Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy to są objawy nerwicy?-WĄTEK ZBIORCZY


mysia

Rekomendowane odpowiedzi

Witam, od 3 miesięcy walczę prawdopodobnie z nerwica lękowa pod postacią leku wolno płynącego. Zaczęło się od kłujacych bólów podbrzusza więc podejrzenie padło na pęcherz, miałem wrażenie że mam uczucie pieczenie przy oddawaniu moczu ale to mogło być tylko wrażenie. Wizyta u internisty - antybiotyk który nie pomógł. Druga wizytą morfologia z Crp + badanie moczu + posiew i usg układu moczowego ( gdyż jako dziecko miałem usunięta nerkę i później polip w pecherzu). Oczywiście w USG wszystko ok w posiewie czysto, badanie ogólne moczu też ok. Ból się przemieszczał do kości spojenia łonowego, do lewej części łonowej był piekący/klujacy. Gdy stał się coraz silniejszy po lewej stronie podbrzusza pojechałem na dyżur tam USG jamy brzusznej pod kątem uchyłków jelita grubego, oczywiście w USG wszytsko ok, w momencie gdy dojechałem na dyżur i wchodziłem na usg czulem się 100% normalnie. Potem zaczął się rajd po lekarzach, urolog, gastrolog, neurolog, reumatolog, ortopeda, chirurg - wszytsko ok a bol piekacy jak był tak nie ustawał trochę zmniejszał się w nocy rano wracał. Ponownie trzy morfologie z crp i ob w normie, białka z surowicy ok, markery CAE, markery C19-9, PSA, Tsh wszystko w normie do tego jeszcze jedno badanie moczu i cytologia moczu w normie, tomografia komputerowa z kontrastem jamy brzusznej i miednicy mniejszej w normie. Od momentu jak zacząłem chodzić po lekarzach i zaczęły się nerwy co mi jest doszła bezsenność, wrażenie niewyraźnego widzenia, utrata apetytu. Po tym wszystkim udałem się do psychiatry dostałem Escitalopram i Lorafen na 4 tyg i już miałem wrażenie że jest w miarę ok że bol po lorafenie minął, przesypialem całą noc, rano budziłem się i do momentu póki nie wstałem bolu nie było. Po wstaniu znowu od nowa aż do wziecia lorafenu. Po 4 tyg z benzo. przyszła pierwsza noc bez i była to noc z nasilonym bólem i brakiem snu. Lekarka zmieniła mi Esci na Brintellix i mirror. Wydawało się że jest już lepiej ale nadal wybudzenia w nocy i objawy somatyczne. Po 3 tygodniach z mirtorem został on zmieniony na Trittico. Dalej po 3 tygodniach nie przesypiam nocy, budzę się zalany potem i serce mi wali, 2 tygodnie temu spieło mi cały brzuch aż pod mostek do tego bóle pleców w nocy i po obudzeniu. Napiecie odpuściło na tyle że nie powoduje bólu, ale cały czas mam wrażenie że jestem spięty od góry brzucha aż do miednicy, nie czuje głodu, a jak coś zjem to mam wrażenie że się strasznie najadłem, czuję jakbym nie miał wnętrzności od żołądka po pęcherz, chociaż i z oddawaniem moczu i z załatwianiem problemów raczej nie mam. Proszę o informację / poradę czy to są ewidente objawy nerwicy lekowej, czy ktoś ma podobne doświadczenia? 

(brintellix biorę 1 miesiąc, wcześniej escitalopram 1 mies, od 3 tyg trittico) 

Będę wdzięczny za wszelkie odpowiedzi. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

michals88 

Uważam ze polowa tych objawów to po prostu skutki uboczne leków, za często zmieniasz to raz a dwa może nie leki a lekarza który tak ci je chętnie przepisuje. 

Napewno to nerwica ale jak dotąd nie jesteś dobrze leczony. 

A klinicznie to sam sobie musisz uświadomić ze jestes przebadany bardzo dokładnie nie ma żadnych odchylen a to oznacza ze jestes zdrowy tylko psycha przestała ci zdrowo chodzić. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, Krecik 83 napisał:

michals88 

Uważam ze polowa tych objawów to po prostu skutki uboczne leków, za często zmieniasz to raz a dwa może nie leki a lekarza który tak ci je chętnie przepisuje. 

Napewno to nerwica ale jak dotąd nie jesteś dobrze leczony. 

A klinicznie to sam sobie musisz uświadomić ze jestes przebadany bardzo dokładnie nie ma żadnych odchylen a to oznacza ze jestes zdrowy tylko psycha przestała ci zdrowo chodzić. 

To lekarka zmieniła leki bo stwierdziła że jeśli po mirtorze budzę się w nocy to źle działa. Co do badań to nawet wszystkich nie wymieniłem w poprzedniej wiadomości bo były, 2 x rtg, krew utajona, heliobacterii, pazozyty, lambia itd. oczywiście też wszytsko ok. 

Najbardziej drazni mnie to spięcie wewnętrzne które nie pozwala mi jakby czuć wnętrzności... 

Co do lekarza to chyba zmienie gdyż miałem dwa razy taki stan krytyczny/zalamania i z Panią doktor nie ma szansy na kontakt... 

Edytowane przez michals88

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, michals88 napisał:

To lekarka zmieniła leki bo stwierdziła że jeśli po mirtorze budzę się w nocy to źle działa. Co do badań to nawet wszystkich nie wymieniłem w poprzedniej wiadomości bo były, 2 x rtg, krew utajona, heliobacterii, pazozyty, lambia itd. oczywiście też wszytsko ok. 

Najbardziej drazni mnie to spięcie wewnętrzne które nie pozwala mi jakby czuć wnętrzności... 

Co do lekarza to chyba zmienie gdyż miałem dwa razy taki stan krytyczny/zalamania i z Panią doktor nie ma szansy na kontakt... 

Rozumiem przez co przechodzisz ( mam podobnie), kontakt z lekarzem musi byc bo z kim jak nie z,, receptopisarzem,, hehe a teraz poważnie.. 

Somaty sa bardzo męczące i zrozumie ten kto sam to ma.

Nie martw się, nie jesteś sam. 🙂

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pokrótce moja historia. Od ponad 10 lat nerwica po traumatycznym wydarzeniu. Przerabiałem lęk przed różnymi nowotworami, przed utratą równowagi, lęk uogólniony, natrętne myśli w efekcie stany depresyjne - pół roku farmakoterapii, po odstawieniu nawrót lęku. Doświadczyłem derealizacji co wywołało ogromny lęk przed schizofrenią. Międzyczasie rozpocząłem terapię psychodynamiczną, która na te stany nie pomogła, chociaż pewne sprawy mi poukładała. Staram się odburzyć, ale co chwilę nerwica łapie się czegoś innego. Teraz mam bardzo dziwny stan, w którym boję się CHAD. Od kilkunastu dni mam ogromne wahania energii. Z normalnego poziomu do takiego, że aż mnie roznosi. Obserwuje to zwłaszcza wieczorem i rano. Jeśli chodzi o nastrój to wahania tez występują, ale nie na taką skalę. Niestety cały czas analizuje swoje zachowanie z poprzednich dni, czy aby na pewno nie zrobiłem, powiedziałem czegoś nienormalnego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich nerwusków. opowiem Wam moją historię,

Pierwsze oznaki nerwicy pojawiły się u mnie około półtora roku temu zaczęło się od bezdechu, zawrotów głowy i takiego odrealnienia. Musiałam wtedy szybko otwierać okno i głeboko oddychać, przechodziło po chwili. Takich epizodów było kilka może 4 , poza tym wszystko było ok. przez jakiś czas miałam również ukucia w skroniach taki świdrujący ostry bol kilkusekundowy . Zaniepokoiłam się bo nigdy takiego dziwnego bólu nie doświadczyłam. W woli wyjaśnienia jestem osoba parująca w biurze bez większych stresów mam męża , nie mamy dzieci. Rok temu przełom grudnia i stycznia nerica rozkręciła się na dobre, Dretwienia, bole glowy zawroty, brak snu , okropne uderzenia gorąca, jednym słowem masakra, Nie byłam w stanie pracować a obowiązkach domowych nie było mowy. Miałam robione badania krwi caly pakiet - wyszly dobrze i i skierowanie do neurologa ale już na pierwszej wizycie dr. zasugerowała nerwice i przepisała mi Setaloft i tabletki na sen. Ja najbardziej nie mogłam pozbyć się wrażenia że bole glowy nie  są od nerwicy. Naurolog po oglnym wywiadzie i badaniu również zauwazyl nerwice ale dała mi skierowanie na tk glowy. okres oczekiwania na badanie było dla mnie męczarnia. Będąc na zwolnieniu lekarskim nie byłam w stanie nic robić. Serce walilo jak głupie, nie mogłam czytać książki, ogladac tv kompletni nic. Plakalam non stop wpadałam w histerie, nie wiedziałam jak sobie tłumaczyć ten brak siły ale to kompletny brak siły. Spacery konczyly się po 5 minutach bo już chciałam się polozyc. Wszyskie choroby były już w mojej glowie.czekama tylko z nadzieja na wieczor , ze wezme taletke i usne.  Po badaniu tk z kontrastem oczekiwanie na wynik kolejna dawka stresu ale tabletki powoli zaczely działać i bole glowy powoli ustepwały. TK niczego niepokojącego nie wykryła. Dopiero wtedy powoli powoli wracałam do zywych malmi kroczkami. uspokiłam się i w końcu wrocila energia i checi do zycia. Jednak moja nerwica wrocial po roku, sprytne wyczuła osłabienie organizmu brak snu , przeziębienie plus miałam braki magnez i strasznie latala mi dolna powieka co wpędziło mnie w stres. i znow musze z nia walczyć . jest o tyle lepiej ze wiem co mi jest i staram się sobie to tłumaczyć. Mam bole glowy znow i piszczenie w lewym uchu sen tez niespokojny i kompletny brak energii... Czekam na wiosnę na slonce na lepsze dni wierze ze będą. Szukam jakegos psychologa bo sama nie dam rady. Dodam , ze przeżyłam dwa poronienie które musiały widocznie odbic się w późniejszym okresie na mojej psychice. Mam wspaniałego meza który mnie wspiera i walczy ze mna. \jest moja opoką.  Trzymajcie się kocani. musimy być silni i nie dac się te podstępnej, paskudnej chorobie, która zabiera checi zycia . 

Edytowane przez Renia87

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szybkie pytanie - czy uczucie takiego jakby osłabienia czy zmęczenia (nie senności), szczególnie obejmujące ręce (uczucie jakbym ćwiczyła dzisiaj ręce, chociaż nic takiego nie robiłam) jest normalne przy nerwicy? Pojawia się głównie wieczorem, nawet jeśli w danej chwili się nie stresuję

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Hazel jasne, ja się z tym męcze od czasu do czasu. Ja miewalam np w rekach i ramionach taką slabosc i niemoc. Wydawalo mi sie ze np nie jestem w stanie czegos podniesc (ale jak probowalam - to robilam to bez problemu). Tak samo mialam w nogach - wydawalo mi sie ze nie dam rady wejsc po schodach (ale wchodzilam).  Do tej opcji już bylam przyzwyczajona bo przewijala się przez lata. Co wiecej, to trwalo przewaznie pare dni - ciagiem (a nie tylko w czasie lęku).

 

Teraz z kolei od kilku dni mam troche inna wersje tego osłabienia. Czuje jakbym i rece i nogi miala takie słabe (jak z waty). Dodatkowo jakby takie wewnetrzne rozedrganie. Nie wiem jak to nazwac, ale takie uczucie rozdygotania. Wlasnie moze troche jakbym gdzie caly dzien wchodzila na schody, a potem starala sie isc po ulicy - nogi takie słabe jak galareta. Jak podniose zgietą noge do gory i ją opuszczam - to nie opuszcza się plynnie tylko tak "skokowo". 
No i takie cos mam chyba pierwszy raz, i troche się boje ze to moze jednak nie od nerwicy :( 
Dodatkowo jestem aktualnie przeziebiona, wiec do lekkiego oslabienia mam prawo, no ale nie coś takiego! ;)

 

Ale jesli chodzi o taką standardową niemoc i slabosc o ktorej pisalam na poczatku - to jak najbardziej moze byc od nerwicy. Co wiecej, takie stany potrafily mi przechodzic momentalnie po sesji u teraputy 🙂 Sama bylam zdziwiona jak to  mozliwe, ze idac ledwo sie trzymam na nogach, martwie sie czy w oogle dam rade dojchac, a po godzinie czuje energie i zero oslabienia. 
Dzisiaj czytalam tez na innym forum jak ludzie wypisywali objawy swojej nerwicy. Przebrenalam tylko przez kilka stron, ale co druga osoba pisala wlasnie o oslabieniu rak i nóg.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam Was wszystkich,

Chciałbym opisać swój przypadek nerwicy lękowej i żebyście spojrzeli na to swoim okiem bo ja już sam zgłupiałem i zaczynam w to wątpić. Moje problemy zaczęły się w wieku 16 lat. Obecnie 24. Pewnego dnia poczułem mrowienie głowy, uczucie upojenia jak po alkoholu oraz przez kilka chwil jak bym miał zaraz zemdleć. Trwało to dosłownie parę sekund i wszystko przechodziło jak ręką odjął. Oczywiście w trakcie trwania tego „stanu” towarzyszyło mi uczucie przestraszenia. Za każdym następnym razem kiedy to się pojawiło, uczucie przestraszenia było silniejsze do tego stopnia że tętno miałem na poziomie 120-130. Wykonałem komplet podstawowych badań oraz odwiedziłem tysiące lekarzy i nie znaleziono żadnych przyczyn. Zdecydowałem się za namową odwiedzić poradnie psychologiczną/psychiatryczną. Z marszu usłyszałem że to zaburzenia lękowe i dostałem leki SSRI- Asentra, którą przyjmuję do tej pory i zapisałem się na terapię. Przez pierwsze 1,5 miesiąca była katastrofa. Te dziwne „stany” czy też „ataki” pojawiały się coraz częściej i do tego pojawiło się uczucie bycia za mgłą, nie mogłem na niczym skupić wzroku, kompletna derealizacja. To dodatkowo potęgowało uczucie przestraszenia. Finalnie doszedłem do dawki 100 mg, chodziłem na terapię. Dopiero po paru miesiącach przyjmowania asentry mogłem śmiało powiedzieć że jest dobrze, te „stany” zniknęły. Po roku zakończyłem psychoterapię i przyjmowałem leki w dawce 100 mg aż do teraz czyli 7 lat - nie myślałem wogóle o ich odstawieniu. Wszystko było jak należy aż do niedawna a ok. 3 miesiace temu kiedy pewnego poranka wstałem z łóżka z uczuciem że coś jest nie tak, że coś mnie męczy. W ciągu 4 dni rozchulało sie do takiego stopnia że wstawałem z myślą i uczuciem że zaraz oszaleje, że trafie do szpitala psychiatrycznego i skończę jako psychicznie chory jedząc zupe widelcem. Udałem sie do swojego lekarza psychiatry który zwiększył mi dawkę do 150 mg uzasadniając to że to tylko lęki i dały o sobie znać w inny sposób niż kiedyś. Idąc za ciosem zwiększyłem tą dawkę do 150 mg. 1,5 miesiąca wyjęte z życia, potworna derealizacjia, obawa przed własnym impulsem (że sobie coś zrobię), uczucie że oszaleję 2 razy większe. Ok. 3 tyg temu wszystko minęło za to pojawiła się myśl o sensie życia, po co to wszystko, jaki jest w tym sens - jednak nie to jest to co najbardziej mi przeszkadza bo znane mi techniki z psychoterapii skutecznie osłabiają moc tych pytań. Chodzi mi tu bardziej o postrzeganie świata i przedewszystkim myślenie, myślenie o wszechświecie, to że wogóle chodzimy po jakiejś planecie, gdzie jest tego wszystkiego jakiś koniec, że niby stoimy na ziemii a razem z tą ziemią gdzieś latamy po kosmosie, że niby działa grawitacja a w stosunku do osób żyjących w innym Państwie jesteśmy do góry nogami i wtedy zaczynam w głowie(duszy, wiadomo o co chodzi) czuć stan nieważkości. Dodatkowo wyobrazenie że faktycznie widze siebie na ziemii i jak to wszystko w tym naszym wszechświecie sobie lata. Nie potrafie słowami opisać tego uczucia bo niby jak można opisać że znajdujesz się w stanie nieważkości stojąc na ziemii. To uczucie nie przypomina lęku. Ono powoduje dodatkowo lęk. Myśli jestem w stanie odgonić ale to uczucie takiej „nieważkości” zostaje co bym nie robil, na czym innym bym się nie skupiał i obojętnie jakie techniki z psychoterapii wykorzystał. To co widze wydaje się bardzo dalekie a zarazem przytłaczające. Czasami myślę że sobie poprostu to wszystko wmawiam, ale jaki byłby w tym cel? Po co sobie wmawiać coś? żeby czuć sie gorzej? A jeżeli faktycznie sobie nie wmawiam to dlaczego techniki które stosuję nie działają skoro znam źródło swojego lęku, o ile można to uczucie wogóle nazwać lękiem.. Nie mogę się z tym uporać, codziennie rano wstaje i znów to samo. I tak już od 3 tygodni. Co o tym sądzicie? Może to inna forma derealizacji? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam takie pytanie, czy w wieku 23 lat mogę dostać zawału? Od roku żyje w ciągłym stresie i nerwach i co jakiś czas bardzo mocnych, boję się że mogę dostać od tego zawału, bo ja czytałam się na internecie różnych rzeczy. Ciągle boję się o serce, w tamtym roku miałam kilka ekg, we wrześniu usg, niby wszystko dobrze, ale ja i tak się boję i najlepiej codzinnie robiłabym wsyztskie badania na serce. Często boli mnie lewa ręka, mam chory kręgosłup piersiowy, może być też od tego, ale wydaje mi się że jak się bardziej denerwuje to ona bardziej boli nie wiem czy to może być objaw nerwicy, ma ktoś tak? Do tego serce mi czas zaczyna bez przyczyny mocno bić, albo zaboli, tłumaczę sobie ze to nerwy albo kręgosłup no ale i tak ciągle się boję o to serce, staram się jak najmniej denerwować, ale nie udaje się, bo jestem bardzo nerwowa, nie chce umrzeć w wieku dwudziestu kilku lat na zawał przez nerwy. Dodam, że nie pale od jakoś pół roku odkąd nasiliły mi się objawy nerwicy, nie pije kawy, mocnej herbaty, energetyków, staram sie zdrowo jeść, kilka dni w tygodniu poćwicze chociaż 15 minut, proszę niech ktoś odpisze coś, może mnie pocieszy, bo nie mogę spać, bo ciągle się boję że dostanę zawału 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Boże chore jest to jak się czuje, już czasem sama mnie to śmieszy, ale i tak się boję co samo w sobie jest absurdalne. Leżę nie mogę zasnąć, bo boję się, że będę mieć zawał, nic mnie nie boli, serce bije normalnie, s ja się spinam po lewej stronie i wmawiam sobie ze coś mnie boli, że zaraz zaboli, że zaraz umrę i nie wierzę w to, że nic mi nie jest, umierałam już z 1000000 razy, a żyje nadal, ale jak za każdym razem myślę, że teraz to już na pewno coś złego, jeszcze to duszenie się, niby oddycham, ale jakbym miała zablokowane płuca i powietrze nie dochodziło 

Edytowane przez Sabina_x

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem jak to jest, mój mąż pali, piję co chwilę kawę, energetyki, je co chwilę tłuste rzeczy, nie dba o zdrowie w ogóle i jemu nic się nie dzieje, on może się zmęczyć, może wypić 10 kaw i nie będzie miał żadnych zawałów, niczego, a ja, czasem mi się koszulka zawinie  jakoś i poczuje ją na skórze gdzie koło serca to przez chwilę zanim zrozumie, że to to, to myślę że to serce i mam zawał 

Edytowane przez Sabina_x

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 11.03.2020 o 01:45, Sabina_x napisał:

Nie wiem jak to jest, mój mąż pali, piję co chwilę kawę, energetyki, je co chwilę tłuste rzeczy, nie dba o zdrowie w ogóle i jemu nic się nie dzieje, on może się zmęczyć, może wypić 10 kaw i nie będzie miał żadnych zawałów, niczego, a ja, czasem mi się koszulka zawinie  jakoś i poczuje ją na skórze gdzie koło serca to przez chwilę zanim zrozumie, że to to, to myślę że to serce i mam zawał 

 

Skąd ja to znam 😂😒

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 10.04.2020 o 14:53, Brzoza_a napisał:

A jak u Was ze sportem? Czy ćwiczenia fizyczne sprawiają że czujecie się lepiej czy wręcz przeciwnie, nie macie siły nic robić? 

Ja nie ma siły na ćwiczenia. Za to szum w uszach doprowadza mnie do szału 😐 Zachciało mi się odstawić leki i wszystko wróciło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć, od kilku miesięcy męczę się przez to jak się czuję. Jakby oddychanie było dla mnie męczące. Zaczęło się od kilku dziwnych stanów, prawdopodobnie lęku. Jakiś czas później byłam przeziębiona i bałam się że mam tego wirusa. Raz próbując zasnąć nagle poczułam strach. Zaczęły mi się trząść nogi i nie mogłam tego powstrzymać. Miałam dziwne uczucie w głowie, myślałam że umieram, nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Dzień później to samo. Od tamtego czasu dziwnie się czuję. Nie jestem w stanie się odprężyć, nie czuję ulgi, zazwyczaj szybko bije mi serce, szybko się męczę, mam uczucie jakbym miała opaskę na głowie. Miałam przez pewien czas stany odrealnienia. Czasem będąc np. w sklepie myślałam, że się przewrócę, nie potrafię do końca tego opisać. Prędzej przez kilka lat żyłam w stresie przez podejrzenie tętniaka, na szczęście rezonans wykluczył moje obawy. Miałam też badane serce i robioną gastroskopię przez nieprzyjemne dolegliwości. Teraz znów się boję że mam jakąś chorobę zlokalizowaną w głowie. Czasem przed snem, kiedy zasypiam nagle budzę się, żeby złapać powietrze jakbym przez chwilę nie oddychała. Czy mam się czego obawiać? Czy to pewnie nerwica? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam. Nie było mnie na forum kilka dobrych lat. Nerwica dalej mnie męczy. Raz jest lepiej raz beznadziejnie. Aktualnie jest bardzo źle😣. Jakieś 2 lata temu zaczęły mi bardzo drgać i dziwnie boleć mięśnie w łydkach. Zrobiłem przepływy, uspokoiłem się i zapomniałem o temacie. Kilka dni temu problem powrócił(łydki skaczą jak szalone) wyczytałem że to są faluscytacje i są objawem SLA czyli stwardnienia rozsianego bocznego. Dostałem jakiegoś amoku wszystkie objawy się pokrywają więc wpadłem w panikę.Moje pytanie czy ktoś przechodził przez takie objawy czy faluscytacje w obu nogach są objawem SLA? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem jak to dokładnie opisać, to takie uczucie, jakby zanikało czucie (ale nie zanika chyba), taki bardzo wyczuwalny dyskomfort, np. na dekolcie i wtedy muszę odgarnąć włosy do tyłu bo tak dziwnie je czuję na tym dekolcie, ubranie zresztą też powoduje niewygodę... Z początku czułam to tylko tam i myślałam że to wskutek problemów z oddychaniem które mam cały czas, ale potem zaczęłam to czuć kolejno na całej prawej ręce (była ona też trochę osłabiona, wolniej też nią ruszałam i to chyba trwa do teraz, tylko przestałam już na to tak zwracać uwagę), szyi (tylko z przodu), piersiach, brodzie & dolnej wardze, a dziś zauważyłam że także lewa ręka się przyłączyła, a nawet chyba policzki... Czy to objaw nerwicy? A może wiecie jakie jeszcze inne choroby powodują takie objawy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czesc,

Mam teraz duzo czasu, bo nie pracuje od jakiegos czasu. Utrata pracy spowodowala u mnie nawrot nerwicy lekowej, nigdy nie zaleczonej. Jaki lek przypisuje sie na sama nerwice lekowa, bez depresji? Jaki najbardziej polecacie? Trzesa mi sie rece i mam ataki uderzenia goraca w okolicach splotu slonecznego. Czasem mam problemy z mowa, mysle co innego a jakby odpowiadam co innego. Jestem po kilku epizodach depresji, zdiagnozowanym ptsd 2 lata temu. Bylo ze mna o wiele lepiej po skonczonej terapii w listopadzie zeszlego roku, wszystkie objawy ustapily, ale niestety utrata pracy spowodowala u mnie nerwice lekowa. Rozpoznaje to, teraz jakby to tylko to, bez depresji, dalej wierze, ze moze znajde jakos nowa...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć wszystkim.

 

Zmęczona tłumieniem w sobie swoich lęków chciałabym podzielić się swoimi objawami/obawami.

Mam 31 lat, świetną prace, dwójke wspaniałych dzieci i męża przez którego zaczęły się moje kłopoty.

 

Kilka lat temu mój mąż podczas jednej z imprez na której był z kolegą upił się do tego stopnia, że został aresztowany, podczas zatrzymania i szarpaniny fizycznie ucierpiał policjant. Mąż dostał wyrok w zawieszeniu, wysokie (ponad 15tys.) odszkodowanie do zapłaty. Kosztowało mnie to dużo nerwów, finansowo nie radzimy sobie najgorzej, więc ze spłatą nie było problemu. Problem w mojej głowie pojawił się natomiast kiedy okazało się, że jego papiery zostaną "czyste" dopiero po 5 latach. Zostały 2. W każdej chwili może zostać poproszony o zaświadczenie o niekaralności i zwolniony, jeśli do tego dojdzie. Stres jaki towarzyszy mi od tego czasu jest nie-do-opisania.

Od tego zdażenia często się kłócimy, mamy ciche dni, ja codziennie w głowie mam brak stabilizacji i poczucia bezpieczeństwa. Wybucham przez to bez powodu, nie panuję nad gniewem. Często robi mi się duszno, tracę świadomość, przed wyjściem z domu boli mnie brzuch, mam na zmianę zaparcia i biegunki. Rodzina nie rozumie co się dzieje, ich rady to "przestań się nakręcać, sama to sobie robisz, nie przesadzaj". W pracy, którą zawsze uwielbiałam, teraz walcze o każdą minutę żeby przetrwać, bo jest mi wiecznie duszno, wiecznie ból brzucha, wiecznie słabo, trzęsące dłonie i odliczanie do powrotu do łóżka. Nie chce wychodzić z rodziną, bo boję się że na miejscu stanie się to samo. Tak jak dziś... jesteśmy na działce - mąż zaproponował basen, wszystko super, spakowani, jedziemy, a ja po przyjechaniu na miejsce omdlenie, boł brzucha, płacz. Finalnie mąż wszedł sam, a ja leże w samochodzie drugą godzinę i płaczę, że zepsułam wyjazd.

Byłam w psychiatry przepisała mi afobam, ale bałam się uzależnienia i wyrzuciłam leki po realizacji recepty. Dziś zaczęłam poszukiwania innego lekarza i terapii.

 

Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej wszystkim 😀 jakieś 2 lata temu leczyłam nerwice lekowa (asentra, trittico).

ogólnie potem było już lepiej, przestałam brać leku wg zaleceń lekarza. W wyniku głupiej sytuacji objawy znowu nasiliły mi się na wiosnę, wróciłam do leków. Miało być na kilka miesięcy ale ja zbyt pochopnie odstawiłam na własna rękę jak tylko zrobiło mi się lepiej 😫😫 i ostatnio znowu odczuwam niepokojące objawy.... kołatanie serca, od razu mam wrażenie ze drętwieje mi lewa ręka, wkręcam sobie ze dostanę zawału, zaczyna cisnąć mnie w głowie. Natarczywe myśli tylko nakręcają mnie jeszcze bardziej. Chyba znowu skończy się to tabletkami, ale tym razem wiem ze nie mogę sobie znowu odstawić kiedy mi się spodoba :( cały czas jestem przez to przybita, obwiniam sama siebie za te myśli, nie mogę się na niczym skupić... myślicie ze powrót do leków to najlepsze rozwiązanie? Ja już sama nie wiem za bardzo co robić :( 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzień dobry wszystkim, 

postaram się jak najkrócej: facet, 33 lata, stabilna sytuacja osobista, dobra praca... od ponad pół roku coś się dziwnego ze mną dzieje, nie wiem...serio.. ale panicznie boję się chyba hałasu. Po pierwsze: mieszkam przy dość ruchliwej ulicy, kiedyś na to kompletnie nie zwracałem uwagi ale dziś szczerze irytuje mnie szum samochodów, nie otwieram okien nawet jak się robi duszno w pokoju, jak jest szum na ulicy robi mi się słabo. Po drugie: w budynku obok jeden z lokatorów od czasu do czasu włączy basy głośniej niż wypada... serce mi wtedy wali tak mocno, że nie mogę nad sobą zapanować, nie mogę się na niczym skupić, czasami czuję że się rozpłaczę, poważnie. Po trzecie: głośna muzyka w autach na ulicy... gdy słyszę, że jedzie auto z basami serce zaczyna mi szybciej bić, boję się że to sąsiad włączył basy i zostaną na dłużej, nasłuchuję czy auto już odjechało. Karetka na sygnale: zamieram, serce bije, czuję niepokój i strach. Dwa domy dalej jest zakład ogrodniczy, czasami tną drewno, włączają traktor i różne takie... frustruję się, nie mogę się skupić, trzaskam oknami, mam ochotę uciekać... Okej... wiem, że hałas jest dla każdego irytujący  ale ja już zaczynam się dziwnie zachowywać. Boję się powrotów do domu, boję się że wrócę z pracy a tam będą basy od sąsiada albo ktoś będzie ciął drewno albo szum ulicy będzie wyjątkowo głośny (czy mokro, czy sucho, czy wieje wiatr akurat). Samoloty (!) ... w mojej dzielnicy latają dość nisko (lotnisko jest parę kilometrów dalej), czasami mam ochotę rzucać kamieniami w niebo, wyobrażam sobie jakby to było rzucić czymś mocno tak żeby silnik się rozpadł, totalna abstrakcja...  W pracy jakoś się trzymam (pracuję w cichszej okolicy), trzymam się bo muszę ale jak ostatnio siedziałem w robocie a z dworu dobiegła głośna muzyka to znowu serce mi zaczęło walić i rozbity byłem na parę godzin. W weekend w domu nie mogę się na niczym skupić. Nie umiem chwilami nawet rozmawiać z ludźmi bo wciąż nasłuchuję czy na dworze jest cicho czy głośno.... Jeszcze rok temu tak nie miałem a mieszkam tu już kilkanaście lat. W domu nie słucham muzyki, nie włączam telewizora, zauważyłem że staram się cicho zachowywać, nie trzaskać szafkami, drzwiami, czasami chodzę na palcach, rozmawiam głośno dopiero jak się napiję... itp. Póki co wszystko ukrywam. Przed bliskimi udaję, żewszystko jest OK ale coraz częściej mi mówią że ostatnio jestem smutny i już mi się kończą kłamstwa..... Z wierzchu jestem normalny ale w środku płaczę. Tęsknię bardzo za starym sobą. Kiedyś tak twardo stąpałem po ziemi... Tak poza tym jestem chyba zwyczajny. Co się ze mną dzieje? Skąd mi się to wzięło? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×