Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy to jest nerwica natręctw?


Rekomendowane odpowiedzi

Witam

Czy na podstawie swoich doświadczeń i ogólnej charakterystyki mojej osoby jesteście w stanie określić, czy to choroba psychiczna?

Nerwica lękowa, natręctwa, czy jeszcze coś innego?

A może potraficie na podstawie doświadczeń napisać "na pewno nie masz tego, czy tamtego."

Będę wdzięczna za komentarze.

 

 

Psychiatra powiedziała, że mam fobię społeczną, ale ja zawsze na takich rozmowach jestem spięta i nie umiem się dobrze wypowiedzieć, więc mówię chaotycznie i nieskładnie.

Psychiatra przepisała mi fluoksetynę.

Teraz więc trochę opiszę moją sytuację.

 

 

- Jestem DDA, (dorosłe dziecko alkoholika); od dziecka : przewrażliwienie, ciągły niepokój (ciągłe uczucie, że goni mnie czas). Bardzo silne kompleksy, co się wiązało z zerowym poczuciem własnej wartości.

 

W miarę upływu lat wszystko narastało, apogeum w szkole średniej:

 

1) lęki i blokady: - przed działaniem – każde załatwienie wiązało się z mocną dawką stresu i emocji: ( np. blokady przed odebraniem telefonu, wyjściem do sklepu, czy nawet otworzeniem drzwi, ogólnie można powiedzieć, że przed każdym działaniem, co było wyczerpujące, gdyż każdego dnia podejmuje się przecież dziesiątki działań)

- przed ludźmi – człowiek był dla mnie potencjalną osobą która chce mnie zniszczyć. Stąd ucieczki przed ludźmi, nawet przed znajomymi, udawałam po prostu, ze ich nie widzę. Bo każda rozmowa to był dla mnie stres, nawet nieważna. Osaczające wrażenie że wszyscy na mnie patrzą (praktycznie w każdym miejscu: na ulicy, w autobusie, w Kościele, na przystaniu- co było także wyczerpujące, bo wszędzie byli ludzie). Wśród ludzi udawałam uśmiechniętą, zadowoloną a wewnątrz narastała panika, beznadzieja i rozpacz. Zupełnie nie potrafiłam być autentyczna w tym co robię (niewiele robiłam, we wszystko trzeba było mnie „wpychać’, bo dla mnie to był porażający całe ciało stres). Bałam się o cokolwiek upomnieć, nawet pożyczyć gumkę do gumowania, czy spytać o godzinę na ulicy.

 

Doszło do tego, że wszystko wokół było źródłem lęku (nawet małe dzieci).

To podkreślam, bo było to silne uczucie ciągłego lęku, ciągłe poczucie zerowej wartości, uniżanie się przed innymi, czułąm się odpowiedzialna za prowadzenie rozmowy(bo przecież inaczej pomyślą sobie, że jestem nudna), a mówiłam dużo, szybko i nic konkretnego.

 

2) Towarzyszyło mi uczucie beznadziei, roztrzęsienia, rozpaczy, paniki i osamotnienia. ( Każde najprosztsze zadanie – wyzwaniem nie do pokonania – rozmowa ze znajomym, wyjście do urzędu)

 

3) Towarzyszyła mi ciągła zierzłota, agresja i rozdrażnienie. Wyładowywanie się ( tzn. wrzask, czepianie się o głupoty ) na członkach rodziny.

Praktycznie brak radości.

 

4)Mój problem to też - perfekcjonizm i roztrząsanie do głębi błahych spraw, co mnie zamęczało. Częste wyrzuty sumieia w błahych sprawach ( że nie dałam biednej, która stoi pod Kościołem, że zmarnowałam czas na oglądanie telewizji; przykładów można mnożyć na pęczki, bo w każdej sytuacji można było postąpić lepiej). Prowadzę korepetycje Niecierpliwość angielskiego – douczam parę dzieci, robię podstawy, (dosłownie Niecierpliwość I am, You are itd.) a i tak miałam schizę, że źle uczę, że pewnie źle wymawiam, (jestem samoukiem), że pewnie nie są ze mnie zadowoleni. I nie potrafiłam iść na lekcję nie przygotowawszy dokładnie wszystkiego: jakie ćwiczenia będę robić, w jakiej kolejności, co powiem itd. Dodatkowo przygotowywałam materiały dodatkowe na komputerze, choć były zbędne, bo mam fajną książkę i kasety do nauki. No ale u mnie musiało wszystko idealnie grać. Czasem jak robiłam jakiś teścik na komputerze, to chciałam żeby wszystko było w tej samej linijce, żeby koniecznie wszędzie były przecinki, itp. Czasem rzucałam to, bo mnie to wykańczało (pojawiały się coraz częściej bóle główy)

Tzn. wiedziałam, że jeśli tak dalej będzie to mnie to wykończy.

 

5) Doskwierała mi niecierpliwość – wszystko musiało być „już”. (nawet mnie denerwowało, że muszę 5 minut czekać na autobus, czy w kolejce)

 

7) Budziłam się rano z niepokojem, brakiem sił (choćby by rano wstać), miałam uczucie wyczerpania, wyjałowienia. Nawet takie, jakbym nie była integralną częścią rzeczywistości, która mnie otacza – wyobcowanie.

 

8) Brak życia w sobie, sił – do każdego działania musiałam się zmuszać.

 

9) Wchłanianie tego co negatywne wokół - gdy miałam styczność przygnębionymi ludzmi, mającymi problemy psychiczne. Stąd unikanie miejsc (szpitali, ośrodków leczniczych) i ludzi – chorych, przygnębionych, nie radzących sobie ze sobą. Beznadzieja danych przypadków niejako wchodziła we mnie.

 

10) Ciągły wew. stan jakby niepokoju (czasem tylko leżałam na kanapie skulona i nie umiałam sobie z tym poradzić) ,brak siły i jakby stan wyczerpania. Konieczność zmuszania się nawet do tego by umyć zęby czy wyrzucić śmieci.

 

11) Życie wszystkim wokół, tylko nie swoim własnym życiem.

 

12) To jest raczej na pewno objaw nerwicowy: drapanie strupków na twarzy i plecach. Nie mogę się powstrzymać.

 

Do tego zamknięcie i duszenie wszystkich powyższych sytuacji w sobie. Stąd rozpacz i brak nadziei na pomoc, gdyż otoczenie nie miało świadomości tych spraw.

Nawet nie byłam na tyle uspokojona emocjonalnie, by się zgłosić do specjalisty- to byloby dla mnie wyzwanie ponad siły.

Być może psychitria byłaby w stanie pomóc, ale ja nie byłam w stanie zgłosić się po pomoc – przypuszczam że byłby to długi proces, bo byłam raczej na wykończeniu. Poza tym, jak już wspominałam, przypuszczam, że przebywanie wśród osób chorych mogłoby mi jeszcze zaszkodzić, bo jak mówiłam : we mnie wchodziłaby ta beznadzieja i ich choroba

 

Pozdrawiam serdecznie wszystkich i oczekuję komentarzy.

Piszę w czasie przeszłym, bo dzięki codziennej Mszy, Różańcowi, Adoracji Najświętszego Sakramentu,(od 4 lat- dzień w dzień) część objawów znacznie się zmniejszyła.

Np. na tyle, że niedawno miałam siłę iść do psychiatry.

Ale czasem jak coś się we mnie zablokuje, to znów wracają te rzeczy. I znów uciekam się do Różańca i jakoś przechodzi.

 

Jak mówię, zwróciłam się do Boga, nie dlatego że miałam taką ogromną wiarę, tylko ja nie potrafiłam nawet zgłosić się do lekarza. A rodzina nic nie wiedziała, bo dusiłam wszystko w sobie. To była dla mnie ostatnia deska ratunku.

 

Obecnie mam 22 lata.

Studiuję, ale średnio sobie radzę. Jeżeli już się nauczę, to kosztem bólu głowy i wpychania wiedzy na siłę. (A w podstawówce w 8 klasie byłam najlepsza w szkole- a wierzcie mi nie należę do najzdolniejszych- ja po prostu nie potrafiłam iść na sprawdzian nienauczona, a jak byłam obkuta to i tak miałam okropnego stresa).

 

Trochę przydługie, wybaczcie.

Pozdrawiam

Marzena

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj, wiesz ja nie moge napisac co Ci jest, bo to moze tylko profesjonalista, po glebokim wywiadzie.

 

Ale na pierwszy rzut oka nasowa mi sie kilka mysli.

 

Po pierwsze, brak Ci solidnego oparcia. Masz juz Boga, wiesz, ze jestes przez nigo kochana i akceptowana. To daje Ci sile i to jest punkt wyjscia, do budowania wlasnej milosci wobec siebie.

Musisz nauczyc sie siebie akceptowac i siebie kochac.

 

Po drugie nalezalo by zaczac oczyszczac sie ze wszystkich negatywnych mysli.

Sztucznych wymagan wobec siebie. Wiecznego poczucia winy.

 

Potrzebny jest Ci solidny program terapeutyczny. Potrzebujesz psychologa!! Ktory pomoze zbudowac Ci solidny wewnetrzny kregoslup, zebys nie byla od niczego uzaleniona, tylko czula sie bezpiecznie sama z siebie. Zebys powrocila do rownowagi.

 

Widzisz teraz codziennie sie modlisz i przyjmujesz komunie, bo to daje Ci poczucie bezpieczenstwa. Zaloze sie, ze odstepstwo od tego spowodowaloby wytracenie z rownowagi.

Wiara jest deska ratunku, ale tak naprawde troche o co innego chodzi. Bog wzmacnia, bo jego laska dziala, ale nie uzaleznia nas. Wiara nie moze byc jak tabletka, ktora nas uspokaja.

 

Dlatego wykorzystaj ten czas kiedy poczulas sie troche silniejsza i pojdz jeszcze do psychologa. Tylko specjalista, moze przepracowac z Toba Twoj stan i nakierowac Cie na wlasciwe drogi.

 

Psycholog!!! i terapia behawioralno-poznawcza. Oczywiscie nie rezygnuj z psychiatry i lekow. Ale to sesje u psychologa powinny byc dla Ciebie podstawowym srodkiem do wyzdrowienia.

 

Wiara i Bog bedzie to dodatkowo wzmacniac, wiec nie warto trwonic czasu na zastanawianie sie co Ci dolega, wykorzystaj energie na wychodzenie ku lepszemu!!!

 

To wszystko minie. Poczujesz sie lekka i szczesliwa. Gwarantuje Ci to. Musisz tylko otowrzyc sie na wspolprace z terapeuta i wspierac to swoja wiara.

 

To co Ci dolega mozna naprawic!!!! :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam Cie!

Mam dla Ciebie tak mala propozycje.Czy moglabys napisac jeszcze raz o Tobie ale tylko same pozytywy?Co jest w Tobie uwazasz dobrego?

Bo napewno jest wiele rzeczy....

Bardzo cieplutko przdrawiam i mam nadzieje ze zrozumiesz o co mi chodzi :o:o:o

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak jak bym czytała o sobie.Mysle,ze twój lekarz napewno ma racje.Ja juz z tego wyszłam ,pomógł mi ten lek,który ty dostałaś i psychoterapia,dopiero poznałam siebie a mam 34 lat.Trzeba tylko wejśc do tego dzieciństwa i zobaczyc to wszystko oczami dorosłej osoby,wtedy to nie jest to takie straszne.pozdrawiam i uwierz można z tego wyjść,ale to cięzka praca przede wszystkim twoja z terapeuta.powodzenia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za rady :)

 

Spotykam się z psychologiem od DDA, ale to na razie niewiele mi daje.Po prostu rozmawiamy o mojej rodzinie.

 

Czy na tego typu problemy potrzebny jest inny specjalista?

 

Ela prosiła o coś pozytywnego o sobie?

Nic nie przychodzi mi do głowy :?

Ale ok.

 

-Kiedyś byłam wysportowana (trenowałam piłkę nożną, siatkówkę, karate- mam nawet kilkanascie medali i kung-fu- oczywiście nie wszystko w tym samym czasie :D ) Ale to raczej żeby odreagować, a nie z zamiłowania.

 

-mam dość dobry gust.

 

-prowadzę parę godzin korepetycji i chyba mnie cenią, bo nie rezygnują.

 

naprawdę nic więcje nie przychodzi mi do głowy...

 

pozdrawiam

 

[ Dodano: Pią Maj 26, 2006 9:10 am ]

Virginia

 

Cześć Virginia,

dzięki za obszerną wypowiedz.

 

Na czym polega terapia behawioralno-poznawcza?

Ja chodzę na spotkania do psychologa od DDA-ale nie widzę efektów.

 

POzdrawiam

Jeśli zechcesz to proszę pisz na mak84@interia.pl

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam Cie ponowinie!

I wlasnie sama widzisz jak latwo przychodzi nam krytyka samego siebie i w pare sekund mozemy wypiasc STRONY negatywow o sobie a jak bardzo trudno myslec i pozytywnie i znalezdz chociaz pare rzeczy dodatnich.Ile energi wkladamy na te wszystkie "negatywy" a nie dbamy i nie rozpieszczamy chociaz troszeczke siebie.Moze czas powoli to zmienic... :o:o:o

Wiesz mi ,ze to jest jedene ze sposobow na "wyjscie z nerwicy"

Nie wiecznie walic sie po glowie,krytykowac i wspominac ,ze to tak zle zawsze bylo!!!!!!!!!

Lepiej "czepi sie" tych wspomnien kiedy bylo fajnie i na sile malymi ,krokami do przodu :o:o:o

POMAGA !!!!

Serdeczne pozdrowienia i usciski :P:P:P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć Virginia,

dzięki za obszerną wypowiedz.

 

Na czym polega terapia behawioralno-poznawcza?

Ja chodzę na spotkania do psychologa od DDA-ale nie widzę efektów.

 

 

nie ma sprawy, chetnie sie do Ciebie odezwe w poniedzialek. Wszystko Ci opisze, ta terapia jest bardzo skuteczna.

 

Pozdrawiam :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

:( jakis czas temu zrobilem najgorsza glupote w zyciu dopuscilem sie kontaktu sexulnego z nieznajoma popadlem w paranoje gdy dostalem grype powiazalem to odrazu z HIV i zycie sie zaczelo walic, ogromny stres w oczekiwaniu na wyniki wkoncu po otrzymaniu wynikow i jej i moich wielka moja radosc ujemne, Łcznie zrobilismy 3 testy dwa jej i jeden moj z zachowaniem wszystkich terminow. Ale i tak czuje sie zle mam bol uszu pojawia sie on jak pojawiaja sie watpliwosci czy testy sa wiarygodne (takie glupie myslenie) i ciagle glutowata sluzowata slina ktora staje sie normalna gdy nie jastem w stresie gdy prosteruje normalnie ale rzadko to sie zdarza, do tego sciskanie w klatce rowniez nie zawsze POmozcie pewnie wiecie cos o tym wiecej ode mnie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Około 2,5 roku temu mialem wypadek miałem wtedy 14 lat. Jakiś facet na mnie poleciał nawet dobrze zbudownay a ja wtedy stałem na skraju schodów na 1 piętrze i gdy poleciał bo on też spadał zepchnął mnie ze schodów i ja z siła jego upadku walnołem w ściane odbiłem się od niej i spadłem na beton miałem dużego siniaka po tym upadku i nie byłem sam w stanie wstać, miałem chwilowy zanik pamięci nie wiedziałem co się dzieje i nic nie widziałem tylko ciemność ale nie straciłem przytomności bo coś tam słyszałem tylko strasznie nie wyraźnie. Od razu jak się uderzyłem zauważyo mnie kilku kolegów którzy zanieśli mnie do pielęgniarki bo było to wtedy w szkole. Pielęgniarka dała mi okład i opatrunek. I od razu pojechałem do domu ale nie byłem w szpitalu bo tak jak pisałem wczesniej nie straciłem przytomności. Dzień po wypadku zdawało się być wszystko w porządku i nagle przed moimi oczami zaczeły się jakieś zakłucenia widziałem nie wyraźnie wogule przed oczami pokazywały mi się jakies szlaczki taka szarość i źle widziałem potem znowu ciemno się robiło że prawie nic nie widziałem na oczy potem zaczeły sie ostre kłucia i uciski głowy coś mi zaczeło strzelać z tyłu nie wiedziałem co się dzieje ale byłem dalej przytomny. I nie pojechałem do szpitala tylko pzreleżałem dłuższy czas w domu nie wychodząc na dwór bo poprostu nie byłem w stanie. Tak spędzając czas w domu wytrawałem przez kilka tygodni. Później zdawało się być wszystko w porządku ale nie na długo zaczołem chodzić do szkoły i po kilku dniach zaczeły mi się strasznie ścięgna naprężać i mięśnia nie wiedziałem co to jak siedizałem na lekcji nie byłem nic w satnie napisać bo ręka mi się zablokowała i satrsznie była napięta i od tamtego czasu aż po dzień dzsiejszy nic nie jest lepiej tylko wszystko się pogarsza. Byłem u nerologa i mam zrobić sobie eeg nie wiem czy to coś pomoze ale po prostu już te bóle nie są do wytrzymania. Przed wypadkiem nic takiego nie było nic takiego nie występowało byłem po prostu okazem zdrowia jak wszyscy w domu chorowali aj tylko byłem zdrowy uprawiałem czynnie sporty piłkę nożną chodizłem do klubu piłkarskeigo dobrze się uczyłem byłem z siebie zadowolony a teraz tylko śpie i śpie i nie wiem co an to poradzić jestem już tak tym ciagłym bólem zmęczony żadne środki pzeciw bólowe nie pomagają nie wiem co mi może pomóc chce powrócić do dawnego stanu zdrowia. Dużo osób gdy mnie teraz spotyka pyta sie co się ze mną stało że teraz tak masz a ja zaczynam się dołować bo nikt mi nie może pomóc niedługo naprawde może w jakąś nerwice wpadne bo nie moge być tą osobą co byłem przed wypadkiem. Czuję się jak bym nie był sobą nie moge normalnie funkcjonować a trwa to już 2,5 roku tak jak wspomniałem wcześniej. I już nie daje rady się z tym męczyć nie chce tak żyć co mamz zrobić. Chce chociaż się czuć tak jak się czułem 1,5 roku temu. Nie było to dobrze ale lepiej niż teraz, Rodzina nie wie co się ze mną dzieje i ja też po tym wypadku wszystko się zmieniło kompletnie wszystko począwszy od mojego stanu zdrowia:(:(.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To tak jak by ktoś wam wbiajł nóż w plecy, co byścei wybrali?

-męczyć się przez całe życie

-czy odejść spokojnie

 

Ja wybrał bym w tej chwili opcje nr 2. Ale przed 2,5 lata temu to żadną z tych i bym nie zadał takiego pytania. Prosta droga trudniejsza ścieżka. To tak samo jak syzyf wtacza głaz do nikąd bo co cy nie było i tak nie da rady tego zrobić. Dla mnie jest to porostu nie do wytrzymania, życie dało mi sens a później go zabrało. To po co się urodziłem? Ja sobie tego pytania nie moge zadać, bo nie miałem na to wpływu. Na to zna odpowiedzi Ten na górze. I on może sprawić zło lub dobro ale to od niego zależy co wybierze. Czy skara czy wynagrodzi. Ja jak narazie przechodze to pierwsze, ale modle się po cichu że któregoś dnia się obudze i doweim się że to wszystko byłó złudne. Że to tylko było jawą i snem. Taką mam nadzieję :) Bo wszystko się zmienia na gorsze i nie moge temu podołać by zmienić na lepsze.

 

To nie leży w moich rękach

Bo to udręka:(

Jak życiowa usterka

Której się ciągle lękam :( :(

 

I w tej chwili pozostaje mi tylko napisać:

 

Żegnaj na zawsze

Zapomnij co było

Przepraszam za kłopot

Dziękuje za miłość

 

Thx wszystkim za pomoc pozdro :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Około 2,5 roku temu mialem wypadek miałem wtedy 14 lat. Jakiś facet na mnie poleciał nawet dobrze zbudownay a ja wtedy stałem na skraju schodów na 1 piętrze i gdy poleciał bo on też spadał zepchnął mnie ze schodów i ja z siła jego upadku walnołem w ściane odbiłem się od niej i spadłem na beton miałem dużego siniaka po tym upadku i nie byłem sam w stanie wstać, miałem chwilowy zanik pamięci nie wiedziałem co się dzieje i nic nie widziałem tylko ciemność ale nie straciłem przytomności bo coś tam słyszałem tylko strasznie nie wyraźnie. Od razu jak się uderzyłem zauważyo mnie kilku kolegów którzy zanieśli mnie do pielęgniarki bo było to wtedy w szkole. Pielęgniarka dała mi okład i opatrunek. I od razu pojechałem do domu ale nie byłem w szpitalu bo tak jak pisałem wczesniej nie straciłem przytomności. Dzień po wypadku zdawało się być wszystko w porządku i nagle przed moimi oczami zaczeły się jakieś zakłucenia widziałem nie wyraźnie wogule przed oczami pokazywały mi się jakies szlaczki taka szarość i źle widziałem potem znowu ciemno się robiło że prawie nic nie widziałem na oczy potem zaczeły sie ostre kłucia i uciski głowy coś mi zaczeło strzelać z tyłu nie wiedziałem co się dzieje ale byłem dalej przytomny. I nie pojechałem do szpitala tylko pzreleżałem dłuższy czas w domu nie wychodząc na dwór bo poprostu nie byłem w stanie. Tak spędzając czas w domu wytrawałem przez kilka tygodni. Później zdawało się być wszystko w porządku ale nie na długo zaczołem chodzić do szkoły i po kilku dniach zaczeły mi się strasznie ścięgna naprężać i mięśnia nie wiedziałem co to jak siedizałem na lekcji nie byłem nic w satnie napisać bo ręka mi się zablokowała i satrsznie była napięta i od tamtego czasu aż po dzień dzsiejszy nic nie jest lepiej tylko wszystko się pogarsza. Byłem u nerologa i mam zrobić sobie eeg nie wiem czy to coś pomoze ale po prostu już te bóle nie są do wytrzymania. Przed wypadkiem nic takiego nie było nic takiego nie występowało byłem po prostu okazem zdrowia jak wszyscy w domu chorowali aj tylko byłem zdrowy uprawiałem czynnie sporty piłkę nożną chodizłem do klubu piłkarskeigo dobrze się uczyłem byłem z siebie zadowolony a teraz tylko śpie i śpie i nie wiem co an to poradzić jestem już tak tym ciagłym bólem zmęczony żadne środki pzeciw bólowe nie pomagają nie wiem co mi może pomóc chce powrócić do dawnego stanu zdrowia. Dużo osób gdy mnie teraz spotyka pyta sie co się ze mną stało że teraz tak masz a ja zaczynam się dołować bo nikt mi nie może pomóc niedługo naprawde może w jakąś nerwice wpadne bo nie moge być tą osobą co byłem przed wypadkiem. Czuję się jak bym nie był sobą nie moge normalnie funkcjonować a trwa to już 2,5 roku tak jak wspomniałem wcześniej. I już nie daje rady się z tym męczyć nie chce tak żyć co mamz zrobić. Chce chociaż się czuć tak jak się czułem 1,5 roku temu. Nie było to dobrze ale lepiej niż teraz, Rodzina nie wie co się ze mną dzieje i ja też po tym wypadku wszystko się zmieniło kompletnie wszystko począwszy od mojego stanu zdrowia:(

Jeżeli jest mi strasznie gorąco a mam tylko 37 stopni i nie mma gorączki i jak mam ścisk w głowie. Od tamtego też momentu zaczołem strasznie tracić na wadze. Nie weim czy to jest spowodowane tym uderzeniem moze powstało jakieś zachwianie równowagi w ograniźmie i może jest to stres pouraziwy który trwa bardzo długo albo nerwica pourazowa nie wiem co to może być. Do neurologa ide dopiero za dwa tygodnie na eeg czy to może coś wykazać np jeżeli mam nerwice czy coś bardziej poważneijszego uszkodzenie nerwów albo jakiejś częsci czaszki. Mam dziwne naprężanie mieśni rąk nóg i to bez mojej wiedzy czasami mam tak że zdrętwieje mi noga i nie moge chodzić ani wstać i nic robić w tym czasie zaczynajoł się mocen bule głowy i przytłumiony słuych tak jak by mi coś piszczałó w uszach ide spać żeby tego nie czuć ale to też nie jest łatwe bo zaśnięcei sprawia mi kłopot ale nie zawsze. Jestem bardzo zmęczony a czasmi nie moge zasnąć z bulu np.głowy bolą mnie wtedy skronie i w tych miejscach gdzie są brwi i tam w głąb oczów. Z góry dzięki za odpowiedzi:) pozdro

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przeczytalem twój post i troche sie zasmucilem. Szkoda cie chłopaku. Ale tak juz jest jednego dnia moze sie wszystko odwrócić do góry nogami i wtedy nalezy pokazac charakter ze jestes przystosowany do życia i że możesz dac sobie rade ze wszystkim. Moim zdaniem to najpierw powinienes zrobic sobie wszystkie badania aby wykluczyc jakies dolegliwosci somatyczne. Tzn jezeli boli cie głowa i masz wszelkie dolegliwosci zwiazane z głową to powinienes udac sie do neurologa i poprosic o rezonans magnetyczny. Jezeli kołata ci serce i sie pocisz udaj sie do kardiologa i niech cie tez zbada pod tym katem. Kto wie moze przy tym upadku nabawiles sie jakiegos krwiaka mózgu który teraz uciska jakies nerwy i stad te wszystkie twoje dolegliwosci. Ale to jest raczej watpliwe bo lekarze odrazu by to u ciebie poznali. Jak juz sie zbadasz u tych wszystkich doktorów i oni dalej nie beda wiedziec co ci jest udaj sie do psychiatry lub psychoterapeuty opowiedz mu to wszystko a on ci juz napewno pomoze. Mozliwe jest ze przy tym upadku tak mocno sie wystraszyles ze nabawiles sie leków a przy tym i stanów nerwicowych. Jak by co wal na priv pogadamy na gg. Tylko nie dzis bo mecz Polska - Finlandia bedzie leciał. NARA.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich,

 

Dosyć się różnię od moich rówieśników. Zachowuję się, krótko mówiąc, dziwnie.

 

-Strasznie boję się bakterii, co kilkanaśnie minut myję ręcę i twarz (oczywiście mydłem antybakteryjnym)

-Brzydzę się podować komukolwiek dłoś podczac powitania. Oczywiście robię to, ponieważ jednak jest (niestety) taki zwyczaj. Później jak najszybciej staram się umyć dłonie.

-Okropnie boję się much, najbardziej tych, które latają w szpitalach, przychodniach, i innych miejscach publicznych.

-Niecierpię, gdy ktoś przy mnie kaszle.

-Nienawidzę otwierać jakichkolwiek drzwi w miejscach publicznych.

-Nie korzystam z toalet publicznych.

-Największy koszmar dla mnie to codzienna podróż autobusem do szkoły. Czasami chce mi się ryczeć, jak zdaję sobie sprawę z tego, jak wiele osób jedzie ze mną, jakie to te osoby mają na sobie zarazki, itp.

-Ciągle mam wrażenie, że czegoś zapomniałem, najczęściej portfela i telefonu, co jakiś czas sprawdzam, czy aby na pewno zabrałem je ze sobą.

-Mam potworne problemy z zasypianiem. Często miewam koszmary, wstaje w nocy, mam wrażenie, że w nocy coś na mnie spadnie.

-Jestem strasznie nerwowy, czasami bez powodu mam ataki złości. Zdarza się, że w stanach duchowych przechodzę z jednej skrajności w drugą skrajność. Z furii do kompletnego przygnębienia.

-Ciągle jestem zmęczony, nie potrafie odpoczywać, wszystko, wszycy mnie męczą...

-Nie wiem, dlaczego, ale od jakiegoś miesiąca panicznie boję się, że zostanę kiedyś grabarzem...

-A od tygodnia (i to jest najgorsze) ciągle myślę żeby kogoś zabić... nie wiem dlaczego...nie wiem kogo... tak po prostu zaplanować doskonalą zbrodnię...

 

Proszę o odpowiedź,

 

Szymek

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No, wypisales symptomy OCD (zespolu obsesywno-kompulsywnego) jak z ksiazki. Ale diagnoze moze postawic Ci tylko lekarz.

Masz swiadomosc tego, ze Twoje obawy sa absurdalne? Tzn ze te bakterie sa normalna rzecza i wcale tak latwo nam nie szkodza? A te Twoje mysli o zabiciu kogos to w rzeczywistosci leki?

 

Podobno najlepsza rada na cos takiego jest farmakoterapia+psychoterapia (behawioralno-poznawcza, czy jakos tak). Ja uwazam, ze powinienes odwiedzic lekarza albo psychologa (ale bez tabletek na poczatku pewnie sie nie obedzie).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nigdy nikomu o tym nie mówiłam bo jest to dla mnie glupia i zarazem wstydliwa sprawa. Tutaj jest inaczej, nikt mnie nie zna wiec nie boje sie odtracenia.

 

Mianowicie miewam "cos" co mnie meczy od bardzo dawna. Nie wiem dokladnie juz pare lat.

Kladac sie wieczorem spac obchodze caly dom. Oczywiscie wszystko z gry mam ustalone:

- wchodze do kuchni i dokladnie dwa razy przejzdzam wzrokiem po kurkach od kuchenki gazowej

- nastepnie sprawdzam czy swiatlo jest zgaszone, docisniete (nie wiem skad mi sie to wzielo), robie to takze 2 razy

- ide do lazienki i takze dwa razy patrze najpiew: na kran od zlewu, na junkers, na kran od wanny

- zamykam lazienke podnoszac klamke do gory i liczac koniecznie do dwoch

- sprawdzam, czy drzwi od domu sa zamkniete, oczywiscie dwa razy, w tym podswiadomie musze wykonac kazdy z nich liczac do czterech

- udaje sie do swojego pokoju i z klamka postepuje tak jak w lazience

- gasze swiatlo takze liczac do cztrech

- poprawiam lozko liczac do czterech

 

Ja wiem, ze to jest glupie ale to mnie na prawde meczy.

Co wiecej mam jazdy, ze jezeli cos robie i policze to do liczby nieparzystej to czuje ze spotka mnie cos zlego, wiec robie to dalej aby wyszla parzysta.

Jezeli nie wykonam tych czynnosci odpowiednio wyobrazam sobie, ze komus bliskiemu sanie sie krzywda, zaczynam w to wierzyc i to budzi u mnie dodatkowy lek.

 

A co o tym myslicie Wy ??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kochana masz natręctwa jak złoto. Polecam psychologa. Np ja właśnie dostaję skrętu żoładka, bo wyrzuciłam stary kamyk, a jak go wyrzucałam to od razu włączyły sie natręctwa i "powiedziały" :D że jak go wyrzuce to zostane samotna, wszyscy sie ode mnie odwrócą, ktoś tam umrze i w ogóle spadną na mnie różne plagi i inne dziwactwa. Sprzeciwiłam się tej "wróżbie: :P i teraz mam stresa, żołądek wywraca mi sie do góry nogami i w ogóle zaraz sie rozszarpię. Ale cóż zrobiłam to i nie ma odwrotu. Czasem w takich sytuacjach staram się rozliczyć z konsekwencjami tzn co może mi się najgorszego stać w sytuacji gdyby przymusy i natrectwa miały możliwość realizacji swoich "przepowiedni" :D. Czasem pomaga rozluźnić się, albo nawet zapomnieć o przymusie:D.

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zastanawiam się, czy to, co dręczy mnie już od tak długiego czasu, to właśnie nerwica natręctw... Nie potrafię przestać myśleć o śmierci. Nie samobójstwie, ale śmierci. Moje wymysły nie pozwalają mi już normalnie funkcjonować. Taki przykład ze wczoraj:

Wyobrażałam sobie jedno ze spotkań z moją Przyjaciółką. Dawałam Jej posłuchać muzyki z odtwarzacza mp3. Nagle te kabelki od słuchawek zaczęły zaciskać się na jej szyi. Rozpłakałam się. Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby Jej nie było...

W czasie podróży do kościoła intrygowało mnie to, dlaczego wokół jest jakoś tak mało ludzi. Co sobie pomyślałam? Z pewnością musieli zastrzelić księdza i wszyscy przez wywołaną sensację są zebrani w jednym miejscu, przed kościołem.

Wyobrażenia dotyczące zabicia mojej matki i całej rodziny mam już codziennie... Czasem przeradzają się w one w sny, w straszne horrory, przez które budzę się w nocy...

Przyjaźń "wybiła" prawie wszystkie myśli na okres ponad kilku miesięcy, ale one "zmartwychwstały"...

Panicznie boję się tego, że zostanę zgwałcona. Nie cierpię sama wychodzić z domu. Gdy zobaczę jakiegoś chłopaka lub mężczyznę, jestem przerażona, zaczynam szybciej iść, czasem biec...

Właściwie nieprzerwanie moje myśli krążą wokół różnych rodzajów śmierci, wokół krwi... Wszystko siedzi we mnie. Czuję jak mi ciężko na duszy... Nie potrafię podejść do konfesjonału by się wyspowiadać. W istocie każda spowiedź w moim życiu jest nieważna. Dosłownie: każda. Zawsze coś ukrywałam, dlatego trudno mi jest komukolwiek powiedzieć o tym, że tak się ze mną dzieje.

Czy te myśli to nerwica natręctw? Nie potrafię już tego kontrolować...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zastanawiam się, czy to, co dręczy mnie już od tak długiego czasu, to właśnie nerwica natręctw... Nie potrafię przestać myśleć o śmierci. Nie samobójstwie, ale śmierci. Moje wymysły nie pozwalają mi już normalnie funkcjonować. Taki przykład ze wczoraj:

Wyobrażałam sobie jedno ze spotkań z moją Przyjaciółką. Dawałam Jej posłuchać muzyki z odtwarzacza mp3. Nagle te kabelki od słuchawek zaczęły zaciskać się na jej szyi. Rozpłakałam się. Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby Jej nie było...

W czasie podróży do kościoła intrygowało mnie to, dlaczego wokół jest jakoś tak mało ludzi. Co sobie pomyślałam? Z pewnością musieli zastrzelić księdza i wszyscy przez wywołaną sensację są zebrani w jednym miejscu, przed kościołem.

Wyobrażenia dotyczące zabicia mojej matki i całej rodziny mam już codziennie... Czasem przeradzają się w one w sny, w straszne horrory, przez które budzę się w nocy...

Przyjaźń "wybiła" prawie wszystkie myśli na okres ponad kilku miesięcy, ale one "zmartwychwstały"...

Panicznie boję się tego, że zostanę zgwałcona. Nie cierpię sama wychodzić z domu. Gdy zobaczę jakiegoś chłopaka lub mężczyznę, jestem przerażona, zaczynam szybciej iść, czasem biec...

Właściwie nieprzerwanie moje myśli krążą wokół różnych rodzajów śmierci, wokół krwi... Wszystko siedzi we mnie. Czuję jak mi ciężko na duszy... Nie potrafię podejść do konfesjonału by się wyspowiadać. W istocie każda spowiedź w moim życiu jest nieważna. Dosłownie: każda. Zawsze coś ukrywałam, dlatego trudno mi jest komukolwiek powiedzieć o tym, że tak się ze mną dzieje.

Czy te myśli to nerwica natręctw? Nie potrafię już tego kontrolować...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×