Skocz do zawartości
Nerwica.com

Co by było gdybym przestał/a ją/jego kochać....?


pikpokis

Rekomendowane odpowiedzi

Ja miałem tak jak matilda z tym czytaniem o miłości, uczuciu i płaczu. W dalszym ciągu wyczerpuje mnie jednak jedna rzecz. Lubię się przytulać itp, ale nie znoszę jak powiedzmy mnie zaczyna obcałowywać... ściska mnie wtedy w brzuchu i denerwuje się i mam ochotę krzyknąć "ODWAL SIĘ!!" SZczególnie jak robi to rano kiedy ja jestem na wpół senny. Zaś ja kiedy mam ochotę całować ( ale jedynie po polikach ) to jest ok...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Carlos, każdy z nas bywa zmęczony lub drażni go nadmiar czułości, nawet ze strony partnera ! Jednak osoba zdrowa, nie przywiązuje do tego wagi, po prostu nie lubi i już, i na pewno nie raz krzyknie "odwal się !" lub nawet gorzej ... Wierz mi. Nie przyzwalasz sobie na żadne z zachowań, które mogą kojarzyć się negatywnie, być może ze strachu, że jest to dowód na to, że nie kochasz swojej dziewczyny. Nie daj się! ;)

 

Inka87, popieram Twój pomysł. To pozwoliłoby jakoś 'ogarnąć' panujący tu chaos ... ;)

Mi osobiście towarzyszy zawsze bardzo dużo obaw i myśli, ale postaram się wypisać te, które uważam za najistotniejsze.

 

* podczas myśli, częste ataki paniki. uczucie jakbym stała pod murem i nie miała ucieczki. [w stylu "jestem pewna, że nie kocham. rozstaję się. ale przecież nie chcę. zwariowałam!"]. potem i tak myślę w kółko i:

* mam wrażenie, że nic nie wiem. w sensie: nie ufam swoim uczuciom, właściwie nie wiem co czuję, czy kocham, czego chcę. a nawet kim jestem. bardzo wyniszczające. ;/

* bywam pewna, że jestem chora psychicznie i niezdolna do miłości. [jakbym była jedynym takim przypadkiem]

* myśl zawsze przychodzi w jednym momencie. kocham a tu bum ! nie jest wynikiem długich rozmyślań, czy np. nieporozumienia między mną a partnerem

* lęk przed spotkaniem z partnerem, największy 'na chwilę przed'. panika...

* przyglądanie się partnerowi, wynajdywanie wad, "zupełnie mi się nie podoba, jest głupi, jest brzydki"

* lęk przed tym, że skoro nie kocham mogę zakochać się w kimś innym, że mogę zdradzić lub że w ogóle już kocham kogoś innego

* myśl, że nie kocham, ale oszukuję siebie, boję się odejść, bo on jest taki dobry. [wyjątkowo wyniszczająca], myśl, że jestem skazana na niego = cierpienie ;/ [absurdalne!]

* prawdziwe, myślowe 'ciagi' - można myśleć i ANALIZOWAĆ w każdej pozycji, miejscu, nawet przebywając obok partnera [wtedy przede wszystkim ...]. myśli się ciągle i w kółko. myśli, mimo że za każdym razem to wygląda mniej więcej tak samo:

 

"nie kocham" --- "ale przecież chę kochać" ---> "a więc kocham" --- "ale skoro się nad tym zastanawiam to nie kocham" ---> "ojej, naprawdę nie kocham" [panika] --- tutaj bardzo różnie: przywoływanie różnych wspólnych momentów, zastanawianie się nad tym jak wyglądały początki [nawet jeśli wtedy byliśmy bardzo zakochani, teraz to podważam] i wiele innych absurdalnych myśli i lęków.

i w kółko to samo ;)

 

** mimo tych myśli, obawiam się też, że on mnie zostawi, bo w mojej wizji związek powinien zostać zakładany na zawsze, a prawdziwa miłość, przezwycięży wszystko; że rozstanie to pójście na łatwiznę, bo zawsze znajdzie się ktoś piękniejszy/mądrzejszy, a miłość to wiara w drugiego człowieka. nie jestem jakąś zagorzałą katoliczką, ale taki mam pogląd na związek.

a więc: boję się też odrzucenia z jego strony, a przez swoje neurotyczne myśli mam wrażenie, że on zmarnuje sobie przy mnie życie.

 

 

ufff. to pewnie nie wszystko o czym chciałam wspomnieć, ale na pewno najważniejsze aspekty. ciekawe jak jest u Was.

 

pozdrawiam ! ;)

 

-- 13 lip 2011, 15:29 --

 

Kochani, od wczoraj nie ma odzewu, a ja mam dzisiaj ciężki dzień. Zazwyczaj napady myśli łączę z trudnymi i stresującymi okresami w moim życiu jak np. kłótnia z pijanym tatą lub nowa praca. Ostatnio skumulowało się dużo tych złych chwil i jestem szczerze zdezorientowana.

Dzisiaj nie dają mi spokoju myśli, że "nie jestem nic warta, mój chłopak musi się o tym dowiedzieć i ze mną zerwać".

Rozpamiętuję wydarzenia sprzed naszego związku i mam ogromne poczucie winy. W tamtym czasie spotykałam się z kilkoma mężczyznami, nie były to wielkie miłości, choć wiem, że sama podświadomie szukałam poczucia bezpieczeństwa i uczucia. Niestety z dwoma poszłam do łóżka. Bardzo tego żałowałam, bo kłóciło się to z moimi wartościami. Dzisiaj mam poczucie, że muszę o tym opowiedzieć swojemu chłopakowi raz jeszcze (on wie o każdym z nich), ze szczegółami, bo to nie jest możliwe, żeby on mi wybaczył coś takiego. Przecież jestem do niczego. ;/

I druga rzecz - zanim byliśmy parą, długo znaliśmy się wcześniej. Swojego obecnego chłopaka nigdy nie traktowałam poważnie. Nie obrażałam go, ale np. w rozmowach ze znajomymi żartowaliśmy z niego. Zawsze go lubiłam, po prostu wtedy nie widziałam niczego złego w tym, że śmiejemy się z X. bo był taki uczuciowy, pięknie mówił. Był mi obojętny. Nie mogę sobie tego darować. Słuchajcie, czy mam mu dokładnie o tym opowiedzieć ? Z czego żartowałam itp. ? (oczywiście, ja już mu powiedziałam, że miałam go kiedyś za kogo innego i nie traktowałam serio, ale dla niego ważniejsze jest to, że teraz jesteśmy razem i jest zupełnie inaczej.

 

Kochani, strasznie mi źle ze samą sobą. Jestem obrzydliwa i sama sobie szkodzę swoim długim jęzorem. ;/

Bardzo kocham X. (choć mam myśli, że wcale nie kocham !) i chcę z nim być jak najdłużej. Chcę zmienić siebie. Żyć spokojnie, bez tego wszystkiego ...

matilda

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Inka87

Ja też uważam, że idea jest świetna - oczywiście już z entuzjazmem chciałam zacząć pisać co i jak...iii nagle, zaczęłam się bać afiszować z problemem :( wiem, że mnie zrozumiecie -mam tylko Was w tej kwestii, a jednocześnie boję się krytyki i oceny :( ale tak mam ze wszystkim.Czuje wielką ulgę czytając Wasze posty - Matylda, Kochana, pod Twoim ostatnim mogę się podpisać lewą nogą i prawym łokciem :)jednak boję się tego czytać bo panikuję za nas wszystkich=( muszę ciągle walczyć z jakimś rozkapryszonym dzieciakiem wewnątrz mnie (znam go dobrze)żeby doprowadzać postanowienia do końca...Chciałabym się zaangażować w projekt niemniej może być ze mną różnie - postaram się być dla Was wsparciem :)iiiiii tutaj jednak proponuje założyć - nawet po wcześniejszym uzgodnieniu z władzami forum - żeby niczego nie powtórzyć jakiś nowy temat, dział cokolwiek bo to dość intymna kwestia a nie każdy może chcieć czytać jakie Zagubiona ma poronione jazdy :P obawiam się tez troszkę, że zamkniemy się w okrojonym kręgu dziewczyny:) i temat umrze - także sama juz nie wiem czy zakładać czy pozostać tutaj. czy może załóżmy temat typu "muszę to z siebie wyrzucić" i tu rozładowujmy frustracje?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie, przepraszam że nie było mnie tutaj przez kilka dni, byłam zawalona pracą i codziennie wracałam o 22 po dwóch zmianach... (okres urlopów i brak czasu)... Dzisiaj jadę na terapię i myślę że jutro coś więcej napisze bo już widzę pewne związki między naszymi odczuciami, ale to gdy będę miała więcej czasu. Jeśli mogę coś napisać skąd taki pomysł mi się wziął to tak ukończyłam psychologię (poszłam na nią oczywiście z kilku kwestii a jedną z nich jest to że myślałam że jak się wszystkiego nauczę odnośnie psychologii to będę umiała pomóc sama sobie). Mam nadzieję, że chociaż na coś przydają się moje studia i może pomogę Was i sobie też.

 

matilda, ja również pospisuje się pod Twoim postem rękami i nogami mam identyczne odczucia punkt po punkcie, u mnie też występuje to nagle, przy codziennych czynnościach nagle bum i ta myśl obrzydliwa...

U mnie w bardzo dużym stopniu występują potem wyrzuty sumienia, że jak mogę tak myśleć jestem okrutna, zdradzam go psychicznie, on jest taki cudowny tyle dla mnie robi, a ja jestem taka i mam takie myśli to mnie chyba najbardziej dobija w tym wszystkim.

 

zagubiona13, nic się nie martw, ja gdy napisałam Wam o tym problemie przez chwilę byłam zadowolona że mam taki plan i że to może wypalić, a potem znowu myśli "jejku a jak dowiemy się wszystkie czegoś czego się tak naprawę boimy", ale prawda jest taka że po pierwsze, to są tylko nasze myśli, po drugie jestem przekonana w 100% że to lęk, po trzecie zobaczycie że z tego wyjdziemy razem... i to co przeanalizujemy tylko nam pomoże "wyleczyć się".

 

Mam do Was kilka pytań odnośnie naszej analizy...

1.Czy ktoś z Was jest DDA?? DDD??

2.Jeśli tak to które z rodziców piło??

3.Czy Wasi faceci i dziewczyny są podobne w jakiś kwestiach do Waszych rodziców??

4.Jeśli tak to w jakich i do którego??

5.Czy planujecie ślub z Waszymi partnerami??

6.Czy Wasi partnerzy wiedzą o Waszych myślach??

7.Jeśli tak to jak zareagowali??

7.Czy oprócz tych myśli macie inne zaburzenia nerwicę lękową, depresję??

8.Czy w Waszych lękach, depresji macie wsparcie u Waszych partnerów, czy są dla Was oparcie, możecie liczyć na ich wsparcie?? Czy Was rozumieją, lub starają się zrozumieć, jak to okazują??

9.Czy macie wsparcie u jakiegoś członka Waszej rodziny lub u jakiegoś przyjaciela, który wie o problemie??

 

Na razie tylko takie kwestie przychodzą mi na myśl. Zobaczymy co napiszecie..

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Droga, Inko.

 

1,2. Mój tata jest alkoholikiem. Wpada w tzw. ciągi. Zawsze obwiniam sytuację rodzinną o moje problemy. Mamę mam naprawdę dobrą, szczęśliwie ułożyła sobie życie ok. 1 roku temu.

3,4. Jestem wyczulona na kwestię picia alkoholu. Na szczęście mój chłopak nie ma z tym problemu, ale potrafię się zamartwiać myślami w stylu: "No tak, on jest nieodpowiedzialny. Zniszczy mi życie tak jak tata mamie." W ogóle czuję mętlik. Mam kłopot z zaufaniem X. w stu procentach.

5. Planowałam ślub jak tylko wiedziałam, że jestem zakochana. (; Dla mnie związek powinien być zakładany z myślą, że na zawsze.

6. Nie powiedziałam X. o tym, że zastanawiam się nad tym czy go kocham. On wie, że należę do osób, które dużo analizują.

Powiedziałam o tym mojemu poprzedniemu chłopakowi. To była tragedia. Radzę nie mówić tego, czego nie jesteśmy pewne ! Raz - wzmacniamy lęk, dwa - martwimy drugą osobę, to dla niej abstrakcyjna rzecz. Bo jak niby można nie wiedzieć ?

7.Mój poprzedni chłopak poczuł się niekochany i już. Miał podejrzenia, nie rozumiał, myślę, że zaczął uważać za chorą psychicznie.

Płakałam mówiąc, że nie kocham, ale za chwilę mi przejdzie. I tak podziwiam go za to, że potem długo ze mną był.

Osobiście uważam, że tamujemy sobie drogę do wyleczenia mówiąc o tym partnerom ! Powiedzmy, ale jeśli będziemy wiedzieć, że nie kochamy, że chcemy się rozstać. Jestem jednak pewna, że każda osoba tutaj kocha i przeraża ją taka myśl. A to potwierdza nerwicę. (;

8. Nikt nie zdiagnozował u mnie nerwicy, ale to taki paradoks, bo ja już wolę ją mieć niż się rozstać. Sama jestem pewna, że jestem neurotyczką. Mam napady lęku, różne natrętne myśli. Nie umiem z tym skutecznie walczyć, ale jestem świadoma swojej psychiki.

Depresja ? Tak. Jestem słaba psychicznie i często nie widzę sensu, boję się wielu rzeczy. Jednak w ogóle tego nie widać. Może czasem. Jestem tu po to aby rozwiać smutki, myśli, chcę się cieszyć drobiazgami. (;

9.Mój chłopak jest naprawdę wspaniały. Podobnie myśli jak ja, o rodzinie, dzieciach. Mamy oboje po 21 lat! Jednak ja i tak wyszukuję wad.

10.Mam osoby, które wiedzą o stanach przygnębienia. Jedną z nich i przede wszystkim jest osoba z forum, którą poznałam ok 2,5 lat temu, właśnie tutaj. Ona wszystko rozumie, mamy po prostu niemal identyczne problemy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kurcze co tu tak cicho czy wszyscy się już wyleczyli??

 

matilda, Ja na wszystkie punty z Twojej listy powyżej odpowiedziałabym tak samo, czyli jest między nami jakaś zależność jak widać.

 

Napiszcie co tam u Was...u mnie ostatnio tak w miarę czuję się trochę lepiej...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej, hej

Wybaczcie moje milczenie urlopowałam siem:)

chętnie odpowiem na pytania

1.Nie mam postawionej typowej diagnozy przez specjalistę - próbował, ale ja uciekłam przed nią.Skończyłam resocjalizację - z uzależnieniami i współuzależnieniami jestem za pan brat.Wiem, że mam cechy typowe dla dda.

2.Oboje rodzice pili.Jednak "przebywałam" w większej części z alkoholizmem mamy (rodzice nie są po rozwodzie mieszkamy i mieszkaliśmy wszyscy razem - jednak tata jakby nie uczestniczył w moim życiu - wychowywał mnie w weekendy po piciu...)

3-4.podobnie jak matilda.Ja jestem przyzwyczajona do ojca tyrana, furiata - pijącego mój X jest zupełnie inny.NIE PIJE ale jest furiatem.ja zreszta też :shock: patologia...;)nerwusy z nas i to jedyne co łączy naszą trójkę.Mam fatalne wzorce

jeżeli chodzi o zachowanie faceta, czasem wściekam się gdy mój X jest dla mnie za miły - bo to świadczy o słabości i takie myślenie też mnie boli...

5.Jesteśmy zaręczeni.Wcześniej planowałam ślub cała w skowronkach - jednak im to bardziej realistyczne - to nie pozostaje tylko w sferze marzeń tym większa panika.Ale też i większa pewność: jeżeli się pobierzemy mimo tego co mnie męczy - to tylko utwierdzi mnie w przekonaniu, że go kocham nad życie...kto w naszej sytuacji wziąłby ślub?odkąd mam te jazdy a to już boooże niebawem rok - dzień w dzień to samo nie myślę o slubie - choćby dlatego,że moje myśli skupione są wokół lęków i cholernych natręctw...

6.Mój Skarb też nie wie o nękających mnie myslach.nieby cos tam kiedyś próbowałam mu przemycać ale bardzo delikatnie.Jednak uważam że nie wolno siać w związku paniki - bo gdyby on nie miał sił, ja tym bardziej bym ich nie miała. Jakoś sobie radzę sama.Nie chcę go straszyć, nie zasługuje na to.

8.Tak. Jako dziecko cierpiałam na nerwicę żołądkową miała podłoże lękowe.chodziło o tatę.Wyjechał jak byłam dzieckiem - byłam strasznie zżyta.A potem nerwica lękowa w czystej postaci.w sumie tak sięgając wstecz pamiętam jak jako mała dziewczynka budziałm się rano z myślą co bd jak rodzice umrą.Pamiętam, że trochę to trwało i pamiętam to napięcie jakie temu towarzyszyło.Depresja? miałam raczej stany depresyjne - chwilowe.jednak gdy zaczęło się moje piekło tak na dobre - nic mnie od tamtej pory nie cieszy.Przez jakieś 4 mc nie umiałam rozmawiać z ludźmi męczyli mnie - najchętniej nie wychodziłabym z łóżka.nie płakałam...nie miałam siły.Teraz? Uśmiecham się ale się nie śmieje.Życie przestało byc kolorowe.

9,10.Nienawidzę użalania się nad sobą.Wiem, że nasz stan jest ciężki, trudny.Nie każdy ma obowiązek mieć siłę do podnoszenia mnie.ja nie dałabym rady. Rozmiawiam z X wiem, że moge na niego liczyć, ale nie chcę go sobą obiążać nie chcę być dla nikogo ciężąrem. Nie chcę pomocy najbliższych w tym rodziny,mogliby nie zrozumieć.próbowałam z siostrą.nie czułam innej ulgi oprócz tej która towarzyszy mi gdy spojrzę na swoje problemy z dystansem.

ufff :)a co u mnie?dalej na emocjonalnym rollercoasterze...sekundy gdzie jest pięknie a potem piekło.I tak w kółko

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1. Tak, jedno, i drugie, wprawdzie bezpośrednio nie stwierdzone przez specjalistę, ale większość cech charakterystycznych dla dda i ddd posiadam.

2. Ojciec pił za czasów mojego wczesnego dzieciństwa, później wyjechał na stałe za granicę. Moja mama nie żyje, zmarła na raka gdy byłam jeszcze przedszkolakiem. Wychowywała mnie starsza siostra. Nie mam żadnego wzorca związku, rodziny.

3. Mój partner jest zupełnie inny, niż ojciec. Dokładnie taki, jakiego zawsze chciałam mieć: spokojny, wrażliwy, czuły, oddany. Ale paradoksalnie nie potrafię sobie radzić z jego dobrocią. Często podświadomie oczekuję od niego cech mojego ojca: stanowczości, szorstkości, pewności siebie. Bezsens, wiem.

4. Jest podobny do mamy, podobno dobrej, ciepłej kobiety.

5. Generalnie tak. Ale bez konkretów. Raczej w dalszej przyszłości, mamy po 21 lat.

6. Powiedziałam raz, na samym początku całej tej schizy, przeraził się i rozpłakał. Nie rozumiał, jak można mieć wątpliwości w miłości. Uspokoiłam go wtedy i powiedziałam, że to tylko gorszy dzień. Później nic już nie mówiłam. Ale zauważał, że trochę inaczej się zachowuję, tłumaczyłam to stresem na uczelni.

7. Niestwierdzone, bo nie bywałam u specjalistów. Jestem słaba psychicznie, impulsywna, wszystko analizuję. Mam wiele lęków, np. przed ciemnością, burzą. Boję się zostawać sama w domu, czasem nawet zasypiać sama w łóżku. Do tego przesadna perfekcja we wszystkim, pedantyzm, obgryzanie paznokci.

8. Nie mam bezpośredniego wsparcia, bo on o tym po prostu nie wie.

9. Niestety nie, poza jedną osobą o podobnym problemie z forum. Mówiłam też raz koleżance, ale nie zrozumiała i nie ciągnęłam tego tematu dalej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem od czego mam zacząć:( od pol roku mam chlopaka, wszystko bylo super, bylam szczesliwa az niewiele ponad tydzien temu wszystko sie zmienilo...zaczelam miec mysli ze go nie kocham i musze go zostawic...mysli te wywolywaly u mnie paniczy lek i placz...powiedzialam o wszystkim mojemu chlopakowi ale on sie nie poddal i trwal przy mnie, pocieszal ze to tylko zle mysli...ale one nie przechodza, zamienily sie w stala emocje, ze go nie kocham, jak jest przy mnie to nie moge zniesc jego obecnosci, mam staly niepokoj, dzisiaj byl u mnie ale kazalam mu jechac do domu, powiedzialam zeby dal mi spokoj...wiem ze zachowalam sie okrutnie i to dodatkowo mnie doluje...Nie wiem juz co sie ze mna dzieje, czy to sa natrectwa czy ja juz naprawde go nie kocham?Jak pomysle o nim, ze mamy sie spotkac to znow czuje ze nie chce, ze nic nie czuje do niego ale jednoczesnie za nim tesknie..Trudno to wyjasnic...Co ja mam robic? Kiedys cierpialam na natrectwa na tle seksualnym, od dwoch lat mialam jednak spokoj z myslami natretnymi, teraz zmniejszono mi dawke lekow i to zbieglo sie z pojawieniem sie nowych mysli a raczej uczuc natretnych( mozna to tak nazwac wogole?). Nie wiem czy to jednak od odstawienia czy jednak moje uczucie wygaslo?Prosze pomozcie...:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem od czego mam zacząć:( od pol roku mam chlopaka, wszystko bylo super, bylam szczesliwa az niewiele ponad tydzien temu wszystko sie zmienilo...zaczelam miec mysli ze go nie kocham i musze go zostawic...mysli te wywolywaly u mnie paniczy lek i placz...powiedzialam o wszystkim mojemu chlopakowi ale on sie nie poddal i trwal przy mnie, pocieszal ze to tylko zle mysli...ale one nie przechodza, zamienily sie w stala emocje, ze go nie kocham, jak jest przy mnie to nie moge zniesc jego obecnosci, mam staly niepokoj, dzisiaj byl u mnie ale kazalam mu jechac do domu, powiedzialam zeby dal mi spokoj...wiem ze zachowalam sie okrutnie i to dodatkowo mnie doluje...Nie wiem juz co sie ze mna dzieje, czy to sa natrectwa czy ja juz naprawde go nie kocham?Jak pomysle o nim, ze mamy sie spotkac to znow czuje ze nie chce, ze nic nie czuje do niego ale jednoczesnie za nim tesknie..Trudno to wyjasnic...Co ja mam robic? Kiedys cierpialam na natrectwa na tle seksualnym, od dwoch lat mialam jednak spokoj z myslami natretnymi, teraz zmniejszono mi dawke lekow i to zbieglo sie z pojawieniem sie nowych mysli a raczej uczuc natretnych( mozna to tak nazwac wogole?). Nie wiem czy to jednak od odstawienia czy jednak moje uczucie wygaslo?Prosze pomozcie...:(

 

Nic się nie martw!! Trafiłaś na odpowiedni temat na tym forum. Napisz coś więcej o sobie. Czy masz jakaś diagnozę?? Czy leczysz się gdzieś?? A przy okazji poczytaj trochę postów w tym temacie i zobaczysz że mamy takie same problemy. Przy okazji odpowiedź na pytania jeśli oczywiście masz taką ochotę.

1.Czy ktoś z Was jest DDA?? DDD??

2.Jeśli tak to które z rodziców piło??

3.Czy Wasi faceci i dziewczyny są podobne w jakiś kwestiach do Waszych rodziców??

4.Jeśli tak to w jakich i do którego??

5.Czy planujecie ślub z Waszymi partnerami??

6.Czy Wasi partnerzy wiedzą o Waszych myślach??

7.Jeśli tak to jak zareagowali??

7.Czy oprócz tych myśli macie inne zaburzenia nerwicę lękową, depresję??

8.Czy w Waszych lękach, depresji macie wsparcie u Waszych partnerów, czy są dla Was oparcie, możecie liczyć na ich wsparcie?? Czy Was rozumieją, lub starają się zrozumieć, jak to okazują??

9.Czy macie wsparcie u jakiegoś członka Waszej rodziny lub u jakiegoś przyjaciela, który wie o problemie??

 

Pamiętaj tylko że to nerwica i że my tu wszyscy kochamy chyba aż za bardzo:) trzymam kciuki.

 

p.s a mi tak jakoś dzisiaj smutno... od kilku dni jestem podłamana, nic mi się nie chce... wiecej negatywnych myśli mnie nachodzi.. może to przez to że mam dostać okres... czy Wy też jesteście bardziej podatne na nerwicę gdy jesteście przed okresem, czy mi się poprostu pogorszyło ostatnio?? Wogóle to coś cicho tutaj ostatnio... pozdrawiam

 

-- 01 sie 2011, 11:47 --

 

Nie wiem od czego mam zacząć:( od pol roku mam chlopaka, wszystko bylo super, bylam szczesliwa az niewiele ponad tydzien temu wszystko sie zmienilo...zaczelam miec mysli ze go nie kocham i musze go zostawic...mysli te wywolywaly u mnie paniczy lek i placz...powiedzialam o wszystkim mojemu chlopakowi ale on sie nie poddal i trwal przy mnie, pocieszal ze to tylko zle mysli...ale one nie przechodza, zamienily sie w stala emocje, ze go nie kocham, jak jest przy mnie to nie moge zniesc jego obecnosci, mam staly niepokoj, dzisiaj byl u mnie ale kazalam mu jechac do domu, powiedzialam zeby dal mi spokoj...wiem ze zachowalam sie okrutnie i to dodatkowo mnie doluje...Nie wiem juz co sie ze mna dzieje, czy to sa natrectwa czy ja juz naprawde go nie kocham?Jak pomysle o nim, ze mamy sie spotkac to znow czuje ze nie chce, ze nic nie czuje do niego ale jednoczesnie za nim tesknie..Trudno to wyjasnic...Co ja mam robic? Kiedys cierpialam na natrectwa na tle seksualnym, od dwoch lat mialam jednak spokoj z myslami natretnymi, teraz zmniejszono mi dawke lekow i to zbieglo sie z pojawieniem sie nowych mysli a raczej uczuc natretnych( mozna to tak nazwac wogole?). Nie wiem czy to jednak od odstawienia czy jednak moje uczucie wygaslo?Prosze pomozcie...:(

 

Nic się nie martw!! Trafiłaś na odpowiedni temat na tym forum. Napisz coś więcej o sobie. Czy masz jakaś diagnozę?? Czy leczysz się gdzieś?? A przy okazji poczytaj trochę postów w tym temacie i zobaczysz że mamy takie same problemy. Przy okazji odpowiedź na pytania jeśli oczywiście masz taką ochotę.

1.Czy ktoś z Was jest DDA?? DDD??

2.Jeśli tak to które z rodziców piło??

3.Czy Wasi faceci i dziewczyny są podobne w jakiś kwestiach do Waszych rodziców??

4.Jeśli tak to w jakich i do którego??

5.Czy planujecie ślub z Waszymi partnerami??

6.Czy Wasi partnerzy wiedzą o Waszych myślach??

7.Jeśli tak to jak zareagowali??

7.Czy oprócz tych myśli macie inne zaburzenia nerwicę lękową, depresję??

8.Czy w Waszych lękach, depresji macie wsparcie u Waszych partnerów, czy są dla Was oparcie, możecie liczyć na ich wsparcie?? Czy Was rozumieją, lub starają się zrozumieć, jak to okazują??

9.Czy macie wsparcie u jakiegoś członka Waszej rodziny lub u jakiegoś przyjaciela, który wie o problemie??

 

Pamiętaj tylko że to nerwica i że my tu wszyscy kochamy chyba aż za bardzo:) trzymam kciuki.

 

p.s a mi tak jakoś dzisiaj smutno... od kilku dni jestem podłamana, nic mi się nie chce... wiecej negatywnych myśli mnie nachodzi.. może to przez to że mam dostać okres... czy Wy też jesteście bardziej podatne na nerwicę gdy jesteście przed okresem, czy mi się poprostu pogorszyło ostatnio?? Wogóle to coś cicho tutaj ostatnio... pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam 23 lata, od 19 roku zycia choruje na zaburzenia depresyjno- lękowe mieszane. Bylam 2 razy w szpitalu. Nie mam rozpoznanej nn ale cala moja choroba to nieodlaczne natretne mysli, lekarze jednak mowia ze towarzysza one depresji tylko a nie sa oddzielnym schorzeniem. Za pierwszym pobytem w szpitalu mialam mysli ze jestem zboczona, moze to sie wydac smieszne ale myslalam nawet ze jestem pedofilem( przy czym balam sie zblizac do dzieci), przez to chcialam sie zabic, mysli mnie sprowadzaly na samo dno.Wyleczyl mnie z nich Setaloft w dawce 200mg, Lamotrygina 50 mg i Fluanxol 2 mg. teraz bylo dobrze i chcialam odstawic leki. Z dnia na dzien jednak dopadly mnie mysli ze nie kocham mojego chlopaka. Na poczatku plakalam i mialam silny niepokoj, teraz jednak zaczynam watpic ze to tylko z nerwicy, to znaczy caly czas sie zastanawiam czy to nerwica czy nie, analizuje godzinami, wynajduje argumenty za i przeciw...Dzisiaj powiedzialam chlopakowi ze nie bedziemy juz razem...Wszystko dlatego ze boje sie tego okropnego uczucia jakie mam kiedy jest przy mnie, tej niecheci do niego, nie chce go tez ranic...Moze tak bedzie lepiej...Mysle ze juz sie poddalam, nie chce sie zle czuc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

unlucky_girl, Piszesz nie chcę się czuć źle... - każda z nas nie chce się czuć źle, każdy z nas boi się tych wszystkich myśli, ale jeśli się poddasz to poddasz się nerwicy i ona wygra. Ty po prostu uważasz że gry zerwiesz to wszystkie problemy się skończą bo nie będzie już tych myśli, ale zobacz ok nie będzie tych myśli ale nerwica pozostanie, a Ty nie będziesz miała już faceta ale nadal będziesz miała nerwicę i co będziesz czekać aż natręctwa dotkną kogoś innego kogo kochasz, lub będą o innej tematyce?? \

Piszesz nie chcę go zranić, boje się tych myśli - to najlepszy dowód na to że go kochasz czyż nie?? Gdybyś go nie kochała to było by Ci wszystko jedno czy będziecie razem czy też nie - a wydaje mi się z tego co piszesz że tak nie jest, nie jest Ci obojętne co się z nim stanie... Czekam na odpowiedź. I trzymaj się

 

U mnie nadal nie za ciekawie wszystkie objawy się nasiliły, ale walczę dalej i nie poddaje się żebym kiedyś mogła być szczęśliwa z moim X.

Co się u Was dzieje?? Czemu nikt tu nie zagląda??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Faktycznie cicho tu...

u mnie też nieciekawie,

wczorajszy dzień był fatalny, noc kompletnie nieprzespana, natłok myśli, silne, męczące negatywne emocje...no mózg staje. Dzisiaj trochę lepiej. Ale sama nie jestem już siebie pewna, jestem zdolna do wszystkiego.POddaje się tym myślom. W głębi ducha wiem, co czuję nie dopuszczam do siebie żadnego rozstania, bo byłoby to bez sensu.Ale te pierwsze powierzchowne myśli doprowadzają mnie do skrajnej rozpaczy,Nie mam siły na entuzjazm,na dawanie szczęścia mojemu X. Dobija mnie myśl, że go ranię. Już zaczynam buczeć - znaczy płakać. jestem wyjałowiona z emocji nie mam w sobie żadnej pozytywnej, agresja wylewa się ze mnie litrami- wobec wszystkich.Mam ochotę kogoś zatłuc, za to co mnie spotkało. Nienawidzę za to życia i siebie.

Oprócz tego ciągły ból w klatce piersiowej no i generalnie wkurza mnie bicie własnego serca gdy tylko jest cicho a ja leże.wali za mocno. Mam dość:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

inka87

troszkę się popsztykaliśmy. Chodziło o kino. Miał ochotę iść ja nie bardzo i poszło...miałam okropne myśli i straszne emocje temu towarzyszyły. Leje na nie z góry na dół poniekąd bo gdybym się nimi przejmowała dawno bym już wisiała. Nie pozwolę sobie zostawić narzeczonego. Bo nawet jak mam takie myśli to analizuje z kim bym była i łapę się na tym, że musiałby być taki jak on. To jest ten jedyny i ja to wiem. Bez względu na to jak nas życie pokieruje. Nie pozwole sobie na pokochanie kogoś. nie wyobrażam sobie tego.I NIE CHCE.Albo on albo nikt inny. Jeżeli w ogóle potrafię kochać...to chce kochać właśnie Jego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zagubiona13, widzisz czyli powodem gorszego samopoczucia była po prostu kłótnia więc nie ma się czego bać... będzie dobrze:) u mnie już trochę lepiej dzisiaj...

 

Zobaczyłam dzisiaj w mieście kobietę w ciąży i nagle taki lęk, kamień na sercu, aż mi wszystkie wnętrzności podskoczyły że mnie nic tak pięknego nigdy nie czeka jak ciąża:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Fatalny dzien...rozmawiam wlasnie z chlopakiem na gg, mowi ze nie chce beze mnie zyc, ma ochote wsiasc w samochod i rozbic sie na pierwszym drzewie...Boje sie:(

 

-- 02 sie 2011, 23:49 --

 

Zadzwonilam do niego na skype..nie jest w dobrym stanie..a ja? patrzylam na niego i czulam ze tesknie i jednoczesnie jak pomyslalam zeby sprobowac jeszcze raz ogarnelo mnie silne uczucie jakby cos we mnie krzyczalo : nie chce!! Czuje sie tak jakbym miala jakas blokade, nie moge pomyslec ze go kocham bo zaraz to neguje...i tak bardzo chce wierzyc ze jestem zdrowa ze nie dociera do mnie ze to sa natrectwa..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Unlucky_girl

Współczuje, u mnie ostatnio tez fatalnie. Oddalam się coraz bardziej. Płaczę. Już nie mam siły sobie udowadniać że jest inaczej. Nie chce się poddać.Ale natłok myśli mnie niszczy. Jutro idę do kolejnego nowego psychoterapeuty - zobaczymy co mi powie.odezwę się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zagubiona13, Trzymam kciuki za jutrzejsze spotkanie z psychoterapeutą!! Zobaczysz że będzie dobrze. A jaki nurt psychoterapii wybrałaś?? Psychodynamiczny cy behawioralny a może jeszcze inny?? Opowiedz o swoim problemie i napisz co na to powiedział psychoterapeuta??

unlucky_girl, nie martw się, wszystko się ułoży!! Skoro jest Ci ciężko to pogadaj ze swoim i może znowu będziecie razem:* Trzymam kciuki!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam wszystkich ;) wróciłam luknąc co tu na forum się dzieje, bo jak byłam ostatnim razem to ani slychu ani dychu.. a u mnie? podobnie jak u Was, raz lepiej, raz gorzej.. owszem, nie pamiętam kiedy bym płakała, ale czuję czasem taką obojętnosc, chęc spróbowania czegoś innego ;/ choc wiem że to tylko myśli i emocje nad którymi nieraz nie potrafię zapanowac..wczoraj strasznie pokłóciłam się z moim, poleciały rózne niepotrzebne słowa, hasła i pojawiły się mysli typu: muszę zerwac, jeśli tak ma byc całe zycie..nie możemy byc razem, przecież to bezsensu.. ja i mój X jesteśmy nerwusami i niejedną ciężka sytuacje przeszliśmy, już nie mówiąc o kłotniach..i nigdy wcześniej do głowy by mi nie przyszło żeby kończyc ten związek, a teraz na każdym kroku. I niestety, pojawiły się znowu myśli, że nie podoba mi się, że jest brzydki itd. :( że znudzi mi się, że nie jest dowcipny, nie ma poczucia humoru, nie cieszą mnie rozmowy z nim . Dziwne tylko że jakoś przed 2,5 roku ponad nie przyszło mi to do głowy:/ mam dosc tej zasranej NN:/;/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej sqnik :*:*

pewnie urwiesz mi cycki że się nie odzywałam, ale żadko bywam w domu :)

 

inka87

 

wiesz co wybrałam psychoterapeutkę pracującą integralną metodą.Tzn nie ukierunkowuje się w swojej pracy na konkrety tylko podczas spotkania ustala najlepszą technikę a często też je łączy.Wydaje mi się to najlepszym rozwiązaniem w moim przypadku. zobaczymy ma w czym wybierać.

Ma dobre opinie.Tzn pojawiały się negatywne ale wiadomo ile ludzi tyle zdań.Ktoś tam stwierdził, że jak z nią gadał to babka sobie oglądała czubki butów, no ale gdyby mi ktoś walił fleki przez np 3 h...tez mogłabym mieć dość=)to w końcu tylko człowiek. Specjalizuje się min w leczeniu nerwic.

3majcie dziewczynki kciuki za mnie...ja to się boję,że bd mieć powtórkę z rozrywki znaczy wejdę do niej i zacznę wyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zagubiona13, daj znać jak dzisiaj na psychoterapii... i nic się nie martw jak będziesz płakać to całkowicie normalne. Ja od 2 m-c chodzę i zawsze sobie obiecuje, że nie będę płakać ale to puki co niemożliwe i teraz już nie obiecuje sobie że nie będę płakać tylko gdy mam na to ochotę i temat jest trudny wyje ile wlezie:) Pozdrawiam i czekam na wiadomości jak poszła wizyta... trzymam kciuki mocno:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

K*****wa nie wiem czy mam się cieszyć czy płakać...terapeutka rewelacyjna - na prawdę super kobitka dynamiczna - a takiej szukałam :)

 

ale tekst po 30 minutach? "noo generalnie to ja już panią czuję, mam pewien zarys ale jeszcze to sprawdzimy.To na pewno nie jest nn...

tu chodzi o pani osobowośc ale nie chce pani na razie straszyć.

No, a że należę do osób dociekliwych zaczęłam strzelać: jakaś schizoidalna? - nie, psychopatyczna? :) nie...

tu chodzi o emocje...

Nie błagam niech mi pani nie mówi że to borderline?

takie mam podejrzenia."

 

Także...nie jest dobrze.bo osobowości nie zmienię, nie?:( taka już jestem...

Ona sama powiedziała, że spróbujemy, ale to bardzo żmudna praca bo ja taka jestem i już.Mam napisać czego od niej oczekuje.I co chcę zmienić.

BUUUUUUU=(=(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zagubiona13, nie martw się. Sądzę, że ta diagnoza nie jest pewna... w Borderline chodzi min o strach przed odrzuceniem a co za tym idzie unikanie związków itp. a to jest też cecha DDA strach przed odrzuceniem, wydaje mi się też że przez 30min żaden psychoterapeuta nie jest w stanie stwierdzić od razu Twojego problemu, sądzę że na to potrzeba jednak kilku wizyt. Pewnie nie opowiedziałaś jej nawet o połowie swoich problemów. Poza tym to wszyscy w tym temacie powinniśmy być osobowościami borderline bo mamy podobne odczucia i problemy, a nie sądzę żeby tak było. Także uszy do góry i dasz rade, tylko nie przejmuj się na zapas bo może wcale nie będzie aż tak źle jak myślisz po dzisiejszym dniu...

 

A co ona Ci jeszcze powiedziała na jakiej postawie wysunęła takie wnioski??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×