Skocz do zawartości
Nerwica.com

Co sie ze mną dzieje, czy wariuje ?


grunka

Rekomendowane odpowiedzi

Hej postanowilam napisać bo mam już siebie dosyć, swojego samopoczucia i wszystkiego. Szukam ratunku dla siebie bo moje życie staje sie męczarnią. A ja gdzieś w glębi mam ogromne chęci do życia, plany, marzenia , ale jak mam je realizować w takim stanie to ja nie wiem...

 

Otóż od jakiegoś czasu mialam okresy przejsciowe jakiś dziwnych objawów typu zawroty głowy, czasem niby bez powodu serce mi szalalo, przy czym robiło mi się słabo, mialam dusznosci... ale za jakiś czas sie uspokoiło, porobilam setki badań i wszystko ok. Podejrzewałam nerwice ale nie było źle bo w sumie generalnie większosc czasu czułam się ok, ale czasami....mam dziwne napady strachu,poddenerwowania ktore nie wiem skąd sie biorą, nie umiem sie uspokoic, mam mysli dziwne i czuje ze na tle tego dopada mnie depresja...potem jest znowu zle... ale w tym tyg mialam 3 egzaminy, niby podchodze do tego tak " zalicze to super, nie to poprawie " ale jakos nieswiadomie mimo ze staram sie unikac stresu popadlam w taki stan ze od paru dni jestem zestresowana 24/d. nie wiem czym sie tak denerwuje, nie umiem sie wyciszyc, spie za dnia liczac ze obudze sie i bede sie lepiej czula, i ok godzinke jestem wyluzowana a zaraz znowu mnie spina, czuje jak tez w sercu mnie zatykalo, dzieki bogu zawroty na razie sie nie pojawiaja, ale to uczucie leku jets najgorsze.... boje sie ze popadne w koncu przez to w depresje, o ile juz jej nie mam. czasami mam dziwne mysli czy ja nie zwariowalam psychicznie i czy nie zrobie komus krzywdy kiedys... chociaz w glebi w zyciu nie umiala bym nikomu nic zrobic, kocham zycie i ludzi, tylko jak sobie z tym poradzic, w tym yg darowalam sobie szkole juz i zrobilam dlugi wekend liczac ze sie uspokoje , ale co z tego jesli zaraz znowu kolejne egzaminy? kurcze, nie ma na to sposobu? jakies leki ? acha i lekarz nawet nie wspomnial o nerwicy poki co nawet chyba na to nie wpadl....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W sumie nie wiem gdzie iść żeby się umówić, chciała bym też wiedzieć czy to jest na NFZ czy sie płaci... chłopak mi to doradzał ale sie boje i nie wiem gdzie z tym iśc, on nie ma czasu bo caly tydzien pracuje. Powiedz mi jak bys mogl w czym pomoze mi psychiatra i psycholog?

 

-- 17 lis 2011, 11:29 --

 

Troche mnie to bawi, nie umialam sobie kiedyś wyobrazić jak to jest jak ktoś ma psychiczne porblemy i co czuje, wydawało mi sie ze wystarcza chęci i można z tego wyjść...ale ja widze że chęci to za mało, biore leki na uspokojenie ziołowe ktore nic nie dają, czuje sie nie lepiej a gorzej, choc bardzo chce zeby mi to przeszlo, staram sie o tym nie myslec i zawracac sobie glowe pierdolami zeby sie uspokoic...ale jeszcze mi sie nie udalo, boje sie ze to mi nie przejdze..

 

-- 17 lis 2011, 11:33 --

 

sorry ze tak pisze i pisze ale troche mnie to zajmuje wiec mi pomaga, zreszta wole zeby ktos kto mi doradza wiedzial wiecej niz pare linijek zdan.

 

W ogole to ta nerwowosc i stres nie jest taka ze jestem wybuchowa i latwo mnie wyprowadzic z rownowagi, moze to tez ale nad tym panuje i zdarza sie rzadko , a nad tym ze czuje lek i stres wewnetrzny jakos nie umiem...mam zimne drżące dłonie...nich mi ktos powiem czym ja sie tak stresuje? no kurde czym? mam zero problemow- z wyjatkiem tego jedego

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie zdajesz sobie sprawy jakie są przyczyny Twojego stanu wydaje Ci się,że nie powinnaś się stresować a jednak...na Nfz możesz zapisać się do psychiatry..on Cię skieruje do psychologa..dobrze,że poczucie humoru Cię nie opuszcza)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam. Moze masz tarczyce? Ja właśnie mam i mam takie same objawy. Mam nadczynność,kołatanie serca,nerwowośc,pocenie sie rąk.... Jednak znalazłam sposob wysiłek fizyczny jest najlepszy ujarzmienie emocji. Zapisz sie na sztuki walki,boks albo po prostu biegaj....:) Przestan sie bac!!! To strach cie tak nakręca,tłumacz sobie i pytaj sie siebie czego sie boisz i po co? Nic ci nie grozi....? To jest ok.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

grunka, z tego co opiszujesz to wynika na zaburzenie depresyjno lekowe, oczywiscie do konsultacji z lekarzem. Zawroty glowy, sennosc w ciagu dnia, lęki itd to m.in objawy w/w. Owszem powinnas tez zbadac tarczyce, byc moze to zaburzenie ma swoje zrodlo w nieprawidlowej pracy hormonow zwiaznych z tarczyca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miałam już robione badanie tarczycy- wszystko z nia ok, ostatnio byłam na badaniu błędnika- w srode mam wyniki. Zle sie ciagle czuje, tzn nie ciagle..te stany sa przejsciowe...jest okres ze jest ok ..a teraz znowu od paru dni mam zawroty glowy, teraz doszla paranoja ze moze mam stwardnienie rozsiane.. no bo nie moge uwierzyc ze mam jakas nerwice ktora sprawia to jak sie czuje,to tez czesto mi dretwieja rece a to nogi, ale najczesciej w sytuacjach gdy np nogi mam w gorze czy jak ide spac i leze na reku....no ale dretwieja, Tak samo z siebie to nie przypominam sobie, czesto czuje tez ze mam spuchniete palce u rak , dosc nie przyjemne uczucie ale chyba duzo osob tak ma. Najgorsze jest to ze jak poczytalam o tym stwardnieniu rozsianym to od razu skupilam sie na konczynach to czuje ze cos z nimi nie tak, totala paranoja, mam tak tego dosyc......

czy jest mozliwe ze przez nerwice moge miec tyle objawow ??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja radzę tak, moją jedyną nerwicą jest ból głowy i oczu, z doświadczenia widzę, że nerwica to nie wyrok na całe życie, można z tego się wyleczyć. Są choroby np. Schizofrenia, w przypadku których leki trzeba brać czasem do końca życia. Takie napady nerwowości mogą zdarzać się każdemu, myślę że dogadując się z psychologiem znajdziesz jakieś rozwiązanie na to. Chyba że umiesz dobrze szperać po Internecie i znajdziesz coś sama.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej, cześć :)

 

Chociaż jest to mój pierwszy post, forum przeglądam od dłuższego czasu.

Piszę ponieważ chcę dać wam nieco wiary, namacalny dowód, że depresja nie jest dożywociem.

 

Depresję mam od bardzo dawna. Podłożem choroby było wiele czynników, głownym sfera emocjonalna.

Byłem bardzo zakochany w dziewczynie, która na moje nieszczęście bawiła się moimi uczuciami. Latałem za nią ponad pięć lat, dla niej próbowałem się zabić (co prawie mi się udało, na szczęście PRAWIE robi wielką różnicę.)

Byłem skrajnie nieszczęśliwy, załamany wypruty emocjonalnie. Przez moje zabawy z paracetamolem oblałem rok w liceum. (połowę semestru przeleżałem najpierw w szpitalu na Rce, później w domu) W drugim semestrze jak wróciłem do szkolnego obiegu, nie czułem potrzeby zaliczania materiału z pierwszego semestru, wszystko było mi obojętne.

Zaakceptowałem moje nowe przybite ja. Nauczyłem się żyć z tym stanem. Czasami było lepiej, nie mniej cały czas towarzyszyło mi to przygnębienie, niezdecydowanie, zamartwianie się, poczucie, że jestem nikim, że nie wiem co chcę w życiu robić, i że nic w nim nie osiągnę.

Jakoś w 2010 zdecydowałem się z tym walczyć, znalazłem stowarzyszenie, w którym mogłem bezpłatnie otrzymać pomoc. Po dwóch wizytach z psycho. Zostałem skierowany na terapię grupową. Spotkania odbywały się raz w tygodniu 2-3 godziny. Oprócz psychologa, był w tym stowarzyszeniu także psychiatra, który potwierdził, że mam ciężką depresję. Chciał mi przepisać leki jednak na samym początku byłem przeciwny farmakologii. Uważałem, że sam jestem w stanie sobie z tym poradzić. Po kilku miesiącach nieradzenia zmieniłem zdanie. Wtedy lekarz przepisał mi <>, który jeszcze bardziej wywrócił mój świat.

Co do samych spotkań. Jak mówiłem spotykaliśmy się raz w tygodniu na kilka godzin. Grupa liczyła około ośmiu osób. Każdy przeważnie przychodził z czymś innym, miał inne problemy, z którymi sobie nie radził. Przez te kilka godzin mówiliśmy co nam leży na serduchu.

Pod wpływem słyszanych historii,i tragedii kolegów, koleżanek stwierdziłem, że moja depresja to żaden problem, że ludzie borykają się z większymi zmartwieniami i muszą dawać sobie radę. Psycholog, która koordynowała i była moderatorem tych spotkań praktycznie na każdym z nich podkreślała, że nie jesteśmy ideałami, że mamy prawo być niedoskonali. Tak więc stwierdziłem, że wszystko zależy od interpretacji, jestem strasznie przygnębiony ---- no cóż nie jestem idealny, czasami ludzie są przygnębieni.

 

Uciekają mi myśli, nie wiem co mam powiedzieć, jak się zachować, czuję paraliż --- nie jestem idealny itd.

 

Leki odstawiłem miesiąc po. na spotkania chodziłem jeszcze przez około pół roku. Przez pewien czas jakoś się trzymałem.

Wszystko wróciło w roku akademickim, stres, poczucie, że jestem nikim, problemy z uczeniem gromadzenie myśli. Wszystkie moje pasje a jest ich trochę straciły koloryt. Ponownie zacząłem zamykać się w sobie, przestałem chodzić na zaliczenia przez co oblałem rok i to ten najważniejszy bo trzeci.

 

Od Czerwca do Października tego roku przeżyłem własną śmierć. Zamknąłem się w sobie, odrzuciłem wszelki kontakt ze światem.

Przestałem odwiedzić portale społecznościowe, odpisywać znajomym. Przez ten cały okres leżałem w łóżku i myślałem jaki jestem beznadziejny, że moi kumple mają plany perspektywy a ja wrastam w mieszkanie.

Przez ten cały okres przy szczelnie zasłoniętych oknach spałem i oglądałem filmy. Jeżeli już wszystkie obejrzałem, to oglądałem je ponownie. Myłem się jak wychodziłem wieczorem do sklepu po zakupy, a wychodziłem raz na trzy dni.

Raz na jakiś czas w nocy spotykałem się z moim najlepszym kumplem.

Gdy tak leżałem w łóżku, myślałem, o tym że gdyby mnie coś zabiło to nie miałbym już, żadnych problemów, fantazjowałem o śmierci CHOĆ JEJ NIE PLANOWAŁEM, PO TYM JAK W 2005 ROKU PRÓBOWAŁEM WTARGNĄĆ SIĘ NA SWOJE ŻYCIE, OBIECAŁEM SOBIE, ŻE TO SIĘ JUŻ NIGDY NIE POWTÓRZY, NIEZALEŻNIE JAK BĘDZIE ŹLE. Myślałem również o znajomych, porównywałem się do nich (choć raczej nie było czego porównywać) Po trzech miesiącach bezproduktywnego życia stwierdziłem, że tak to się nie może skończyć. Umówiłem się z mamą koleżanki, która jest psychiatrą dziecięcym, na spotkaniu poruszyłem wszystkie możliwe kwestie, gdzie mogę otrzymać pomoc.

 

Zdecydowałem się na Poradnię Zdrowia Psychicznego (Państwową placówkę) na termin musiałem czekać około miesiąca. Pierwsze co pomyślałem, to to że jeszcze miesiąc będę żył w negatywie. Z drugiej strony ten ostatni miesiąc nie był taki straszny, owszem było źle ale świadomość, że coś z tym w końcu zacząłem robić, dawała mi nadzieję.

Psychiatra przepisał mi PREFAXINE jest to zamiennik podajże EFFECTINU, lek SSRI uwalniający i zatrzymujący stężenie serotoniny.

Miałem chyba wszystkie efekty uboczne, znikneły one chyba po dwóch tygodniach.

Z czasem leki zaczeły działać. Dodatkowo dostałem skierowanie do psychologa, na terapię. W tym przypadku na indywidualną.

 

W leczeniu depresji musimy nastawić się na ciężką pracę, pracę z samym sobą. Leki niwelują, łagodzą objawy, ale chyba nie chcemy ich brać całe życie?! Psycholog ma za zadanie ukazać Ci jak patrzysz na świat, na samego siebie i ewentualnie zmienić postrzegane przez nas elementy. Chodzi o to by przepracować te elementy, które wywołują w nas napięcie powodują, że jesteśmy smutni, niepewni. Powiem wam, że są to długie godziny. Najpierw musicie dojść to tego co powoduje w was te stany. Czym ta depresja jest spowodowana.

Na moim przykładzie: moim problemem jest postrzeganie samego siebie, (przez ten kilkuletni okres nieleczenia choroby, wmawiałem sobie, że jestem beznadziejny głupi, nie mogłem zebrać myśli- to jest oczywiście jeden ze szlagierowych objawów choroby, wiec powinienem łatwo sobie z tym poradzić, ale z racji tego, że przez kilka lat usilnie sobie to wmawiałem to nie jest to takie proste, ponieważ wrosło to we mnie)

drugim problemem jest seksualność Podobnie jak w pierwszym przypadku znaczny spadek libido jest objawem, przez cały ten okres wmawiałem sobie, że jestem beznadziejny, że żadna dziewczyna mnie nie zechce. Przy każdej dziewczynie, z którą byłem, miałem obawy, że ją stracę, i że już żadna mnie nie będzie chciała, przez co się bardziej nakręcałem, dołowałem i przez co byłem nienaturalny. Teraz tak łatwo sobie nie przetłumaczę, ok jest choroba i to są tylko jej objawy. Oczywiście mam tego świadomość nie mniej pierwszą myślą jest ta która dominowała przez tyle czasu. Praca, Praca, Praca! :)

 

Jako konkluzję podzielę się z wami pewną daną, otóż w lipcu zrobiłem sobie test Backa na depresję. Wtedy wynik miałem 32. Ten sam test zrobiłem kilka tygodni temu zakończony wynikiem 3. (czasami mam jeszcze problemy ze snem)

 

Trochę się rozpisałem, ale uwierzcie mi, skompresowałem to do minimum. Bez większego problemu napisałbym pięć razy więcej.

Prośba do moderatorów jeżeli uznacie, że tekst pasuje bardziej w innym temacie to proszę go tam umieścić, ewentualnie dajcie mi znać, to zrobię to własnoręcznie.

 

Jestem z Warszawy.

m.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×