Skocz do zawartości
Nerwica.com

moja historia, dla szukających ukojenia w śmierci.


Łazarz

Rekomendowane odpowiedzi

Witam,

nie wiem, od czego zacząć. Łazarzu, mam do Ciebie kilka pytań.

1. Słyszałam coś o "żółtych papierach". Niebardzo wiem, co to jest. Czy chodzi o to, że po takim pobycie w szpitalu psychiatrycznym ma się potem "nasrane w papierach", że nie wiem, trudniej zdobyć pracę, potencjalni pracodawcy mogą dostać informacje o tej przeszłości? Nie wiem, czy mam rację, czy się mylę?

2. Mogę dostać informację, w którym to szpitalu się leczyłeś? Zastanawiam się też, bo mam 18 lat, w jakim wieku są tam pacjenci... wolałabym, gdyby nie byli wiele starsi ode mnie, nie wyobrażam sobie być taką smarkulą pośród dużo starszych dorosłych. Czy jest jakiś podział wiekowy właśnie?

3. Lecząc się, w ogóle zaczynając, opowiadałeś tylko bezpośrednio o skutkach choroby, co się z tobą dzieje, czy też o przyczynach, dlaczego tak się czujesz? Pytam, bo wybieram się (najpierw do psychologa) i stresuję się bardzo, gdy pomyślę, że miałabym opowiadać mu/jej o swoich problemach, jednocześnie rozdrapując rany, które i tak już krwawią, może niepotrzebnie tak się stresuję, może nie bedzie mnie wypytywać o szczegóły, stąd właśnie moje pytanie.

 

Natalia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1. Słyszałam coś o "żółtych papierach". Niebardzo wiem, co to jest. Czy chodzi o to, że po takim pobycie w szpitalu psychiatrycznym ma się potem "nasrane w papierach", że nie wiem, trudniej zdobyć pracę, potencjalni pracodawcy mogą dostać informacje o tej przeszłości? Nie wiem, czy mam rację, czy się mylę?

 

Pracodawca nie ma wglądu do takich informacji, ponieważ nie jest to nigdzie rejestrowane. Ma tylko wtedy kiedy osoba jest karana i to przestępstwo było popełnione pod wpływem choroby psychicznej np. schizofrenii. Jeżeli chorujesz na depresje i zwracasz się dobrowolnie a nie nakazem sądu to nie ma się czego bać:)

 

2. Mogę dostać informację, w którym to szpitalu się leczyłeś? Zastanawiam się też, bo mam 18 lat, w jakim wieku są tam pacjenci... wolałabym, gdyby nie byli wiele starsi ode mnie, nie wyobrażam sobie być taką smarkulą pośród dużo starszych dorosłych. Czy jest jakiś podział wiekowy właśnie?

 

Ludzie w szpitalu są różni. Jak ja byłem to były osoby po 19 lat,21,22,25 i było ich sporo.Oczywiście byli też starsi, ale jeżeli nie ma takiej konieczności to nie rób tego i się tam nie pakuj. Jeżeli jest wybierz jakąś klinike psychiatryczną albo oddział rehabilitacji.

 

3. Lecząc się, w ogóle zaczynając, opowiadałeś tylko bezpośrednio o skutkach choroby, co się z tobą dzieje, czy też o przyczynach, dlaczego tak się czujesz? Pytam, bo wybieram się (najpierw do psychologa) i stresuję się bardzo, gdy pomyślę, że miałabym opowiadać mu/jej o swoich problemach, jednocześnie rozdrapując rany, które i tak już krwawią, może niepotrzebnie tak się stresuję, może nie bedzie mnie wypytywać o szczegóły, stąd właśnie moje pyt

 

Nie stresuj się psycholog jest od tego, że masz mu opowiadać o wszystkim. Ja mówię wszystko bez krempacji. On wie o co chodzi poza tym wyrzucasz z siebie negatywne emocje i dzięki temu nabierasz dystansu do tych wydarzeń.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki Jack za to, że mnie wyręczyłeś.

Natalio, leczyłem się całodobowo w szpitalu psychiatrycznym w Kielcach na ul. Kusocińskiego.

Są tam dwa piętra oddzielone od siebie. Parter dla ostrych przypadków i I piętro dla umiarkowanych. Ja byłem na piętrze.

Szpital jest czysty, dobrze tam karmią, są tv, zajęcia terapeutyczne i biblioteczka, rowerek magnetyczny itp. itd.

Jest to nowowybudowana placówka, otacza ją lasek, boisko do kosza i siatkówki, spacery obywają się codziennie.

Bardzo polecam, czułem się tam jak na wczasach.

Uratowali mi tam życie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie wszyscy forumowicze.

Z bólem serca muszę przyznać, że mój temat umarł śmiercią naturalną.

Nic przecież nie trwa wiecznie. Taka jest kolej rzeczy. Pocieszam się tylko tym, że został on zapisany na tej stronie i trwać będzie póki ona istnieje. Pozdrawiam każdego kto się na nim udzielał.

Adios. :papa:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciężko "odchorowuję" napięcie jakie powstało na tydzień przed pierwszą sprawą , kiedy to sąd i wyznaczeni lekarze sądowi robili ze mnie debila.

Musze przyznać , że wtedy czułem się znakomicie. Jak ryba wodzie.

Uwielbiam wojnę.

Lecz potem, kiedy napięcie opadło , po tygodniu, zmiażdżyło mnie.

I trwa to do dzisiaj.

Lecz powiem Wam jedno.

Kiedy spakowany czekalem na telefon od adwokata, od ktorego zależalo cale moje dalsze życie, poczułem POWER.

COŚ WE MNIE ZAISKRZYŁO.

W razie nakazu ponownego aresztowania , ze względu na ewentualne nowe zarzuty ( tak -po kolejnych 2 latach ta kurw.a koronna znów sobie coś przypomniala.....nie wiem -śmiać się czy płakać ) nie popełniłbym samobójstwa.

O nie !!

Coś się stało i poczułem, że ze zwierzyny stałbym się...................

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tomku- znalazłam w googlach - ukojenie w samobojstwie i wyskoczył mi twoj temat.

Jest to mi bardzo bliskie, gdyz moj maz w lipcu zeszłego roku własnie wieszając się postanowil odejsc z tego swiata.

To co opisujesz ty i pozostali- wasze odczucia, u niego było to samo. ... z małym wyjatkiem - nie chciał i nie podjął nigdy leczenia.Ciezki epizod depresyjny rozpocząl sie około 4 miesiace przed smiercia, choc dzis psychiarta stwierdza iz mial prawdopodobnie chorobę afektywną dwubiegunową od wielu lat... o czy ani on ani ja nie zdawalismy sobie sprawy.

Chcę tu tylko napisac- szczegolnie Intel do Ciebie to kieruje- nie zamykajcie się totalnie, nie budujcie muru, nie izolujcie sie od najblizszych i nie odtracajcie ich pomocy... i przede wszystkim probujcie , chociaz probujcie sie leczyc, bo to produkt umyslu chorego!!!! gdzie wszystko sie odbiera inaczej niz naprawdę w rzeczywistosci jest, moj maz nie chcial slyszec ani o tym ze ma depresje, ani o lekarzu, choc paradoksalnie sam kilka razy chodzil do lekarza rodzinnego bo cos bylo nie tak, zle sie czuł itd...nie przeczytal zadnego artykulu ktory mu drukowalam, gdzie bylo napisane czarno na bialym co i jak ... Samobojstwo- to najwiekszy bol jaki mozna zadac sobie i najblizszym, swiadomosci nie zabija. nie ma w nim przyszłosci......dla nikogo, pozostaje potem tylko jedno "gdyby".... pozdrawiam i zycze wam wszystkiego dobrego.cieszę się że choć Tobie Tomku się udało!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja się intensywnie, aczkolwiek nieskutecznie leczę od prawie 5 lat.

Też mam zdiagnozowaną CHAD oraz nerwicę lękową.

Próbowalem bezskutecznie prawie wszystkich dostępnych na rynku leków.

Paradoksalnie-gdybym się nigdy nie leczył i nigdy nie by w psychiatryku mialbym wielką nadzieję ,że jak się "przełamię" i zacznę leczyć psychiatrycznie to Z PEWNOŚCIĄ WYZDROWIEJE

Lecz ja już przeszedłem wszystkie etapy leczenia , (oprócz elektrowstrząsów-lecz te mam w dupie-skoro trzeba by mnie za przeproszeniem prądem w łeb kopać to znaczy że jest już beznadziejnie. Zwłaszcza , że nikt tak na prawdę nie wie w jaki sposób EW działają/mają działać )i wszystko niestety na nic.

Stąd moje czarnowidztwo.

A uwierz mi- w takim stanie nie da się dalej życ.

W stanie utraty rozumu, inteligencji i zmysłów.Z zanikami pamięci.

Najprościej-stan w jakim się często znajduję NICZYM SIĘ NIE RÓŻNI od "złej jazdy" po poważnym halucynogenie jakim jest LSD.

Z tą różnicą, że "jazda" po LSD mija po kilku/kilkunastu godzinach, natomiast "jazda chorobowa" trwa u mnie już od ponad 1500 dni czyli jakieś 36 tysięcy godzin.

Czasami mam wrażenie, że dotarłem już do kresu wytrzymałości i nie ma argumentu dla ktorego mialbym ochotę dalej to ciągnąc.

Poważne kłopoty nie pomagają , ale przynajmniej mogą dać ostateczny powód do samobójstwa

Czasami jedynym wyjściem jest śmierć i Wy ,zdrowi NIE MACIE PRAWA NAM TEGO WYJŚCIA ZABRANIAĆ.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mamy prawa masz rację.

 

A ty nie masz prawa okaleczać swojego dziecka w ten właśnie sposób. Ono też będzie miało zaburzenia psychiczne- dzięki temu co ty planujesz zrobić!!!

Ty koszmar zgotowałeś sobie -mniemam , że poniekąd sam swoimi błędnymi decyzjami (nie myl tego z chorobą, którą masz) , ono będzie go miał tylko i wyłącznie dzięki Tobie.

Znam to z autopsji, widzę jak samobójstwo mojego męża okaleczyło nasze dzieci- na zawsze niestety.... .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ty koszmar zgotowałeś sobie -mniemam , że poniekąd sam swoimi błędnymi decyzjami (nie myl tego z chorobą, którą masz)

 

Co Ty piszesz?

Jaki koszmar zgotowałem sobie sam?

To, że rano wstałem a świat był już zupełnie inny niż ten jaki zapamiętałem przed zaśnięciem?

Że dzień wcześniej byłem zdrowy, poukładany, majętny i pełen energii oraz pomysłów na przyszłośc a już nazajutrz wszystko rozmyło się w malignie nieustającej choroby.

Moje problemy prawne w prostej linii wynikają z choroby , ktora w ciągu 3 pierwszych lat przemieniła mnie w kompletnego debila bez środków do życia.

Wiem co to jest samobójstwo rodzica !!! Mój stary-alkoholik tez się powiesił.

Lecz mimo to, mimo tej wiedzy i doświadczenia jakie mnie w związku z tym spotkalo, mimo mojej empatii do moich bliskich-nie zawaham się , gdy przyjdzie czas.

Ja i moje cierpienie jest najistotniejsze.

Nie jestem materialem na Karola Wojtyłę ani Maksymiliana Kolbe.

Myślisz, że nie kocham ŻYCIA i wszystkiego tego co ono oferuje?

Myślisz że nie kocham kina, wakacji, kontaktow z ludźmi,dobrej pracy, muzyki, magii Świąt, udanego seksu i imprez na ktorych człowiek śmieje się do rozpuku?

To wszystko zostało mi odebrane przez chorobę, ktora całkowicie derealizuje, upośledza , deformuje odbiór rzeczywistości.

Moje życie nie ma już nic z ŻYCIA.

Dla mnie w tym momencie żadna różnica czy żyję czy też nie.

A śmierć z pewnością wybawi mnie od choroby.

Nie spocznę dopóki nie wykorzystam wszystkich środków.

lecz ich lista skurczyła już się niebezpiecznie.

Jeszcze płynę , choć kra nade mną zamarza

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja Cię rozumiem, naprawdę.Zdaję sobie sprawę z tego, że bezmiar cierpienia decyduje o wszystkim. Mój mąż też mi to mówił że już nei wytrzyuje , że nie ma sił.

Najtragiczniejsze jest w tym wszystkim to (poza tragedią tego co się wydarzyło), że mimo że kochasz, robisz wszystko co tylko możesz to czujesz się bezsilny, tak naprawde nie możesz nic-to tak jakby ktoś umierał na twoich rękach.tylko tyle ....:(

 

-- 10 lut 2012, 13:49 --

 

napisz mi jeszcze czy piszesz to mając miłość najbliższych?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

agab

 

Śmierć Twojego męża musiała być ( i jest) dla Ciebie tragedią. Nie chcę jednak rozdrapywać Twoich jeszcze niezagojonych ran.

Ale muszę to powiedzieć... Trzeba było wtedy skierować męża na przymusowe leczenie.

Jeśli chodzi o mnie to nie mogę jeszcze ogłosić zwycięstwa nad moją chorobą, wciąż czuję na plecach jej oddech, mam wrażenie, że jeśli kiedyś się potknę to ona tylko czekając na taką okazję na pewno mnie dopadnie- i to ze zdwojoną siłą. Jeśli tak się wydarzy- może być ona moją ostatnią chorobą bo z tego co słyszałem, nawroty są o wiele silniejsze.

Trzymaj się ciepło agab, niech w Twoim życiu znów zaświeci Słońce.

 

Ciężko zdrowemu zrozumieć chorego, gdy byłem w szpitalu zaprzyjaźniłem się kilkoma osobami, nie musimy prze sobą ukrywać choroby, doskonale się rozumiemy bo mieliśmy podobne doświadczenia, nić takiego porozumienia nie tak łatwo jest przeciąć.

 

Intel

 

Może statek na którym płyniesz nieuchronnie zmierza na krę ale pamiętaj, są jeszcze szalupy :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tomku niestety ale własnie tego nie zrobiłam, choć mu mówiłam, że jesli sam nie pojdzie i nie powie ze ma depresję ( a ja wiedziałam, że ma, tak to odczuwałam, ze to jest wlasnie depresja , choc nie myslalam, ze po prostu to zrobi, nie było u niego tak jak u Ciebie, że lezal itd. wycofywał sie powoli, mial takie napady wyłączenia się w ciagu dnia, brał leki , do tego popijał i wszystko to zaczeło się w jednym czasie:leki + alkohol = jego wylaczenie, zaniki pamieci, napady szału, kochanie i nienawisc, apogeum osiagnal gdy podniosl rękę na córkę i wyszarpał synka a potem niczego nie pamietał.). Potem po rozmowie z lekarzem, uslyszalam ze i tak musialby miec probe, aby to zrobic, a on się po prostu w miare dobrze kamuflował. Wiele razy probowal, ale nigdy przenigdy nieprzypuszczalabym, ze w takim momencie zycia, gdy juz wszystko zaczelo mu sie ukladac (zdrowotnie, finansowo i zawodowo) - zrobi to... .

 

-- 10 lut 2012, 14:19 --

 

dzis mysle , ze sam nie zdawał sobie sprawy z tego , że w takim stanie jest, ale on byl uparty do samego konca - dla niego przyznanie sie do problemu i pomoc od innych to graniczyło z cudem. Wiem, ze chcial zyc , to wiem na pewno, ale nie tak. Czasem mysle ze odszedl bo bal sie ze nie zapanuje nad soba i cos zrobi nam w tym amoku, nawet nie wiedzac co , gdzie , komu i kiedy ....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

.............może gdybym był chory od urodzenia, może gdybym nigdy nie zaznał tego , ja cudowne jest życie kiedy masz nad nim kontrolę, kiedy możesz planować i realizować , kiedy dążysz do celu i tak na prawdę tylko od Ciebie zależy czy do niego dotrzesz, kiedy kładąc się wieczorem do łóżka z niecirpliwością czekasz na poranek i na to co przyniesie kolejny dzień.

Może wtedy mógłbym trwać w chorobie.

Nie wiedziałbym , nie poczułbym nigdy jak to jest być zdrowym i normalnym tak JAK ZDROWI NIGDY NIE POCZUJĄ JAK TO JEST BYĆ CHORYM PSYCHICZNIE I Z JAKIMI CIERPIENIAMI I OGRANICZENIAMI TO SIĘ WIĄŻE.

Uwierz mi-mając teraz wybór -bez wahania oddalbym np nogę i dożywotnio chodził o kulach byle tylko odzyskać to, co czyni nas ludźmi-UMYSŁ.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gratulacje autorowi tematu z wyjścia z choróbska. Po przeczytaniu wszystkich postów - jedno wiem na pewno - Nie mam na tyle "jaj" aby się zabić, czasem jakieś myśli się przewinęły, ale i tak nie zrobiłbym tego sobie i rodzinie.

 

intel, - Jako osoba która za wiele życia za sobą nie ma, nie czuję nawet prawa do mówienia ci "nie rób tego" - bo go nie mam, zrobisz co chcesz, życzę ci aby wszystko się dobrze skończyło, ale nic więcej nie mogę poradzić,czy też powiedzieć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do sznura, a raczej kabla to mam trochę z tym doświadczeń. Nadal obstaję przy tym, że żeby to zrobić trzeba być bardzo odważnym i odpornym zarówno psychicznie jak i fizycznie. Lepiej jednak nie zagłębiać się za bardzo w te tematy, lepiej żeby zostało jakieś taboo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

intel, a mnie zastanawia jedno, czy myslales o zemscie na tym ktory cie wkopal w te sytuacje ?

 

 

Ha !! -dobrze wiesz, że nie mogę odpowiedzieć na to pytanie....

 

 

Ała!!!

Jestem strasznie zmiażdżony.

Ledwo trzymam się życia. Poważnie.

Wszystko opisuję tu

chad-choroba-afektywna-dwubiegunowa-cz-ii-t28611.html

Trzymajcie się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też macie tak, że gdy macie myśli samobójcze i wyobrażacie sobie swoją śmierć (oraz ja osobiście często wyobrażam sobie, że nagle lecę w dół do nicości albo upadam na twarz i znikam bez śladu) to czujecie takie dziwne uczucie ulgi? Czemu ja się cieszę ze swojej śmierci ? :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×