Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica natręctw o podłożu erotycznym


Rekomendowane odpowiedzi

Mój chłopak cierpi na nerwice natręctw o podłożu erotycznym. Objawia się to w ten sposób, że ma negatywne myśli w stosunku do mojej kobiecości, seksualności (szczególnie podczas stosunków seksualnych, co skutkuje później wyrzytami sumienia). Dużo o tym rozmawialiśmy, on zdaje sobie sprawę z tego, że nie ma kobiet idealnych, pod względem wyglądu (ja mam mały biust), ale mimo tego, że tak uważa męczą go natrętne myśli. Bywało czasami tak, że płakał, mówiąc, że "nie chce mnie skrzywdzić, tak bardzo mnie kocha, ale te myśli są silniejsze". Teraz zaczął brać leki- Anafranil (100mg.-dziennie). Z tego co wiem, to myśli narazie go tak nie męczą. Mamy teraz problemy z życiem seksualnym. Mój facet chce kochać się niedelikatnie, brutalnie, bez uczuć, mechanicznie. Nie widzi w tym nic złego. Jestem załamana, bo taki seks nie daje mi przyjemności, a momentami jest bolesny. Nawet gdy mu o tym mówię, w cale nie reaguje... I kolejny problem jaki mamy to to, że mój chłopak po 2 óch latach związku nie wie co do mnie czuje... Nawet mi ostatnio powiedział, że nie wie, czy mu na mnie zależy. Doszło do tego, że moja samoocena spadła na tyle, że wylądowałam u psychologa, potem u psychiatry (biotę Cital). Jestem załamana tym wszystkim. Biję sie z myślami, czy warto jeszcze walczyć o ten związek. Gdy sie poznaliśmy, było cudownie. Myślalam, byłam pewna, że On jest miłością mojego życia... (pisałam już o tym kiedyś na forum-mój pierwszy post). Myślalam, że jestem na tyle silna i będę umiała żyć w takim związku. Teraz..... Chyba mam dość codziennego zastanawiania się nad swoja kobiecością, nad tym, czy to jak nieatrakcyjnie wyglądam rano nie zaważy na naszym związku, wybierania bielizny pod jego gust, zastanawiania się idąc z nim ulicą, która dziewczyna podoba się jemu bardziej ode mnie.... To chore... Z drugiej srony coś ciągle mnie przy nim trzyma... Chyba marzenia, że nasz związek może wyglądać tak, jak kiedyś.... Pozrawiam wszystkich, którzy czytają mój post.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czarna23, związek z osobą, która cierpi na jakieś zaburzenia psychiczne, zawsze niesie ze sobą ryzyko i pytanie: "Czy uda się przetrwać? Co zwycięży - uczucie, miłość czy może choroba?". Nikt nie odpowie za Ciebie, czy warto kontynuować ten związek, czy warto powalczyć. Sama musisz w sercu rozsądzić, czy warto się starać i angażować. Musisz dokonać bilansu zysku i strat, chociaż wiadomo, że oprócz rozsądku w miłości przede wszystkim do głosu dochodzą emocje, serce... Nie da się przekreślić wcześniejszych pięknych chwil...

 

Pamiętaj jednak, jakie konsekwencje i jaki ciężar wiąże się z byciem w związku z osobą chorą. Musisz być świadoma własnej decyzji, uczciwa wobec siebie, ale też chłopaka. Jego choroba też nie zwalnia go z poważnego traktowania Twojej osoby. Związek to przecież nie tylko seks i to seks wyłącznie na jego warunkach (ostry, bezkompromisowy, bolesny). Musisz rozmawiać z chłopakiem o swoich potrzebach, emocjach, obawach, oczekiwaniach. Rozmawiajcie o kondycji Waszego związku. Co dla Twojego partnera oznacza nieświadomość uczuć względem Ciebie? Przestał Cię kochać, boi się zaangażowania, a może nie chce Cię obciążać swoją chorobą? To wymaga wyjaśnienia i szczerego dialogu. Jeżeli oboje zechcecie o siebie powalczyć, może pomyślcie o terapii dla par... Pamiętaj jednak też o sobie. Sama widzisz, ile kosztuje Cię bycie w związku. Trzeba być naprawdę bardzo dojrzałym i dojrzale oraz prawdziwie kochać. Wtedy nawet choroba usuwa się w cień...

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na wstępie chciałam bardzo serdecznie podziękować pani psycholog za tak piękne słowa. W zupełności zgadzam się z tym co zostało przez Panią napisane. Czasem po prostu trzeba "coś" przeczytać, żeby zrozumieć...

To ja powinnam zdecydować, przewartościować i rozsądzić czy warto trwać w takim związku. Zupełnie zgadzam się także, że musimy poważnie porozmawiać o swoich oczekiwaniach. Teraz miedzy nami brakuje zdrowego dialogu, takiego jaki był kiedyś. Bez szczerej rozmowy związek staje się bezpłciowy, pozbawiony uczuć, płytki, pozbawiony emocji.

Jeśli chodzi o seks, od początku czułam się nie do końca komfortowo. Szkoda, że dopiero teraz zaczęłam "wsłuchiwać" się w swoje potrzeby. Boję się tylko tego, że rozstaniemy się przez to, że mamy inne temperamenty seksualne. Z drugiej strony, w mojej głowie pojawia się pytanie: "Cóż wart jest związek, którego fundamentem jest seks...?" Nic! Dla mnie jest nic nie warty i nie chcę takiego związku, więc jeśli rzeczywiście tak jest to najlepiej bedzie dla nas obojga, jeśli zakończy się jak najszybciej, mimo cierpienia wynikajacego z rozstania... Granica została przekroczona i to jest dobry moment na rozmowę.

Jeszcze raz serdecznie dziękuję za zainteresowanie tematem.

Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ą mnie sie wydaje ,ze seks jest wazny w związku poniewaz seksu nie uprawiasz z każdy a rozbisz to z osoba , zktóra jestes w zwiazku do łozka nie chodzi sie z każdym kolega , z którym idziesz na piwo, o seksie trzeba rozmawiac jak o innych problemach podstawa zwiazku jest międzyinnymi szczera rozmowa , która przeprowadza sie po to by rozwiązywac problemy bez rozmowy problemów sie nie rozwiąze, w związek z osoba chora jest trudny, wymaga duzej dojrzałosci i trzeba byc przygootwanym na to.ze pewne trudnosci zawsze będa, ale jęsli go kochasz to moze warto zaryzykowac chociaz proste to nie będzie nigdy i zawsze bedą utrudnienia

związek to rozmowy zaufanie, wspólne poznawanie sie pasje zainteresowania wspolne i równiez seks , te wszystkie elementy składają sie w sumie na miłość, która nie przychodiz ot tak sobie sama znikąc , nad miłoscią trzeba sie tez napracować , trzeba dbac o patnera i o siebie w związku , nie kłocić sie bez potrzeby, ale mowic kultutralnie o swoich potrzebach jednoczesnie pamiętajac ,ze druga strona ma równiez potrzeby i tez istnieje ,ze nie jestesmy w tej przestrzeni sami, bez tych składnikow , które wymieniałm związek nie przetrwa bo nie bedzie w nim miłosci ,

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście, że seks jest ważny w związku. Też tak uważam, bo jest wyrazem miłości i ciepła między partnerami (w zdrowym, nie toksycznym związku). Jednak jeśli jest fundamentem, czymś najważniejszym i oprócz seksu nic nie jest ważne dla partnera, to kobieta może czuć się niespełniona, oszukana, nic nie warta-pusta (bo niczym oprócz seksu nie jest w stanie zaimponować partnerowi).

Jedno jest pewne, szykuję sie już do poważnej rozmowy. Mam nadzieje, że bedzie dobrze.

 

-- 14 lis 2011, 23:22 --

 

Może ktoś z Was ma jakieś doświadczenia w związku z nerwicą natręctw o podłożu erotycznym. Dodam jeszcze, że u mojego faceta wszystkiemu winna jest pornografia z którą miał styczność w bardzo wczesnym wieku (ok. 12 lat).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czarna23, cieszę się bardzo, że wcześniejszy post pomógł Ci co nieco poukładać sobie w głowie i zachęcił do szczerej rozmowy z partnerem. tahela, oczywiście masz rację, że seks jest ważny w związku - jasne, że jest i nie zamierzam z tym polemizować. Ale Czarna23 trafnie zauważyła, że jeżeli w związku dominuje seks i to seks, który nie satysfakcjonuje jednej ze stron, a poza tym służy tylko zaspokojeniu i zredukowaniu podniecenia, to nie jest to seks służący pogłębieniu miłości, świadczący o szacunku i namiętności oraz wzajemnej fascynacji sobą, ale seks instrumentalny, który degraduje człowieka do roli "zaspokajacza pragnień".

 

Seks ma służyć budowaniu miłości. Czarna23, jesteś bardzo w trudnej sytuacji, bowiem Twój partner choruje na NN o podłożu erotycznym. Z jednej strony, choroba może być dla niego alibi, jeśli chodzi o sposób, w jaki Cię traktuje (że nie może nad sobą, nad swoimi myślami zapanować), ale z drugiej strony, ty nie musisz się zgodzić, by ktoś Cię tak traktował. W kwestiach sercowych musisz decydować sama: albo zostaniesz w związku, który na pewno będzie wymagający ze względu na chorobę partnera, albo odejdziesz, uprzednio wyjaśniwszy motywy swojej decyzji... Wybór należy tylko do Ciebie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem po rozmowie... Powiedziałam o swoich oczekiwaniach w seksie. Partner mnie wysłuchał, jednak nie zapewnił mnie, że postara się spełnić moje oczekiwania. Miałam wrażenie, że rezygnacja z takiego seksu jaki On lubi, to dla niego zbyt duże wyzwanie. Powiedział, że powinniśmy iść na kompromis... Tylko jest problem. Z mojej strony pójście na kompromis wiązałoby się z bóle fizycznym podczas stosunku (niedopuszczalne?!)... On na to, że NIE! (potem dodał, że nie chce mu sie mysleć jak rozwiązać ten problem i że musi iść do pracy)... Na tym zakończyło sie nasze "porozumienie".

Mój partner przyznał, że jest świadomy tego, że ma spaczony pogląd na seks, ukształtowany filmami pornograficznymi. Byłam przed rozmową u psychologa, z którym przedyskutowałam temat. Moja Pani psycholog, rozmawiała także z innym psychologiem, który zgodził się pracować z moim facetem. Powiedziałam mu o tym, po czym zadał mi pytanie: "Czy nas na to stać?", Powiedziałam, że z racji tego, że uważam, że On bardziej potrzebuje pomocy specjalisty zrezygnuję ze swojej terapii na rzecz jego. Powiedział, że zdecydowanie się nie zgadza... Dla mnie jest to ewidentny dowód na to, że zwyczajnie nie chce mu sie pracować nad tym, żeby między nami było dobrze, żebym czuła się spełnioną, kochaną kobietą....

Ja już nie będę podejmować próby rozmowy. Czekam na jego krok i rozwój wydarzeń.

Nie ukrywam, że jestem załamana całą tą chorą sytuacją. Nawet nie chce mi się już walczyć o ten patologiczny, na dzień dzisiejszy związek...........

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czarna23, dobrze, że podjęłaś próbę rozmowy. Szkoda tylko, że Twój partner nie przejawia zainteresowania, by wypracować jakieś wspólne rozwiązanie. Kompromis - on na NIE. Terapia dla niego - on na NIE. Sam też nie zaproponował żadnego konstruktywnego rozwiązania patowej sytuacji, zasłoniwszy się koniecznością pójścia do pracy... Myślę, że Twój partner może chcieć unikać konieczności rozwiązywania problemu. On nie chce widzieć tego problemu ani ujmować całej sytuacji w kategoriach problemu. Trochę na zasadzie: "To Ty masz problem, że nie chcesz się ze mną kochać na moich warunkach, a nie ja". Szkoda tylko, że Twój partner zapomina, że w związku najważniejsza jest miłość i chęć pielęgnowania miłości, gdy coś jest nie tak, a nie sam seks. Poza tym, w sprawach seksu i intymności potrzeba rozwagi i uwzględniania potrzeb OBU STRON, nie tylko jednej. Czarna23, pamiętaj, że nie musisz sprostać oczekiwaniom Twojego partnera, by zachowywać się w łóżku jak aktorki z filmów pornograficznych. Szkoda tylko, że Twój partner nie ma świadomości, jaką cenę płacą te Panie z "filmów dla dorosłych", że każda scena jest kręcona kilka razy, że cały akt jest wyreżyserowany, a panie wcale nie odczuwają z tego żadnej przyjemności, tylko udają, grają - są w końcu aktorkami. Co więcej, nierzadko taki stosunek przed kamerą jest bolesny, o czym i Ty zdążyłaś się niestety przekonać podczas bliskości z własnym partnerem...

 

Mam nadzieję, że następny krok Twojego partnera będzie próbą uwzględnienia również Twoich potrzeb i uczuć, nie tylko jego...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

związek to dwie osoby, sama nic nie osiągniesz, choćbyś nie wiem jak się starała. jak partner olewa tak ważne sprawy to sama związku nie naprawisz, po prostu się nie da. rozpad związku w takich sytuacjach to tylko kwestia czasu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×