Skocz do zawartości
Nerwica.com

Co by było gdybym przestał/a ją/jego kochać....?


pikpokis

Rekomendowane odpowiedzi

Mam pytanie do wszystkich, może wydać się trochę głupie, ale czy wasi partnerzy są w waszym typie? Jeśli chodzi o wygląd, charakter? Czy odpowiadają temu wzorcowi, który gdzieś tkwi w głowach od zawsze? Czy gdzieś na mieście, w tłumie czy w towarzystwie, zwracacie uwagę na podobne osoby czy też zupełnie inne?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mój partner podobał mi się od zawsze , a teraz też mam myśli, że jest brzydki (nawet dziś w nocy miałam sen, mój partner był jakiś taki dziwny, jakby zmutowany;/;/ . no i ja Go zostawiłam bo powiedziałam że jest brzydki no alee..to tylko sen ;d) . Też podobnie jak krzywy92 mam myśli że to nie dla mnie, że jest mi z Nim nudno, że prędzej czy później mi się znudzi albo Go zdradzę więc po co to ciągnac ;/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam pytanie do wszystkich, może wydać się trochę głupie, ale czy wasi partnerzy są w waszym typie? Jeśli chodzi o wygląd, charakter? Czy odpowiadają temu wzorcowi, który gdzieś tkwi w głowach od zawsze? Czy gdzieś na mieście, w tłumie czy w towarzystwie, zwracacie uwagę na podobne osoby czy też zupełnie inne?

 

Nigdy jakoś dogłębnie nie analizowałem "mojego typu", dlatego zdaje mi się, że działam standardowo, czyli: albo ktoś mi się podoba, albo nie, zaś najczęściej kobieta o interesującej osobowości wydaje się dużo bardziej atrakcyjna fizycznie, niż mogłaby się wydawać oceniana jedynie przez pryzmat urody. W drugą stronę to niestety nie działa.

Oczywiście widząc na ulicy kobietą z fajną dupą, myślę "fajna dupa", ale to myśl funkcjonująca jakby w oderwaniu od wszelkich przymiotów intelektu i ducha. ;)

Moja partnerka podob mi się, choć trochę mniej w fazie focha. :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zawsze najbardziej ciągnęło mnie do blondynów pasjonujących się muzyką, i takiego właśnie mam :shock: . Co do charakteru to wymagania wyklarowały mi się z czasem, najbardziej w związku liczę na cierpliwość i wierność.

 

Ale wiadomo, jak mam gorszy nastrój, to zwracam uwagę na wady (że gruby, że uparty, że się nie umie ubrać i.t.d) i różnice między nami (przekonania, sposoby rozwiązywania problemów). Ale czy z drugiej strony, ja bym wytrzymała z kimś takim samym jak ja (jeśli tacy w ogóle istnieją)? Albo czy w ogóle potrafiłabym sobie wyobrazić partnera idealnego (już nie mówiąc o jego znalezieniu)? No chyba pewnie właśnie nie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie ja tak mam, że mój obecny partner nie jest typem faceta, jakiego sobie wymarzyłam będąc jeszcze gówniarą (czyt. gimnazjum, początek liceum). Wprawdzie jak się w nim zakochałam, to zupełnie mi nie przeszkadzało, że jest inny od moich wyobrażeń. Wręcz przeciwnie - myślałam, że to jest właśnie prawdziwa miłość, skoro chcę z nim być nie zważając na wygląd i pewne oczekiwane cechy charakteru. Ale teraz jak pojawiają mi się te natrętne myśli, to niestety ciągle o tym myślę - że nie jest dla mnie, że do siebie w ogóle nie pasujemy, że jest niski, taki zbyt chłopięcy, nie dobrał odpowiednio stroju itp., za mało towarzyski, wygadany..., a na ulicy zwracam uwagę na te kiedyś wymyślone "ideały". Z kolei jak mam lepsze dni, to nie mogę się nadziwić, że jest taki uroczy, fajny i dobrze, że jest trochę bardziej oryginalny od tych "ideałów" :/ I tak w kółko. Masakra.

 

-- 14 maja 2011, 21:31 --

 

Nie wiem: czy wmawiam sobie, że potrzebny mi ideał, choć wcale tak nie jest czy wmawiam sobie, że kocham tego jednego, który ideałem nie jest??? Oczywiście non stop analiza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja się niedawno rozstałam z moim narzeczonym.

Ja zerwałam. Przyczyną co prawda nie była moja nerwica aczkolwiek może trochę też.

 

Gdy byliśmy razem często obawiałam się,ze jak pójdę na imprezę czy gdzieś to go zdradzę...Byliśmy razem przez 6lat ...zawsze byłam wierna.

 

Gdzieś przeczytałam ,że nerwica natręctw bierze się ze strachu przed "poniesieniem". Tzn tworzy się lęk moralny ,ktory sprawia,że jesli człowiek się rozluźni to wyjdzie z niego nieokiełznana bestia,

Myślę,ze duzo w tym prawdy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też jestem w związku 6 lat. Dlatego to co się dzieje tak boli. Czasem nie mam już siły i czuję, że na prawdę jest tak jak myślę...boli jak drzazga pod paznokciem. Ale zauważyłam, że to zależy od mojego nastroju, jak jestem zniżowana wszystko jest do bani nie kocham go, mam myśli, że chce się rozstać, a na spotkaniu szukam tylko potwierdzenia swoich myśli. Znaczy jak nie krzesze z siebie entuzjazmu to na pewno tak jest i jazda od początku...nie mam już siły...robię się coraz bardziej obojętna. NIECH TO PIEKŁO SIĘ SKOŃCZY!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Smutna historia, 6 lat to szmat czasu. Czy ten strach, lęk moralny był przyczyną rozstania?

 

 

Nie zupełnie nie.

Myślę obiektywnie,że w sumie nerwica nie przyczyniła się do rozstania.

 

-- 15 maja 2011, 15:21 --

 

Ja też jestem w związku 6 lat. Dlatego to co się dzieje tak boli. Czasem nie mam już siły i czuję, że na prawdę jest tak jak myślę...boli jak drzazga pod paznokciem. Ale zauważyłam, że to zależy od mojego nastroju, jak jestem zniżowana wszystko jest do bani nie kocham go, mam myśli, że chce się rozstać, a na spotkaniu szukam tylko potwierdzenia swoich myśli. Znaczy jak nie krzesze z siebie entuzjazmu to na pewno tak jest i jazda od początku...nie mam już siły...robię się coraz bardziej obojętna. NIECH TO PIEKŁO SIĘ SKOŃCZY!!

 

Nie wiem czy to dobry sposób ale mi pomagalo.

Gdy głupie mysli nadchodziły to tłumaczyłam sobie "że to tylko mysli"->są i odejdą.

 

Moze być też tak ,że miłość się kończy i nie ma to nic wspólnego z nerwicą!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

włączę się do tematu.. czy ymm.. staranie się nie myśleć o tym wszystkim, nie analizować, jak myśl się pojawi zająć głowę czym innym w końcu doprowadzi do odpuszczenia tego nn ? komuś się udało ?

Zresztą.. kurcze, tak tutaj wszyscy piszemy, a niezbyt precyzujemy co robić.. no właśnie, co z tym robić ? nie sposób się zadręczać tym wszystkim..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

w ciągu tych 9 miesięcy..owszem miałam lepsze dni.

Na początku była masakra..jak depresja..płacz.nie spałam..nie jadłam..

Teraz jakoś nie płacze..śpie normalnie-wykluczając beznadziejne sny.

Chodziłam do pscyhologa->stwierdził nn poszłam do psychiatry,ktory przepisał leki,brałam,ale..bez wiekszych rezulatów,juz ich nie biore.-> teraz chodzę do innej pscyholog..tzn od 2miesiecy jakichs nie byłam..bo...nie chce mi sie? boje sie? albo uwazam,ze to bezsensu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hmm, ja tkwię w tym od 4 miesięcy..owszem, u psychiatry byłam, przepisała mi leki, ale jeszcze ich nie biore. Zacznę 23 maja jak juz będę po maturze :D póki co, jakoś radzę sobie z tym sama ... muszę powiedziec, że maj jest udanym miesiącem, mam te myśli ale coraz rzadziej się pojawiają..no a ja staram się nie analizowac wszystkiego, jak jakas myśl jest to próbuję zaprzątnąc głowe czym innym, zając się czymś albo po prostu zaczynam z kimś rozmawiac ;D u mnie się sprawdza..mam nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej.. w maju ani razu nie miałam ataku paniki :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mia66

 

kiedy pojawiały się po raz pierwszy te myśli miałam 100%. przekonanie, że są irracjonalne i "nie moje" potem tak nimi przesiąkłam, że sama zgłupiałam. A to jak odróżniam, że myśli nie są moje? Są moje ale ja ich nie chce i to cały pic. :)

 

A co do Twojego pytania, myślę, że nie ma co porównywać, każdy związek jest inny i ludzie potrzebują różnych częstotliwości spotkań...wg mnie zależy od jakich związek wystartuje. Ja widywałam się co dzień i tak nam zostało do dzisiaj :)

 

a, czy nie mam ochoty się spotykać z mym Lubym?Nie chyba nie mam tak. bardziej to kwestia lęku niż niechęci :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czasem nie potrafię odróżnic dobrych myśli od tych złych..dlatego w każdej dopatruje się jakiegoś podtekstu co do mojego partnera :/ . Niektóre z nich mnie przerażają, bo są takie dosyc racjonalne.Boję się ich..

No ja mieszkam z moim więc widujemy się na codzień. A powiedzcie mi, czy macie czasem taki myśli, zastanawiacie się czy za ileś tam lat będziecie razem, jak to wszystko będzie wygladało? W ogóle czy u Was wszystko jest takie spontanicznie, czy zanim coś powiecie , zrobicie to analizujecie , zastanawiacie się nad tym, czy aby w tym co zamierzacie zrobic nie oszukacie partnera? Bo mnie ostatnio strasznie męczą mnie myśli o tym ze kiedyś się znudzimy, zastanawianie się jak będzie wyglądał ten związek za pare lat czy dużo dużo później..Czy nie przygniotą nad kiedyś obowiązki, czy sprawdzę się w roli matki/żony..;/ .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×