Skocz do zawartości
Nerwica.com

Witam serdecznie... jak zyc !!!!


moniczka87

Rekomendowane odpowiedzi

Witam serdecznie ...

Jestem tu zupelnie nowa i pragne sie podzielic z Wami swwoimi lekami i obawami dotyczacymi mojego zycia.

Zawsze bylam strasznie wrazliwa i lekko rozchisteryzowana ale teraz moj stan pobija wszelkie rekordy.

Wszystko na dobre zaczelo sie przeszlo dwa lata temu jak odszedl odemnie moj maz a potem pol roku pozniej zginal w wypadku samochodowym... to byla istna lawina emocji. Od jego smierci pamicznie boje sie ze ja rowniez umre i moja 3,5 letnia coreczka zostanie. Mysle tu glownie o zachorowaniu na raka. Wszystko co ledwo mnie tylko zaboli juz ma swoje odzwierciedlenie w chorobie nowotworowej. Napawa mnie to przerazeniem. Rzucilam palenie, staram sie zdrowo odzywiac, robi eregularne badania ale zawsze znajde cos co jest odstepstwem od normy. Teraz mam nowa rodzine, wyprowadzilam sie do innego kraju i z zewnatrz zdawaloby sie, ze o nic nie powinnam sie martwic, powinnam cieszyc sie zyciem i prosze mi uwierzyc...strasznie chcialabym aby tak bylo. Nie chce byc rozchisteryzowana i maruda tylko ciszaca sie zyciem mloda mama i kobieta.

Kazdego dnia budze sie ze strasznym lekiem w glowie... kazda nawet kolorowa mysl potrafi w ciagu 3 minut zamienic sie w najczarniejsza z najczarniejszych... i to jest silniejsze odemnie... wcale nie siedze i nie wymyslam scenariuszy one same nadchodza... czasami potrafie sie z tego smiac i mowic, ze jakby przelac moje mysli na papier to wyszedlby z tego calkiem niezly thriller. Szkoda tylko, ze musialabym wszystkich glownych aktorow usmiercic:( Tylko, ze smiech przychodzi na 5 minut a lek i strach towarzysza mi wiekszac czasu.

Czasami to nawet jest mi wstad, ze tak sie zachowuje...

Najgorsze jest to, ze jestem przy tym strasznie wybuchowa...to tak jakby strach wzbudzal w mojej osobie potezny gniew.. wybucham z byle powodu i nie potrafie sie juz smiac tak jak kiedys.. teksnie za sama soba...

Nie potrafie sie nawet uspokoic po wizycie u lekarza...bo stwierdzam, ze on i tak sie mogl pomylic i ze jestem akurat ta nieszczesnica, przy ktorej popelnil blad.

Pozdrawiam serdecznie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj moniczka87:)

Wiesz,mamy troche podobnie...Ja mam 5 letniego synka z poprzedniego zwiazku,a poniewaz jego biologiczny ojciec nie wykazuje zadnegono zainteresowania oprocz placenia alimentow,moim najgorszym lekiem jest to,co mogloby sie stac z moim dzieckiem gdyby mnie zabraklo...Obecnie jestem w szczesliwym zwiazku choc nieustannie borykamy sie z przeciwnosciami,nie wszystko jest jeszcze tak jak byc powinno,mimo to staram sie widziec przyszlosc w pozytywnych barwach...Ale z ta choroba,bardzo ciezko jest,sama wiesz...

Musisz zaczac starac sie myslec pozytywnie i jak najrzadziej o tych zlych rzeczach...Moim antidotum na nerwicowe dolegliwosci jest praca i kontakt z ludzmi,dlatego teraz szukam jej intensywnie.Kiedys pracowalam w szpitalu i tam bym chciala wrocic,bo dodatkowo swiadomosc szybkiej pomocy w razie gdyby mi sie cos dzialo byla bardzo pomocna...

Trzymaj sie cieplutko i pisz ,zawsze kiedy Ci zle,to naprawde pomaga,mnie pomoglo...

Pozdrawiam:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moniczka87, rina, jesteście bardzo dzielne i nadal będziecie, bo macierzyństwo to taka siła napędowa, która stawia na nogi. Wystarczy uśmiech, czy też płacz dziecka, a wszystko staje się mało ważne.

Kiedy przed dwudziestu laty miałam pierwszy, trwający kilka miesięcy kryzys nerwicowy, silna, niezwykła miłość do Synów, "obudziła" mnie, wyrwała z dołka....

Kiedy poczułam w dłoniach rączki dzieci, które mocno mnie ściskały..."by Mama nie upadła"....coś we mnie pękło, nie zapomnę tego do końca życia!!!!

Teraz, kiedy są już dorośli, przyjaźnimy się, są moimi lojalnymi doradcami, pomocnikami, wsparciem najprawdziwszym.....

 

Moje drogie, pomyślcie, że te małe istotki żyją dzięki Wam, potrzebują zdrowych i uśmiechniętych Mam...może to Wam troszkę złagodzi dolegliwości nerwicowe...pomoże w opanowaniu lęków????

 

Aktualnie przeżywam nawrót objawów, ataków, ponieważ silnie przeżyłam "wyfrunięcie" Dzieci z gniazda, a także, a może dlatego też, nasiliły się objawy charakterystyczne dla pań w średnim wieku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Drogie Rina i jasaw,

Pozytywne myslenie to moja mantra kazdego dnia...Stoje przed lustrem i mowie na glos, ze pozytywnie myslenie dziala cuda... nie uzywam zdan z NIE... stwierdzilam, ze dzieki temu przynjamniej dwa razy pomysle za nim cos powiem. Dziecko to faktycznie cudowna istota dodajaca skrzydel...szkoda tylko ze jej osoba paralizuje mnie strachem... ze jej sie cos stanie badz mnie wiec i tak ona zostanie pokrzywdzona. :cry:

 

Droga Jasawa,

Moja coreczka ma trzy lata i potrafi podejsci , przytulic i zachowac sie bardziej dorosle niz jej mama. Ale jest moja iskra nadzieji i milosci. Dzieci wylatujace z gniazda to bol...ja bylam tym ptakiem i wiem jak mnie to bolalo i do jakich stanow na poczatku doprowadzalo.

 

Droga Rina,

Moim antidotum zawsze byla nauka, tak wiec i teraz jako ze wyjechalam do innego panstwa, ucze sie jezyka i te 4 godziny dziennie sa dla mnie jak odnowa biologiczna.

Podziwiam Cie, ze moglas pracowac w szpitalu, mnie to miejsce doprowadza do szybkiego nawrotu atakow mysli i objawow fizycznych. Ja sie tego miejsca boje. A w zyciu na pewno sie ulozy...Kochana musimy sie tylko otaczac ludzmi, ktorzy nas rozumieja i kochaja bo tylko oni dodadza nam sil i wiary. :)

 

 

Droga Monika1974,

Jak mieszkalam w POlsce bralam leki przepisane przez psychiatre, po ktorych nienajlepiej sie czulam. Chodzilam tez na terapie ale mialam wrazenie, ze psychoterapeutka mnie wiecznie krytykuje i mam mi za zle pewne decyzje w zyciu.

Teraz przebywam w Niemczech i ciezko tu o polskiego specjaliste ale mam juz termi umowiony na styczen.

 

Dziekuje pieknie, za odpowiedzi dodalo mi to skrzydel i wiary. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Droga Monika1974,

Jak mieszkalam w POlsce bralam leki przepisane przez psychiatre, po ktorych nienajlepiej sie czulam. Chodzilam tez na terapie ale mialam wrazenie, ze psychoterapeutka mnie wiecznie krytykuje i mam mi za zle pewne decyzje w zyciu.

Teraz przebywam w Niemczech i ciezko tu o polskiego specjaliste ale mam juz termi umowiony na styczen.

 

Dziekuje pieknie, za odpowiedzi dodalo mi to skrzydel i wiary. :)

Chyba raczej miałaś takie wrażenie, że Cię krytykuje.

Profesjonaliści raczej tak nie postępują z pacjentami.

Może nieświadomie utożsamiałaś terapeutkę z osoba, która Cię krytykowała.

Krytyka bywa też konstruktywna z drugiej strony.......

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kochane oczywiscie, ze krytyka jest konstruktywna i ma dwa oblicza...pozytywne i negatywne...ale w tym czasie najmniej potrzebowalam nawet konstruktywnej krytyki. Chociaz byc moze faktycznie byl to rodzaj przenosni..sama nie wiem.

Wiem natomiast, ze moje mysli zaczynaja mnie wykanczac...caly czs mam smierc w glowie i tak straszny strach... nawet pieczeie piernikow na swieta wydaje mi sie w tym roku taki smutny... bo jak to ostatni raz...

To jest straszne....!!!!!!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×