Skocz do zawartości
Nerwica.com

Związek z kobietami molestowanymi seksualnie w dzieciństwie


Rekomendowane odpowiedzi

Na wstępie proszę, tylko i wyłącznie o wypowiadanie się mężczyzn, którzy byli w związku z kobietą molestowaną lub są. Chce poznać wasze historie nie potrafię sobie wybaczyć wielu rzeczy chodziłem do psychologa, który wcale mi nie pomógł. Teraz was się pytam jak wy przeżywacie taki związek jakie macie lęki, bo szczerze wielu rzeczy się bałem w tym związku. Oto moja/nasza historia:

Może zacznę właśnie tak... Cofnę się trochę w tył z jakieś 6 miesięcy wstecz... Początek czerwca 2011... Pewnego słonecznego dnia siedząc samotnie w mieszkaniu coś zakuło mnie w sercu. Czegoś mi brakowało i to bardzo, a mianowicie miłości. W ten dzień poprosiłem Boga jak nigdy o to, żebym dostał kobietę nie do seksu, lecz po to żebym ją kochał sercem. Tak bardzo chciałem pokochać kogoś. Aż pewnego dnia wszedłem na pewien portal internetowy. I dostrzegłem pewną osamotnioną duszę... Pomyślałem sobie czemu nie całkiem ładna istota. Ogółem zdjęcia miałem w masce w końcu działam Incognito i jakoś zwróciła na mnie sama uwagę i napisała, a ja postanowiłem zapoznać ją bliżej. Uwielbiałem ją za wielką odwagę, odznaczała się bardzo miała to coś co mnie przyciągnęło do niej. I postanowiłem się spotkać i umówić z nią na... Frytki. Podała mi swój numer i umówiliśmy się na 17 czerwca...

Następnego dnia spotkałem się z moim dobrym kolegą na, którego mogę liczyć opowiedziałem mu całą sytuację i zgodził się na dotrzymanie mi towarzystwa. Wyjechaliśmy na spontanie zapakowaliśmy parę ciuchów w torbę i pośpiechem wsiedliśmy do pociągu. Szczerze nie wierzyłem, że to się uda, a jednak... Na miejscu błądziliśmy i szukaliśmy jakiegoś lokum. Znaleźliśmy... Hostel... Wtf? Pierwsza myśl jaka mi się nasunęła widząc to logo "Hostel" i ten budynek to scena z jakiegoś horroru. Cóż po wejściu okazało się, że hotelik całkiem nie zły jest. Małe przygotowania itp. W końcu musiałem zadzwonić do Niej... Pamiętam to dobrze... Nigdy wcześniej nie widziałem, ani nie słyszałem Jej i szczerze miałem lekką tremę.

- Siema to ja ten z fotki

-Ała! Nie krzycz mi do ucha! Cześć

-To co idziemy na frytki co nie?

-No tak ale gdzie jesteś?

-Hmm... A gdzie mieszkasz?

-A po co Ci to wiedzieć? Przecież mamy się spotkać!

-No tak, ale możesz mieć przecież daleko. To może się gdzieś umówimy w jakimś miejscu.

-A gdzie jesteś?

-W hostelu koło jakiejś zatoki.

-Chwila spojrzę na mapę... Koło Motławy.

-Tak.

-To będę za godzinę.

-Będziemy w kontakcie... Pa!

Szybko się ogoliłem wylałem na siebie z litr wody kolońskiej. Szybko po kumpla i poszliśmy na Rybackie Pobrzeże do baru po jednym piwie. Patrze dzwoni jakaś niewiasta, odbieram a to Ona:

-Ja już jestem nad zatoką, a Ty?

-A ja jestem na piwie z kolegą.

-W jakim barze jesteście?

-Chata rybaka.

-Ja nie wiem gdzie to jest a za ile będziecie? I jak was rozpoznam?

-Już kończymy pić za jakieś 15 min. Ja jestem ubrany w białą bluzę i mam czapeczkę z daszkiem. A ty co masz na sobie?

-Ja mam czerwoną skórzaną kurtkę.

-Dobra zaraz będziemy...

Akurat jakiś marynarz szedł z bukietem róż, więc zakupiłem jakąś biednie wyglądającą róże. I ruszyliśmy w poszukiwanie Tej... Stała na marmurowej posadzce ubrana w szare ala tenisówki, dżinsy, zielonkawy sweterek, pod pachą miała wielką torbę, a niej przewieszoną czerwoną kurtkę i do tego laptopa. Piękny uśmiech, świetna sylwetka oraz zadarty mały nosek. Trzymała telefon w dłoni i rozmawiała z koleżanką. Po skończonej rozmowie podaliśmy sobie dłonie i przedstawiliśmy się sobie. Ja i Ona. Na samym początku mało rozmawialiśmy, bardziej mój kolega próbował pajacować, a ja bacznie słuchałem. W końcu Ona poszła oddać laptopa do koleżanki i przyszła z nią. A my w tym czasie poszliśmy po browary. W czwórkę poszliśmy nad zatokę pić i gadać. Wtedy zacząłem rozmawiać z Nią założyłem jej obcisłą kurtkę. Trochę beki było... Po czym Ona dostrzegła, że ma skarpetki nie do pary. Jedna cała czarna, a druga czarna pumy. Utkwiło mi to w głowie do dziś.

Podpici postanowiliśmy pójść na imprezę, udaliśmy się do pobliskiego klubu i tam już ostro daliśmy w palnik. Trochę się dręczyłem z nią, chciałem potańczyć, ale dziwnie się zachowywała tak jakby się bała bliskości dotyku, ale mniejsza z tym jak na razie uciekała i nie chciała tańczyć... Doszliśmy do wniosku, że nie warto siedzieć i że i tak mamy już dużo wypite. Poszliśmy na deptak się przejść... Rozmawialiśmy na temat naszej przeszłości. O tym, że nie mieliśmy ojców, że nasze matki wyjeżdżały za granice zarabiać na chleb. Jak by nie patrzeć była 4.00 Ona mieszkała daleko, a hotel był po blisko, więc zaproponowałem jej, żeby przenocowała w hotelu. Zgodziła się poszliśmy razem położyliśmy się spać... Wtuliła się we mnie mocno, a ją pocałowałem lecz nie chciałem, żeby doszło do czegokolwiek i nie doszło. Po prostu zasnęliśmy...

Następnego dnia mega wielki kac!!! Sahara w ustach, a mój kumpel tankował kolejne piwo... I zdychał na łóżku obok nawet nie pamiętam kiedy wszedł i jak się tam znalazł... Obudziłem się obok Niej tej dziewczyny z zadartym, małym nosem... Niestety musiałem już jechać zaproponowałem jej żeby do mnie przyjechała na parę dni... Odprowadziłem ją i na pożegnanie mocno ją przytuliłem. Utrzymywaliśmy kontakt smsy... Nigdy tego nie zapomnę " mam supraiza jadę do Ciebie na trzy dni". Bardzo się ucieszyłem tak bardzo potrzebowałem kogoś kto mnie pokocha tak mocno... Przyszedł dzień, aż się spotkaliśmy u mnie poszliśmy na wieczorny spacer.... Wszystko było ok do pewnego czasu...

Staraliśmy się z tym związku do czasu mianowicie teraz to co opiszę jest widziane tylko i wyłącznie moimi oczami, nie jej...

Przez miesiąc, gdy kochaliśmy się często przerywała stosunek i czasami płakała i mówiła, że jest beznadziejna itp. Zastanawiałem się dlaczego tak może być podejrzewałem, że mogła zostać zgwałcona w przeszłości... Przez to czasami się kłóciliśmy, bo nie wiedziałem co jej może być, a bała się o tym mi powiedzieć, a naciskać nie chciałem na nią. Wiedziałem, że przyjdzie na to czas, że sama mi o tym powie. Przyszedł pewnej nocy powiedziała mi, że była molestowana seksualnie w dzieciństwie, szczerze wtedy uświadomiłem sobie, że ją naprawdę kocham... Pokochałem ją jeszcze bardziej... Lecz nawet nie wiedziałem co powiedzieć po prostu przejąłem się tym, że mogę zadawać jej ból. Po tej nocy wszystko w mojej głowie się zmieniło... Nie potrafiłem być sobą, bałem się wielu rzeczy tego, że może traktować mnie jako zło konieczne, że mogę zadawać jej ból, że podczas stosunku może mieć retrospekcje. Poruszyliśmy ten temat i mówiła tylko o seksie, że jest okej i, że może się kochać, ale czy na pewno? Bo pokłóciłem się z nią właśnie o seks, że nie jestem z nią szczęśliwy, że rzadko się kochamy i nawet nie wiem co jej jest. Może powiedziała tak, bo mnie kochała i wiedziała jak ważny jest seks dla mnie? Lecz wtedy dlaczego ona sama inicjowała stosunek, później po miesiącu, wiele się zmieniło... Zacząłem czytać pewne artykuły na temat molestowania seksualnego w dzieciństwie. Znalazłem jeden materiał, który utkwił mi w głowie:

"Podczas pewnego wywiadu pewna osoba przyznała się, że byłą molestowana seksualnie i nie może wytrzymać w jednym związku, że zmienia partnerów co miesiąc..." Przeraziło mnie to... Bo znalazłem jej bloga identycznie wszystko było opisane ostatni wpis był 2 lata temu, tłumaczyłem sobie to było kiedyś to 2 lata temu... Lecz oszukiwałem się... Coś zaczęło pękać po miesiącu zaczęła robić się chłodna, oziębła... Co raz mniej czasu spędzaliśmy ze sobą kłóciliśmy się dużo, ale potrafiliśmy też rozmawiać normalnie... Co raz rzadsze spotkania, aż nagle pewnego dnia coś doszło coś nowego i nie miłego... Zadzwoniła do mnie rozpłakana płakała w słuchawkę (rzadko kiedy płakała) i powiedziała mi, że była u lekarza i u swojej przyjaciółki, z którą nie widziała się dość sporo czasu. Powiedziała, że jest źle, lecz nie chciała mi powiedzieć o co chodzi! Kolejne domysły! Minęło trochę czasu... Spotkaliśmy się to były Jej urodziny byliśmy ze sobą dwa miesiące. I wtedy coś mnie tknęło jak powiedziała "nie wierze jesteśmy ze sobą dwa miesiące"... Z czasem zaczęła mnie olewać dalej nie wiedziałem co jej dolega czemu płakała, dobijały mnie myśli związane z jej przeszłością jak mogę jej pomóc... Nie odbierała, nie odpisywała, obiecywała, że przyjedzie, a nie przyjeżdżała bardzo mnie to bolało i wtedy pomyślałem sobie, że może mieć kogoś innego... I te myśli związane z jej przeszłością do mnie wróciły to co przeczytałem na jej blogu. I chciałem ją sprawdzić założyłem fikcyjne konto na pewnym portalu,a dzień wcześniej pokłóciliśmy się o przyjazdy do mnie. Nie potrafiłem jej zaufać coś mnie miażdżyło zawsze otaczała się męskim gronem, mówiła, że to są koledzy ile w tym prawdy nie wiem... Pokłóciliśmy się o to sprawdzanie i się rozstaliśmy... Po trzech dniach Ona napisała pierwsza, że tęskni... Następnego dnia zadzwoniła do mnie i znów zaczęła płakać, wtedy już wiedziałem, że jest chora tylko na co? Nie była mi w stanie tego powiedzieć, dostałem smsa, że ma najprawdopodobniej nowotwór. Wtedy chcieliśmy wrócić do siebie coś zaczynaliśmy, ale pokłóciliśmy się o moją przyjaciółkę o której wcześniej nie mówiłem nic Jej... Z przyjaciółką dużo rozmawiałem na temat Jej i kobiet, dzięki niej dużo rzeczy mogłem zrozumieć. Lecz Ona musiała mieć swoją rację jak zawsze i myślała, że biorę ją na randkę... I rozstaliśmy się w kłótni w wielkiej kłótni i nie zapomnę ostatnich moich słów... Bardzo ją zraniłem.... Spytała się mnie czy jak będzie umierać to czy chce ją znać? Ja: Nie chce Ciebie znać!

Skończyło się to wszystko. Myśli nie dawały mi spokoju wciąż o niej myślałem i napisałem, że żałuję za te słowa, że byłem bardzo zły przez to co mówi. I wróciliśmy do siebie na tydzień nawet nie... Ostatni raz jak ją widziałem w mieszkaniu to miała tak samo nie do pary skarpetki... Zadałem jej pytanie byłaś u lekarza? Chcesz żebym z Tobą szedł? Tylko spuściła głowę i nie chciała o tym rozmawiać... Powiedziała "nieważne"... Pogodziliśmy się pojechaliśmy na ślub, standardowo znów się pokłóciliśmy o jakąś pierdołę... Ale jakoś szybko się pogodziliśmy... Następnego dnia było nie lepiej w autokarze, tak jakoś dziwnie było prawie, że w ogóle ze sobą nie rozmawialiśmy... Rozstaliśmy się, krótkim przytuleniem jak nigdy. Później powtórka te same myśli mnie prześladowały... I te same sytuacje co wcześniej dzwonie Ona odbiera i w bardzo zimny sposób ze mną rozmawiała... Później pokłóciliśmy się przez telefon o to, że jestem z nią tylko dla seksu, a wcale tak nie było nigdy... I wtedy zobaczyłem jak kokietuje z innymi typami na portalu jak ich adoruje, a dla mnie nie ma czasu, więc wykorzystała pierwszą lepszą okazję, żeby ze mną zerwać. Wykorzystała to, że okłamałem ją z prawkiem na motor i mnie pożegnała przez internet...

Teraz myśli mi nie dają spokoju... Bo przeczytałem pewną książkę "Toksyczne związki ", która bardzo mi pomogła bardzo często osoby molestowane seksualnie odnajdują lekarstwo w narkotykach tak jak Ona lub w śmierci... Możliwe, że nie poszła do lekarza, bo chciała umrzeć, bo nie dawała sobie rady z sobą lub była, a nie potrafiła mi tego powiedzieć albo nawet już nie chciała wiedzieć co jej jest i chciała cieszyć się życiem.

Opisałem swój związek powierzchownie wypisałem to co widziałem swoimi oczami nie wszystko... Dodaję to po to, żebyście wierzyli w miłość, lecz miłość wszystkiego nie wyleczy oraz po to, żebyście nie popełniali takich samych błędów jak ja w życiu. Odważyłem się i poszedłem do psychologa jakoś tydzień przed rozstaniem i chciałem Jej zaproponować wspólne pójście, lecz spóźniłem się wierzyłem, że miłość wszystko wyleczy, a gdy już postanowiłem udać się do psychologa wszystko przepadło spóźniłem się... Pluję sobie w brodę, że od razu nie zaproponowałem jej psychologa tego samego dnia jak usłyszałem o molestowaniu... Inaczej by to wyglądało, byłbym pewniejszy siebie. Nie winie jej za rozpad związku to ja popełniłem błędy...

To były moje myśli po rozstaniu, a to są po rozmowach z kobietami molestowanymi oraz po przeczytaniu książki przeklęte. Dziwię się, bo sam przyciągam do siebie takie kobiety albo może inaczej one same mnie znajdują, czasem wchodząc na strony różne nawiązuje sam z nimi kontakt otwierają się przede mną po paru wiadomościach albo same mnie zaczepiają na ulicy i po dłuższych rozmowach wychodzi to z nich, nie wiem co ze mną jest nie tak czasem sam czuję się źle z tym, że znajduję w swoim życiu zagubione kobiety i nieszczęśliwe kobiety.

Pierwszy raz w życiu mam problem z napisaniem czegoś... Nie wiem od czego zacząć. Czy od moich myśli czy też od książki, którą przeczytałem... A może od Niej... A może po napisaniu czas najwyższy zamknąć temat Tej...

Dalej szukałem odpowiedzi na moje pytania... Szukałem i drążyłem... Aż znalazłem coś co odmieniło moje spostrzeżenie na wiele spraw. Znalazłem pewną książkę... Szukałem źródła wiedzy na temat kobiet molestowanych seksualnie w dzieciństwie. Szukałem i znalazłem... Znalazłem książkę pt. "Przeklęte"... Wahałem się, żeby ją przeczytać. Bałem się czegoś... Czegoś co może utrwalić moje przekonania lub je zmienić. Czytałem tą książkę z dwie godziny i płakałem, płakałem nad tym jacy ludzie są wstrętni, okrutni i zdegenerowani i przez co "Ta" musiała w życiu przechodzić. Cieszę się, że ludzie spostrzegają mnie na ulicy jako agresywnego, bezpośredniego i wulgarnego osobnika. A tak naprawdę nawet nie wiedzą, że płaczę częściej niż oni i, że mam wyrzuty sumienia. Tylko moi przyjaciele i rodzina, której prawie nie mam wiedzą jaki jestem naprawdę. Jestem człowiek paradoks coś nie możliwego zawsze się z tego śmieje... Człowiek który, potrzebuje walki, aby zostawić swoje negatywne emocje, a zarazem ktoś kto ma ochotę pomagać ludziom potrzebującym.

Przetoczę parę rozdziałów z tej książki, które utkwiły mi w głowie... Dama i ladacznica...

"Urodziłam się jako szóste dziecko pary wesołych alkoholików. Kiedy przyszłam na świat, czworo mojego rodzeństwa było w rodzinach zastępczych. Moja starsza siostra była upośledzona i siedziała w kącie kuchni cała oblepiona jedzeniem i wymiotami. Bałam się jej.

Mieszkaliśmy w pokoju z kuchnią, w domu byli wiecznie jacyś obcy ludzie. Matka piła razem z ojcem i jego kolegami, a później wszyscy uprawiali seks. Czasem się bili, wyzywali się, wyrzucali się nawzajem z domu. Ojciec przyprowadzał, do matki przychodzili wujkowie. Pamiętam takie zdarzenie: jakiś pijak dobiera się do mojej siostry i mówi śmierdzisz, śmierdzisz... a ona rzyga na niego i śmieje się takim piskliwym śmiechem,jak mysz albo szczur. On idzie do mnie i mówi ty jesteś ładniejsza. Nie pamiętam reszty, tylko ten fragment.

Na podwórku miałam koleżankę. Miała na imię Gabrysia i bardzo zazdrościła mi imienia. Powiedziałam jej, że możemy się zamienić, ja będę Gabrysia, bo mi nie zależy. Namówiłam ja na taką zabawę: czekałyśmy w oknie klatki schodowej, aż podwórkiem będzie przechodził jakiś chłopak i zdejmowałyśmy majtki. Zobaczyła to dozorczyni i pobiegła do mamy Gabrysi. I już nie miałam koleżanek. Innym dzieciom też nie wolno było się ze mną bawić, więc nie miałam czego szukać na podwórku. Miałam sześć lat jak zabrali mnie do domu dziecka. Na lato zabrała mnie jakaś zastępcza rodzina, żeby sprawdzić, czy chcą mnie jako córkę. Zabrali mnie nad morze, po raz pierwszy widziałam taką wodę i tyle piachu. Wydawało mi się, że jeśli będę grzeczna, zostanę z nimi na zawsze nad tym morzem. Odwieźli mnie po dwóch dniach po tym jak chciałam łapać mojego przyszłego tatę za członek. Po prostu chciałam mu zrobić przyjemność. Więcej nikt nie chciał mnie adoptować. Bez przerwy dostawałam kary za uciekanie z chłopakami, koleżanki mnie nie interesowały.Ciągle byłam niespokojna, nie mogłam usiedzieć na tyłku. Już w podstawówce więcej wagarowałam niż się uczyłam. Szłam na dworzec autobusowy i robiłam oko do kierowców, zawsze jakiś zabrał mnie bez biletu. Później w zawodówce zaczęłam się zadawać z taksówkarzami, kierowcami ciężarówek. Nie chodziło o pieniądze, prawie nigdy mi nie płacili. Chodziło o seks lubiłam być blisko z mężczyzną, chociaż samo zbliżenie raczej nie było przyjemne. Można powiedzieć-obojętne. Marzyłam, żeby mieć porządnego chłopaka, założyć rodzinę, ustatkować się. Nic jednak nie robiłam, żeby to osiągnąć.

Tuż po moich dwudziestych urodzinach zaczepiłam się do sezonowej pracy nad morzem i wtedy coś, czy ktoś odmienił moje życie na zawsze. Poznałam rodzinę z Krakowa, przychodzili codziennie na smażoną rybkę. Ludzie z innego świata, zamożni, pewni siebie. Ale zawsze grzeczni, sympatyczni i rozmowni. Zakochał się we mnie chłopak, młodszy o dwa lata. Pisał do mnie liściki, dawał napiwki. Uroczy, piękny i bardzo bezpośredni a jednocześnie nieśmiały. Po pracy chodziłam z nim na spacery plażą słuchałam opowieści o dalekich krajach, które zwiedził,o książkach, które przeczytał. Pewnego dnia jego rodzice zaprosili mnie na wycieczkę do latarni morskiej. Od słowa do słowa opowiedziałam swoją historię, to znaczy te część, która nadawała się do opowiadania porządnym ludziom. Były łzy i zapewnienia, że jestem wartościowym człowiekiem. Faktycznie z nimi czułam się wartościowa. Dzisiaj należę do tej rodziny. Czarek mój mąż, marzy o dziecku. Przecież mu nie powiem, że miałam osiem skrobanek i mój brzuch jest jałowy jak zamarznięta ziemia. Moja nowa rodzina namówiła mnie do skończenia szkoły. Teraz studiuję zaocznie, okazało się, że mam niezłą głowę do ekonomii. Jestem spokojną, stateczną księgową. Starszą księgową, dla ścisłości. Chodzę w eleganckich ciuchach, obracam się w dobrym towarzystwie, lecz jest jednak coś co sprawia, że nie wiem kim naprawdę jestem albo jaka jestem. Raz, dwa razy do roku wyjeżdżam do Warszawy, Wrocławia lub Gdańska. Na tyle daleko, żeby nie spotkać znajomych. Mężowi opowiadam o jakiejś koleżance, która mnie zaprosiła, dzwonię do niego i mówię mu bzdury o jakiś zakupach, zwiedzaniu. Nie ma żadnych koleżanek, to wszystko to kamuflaż. Jakaś siła pcha mnie w ramiona przygodnie spotkanych mężczyzn. Czasem już na dworcu, czasem wchodzę do knajpy i-jak to się dzieje- zawsze porozumiewam się bez słów z kimś, kto jak ja szuka wrażeń. Nie rozmawiamy, rzadko razem jemy kolację. Budzę się w obcych łóżkach, nie chcę nawet znać imion. Z żadnym z nich nigdy nie spotkałam się po raz drugi. Próbowałam z tym skończyć, wytrzymywałam tydzień lub miesiąc codziennych obsesyjnych myśli, ale nigdy nie udało mi się nad tym zapanować. Nadchodzi taki moment, kiedy rzucam wszystko i muszę, po prostu gdzieś gnać. W takiej chwili jestem gotowa na wszystko- na każde kłamstwo, oszustwo, grę. Takie są fakty. Mam rodzinę, kocham ich wszystkich i czuję się kochana, ale wnoszę im do domu brud, którego nawet nie przeczuwają. Dali mi więcej niż mogłam oczekiwać od kogokolwiek, a ja płacę im za to zdradą i podłością, o jakiej nigdy nawet nie śnili. Oto ja. Kim zatem jestem?"

Nocą przychodzi Nocarz

"Była wczesna jesień, pogorszenia nastroju spodziewałam się dopiero za cztery-pięć tygodni. Było mi całkiem dobrze na świecie, moje serce i nerwy jeszcze trawiły letnie słońce i gorący wiatr. Zżyłam się z moją zimową depresją i nauczyłam się wykorzystywać lato jako akumulator dobrego samopoczucia. Szłam marszałkowską, dookoła huczało disco-polo, tłok jak na targowisku. Ktoś szarpnął mnie za ramię, zobaczyłam postarzałą twarz mojego wujka-nie-wujka. Marta?- zapytał ochrypłym głosem- ty czy nie ty? Daj na fajki. Zaczęłam biec, wpadłam do pierwszego napotkanego sklepu. Uciekłam przed nim, teraz obdartym degeneratem wyłudzającym od przechodniów drobne. Uciekłam przed sobą, przerażoną i bezsilną. Chciałam uciec przed wspomnieniami , z którym- tak sądziłam- nic mnie nie łączy. Nienawistna pamięć dogoniła mnie i wywołała lodowaty, śmierdzący pot na cały ciele. Tak musi śmierdzieć zwierzyna zaszczuta na śmierć.

W ten sposób rozpadła się moja życiowa konstrukcja zbudowana z zaprzeczenia i zapomnienia. Chcę wam opowiedzieć, ponieważ Nocarz znów zaczął nawiedzać moje sny. Zostałam oddana na wychowanie cioci, kiedy mama wyjechała do Afryki. Była pielęgniarką, pojechała na kontrakt do kraju, w którym małe dziewczynki o jasnych włosach nie są bezpieczne. Miałam wtedy niewiele ponad trzy lata. Mój prawdziwy ojciec miał własną rodzinę, o moim istnieniu prawdopodobnie nie wie do dziś. Matka była zbyt dumna, żeby prosić go o cokolwiek, musiał ją bardzo zranić, oszukać. Jak przez mgłę pamiętam kłótnie mamy z ciotką, mój płacz i długie, smutne pożegnanie. Mama trzymała mnie na rękach, łzy rozmazały jej czarny tusz na policzkach. Z dwóch lat zrobiło się dziewięć. Dziewięć długich, smutnych lat wyczekiwania na list od mamy całowania na dobranoc jej zdjęcia. Z czasem przywykłam do jej nieobecności i mniej mnie bolało, że z oszczędności nie przyjeżdża na urlop. Moja ciocia, była miłą osobą. Lubiła mnie, ale nie umiała zajmować się dziećmi. Opowiadała mi swoje miłosne historie, zabierała na randki. W tych wspólnie spędzonych lat przez nasz dom przewinęło się kilku wujków. Miałam jedenaście lat, rosły mi piersi i dźwigałam całe mnóstwo problemów. Paweł (tak się nazywał nowy wujek) wprowadził się z psem i wężem w terrarium. Nienawidziłam tego stwora i bała się go. Każdego dnia przed snem sprawdzałam, czy nie czai się gdzieś pod moim łóżkiem. Ten nowy wujek, choć kazał do siebie mówić po imieniu, przeważnie nie zwracał na mnie uwagi. Kiedy Paweł zauważył, jak brzydzę się tego stwora, zaczął mnie straszyć. Im bardziej się bałam, tym większą miał uciechę. Ten bydlak dobrał się do mnie zupełnie nagle. Pewnego dnia wsadził mi łapę pod bluzkę i wysyczał: daj pomacać te świeże melony. Ścisnął moją pierś, aż do bólu . Zdrętwiałam i bałam się poruszyć. Wydawało mi się, że oblazły mnie śliskie węże. Zamiast iść do szkoły przesiedziałam cały dzień w parku. Pewnej nocy zdarł ze mnie kołdrę i zwalił się na mnie. Spałam już, było cicho, tylko u sąsiadów grało radio. Był brutalny i pijany. Zatykał mi usta, jego ręka śmierdziała.

Kiedy skończył, udawałam przed sobą, że nie wiem kto to był. Poszłam do łazienki i zobaczyłam krew. Myślałam -dlaczego To Coś tak okrutnie mnie skrzywdziło?

Później nazwałam go Nocarz i w wyobraźni widziałam stwora podobnego do węża, tylko z ludzką twarzą. Ten ohydny stwór przychodził nocą, kiedy zasypiałam. Za nic w świecie nie wolno było otworzyć oczu, bo wtedy stwór pożerał moje wnętrzności. Kiedy moje oczy pozostawały zamknięte, sprawiał mi ból i odchodził. Nucił zawsze tę samą melodię to ciche, zawodzące brzmienie, jakby ktoś grał na jednej strunie rozpiętej w moich brzuchu. Zaczęłam mieć lęki i różne przywidzenia. Rozpaczałam, że moja mama umarła, lecz nikt nie chce powiedzieć prawdy. Nawet, kiedy rozmawiałam z nią przez telefon, wyobrażałam sobie, że ktoś udaje jej głos. Zmyślałam przygody, w których uczestniczyłam, zbudowałam fikcyjny świat, kochającego ojca a nawet starszego brata, który wkrótce miał wrócić z Australii. Opowiadałam to wszystko koleżankom, niektóre z nich traktowały poważnie moje historie. Chciałam opowiedzieć jej o Nocarzu, ale zagroziła mi, że jeszcze jedna historyjka i czeka mnie długi i niemiły pobyt w szpitalu psychiatrycznym. Zaczęłam brać lekarstwa, po których utyłam i nie mogłam myśleć. Jeszcze przez pewien czas, zwłaszcza po odstawieniu lekarstw, miałam koszmarne sny. Czasem wydawało mi się, że śnię na jawie.

Zdarzyło mi się kilka razy w samym środku dnia, w pełnym słońcu widzieć straszne sceny z człowiekiem wężem. Stawały mi przed oczami obrazy, których się bałam i nie rozumiałam, a jednocześnie czułam ból w piersiach i brzuchu. Później to wszystko minęło. Mama dotrzymała słowa i starała się wynagrodzić mi te lata, tworząc coś na kształt rodziny. Jej mąż okazał się na swój sposób sympatycznym człowiekiem, choć jego oszczędność i zamiłowanie do porządku zmuszało nas do ciągłego napięcia. Miał swoją wizję rodziny i musiałyśmy się temu podporządkowywać. Wiodę teraz w miarę dostatnie i uporządkowane życie, chociaż każdego roku zimą biorę leki przeciwdepresyjne. Są coraz doskonalsze, albo moje depresje z wiekiem słabną. Już nie wyłączam się z życia, chociaż bardzo zwalniam tempo.

Kilka lat temu przeżyłam stan, w którym poważnie planowałam samobójstwo. Cierpienie, którego wcześniej nie przeczuwałam, odebrało mi nie tylko chęć do życia, ale i siły fizyczne. Idąc ulicą, kucałam z wyczerpania, poranki zaczynały się o czwartej i trwały w nieskończoność, wieczory przynosiły słabą ulgę. To minęło i mam nadzieję, że się nie powtórzy. Tylko... Nie mogę pozbyć się myśli, że gdzieś tam Nocarz przychodzi nocą do małych dziewczynek."

Po przeczytaniu tej książki wiele rzeczy do mnie dotarło. Teraz mógłbym Ją spotkać, teraz byłbym w stanie pojąć Ją, zrozumieć i rozmawiać, te wahania nastroju, łzy, chłodność, brak zaufania, dziwne pytania i naiwność. Wiele również zawiniłem wiem, że jestem ciężkim typem z charakteru czasem bezlitosnym... Teraz zaczynam układać życie na nowo idę, dążę do swoich celów. Pozbierałem się jakoś odnalazłem rozwiązanie w psychologi i szczerze tak naprawdę nic nie wiem, bo nic nie jest wiadome nam, ponieważ nie jesteśmy w czyjejś głowie. Ale to co do niej poczułem to nic, ani nikt tego nie zmieni! Bo gdyby się nie bała o tym mówić, powiedziałaby mi jakie ma lęki lub problemy... Chwyciłbym ją za rękę i razem byśmy poszli do psychologa. Kiedy się zakocham? I czy kogokolwiek pokocham nie wiem, bo jak można o kimś zapomnieć? Skoro do niej mówiłem Kocham Cię, wtedy gdy byłem zły lub nie potrafiłem pojąć jej zachowań. W moim słowniku słowo kocham naprawdę płynie prosto z serca czekałem długo, żebym mógł powiedzieć komuś to słowo. I szczerze nigdy Jej nie zapomnę w końcu dałem jej swoje serce.

Tak napisałem wcześniej "odnalazłem rozwiązanie w psychologi" i potrafię ją wykorzystywać w pewnym stopniu, zaczynałem od pojęcia swoich własnych zachowań. Czemu tak jest, a nie inaczej pomogła mi w tym książka pt. "Toksyczne związki" Pia Mellody. Pięknie tam są opisane nasze dysfunkcje-nasze mam na myśli wszystkich ludzi- oraz to w jakich rodzinach się wychowywaliśmy i jak wielki ma na to teraz wpływ- na nasze obecne zachowanie. Czytałem i uświadamiałem sobie w jakiej dysfunkcjonalnej rodzinie się wychowywałem teraz wiem i potrafię powiedzieć komuś dlaczego tak się zachowuję, a nie inaczej. Co nie oznacza, że nad sobą nie pracuję wizyty u psychologa, książki, poznawanie po przez rozmowę ludzkich zachowań i pomału efekty są. Tak czym jest dysfunkcjonalna rodzina? To wszystko będzie objaśnione. Wielu potrafi, tylko powiedzieć, a jestem taki/taka i się nie zmienię, a przeważnie Ci ludzie są zagubieni i nie potrafią odnaleźć swoich wartości.

 

Często się dziwiła, że jestem o nią zazdrosny i o to się kłóciliśmy. W tym związku nie czułem w ogóle miłości czułem ją przez miesiąc, tak wielkie zaangażowanie z jej strony i mojej po prostu brak słów. Tęsknie za nią cholernie mocno tak okłamałem ją z tym, że robię prawo jazdy na motor, ale czy faktycznie to jest powód do zostawienia. Tydzień przed rozstaniem obraziła się na mnie, bo myślała, że mam ją, tylko dla seksu, gdy powiedziałem jej, że mnie podnieca i, że chciałbym się z nią kochać. Myśli mi nie dają spokoju nie wiem sam co zrobiłem źle... Idę w stronę psychologi, bo skoro w życiu przyciągam same takie kobiety i je potrafię odnaleźć i nakłonić na psychoterapię. To może spożytkuję to w ten sposób zostając psychologiem. Boję się tego, że kiedyś ją spotkam i szczerze nie wiem co zrobię. Sam nie chcę żyć w moim sercu jest miejsce na nową partnerkę, ale co zrobię, gdy ją spotkam i sobie wszystko wyjaśnimy. Planuję pójście do jasnowidza i teraz prośba do forumowiczów znacie dobrego jasnowidza z pomorza?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przepraszam..a co Ci jasnowidz pomorze?seksuolog,psycholog...raczej...wiem o czym piszesz...

Jasnowidz wykorzysta Twoj stan nagada Ci bzdur...oni tez umieja rozszyfrowac ludzi z problemami..na nich pzeciez zarabiaja...na bolu cierpienu..niewiedzy.....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak jak najbardziej... Chce pojąć wiele rzeczy, bo wiele rzeczy w tym związku było tajemnicą nie potrafię przestać myśleć.

 

 

A jasnowidz to inna sprawa bardziej prywatna jestem chory i nie wiem ile tchu mi zostało. Wiem, że są tacy co po prostu przychodzisz i siadasz, a oni mówią Ci wszystko o Twojej przeszłości i przyszłości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz szczerze odradzam jasnowidza...i co powie Ci ze?ty sie zasugerujesz...i moze byc gorzej niz by moglo byc....Co do tematu jesli taka kobieta sie nie leczy,lub nie leczyla u psychologa to watpie czy kiedykolwiek bedzie zdolna by stworzyc prawidłowo funkcjonujący zwiazek z mezczyzna.Wiesz takie przezycia trwale zostawiaja slad w psychice

nawet gdybys nie wiem jak starał

sie problem..rozwiazac..jesli kobieta nie rozwiaze go w swoim wnetrzu(jesli to jest mozliwe)..to tym bardziej Ty sam sobie z tym nie poradzisz...chyba zebyscie wspolnie chodzili na terapie i pracowali nad tym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nextMatii kto ci dał prawo twierdzić ze takie kobiety nie są zdolne stworzyć prawidłowo funkcjonujący związek z mężczyzną,może niektóre z tych kobiet starają się podwójnie troszczyć o te związki.I wiesz co najczęściej takie kobiety trafiają w swoim życiu na popaprańców,którzy nie dorośli do bycia w związkach.

Nikt nie jest w stanie zrozumieć takiej kobiety ,jeżeli sam tego nie przeżył.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do popaprańców prawda zgodzę się trafiają na takich, bo szukają miłości i bezpieczeństwa na szybkiego, bo chcą uciec od oprawców lub myśli, dlatego trafiają na kogo trafiają... Ale czy ja jestem popaprańcem jak możesz tak powiedzieć to tak jakby się to mnie dotyczyło. Uczę się, jestem sportowcem więc imprezy, chlanie, narkotyki odpadają. Mam swoje humory jak każdy człowiek, nigdy do niej nie powiedziałem ty kurw*, szmato, dziwko tak jak większość mężczyzn się wyraża, nigdy jej nie szarpałem, ani nie uderzyłem, choć czasem doprowadzała mnie do szału. Sam nie miałem ciekawego dzieciństwa nie miałem matki, ani ojca w życiu, przemoc i poniżanie z strony otoczenia. Zapisałem się do psychologa właśnie po to by z nią chodzić na terapię. Teraz zaczynam chodzić na zebrania dla ddd.

Przeważnie kłóciliśmy się o jej kolegów, byłem zazdrosny, bo czy każdy facet chciałby słuchać tego, że jego kobieta umawia się na piwo z nowo poznanym kolegą? Rozumiałem to w pewnym sensie do czasu jak mi powiedziała o tym, że jest molestowana seksualnie wtedy nie potrafiłem jej zaufać. Bałem się zdrady tego, że zadaje się z innymi. Z czasem czułem wielkie odtrącenie tak po tym miesiącu, a gdy była zaangażowana w związek wtedy wszystko zdawało się prostsze ona była bardziej otwarta i dawała sobie wiele rzeczy wyjaśnić. Czasem miałem odczucie, że wielki wpływ miało na nią otoczenie zachowywała się jak mała dziewczynka, która potrzebowała ojca, którego nie miała. To co napisał użytkownik Bellatrix daje dość powierzchowne informacje sam do tego doszedłem i właśnie tego się bałem... Ale jedna rzecz mnie martwi i to bardzo. Ludzie dysfunkcjonalni żyją w ciągłym stresie i ich system immunologiczny jest bardzo słaby często Ci ludzie są biali jak ściana tak jakby żyli w ciągłym strachu... A u "tej" pojawił się nowotwór jaki wpływ miało to na nią? Myślicie, że ona nie chciała już żyć? Wiedziałem, że bierze ją konkretna depresja. Po tym związku rozmawiałem z kobietami molestowanymi seksualnie w depresji i mówiły właśnie to, że nie chcą już żyć. Żyją po to, aby spotkać się ze śmiercią nie widzą dla siebie innego sensu, tylko śmierć. Czy faktycznie tak może być? Że chciała już nie żyć czuła się beznadziejna w tym związku, bez użyteczna lub nie chciała, ze mną być ze względu na chemioterapie, którą teraz przechodzi, a ja nawet nic nie wiem? Bo jak miała niską samoocenę, a co dopiero po chemioterapii, gdy człowiek jest wyniszczony i suchy jak warzywo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

violik, oczywiście przepraszam.

A za co Ty przepraszasz?

Że masz swoje zdanie?

Uważam, że masz dużo do powiedzenia w tej kwestii.

 

Zgadzam się z tym , co napisałeś i nie jest tajemnicą, że molestowane kobiety/osoby mają tą trudność, że ciężko im zaufać w związku po takiej traumie. Nie jest to niemożliwe oczywiście i wyjątki stanowią też regułę.

Natomiast nie ulega wątpliwościom, że molestowane kobiety/osoby nie umieją uporać się z syndromem ofiary.

Mało przykładów na tym forum?

Zgwałcone, nieraz wielokrotnie,molestowane, nie zgłaszają zajścia, nie szukają pomocy. Boją się, jest to drażliwy i ciężki dla nich temat. Z obawy i lęku, a także wstydu tkwią w takim stanie ,zamykają się w sobie i trudno im zaufać.

Temat dotyczy też dzieci, chłopców, mężczyzn.

Często wypierają, że uporali się z traumatycznym przeżyciem.

A niestety bez pomocy specjalistycznej w takich wypadkach się nie obędzie. Osoby takie nie umieją później stworzyć czy nawet funkcjonować w związku z mężczyzną, a w przypadku mężczyzn-z kobietą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nieznajomy20 nie powiedziałam ze to ty jesteś popaprańcem.i nie zamierzam cie oceniać,ale sam piszesz o tym że jak się dowiedziałeś o molestowaniu to przestałeś jej ufać,myślisz co ona czuła po tym jak zaufała tobie i wyjawiła ci być może największy sekret swojego życia,a ty co jej dałeś w zamian-brak zaufania.zastanów się czy to jej przeszłość była rzeczywistym powodem rozpadu waszego związku.

 

-- 04 sty 2012, 07:40 --

 

*Monika* jak słusznie zauważyłaś każdy ma prawo wyrazić swoje zdanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak... Możliwe, że to jest powodem rozpadu, ale wytłumacz mi to, że przez miesiąc była zaangażowana w związek tak samo jak ja... A nagle po tym jak mi powiedziała o molestowaniu zaczęła się odsuwać automatycznie. W ogóle nie czułem miłości, po miesiącu to zaangażowanie zniknęło poszło... Tak nie ufałem jej za to, że pisze z innymi typami i poświęca im więcej czasu niż mi to nie było jednorazowe spotkanie, tylko notoryczne. Odpychała mnie i odtrącała. A co miałem jej powiedzieć? Wiesz nie ufam Tobie, bo byłaś molestowana seksualnie i możesz mieć pociąg do innych mężczyzn. violik czy czytałaś dokładnie to co opisałem? Gdy do niej dzwoniłem miała jakieś wytłumaczenie nie chodzi mi o pracę czy też codzienne obowiązki przecież to jest normalne, ale odpychała mnie i zawsze mówiła do mnie chłodnym tonem, gdy jej się spytałem co się z Tobą dzieje odpowiadała, krótko "bo tak mam", miała wytłumaczenie jakich wcześniej nie miała co chwila coś wymyślała. Wiadomo denerwowałem się, ale starałem się zrozumieć jej zachowanie. Przestałem jej ufać, gdy zaczęła mnie mieć, krótko mówiąc w dupie. Mówiłem jej, że czuje się odepchnięty, że ciągle mi ucieka i nie czuję czułości takiej jaka nas powiązała i nic to nie dawało. Mówiłem jej, że potrzebuję czułości i miłości. Zawsze jak jej zwracałem uwagę, że coś mi się nie podoba to jedyne co widziałem to mur pierdolony mur milczenia oraz łez i wtedy przestałem jej ufać.

Chciała mnie mieć, tylko dla siebie wiele osób mi to mówiło, że jak jestem z nią to ona mnie oplątuje. Coś w tym było... gdy powiedziałem jej, że idę z koleżanką z starej klasy na piwo i bilarda to zrobiła mi awanturę, a wcześniej mówiła, że nie jesteśmy już ze sobą. To wtedy o co ta kłótnia skoro wcześniej znów mnie odpychała i mówiła, że nie jesteśmy ze sobą, a teraz nagle wielka zazdrośnica. Skreśliła mnie nie dała sobie nic wytłumaczyć tak jak zawsze musiała mieć swoją rację, wtedy zerwaliśmy ze sobą drugi raz.

Po tygodniu zadzwoniłem do niej i siedziała u jakiegoś pedała całą noc fajnie? A wcześniej pisała mi, że mnie kocha. Nie zrobiłem jej awantury tak jak ona mi. Rozmawiałem z nią mimo wszystko słysząc to jak się nim dobrze bawi z kolesiem obleśnym i wstrętnym w dodatku rozmawiali o seksie. Myślałem, że tam pojadę i go rozje***, ale rozmawiałem z nią chciałem się pogodzić i spytałem się jej. Co źle robię czego Ci brakuje w związku ona powiedziała "nie wiem, brakowało mi wyjazdów do Ciebie i spontaniczności". WTF? Przez miesiąc walczyłem o to, żeby do mnie przyjechała, a ona znajdowała wymówki, a później broni się tym o co cały czas walczyłem.

Tak po za tym nie wierze, że na tym forum nie ma facetów, którzy nie byli w podobnej sytuacji takiej jak ja właśnie liczył na ich zdanie jak oni przeżywali takie związki o to mi chodziło nie o oklepane podręcznikowe definicje i sugestie, ale o fakty, których nie da mi żadna książka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

związek z kobietą molestowaną jest trochę inny niż z kobietą "nie obciążoną". mimo,że przeszłam przez to osobiście ciężko jest to komuś wytłumaczyć. Ja osobiście mimo wielkiej traumy chciałam sobie ułożyć normalnie życie , mieć męża, dzieci i nigdy nie wracać do tego co się stało. Lecz strach przd seksem był zawsze tak wielki że nie potrafiłam tego w sobie do końca zwalczyć. Mężowi a wcześniej chłopakowi powiedziałam co się stało lecz nie do końca mi uwierzył. Niestety nie ma jak takich rzeczy udowodnić. Twierdził iż kogoś miałam przed nim a teraz się migam. Po 5 latach mnie zdradził. Rozstaliśmy się. Życie seksualne w większości udawane dla jego przyjemności. Tyle mogłam i tyle robiłam myśląc i mając nadzieję iż to wszystko samo się zmieni... Jedyną formą jakiej kolwiek mojej satysfakcjitakiej nie udawanej było dotykanie sfer intymnych... wiem zabrzmiało dość nietypowo...ale to prawda. Podniecenia trwały kilka sekund ale dawało nadzieję ,że będzie lepiej....nie było.. Niemoc w tym temacie była powodem unikania seksu...nawet powodując kłutnie, udając chorą...Po latach poznałam kogoś jeszcze - ciężko było mi zaufać - bojąc się odrzucenia powtórzyłam to co było z mężem...ale historia się powtórzyła. Zdrada, rozstanie. Wiem... ile można ze strony faceta być z kobietą, która unika seksu- zastępuje go oralnym bądź chce tylko by ją dotykać i nic więcej. Lecz niestety tak w niektórych związkach może to wyglądać. Po latach okazało się iż ja nie jestem oziębłą kobietą lecz a-seksualną przez to co się stało... dzisiaj jestem sama nie mam dzieci i cierpię. Nikt nie pokocha kobiety na całe życie rezygnując z seksu. Nie mam poczucia winy, nie odczuwam chęci zemsty za to się stało i nie pytam dlaczego ja... ale chciałabym być kochana i zrozumiana ,że to nie stało się bo chciałam i ja tego nie wybrałam i też cierpię bo nie odczuwam jak inni a chcę. PANOWIE - ZROZUMCIE CZASEM KOBIETE, KTÓRA NOTORYCZNIE ODMAWIA SEKSU A JĄ KOCHACIE. DOJŚCIE DO ROZMOWY JEST TRUDNE. ROZMOWA JEST MEGA TRUDNA ALE JEŻELI MOŻNA DAĆ SOBIE WSPÓLNIE SATYSFAKCJĘ I WYROZUMIAŁOŚĆ I JESTEŚCIE WSTANIE POŚWIĘCIĆ SIĘ TO MOŻE WARTO ;-) pewnie nic to nikomu nie da ale napisałam co myśle

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×