Skocz do zawartości
Nerwica.com

Grzyby halucynogenne zamiast antydepresantów?


CichoCiemny

Rekomendowane odpowiedzi

Tak, tak, to znowu ja i mój ulubiony temat - psychodeliki :smile:

Tym razem konkretniej i na temat, bez zbędnych dyskusji o legalności czy moralności.

 

Na zachętę news:

 

Substancja zawarta w grzybach halucynogennych może pomagać w leczeniu depresji – oświadczyli brytyjscy naukowcy, którzy przeprowadzili dwa niezależne od siebie badania. Psylocybina, substancja psychoaktywna zawarta w narkotyku ma powodować zmniejszenie aktywności mózgu z obszarach, gdzie połączenia neuronowe są najgęstsze.

 

Wyniki badań zaskoczyły naukowców, ponieważ okazało się, że psylocybina zmniejsza aktywność tych samych obszarów mózgu, co antydepresanty. Przed badaniami spodziewano się, że ich działanie będzie wprost przeciwne.

 

Według naukowców oznacza to, że substancja to mogłaby być wykorzystywana w leczeniu depresji.

 

"Nie jedzcie grzybów"

 

- Nie mówimy wyjdźcie z domów i jedzcie grzyby halucynogenne – zastrzegł David Nutt z Imperial College London, który przedstawił szerszej publiczności wyniki badań dwóch zespołów naukowców.

 

– Stwierdzamy jednak, że narkotyk ten ma tak fundamentalny wpływ na ludzki mózg. Tak duży, że musi być ono być znaczące. Substancja ta pomoże nam ustalić, jak działa najważniejszy organ w ciele człowieka. Powinniśmy więc dogłębnie sprawdzić i zoptymalizować jego terapeutyczne możliwości - powiedział Nutt.

 

Obniżona aktywność mózgu

 

- Tzw. psychodeliki są uznawane za "rozszerzające percepcję umysłu". Założono więc, że wzmagają one aktywność mózgu. Nasze badania wykazały jednak, że jest odwrotnie – wyjaśnił naukowiec Imperial College London. - Psylocybina, substancja psychoaktywna zawarta w narkotyku, powoduje zmniejszenie aktywności mózgu z obszarach, gdzie połączenia neuronowe są najgęstsze – dodał.

 

Według brytyjskich naukowców z dwóch niezależnych zespołów oznacza to jedno. Grzyby halucynogenne mogą pomagać w leczeniu depresji na takiej samej zasadzie, jak działają powszechnie stosowane obecnie leki psychotropowe.

 

Jak podkreślają badacze, wyniki eksperymentów są wstępne i jedynie sugerują związek między psylocybiną a lepszym samopoczuciem u osób ze stwierdzoną depresją.

 

Źródło: http://www.tvnmeteo.pl/informacje/ciekawostki,49/grzyby-halucynogenne-zamiast-antydepresantow,18695,1,0.html

 

Co mogę dodać? Chyba to, że (jak niektórzy pewnie wiedzą) w zeszłym roku "testowałem" na sobie wiele różnych psychodelików, w tym psylocybiny i jej syntetyczne analogi. Od ponad pół roku mam przerwę.

Co mogę stwierdzić po tym czasie? Wbrew temu co kiedyś pisałem, używanie tego typu substancji wyszło mi na dobre. Nie zwariowałem, nie skrzywdziłem siebie ani nikogo innego. Za to stałem się bardziej otwarty na ludzi, zacząłem przywiązywać większą wagę do naprawdę ważnych spraw w życiu, jakimi są miłość, otwartość na nowe doświadczenia życiowe, samodoskonalenie. Podczas gdy jeszcze rok temu kompletnie olewałem takie ważne aspekty życia. Mogę powiedzieć, że wyszedłem z ciężkiej depresji, jestem po prostu szczęśliwy. I nie, to nie jest tylko zasługa psychodelików, bo na ten stan zawdzięczam też wielu innym czynnikom i przede wszystkim kobiecie, którą pokochałem (a wcześniej tylko broniłem się przed tym, uważałem, że jest mi to niepotrzebne, haha). Jednak używanie psychodelików (z rozwagą) zmieniło mi mocno system wartości co wywołało u mnie pozytywne i jednocześnie nie wpłynęło negatywnie na cechy charakteru, które w sobie lubię. Jednocześnie zacząłem bardziej doceniać te cechy, zaakceptowałem siebie po prostu. Zmieniłem sposób myślenia z "jestem beznadziejny" na "jestem inny niż wszyscy i mogę to pozytywnie wykorzystać".

 

Jeżeli chodzi o zmiany negatywne (żeby nikt mi nie zarzucał hipokryzji):

Pojawiło się u mnie HPPD:

http://pl.wikipedia.org/wiki/Zaburzenie_postrzegania_spowodowane_halucynogenami

Chociaż z drugiej strony, nie jest to całkowicie negatywna zmiana. W pewnym sensie może być pozytywna, ale o tym mogą wiedzieć tylko osoby, które doświadczyły wcześniej przynajmniej jednego psychodelicznego tripu. I oczywiście nikogo nie namawiam do tego, to ma byś świadoma i przemyślana decyzja, jeżeli już ktoś chce spróbować. No a samo HPPD nie jest jakieś straszne, poza tym nie brałem tych substancji wcale tak dużo i często jak inni, więc jest raczej na niskim poziomie, a z biegiem czasu coraz bardziej zanika. No i najważniejsze, że wcale nie przeszkadza w życiu codziennym tak jak niektórzy twierdzą.

Z innych negatywów to lekko nasiliła mi się nerwica natręctw, ale po kilku miesiącach zaczęła się zmniejszać. Chociaż to raczej zasługa pracy nad sobą (a nie biorę żadnych leków jakby co) i zmiana sposobu myślenia o swoich zaburzeniach, po prostu przestałem traktować to jako jakiś wielki problem, którzy trzeba leczyć, a staram się widzieć w tym pozytywy, np. jestem bardziej dokładny w tym co robię. No i po prostu zacząłem ignorować pewne myśli, które kiedyś nie dawały mi spokoju i się sam nimi nakręcałem. Daję im sobie swobodnie "przepływać" i nie rozmyślam nad tym cały czas. No ale to już tak poza tym tematem.

 

Oczywiście to wszystko opisuję na podstawie własnych doświadczeń (i kilku osób, które znam i wiem, że miały podobne odczucia), ale to nie znaczy, że na każdego tak zadziała. Psychodeliki są bardzo nieprzewidywalne, a to czy doświadczenie pójdzie w dobrą czy w złą stronę głównie zależy od danej osoby, od samopoczucia, od czynników zewnętrznych, takich jak m.in. otoczenie podczas przyjmowania substancji (set & setting).

Oczywiście zdarzało mi się przeżyć złe doświadczenie (bad trip), ale z biegiem czasu muszę przyznać, że to właśnie one najwięcej mogą człowieka nauczyć o samym sobie. I spowodować coś w rodzaju "rozpadu ego", które może wywołać pozytywne lub negatywne zmiany. Dlatego każdy kto chce coś takiego spróbować musi się liczyć z tym, że to nie jest zabawa.

 

Jeżeli kogoś interesuje tematyka to odsyłam też do literatury Stanislav'a Grof'a, który prowadził badania nad terapeutycznym wykorzystaniem LSD. Warte uwagi są także dzieła Timothy Leary'ego, Rick'a Strassman'a i Terence McKenna.

Internet jest pełen źródeł, więc jak ktoś jest zainteresowany to może sobie wszystko odnaleźć.

 

Zapraszam do merytorycznej dyskusji, ale proszę bez spinek i zbędnych komentarzy o "ćpunach", itp.

 

Dorzucę jeszcze kilka artykułów jakby ktoś chciał przeczytać:

http://hyperreal.info/psychodeliki-w-psychoterapii

http://hyperreal.info/kochające-uczucie-użycie-narkotyku-klubowego-w-leczeniu-lęków

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychodeliki są bardzo nieprzewidywalne, a to czy doświadczenie pójdzie w dobrą czy w złą stronę głównie zależy od danej osoby, od samopoczucia, od czynników zewnętrznych, takich jak m.in. otoczenie podczas przyjmowania substancji (set & setting).

Oczywiście zdarzało mi się przeżyć złe doświadczenie (bad trip), ale z biegiem czasu muszę przyznać, że to właśnie one najwięcej mogą człowieka nauczyć o samym sobie. I spowodować coś w rodzaju "rozpadu ego", które może wywołać pozytywne lub negatywne zmiany. Dlatego każdy kto chce coś takiego spróbować musi się liczyć z tym, że to nie jest zabawa.

Witam . Bardzo dobry i potrzebny temat. Jadłem kilka razy w życiu kwasy ,w czasach ,gdy LSD było prawdziwym LSD( nie to co teraz,same podróby). Doświadczenia tamtego czasu z (LSD) były niesamowite ,piękne i bardzo ,bardzo pouczające. To było tak ,jakbym zobaczył wyrażnie ( wręcz magicznie) to co się dzieje w najtajniejszych Kulisach Teatru mego Życia.Wszystkie pociągnięcia sznurków ,które na co dzień nie zauważałem zbyt zajęty racjonalną ,umysłową i aktywną stroną życia. Po kwasie zobaczyłem całą nędze i wstręt do swojego alkoholizmu( było to kiedy piłem alko.) ,ale również jego(Życia jako Cudu niepowtarzalnego) piękno ,nadzieję ,wartość. I nie było to takie czysto opisowe , a wręcz pełne uniesienia ,mistycyzmu ,podniosłości ,jakiej bez tej substancji NIGDY bym nie osiągnął. Bylo to dla mnie tak przejmujące ,że jeszcze przez paręnaście dni przeżywałem i rozpamiętywałem owe bardzo rzeczywiste WIZJE( nie mylić z halucynacjami,to zupełnie cos innego). SUPER!

Potem była kilkuletnia przerwa . Potem znów kilka razy( przewaznie w grupie). Nie doświadczyłem jednak jakiś trwałych zmian na lepsze jeśli chodzi o osłabienie depresji ,nerwicy. Raczej ujrzałem w nowym ,jaśniejszym świetle ,wręcz w "boski "sposób tę sama Rzeczywistość. Nie jest to (jeśli o to chodzi ) w najmniejszym stopniu narkotyk .Nie ma żadnego ciśnienia ,aby ,znowu i znowu spróbować,powtórzyć.Nie jest to rzecz dla każdego w także jakimś stopniu rekreacyjna.Może nawet co dla niektorych stanowić niebezpieczeństwo. Ostatni raz spróbowałem grzyby w 2010 roku ( sam nazbierałem na miejscówce 37 dorodnych sztuk). Ludzie ,jakich dostałem po tym LĘKÓW ,że o mało co się nie "posrałem" i gdyby nie buprenomorfina ( jako wentyl bezpiczeństwa) cudem zresztą zdobyta + z 10 tabl. po 5mg relanium ,chyba bym bez kitu zwariował,albo sam już nie wiem co.To było moje ostatnie doświadczenie z psylocybiną i nieprędko ją powtórzę. Nie wiem co się stało,ale to był koszmar ,którego skutki odczuwałem jeszcze ze trzy dni(dobrze ,że nie zostało mi to na dłużej). Dlatego uważam ,że z grzybami trzeba bardzo ostrożnie ... i nigdy nie wiadomo co komu akurat wystrzeli.Może być pięknie ,ale również koszmarnie na maxa. Wierze ,że grzyby mają lecznicze działanie ( na depresje ,lęki ,nerwice ,uzależnienia) i potrafią niejedno poukładać w główce co niepoukładane.Jedak ,jest problem w wysokości dawkowania i czasie ich zażycia (nastrój w danym dniu).Zastanawiam się co by było można uzyskać na przykład stosując taką psylocybinową terapię na przykład 2-3 sztuki "'magicznego " grzyba codziennie, powiedzmy przez miesiąc .Może nie było by tak strasznie ,a bardziej leczniczo .Nie wiem . I chyba tym "nie wiem " zakończę swój wywód.Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Midas, dawkę bardzo trudno określić z kilku powodów. Każdy reaguje inaczej na takie substancje, każdy ma trochę inne wyobrażenie o świecie i posługuje się jakby innym sposobem myślenia, że tak to ujmę. Niektórzy (głównie osoby dojrzałe o ukształtowanym światopoglądzie) są tak bardzo przywiązani do siebie, do swojego ego, że boją się jakichkolwiek zmian w tym kierunku. Jeżeli dodamy do tego niesprzyjające warunki, może to być nawet zła pogoda, nieodpowiednie miejsce, jakaś muzyka, która wpływa źle na nastrój takiej osoby, to może wtedy nie być tak fajnie jak to opisują ludzie, można się wtedy przejechać tak jak to opisał Paweł. No i tutaj mamy dwie drogi, możemy przerwać doświadczenie środkami uspokajającymi, ale odradzam takie metody. Dlatego, że "niezamknięte" doświadczenia psychodeliczne mają swoje odbicie potem w psychice. Najczęściej nie jest to nic groźnego, ale dużo lepiej jest przeprowadzić doświadczenie do końca, bez przerywania go, wtedy ryzyko złego samopoczucia przez następne dni się bardzo zmniejsza, bo jak już substancja zejdzie z organizmu to uświadamiamy sobie, że tak naprawdę to nie było nic złego i wszystko jest wytworem naszego mózgu. Dobrze jest jeszcze w trakcie tripu to sobie uzmysłowić i po prostu dać się ponieść doświadczeniu, nie trzymać się kurczowo rzeczywistości jaką się zna, lepiej całkowicie odpłynąć na te kilka godzin i przeżyć coś niesamowitego niż nakręcać się coraz bardziej, że coś jest źle.

 

No ale wracając do dawkowania, z grzybami jest tak, że każdy jest inny :) I przez to ilość substancji psychoaktywnej też się różni. Przyjmuje się, że średnią dawką na pierwszy raz jest ok 30 grzybów, jeżeli mówimy o łysiczkach, które rosną w Polsce. Ale te granice są bardzo płynne, dla jednego 30 to może być już za dużo, a ktoś inny po 50 sztukach może mieć niedosyt. Dlatego syntetyczne analogi psylocyny (i cała gama innych tryptamin o zbliżonym działaniu) mogą być w tym przypadku lepsze, bo dawkuje się substancję w miligramach i wtedy dokładnie wiadomo ile substancji się przyjmuje. Jednak zasada działania jest dokładnie taka sama, więc dawkę naprawdę ciężko określić, w zasadzie powinno się ją dobierać empirycznie dla każdego z osobna, zaczynając od minimalnych dawek progowych. Chociaż z drugiej strony, pierwsze wrażenie jest zawsze najważniejsze, bo to jest tak głębokie doświadczenie, które nie można do niczego porównać ani nawet opisać słowami.

Dlatego moim zdaniem od samej dawki ważniejsza jest atmosfera podczas tripu, wspomniany wcześniej set & setting. Jeżeli w dniu tripu nie czujemy się na siłach, obawiamy się tego doświadczenia, lub nie mamy możliwości zadbania o odpowiednie warunki to nie powinniśmy się za to zabierać, lepiej poczekać na odpowiedni moment.

 

Jeżeli chodzi o częstość przyjmowania - tutaj ze względu na bardzo szybko rosną tolerancję poleca się robić odstępy minimum tygodniowe. a najlepiej kilku tygodniowe. I to się tyczy wszelakich substancji działających na serotoninę, bo one wywołują tolerancję krzyżową. Dzięki temu praktycznie nie da się uzależnić od psychodelików, a to że są aktywne w bardzo małych dawkach (najlepszym przykładem jest tutaj LSD, które dawkuje się w mikrogramach [ug]) czyni je bardzo bezpiecznymi substancjami.

Oczywiście jeżeli ktoś ma jakiekolwiek problemy z sercem, ciśnieniem to nie powinien w ogóle przyjmować takich substancji, ale każdy zainteresowany powinien już o tym wiedzieć.

 

paweł3, jeżeli chodzi o LSD to obecnie jak najbardziej można dostać dobry, czysty kwas, sączony z dobrej jakości kryształu. Oczywiście zdarzają się podróbki (najczęściej psychodeliczne fenyloetyloaminy z grupy 2C-x, nbome, DO-x, czasami tryptaminy), ale działanie LSD jest tak niepowtarzalne, że dla doświadczonej osoby raczej nie będzie problemu z odróżnieniem. No ale oczywiście nie można nic brać od przypadkowych osób, powinny to być zaufane osoby, które wiedzą co robią.

 

Co do bad tripów, to już napisałem wyżej. Mogłeś po prostu dobrać sobie złe otoczenie, może osoby z którymi tripowałeś były "nie te". Może akurat podczas tripu jedna, z pozoru nic nie znacząca myśl nie dawała Ci spokoju i przez to całe doświadczenie zjechało na inną drogę. Przyczyn może być wiele. Ale tak jak pisałem, lepiej doprowadzić doświadczenie do końca, a potem się nad tym zastanowić, poukładać sobie w głowie fakty niż przerywać je. Tak jak pisałem na początku, u mnie te złe doświadczenia wyszły mi na dobre, najwięcej mnie po prostu nauczyły i dzięki nim nabrałem pokory do tego typu substancji i dystansu do samego siebie.

 

Jedzenie psychodelików codziennie jednak mija się z celem z powodów tolerancji, o której wspomniałem. Dlatego lepiej sobie raz na jakiś czas przeżyć głębsze doświadczenie.

Chociaż są osoby, które biorą minimalną dawkę progową tryptamin, żeby np. zniwelować jakiś fizyczny ból (do tego LSD też się podobno świetnie nadaje). Albo artyści, którzy nie chcą całkowicie odpływać, tylko stworzyć coś ale z lekko zmienioną percepcją, wtedy małe dawki psychodelików są dobre, bo można spojrzeć na coś z innej perspektywy. Z resztą duża część muzyków i malarzy w ten sposób tworzyła swoje dzieła, wiele utworów jest poświęconych substancjom zmieniającym świadomość. Podobnie niektóre wynalazki i odkrycia zostały zainspirowane dzięki tego typu substancjom.

 

-- So, 28 sty 2012, 01:42 --

 

Najważniejsze jest to, że te substancje mają bardzo duży potencjał. Sam Grof powiedział kiedyś coś w stylu "LSD jest dla psychoterapii tym czym mikroskop dla medycyny lub teleskop dla astronomii". Substancja jest kluczem, który otwiera całą masę różnych drzwi, ale to już od danej osoby zależy czy przez nie przejdzie i co będzie dalej. Jest to pewnego rodzaju "katalizator", który może służyć samodoskonaleniu, leczeniu różnych zaburzeń, może być inspiracją dla sztuki, albo też być czystą rozrywką (byle rozsądnie, z rozwagą i nie za często), zależy jak ktoś do tego podejdzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz Kefas ,dobrze i rozsądnie (według mnie) mówisz ,ale jakoś tak" książkowo-encyklopedycznie". Najlepiej przemawiają do mnie osobiste doświadczenia i ich pozytywny( ew. negatywny) wpływ na danego człowieka.

Obydwoje pewnie słyszeliśmy o leczeniu dawnymi czasy LSD przez psychiatrów alkoholizmu ,psychoz a nawet schizofrenii. Lecz zobacz to nie było tak ,że lekarz dawał takiemu delikwentowi( jak dziś antydepresant i do domu)Kwasa i radż sobie chłopie dalej sam. To było całe laboratorium ,pod czujnym okiem psychiatrów ,którzy w razie czego podczas wnikliwych rozmów mogli wjechać z benzo i antypsychotykami i czymkolwiek jeszcze, jeżeli ich pacjent załapałby bad tripa. Werzę w leczniczą moc LSD,grzybów , ale nie wszystkim i nie ( najczęściej) samemu na "domowy " sposób. Szkoda tylko ,że porzucono w psychiatrii (chyba porzucono) ten niezwykły z dużym potencjałem sposób leczenia.Czytałem ,że sami psychiatrzy ,aby wejść w świat odczuć schizofrenika i go zrozumieć brali kwachy( pewnie dlatego ,że nie było innych sposobów i najpewniej do dziś nie ma). No ale durna polityka antynarkotykowa ( co za bezsens w stosunku do LSD) namieszała i zrobiła jak zwykle swoje...,że szkoda nawet to komentować .Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Staram się pisać książkowo, żeby nie ograniczać się do "slangu", który nie każdy zrozumie, a podstawowe pojęcia można sobie sprawdzić w Internecie. Ale wszystko opisuję na podstawie własnych doświadczeń, jednak nie wywyższam w jakiś sposób psychodelików (kiedyś mi to zarzucano), dlatego pokazuję też możliwości, które nie zawsze wyjdą wszystkim na dobre. Jednak gdyby nie zadziałało to na mnie pozytywnie to nie pisałbym tego wszystkiego.

 

Jeżeli chodzi o badania nad psychodelikami to nie wszystkie były przeprowadzone odpowiednio. Dużo było przypadków gdy takie badania odbywały się na zlecenie rządu, który specjalnie chciał przedstawić psychodeliki w złym świetle i niestety im się to udało. Były przypadki, gdy pacjentów przywiązywali pasami do łóżka i obserwowali reakcje. To już jest totalny idiotyzm i brak jakiegokolwiek wyczucia, bo tak jak zawsze podkreślam, podczas przyjmowania psychodelików najważniejsza jest przyjazna i komfortowa atmosfera. Dlatego bardzo podoba mi się dawna inicjatywa Grofa, który wiedział jak się z tym obchodzić i do każdego pacjenta podchodził indywidualnie, a same sesje i doświadczenia psychodeliczne odbywały się w domowej atmosferze, bez żadnych przypadków przywiązywania kogoś na siłę czy zamykania drzwi na klucz.

Niestety po iluś tam eksperymentach odebrano mu prawo do używania psychodelików i jeszcze zarzucono nielegalne działania (a wcześniej dostał zgodę od rządu na takie badania). Przypadek? Raczej nie, rządowi się nie podobało, że eksperymenty ukazują psychodeliki w dobrym świetle i tyle.

 

Jeżeli chodzi o domowe sposoby to wszystko zależy od odpowiedzialności i świadomości takiej osoby, która się za to zabiera. Osobiście na początku mojej przygody z psychodelikami traktowałem to czysto rozrywkowo, dopiero potem zobaczyłem, że te substancje mogą naprawdę pomóc, tylko trzeba odpowiednio do tego podejść. W pewnym momencie trochę się zapędziłem, przeżyłem kilka bad tripów, ale właśnie to mnie nauczyło tej odpowiedzialności, że nie można przesadzać.

Jednak, jeżeli już mowa o terapii to tylko pod okiem specjalistów, ale takich którzy nie podchodzą do tego sceptycznie, tylko rozumieją inny punkt widzenia i najlepiej jeżeli sami kiedyś przyjmowali tego typu substancje. No bo osoba, która tego nie przeżyła po prostu nie może zrozumieć tego stanu. To jest tak jak z zakochaniem, ktoś kto nigdy nie był zakochany nie wie co to tak naprawdę znaczy. A z punktu widzenia biochemii mózgu, zakochanie to też pewnego rodzaju inny stan świadomości ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

KeFaS, dzięki za obszerną i treściwą odpowiedź.

Kiedyś czytałem krótką książeczkę Hoffmana "LSD moje trudne dziecko" i od tamtego czasu moje dość stereotypowe podejście do psychodelików uległo zmianie, jednak właśnie obawiam się tych bad tripów. Tym bardziej się zdziwiłem, że grzyby halucynogenne mogą mieć działanie antydepresyjne, bo przecież przy depresji szczególnie łatwo o zły nastrój. W moim wypadku dochodzą duże wahania humoru. Czy takie doświadczenie nie uwypukli jeszcze bardziej problemów życia jeżeli są one faktycznie bardziej znaczne niż dopuszczam to do swojej świadomości?

Fajnie jakby zostało dowiedzione, że minimalnie dawkowana psylocybina ma właściowści lecznicze, ale tak dawkowana żeby nie doświadczać tripów.(choćby nie wiem np. 5 grzybów na tydzień)

Ale rozumiem, że chodzi wyłącznie o zmiane precepcji i świadomości, i innym spojrzeniu na rzeczywistość podczas doświadczeń i tylko na tym polega ten rodzaj kuracji?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Midas, psychodeliki mają skłonność do "wyciągania na wierzch" problemów, które siedzą gdzieś głęboko w podświadomości człowieka. Ma to swoje dobre strony, bo można nad tym popracować (w szczególności już po tripie), skonfrontować się ze swoimi lękami, przeżyć coś w rodzaju "oświecenia". Ale oczywiście doświadczenie może pójść w inną stronę, można się "przestraszyć siebie" i jeżeli potem nie zadbamy o to, żeby nad tym popracować (tak jak przy typowej psychoterapii) no to złe stany mogą się nawet pogorszyć. Tak jak pisałem, substancja jest kluczem, ale dalej już wszystko zależy od osoby, która ją przyjmuje.

Dlatego wszystko zależy od nastawienia danej osoby. Jeżeli ktoś się bardzo obawia nowego doświadczenia i konfrontacji ze swoimi problemami to nie powinien próbować tego typu metod, a już na pewno nie samemu (chociaż właśnie samemu można przeżyć najgłębsze doświadczenia, dodatkowa osoba zawsze w jakiś sposób to spłyca, szczególnie jeżeli sama jest raczej w roli trzeźwego opiekuna, obserwatora). Dopiero jeżeli ktoś jest przekonany, że chce spróbować doświadczyć czegoś zupełnie innego i jednocześnie potem popracować nad sobą, spróbować wykorzystać pozytywnie to co przeżył i zadba o odpowiednią atmosferę zewnętrzną to jest duża szansa, że takie doświadczenie bardzo mu pomoże. Co potwierdza wiele osób, które dobrowolnie poddały się eksperymentom u Stanislava Grofa.

 

Jeżeli chodzi o niskie stężenia substancji to jak najbardziej można w ten sposób pracować. Tylko znowu, dawkowanie określa się dla każdego z osobna, a jest też tak że jednego razu dawka powiedzmy średnia może kogoś bardzo daleko ponieść, a innym razem, np. w innym miejscu, nawet większa dawka może nie powodować aż takiej głębi. I odwrotnie oczywiście.

Można próbować małych dawek psylocybiny i ich analogów i starać się wtedy na bieżąco analizować swoje emocje, odczucia, problemy. Bo przy niskich dawkach psychodelików nie ma aż tak dużego poziomu psychodelii i zmiany percepcji, dzięki temu można zachować trzeźwość umysłu, ale jednocześnie odblokować odpowiednie filtry w głowie i otworzyć się na nowe możliwości.

Jednak do tego moim zdaniem lepsze byłoby LSD, ponieważ ta substancja właśnie charakteryzuje się pewnego rodzaju "trzeźwością myślenia", ale jednocześnie wprowadza w ten magiczny stan. Psylocybina jest trochę mniej przewidywalna, tzn w nieodpowiednich warunkach może mieć większy wpływ na doznania psychiczne no i wizualnie też jest na wyższym poziomie (jednak jest spora różnica w tym przypadku).

 

Jakiś czas temu na innym forum ktoś opisał historię pewnej teściowej, która "przez przypadek" wypiła roztwór z ok 70mg 4-aco-dmt, czyli substancji, która w organizmie metabolizuje się do psylocybiny. Taka dawka odpowiada mniej-więcej 70 grzybom, czyli jest to bardzo duża dawka jak dla przeciętnego człowieka. Dodatkowo osoba nie wiedziała co przyjęła, myślała że jest to czysty alkohol i po prostu miała ochotę na kielicha ;)

Nie wiem za bardzo jak przebiegał cały trip, w każdym razie nic złego się nie stało. Inni domownicy byli trochę zaniepokojeni, ale uspokoili tą osobę, zaczęli z nią rozmawiać. Z tego co opisali to była bardzo podniecona wszystkim, miała dobry humor i euforia była na wysokim poziomie, wszystko stało się bardziej kolorowe i takie jakby nowe (czyli typowe działanie psychodelików). Raczej nie było negatywnych objawów, no może poza bólem żołądka, co jest charakterystyczne dla dużych dawek psylocybiny. Jednak najważniejsze jest to, że potem, przez jakieś dwa tygodnie ta osoba miała świetny humor, więcej energii do życia, była do wszystkiego bardziej pozytywnie nastawiona. Oczywiście już potem nie próbowała tego typu substancji, jednak to jedno doświadczenie (z początku nieświadome) zmieniło ją na lepsze.

Można spekulować na temat tego jakby zareagowała, gdyby świadomie wzięła coś takiego, gdyby wiedziała, że jest to silny psychodelik. Dużo osób na samą myśl jakiejś tajemniczej psychodelii obawia się wielu rzeczy i to często skutkuje bad tripem. Jednak moim zdaniem oczywiście powinno się wiedzieć co się przyjmuje i w jakich dawkach. Nie napisałem tego po to, żeby ktoś próbował podobnych praktyk (dawanie "nieświadomek" znajomym, itp, to jest czysta głupota), tylko dlatego, że wszystko się dobrze skończyło i miało potem pozytywne skutki już w codziennym życiu.

 

-- Pn, 30 sty 2012, 03:47 --

 

Znalazłem fragment pewnego filmu, który opisowo przedstawia pewną wizję psychodelicznej podróży (jak coś można włączyć polskie napisy).

[videoyoutube=ZqtJe840K1I][/videoyoutube]

W opisie pod filmikiem jest link do całego filmu, z którego pochodzi ten fragment.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

amelia83, w sumie trochę leję wodę czasami, ale inaczej po prostu nie umiem tego wszystkiego opisać, pewnie wielu osobom przez to się nie chce czytać moich wypocin :P

 

Co do stanów depresyjnych, no właśnie tu jest paradoks, bo ktoś sobie pomyśli, jak niby te grzyby mają pomagać w depresji, skoro odradza się je w takim stanie? Ale jak wiadomo, nawet w depresji bywają lepsze dni, szczególnie gdy nastawi się myślenie na bardziej pozytywne (że coś może pomóc, a jak nie to przynajmniej przeżyje się nowe doświadczenie) no i zbuduje odpowiednią atmosferę. Właściwie to najlepiej na nic się nie nastawiać z góry, bo pierwszy raz z psychodelikami jest zupełnie inny niż można to sobie wyobrażać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mogę powiedzieć, że wyszedłem z ciężkiej depresji, jestem po prostu szczęśliwy. I nie, to nie jest tylko zasługa psychodelików, bo na ten stan zawdzięczam też wielu innym czynnikom i przede wszystkim kobiecie, którą pokochałem.

hihihihi ja uważam że miłość to najlepszy narokotyk ;) no i całkiem naturalny, bez wprowadzania chemicznych substancji z zewnątrz ;) myślę że potrafi odmienić nas, wydobyc to co najlepsze... i dać błogostan! Niestety nie mogę porównać z chemiczną fazą bo nigdy nic nie próbowałam ;)

 

-- 16 lut 2012, 02:04 --

 

ja jestem przerażona wszelką ingerencją chemiczną we własny mózg... tak samo narkotyki jak i ssri w ogóle się boję takich rzeczy.... drżę jak muszę wziąć pastylkę na sen ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

polakita, no tak, tyle że stan zakochania to nic innego jak właśnie "chemia w mózgu" ;) Tak samo podniecenie (orgazm działa silnie na receptory opioidowe, czyli tak samo jak np. heroina), czy zwykła radość z czegoś może wywołać krótkotrwałe zmiany "chemiczne" w mózgu, takie same jakie wywołują psychodeliki i inne substancje.

Poza tym, śladowe ilości DMT (najsilniejszej substancji psychodelicznej znanej człowiekowi) wydzielają się w ludzkim mózgu, najczęściej podczas snu, dlatego sny są często tak bardzo odrealnione.

 

Moim zdaniem strach przed tego typu substancjami wynika raczej z obaw przed nieznanym. Tak samo jak strach przed zakochaniem, przed jakimiś ważnymi decyzjami w życiu, itp.

 

Ludzie często się wypowiadają o psychodelikach albo innych substancjach psychoaktywnych jako "sztuczne szczęście". A moim zdaniem to wcale nie musi być sztuczne, to jest po prostu innego rodzaju doświadczenie, wywołane przez inne bodźce, ale tak samo prawdziwe jak wszystko inne co człowiek uważa za naturalne.

Ważne jest to co w danej chwili przeżywa osoba i po co to robi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pewnie zależy od tego czy bierzesz w grupie, czy bierzesz w grupie i jest ktoś na trzeźwo, czy bierzesz sam albo jak kto jest nastawiony.

To tak jak z paleniem. Jeden będzie się śmiał jak opętany, po drugim nic nie zobaczysz, bo to co przeżywa ma w sobie i zachowuję się całkiem jak trzeźwy, jeszcze inny będzie miał lęki itp.

Jak się mylę narko-profesorze KeFaS, to mnie popraw :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jest taki doktorek bodajże w szwajcarii który znakomicie leczy grzybkami osoby z nerwicą natręctw gdzie inne sposoby leczenia im nie pomogły. Można o tym przeczytać tutaj:http://hyperreal.info/node/2777#axzz1mvyrFSLG

 

Bardzo ciekawy artykuł więc szczerze polecam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja czekam do jesieni, ale wiem już, że spróbuję. Chyba, że coś w moim życiu diametralnie się zmieni. Zaczerpnąłem opinii, dobrze mi znanego gościa, który ma na prawdę łeb na karku. No, ale obecnie ze znanych mi źródeł nie ma suszonych na rynku. Podobno ludzie zwykle zbierają tylko dla siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Są suszone, tylko trzeba znać odpowiednich ludzi. Niestety zeszły rok był słaby, ale były osoby, które jednego dnia zbierały po 1000 sztuk łysiczek.

Dobrą opcją też jest wyhodowanie sobie samemu w domu np. Cubensisów. Zarodniki takich grzybów można kupić legalnie przez Internet. Trochę pracy, żeby nic nie pogniło i można mieć naprawdę spory zapas, a przy tym świadomość, że się coś samemu wyhodowało.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

KeFaS, zdecydowanie zgadzam się ze wszystkim, co napisałeś. też jestem wyznawczynią psychodelików ; ) nie jestem tylko pewna, jak wygląda ich działanie przy braniu ssri, dlatego też moje eksperymentowanie na razie zostało zawieszone

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

SSRI mocno osłabiają działanie wszystkich substancji działających agonistycznie na receptory serotoninowe (czyli także wszystkich psychodelików). Po odstawieniu trzeba czekać jeszcze kilka tygodni, żeby psychodeliki zadziałały w pełni (zależy jak długo się brało SSRI).

Skutkiem ubocznym przy długotrwałym stosowaniu SSRI jest też mocne "rozwalenie" układu serotoninowego, dlatego można potem odczuwać efekty innych substancji w mniejszym stopniu lub w ogóle (na innym forum były opisane takie przypadki, gdy na kogoś po prostu nie działały psychodeliki przez SSRI, które brał kiedyś).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×