Skocz do zawartości
Nerwica.com

Mozaika


Karmelia

Rekomendowane odpowiedzi

Witam,

 

może trochę podstępem chciałam zwrócić czyjąś uwagę dając dość intrygujący tytuł posta, ale naprawdę liczę na...właściwie to na cokolwiek, co pomoże mi w zrozumieniu pewnych aspektów swojej osobowości. Momentami naprawdę czuję się jak zlepek różnych charakterów, skrajnych poglądów i zachowań, co daje obraz ciekawej ale strasznie chaotycznej mozaiki właśnie. Stąd skojarzenie i stąd temat. Tyle tytułem wstępu.

 

Miło mi będzie, jeśli doczytacie do końca.

 

Taka właśnie jestem. Miła, prosząca, nie nalegająca, zawsze licząca na to, że ktoś się zlituje. Przesadnie uczynna, natura altruistyczna, skłonna do poświęceń i wyświadczania przysług, nawet kiedy nikt o nie nie prosi. Staram się, żeby ludzie mnie lubili. Zależy mi na sympatii, akceptacji i zdaniu innych trochę za bardzo. Zawładnęło to moim zachowaniem do tego stopnia, że stałam się kameleonem, który walczy o każdą sytuację, żeby jak najlepiej dopasować się do danej chwili. Mówię to, co spotka się z największym uznaniem, to, co nie przysporzy mi wrogów, to co będzie tematem do dalszej dyskusji, bo bardzo chcę rozmawiać i bardzo chcę, żeby ktoś również tego chciał. Przy czym nie jestem w ogóle nachalna. Nie pcham się nigdzie nie proszona. Mam wrażenie, że jeżeli nikt mnie nie zaprasza, to widać mnie tam nie chcą. Nie potrafię walczyć o swoje w towarzystwie osób, które znam. Za to potrafię być bardzo stanowcza i wręcz dominująca w otoczeniu najbliższych mi osób.

 

Pierwsze wrażenie robię jednak zupełnie inne. Bo tak naprawdę przy pierwszym kontakcie wszyscy mnie lubią. Dużo się uśmiecham, jestem pewna siebie i przebojowa, dużo żartuję, łatwo przychodzi mi nawiązanie kontaktu, ale trudniej jego utrzymanie. Kiedyś byłam nieśmiała, bałam się ludzi i tego, co o mnie pomyślą. Bałam się, że mnie skrytykują, będą się zemnie śmiać, z tego jaka jestem, jak mówię czy jak wyglądam. Jednak bardzo zależało mi, żeby uciec z tego stanu i stać się kimś innym. No i stałam się. Chociaż obawy wciąż pozostały...W pewnym momencie moje ja stało się gliną w moich rękach i zaczełam je formować w postać, która wówczas wydawała mi się ideałem. Chciałam być pewna siebie, więc prowokowałam sytuacje, które stanowiły wyzwanie. Teraz zaszło to za daleko. Mam wrażenie, że wszystko co robię nieświadomie muszę sobie utrudniać. Przez co nawet proste rzeczy w moim wykonaniu stają się skomplikowane...

 

Często w kontaktach z innymi dużo pytam. Wcale nie dla tego, że mnie to interesuje. Po prostu wiem, że to podtrzyma rozmowę. Staram się reagować tak, żeby zyskać przychylność otoczenia...I w tym rzecz. Straciłam umiejętność naturalnego reagowania, odczuwania czy rozumienia siebie. Ciężko przychodzi mi podejmowanie decyzji. Jestem bardzo pamiętliwa, długo potrafię analizować dane zajście, w którym ktoś np. sprawił mi przykrość pod kątem tego, co zrobiłam, że na to zasłużyłam. I będzie mnie to męczyć bardzo, bardzo długo...Niestety, cechuje mnie spora duża wrażliwość, wręcz wyczulenie na punkcie siebie

 

Pamiętam bardzo wiele sytuacji, zwłaszcza z dzieciństwa czy z okresu dojrzewania. Nie potrafię za to zapamiętać bieżących obowiązków, momentami mam wrażenie, że nie rozumiem co się do mnie mówi...zanim przeanalizuje treść i określę w końcu co mam zrobić, często jest już za późno, bo sprawiłam już wrażenie osoby nieco mniej inteligentnej. A to zupełnie mija się z prawdą. Często odczuwam dysonans, konflikt wewnętrzny...różne skrajne uczucia, brak własnego zdania, niezdecydowanie. To strasznie frustrujące.

 

Byłam osobą samookaleczającą się. Bardzo długo tkwiłam w tym stanie, zawsze powodem była bezsilność i frustracja. Rany na palcach i wargach mam na okrągło, jednak poważniejsze urazy już się raczej nie zdarzają. Mam za to szereg problemów zdrowotnych, które wynikają z ciągłego stresu. Nie umiem wyrażać swoich emocji, nie znam na to sposobu, który przyniósł by mi ulgę, za wyjątkiem tego, którego staram się już nie stosować. Mam potrzebę mówienia o sobie, łapię się na tym, że nie słucham innych ( albo robię to obojętnie ) i tylko czekam, aż w końcu będę mogła zacząć mówić. Sama nie rozumiem dlaczego tak się dzieje...wiem, że liczę na współczucie. To dla mnie strasznie trudne, bo kiedyś byłam zupełnie inną osobą. Miałam w sobie mnóstwo empatii, której teraz nie umiem dostrzec. Mam problem z oceną sytuacji, co wypada a co nie wypada. Wszystko wymaga przeanalizowania i zastosowania odpowiedniego szablonu. Nie wiem już, co sama lubię a czego nie...czego chcę, dokąd zmierzam.

 

Przykro to mówić, ale nie odnajduję w sobie motywacji do działania. Nie uprawiam sportu, nie mam hobby, nie interesuję się niczym. Marnotrawię swój czas na nic nie robieniu. Jakbym nie miała na nic sił...Moim głównym zajęciem jest dręczenie siebie. Doszukuję się w sobie przyczyn, które uniemożliwiają mi dopasowanie się do otoczenia. Widzę w okół siebie szyderców, którzy śmieją się ze mnie za moimi plecami, chociaż często nic takiego nie ma miejsca. Dopowiadam sobie rzeczy, które są dla mnie niejasne zawsze w kontekście negatywnym w stronę mojej osoby. Widzę siebie jako dziwoląga. Chociaż często słyszę, że jestem pewna siebie i wygadana. Bo momentami jestem. Ale nie wiem czy to ja, czy któraś z moich postaci.

 

Dziękuję za wyrozumiałe doczytanie do końca. Jeśli nasuwają się jakieś wnioski, które mogą mi pomóc, to będę wdzięczna. Wiem, że osobie z boku może się to wydać lakoniczne, płytkie, ale dla mnie życie przypomina więzienie. Nie wiem kim jestem i bardzo chciałabym się uwolnić...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Taka właśnie jestem. Miła, prosząca, nie nalegająca, zawsze licząca na to, że ktoś się zlituje. Przesadnie uczynna, natura altruistyczna, skłonna do poświęceń i wyświadczania przysług, nawet kiedy nikt o nie nie prosi. Zawładnęło to moim zachowaniem do tego stopnia, że stałam się kameleonem, który walczy o każdą sytuację, żeby jak najlepiej dopasować się do danej chwili. Przy czym nie jestem w ogóle nachalna. Nie pcham się nigdzie nie proszona. Mam wrażenie, że jeżeli nikt mnie nie zaprasza, to widać mnie tam nie chcą. Nie potrafię walczyć o swoje w towarzystwie osób, które znam.

Pierwsze wrażenie robię jednak zupełnie inne. Kiedyś byłam nieśmiała, bałam się ludzi i tego, co o mnie pomyślą. Bałam się, że mnie skrytykują, będą się zemnie śmiać, z tego jaka jestem, jak mówię czy jak wyglądam.

 

Witam, mam wrażenie że opisujesz mnie, czy to są cechy charakteru czy objawy depresji nerwicy? sam nie wiem lecz to mnie w życiu zgubiło niestety w szczególności to co zacytowałem :zonk::(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

KissA, trudno mi powiedzieć czy to są objawy czy cechy charakteru. Wiem, że tak się zachowuję i wiem, że mi to przeszkadza. Utrudnia mi to relacje z ludźmi. Mnie samą natomiast podporządkowuje danej sytuacji...jestem już zmęczona i chciałabym w końcu przestać to robić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Laima były takie próby, ale nie miałam szczęścia do terapeutów...w końcu się poddałam. Wiem, że powinnam spróbować, ale nadal pozostał mi niesmak i spore rozczarowanie po ostatnich doświadczeniach. Dlatego zaczęłam szukać innej drogi, żeby rozwiązać swoje problemy. Efekty jak wyżej.

 

-- 04 gru 2011, 12:14 --

 

Jeżeli mieliście lub macie podobnie, to jak sobie radzicie?Przede wszystkim w kontaktach z innymi...Proszę o wasze opinie i doświadczenia. To, że nie jestem jedyna to już coś, ale wciąż nie wiem, jak w tym stanie nie zwariować...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam podobnie :) Nie chciałoby mi się tego wszystkiego pisać a Ty ujęłaś to bardzo fajnie:) Też przerabiałem ten etap ze sztuczną pewnością siebie. Niestety to tylko przykrywka, po to żeby ukryć prawdę przed sobą, której to prawdy nie potrafimy zaakceptować. Ciężko przychodzi mi akceptacja swojej słabości, podobnie gardzę słabością u innych. Tylko racjonalnie wiem, że to bez sensu, jednak emocjonalnie nie wiele mogę zmienić. Do tego mam problemy z kobietami, szczególnie tymi nieznajomymi na ulicy, wszystkie zdają się emanować wyższością i czekać tylko na możliwość odrzucenia. I tutaj analogicznie, racjonalnie wiem, że to bez sensu, że są różne dziewczyny, część z nich tak samo pragnie bliskości. Mam koleżanki, które znam od dawna i one nie wydają mi się takie "niedostępne", tylko automatyczne wydają mi się niepociągające, jakby należały do innej klasy dziewczyn.

A i oczywiście gardzę gdzieś w środku moją potrzebą bliskości i wydaje się mi żałosna. Ufff.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×