 tyg mam egzamin warunkowy...i nagle zostalam zbombardowana mnostwem problemow... poczawszy od tych z moim chlopakiem(roznice miedzy nami,ktore moglyby przyczynic sie do rozpadu zwiazku, raz nawet prawie zerwalismy..)...poprzez zanizone poczucie wlasnej wartosci..problemy z rodzicami...raz ucieklam z domu...glupio to brzmi...bo przeciez mam juz swoje lata, no nie? eh...czytalam pare waszych postow..i nie wiem...pewnie nic mi nie jest...choc trwa to juz ponad miesiac... moze powinnam wziasc jakies leki? persen..albo cos........

 

owszem.....eh...

mam mysli samobojcze...nie chce mi sie zyc...rano wstaje i placze...klade sie spac wyje...jestem wciaz zmeczona...wszystko wydaje mi sie takie straszne...nie do przejscia...po prostu czuje ze nie daje rady...jestem beznadziejna...wstydze sie nawet pojsc do psychologa...czuje sie niewarta mojego chlopaka...

po prostu glupia...

nie wierze w to ze uda mi sie zdac...za glupia jestem ...pewnie zeby wogole studiowac...

juz czuje sie taka glupiutka...naiwna...

jak takie nic..gowno...a co dopiero jak juz nie zdam...

a dzis moj tata stwierdzil, ze wie dlaczego nie potrafie zdac...bo jestem nierozgarnieta...i ma racje...potrafie tylko spieprzyc sprawe...do niczego sie nie nadaje..

nie chce mi sie zyc...

modle sie tez....wlasciwie wyje do Boga...ale to nie pomaga...

czuje sie taka osamotniona...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No najgorsze jest to, kiedy najbliżsi mówią Ci takie rzeczy, że jesteś nie warta czegokolwiek, ja ostatnio dowiedziałam się, że gdyby nie matka to ojciec nie dałby mi kasy na studia ( i tak im zwróciłam te pieniądze), bo "wiedział, że będą ze mną takie jaja", on zawsze wszystko wiedział z góry, jaka jestem itd. beznadziejna, za głupia by coś osiągnąć, nauka nigdy nie szła mi najlepiej, nie wiem mam coś takiego, że kiedy siadam do książek to się stresuję, boje sie chyba tego ze sie nie nauczę materiału, nie wiem....teraz mam nieciekawe stosunki z rodzicami, jakoś tak czuje ze nie zdam egzaminu ktory mam 30 listopada, jesli tak bedzie to znowu ojciec bedziemiał racje. A szkoda gadać, napisz czy ty tez zawsze miałaś tak ze starszymi?? Czy kiedy przyniosłaś pałę z kartkówki to panicznie bałaś sie reakcji rodziców, czy też mówili Ci "nie martw się, następnym razem będzie lepiej"?? Wiesz ja zdałam mature, dyplom techniczny zdalam na 5, ja niby taka niepozorna, przeciętna uczennica. Nie wiem, moze faktycznie jestem leniem, zajmuje sie wszystkim tym czym nie powinnam?? Czuję strach przed wkuwaniem .... boje sie ze mi sie nie uda, wiem ze to głupie, nie wiem czy to jest objaw moich zaburzen czy tez czystego lenistwa z mojej strony....tak jak przez całe życie wpajali mi rodzice. Jak jest z Tobą??? napisz coś wiecej, pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że pewnie denerwujesz się przed egzaminem. Z góry zakladasz, że nie zdasz. Ucze się dosć dobrze i kiedy dostaję czwórkę i prawie chce mi się płakać to moi rodzice mówią "to nic". Złości mnie to. niby moja reakcja powinna być odwrotna - rodzice mnie usprawiedliwili jest ok.

Ale ja się nie uczę dla nich! Tylko dla siebie.

Własciwie nie mam pojęcia co powinnaś zrobić w tej sytuacji - jestem dopiero w gimnazjum, ale to wlasnie nauka doprowadza mnie do smutku i płaczu. Lęk przed gorszą oceną. Wydaje mi się, że jeśli nie bede miała dobrych ocen to sama będę beznadziejna - jakby moje świadectwo mialo zadecydować o całym moim życiu...

Zresztą sama pisałaś, że przez pierwszy rok szlo Ci całkiem niexle wiec podejrzewam, że poprostu za bardzo się zdenerwowałaś przed egzaminem.

Wiedz, że nie jesteś sama i odezwij się :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

akara...

widzisz, ze mna jest chyba podobnie...

rodzice non stop motywowali mnie do nauki...stawiali wyksztalcenie naprawde bardzo wysoko w (moich)piorytetach..kiedy przynioslam kiepsciejsza ocene zaraz bylam..hm..moze nie potepiana..ale bynajmniej nie chwalona..nie winie ich za to..maja swoj kompleks na tym punkcie..i dlatego tak im na tym zalezy...

wygorowane ambicje chyba mialam jakos zawsze..albo moi rodzice je tak rozbudzili...niewazne...

dlatego, kiedy nie dostalam sie na wymarzony kierunek studiow, bylam zrozpaczona...tak sie stalo, ze wyladowalam na studiach prywatnych...

poglebilo to chyba moje kompleksy(szkola prywatna-dla gorszych)...

ale ze poziom okazal sie wysoki...jakos podreperowalam moja"urazona dume"..oczywiscie nie bylo TAAAAK kolorowo...byly momenty, kiedy dostawalam szmaty..mimo ciezkiej pracy...wtedy znow sie zalamywalam..

ale jakos tak wychodzilo, ze trzeba bylo gnac dalej...i oto dochodzimy do punktu zero...egzamin z calego roku..

boje sie ze znow zawiode...

wlasciwie..to juz boje sie nawet uplywu czasu..wolalbym zeby czas zdawania warunku nie nadszedl :(

czuje taka presje... i beznadzieje...

zero nadziei....

 

Xerus_Ona..to nie sa nerwy...ten egzamin oblala ponad polowa I roku..

(i wiekszosc odrazu zrezygnowala)

najgorzej jest, kiedy prownuje sie z innymi...z moimi znajomymi etc..

-a robie to mimowolnie... :( -

bo jesli teraz zrezygnuje z tych studiow..i podejme od przyszlego roku jakies nowe..to gdy moi znajomi beda robic juz dyplom mgr...ja dopiero bede na licencjacie..

a z moim chlopakiem chcielismy sie pobrac po uzyskaniu tytulu licencjata...ale jak ja bede bez wyksztalcenia...zero perspektyw...

jestem przerazona...

czuje sie gorsza...

zawsze...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Arien, po pierwsze pomyśl co będzie jak nie zdasz- jest taka opcja. Ale są na to rozwiązania i nie powinnaś tego traktowac jako koniec nauki. Wcale nie trzeba być "nierozgarniętym" żeby oblac taki egzamin.Wiedza jest obszerna, do tego dochodzi stres, i "humor" komisji przed którą stajesz.

Zdawałam komisa ( olałam egzamin i poprawkę licząc na szczęście) i przed egzaminem miałam mega stracha. Ale wiesz, zazwyczaj jak student podchodzi do takiego egzaminu, to go przepuszczają bo widzą ,ze mu zależy. U mnie wtedy wszystkich puścili. Gdyby jednak potknęła Ci się noga to też nie koniec. Możesz powtarzać rok lub semestr. to studia płatne - ja też byłam na zaocznych więc musiałabym znów bulić- (co zresztą robi dalej moja przyjaciółka), ale tak trzeba i koniec.NIe musisz wtedy chodzić od nowa na wszystkie zajęcia, tylko się dogadać z wykładowcami i zaliczyć ewentualne róznice w programie- u nas tak było, ale to chyba wszędzie.Nie bój się,że to zakmnie przed Tobą jakieś drzwi, wielu ludzi studiuje dłużej niż powinno, najważniejsze to skończyć.Poza tym ten Twój nastrój spowodowany strachem przed niezaliczeniem studiów powoduje,że widzisz na czarno też wszystkie inne sprawy. Jak się z tym uporasz pewnie ( gdybyś nie zdała załatw szybko wszystkie sprawy-w szkole na pewno pomogą) to jeden kamień z serca spadnie, a zanim reszta.U nas rok zaczynało ponad 120 osób, skończyło chyba z 50 Wiesz jaka byłam dumna jak mi się udało?cieszyłam się , ze się nie poddałam-chociaż co roku miałam bardziej dosyć.Sądzę , ze jak ta sprawa się wyjaśni inaczej spojrzysz tez na inne. A chłopak, Głuptasie ożeni się z Tobą nawet jak nie będziesz miała licecjatu :P bo kocha Ciebie a nie Twoje papiery i razem coś na pewno wymyślicie.

ps. dużo ludzi kończy studia w późniejszym terminie, jak napisałam, bo w życiu zdarzają się różne nie przewidziane sytuacje i na studiach juz nikt nie patrzy na kogoś jak na "drugorocznego"

Poucz się a przed wejściem powiedz sobie ,ze już go zdałaś!( nie ,ze go zdasz)

Powodzenia

 

[ Dodano: Wto Lis 28, 2006 1:12 pm ]

Arien daj znać czy zdałaś ten egzamin.

 

[ Dodano: Wto Lis 28, 2006 1:12 pm ]

Arien daj znać czy zdałaś ten egzamin.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam

weszlam na to forum nie dlatego zeby byc tylko zeby podzielic sie z kims moimi problemami troche trudno mi pisac o nich bo nie lubie o tym pisac ale od pewnego czasu zauwazylam u siebie dziwne zachowanie nie cieszy mnie to ze w weekendy spedzam z chlopakiem a kiedys bylo inaczej nie moglam sie doczekac na spotkanie z nim teraz kiedy sie widzimy ja po prostu nie mam tematu aby z nim pogadac bo wydaje mi sie ze on sie tym zanudza. mieszkam z bratem sama i nie kiedy brakuje mi rodzicow bo jednak rodzice to rodzice ale nie potrafie im wybaczyc tego co robia wole mieszkac z bratem.w depresje chyba wpadlam jakies 3 lata temu kiedy po raz pierwszy chcialam popelnic samobojstwo potem nawet wydawalo mi sie ze jest oki ale to wraca a teraz to ja mam od 2 miesiecy non stop ciagle placze, nie mam ochoty na zycie przychodze do domu i ide spac chce cale swoje zycie przespac :cry:

kiedys mialam przyjaciolke (chyba) jednak ocunela sie ode mnie jak zobaczyla w jakim stanie jestem na poczatku pomagala ale wkoncu podjela decyzje ze sie nie bedziemy spotykac bo jestem dziwna teraz nawet mi nie mowi czesc jednak to nie byla przyjazn. mozecie sobie pomyslec ze skoro mam faceta to jemu moge sie wyplakac wcale tak nie jest ostanio gdy plakalam to mnie nawet nie pocieszyl byl obojetny

 

(dop*Dark)Aniu po to jest forum, aby znaleźć wsparcie....nie bój się....A tak przy okazji, czy mogłabyś zmienić Temat. " :-(( " - taki tytuł utrudnia znalezienie Twojego postu w wyszukiwarce, a co za tym idzie mniej odpowiedzi...

Pozdrawiam!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie dawno wrocilam od lekarza i mi powiedzial ze prawdopodobnie jestem bezplodna :cry::cry::cry::cry::cry::cry: moje zycie to totalna kleska i co w tym przypadku zrobic jak pograzylam sie w glebszy stan psychiczny a planowalam miec dzici a teraz...jak ja mam powiedziec o tym wszystkim bliskim??nie mam pojecia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam Aniu! Nie jestem lekarzem,ale tak sobie myśle,że nie można na 100% powiedzieć,że nigdy nie będziesz mieć dzieci.W dzisiejszych czasach są bardzo dobre metody leczenia bezpłodności i żeby postawić taką diagnoze trzeba długich wnikliwych badań.Ostatnio czytałam artykuł na temat kobiety która dzięki wierze po kilku latach rzekomej "niepłodności" zaszła w ciąże.Aniu nie możesz sie załamywać,tylko szukać dobrych metod.Jeśli jesteś wierząca to oprzyj się na tym.Podobno z każdego problemu są przynajmniej dwa wyjścia tylko musisz myśleć optymistycznie.Pisz jak sie czujesz, w miare możliwości postaram Ci się pomóc.Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aniu, nie bede moze odkrywczy ale nie Ty jedna tak masz. Nie masz innego wyjscia jak ZAAKCEPTOWAC to ze nie mozesz miec dzieci. Jesli juz z tym sie pogodzisz to moze sie przyjemnie rozczarujesz... jak wspomniala Magnolia w dzisiejszych czasach jest wiele mozliwosci

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ta przyjaciolka to nie przyjaciolka,widzisz jak to jest z ludzmi mam tak samo i wiesz co ci ludzie na ktorych myslalem ze moge liczyc najbardziej najbardziej mnie zawiedli!!!wiesz tez mieszkam z bratem i wiesz co widze ze chlopak naprawde stara sie mi pomoc!!!porozmawiaj ze swoim bratem nikt cie niebedzie staral zrozumiec jak najblizsi!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aniu, może Twój chłopak po prostu nie wie jak ma Ci pomóc. Ktoś, kogo nigdy bezpośrednio nie dotknął taki problem nie potrafi tego zrozumieć. Postaraj się dokładnie mu wszystko wytłumaczyć. Opowiedz o swoich uczuciach i wyjaśnij, czego od niego oczekujesz. Jeśli naprawdę jesteś dla niego ważna, to będzie się starał ze wszystkich sił.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zgadzam siez przedmowcami

niestety ale wtedy mozna sie przekonac kto jest przyjacielem a kto nie :? ale wiele z nich zdalo egzamin :smile:

 

byc moze Twoj chlopak nie wie co sie z Tobą dzieje...powiedz mu ze jest Ci ciezko, ze jestes chora i ze potrzebujesz jego wsparcia...a moze porozmawiaj z nim i z bratem na raz :roll:

 

ja pierwsze co zrobilam po diagnozie to porozmawialam z bliskimi (rodziną a potem przyjaciółmi) co mi dolega....wtedy bylo mi o wiele latwiej....o wiele :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

porozmawialam z bliskimi (rodziną a potem przyjaciółmi) co mi dolega....wtedy bylo mi o wiele latwiej....o wiele

kurcze, to fajnie masz

tam gdzie zamieszkuję, to wstyd się przyznać, że się człowiek leczy u psychiatry, bo od razu świr. Mój mąż się wstydzi bratu powiedzieć, na co jestem chora a co dopiero innym. I potem wszyscy myślą że się obraziłam albo że taka ważna jestem i z nikim nie chcę gadać. pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

maiev jedna osoba okazala się taką wlasnie osobą jak piszesz...ze myslala ze jestem jakas wazna, ze mam foch....ale to tylko jedna osoba...wiecznie przemądrzała i zawsze czułam, ze nie ma wobec mnie szczerych intencji i ze sie nie dogadamy....ten fakt jakby potwierdził moje przypuszczenia i nie zaluje tego ze akurat to z jej strony mnie spotkało

teraz wiem kto jest moim prawdziwym przyjacielem :)

 

a moja siostra myslala, ze jestem psychiczna chwilami :lol: (powiedziala mi to dopiero jak wyzdrowialam, moja mam chorowala na schizofrenie wiec moze stad te przypuszczenia)

ja nie chcialam tego w sobie sama dusic (byc moze postąpilam egoistycznie)...w koncu bylo widać, ze jest cos ze mna nie tak...i tym sposobem mowiąc to innym odciązylam siebie...zrzucilam połowe tego ciezaru na innych, na moich bliskich...mysle, ze wtedy latwiej im bylo zrozumiec moje potrzeby, to dlaczego jestem niedostępna, ze nie da sie ze mną dogadać...a tym samym pokazalam im powoli jak mi pomoc :)

siebie w tamtym okresie porównuje do kwiatka, który przy dotknięciu momentalnie zamykał swoje płatki....bylam strasznie wrazliwa emocjonalnie...

takze dzieląc sie z nimi moją chorobą ... sprawilam im rowniez nie lada stres...ale wtedy wyrzucilam to tak dla świętego spokoju chyba....i jako wytłumaczenie dlaczego taka jestem....bo bylam nie do zycia i byc moze gdybym nie powiedziala przyjaciolom o tym pomysleli by ze sie odsuwam od nich celowo....a wcale nie chcialam zeby tak bylo....ale ja po prostu nie mialam sily nawet na rozmowy telefoniczne....odkladalam w polowie rozmowy ze slowem przepraszam sluchawkę....ze nie dam rady rozmiawiac :shock:

mam przyjaciolke ktora tez miala nerwice...takze mozemy ze sobą wymieniac doswiadczenia ;)

 

maiev a moze po prostu sama to powiedz ;) nie licz na męża...moze on mysli ze ty sobie tego nie zyczysz...czasami ludzie obok chorego nie wiedzą jak postępowac i roznie reagują....moja rodzinka spisala sie raczej w porzadku...chociaz nie jestesmy na codzien kochającą sie serialowa rodzina :lol:

 

moja mama miala schizofrenie (nadal bierze leki przeciwdepresyjne i przeciwlękowe)....ja nigdy się do tego nie przyznawalam, ze mam taką sytuacje w rodzinie...wstydzilam sie komukolwiek powiedziec .... ale podczas choroby i juz po niej zaczelam o tym mowic swoim przyjaciolom...jakos bardziej mnie to zblizylo do nich :smile:

 

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mój mąż wie, że chcę żeby powiedział bratu - jestem raczej bezpośrednia więc mu o tym powiedziałam. On sam jednak stwierdził, że woli powiedzieć sam. Traktuje to jak jakąś tragedię.A przecież nie jestem trędowata. Jakoś to będzie. Pozdrawiam.

 

Aniu - nie bądź taka smutna i nie przejmuj sie takimi pseudo-koleżankami. Wiem coś o takich przyjaźniach, bo sama miałam taką przyjaciółkę, która zostawiła mnie w chwili, kiedy jej potrzebowałam najbarzdiej. Teraz za mną łazi i chce się pogodzić, ale nic z tego. Nie chce takich przyjaciól. I nie zamykaj się na wszystkich ludzi, bo nie wszyscy są tacy sami. Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×