Skocz do zawartości
Nerwica.com

Co by było gdybym przestał/a ją/jego kochać....?


pikpokis

Rekomendowane odpowiedzi

Marto wierze, że wy jeszcze do siebie wrócicie!! Widzisz on się martwi o Ciebie! Pogadaj z lekarzem tak jak napisałaś!!

A mi mój ukochany dziś powiedział, że zawsze ze mną będzie, i że nigdy mnie nie zostawi!!:):) tylko, ze mam taką myśl, żeby nie mowić nigdy , bo "nigdy nie mow nigdy"...i dlatego unikam tego słowa i zastępuje innym, i wtedy jest zupełnie ok! :) Kocham mojego chłopaka! jest taki cudowny!! :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej! Kapralis nie miałam tak nigdy raz tylko pamiętam, że dopadła mnie taka wręcz nienawiść (zupełnie niczym nieuzasadniona) do mojego Miśka, że myślałam, że zwariuję ale tak się zawzięłam, że taka sytuacja już się nie powtórzyła. W moim przypadku kiedy pojawiał się lęk i niechęć do Michała w czasie trwania choroby robiłam właśnie przeciwnie (to się chyba nazywa metodą behawioralna) niż ona chciała. Bo to jest tak, nerwica dąży do tego aby zniszczyć nam życie (wynika to z nabytego przez nas poglądu, że nie zasługujemy na szczęście) a niechęć do waszego partnera/partnerki jest jednym z kluczowych zadań jakie sobie choroba stawia. Bardzo ważnej lekcji nauczyłam się niedawno i to faktycznie skutkuje trzeba sobie powtarzać i to jest prawda, że ma się wpływ na to co się robi i co się czuje a miłość to nie jest żadna magia to po prostu zgoda na wspólne życie ze swoim partnerem i wspólne codzienne sprawy i relacje i może o to właśnie też chodzi, że zapewne wielu z nas tutaj na forum to codzienne życie bardzo źle wspomina i dlatego tak bardzo chce od niego uciec jednocześnie bardzo mocno kochając partnera z którym się jest. Pisałam o tym, że trzeba się wyrwać przede wszystkim ze szpon wiecznej krytyki siebie (wiem, że to bardzo trudne ale naprawdę trzeba siebie zaakceptować aby móc ze spokojem patrzeć na innych i na świat). Człowiek nie jest idealny zawsze będzie z czegoś niezadowolony jednak karygodne jest ocenianie całej swojej istoty, całej swojej osoby. Człowiek, życie ludzkie jest wartością samą w sobie i swojego człowieczeństwa nie wolno negować natomiast zachowanie można oceniać pozytywnie bądź negatywnie oczywiście jeśli jest uzasadniona zarówno pochwała jak i negacja. Bezkrytycyzm jak i nadmierny krytycyzm jest niezdrowy.

Marto niestety w nerwicy o to chodzi, żeby wycofywać się z tego co jest dla nas dobre, przyjemne, bezpieczne, radosne, spokojne. Poza tym jak pisałam wcześniej natręctwa to temat zastępczy problem tkwi w Tobie musisz posłuchać siebie. Ja np zadawałam sobie pytanie: Dlaczego to niby nie kocham Michała? Od samego początku ta myśl wywołała u mnie silny konflikt (o to chodzi natręctwom - są totalnie nieprawdziwe i obrzydliwe ale koncentracja na nich umożliwia nam odsuwanie się od naszych autentycznych problemów, uciekając w obsesje (natręctwa) uciekamy przed samym sobą).

Bardzo ważnego odkrycia już jakiś czas temu dokonałam, okazało się, że ja mam problem z odczuwaniem spokoju i stanu zrelaksowania właśnie z powodu tych dziwnych wyobrażeń (obsesji), które wcale się nie muszą wydarzyć, a myślę o nich boję się jakby na zapas co jest totalnie bezsensu. Wyszukuję, tworzę jakieś historyjki, które nijak dotyczą rzeczywistości. Często teraz jestem sama i mam wiele czasu do rozmyślania jednak od jakiegoś już czasu powtarzam sobie, żeby koncentrować się na tym co się dzieje tu i teraz. Muszę nauczyć się życia tu i teraz, a nie żyć tym co wymyśliłam sobie w mojej głowie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Marto bardzo ważne jeśli już odkryłaś przyczynę natręctw nie oznacza to, że one od razu znikną. Otóż masz w tej chwili broń na te natręctwa i tym je obalaj. Wychodzenie z nerwicy to bardzo długi proces ale bardzo się opłaca. Tu chodzi o twoje życie więc warto zaryzykować

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czesc:)) martusia napisz co u ciebie, najwazniejsze ze doszlas do pewnych bardzo waznych wnioskow! walcza o te milosc! zobacz ile my juz wojujemy, a w grupie sila:)) nie wiem czy akurat to dobra rada ale pamietasz co napisalam ja mojemu kochanemu nie mowie o moich myslach... i sie sprawdza bo tak jak napisalam wczesniej nie wiem jak byt sie to skonczylo.....

 

u mnie lepiej:) sama nie wiem czemu:P ale ma inny problem.....obawiam sie ze jestem w ciazy......heh..... i wiecie co mam do was dziewczynki pytanie :P i z gory za nie przepraszam:)) : czy jesli spoznila mi sie owulacja to okres tez ma prawo sie spoznic? ( spodziewalam sie miesiaczki a tu owulacja) i brzuch mnie czasem teraz pobolewa ale dalej nic.... dziekuje z gory za odpowiedz:P

 

 

napiszcie co u was:*!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej :) Nie pisałam, bo jakimś cudem myśli zniknęły...pierwszy raz mi się tak zdarzyło, żeby znikały bez mojego wysiłku, ale bardzo się z tego cieszę. W poniedziałek rano Marcin pojechał na wyjazd integracyjny z pracy i miałam w głowie masę scenariuszy jak to mnie zdradza, upija się etc. Jednak cały czas boję się go stracić po tamtej sytuacji :( ale wczoraj ok. 23 zadzwonił i powiedział, że "chciał mi tylko powiedzieć, że mnie bardzo kocha" To było tak czułe i miłe, że automatycznie przestałam go o cokolwiek podejrzewać.

 

A dzisiaj kończę sesję, więc dostałam myśli, co ja będę teraz robić i że będziemy siedzieć z Marcinem wieczorem w domu, on będzie miał zajęcie, a ja nie i znowu, że jak będziemy razem spędzać czas..ale na razie sobie z tym radzę :) trzymajcie za mnie kciuki :)

 

Pikpokis, kup lepiej test ciążowy. A co do objawów, też mi się zdarzało mieć spóźnioną owulację, a okres nawet 35-36 dnia cyklu. Odkąd biorę pigułki antykoncepcyjne, wszystko jest wyregulowane, ale coś takiego, o czym mówisz, może wystąpić. Pozdrawiam :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

. POMÓŻCIE!!!niech ktos mi powie czy mam nerwice natrectw. do niedzieli bylo jak w bajce. kochalam mojego Andrzeja, chcialam rodzic mu w przyszlosci dzieci, bylam bardzo szczesliwa. jego oczy, nos, usta - tylko on. nie uczylam sie nawet tylko czekalam az przyjedzie do mnie na 5 minut chociaz.

a w poniedzialek zupelnie znienacka zaczelam sie zastanawiac czy go kocham i doszlam do wniosku ze nic nie czuje- koszmar.... chcialo mi sie wymiotować, płakałam, krtoka przerwa i znowu analizowałam wszystko od poczatku. biłam się z myslami, nie wiedzialam co sie dzieje, chciałam go znowu kochac. wczoraj byl u mnie moj Andrzej. i powiedzialam mu o tym bo plakac mi sie chcialo kiedy on mowil mi ze kocha, ze na zawsze. to mnie paliło. nienawidziłam siebie za to co dzieje mi sie w glowie. pytalam wszystkich ktorzy kogos maja czy tak mieli. czulam nie do opisania strach i brak sensu zycia, przeciez jak powiedzialam - pragnęłam go kochac tak jak kiedys. to zaczelo sie w poniedzialek, dzisiaj jest środa. jest ok, ok ale jak sie na tym skupie to koszamarrrrrr....! jemu bylo bardzo przykro, bo on bardzo mnie kocha. chce znowu byc pijana szczesciem jak wtedy kiedy nie nachodzily mnie takie watpliwosci. przeciez gdybym nie kochala to by mi tak na tym nie zalezalo. a ja ajestem na skraju wyczerpania, nie poszlam dzisiaj do szkoly. mama nie wie jak ma mi pomoc. czy moze obejsc sie bez psychologa. i czy dobrze robie ze on do mnie przyjezdza? nie chce sie odcinac bo predzej czy pozniej bede za nim wyła i załowała... odpiszcie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie musze nawet jesc i pic. musze go kochac. znam siebie, zawsze bylam nadwrazliwa, bardzo uczuciowa. chcialam mezczyzne na cale zycie, kochającego, wiernego, wspanialego - i On taki jest. tymczasem bez powodu kiedy niczego mi nie brakuje JA SZUKAM DZIURY W CAŁYM.

 

PRZEJDZIE MI TOOO??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej! Konewko muszę z przykrością stwierdzić "witaj w klubie". U mnie dokładnie tak samo się zaczęło ni stąd ni zowąd pojawiła się ta obsesja i tak sobie jest do dzisiaj a zdarzyło się to ponad rok temu. Pocieszę cię, że da się z tego wyjść ale trzeba bardzo wiele czasu poświęcić sobie bo problem tak naprawdę nie tkwi w obsesjach ale w twoim podejściu do życia, ludzi i otaczającego cię świata. Nerwica jest chorobą emocji bazuje przede wszystkim na lęku. Czeka cię dość długa droga ale warto polecam psychoterapię bardzo pomaga.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pamiętam, jak kiedyś napisałam w tym temacie w chwili paniki, że się boję, że przestanę go kochać - i stało się, przestałam w pewien sposób - to przykre, ale tak naprawdę to bałam się samotności i tego, że będę musiała żyć 'od nowa'. Też jestem osobą wrażliwą, często przewrażliwioną i myśl, że nie kocham go dostatecznie doprowadzała mnie nawet do prób samobójczych. Ta obsesja doprowadziła do tego, że wykańczałam jego i siebie i wszystkich w pobliżu. Igrałam ze śmiercią i nie dotyczyło to tylko mnie. Świat się nie zawalił.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale kochani. Mi się to zadziało dwa dni temu, w pon. We wtorek bylo okropnie, plakalam. Dzisiaj jest sroda, byl u mnie. Bez łez, dotykalismy sie, mowilam mu ze go "kocham" i nie cierpialam bardzo. Towarzyszylo mi w glowie to pytanie ale nie tak glosno jak wczesniej. Ulzylo mi nie ukrywam, ze nie jest gorzej bo by bylo kiepsko. Zdaje sobie sprawe z tego ze mam CHORE mysli ale skoro to dopiero poczatek to moze zamiast wrozenia mi czegos zlego (zdaje sobie sprawe ze to choroba) doradzicie cos, dodacie otuchy. Bo przyznam ze mi sie smutek i zalamanie pogłębia kiedy ktos stwierdza ze czega mnie wiele zlego. A ja mam siłe, poki mam sile - pomagajcie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba Ty Ago25. "napisalas cos takiego miłość to nie jest żadna magia to po prostu zgoda na wspólne życie ze swoim partnerem i wspólne codzienne sprawy i relacje"

 

coś mnie olśniło. zaden inny post tutaj na forum tak mnie nie uświadomil. jestem z Andrzejem pół roku. a wiec... obsesja pojawila sie moze z tego wzgledu ze juz konczy mi sie tzw zauroczenie? ja na sile doszukuje się magii miedzy nami. magii!. reszta czyli zaufanie, akceptacja mam. nie chce innego. naprawde.

czy to mozliwe ze tak obsesyjnie zle znosze przejscie z zauroczenia w ... miłość ?i wmawiam sobie ze go nie kocham? bo tesknie za magią. ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Heh, nie chce nic mówić ale mnie się też zaczęło po pół roku i trwa do dziś - 2,5 roku w tym 2 lata narzeczeństwa i wspólnego mieszkania no i w lipcu ślub :-) Teraz wiem, ze to choroba choc nie raz bywalo bardzo ciezko - nawet dzis po klotni mialem ochote wyjsc i nie wrocic bo znowu mysli daly mi sie we znaki. Napewno pomaga rozmwoa z psychiatra/psychologiem, terapia (ja bylem na grupowej w klinice nerwic - nie wiele pomogla ale zawsze cos :smile: ) no i leki - brałem bioxetin i bylo jeszcze gorzej - od dwóch tygodni biore anafranil w dawce 3x25mg dziennie i jest jakby mniej tych mysli i czuje sie lzejszy, spokojuniejszy i pewniejszy siebie - juz nie trzese sie z nerwow jak tylko posprzeczam sie z moja narzeczona i sie do siebie nie dozywamy dluzsza chwile. W sumie to musialem przejsc naprawde dluga droge a i tak nie jest jak przed tem, tylko, ze ja juz chyba nie chce by bylo jak przedtem - przedtem zylem zakochaniem, wlasnie ta magia, o ktora tak wiele osob walczy - tylko, ze to juz w takim natezeniu nie wroci, teraz zaczyna sie odpowiedzialnosc, obowiazki i nromalne zwyczajne zycie i dbanie o milosc i pielegnowanie zwiazku. To trudne przestawic sie na ten tor myslenia, jeszcze do konca tego nie dokonalem - swoje robi rozbita rodzina, z ktorej pochodze, a w ktorej panowaly non-stop klotnie, awantury i przemoc psychiczna (rodzice od 10 lat nie sa razem i kazde ich spotkanie zazwyczaj konczy sie na klotni). Do tego moja narzeczona tez pochodzi z rodziny dysfunkcyjnej w ktorej z kolei alkohol zrobil swoje i ojciec nie najlepiej sie zachowje. Pelen obaw i watpliwosci ide dalej przed siebie bo kto nie ryzkuje ten nie ma ;-) A tak na powaznie boje sie bardzo, ze moge nei podolac, ze moge stac sie w przyszlosci taki jak ojciec (to moja najwieksza obawa) ale z drugiej strony nie wyobrazam sobie przy mnie innej kobiety od mojej Marty, po prostu nie widze siebie idacego za reke z inna kobieta. Fakt ostatnio troche mniej ze soba rozmawiamy i daje sie odczuc oddech codziennego zycia na plecach - troche rutynki, ale nie jest zle - jest normalnie i da sie zyc. Pozatym kmoge na nia zawsze liczyc i jestem very happy, ze bede mial taka zonke ;-) Zycze Ci z calego serca powodzenia i przede wszystkim wytrwalosci w dazeniu do celu i zwalczenia tego dziadostwa - uda sie napewno :-) Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

KAPRALIS. to chyba choroba ludzi bardzo wrazliwych, ceniacych sobie emocje, ludzi ktorzy wszystko analizuja. ja wszystko zawsze analizowałam. teraz tylko jest to takie mocne... ja znalazlam przyczyne: nie moge czekac na magie, ktorej nie ma. magia to poznawianie sie na poczatku, tajemnice, tez niedomowienia. ja juz Andrzeja znam, jestem z nim na tyle dlugo ze zdazylismy sie poklocic i dotrzec. teraz musze wyzbyc sie mysli ze go nie kocham. bo kocha, jestem z nim i byc chce. :D:D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj konewkaa !

I widze, że coraz więcej osób przybywa na nasze forum. Powiedz mi Konewkaa czy miasz ze swojego dzieciństwa jakieś przykre wspomnienia? Bo wiele osób na tym forum powiedziało, że nerwica sie bierze też od nieodpowiedniego wychowania rodziców... ja mam te myśli już rok...ale na szczęście dochodzę do normalności..juz rzadko mam myśli.. często zapominam, ze mam nerwice, no ale wiadomo, tego sie nie da zapomnieć... widzisz konewkaa ja ze swojego dzieciństwa pamiętam same najgorsze chwile...nie pamiętam żadnych dobrych chwil...ciągłe awantury w domu itp..i stąd się wzieło to cholerstwo...

moim zdaniem konewkaa powinnaś sie udac do psychologa, jesteś w poczatkowym stadium tej choroby to podejrzewam, że szybko z tego wyjdziesz... ja nie stety pozno zareagowałam, musialam sama walczyć z tym przekleństwem...na szczęscie moge się cieszyć większą swobodą, jak pojawiają się myśli, to je olewam i żyje dalej :) Widzisz, miłość to nie magia i nie motylki w brzuchu, to jest codzienne życie, przywiązanie się do ukochanej osoby :) Ja kocham swojego Tomka i nie pozwole, żeby durna nerwica zepsuła mi szczęście

Pozdrawiam kochani!! :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Droga Cicha!

Musze Ci przyznac racje. W chwile przed tym kiedy napadly mnie te mysli po raz pierwszy, a na pewno w ten sam dzien moj tata wrocil do domu pijany, bardzo zwyzywał mamę, krzyczał.

Ale czemu odbija sie to na mnie i na Andrzeju?

nie zgodze sie z Wami, z tym ze mam nerwice. Trafiłam tutaj, bo sie martwiłam i szukalam rozwiązania. Zaczelo mi sie w pon, we wtorek byl koszmar, w srode myslalłam, ale bylam z nim i czulam ze to moj jedyny. Dzisiaj mamy czwartek i Wasze proroctwo ze mi sie zaczyna i ze mam przed soba dluga droge jest troche smieszne. Nie pospieszyliscie sie? Przeciez nie jestescie specjalistami.

 

Ja doszłam do wniosku ze nie wyczuwam magii miedzy nami, ze konczy sie wielkie zauroczenie. Zaznaczam ze pragne z kims zyc na zawsze, z kims kogo kocham i kto mnie darzy wielkim uczuciem - taką osoba jest Andrzej. Byc moze wspomnienia z dziecinstwa i awantury sklonily mnie do zastanowienia sie czy andrzej mnie nie skrzywdzi. To prawda - bardzo sie boje. Ale nie skazujcie mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej! Konewko masz rację u mnie po 5 miesiącach znajomości się zaczęło zresztą co ciekawe ja od początku właśnie chciałam być z Michałem jego sposób bycia jego stosunek do mnie bardzo mi odpowiada, czuję się przy nim spokojna i bezpieczna i jak już napisałam wcześniej po prostu pasujemy do siebie odpowiada mi jego podejście do życia, świata i ludzi uwielbiam przytulać się do niego, rozmawiać z nim i śmiać się z nim osobom zdrowym zapewne by to wystarczyło ale ja oczywiście zastanawiam się nad rzeczami totalnie bezsensownymi typu kocham czy nie (właśnie to kochanie traktuję magicznie jako coś niewytłumaczalnego itp), a dlaczego bezsensowne bo nie ma na to odpowiedzi. Obsesje powodują, że odlatuję i zamiast koncentrować się na tym co dzieje się tu i teraz ja dryfuję w swoje chore myśli. Zycie trzeba brać takim jakim jest teraz. I co jest najważniejsze to od nas samych zależy nasze życie jeśli pozwolimy by choroba (a przede wszystkim wypaczony przez rodziców system wartościowania tego co nas otacza) nami rządziła to zaprzepaścimy nasze szczęście dlatego nie poddawajmy się bo stawką jest nasze życie.

Fajnie że to nie nerwica mam nadzieję, że jest tak jak mówisz. Dużo zależy od tego jak silne jest poczucie wartości u Ciebie, czy ufasz sobie i czy potrafisz mieć swoje zdanie. Powodzenia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ago25. WIELKIE DZIĘKI.

ciesze sie ze wierzysz we mnie i zyczysz mi, nam wszystkim - powodzenia.

widze ze mamy identyczne obawy. ze widzimy tego jedynego, wiemy ze nie chcemy innego, kochamy w nim wszystko a jednak czegos sie cholernie boimy - nie wiemy czego, doszukujemy sie w nich wad, czesto na sile. To nas meczy, poddajemy sie, placzemy, jestesmy bezsilni.

Mysle ze to bardzo istotne - watek zauroczenia, watek MIJANIA zauroczenia.

Bo byc moze (nerwica nerwicą) wielu z nas tutaj doszukuje sie tak naprawde nieistniejącej magii, ktora rozumielismy przez bezpieczenswo, ciepło, przywiazanie. A ktora zostala wystawiona na probe przez zle wspomnienia, zle porownywanie oraz swiadomosc tego ze dzieje sie z nami cos nie tak, jestemy nadwrazliwi - i NIE panujemy nad tym. a jesli zdamy sobie sprawe z tego ze to nie jest zadna dluga i ciezka choroba a jedynie zrouzmienie o co chodzi, zrozumienie ze trafilismy na wlasciwa osobe, nasz wymysl. - bedzie nam latwiej. Dziekuje i powodzenia. :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wy to jestescie szczesciary... czujecie bliskosc drugiej osoby, lubicie sie przytulac, tylko walczycie z myslami...

 

A ja czuje kompletny brak uczuc, emocji na widok mojego Narzeczonego, malo tego, kazda mysl o Nim, spotkanie z Nim, powoduje scisk w zoladku i budowanie blokady...

 

Teraz sobie mysle, ze nie kocham Go, ze nic nie czuje, ale chce z Nim byc bo jest taki fajny, i drugiego takiego nie spotkam.. Jaki to ma sens? Walcze juz w tym rok, ale czy nie jest to walka z wiatrakami? Moze ja Go nie kocham a na sile probuje z Nim byc bo jest fajny.. Mozna tak??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

MartaF a jak wygląda teraz wasza relacja? Z tego co pamietam nie najlepiej... Daliście sobie jeszcze jedna szanse czy poki co nie widujecie sie? Nie wiem, moze potrzebujecie od siebie odpoczac zeby zrozumiec, ze TO jest TO. MartaF a powiedz mi co rozumiesz przez słowo Kocham i czym jest dla Ciebie miłość? By dać Ci trochę do myslenia poczytaj sobie to--> http://www.forum.nerwica.com/co-by-by-o-gdybym-przesta-a-j-jego-kocha-t5117-420.html post apsik84 jest w połowie stawki, a także to--> http://www.forum.nerwica.com/co-by-by-o-gdybym-przesta-a-j-jego-kocha-t5117-468.html post Jakuba jest również w połowie stawki (facet trochę w życiu przeżył i wie to i owo). Na koniec odpowiedz sobie na pytanie czy musisz coś czuć do swojego wybranka 24h na dobę by z nim być w stałym i szczęśliwym związku? A potem zastanów się czy to wogóle jest mozliwe ;-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

MartoF

taki zupelny brak bliskosci rowniez odczuwalam przez te dni ale wtedy chcialo mi sie wymiotowac i bylam przerazona. tak bardzo chcialam go kochać ale nie mogłam. Kochana:* jestem bardzo ambitną osobą i nie rozwodzę sie nad myslami, teraz slucham muzyki, spinam sie w sobie i sprzatam.

Moze sprobuj tak jak ja. Zdefiniowac milosc na swoj sposob. Zaurocznie to magia i slepota na calą reszte. Milosc to ta cala reszta i ogromna chcec na bycie z drugim czlwoiekiem. Ja chce z nim byc, wiem ze jest fajny. Widze bardziej przystojnych, ale co mnie to obchodzi. przecież wybralismy siebie i gdybysmy mieli zmieniac na bardziej fajnych to jaki wtym sens? ciagle bysmy zmieniali. :)

chodzi o szczescie. a szczescie zabierają nam te mysli, te zwatpienia. w ktore ku*wa niestety wierzymy. macie do czynienia ze mną - silną osobą. bo nalezy byc silnym aby zwyciezyc w walce o zycie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Konewko masz rację trzeba brać się w garść i iść dalej. W moim wypadku jeszcze jeden czynnik mnie determinuje moja mama, żona alkoholika i neurotyka w tej chwili siedzi na wózku inwalidzkim z każdym dniem zbliża się do postaci warzywa a wszystko to po to żeby zwrócić uwagę ojca. Po operacji kręgosłupa zamiast się rehabilitować całkowicie sobie odpuściła a jak słyszy o szpitalu to wpada w histerię. Na 75% myślę, że cierpi na nerwicę czekam co powie tomograf i lekarz psychiatra. Dlatego wiem, że muszę walczyć bo tu chodzi o moje życie. Nie wolno się im poddawać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×