Skocz do zawartości
Nerwica.com

Uczucie do terapeuty


zujzuj

Rekomendowane odpowiedzi

Od razu mówię, że zalezy mi także na zdaniu eksperta. Nie będę sie rozpisywał we wprowadzeniu. Jednak napisze to co juz wcześniej pisałem. A więc byłem na dośc długiej terapii psychodynamicznej. Jakoś nie bardzo mi odpowiadała pani terapeuta pod pewnymi wzgledami, no al enikt nie jest doskonały sobie mówiłem. Fakt jest jednak faktem, że nie potrafiłem sie przez te 4 lata ani specjalnie przed nia otworzyć emocjonalnie, ani poczuć sie przy niej swobodniej. Zwalałem to na barki moich zaburzeń. Myslałem że może tak własnie jakoś mam i nie jest to wina tej konkretnej relacji. Bo tak jest. Nie wazne czy "znam" kogoś 10 lat czy iles, zawsze czuje że musze ukrywac swoją tajemnicę. Zawsze musze być spięty i gotowy...Koncząc ową terapie, choć nie udaną czułem raczej ulge i cieszyłem sie że juz koniec. Oczywiście wolałbym żeby sie udało, ale cieszyłem sie z samego faktu że udało mi sie uciec. Choć owa terapeutka oponowała i zalezało jej na tym żeby mi jakoś pomódz. Napisze też o tym, że ona tez często jakby sie wzruszała i prawie płakała, czyli powinienem sie czuć bardzo bezpiecznie w tej relacji. Było jednak inaczej..

 

Skoczyłem ową terapie i poszedłem jeszcze do psychologa klinicznego. Nie bedę opisywał tego co o nim sadze i relacji. Jednak ponownie nie bardzo psaowało mi skracanie dystansu przez niego. W koncu coś tak pogadał i posłał mnie do psychiatry. Owy psychiatra chciał mnie skierowac na obserwacje.

 

Jak juz miałem sie wybierac na ową obserwacje, zostałem przekonany do wizyty u nastepnego terapeuty. Powiedziałem ok, że dobry terapeuta itd...

 

Tutaj zaczyna sie mój problem. Choć nie wiem czy to problem. Już podczas umawiania się na pierwsza wizytę poczułem że jest taką ... nie wiem, chyba po prostu sympatyczną osobą. To samo podczas pierwszego kontaktu. Była swobodna i zupelnie naturalna i taka fajna. Jest do tego atrakcyjną babką, zadbaną chyba koło 30 tki.

Chodzi o to, że już podczas pierwszego spotkania zaczyły mi chodzic po łbie kosmate myśli. Oprócz tego byłem zaskakująco otwarty. To było i jest dla mnie strasznie zaskakujące, że podczas pierwszego spotkania złapałem z nią lepszy kontakt niż podczas ostatniego wczesniejszej kilkuletniej terapii. Nie chodzi o to, że byłem wylewny, czy że niewiadomo o czym gadałem. Byłem zadziwiająco normalny i swobodny. Tylko że od razu chyba własnie na bazie tej pozytywnej atmosfery zacząłem chyba czuc coś więcej. Oczywiście nie robię nie wiadomo czego, ale zauwazyłem że jednak zależy mi na tym żeby ładnie wygladac. Oczywiście bez jaj, ale zwracałem na to uwagę i troche mnie to nawet rozbawiło. Generalnie traktuję to raczej jako pozytyw. No ale jednak coś mi tu nie gra.

 

Po pierwsze. Nie wiem czy to norma, że pacjent sie podkochuje w terapeucie? Czy to sie olewa. Bo mi jednak sie to podoba. Jednak z drugiej strony. Choć mam znajomych itd... to ona jest jedyną osobą przy której czuje sie swobodny. To jest straszne i nie podoba mi sie to, że własnie kimś takim jest terapeuta, któremu zalezy na wykonywaniu dobrej roboty i zarabianiu. Chciałbym się z nią spotykać, nawet jako z kolezanką. Oczywiście pojawiąją sie tez fantazje, w których relacja idzie dalej. I własnie nie wiem co o tym sadzić i jak to traktować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zujzuj, A mogę zapytać w jakim mniej więcej wieku była terapeutka gdy byleś w terapii psychodynamicznej?

Zaświtało mi coś do głowy, chciałabym się odnieść. Jedyne co mi przychodzi do głowy to patrzenie na nią przez pryzmat matki? Czyli typowa relacja przeniesieniowa. Może wzbudzała w Tobie te same emocje co matka?Chociaż wiadomo.....nie była nią.

A ta młoda terapeutka, około 30-tki z uwagi na wiek, atrakcyjność wzbudza inne emocje. NIe możesz jej "włożyć" do żadnego schematu. To coś nowego dla Ciebie-ta relacja.

Widzę, że wzbudza pozytywne emocje u Ciebie. Powinieneś jej o tym powiedzieć. Bliższa, naruszająca granice relacja z terapeutką na pewno niesie ryzyko. Gdyby terapeutka przyzwoliła na zakazane zachowania w waszej relacji, byłoby to z pewnością nieprofesjonalne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ta pierwsza była w wieku mojej matki. Ta teraz jest młodsza. Jednak badzmy powazni. Nie da sie wszystkiego wytłumaczyc przeniesieniem czy czyms innym. To jest wręcz niesprawiedliwe. Jesli nawet, to ona miała z tym przeniesieniem jakis duży kłopot, albo nie wiem co. Tym bardziej, że mówie o wszystkich ludziach. Miałem kolezanki, z którymi mógłbym sie mocniej zakolegować. Zalezało im na tym, a ja nawet czułem sie przy nich dobrze. Mam znajomych których znam już 12 lat. Jednak każdy człowiek budzi we mnie stres napięcie, od którego potem musze odpocząć. To mnie dziwi i nie potrafie tego wytłumaczyć... . Chodzi o to, że u niem byłem 4 razy, a czuje sie tak że nie musiałbym odpoczywać. Nie mam potrzeby jej spotykać, miec dla siebie czy coś takiego. Jest normalnie pozytywnie. Czuje sie swobodnie i jakbym sie uwalniał i wyzwalał.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ta pierwsza była w wieku mojej matki.

To wiele mogłoby tłumaczyć.

Ta teraz jest młodsza. Jednak badzmy powazni. Nie da sie wszystkiego wytłumaczyc przeniesieniem czy czyms innym. To jest wręcz niesprawiedliwe. Jesli nawet, to ona miała z tym przeniesieniem jakis duży kłopot, albo nie wiem co.

To nie ona miała kłopot, tylko Ty w tej relacji. Ty na zasadzie przeniesienia mogłeś nieświadomie ją utożsamiać z matką. O to mi chodziło.

Jednak każdy człowiek budzi we mnie stres napięcie, od którego potem musze odpocząć. To mnie dziwi i nie potrafie tego wytłumaczyć... .

Może w relacjach z ludźmi nie potrafisz być sobą. Może się kontrolujesz bo boisz się oceny.

Chodzi o to, że u niem byłem 4 razy, a czuje sie tak że nie musiałbym odpoczywać.

To dla Ciebie nowe doświadczenie, pokazuje, że nie przy wszystkich masz napięcie. Dodatkowo ona u Ciebie nie uruchamia mechanizmu takiego, jak pierwsza terapeutka.

Nie mam potrzeby jej spotykać, miec dla siebie czy coś takiego. Jest normalnie pozytywnie. Czuje sie swobodnie i jakbym sie uwalniał i wyzwalał.

Powiedz jej o tym. To ważne w tej relacji i może być ważną wskazówką dla niej.

Myślę, też, że masz porównanie tej terapeutki z poprzednią terapeutką.

Oceniasz te relacje. Możesz wywnioskować czego brakowało w tamtej relacji.

I jeszcze jedno...4 lata tamtej terapii też zrobiło swoje. Nie mów, że nic nie drgnęło. Może nawet przygotowało Ci grunt pod terapię , na którą teraz uczęszczasz.

Wreszcie ktoś spełnił Twoje oczekiwania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zujzuj, dla mnie takie relacje nie były bezpieczne.

Co to znaczy, że nie były dla ciebie bezpieczne?

 

Co do postu moniki. Pewnie masz racje i nawet ta nie najlepiej oceniana terapia dużo mi dała. Jednak chodzi mi głównie o sytuacje dzisiejszą i jej ocenę.

Gdzieś czytałem że 50% czy nawet więcej osób zakochuje sie w terapeucie. Podobno jest to zupelnie normalne, kiedy zwierzamy sie w atmosferze zaufania ze swoich sekretów itd...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No ale czy to jest problem? To sie leczy?:) Chodzi mi o to, że chyba te relacje muszą być oparte na czyms pozytywnym. Rozumiem, że zakochanie sie w terapeucie może byc kłopotem.Jednak nie wiem czy chodzi bardziej o pacjenta, samą terapie czy terapeute. Czy sa jakies granice, czy wogóle nie może byc o czyms takim mowy. Czy zauroczenie tez sie liczy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jest problem do rozwiazania..by relacje na terapii nie byly znieksztalcone przez problemy tego typu sa granice ktorych terapeucie przekraczac nie wolno...a skoro to jest problem nalezy go rozwiazac..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zujzuj, mi się wydaje to dosyć normalne,tak kiedyś gdzieś czytałam,że na pewnym etapie to jest normalne,ale powinieneś obgadać to z terapeutką.

 

Też jestem zauroczona swoją terapeutką,jest mi bliską osobą,rozumie mnie wysłucha jak nikt inny wcześniej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No własnie. Jesli to problem, no to nie ma wyjścia i chyba trzeba to poruszyć. Jednak ja nie użyje słowa zakochany, bo byłoby to przesadą, więc czy to jest problem? Rozumiem, że to zalezy odemnie, bo to ja wiem co czuje. Jednak cięzko mi to nazwać na 100%. Pojawiają sie jakieś fantazje, ale nie skonkretyzowane. Ja mam na prawdę pod pewnymi względami przesrane. Powaznie mam nie fajnie. Nie ma na ziemi człowieka któremu mógłbym ufać. Nie ma takiego kogoś przy kim czułbym sie swobodnie. Nie ma takiego kogos przy którym niebałbym sie być dłużej. Zawsze musze sie oddalić i wtedy czuje ulge. Mówie tu o minutach i godzinach. Ja wręcz fizycznie zbyt długo nie mogę przebywac wsrod ludzi i z ludzmi. Towazyszą temu mysli o swojej beznadziei, o jakiejś kosmicznej niemeskości... że musze to ukrywać bo bedzie wstyd itd... Generalnie zawsze jestem spięty. Tutaj tego nie mam i to jest szok. Myslałem że to sztywnośc mojej psychiki i nawet jesli bym sie ożenił i znał żone przez 30 lat, to czułbym to napięcie i musiałbym coś ukrywać. Tutaj czuje inaczej i dodatkowo, jest coś odwrotnego jeśi chodzi o myśli. Tzn nie mam tego uczucia bycia niemęskim i beznadziejnym, a wręcz przeciwnie. Mam poczucie swobodnej siły wewn. Nie jakoś skonkretyzowanej, a raczej takie wewnętrzne poczucie wartości i siły... Do tego nie wiem tez czemu, ale jestem prawie pewny że wlasnie to podejscie terapeutyczne bedzie udane. Wlasnie na bazie tych stanów wewnętrznych. Więc mam kłopot z okresleniem tego problemem. choć z pewnością juz teraz moge powiedzieć, że ew rozstanie bedzie nie miłe. Jednak o tym nie mysle. Jesli miałbym wyjść po tym wszystkim zdrowszy choćby o 50% to moge sie rozstawać i 1000 razy. Ta pierwsza terapeutka była bardziej "aktywna". Ona jakby chciała mnie zmusić do otworzenia się. Wydawało mi sie, że ona nawet nie do konca była zdac sobie sprawę z całości owego procesu i relacji, kiedy sie wzruszała... Tak czy siak, ja nie byłem w stanie jej uwierzyć. to było dla mnie straszne. Myślałem sobie, że kurcze jaki ze mnie hardor, skoro nawet w takiej sytuacji ja doszukuje sie nieszczerości itd... Teraz jest zupelnie inaczej, a ja nie czuje sie napstowany emocjonalnie. Jest normalnie.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zuzuj trafiles na terapeutke,osobe ktora Cie rozumie jest Ci z nia dobrze..wiec to jest plus bo juz wiesz ze takiego kogos mozesz jednak spotkac,ze to realne.Poniewaz jednak zdarzylo Ci sie to po raz pierwszy..emocjonalnie do tego bardzo podchodzisz,wiec dobrze by bylo abys o tym porozmawial bo to jest wazne dla Ciebie..najbardziej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdzieś czytałem że 50% czy nawet więcej osób zakochuje sie w terapeucie. Podobno jest to zupelnie normalne, kiedy zwierzamy sie w atmosferze zaufania ze swoich sekretów itd...

 

 

I masz tutaj rację. :) W psychoterapii jest to normalne. Sama to przeżywałam, i nie jest to problemem, że chyba ukrywasz te uczucie przed terapeutką, albo jeśli terapeutka odwzajemni te uczucie i będzie chciała się zbliżyć - to już jest mega problem. Ogólnie opracowuje się to na terapii. Przynajmniej u mnie tak było.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×