Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy to są objawy nerwicy?-WĄTEK ZBIORCZY


mysia

Rekomendowane odpowiedzi

dxd, TSH wynoszące 2.2 może dawać już objawy niedoczynności tarczycy, na dodatek dość silne. Ja sobie zbiłem jodem z 3,5 do 0,7, poprawa samopoczucia była niesamowita. Takiego wyniku jak 2,2 się nie leczy, podobnie jak nie leczy się 50 kg nadwagi, ale w obu wypadkach nieleczenie daje negatywne konsekwencje dla zdrowia. Jednym z objawów jest właśnie odchrząkiwanie.

 

Zahn, a nie masz czasem najzwyklejszego w świecie refluksu? On daje właśnie takie objawy, tzn odbijająca się treść żołądkowa mocno podrażnia przełyk i tchawicę. Ja sobie refluks wyleczyłem przestając pić colę, żreć kilogramy cukru i tępiąc helicobacter, to było z 10 lat temu - zdecydowałem się na takie ostre kroki gdy mi 3 wrzody wykryto, 2 na żołądku 1 na dwunastnicy. Obecnie po wrzodach nie ma śladu.

 

Swoją drogą, jeśli masz problemy z żołądkiem, to znaczy że coś jest nie tak, organizm nie potrafi utrzymać błony śluzowej w odpowiednim stanie. Może bakterie, a może jakieś rozchwianie równowagi, niedoborami czy zaburzeniami hormonalnymi. Może to być wina "tylko" stresu, oczywiście, ale - lepiej sprawdzić czy nie da się tego wyleczyć po prostu zdrowym trybem życia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam.

 

Chciałam wam opisać swój przypadek, chociaż nie jest on w zasadzie taki tragiczny (odpukać...). Problemy te zaczęły się kilka lat temu, z 4/5 lat temu. Zabrzmi to dziwnie, ale pewnego dnia, myślałam, że najadłam się za dużo śledzi i jest mi tak niedobrze. Myślałam, że będę wymiotować, ale to okazało się złudną "kulką w gardle", która wcale nie miała zamiaru wypaść z niego. No i co... Całymi dniami było mi niedobrze, nie miałam ochoty na jedzenie.... Jedyne na co miałam ochotę, to skończyć swoje życie czyli te męczarnie.

 

Po kilku latach, gdy w domu sytuacja trochę się uspokoiła, moje dolegliwości ucichły. Ale ostatnio znowu wróciły. Dolegliwości czyli: nudności, co od razu prowadzi do strasznych lęków: "będę wymiotować czy nie, błagam ja nie chcę wymiotować"... Panicznie się boję wymiotować. Dalej, po jakimś czasie zaczął boleć mnie brzuch, od kilku lat nie wypróżniałam się regularnie, od czasu do czasu miałam biegunki. Poza tym miałam bolące wzdęcia i przy tym gazy... nie raz jak przy kimś się powstrzymywałam, to okropnie bolało. Wszystko beznadziejnie... Nie mogę wypić piwa, bo zaraz boli mnie brzuch i robi mi się niedobrze... Nie mam leków co do miejsc publicznych, szczerze mówiąc nigdy mi to do głowy nie przyszło, ale za to sprawdzanie terminów ważności, wąchanie i sprawdzanie żywności jak najbardziej. Nie tknę niczego co jest stare, otwarte albo mi się nie podoba wygląd.

 

Co to do cholery jest... Niech mi ktoś powie jak z tym walczyć bo ja nie mam sił i pomysłów więcej.... Nienawidzę udawać, że wszystko jest ok....

 

A tak naprawdę to wszystko dzieje się, bo mój tata jest alkoholikiem.... A ten stres jest dla mnie najgorszy... Jak jestem w domu, a tata nie wraca, a wiem, że pije, to nie zasnę, dopóki on nie wróci i nie położy się w łóżku. A do tego czasu nudności i kołatanie serca non stop :/...

 

Proszę.... Powiedzcie mi, co ja mam ze sobą zrobić, jak sobie pomóc? Psychoterapia??? Proszę................. :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

takie forum wsparcia to rzeczywiście fajna sprawa. Ale warto zastanowić się nad psychoterapią. Nerwica, nawet ta u DDA, jest wyleczalna. Tylko musisz pamiętać, że podstawą leczenia musi być psychoterapia. Zresztą sama zerknij: nerwica leczenie objawy PTSD.

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam wszytskich. otoz moj problem zaczal sie po zdradzie mojej dziewczyny z ktora dalej jestem. problemy zwiazane z nerwica mam juz od 7 lat -zaczelo sie po przepaleniu marycha z ktora skonczylem na nastepny dzien, niestety skoczylo sie palenie, a zaczela sie nerwica. poczatkowy byla to derealizacja, depersonalizacja, stany lekowe i depresyjne. dziwnym trafem kiedy to sie zaczelo 7 lat temu zaczalem chodzic wlasnie z moja ukochana. to ona byla moim lekarzem, we wszystkim mi pomagala, pocieszala chociaz nie wiedziala do konca co czuje. wtedy jeszcze nie czytalem o chorobach psychicznych, jakos dawalem rade. poza tym szkola, obowiazki. pamietam ze na poczatku bylo ciezko. walilem glowa w sciane bo nie wiedzialem co sie ze mna dzieje. przeszlo po chyba 1.5 roku, pojawialy sie stany lekowe co jakies 3 miesiace ale przechodzilo po tygodniu. i tak trwalem do stycznia 2008r. wtedy to bedac za granica dowiedzialem sie ze moja dziewczyna mnie zdradzila, moja ukochana. byla dla mnie wszystkim poniewaz nie mialem duzo milosci w domu. rodzice tylko we mnie inwestowali i uwazali ze to wszystko, nie czulem sie kochany. poza tym matka manipulatka, strasznie krzykliwa. ojciec troche stal z boku, nigdy nie czulem jego ojcowskiej bliskosci. co wazne ze nigdy wczesniej nie mialem klopotow w kontaktach z ludzmi, mialem wielu przyjaciol i bylem bardzo towarzyski. dopiero po rozpoczeciu choroby zaczelo sie -izolacja, nerwowosc, ciagle siedzenie w domu. tak jak wczesniej pisalem przeszlo. teraz wrocilo 10 razy silniejsze. w styczniu kiedy dowiedzialem sie ze moja ukochana mnie zdradzila z pseudo kolegom ktorego znam od urodzenia odrazu wrocilem do kraju. prosilem zeby do mnie wrocila, ze ja kocham. ona zawsze mi mowila ze taka nie jest ze nigdy mnie nie zdradzi, ze sie tym brzydzi, byla dla mnie ta idealna, to jedyna, po prostu wszystkim. moze tez swiety nie bylem i swoje za uszami mialem. po moim powrocie do kraju dogadujemy sie i jest ok. wracam do szkocji jeszcze na 2 miesiace, niestety budze sie pewnego ranka i juz nie jestem soba. zaczela sie masakra. nawet koledzy zauwazyli ze cos nie tak. nie jestem soba. silne lęki, wyplakiwanie do sluchawki mamie i ukochanej, napiecie, jakbym juz wariowal, nawet czasami mysli samobojcze. dzwonie po pomoc po bezplatne porady co moze mi dolegac. panie mowia ze wyglada to na silne stany lekowe. nie wytrzymuje wracam do kraju, zostawiam wszystko. niestey nie przechodzi. ide do psychologa, psychiatry. oboje sie zgadzaja ze to nerwica i natrectwa. niestey ja mam inne zdanie. caly czas twierdze ze mam poczatek schizofreni. nie czuje sie soba, leki biore od 2 miesiecy (luxeta -rano 2 po 50mg, ok 15.00 1 po 50mg do tego 2 razy dzienie hydroxizine). niestety lęki sa tak silne ze nie daje z nimi rady. placze, siedze cale dnie w domu, izoluje sie, nawet jak mam silne lęki to sie nie myje, o jedzeniu juz nie wspomne. jestem przerazony. czasami prosze o smierc. oczywiscie byly dnie lepsze w ktorych wydawalo sie ze bedzie ok, niestety nie trawalo to dlugo. dzis znowu jest bardzo zle. siedzi we mnie smutek, zlosc, przerazenie, kompletny chaos. ciagle zacisniete zemby, podkurczone palce u nog. poza tym bardzo boje budzenia sie, poniewaz mam wtedy cos bardzo dziwnego. budze sie, leze i chyba jakbym zasypial i wtedy np wydaje mi sie ze babcia do mnie mowi, otwieram oczy i nie wiem czy mowila czy nie, czy to jakies omamy, albo jak np po przebudzeniu slysze cos przez, nastepnie jakbym znowu zasypial slysze to ponownie ale nie wiem czy to faktycznie slyszalem czy to w mojej glowie. mam tak prawie codziennie, strasznie sie tego boje. po obudzeniu i wstaniu z lozka juz tego nie ma. ale lęki sa tak silne ze czasami mam wrazenie ze trace kontakt z rzeczywistoscia. mam wrazenie ze juz wariuje. boje sie ze zrobie krzywde bliskim ktorych kocham. czekam na poczatek choroby psychicznej, ktorej przeciez tak strasznie sie balem. teraz juz sie nie boje, teraz jakbym na nia czekal az przyjdzie, jakbym byl pewien ze to kwestia czasu, ze to schizofrenia. wiem ze to juz bylo i czytalem wiele postow ale.........ja dalej swoje. nie wiem jak sobie radzic, czasami mam wrazenie ze moje cierpienie skonczy jedna rzecz hmmm........wiecie jaka. ale staram sie jeszcze walczyc, a moze przejdzie, a moze sie uda. placz i lzy sa prawie codziennie. jestem mniej rozmowny, rozmyslam. musze przyznac ze ostatnie 4 dni byle lepsze, co z tego jak dzis jest bardzo zle. nie umie sie cieszyc. chcialbym byc juz zdrowy albo chory psychicznie bo to co teraz sie ze mna dizeje to jakby wyczekiwanie na wyrok. czasami sobie jakos radze, czasami jak np dzis totalna rozpacz. nie wiem co robic. PROSZE WAS O POMOC.

CO O TYM MYSLICIE, JAK SOBIE RADZIC,

 

PRZEPRASZAM ZA DLUGI TEKST, ZA ODPOWIEDZI DZIEKUJE I POZDRAWIAM

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej... Co do tych głosów to omamy hipnagogiczne ktore sa spotykane przy wstawaniu rano bądź też zasypianiu i to calkowicie niegrozne ;) od tego sie choroba psychiczna nie robi. Co do schizofrenii to też nie mozesz sie jej obawiac bo nie bedziesz wiedział ze ją masz, gdybyś był na nią chory. Wiem ze teraz powiesz sobie "nie wiem czy ją mam... nie odczuwam jej to moze ją mam itd.. " ale nie... nie masz. Schizofrenik by takiego postu nie napisał. Co do tego ze boisz sie ze skrzywdzisz bliskich to natręctwa dobrze Ci lekarze powiedzieli. No i stany lękowe jak widać nawet po Twoim poście, który napisałeś. Chodzisz może na psychoterapie?:> A co do dziewczyny to moim zdaniem powinieneś szczerze porozmawiać o tym związku ze swoją partnerką... ale akurat kwestie rozmowy to wolalbym przedyskutowac z psychologiem zanim bym ją podjął. Chlopie bierz sie za życie a nie strach o wszystko i nie mysl ze niewiadomo czego doświadczasz bo Ty to tylko potęgujesz a to takie wcale straszne nie jest. Ale to jak wiadome każdy neurotyk lubi swój stan wyobrzymiać ;) pozdrawiam i mam nadzieje ze troche pomogłem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dlaczego sie nie da przeczytac? jak dla mnie wszystko jasne.

who em i to co opisujesz to ostry atak nerwicy. wiem, tez to przezywalam. tez myslalam ze mam schizofrenie i mimo ze kazdy mi mowil ze nie to i tak sie tego balam, ale to jest jeden z podstawowych objawow tej choroby. w ksiazce do psychiatrii pod nerwica jest w pierwszej linijce napisane ze chory boi sie ze zwariuje.wiem, to okropne, rozumiem cie. ja tez wtedy strasznie schudlam i wogole nic mi si e nie chcialo, nie moglam ogladac filmow, zrelaksowac sie, ciagly lek i co chwila ataki. mialam do tego derealizacje, zycie mi jakos zszarzalo, nie czulam sie juz tu obecna, to takie straszne dziwne uczucie. trwalo u mnie kilka miesiecy, potem mijalo powoli teraz juz tego nie mam mozna powiedziec, a na pewno nie pod taka postacia jak kiedys. nie bedziesz na pewno mial schizofrenii bo ona sie inaczej zaczyna i wogole inaczej wyglada. uwierz mi wiem co pisze bo sama przezywalam to co ty teraz. trzeba natomiast wziac sie ostro za leczen ie nerwicy. nerwica powstaje z konfliktow wewnetrznych. jedna psycholog kiedys powiedziala ze nie nalezy obwiniac swiata i tego co sie dzieje wokol nas bo nerwica jest w nas. ok, to co wokol nas mialo na nia wplyw ale kazdy ma w zyciu problemy i radzi sobie z nimi, nie kazdy ma nerwice. nerwica to jest nerwicowy charakter, zycie nie w zgodzie z soba, nie akceptowanie siebie itd. to wszystko jest w nas.mi w tych najgorszych chwilach pomagal internet, moj chlopak, olejek z lawendy (chyba z lawendy juz nie pamietam, cos antylękowego), na pewno nie mozesz sie zamykac w domu, musisz zyc jak dawniej i wiedziec ze ten stan minie. chodzilam do psychologa i pozmienialam wiele rzeczy w moim zyciu. jezeli czujesz ze juz nie wytrzymujesz mozesz sie wpomoc jakimis lekami uspokajajacymi (przepisuje psychiatra) ale podobno lepiej ich nie brac. pisz jak sie bedziesz czul. glowa do gory!! teraz prawie kazdy juz "to" ma. a jak znasz angielski to polecam filmik o schizofrenii, upewnisz sie ze jej nie masz.

http://www.mtv.com/overdrive/?id=1586145&vid=234632

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszytskich. Otoż mój problem zaczął się po zdradzie mojej dziewczyny z którą dalej jestem. Problemy związane z nerwicą mam juz od 7 lat -zaczęlo się po przepaleniu marychą z którą skończyłem na następny dzień, niestety skoczyło się palenie, a zaczęła się nerwica. Poczatkowo była to derealizacja, depersonalizacja, stany lękowe i depresyjne. Dziwnym trafem kiedy to sie zaczęło 7 lat temu zacząłem chodzić właśnie z moja ukochana. To ona była moim lekarzem, we wszystkim mi pomagała, pocieszała chociaż nie wiedziała do końca co czuje. Wtedy jeszcze nie czytałem o chorobach psychicznych, jakoś dawałem rade. Poza tym szkoła, obowiązki. Pamiętam że na początku było ciężko. Waliłem głową w ścianę bo nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Przeszło po chyba 1.5 roku. Następnie pojawiały się stany lękowe co jakieś 3 miesiące ale przechodziło po tygodniu. Tak trwałem do stycznia 2008r. Wtedy to będąc za granicą dowiedziałem się że moja dziewczyna mnie zdradzila, moja ukochana. Była dla mnie wszystkim ponieważ nie mialem dużo miłości w domu. Rodzice tylko we mnie inwestowali i uważali, że to wszystko. Nie czułem się kochany, poza tym matka manipulatka, strasznie krzykliwa. Ojciec trochę stał z boku, nigdy nie czułem jego ojcowskiej bliskości. Co ważne, że nigdy wcześniej nie miałem kłopotów w kontaktach z ludzmi, miałem wielu przyjaciół i byłem bardzo towarzyski. Dopiero po rozpoczęciu choroby zaczęło się -izolacja, nerwowość, ciągłe siedzenie w domu. Tak jak wcześniej pisałem przeszło. Teraz po czasie wróciło 10 razy silniejsze. W styczniu kiedy dowiedziałem się że moja ukochana mnie zdradziła z pseudo kolegom, którego znam od urodzenia odrazu wrociłem do kraju. Prosiłem żeby do mnie wróciła, że ją kocham. Ona zawsze mi mówiła, że taka nie jest, że nigdy mnie nie zdradzi, że się tym brzydzi. Była dla mnie tą idealną, to jedyną, po prostu wszystkim. Może też święty nie byłem i swoje za uszami miałem. Po moim powrocie do kraju dogadujemy się i jest ok. Wracam do Szkocji jeszcze na 2 miesiące, niestety budzę się pewnego ranka i już nie jestem sobą. Zaczęla się masakra. Nawet koledzy zauważyli, że coś nie tak, że nie jestem sobą. Silne lęki, wypłakiwanie do słuchawki mamie i ukochanej, napięcie, jakbym juz wariował, nawet czasami myśli samobójcze. Dzwonię po pomoc, po bezpłatne porady co może mi dolegać. Panie mówią, że wygląda to na silne stany lękowe. Nie wytrzymuje wracam do kraju, zostawiam wszystko. Niestey po powrocie nie przechodzi. Idę do psychologa, psychiatry. Oboje się zgadzają, że to nerwica i natręctwa. Ja mam inne zdanie. Cały czas twierdzę, że mam początek schizofreni. Nie czuę się sobą, leki biorę od 2 miesięcy (luxeta -rano 2 po 50mg, ok 15.00 -1 po 50mg do tego 2 razy dzienie hydroxizine). Niestety lęki są tak silne, że nie daje z nimi rady. Płaczę, siedze całe dnie w domu, izoluje się, nawet jak mam silne lęki to się nie myję, o jedzeniu już nie wspomnę. Jestem przerażony. Czasami modle się o śmierć. Oczywiście były dni lepsze, w których wydawało się że będzie ok! Niestety nie trawało to długo. Dziś znowu jest bardzo złe. Siedzi we mnie smutek, złość, przerażenie, kompletny chaos. Ciągle zaciśnięte zęmby, podkurczone palce u nóg. Poza tym bardzo boję budzenia się, ponieważ mam wtedy coś bardzo dziwnego. Budzę się, leże i chyba jakbym zasypiał i wtedy np. wydaje mi się, że babcia do mnie mówi, otwieram oczy i nie wiem czy mówiła czy nie, czy to jakieś moje omamy, albo jak np. po przebudzeniu słyszę coś z zęwnątrz przez okno, następnie jakbym znowu zasypiał słyszę to ponownie ale nie wiem czy to faktycznie słyszalem czy to w mojej glowie. Mam tak prawie codziennie, strasznie się tego boję. Po obudzeniu i wstaniu z lóżka już tego nie ma. Ale lęki są tak silne że czasami mam wrażenie że tracę kontakt z rzeczywistością. Mam wrażenie, że już wariuje. Boję się, że zrobię krzywdę bliskim których kocham. Czekam na początek choroby psychicznej, której przecież tak strasznie się bałem. Teraz już się nie boję, teraz jakbym na nią czekał aż przyjdzię, jakbym był pewien, że to kwestia czasu, że to schizofrenia. Wiem że to już było i czytałem wiele postów ale.........ja dalej swoję. Nie wiem jak sobie radzić, czasami mam wrażenie że moje cierpienie skończy tylko jedna rzecz hmmm........wiecie jaka. Ale staram się jeszcze walczyć resztkami sił, a może przejdzie, a może się uda. Płacz i łzy są prawie codziennie. Jestem mniej rozmowny, rozmyślam. Muszę przyznać, że ostatnie 4 dni były lepsze, co z tego jak dziś jest bardzo złe. Nie umię się cieszyć. Chciłlbym być już zdrowy i czuć się jak kiedyś albo chory psychicznie bo to co teraz się ze mną dizeje to jakby wyczekiwanie na wyrok. Czasami sobie jakoś radzę ale jest cieżko, czasami jak np. dziś totalna rozpacz. Nie wiem co robić. Być może trochę wszystko wyolbrzymiam, ale wydaję mi się, że mój przypadek jest najgorszy.

PROSZĘ WAS O POMOC!!!

CO O TYM MYŚLICIĘ, JAK SOBIE RADZIĆ???

 

PRZEPRASZAM ZA DŁUGI TEKST, ZA ODPOWIEDZI DZIEKUJĘ I POZDRAWIAM

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oho, kochana maryśka... niestety, ale to zielsko ma takie właśnie właściwości - 20 osób pali i nic im nie jest, ale u tej jednej konkretnej potrafi wywołać stany schizopodobne. Nie jest to jeszcze schizofrenia, ale powinieneś pogadać z dobrym psychiatrą - jak każdy psychodelik, marihuana może schizofrenię wywoływać. Nie da się tego zdiagnozować przez internet.

 

Równie dobrze może to być zwykły, "niegroźny" zespół ataków nerwicy lękowej - marihuana potrafi wywołać silny atak lęku, który potem się "utrwala". Rozregulowuje też gospodarkę kanaboidami w organizmie - te substancje występują naturalnie w ciele człowieka.

 

Myślę, że sytuacja z dziewczyną nie jest tutaj PRZYCZYNĄ Twoich problemów. Przyczyna to zapewne przepalenie się trawką, które sprawiło, że kompletnie rozwalił Ci się umysł. Prawdę mówiąc to nie trawka jest tu odpowiedzialna a jeden z dodatków do niej, domieszka dodawana przez dealerów, ale nie ma to większego znaczenia. Przy takim rozjechaniu umysłu na wszystko będziesz reagował stresem, nerwami, atakami lękowymi. Jak uregulujesz sytuację z dziewczyną, pojawi się coś innego.

 

Jak dla mnie to sprawdź u dobrego psychiatry czy to nie są początki schizofrenii - to obecnie naprawdę bardzo łatwo się zalecza, druga rzecz - jakby okazało się, że to "tylko" nerwica, postaraj się ułożyć z powrotem gospodarkę kanaboidami - dużo spokoju, bardzo, ale to bardzo zdrowe jedzenie - zwłaszcza omega 3 które jest "pokarmem" dla mózgu i pozwala odbudować neurony, spore ilości magnezu które pozwalają "wypocząć" komórkom nerwowym. Więcej masz podane w linku w moim podpisie.

 

Niepokojące jest to, że trwa to tak długo - po "przejaraniu" się z reguły wszystko powinno w ciągu około pół roku wrócić do normy. Nie bawiłeś się przypadkiem amfą, która potrafi utrwalić efekty takich eksperymentów?

 

Jest jeszcze jedna możliwość - czasem mamy "uczulenie" na drugiego człowieka, ciągłe przebywanie z tą właśnie osobą jest dewastujące dla naszego zdrowia, tak fizycznego jak i psychicznego. Chodzi tutaj o związki chemiczne, które są przez nasze ciała wykorzystywane do komunikacji międzyludzkiej - coś jak feromony. Ale to taka "ostatnia deska ratunku", bardzo mało prawdopodobny scenariusz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sprobuj wychodzic z domu i zyc tak jak dawniej, porozmawiaj z dziewczyna na temat waszego zwiazku, wyjasnij jej ze strasznie sie zalamales itd, a zobaczyc ze ona Ci pomoze i okaze Ci naprawde duzo milosci:)

Postaraj sie mowic sobie ze nic sie nie dzieje, ze to minie itd, czytaj sobie zabawne rzeczy, ogladaj komedie (polecam"plotka"), mi to pomaga. Ja nie boje sie schizofrenii ale chorob smiertelnych, czyli raka. tez czasem mam takie dni ze wszystko mnie boli(a praktycznie zawsze mam jakis jeden chociaz bol), ostatnio nawet mialam tak paniczny lek wewnetrzny ze nie wiedzialam juz co mam robic, ale zmusilam sie zeby z kolezanka sie spotkac i pojechac na targi ksiazki. i przeszlo jak sie czyms zajelam. Nie mozesz myslec za duzo o sobie, musisz znalezc sobie jakies tworcze zajecie( polecam ukladanie puzzli-jest super!!), albo chociaz przebywanie w towarzystwie i rozrywka-pojscie na piwo, cokolwiek co pozwoli Ci nie myslec o sobie.. Mam nadzieje ze Ci to cos pomoze. bedzie dobrze!!

a teraz sprobuj sie na to spojrzec i sie nie usmiechnac:) ---> :mrgreen:

hihi :twisted:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli ktoś tu coś schizofremicznego widzi to prosze niech napisze... bo ja naprawde o psychozach bardzo duzo czytalem i nie widze nic. Moze to nie medyczny punkt widzienia BO LEKARZEM NIE JESTEM ale jesli chodzi o wiedze ktora mam to czysta nerwica i raczej przychylalbym sie tutaj to tego co Ci powiedzial psychiatra i psycholog. Zreszta rozmawialismy na gg wiec zostawiam wybor Tobie ;) pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nic "tu" schizofrenicznego nie zobaczysz, bo takie rzeczy musi ocenić fachowiec widząc pacjenta twarzą w twarz. Faktem jest, że marihuana potrafi potęgować procesy demencyjne w stanach schizopodobnych (autyzm i rozszczepienie), jest to bodajże jedyny jej faktycznie istniejący poważny negatywny wpływ na zdrowie człowieka. Nie ma co dywagować czy taki proces tu zachodzi czy nie zachodzi, tylko iść do DOBREGO specjalisty i się upewnić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tomakin, jakbyś dobrze przeczytaś to marihuana przepaliłem się 7 lat temu i od tamtego czasu nie miałem z nią kontaktu. Poza tym od ok. ponad 5.5 roku czułem się dobrze. Dopiero po silnym stresie, który przeżyłem w styczniu po rozstaniu się z dziewczyną wróciły dziwne stany (dopiero pod koniec lutego). Więc chyba nie wszystko dobrze zrozumiałeś. POZDRAWIAM

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

who em i -> uwierz mi masz to samo dokladnie co ja mialam, nie wmawiaj sobie schizofrenii!! ja tez to mialam i zyje jakos normalnie juz minely 2 lata i jakos ztego co wiem nie zachorowalam na schize!!!! to wszystko to sa lęki, musisz sie sam przekonac ze mija czas a zwierzeta nie zaczynaja do ciebie przemawiac ;) i nic sie innego nie dzieje.

ps. ja tez tu nie widze nic schizofrenicznego, za to widze obraz siebie sprzed 2 lat.

i jeszcze jedno- nie obwiniajmy o wszystko ziola bo ja np. nie palilam nigdy w swoim zyiu nic takiego a mialam te same objawy. ziolo moze wywolac ukryta nerwice (lub schize ale nie w twoim przypadku) ale i tak by pewnie ona wyszla w koncu.

wiem ze to cie wykancza do granic wytrzymalosci, mi tez sie juz zyc nie chcialo chociaz rozpoczynalam wtedy moj wspanialy zwiazek z moim facetem ktory mnie zawsze wspieral i mialam wiele powodow do radosci to nie potrafilam sie z tego cieszyc, bo moje zycie wtedy to niekonczacy sie lęk. daj sobie czas, kup sobie pasispasmine (bez recepty w aptece) uspokajajaca, pij melise, jedz magnez, unikaj kawyi powoli zacznie mijac bo ten stan taki ostry zawsze mija.. no i do psychologa, ale dobrego takiego co sie nerwicami konkretnie zajmuje. idz przynajmniej na kilka wizyt.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Faktem jest, że marihuana potrafi potęgować procesy demencyjne w stanach schizopodobnych (autyzm i rozszczepienie)

 

Być może. Trawka zwieksza ryzyko zachorowania na schizofrenie ale to juz by dawno u niego wyszlo a nie teraz. Pozatym ja uwazam wlasnie tak jak napisala to moja poprzedniczka ze trawka wyciagnela ukryta nerwice... bo to bez watpienia tez potrafi. Wiec niech leczy nerwice dobrze trafil, jezeli chodzi o lekarzy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

akurat w twoich "ustach " to brzmi conajmniej groteskowo tomakinie.

a po co ma sobie chlopak wmawiac schizofrenie skoro juz lekarze ktorzy widzieli sie z nim "twarza w twarz" stwierdzili ze to nerwica, a wiekszosc ludzi z tego forum moze potwierdzic ze przezywalo podobne stany, bo to sa stany nerwicowe- derealizacja, uczucie ze sie wariuje,lęki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no OK, jeśli kilka przypadkowych osób z forum to dla Ciebie większy autorytet niż dobry lekarz...

 

Wiem po prostu że ludzie z nerwicą idą do pierwszego z brzegu lekarza, który za cholerę nie potrafi odróżnić podstawowych rzeczy. Dlatego mówię gościowi żeby poszedł do DOBREGO. Kumpel jak miał problem ze ścięgnem, poszedł do lekarza który jeździ z narodową reprezentacją olimpijską. Zapłacił więcej, ale miał usługę pierwsza klasa. Do jakiego lekarza poszedł "who em I"?

 

Mnóstwo tu forumowych ekspertów typu "aaa schizofrenia już dawno by wyszła", "aaaa ja miałam coś podobnego więc to na pewno nie to", no groza człowieka po prostu ogarnia chwilami.

 

Jasne że na 95% to nie jest schiza, ale takie rzeczy się ZAWSZE sprawdza, nieważne ilu forumowych ekspertów napisało że nie potrzeba bo oni mieli coś podobnego więc przez internet diagnozują że to to samo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×