Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość schizotypowa (schizotypia)


Pomidorek12345698

Rekomendowane odpowiedzi

W dniu 25.06.2018 o 19:48, shira123 napisał:

Ty zle do tego podchodzisz? Czemu szukasz u mamy zaburzen.prawnikow?

Założyłem że pierwsze zdanie to stwierdzenie a nie pytanie. Na czym polega moje złe podejście? Wyjaśnij.

Szukałem przyczyn mojej złej sytuacji zarówno finansowej jak i rodzinnej.  Lata rozmyślań i analiz utwierdziły mnie w przekonaniu że mama ma jakiś rodzaj zaburzenia wywołanego przez bardzo trudne dzieciństwo. Skutkiem tego są irracjonalne decyzje ekonomiczne i rodzinne oraz problemy które stały się moim udziałem. Nie da się tego  wyjaśnić niewiedzą, chwiejnością emocjonalną czy nieporadnością.  Niestety moje osądy nie są weryfikowane ani dyskutowane.

W dniu 25.06.2018 o 19:48, shira123 napisał:

To ty masz problem. Nie twoja mama

Mam problem. Skąd wiesz że moja mama nie ma problemu? Dyskutowanie o moim problemie pomijając udział mamy w nim uważam za szkodliwe i niewłaściwe.  Dostrzegam silny związek przyczynowo-skutkowy łączący nas oboje. Ignorowanie go lub omawianie  fragmentarycznie zniekształca obraz całości.

W dniu 25.06.2018 o 19:48, shira123 napisał:

Twoja mama nie szuka psychologa?

Mama uczęszczała na indywidualne spotkania do terapeutki oraz psychologa. Ja i brat także braliśmy w nich udział. Każdy z osobna. Mama otrzymała kilka rad. Nic to nie zmieniło. Psycholog kazał mi i bratu spisać problemy na kartce. Mama nie otrzymała takiego ani podobnego zadania. 

W dniu 25.06.2018 o 19:48, shira123 napisał:

Nie szukaj winy w innych.stalo sie co sie stalo

Czemu? Spotkałem się z podobną sugestią. Nie zgadzam się z twoimi słowami (pierwsze zdanie). Drugie zdanie dla mnie nie niesie żadnej wartości. Podobne jest do zdania: 2=2. Domyślam się że chciałaś coś przez  to powiedzieć. Ale trudność przysparza mi interpretacja tego zdania.  Nigdy nie byłem dobry w interpretacji wierszy chodź warto je czytać i starać się je "zrozumieć":)

W dniu 25.06.2018 o 19:48, shira123 napisał:

Teraz ty walcz o siebie i dobre relacje z ludzmi

Robię to.  Nie dostrzegasz tego? Jak oceniasz moje zachowanie i słowa na forum?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

z tego co kojarzę (tak mi się przynajmniej wydaje) większosć ludzi z tą diagnozą to osoby, które w przeszlości miały epizod psychotyczny, jak też (albo "w związku z tym") diagnozę schizofrenii. sama do takich osób należę, więc wiem co mówię/piszę (chyba) ;) 

w ogóle wydaje mi się, że wiekszość tych, u których rozpoznano schizotypię, to osoby ze sporą "przeszłością" psychiatryczną (w sensie leczenia i - właśnie - diagnoz tak w ogóle), choć mogę się oczywiście mylić..

@johnn, nie wiem na jakiej podstawie rozpoznali u Ciebie os. schizotypową? może to bardziej os. schizoidalna (?) tzn. ja psychiatrą nie jestem, ale schizotypia to mi się z objawami psychotycznymi (jednak) kojarzy..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 3.09.2018 o 22:21, fifikse napisał:

@johnn, nie wiem na jakiej podstawie rozpoznali u Ciebie os. schizotypową? może to bardziej os. schizoidalna (?) tzn. ja psychiatrą nie jestem, ale schizotypia to mi się z objawami psychotycznymi (jednak) kojarzy..

Psycholog, który rozpoznał zaburzenia schizotypowe zwrócił uwagę że dużo analizuję oraz mój mózg nie filtruje przychodzących informacji jak czyni to mózg przeciętnego człowieka. Nie wiem, które informację są istotne a które nie więc staram się to uporządkować (analizować). Występują inne objawy ale je teraz pominę.

Postawiono kilka rozpoznań lub diagnoz (nie wiem które słowo jest odpowiedniejsze) w tym :

  • Terapeutka rozpoznała nieśmiałość,
  • Psychiatra na NFZ rozpoznał F40 czyli fobie,
  • Psychiatra prywatny (jedna wizyta) rozpoznał zaburzenia schizotypowe.

Psychiatra zalecił mi terapie. Niestety czas oczekiwania to ok. 2 lat (w moim mieście i sąsiednim). 

Ostatnio spotykam się z psychologiem. Na ostatniej wizycie wypełniłem test składający się z ok. 560 pytań z odpowiedziami Prawda/Fałsz. Jest to prawdopodobnie test osobowości. Niestety następna wizyta za ok. 3,5 miesiąca (licząc od ostatniej wizyty). Psycholog na NFZ.   

johnn

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a Ty nie podejrzewałeś u siebie być może ZA, albo czegoś innego ze spektrum autyzmu? sama nie wiem dlaczego o tym pomyślałam.. tak szczerze to jest w Tobie coś takiego, co się rzuca w oczy - i to jest faktycznie coś w moim odczuciu autystycznego. no ale mogę się oczywiście mylić.

co do tej fobii, to zapewne chodziło o fobię społeczną - nie wiem czy się z tym utożsamić możesz (?) zapewne już o fobii społecznej czytałeś..

test o którym wspominasz to MMPI-2. sama kiedyś test ten wypełnialam, choć nigdy w sumie nie otrzymałam wyniku jakiegoś (tzn. w tym sensie, że nikt mi o wynikach nie wspomniał nawet). podobno test dobry, bardzo dokładny, przedstawia wiele "płaszczyzn" osobowości - są tam skale poszczególnych zaburzeń, czy nawet skłonności, skala kłamstwa, symulacji, dyssymulacji itd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 6.09.2018 o 13:38, fifikse napisał:

a Ty nie podejrzewałeś u siebie być może ZA, albo czegoś innego ze spektrum autyzmu? sama nie wiem dlaczego o tym pomyślałam..

ZA= Zaburzenia Afektywne? Przeczytałem opis. Nie sądzę, że to mi dolega. 

Podejrzewałem zaburzenia ze spektrum autyzmu. Nikt tego nie potwierdził. Nie mam poważnych problemów z kontaktami z ludźmi jak osoby dotknięte autyzmem. Skończyłem studia dzienne (na kierunku matematyka). Mieszkałem w akademiku. Ale nie miałem przyjaciół, znajomych i nie brałem udział w żadnych spotkaniach, imprezach i nikt mnie nie zapraszał nigdzie. 

W dniu 6.09.2018 o 13:38, fifikse napisał:

tak szczerze to jest w Tobie coś takiego, co się rzuca w oczy - i to jest faktycznie coś w moim odczuciu autystycznego. no ale mogę się oczywiście mylić.

 Co to takiego? Doprecyzuj. Zwracano mi uwagę na sposób jak mówię i jak odnoszę się do innych.  

W dniu 6.09.2018 o 13:38, fifikse napisał:

co do tej fobii, to zapewne chodziło o fobię społeczną - nie wiem czy się z tym utożsamić możesz (?) zapewne już o fobii społecznej czytałeś..

Na dokumentacji widnieje rozpoznanie : Fobia (F40) Psychiatra nie sprecyzował rodzaju fobii ani w rozmowie ani w dokumentacji. 

Rozważałem fobię społeczną.  W czasie pisanie tej odpowiedzi ponownie zapoznałem się z informacjami na temat tego zaburzenia. Na stronie http://www.poradnikzdrowie.pl/psychologia/emocje/fobia-spoleczna-pobjawy-przyczyny-i-leczenie_44222.html moją uwagę przykuł następujący fragment :

Cytat

 

Co ciekawe, przyczyniać się do wystąpienia fobii społecznej mogą rodzice. Ich nadopiekuńczość i ciągła kontrola mogą sprawiać, że dziecko (wciąż chronione i odizolowane od innych) może nie nauczyć się prawidłowych wzorców zachowań i w przyszłości reagować na pozornie zwyczajne sytuacje społeczne właśnie objawami lękowymi.

 

To odpowiada moim wnioskom z analiz, które prowadzę. Specjaliści stwierdzili, że moja mama była nadopiekuńcza, ojciec mną się nie zajmował w odpowiedni sposób. Brak było więzi między nami. Ale nadal nie wiem czym tłumaczyć moje inne zachowania w tym

  • dokonywanie analiz moich i innych osób zachowań i decyzji, które służą ocenie przeszłości oraz podjęciu nowych decyzji,
  • upodobanie do zasad i schematów. Lubię je bo czuję się wtedy bezpieczny. Wszystko jest jasne i z góry określone.
  • mam problemy w odnalezieniu się  w swobodnych rozmowach  o byle czym. Jestem dość zasadniczy, rzadko się odzywam, pytania traktuje jak zadania (dokonuje szybkiej analizy lub przywołuje już istniejące informację z mojej głowy i odpowiadam) oraz nie umiem walczyć o swoje zdanie,  to wszystko sprawia (według mnie) że postrzegany jestem  jako mało towarzyski, nie atrakcyjny i trudny w obyciu.

Pozwolę sobie doprecyzować. Lęk budzą we mnie nie ludzie lub konkretne zachowania ale obawa przez niewiedzą jaka postawę  przyjąć lub  jak odpowiedzieć  na pytanie. Zwykle jestem wtedy bierny co jest oceniane negatywnie przez inne osoby:(

W dniu 6.09.2018 o 15:40, Abigail_1Sm25 napisał:

Chyba miał wybujałe ego, żeby na pierwszej wizycie taką diagnozę postawić. Poczekaj na wynik tego testu, to pewnie MMPI-2, teraz nie ma co się nakręcać. 

 Nie mogę tego potwierdzić ani zaprzeczyć (brak mi kompetencji).  Publiczny psychiatra postawił rozpoznanie także w czasie jednego spotkania ale podstawie dokumentacji ze spotkań z psychologiem (5 spotkań) z tego samego ośrodka. 

johnn

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam zdiagnozowaną schizotypię..jednak daleko mi do schizofrenika. Wg mnie to jest coś na pograniczu...bo zdaję sobie sprawę, że moje objawy mogą nie mieć pokrycia w rzeczywistości natomiast występuje podejrzliwość, nastawienie ksobne itp itd. Jednak nie jestem w pełni przekonana o prawdziwości swoich przeżyć. Istnieje ryzyko przejścia schizotypi w pełnoobjawową psychozę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@john, sorry że nie odpisałam wcześniej, ja tutaj jakoś tak zaglądam od czasu do czasu - bywa, że jestem kilka dni pod rząd, a bywa też że tygodniami nie zaglądam wcale.

nie chodziło mi o zaburzenia afektywne. tak jak napisała Heledore - chodziło mi o Zespół Aspergera. to taki "łagodny" stopień autyzmu można by powiedzieć. jasne, że nie masz typowego, pełnoobjawowego autyzmu, bo tacy się prawdopodobnie w ogóle na forach nie udzielają. autyzm, jak i chyba wszystko (wszelkie choroby psychiczne) to jakieś tam spektrum zaburzeń, no że kontinuum (rozwoju/niedorozwoju poszczególnych funkcji psychicznych?), pomijając..

Cytat

Ale nadal nie wiem czym tłumaczyć moje inne zachowania w tym

  • dokonywanie analiz moich i innych osób zachowań i decyzji, które służą ocenie przeszłości oraz podjęciu nowych decyzji,
  • upodobanie do zasad i schematów. Lubię je bo czuję się wtedy bezpieczny. Wszystko jest jasne i z góry określone.
  • mam problemy w odnalezieniu się  w swobodnych rozmowach  o byle czym. Jestem dość zasadniczy, rzadko się odzywam, pytania traktuje jak zadania (dokonuje szybkiej analizy lub przywołuje już istniejące informację z mojej głowy i odpowiadam) oraz nie umiem walczyć o swoje zdanie,  to wszystko sprawia (według mnie) że postrzegany jestem  jako mało towarzyski, nie atrakcyjny i trudny w obyciu.

Pozwolę sobie doprecyzować. Lęk budzą we mnie nie ludzie lub konkretne zachowania ale obawa przez niewiedzą jaka postawę  przyjąć lub  jak odpowiedzieć  na pytanie. Zwykle jestem wtedy bierny co jest oceniane negatywnie przez inne osoby:(

to jest typowo "aspergerowe" właśnie ;)

z podobnych powodów podejrzewałam u siebie ZA, lub też "z podobnych powodów u mnie podejrzewano" ... tak czy siak (na jedno wychodzi).

 

Edytowane przez fifikse

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 19.10.2018 o 15:43, fifikse napisał:

@john, sorry że nie odpisałam wcześniej, ja tutaj jakoś tak zaglądam od czasu do czasu - bywa, że jestem kilka dni pod rząd, a bywa też że tygodniami nie zaglądam wcale.

W porządku.

W dniu 19.10.2018 o 15:43, fifikse napisał:

to jest typowo "aspergerowe" właśnie 

Kilka osób zasugerowało mi  takie rozpoznanie.  Zapytam o to psychologa na najbliższej wizycie.

Dziękuje za odpowiedź. 

johnn

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja już 10 i pół roku leczę się na zaburzenia schizotypowe. Jest to bardzo ciężkie zaburzenie i nie wiem czy bliżej mi do schizofrenii czy do zaburzeń osobowości. Nadal jest bardzo ciężko chociaż bardzo mocno się przez ten okres terapii zmieniłam wychodząc z potwornych cierpień w których kiedyś byłam. Pod tym względem jest dużo lepiej.  Nie potrafię kompletnie wchodzić w relacje co zresztą widać na forum. Nie umiem rozmawiać z ludźmi tu na forum bo są zupełnie inni niż ja. Pewnie dlatego że niczego nie czuję.

Teraz już wiem co się ze mną stało i co jest głowną przyczyną mojego zaburzenia. To śmierć mojej psychiki, mojego „ja”. Nie mam nie tylko swojej tożsamości ale nie mam swojego „ja” i czuję się że mnie nie ma. Nie mam żadnych uczuć ani emocji, nie mam poczucia siebie. Kiedyś miałam jakieś poczucie siebie ale w trakcie życia i cierpień nie do zniesienia moje uczucia umarły a we mnie zapanowała pustka. Teraz doszłam w terapii do etapu rozpoczęcia budowania swojego „ja”. To jest coś takiego gdy dziecko się rodzi bez „ja” i potem w trakcie rozwoju je sobie buduje budując przy tym uczucia. I przede mną teraz jest takie zadanie zbudowania siebie od zera jednak mi w tym przeszkadzają lęki z przeszłości bo jedyne co we mnie nie umarło to lęki i te lęki są moim jedynym łącznikiem z przeszłosćią. Nie wiem ile lat jeszcze przede mną terapii ale patrząc na swój stan myślę że dużo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miałam ostatnio pewne doświadczenie dzięki któremu mogłam zobaczyć jaki jest mój stan i co mam do przepracowania. 

Postanowiłam nawiązać kontakt z moim niemowlęciem wewnętrznym. W tym celu zaczełam do niego mówić i zobaczyłam że ono słyszy ponieważ pojawiły się reakcje w moim ciele a także lęki z tamtego okresu. Zapewniałam go że jestem z nim i stoję obok więc nie musi się bać samotności. Potem położyłam się spać i nie mogłam zasnąć mimo że nie czułam lęku. To była dla mnie tajemnicza bezsenność. Nie pomogły mi kamertony które w takich sytuacjach mi pomagały. Po kilku godzinach zaczełam zasypiać i natychmiast zaczeły mi się śnić koszmary. Od razu zaczełam krzyczeć ze strachu i się obudziłam. Te koszmary nadal miałam pod powiekami i wiedziałam że jeżeli tylko zmrużę oczy to mi się pojawią. Znów leżałam ze 2 godziny i bałam się zasnąć. Zmożona znów zaczełąm zasypiać i od razu to samo -koszmary i krzyk ze starchu. Od razu się obudziłam i wiedziałam że przy kolejnym zaśnięciu będzie to samo. Zaczełam o tym myśleć i zrozumiałam co się dzieje. Otóż dzięki nawiązaniu kontaktu z niemowlęciem zostałam połączona z jego psychiką, z zawartośćią jego podświadomości która jest wypełniona koszmarami. Zrozumiałam że przy każdej próbie zaśnięcia będą się pojawiać koszmary i z tego powodu nie mam możliwośći snu. Przy połączeniu z niemowlęciem utworzyła się ścieżka przez którą do mojej psychiki wpływa zawartość psychiki niemowlęcia. Gdy ta droga będzie otwarta to grozi mi śmierć ponieważ nie mam możliwośći spania. Zrozumiałam że kiedyś odcięłam się od swojego wewnętrznego niemowlęcia po to aby nie umrzeć z braku snu i teraz muszę to znów zrobić bo inaczej nie będę spała. Wtedy nastąpiło we mnie odcięcie łącznośći z niemowlęciem po czym zasnęłam i miałam już normalne sny. 

A skąd te koszmary? Do 3 roku życia byłam torturowana przez ojca i te wszystkie przeżycia nadal są zamknięte w mojej psychice, bo po to aby móc dalej żyć musiałam je odciąć odcinając się przy tym od niemowlęcia. Nie wiem kiedy i w jaki sposób uda mi się dotrzeć do tych tortur. Nie wiem w jaki sposób to uzdrowić. Coś do czego nie da się dotrzeć i co wzbudza zbyt silny lęk. A włąśnie w tym okresie niemowlęcym rozpoczyna się budowanie swojego "ja" . I jak ja mam to zrobić?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

14 godzin temu, Inga_beta napisał:

Teraz już wiem co się ze mną stało i co jest głowną przyczyną mojego zaburzenia. To śmierć mojej psychiki, mojego „ja”. Nie mam nie tylko swojej tożsamości ale nie mam swojego „ja” i czuję się że mnie nie ma. Nie mam żadnych uczuć ani emocji, nie mam poczucia siebie. Kiedyś miałam jakieś poczucie siebie ale w trakcie życia i cierpień nie do zniesienia moje uczucia umarły a we mnie zapanowała pustka.

Inga_beta niebezpiecznie blisko prawdy, co zresztą za chwilę się potwierdzi...

W celach edukacyjnych zamieszczam moje (nieco nędzne) tłumaczenie fragmentu Moderating Severe Personality Disorders: A Personalized Psychotherapy Approach. 

Przykład 6.2, Drew S., 29 lat

Osobowość ekscentryczna / schizotypowa: typ lękliwy (schizotymik z cechami osobowości unikającej)

Wrażenie wstępne

Pierwsza impresja: Drew zdawał się być kompletnie odcięty od rzeczywistości. Terapia została mu zaoferowana jako alternatywa dla kary więzienia, po tym jak publicznym parku wywołał zamieszanie w czasie wycieczki uczniów szkoły podstawowej, przy żądaniach rodziców domagającymi się ukarania go. Niewiele z początku mogło zostać uczynione w obliczu jego urywanych wypowiedzi i chaotycznego toku myślenia, wkrótce jednak stało się jasne, że Drew zamknął się w samodzielnie skonstruowanym świecie fantazji, zapewniającym mu choćby tymczasowe ukojenie od realności i zewnętrznego stimuli od osób, które brały go za kogoś „poważnego”. Niewiele treści biograficznych dało się wydobyć z jego raportu, z policyjnych akt także. Na terapię przyprowadził go kurator. Drew wspominał później, że wręcz czuł kolektywne pragnienie policjantów, by „przymknąć go”, co było zresztą typowe, bo nie istnieje osoba ani rzecz, która nie ma wobec niego wrogich zamiarów. Ten strumień świadomości wydawał się być celowym zabiegiem służącym oszołomieniu i dezorientacji słuchacza, co prawdopodobnie zapewniało mu do pewnego stopnia komfort, gdyż uświadamiał sobie, że w swojej fantazji jest samotny, że znajduje się w miejscu którego nikt nie naruszy. Tą dziwaczną taktyką wywołał nie tylko zażenowanie otoczenia – niezwykły społeczny odzew, zaspokoił jego potrzebę wewnętrznego ukonstytuowania.

Ocena kliniczna

Tak jak w przypadku mniej drastycznych „unikających” przypadków, Drew lękliwy schizotymik, był powściągliwy, spięty, wycofany i pełen obaw. W celu zapewnienia sobie bezpieczeństwa, zdecydował zabić swoje uczucia i pragnienia, spętać impulsy i zerwać z kontaktami społecznymi, przez co uniknąłby bólu i rozpaczy wynikających z relacji międzyludzkich. Jego apatyczność i obojętność nie była produktem braku wrażliwości, a narzędziem mającym ograniczyć, stępić bądź uśmiercić nadmierną wrażliwość. W dodatku zaistniało porzucenie własnego „ja” i wyparcie uczuć i pragnień. Jego „prawdziwe” self zostało zdewaluowane, poniżone, rozdarte i odrzucone jako bezwartościowe i upokarzające. Nie tylko wyalienował się od innych, ale nie znalazł też korzyści w zwróceniu się do siebie. Jego izolacja miała więc dwojaką naturę; niewiele otrzymał od innych, w sobie zaś znalazł tylko rozpaczliwe poczucie wstydu. Pozbawiony nadziei na zyskanie bezpieczeństwa i oddania, doszedł do wniosku, że najlepiej negować jakiekolwiek prawdziwe uczucia i aspiracje. Procesy kognitywne zostały celowo pogmatwane, jako próba dyskwalifikacji i kompromitacji racjonalnej myśli. Zamiast tego powstały fantastyczne światy, przynoszące chwilową ulgę od udręki realistycznego podejścia. A i one nie utrzymały się długo, gdyż zewnętrzny świat wciąż dokonuje inwazji i upokarzając, przywraca go do rzeczywistości. Powstał niedostosowany afekt, szturm niespójnych, nieistotnych myśli i ciężkie społeczne bankructwo. Drew zmuszony został do otoczenia się jeszcze twardszą skorupą. Przebywanie w ciasnym, odizolowanym świecie obrodziło w ekscentryczne zachowania.

I tak jak „bezbarwny” schizotymik, on także sterroryzowany jest przez wyniszczające doświadczenie pustki, zapadania się w nicość. Izolacja, zacieśnianie własnego świata, zabijanie uczuć stworzyło grunt pod doświadczenie nierealności i pustki. By dać odpór derealizacji i depersonalizacji, uprawiał dziwaczne zachowania w celu przyciągnięcia uwagi otoczenia, które miało potwierdzić fakt jego istnienia jako żywej istoty. Manewrował irracjonalnie w celu wywołania reakcji innych. Gdy i taka próba uśmierzenia lęku spełza na niczym, zwrócił się w kierunku myślenia życzeniowego, przesądów, magii i telepatii – cokolwiek tylko podsunie mu wyobraźnia by wykreować pseudowspólnotę wymyślonych ludzi i obiektów, do których mógł się bezpiecznie odnieść. (...)

Zarówno „bezbarwni” jak i „lękliwi” schizotymicy słabo prognozują. Duże korzyści z terapii mogą wynieść niektórzy słabo dotknięci tym zaburzeniem, znacznie więcej nigdy nie zmieni rdzenia swojej osobowości. Schemat jest głęboko zakorzeniony, jeżeli nie genetycznie predysponowany. Pacjenci rzadko żyją w wspierającym, budującym środowisku. Zagłębianie się w osobiste kwestie określają jako bolesne, a nawet przerażające. Schizotymicy odrzucają bliskie relacje, a taką ich formę zakłada większość podejść terapeutycznych. Terapię postrzegają jako tworzenie fałszywych nadziei, okupione przymusowym, bolesnym samo-obnażaniem się. Większość zachowa swoje problemy dla siebie i będzie się izolować od dalszego bądź potencjalnego upokorzenia i rozpaczy. Jeśli lękliwi schizotymicy pojawią się na terapii, skłonni będą zachowywać dużą rezerwę i nieustannie testować szczerość terapeuty. Nadmierne sondowanie drażliwych kwestii bądź inny „fałszywy krok” będzie najprawdopodobniej zinterpretowane jako atak, albo dowód deprecjacji i braku zainteresowania, jakich spodziewają się doświadczyć od innych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety ale taka jest prawda o mnie. I niestety ale ja należę do tych najmocniej zaburzonych. 

Zastanawiałam się nad tym gdzie mi bliżej, czy do zaburzeń osobowości czy do schizofrenii i doszłam do wniosku że do schizofrenii. A to na podstawie lektury książki - Podzielone ja Lainga. Opisuje on tam osoby schizofreniczne a ja dzięki tym opisom wreszcie odnalazłam siebie, zrozumiałam że ja taka jestem i tak wygląda moje wnętrze. To mi bardzo pomogło w obserwowaniu siebie i rozumieniu co się we mnie dzieje. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem amatorem. Ale takie "prelekcje", tłumaczone czy nie, są w pewnym sensie bezwartościowe - gdyż znajdujemy się w mentalnym klinczu: osobom cierpiącym na konkretne zaburzenie nie trzeba tłumaczyć, na czym polega ich cierpienie - a to właśnie oni pozostają głównymi odbiorcami tych wszystkich książek, naukowych prac, wykładów tyczących się chorób Osi I albo II (patrz: komentarze pod filmami TedX Talks poświęconych kwestii samobójstwa).

Bo "normalny" świat starą dobrą frazę "nie zachorujesz - nigdy nie zrozumiesz" skontruje choćby "A co, onkolog musi zachorować na raka, by skutecznie leczyć pacjentów?". Na szczęście są wyjątki, ale wśród psychologów kwestia rozumienia dezintegracji self, braku poczucia autorstwa własnych procesów psychicznych, wyniszczającej ambiwalencji nie powinna być TYLKO rzadkością. Same banały naskrobałem, więc na osłodę zdjęcie najsłynniejszego schizotymika w historii kina: 

4ade216368077ac.jpg

I te ciągnące się do dzisiaj pytania - "Dlaczego chciał zabić senatora, którego przecież gorąco popierał? Bes sęsu". :)

Edytowane przez Neseir

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widzę że z jakichś powodów bardzo siebie nie doceniasz.

A tego pana ze zdjęcia nie znam.

Zgadza się to że brak jest takiej wiedzy wśród psychologów przez co takie osoby jak ja czują się jeszcze bardziej wyalienowane.

Wystarczyło że ja tu na forum psychologicznym ostatnio wspomniałam o dziecku wewnętrznym, co jest powszechnie akceptowane w psychologii, to od razu zostałam przez forumowiczkę za to zaatakowana że wymyślam jakieś Freudowskie banialuki i że powinnam zacząć pisac blog ezoteryczny.  Więc tym bardziej czuję się jak w więzieniu nie mogąc wyrazić niczego co by mnie dotyczyło. 

Mój T, gdy wypowiadam słowo "ja" to  zazwyczaj mnie pyta o jaką ja chodzi i chce żebym mu powiedziała która ja się teraz wypowiada. Czasami mi się udaje tego kogoś w sobie znaleść.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szkolenie poszerzające wiedzę o schizofrenii od WPA z 1989 i moje kolejne tłumaczenie interesujących fragmentów, wszystkie skróty pochodzą ode mnie...

Przypadek 3: Erik: Schizotypowe zaburzenie osobowości z długotrwałą terapią

Pochodzenie: Skandynawia

Autor: Anonimowy

Identyfikacja

Pacjent to 21-letni student biologii w ramach studium medycznego. Zaniepokojeni jego stanem rodzice poprosili lekarza rodzinnego o ewaluację, po czym Erik zgłoszony został do ambulatoryjnego leczenia psychiatrycznego.

Dolegliwości

Nawracające fantazje (ruminacje), izolacja społeczna

Historia choroby

Podczas lekcji z zakresu anatomii, Erik stawał się coraz bardziej niespokojny, zwłaszcza podczas szkolenia z zakresu sekcji zwłok. Był przerażony faktem styczności ze zwłokami, na których miał przeprowadzić sekcję. Nie potrafił słownie wyrazić swych lęków. W końcu został wydalony z uniwersytetu. Wcześniej, po ukończeniu liceum, rok / półtora roku później stracił kontakt ze wszystkimi klasowymi rówieśnikami. Większość czasu spędzał w domu, czasem jeździł pociągiem do centrum miasta i po prostu włóczył się. W zaszyciu słuchał muzyki klasycznej. Od czasu do czasu jego ojciec kupował mu bilet na występy filharmonii, które Erik opisuje jako „absolutnie najlepsze doświadczenie” swojego życia w ostatnich latach. Jednak podczas oczekiwania na peronie na przyjazd pociągu, zaczął doświadczać powtarzających się (agresywnych) fantazji. Treścią jego ruminacji była pojawiająca się znikąd małpa, nagle wskakująca mu na plecy. Małpa nic oprócz tego nie robiła, ale uważał to za przerażające doświadczenie. Dlaczego – nie potrafił wyjaśnić. Stawał się coraz bardziej wycofany i aspołeczny. Jego rodzice niepokoili się jego biernością i uznali, że potrzebuje pomocy medycznej. Erik został poddany ewaluacji przez lekarza rodzinnego, który skierował go do uniwersyteckiej poradni ambulatoryjnej. Po kilku spotkaniach psychiatra zaobserwowała zredukowaną zdolność do nawiązywania kontaktu z innymi ludźmi w wymiarze emocjonalnym i zarządziła testy psychologiczne. Test Rorschacha uwidocznił jednostkowe przypadki formalnego zaburzenia myślenia, jak również niekontrolowane fantazje o charakterze seksualnym i agresywnym. Następnie zarządzono długoterminową psychoterapię prowadzoną przez psychiatrę-terapeutę, szczególnie zainteresowanego zaburzeniami ze spektrum schizofrenii.

Stan psychiczny

Erik był wysokim, przystojnym młodzieńcem. Chociaż wydawał się nieśmiały i nieco powściągliwy, jegoafekt był tylko minimalnie stępiony. Gdy powstawała sposobność, potrafił spontanicznie uśmiechnąć się. Od czasu do czasu wykazywał napięcie i niepokój. Nastrój pozostawał obojętny. Sam jednak wyraźnie nie posiadał zdolności wyrażania emocji i myślenia introspektywnego. Oprócz nawracających fantazji i absorbujących trosk natury seksualnej, nie wykazywał objawów halucynacji i złudzeń odniesienia. Sporadycznie zaobserwować można było idee odniesienia, bez „czystych” urojeń.

Historia rodzinna, tło społeczne

Nie zanotowano historii chorób psychicznych. Matkę Erik określił jako „wrażliwą” i „zamartwiającą się”, ojca zaś jako nieco „oderwanego”, być może nawet z cechami schizoidalnymi, jednak wciąż zachowującego energię i witalność. Ojciec jest nauczycielem, który ukończył studia prawnicze; nigdy jednak nie praktykował. Matka pracuje poza domem. Rodzice żyją na przedmieściach w komfortowym otoczeniu.

Według rodziców, Erik rozwijał się normalnie. Wszyscy oczekiwali, że osiągnie coś znaczącego w przyszłości. W szkole dobrze sobie radził i wydawał się normalny w sytuacjach towarzyskich. Nie był nadmiernie towarzyski, ale miał kilku bliskich przyjaciół. Większość wolnego czasu spędził na czytaniu i słuchaniu muzyki, a także wykazywał umiarkowane zainteresowanie aktywnością społeczną. W późnej młodości nie zachowywał się tak jak jego rówieśnicy, ale nie martwiło to szczególnie rodziców.

Przed wstępną ewaluacją psychiatryczną studiował drugi rok na uniwersytecie. Pierwszy ukończył z bardzo dobrymi ocenami. Drugi obejmował naukę anatomii człowieka, w tym laboratoryjne kursy z zakresu sekcji zwłok. Tym zajęciom nie mógł sprostać i na drugim roku zaprzestał nauki w ogóle. Nadal mieszkał z rodzicami i spędzał dużo czasu w samotności. Wciąż utrzymywali go rodzice, których postrzegał jako „skąpców”. W celu pokrycia peryferyjnych wydatków musiał prosić się o pieniądze. Ma jedną siostrę, farmaceutkę, mieszkającą w innej części kraju, szczęśliwie zamężną.

Choroby somatyczne

Narodziny i rozwój we wczesnych etapach przebiegał normalnie. Pacjent nigdy poważnie nie chorował.

Historia leczenia

W ciągu pierwszych sześciu miesięcy Erik uczęszczał na terapię dwa razy w tygodniu. W ciągu następnych pięciu częstotliwość spotkań była stopniowo redukowana. Terapia ograniczyła się tylko do wspierającej, bez interpretowania treści w psychoanalitycznym sensie. Jednym z aspektów terapii był związek pacjenta z jego rodziną. Terapeuta raz złożył wizytę u ojca Erika, odbył też rozmowę telefoniczną z jego siostrą. Ojciec narzekał na negatywizm Erika: kiedy rodzice proponowali rozrywki, którymi Erik cieszył się nim zachorował, zgadzał się, ale gdy mieli już wspólnie wychodzić – odmawiał partycypacji. Spędzał całe dni w swoim pokoju wpatrując się w sufit. Kiedy terapeuta skonfrontował Erika ze skargą, ten (silnie ożywiony) odniósł się w do niej następujący sposób:

To prawda, że ojciec kilka tygodni temu zapytał Erika, czy chciałby wspólnie udać się do teatru. Zgodził się, w pełni rozumiejąc dobre intencje rodziców. Zaproszenie otrzymał dwa tygodnie wcześniej, w dniu występu zdecydował, że nie pójdzie. Postanowienie to było wynikiem kilkudniowych spekulacyjnych przemyśleń. Obawiał się, że widownia zgromadzona w rzędach za jego plecami postrzegać będzie go jako „podejrzanego”. A nie wiedziałby, kim oni są. Odczuwał lęk, że ruch jego lewej ręki zostanie zinterpretowany jako gest o charakterze seksualnym w stronę matki (według jego założeń matka siedziałaby na sąsiednim fotelu po lewej stronie). Nie potrafił uwolnić się od tych fantazji i rozwiązaniem było uniknięcie sytuacji przez pozostanie w domu.

Siostra Erika zadzwoniła do terapeuty, informując o zaniepokojeniu rodziców odmową, której nie potrafili zrozumieć. Terapeuta nie wyjawił powodów powołując się na poufność relacji terapeutycznej, zasugerował jednak nową strategię w obliczu powstania podobnego problemu: powinni wybrać wybrać się na sztukę, która będzie interesowała pacjenta i dwie godziny przed przedstawieniem wręcz rozkazać - „ubierz się stosownie, bo wszyscy wychodzimy – TERAZ!”. Metoda okazała się skuteczna.

Nie tylko ambiwalencja pacjenta w stosunku rodziców i codziennych czynności stała się przedmiotem terapii – z tą cechą uporać się trzeba było także w kontekście pracy. Jasnym stało się, że dzień Erika musiał być uporządkowany, tj. miał pracować regularnie i zarabiać pieniądze. Terapeuta zasugerował, gdzie i jak studenci mogą znaleźć pracę zarobkową. Przez cztery sesje pytał Erika, jak przebiegało poszukiwanie pracy i ten odpowiadał, że niedługo wybierać się będzie do biura pośrednictwa pracy, ale do tego nigdy nie doszło. Za piątym razem spytał, dlaczego wciąż nie podjął się tego zadania. Erik, silnie wzburzony, zareagował:

Dlaczego po prostu nie powiesz mi, że mam się pospieszyć i w końcu to uczynić?

Terapeuta odpowiedział podniesionym głosem:

Skoro mam być szczery, jeśli przed następną sesją nie podejmiesz jakichkolwiek działań, ta będzie twoją ostatnią.

W czasie następnej sesji terapeutycznej Erik wyjawił, że znalazł pracę i to bez żadnych problemów. Razem z innym studentem i nadzorcą kontrolowali stan znaków drogowych. (…)

Praca nad innymi aspektami osobowości nie przebiegała tak idyllicznie: Podczas snu doświadczał koszmarów. Niepokoiły go kompulsywne myśli. Zastanawiał się, dlaczego mężczyźni i kobiety łączą się i dobierają w pary. Wiedział, że dla młodych ludzi istotna jest kwestia seksu, ale nie miał pojęcia, co to naprawdę znaczy. Czytał o pożądaniu seksualnym, ale to nie przedstawiało dla niego wartości. Nigdy nie doświadczył takiego pożądania. Terapeuta uznał to za powracający motyw tyczący się anhedonii, czyli braku chęci ani zdolności do odczuwania przyjemności w wyniku podjętej aktywności. (…)

W jego relacjach interpersonalnych nadszedł kryzys – Erik duchowo zauroczył się w 20 lat starszym mężczyźnie, redaktorze z którym tworzył programy w rozgłośni radiowej (zmienił pracę) o charakterze kulturalnym. Raz na jakiś czas wspólnie wychodzili na piwo. Terapeuta podejrzewał, że redaktor jest homoseksualistą, ale nie zamierzającego uwieść Erika. To doświadczenie jednakże przeciążyło go, co sprawiło że Erik spanikował i pogrążył się w rozpaczy, po czym dzwonił do terapeuty o niestosownych porach dnia.

Pacjentowi przepisanego perfenazynę, wedle aktualnej potrzeby dawkowanej od 4 do 8 mg. Mała dawka wyraźnie mu pomogła. Kontakt z terapeutą silnie ograniczył się. Recepta na 100 pigułek wystarczyła na około rok.

Półtora roku po podjęcia pracy jako studyjny technik, Erik otrzymał powołanie do wojskowej służby zasadniczej. Błagał terapeutę, by tam napisał dokument zaświadczający o niezdolności do jej podjęcia, ten jednak odmówił, wierząc że 18 miesięcy w wojsku pomoże Erikowi w dalszym procesie społecznego dostosowania. I wygląda na to, że tak się stało. Z racji wiedzy, przydzielono go do pułku łącznościowego. Praca cieszyła go i zdołał z powodzeniem odbyć służbę. Potem objął regularny etat w systemie nadawania. Niedługo później był tak „normalny”, że został wybrany na przedstawiciela grupy związkowej. (…) Sporadycznie wracał do terapeuty z prośbą o wypisanie dokumentu będącego podstawą do starania się o rentę, terapeuta odmawiał i nie słyszał o Eriku przez następne 15 lat.

Po piętnastoletniej przerwie terapeuta otrzymał dwa listy: w jednym pacjent opisywał swoje odczucia względem zmiany psychiatrów i fakt zgłoszenia się do kliniki leczenia nerwic, gdzie uznany został za kwalifikującego się do otrzymywania renty. Pisał także, że zawsze marzył o badaniu danych naukowych na uniwersytecie i właśnie zaczynał pracę na odpowiedniej posadzie. W drugim liście, który nadszedł rok później wyjawił, że praca naukowa nie okazała się dokładnie tym, czego chciał, ale zadowalała go pensja; w wolnym czasie pracował w sekretariacie stowarzyszenia zrzeszającego miłośników BDSM. (...) Podkreślił, że nigdy nie brał udziału w żadnych seksualnych praktykach.

Diagnoza różnicowa

Jeżeli schizofrenię określimy jako zaburzenie wiążące się z wyraźnymi objawami psychotycznymi, pacjent nie może otrzymać diagnozy schizofrenii. Przypadek wskazuje na jednostkę określaną niegdyś „zaburzenie na granicy schizofrenii” (także „schizofrenia skąpoobjawowa”, „schizofrenia ambulatoryjna”) dziś określaną przez systemy DSM i ICD jako „schizotypowe zaburzenie osobowości”. Uderzającym jest, że pacjent z normalną bądź wysoką inteligencją zostaje niemal całkowicie obezwładniony przez symptomy swojej choroby, pomimo że w porównaniu z silniejszymi stanami psychotycznymi jego objawy są „łagodne”. Pod wieloma względami Erik znacznie poważniej chory niż Luigi, opisany w przypadku nr 1 (psychoza w wyniku zażywania substancji psychoaktywnych).

Noty redakcyjne

Przypadek uwydatnia kilka ważnych kwestii w przypadku zaburzeń ze spektrum schizofrenii:

  1. Ciężkość zaburzenia umiejscawia przypadek pomiędzy „schizotypowym zaburzeniem osobowości” a „schizofrenią” (według DSM IV). Według ICD to „zaburzenie ze spektrum schizofrenii”, opisywane jako „osobowość schizotypowa”(F21).

  2. Przypadek opisuje użyteczność leków neuroleptycznych stosowanych w stosunkowo małych ilościach. Ten konkretny pacjent odczuł wyraźną poprawę przy zażywaniu względnie małych dawek. To dobra strategia początkowa, pozwala uniknąć objawów pozapiramidowych i dopomóc w przestrzeganiu zaleceń lekarskich.

  3. Historia przypadku nakreśla esencję terapii wspierającej w kontekście schizofrenicznych pacjentów. Terapeuta działa w zasadzie jak superego pacjenta, które nie funkcjonuje z racji ambiwalencji pacjenta.

  4. Erik manifestuje kilka nieczęsto omawianych cech schizofrenii: ambiwalencję i anhedonię. Ambiwalencja to bardzo ważny aspekt schizofrenii, zwłaszcza we wczesnych fazach. Niestety nomenklatura DSM i ICD słabo się nimi podpiera. Te dwie cechy to składowa słynnej „4 x A” Bleulera: autyzm, ambiwalencja, asoscjacja, anhedonia. Ta ostatnia to kolejna kluczowa cecha schizofrenii.

Edytowane przez Neseir

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O, o, o - odnośnie tego "nieszczęsnego" autyzmu. Cudzysłów nieprzypadkowy, bo ta cecha w kontekście zaburzeń ze spektrum schizofrenii nie ma wiele wspólnego z potocznie rozumianym autyzmem. Jeden punkt jest wspólny - pochłonięcie przez świat wewnętrznych przeżyć. Niby to dużo, niby to mało, ale... inną ważną rzeczą (zwłaszcza) na poziomie relacji interpersonalnych jest brak rozumienia treści abstrakcyjnych / metaforycznych oraz trudność w pojmowaniu dynamiki  - a w tym aspekcie osobowość schizotypowa prezentuje wręcz ODWRÓCONY autyzm. Taki pacjent z Zespołem Aspergera nie rozumie aluzji, analogii, alegorii, wszystkich tych "ukrytych treści" mimo że nie posiada deficytów w zakresie inteligencji, tymczasem schizotymik w przekazie zawsze doszukuje się przenośni, rozmaitych odwołań, subtelnie snutych intryg, nawet kiedy ktoś poprosi go o np. przesunięcie krzesła, "bo przestrzeń jest potrzebna" - niemożliwe, by proszącemu chodziło TYLKO o przesunięcie tego mebla... Tak więc "normalne" funkcjonowanie leży i kwiczy. I zrozumienie, że to wytwory zaburzonego umysłu nie pomaga - w jego wypadku wszelkie obawy są uzasadnione z racji otrzymania chorego wychowania i doznania szeregu traum, które trafiły na bardzo podatny, ukształtowany przez geny, grunt.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×