Skocz do zawartości
Nerwica.com

Mam wrażenie, że nie potrafię już kochać.


reneSK

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie!

Wydawało mi się, że jest trochę lepiej, ale od nowa to samo. Nie mam na nic ochoty,ciągle czegoś się boję, jakieś głupie myśli, ale najgorsze jest to , że nic nie czuję. Mam wrażenie, że nie potrafię już kochać. Wtedy znowu mam głupie myśli, że jak nie potrafię kochać to mogę komuś coś zrobić, ogarnia mnie złość na wszystko i wszystkich. Pomóżcie( miesiąc temu odstawiłam leki uspokajające, 4 mies. biorę asentrę).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mój Boże, kiedy czytam takie wypowiedzi, czuję się, jakbym sama to wszystko napisała. Ubieracie w słowa to, czego ja nie potrafię wyrazić. To straszne, że tak wiele osób cierpi na to samo i chyba nic z tym nie można zrobić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja potrafię kochać.. Ale to w sumie chyba źle. Drugą połówkę to najczęściej zdobywają osoby wredne, które tylko: kup mi to, obraziłam się, zrób to, zrób tamto, odwieź mnie, przynieś, wynieś.

 

Zawsze to samo, nie podawać się na złotej tacy, dawać się zdobywać... tylko co to za okazywanie uczucia :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

oczywiscie ,ze potrafisz kochac tyle tylko ze twoje uczucia odbieraja ci nerwy.Ja mam to samo ,cierpie na brak uczuc!Po 4 miesiecznej kuracji moge stwierdzic ze tesknie , kocham, pozadam! sa to bardzo slabe impulsiki w mojej glowce ale staram sie je wzmacniec !ale caly czas mam problem z okazywaniem uczuc innym, jak czasami tego bym chcial ale zaczynam sie denerwowac i wszystko znika i znowu pozostaja tylko nerwy! trening czyni mistrza!! ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też mam wrażenie, że nie potrafię już kochać. W ogóle nie mogę wykrzesać z siebie żadnych emocji w wielu sytuacjach, które winny je wzbudzić, wszystko jest mi obojętne, nawet rzeczy, które powinny mnie cieszyć, są mi obojętne. Ma to plus wtedy [ale tylko wtedy], gdy inni biegają wkoło i histeryzują z powodu np nagłego kolokwium, ja stoję niewzruszony i mam to wszystko gdzieś i się dziwię innym, których to w ogóle rusza.

Ale co do kontaktów "towarzyskich", najgorsze jest to, że spotkanie z drugą osobą nie pozostawia na mnie żadnego wrażenia, jest mi taka osoba całkowicie obojętna. Podczas spotkania jest wszystko ok, fajnie się gada itp., naprawdę się cieszę, ale potem wracam do domu niczym z biblioteki [wolne skojarzenie] i nie mogę nawet powiedzieć czy ta osoba mi się podoba czy nie.

Miotają mną sprzeczne uczucia. Z jednej strony jest mi cholernie źle z tytułu tego, że jestem sam, po prostu odwala mi już. Z drugiej, mam obawy przed choćby samymi próbami zawiązania jakiegokolwiek głębszego uczucia i wolę zostać sam, myślę, że tak będzie lepiej, że nikt mi nie jest potrzebny. Mam wrażenie, że stopniowo staję się coraz bardziej aseksualny i to mnie martwi, co będzie ze mną w późniejszym czasie, czy kiedykolwiek z kimś się zwiąże...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Doprawdy,jakze te wszystkie odczucia sa podobne.w koncu to ta sama choroba.Ja tez myslalam ze tylko ja nie potrafie kochac ze cos sie ze mna stalo a tu sie okazuje ze wszyscy to przechodza,te obojetnosc,nude,calkowity brak zainteresowania druga osoba,poprostu brak jakiegokolwiek uczucia-czy mialo to byc uczucie milosci czy tez nienawisci-poprostu tak straszna obojetnosc ze nie wierze ze tak ogole mozna zyc.Czy ktos wogole juz wyszedl z tego czy to juz pozostaje na zawsze?pomozcie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hyte napisał/a (oczywiscie ,ze potrafisz kochac tyle tylko ze twoje uczucia odbieraja ci nerwy) i to chyba o to chodzi... każdy potrafi, tylko niektórzy czują potworny lęk przed miłością,bliskością...rozczarowaniem...? Przed bólem,jakiego mogą doznać,bo po co im kolejny,skoro życie już dostatecznie mocno boli? Póki człowiek nie otworzy się na drugiego człowieka,to nici z miłości...,ale na szczęście,jak powiedziała Róża,ten stan nie trwa wiecznie i tego się trzymajmy...pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czytajac was mam wrazenie jakby ktos ubral w slowa moje mysli. kiedys ktos mi powiedzial, ze jestem gora lodowa i chyba mial racje bo chocbym nie wiem jak sie starala to i tak czuje w srudku przerazajaca pustke i nie potrafie nic dac z siebie nawet jesli bym bardzo chciala. samotnosc jest fajna do czau ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Być może to własnie Asentra o której piszesz wywołuje znieczulenie pewnego rodzaju... całkiem prawdopodobne że zabija wyższe emocje, powoduje podniesienie poprzeczki odporności nie tylko na stres ale także na uczucia. Z pewnością po odstawieniu leku wszystko wróci do normy, czego serdecznie życzę :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

beznadziejna -mogę tylko powtórzyć, że 'mam wrazenie jakby ktos ubral w slowa moje mysli'. bardzo się staram odczuwać cokolwiek pozytywnego, bo wiem, że się ode mnie tego oczekuje, a kiedy nie wychodzi, to jakbym znowu zaczęła zjeżdżać w dół po równi pochyłej. kiedyś nawet próbowałam z samotności zrobić swój sposób na życie, ale długo tak nie można... :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bebe, mam tak samo, zobojętnienie, kompletny brak zaufania do kogokolwiek, a zwłaszcza do męża. Nie umiem i nie chcę mu mówić o swoich uczuciach, bo nie wiem , czy ja jeszcze potrafię cokolwiek odczuwać. Chcę by on mnie kochał, chcę mieć w nim oparcie ale tak niewiele daję w zamian od siebie. Słowo "kocham" w ogóle wyrzuciłam ze swojego slownika odkąd przeczytałam jego smsa do "koleżanki"... Targa mną zazdrość (chorobliwa) i obojętność zarazem. Niby nie lubię gdy wyjeżdża ale cieszę się też, że będę sama. Jest we mnie tyle zlośliwości, chłodu i braku umiejętności wybaczania, że nieraz zastanawiam się jak on to wytrzymuje... Czasem myślę, że jestem jak lód. Kiedyś koleżanka powiedziała mi, że jestem uważana za osobę niedostępną. Byłam wówczas przekonana, że się myli, ale chyba miała rację... Czy to wynika z braku zaufania do innych?

Jedyna prawdziwa miłość to ta do dzieci :D:D . Zupełnie bezwarunkowa.Jakby wrodzona...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja czasem czuję się jak wielki sopel lodu. Potrafię tak boleśnie zranić i nie umiem nad tym zapanować. W środku cała krzyczę żeby ktoś mnie powstrzymał przed mówieniem tego co mówię a co rani, przecież wcale tak nie myślę, a wyrzucam z siebie tak okropne słowa. Mówiąc mylę sobie "co ja mówię?!", potem kiedy widzę,że ktoś przeze mnie cierpi nie potrafię przeprosić, nie potrafię przytulić... Nie czuję nic. Ostatnio moje 6-cio letnie dziecko zapytało mnie czemu zawsze jestem zasmucona.Nie umiałam odpowiedzieć. Nie umiem z tym walczyć.Wiem,że w końcu wszystko stracę. Mój mąż jest już tak daleko ode mnie...Nie potrafię się do niego zbliżyć. Gdyby nie moje dziecko nie wiem po co bym tu trwała.Codziennie walczę o to żeby wyłuskać z siebie jakieś uczucia, ale jestem jak skorupa. Nie potrafię czuć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja tez tak mam,

czy nie uwazacie ze to moze jakas schizofrenia prosta nie byc ?

albo totalny egoizm, egocentryzm ? Nie umiemy kochac, bo tylko sie na sobie skupiamy ?

Kuzwa, kiedys kochalem, serce mi bilo itd, a teraz ? Chyba nie....

nie mialem nawet ochoty nieraz na seks z moja ostatnia dziewczyna....

czy to normalne , moze to brak uczuc jakichkolwiek ?czy to depresja?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skad ja to znam.Niestety ze mna jest podobnie.Nie zebym byla "wyprana"z wszelkich uczuc ale wydaje mi sie ze nie potrafie juz kochac i nie potrafie juz zaufac.Byly maz chyba pozbawil mnie nieodwracalnie milosci.Mam teraz partnera jestesmy juz jakis czas ze soba.Wydawalo mi sie na poczatku naszego zwiazku,ze go pokochalam.Jednak teraz wiem,ze to bylo tylko zauroczenie,potrzeba bycia blisko z kims,poczucia bezpieczenstwa.Teraz to juz chyba przyzwyczajenie i strach przed samotnoscia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja mam tak, że już chyba z 3 lat nikogo dla siebie nie znalazłam... od chwili gdy zdradził mnie chłopak... miłość przestała dla mnie istnieć i nie potrafię kochać, nie potrafię odwzajemnić uczucia :(

 

to przykre :( a przecież jestem taka młoda, moje kumpele szaleją z chłopakami a ja w ogóle od nich uciekam, krępują mnie, nie che mieć z nimi nic wspólnego...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A co zrobić, gdy od 4 lat jest się z osobą, którą się kocha i jest się tego pewnym, ale po tylu latach pozostaje tylko pewność? Wiem, że nadal go kocham, ale czasem tego nie czuję. Mam do siebie coraz więcej pretensji z tego powodu, a jego uwadze też to nie umknęło. Coraz częściej ma strach w oczach. Zależy mi na nim jak na nikim. Boję się, że go stracę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×