Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nasze wewnętrzne dzieci


emese

Rekomendowane odpowiedzi

Na wstępie chciałem Wam pogratulować, że udało Wam się ustalić, iż problem dotyka nieszczęśliwego wewnętrznego dziecka. Wiele osób (nawet na Forum) nadal błądzi.

 

Po drugie, chiałem sie podzielić spostrzeżeniem, że choć ja NIE jestem DDA/DDD, a mimo to mam TE SAME napady lekowe, jak większośc osób DDD, których posty tu czytałem.

 

Wypływa stąd POZYTYWNA nauka: to nie destrukcyjni rodzice zgotowali Wam ten los (choć wiem, że się wycierpieliście i nie jest moim celem pocieszanie, że "nic sie nie stało"). Przeciwnie, stało się, ale znam wiele dorosłych dzieci z rodzin dysfunkcyjnych (patologie sądowe), którzy są dziś szczęśliwymi, "normalnymi" ludźmi. Zatem to NIE dysfunkcja rodziny jest JEDYNYM i DECYDUJĄCYM czynnikiem.

 

I bardzo dobrze, że tak nie jest, bo to daję NADZIEJĘ. Gdyby było odwrotnie, czyli winna byłaby WYŁĄCZNIE dysfunkcja w przeszłości (w dzieciństwie), to nic z tym dzis nie moglibysmy juz zrobić.

 

A możemy cos z tym zrobic i to wiele. Choć nie jest to trywialne. Dla mnie jest to największe życiowe wyzwanie.

 

 

Tu jest ciekawy i przekonująco napisany artykuł na ten temat. Czytałem go dwa razy, z przerwą pomiędzy sesjami i zawsze w tym samym miejscu artykułu wilgotnieja mi oczy. Zatem cos, do jasnej ciasnej anielki, musi byc na rzeczy. Artykuł jest długi, ale warto doczytać do końca.

http://kimjestem.pl/wewnetrzne-dziecko/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na wstępie chciałem Wam pogratulować, że udało Wam się ustalić, iż problem dotyka nieszczęśliwego wewnętrznego dziecka. Wiele osób (nawet na Forum) nadal błądzi.

 

Po drugie, chiałem sie podzielić spostrzeżeniem, że choć ja NIE jestem DDA/DDD, a mimo to mam TE SAME napady lekowe, jak większośc osób DDD, których posty tu czytałem.

 

Wypływa stąd POZYTYWNA nauka: to nie destrukcyjni rodzice zgotowali Wam ten los (choć wiem, że się wycierpieliście i nie jest moim celem pocieszanie, że "nic sie nie stało"). Przeciwnie, stało się, ale znam wiele dorosłych dzieci z rodzin dysfunkcyjnych (patologie sądowe), którzy są dziś szczęśliwymi, "normalnymi" ludźmi. Zatem to NIE dysfunkcja rodziny jest JEDYNYM i DECYDUJĄCYM czynnikiem.

 

I bardzo dobrze, że tak nie jest, bo to daję NADZIEJĘ. Gdyby było odwrotnie, czyli winna byłaby WYŁĄCZNIE dysfunkcja w przeszłości (w dzieciństwie), to nic z tym dzis nie moglibysmy juz zrobić.

 

A możemy cos z tym zrobic i to wiele. Choć nie jest to trywialne. Dla mnie jest to największe życiowe wyzwanie.

 

 

Tu jest ciekawy i przekonująco napisany artykuł na ten temat. Czytałem go dwa razy, z przerwą pomiędzy sesjami i zawsze w tym samym miejscu artykułu wilgotnieja mi oczy. Zatem cos, do jasnej ciasnej anielki, musi byc na rzeczy. Artykuł jest długi, ale warto doczytać do końca.

http://kimjestem.pl/wewnetrzne-dziecko/

Dziekuje za ten wpis i link do artykulu. Dla mnie rozmowa z moim wewnetrznym dzieckiem jest narazie niemozliwa. Moj terapeuta probowal poruszyc ten temat ale za bardzo jeszcze boli :cry: Jednak wiem, ze trzeba do tego wrocic, bo w tym tkwi najwiecej moich problemow. Dzieki ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Apek, czytajac Twoj opis, nie odnajduję w nim okoliczności wzbudzających lęk. Sam napisałes "było cudownie". A fakt pęknięcia bańki nie oznacza, że cos nieprzyjemnego stało sie z wewnętrznym dzieckiem. Po prostu rozłączyliście połączenie. Zapewniam Cię, że Twoje wewnętrzne dziecko ma się dobrze, nic mu sie nie stało i gdy tylko znajdziesz sposób, by ponownie nawiązac kontakt, będziecie się równie dobrze bawić.

 

Czas na poziomie dziecka płynie zupełnie inaczej, ono sie nie zniechęci do Ciebie za to, że odzywasz się po (w Twoim rozumieniu) zbyt długiej przerwie.

 

Także do dzieła! Przeczytaj podlinkowany przeze mnie w poprzednim poście artykuł, to się dowiesz, jak to zrobic bez wspomagania chemicznego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lily994, zaufaj terapeucie i nie spiesz się. Rzeczywiście może być tak, że wspomnienia sa zbyt świeże. Czytałem o tym, że jeszcze do niedawna nie zdawano sobie z tego sprawy, że skutecznośc terapii PTSD jest większa, gdy następuje po naturalnym okresie "żałoby". Dzis terapeuci maja juz tę świadomośc i przystępuja do interwencji "naprawczej" nawet po kilku miesiącach. Wczesniej dokonuja interwencji "wspomagającej żałobę".

 

Przypuszczam, że w przypadku nerwic lękowych nie będących wynikiem stresu pourazowego jest podobnie. Czyli musi upłynąc jakisz czas naturalnej "żałoby", który też dzieli sie na etapy. Jest dużo informacji w necie na ten temat.

 

Życzę sukcesu w terapii i dzięki za miłe słowa :D:D:D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy to związane z "wewnętrznym dzieckiem", ale tak czuję. Moi rodzice rozeszli się kiedy miałam 5 lat, później byłam molestowana przez ojczyma. Teraz mam straszny problem ze związkami romantycznymi. Miałam wielu przypadkowych partnerów seksualnych, ale byłam tylko w jednym poważniejszym związku, w dodatku toksycznym. Z jednej strony mam niskie poczucie własnej wartości, myślę, że nie nadaję się do związku, że kto ze mną wytrzyma, kto mnie będzie chciał itp. No i boję się bliskości, czuję się niepewnie, uciekam od niej. Seks jest dla mnie dużo łatwiejszy. Kiedy ktoś mnie zainteresuje i jest osiągalny, tracę nim zainteresowanie. Coś mi przeszkadza, coś nie pasuje. Tak jakby to, że zainteresował się mną umniejszało mu w moich oczach. Czasem, kiedy ktoś naprawdę "biega za mną" czuję wręcz obrzydzenie. W ogóle, kiedy uprawiam seks z mężczyzną czasem czuję obrzydzenie, ale "umiarkowane". Pomimo tego i tak to robię, całkiem często. Natomiast przy pocałunkach itp - obrzydzenie jest prawie nie do zniesienia. Mam mętlik w głowie. Jestem osobą zagubioną, czasem czuję się właśnie jak wystraszone dziecko. Chciałabym mieć kogoś kto dałby mi poczucie bezpieczeństwa. Ale nie potrafię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

alice23,

 

A to wiele kobiet tak ma ze jak facet za nimi lata to je to odrzuca. Bo to wydaje sie desperacja. Dla kobiet facet zdesperowany = ma niska pozycje w stadzie = nieatrakcyjny.

To sa takie mechanizmy jeszcze po dalekich przodkach, podswiadome.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chciałabym mieć kogoś kto dałby mi poczucie bezpieczeństwa. Ale nie potrafię.

 

alice23, zacytowałem kluczowy fragment Twojej wypowiedzi. Oczywiście, uważam go za kluczowy, biorąc pod uwagę CAŁOŚĆ Twojej wypowiedzi i w tym kontekście rozpatruję.

 

To, że "nie potrafisz..." jest zrozumiałe wziąwszy pod uwagę Twoje bardzo wczesne dzieciństwo (na długo jeszcze przed rozwodem rodziców) i późniejszą traumę bycia molestowaną. Niestety nie zmienisz wyuczonych schematów myślowych bez terapii. I to jest głównym celem mojego przesłania pod Twoim adresem.

 

Jeśli tego nie zrobisz, niepożądane sytuacje życiowe zaczną się niestety namnażać. Nie skończy sie na tym, że nie potrafisz utrzymać stałego związku i że żywisz niemożliwe do zrealizowania oczekiwanie, że ktoś "odpowiedni" da Ci poczucie bezpieczeństwa (czyli "wyłączy" stany lękowe, które odczuwasz), ale o to, że nerwica będzie anektować także i inne obszary Twojego życia: szkołę, pracę, miejsca publiczne, itd. I, niestety, przekażesz te schematy myślowe swoim dzieciom (zrobisz to podświadomie), mimo, że teraz najprawdopodobniej myśl o posiadaniu dzieci napawa cie niechęcią - to się zmieni, zapewniam, jak będziesz koło trzydziestki.

 

Wierz mi, bo mówię z własnego, (niestety) znacznie bogatszego niż Twoje, doświadczenia. Przeszukaj moje wątki, nie ma ich wiele. Są w większości poświęcone poważnemu potraktowaniu stanów lękowych, jako okoliczności kładącej się cieniem na CAŁE życie.

 

Pozdrawiam i życzę odnalezienia właściwej drogi do szczęścia. To nie jest tak, że Twoj los został nieodwołalnie naznaczony. Wszystko można zmienić, choć wymaga to sporo ciężkiej pracy. Ja to traktuje jak największe życiowe wyzwanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tkwię dosłownie we wszystkim co mnie spotkało. Jestem w tej chwili kiedy ojciec bił matkę do krwi, kiedy wuja bił ojca, kiedy mnie bił po głowie i mówił, ze jestem do niczego. Jestem też tą chwilą kiedy dostałam lanie bo wylalam herbatę. Jestem przeszłością. Moje wewnętrzne dziecko jest jak zaszczute zwierzę. Nie ufam nikomu, wszedzie wesze jakieś spiski, widzę rzeczy ktorych nie ma, czuję że jestrm ciągle atakowana dlatego muszę się bronić (atakować). Czuję się samotna, przygnebiona, pogrozona w problemach w swoim nieszczęściu. Czuję się słaba. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 5.03.2013 o 15:41, carmen1988 napisał:

Moje wewnętrzne dziecko boi się wyzwań związanych z dorosłością, pracą. Chcę pozostać w cieplutkim domu. Dodatkowo nie jest pewne swojej wartości, a dodatkowo nieupewniane o niej, zamyka się w sobie.

Moje dziecko wewnętrzne zachowuje się tak samo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jest w jakimś obskurnym domku na jakimś mrocznym pustkowiu. W domku jest telewizor. Pojawiła się w nim informacja, że doszło do poważnych i bardzo groźnych zmian w atmosferze "planety" i na wskutek czego powstał katastrofalny front burzowy, który będzie rozbudowywał się na całą "planetę" i może trwać bardzo długo, wiatr może dochodzić nawet i do tysiąca km/h, a opady staną się tak intensywne, jednocześnie mając charakter ciągły, że spowodują powodzie nawet na wysoko położonych terenach. Chłopic wyraźnie interesuje się meteorologią i rozumie, że wkrótce nadejdzie czas "piekła". Chciałby mieć przy sobie drugą połowę bytu - dorosłego, jednak jest on przetrzymywany przez demona w innym wymiarze. Wychodzi na chwilę z domku, z przerażeniem i łzami w oczach spogląda w niebo, które jeszcze jest spokojne. Wie, że wkrótce nie będzie. Wraca do domku, kuli się w kącie i popłakuje. Zauważa, że pojawia się demon, mówi chłopcu, że gdy front burzowy dotrze, będzie mieć 50% szans na przeżycie. Mówi mu też, że jeśli przetrwa, zwróci mu dorosłego i będą razem, natomiast jeśli front unicestwi chłopca, on unicestwi dorosłego; dojdzie do śmierci całego bytu. Chłopiec dalej kuli się przestraszony, nie wie, dokąd pójść na tym mrocznym pustkowiu i co zrobić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×