Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość schizotypowa (schizotypia)


Pomidorek12345698

Rekomendowane odpowiedzi

Trudno jest mówić o asertywnośći jeżeli się ma silną fobię społeczną.

Moje życie polega na unikaniu ludzi i prawie z nimi nie rozmawiam. Nie mam włąsnej woli ani siły więc jedyne co mogę robić to stosować jakieś uniki. Ja w kontaktach z ludźmi staram się jakoś przetrwać i to wszystko.

 

Czy ty lubisz opowiadać o sobie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak średnio, ok już nie pytam.

 

-- 14 sty 2014, 21:35 --

 

chciałem się tylko dowiedzieć bo byłem ciekawy, odnieść trochę do siebie.

no i dzięki za odpowiedzi :)

 

-- 14 sty 2014, 21:37 --

 

ja też fobię społeczną mam, wcześniej podejrzewałem już osobowosć unikającą.

 

a to z tej schizotypowej wszystko wynika kurde.

 

-- 14 sty 2014, 21:38 --

 

o sobie lubie opowiadać tylko jak wiem, że ktoś chce słuchać i nie w towarzystwie osób którym nie ufam.

 

chodzi Ci o to, że za dużo pytam?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

widzę że się nie zrozumieliśmy.

 

Nic nie mam przeciwko temu że mnie pytasz i prowadzimy rozmowę a to moje pytanie było całkiem poważne i w celu kontynuacji rozmowy.

Nie było w nim żadnych podtekstów.

Ja nie lubię opowiadać o sobie w rozmowach z ludźmi a na forum się wpisałam włąśnie po to aby tu móc o sobie opowiedzieć wśród ludzi przez których mogę być zrozumiana.

bo chyba to jest głowny cel pisania na forum, aby móc o sobie opowiedzieć i posłuchac innych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

natręctwa miałe bardzo silne, myślałem, że mam nerwicę natręctw, a to wynikało z myślenia magicznego charakterystycznego dla osobowości schizotypowej.

 

urojenia ksobne i paranoidalne, z delikatnym zabarwieniem psychotycznym też były ;/

 

-- 14 sty 2014, 21:41 --

 

Inga_beta, a to racja, że po to jest forum, nie zrozumiałem dobrze ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

o, ja też mam myślenie magiczne, ale staram się z tym walczyć, tylko te różne przeczucia są bardzo męczące, czasem chcę coś zrobić, ale mam przeczucie, że nie powinnam, z niewiadomego powodu, czasem robię to i tak i wtedy się dzieje coś niefajnego (ale nie bardzo złego) i mam potwierdzenie słuszności moich przeczuć. nie mogę tego zwalczyć, choć próbuję tak na logikę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to znaczy, że tworzysz związki między wydarzeniami których nie ma, lub obawiasz się takich związków.

np. niebieski kolor powoduje, że nie pójdzie Ci rozmowa o pracę i jak zobaczysz niebieskie krzesło to będziesz musiała wykonać jakiś rytuał - antidotum (chrząknięcie 3krotne).

sama treść tego jest indywidualna w przypadku każdej osoby, ale mechanizm to tworzenie takich magicznych powiązań, których w rzeczywistości nie ma.

 

-- 14 sty 2014, 22:08 --

 

to wywołuje takie wewnętrzne napięcie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki

No to ja też mam to myślenie magiczne. Zawsze sobie myslę że jak będzie czerwone światło na skrzyzowaniu, to coś źle pójdzie w pracy a jak zielone to dobrze. To taki znak dla mnie. I potem jak jest to czerwone to wzrasta mi lęk.

Ale myslę tak dlatego że nie czuję się bezpiecznie i aby pozbyć się tego myslenia muszę poczuć się bezpiecznie. Samo zabronienie sobie takiego myślenia nic nie da, bo nic się we mnie przez to nie zmieni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

u mnie myślenie magiczne wygląda zupełnie inaczej. żadne przedmioty czy przesądy nie mają na mnie wpływu, ani nie muszę wykonywać rytuałów. przypomina to u mnie coś w rodzaju "jasnowidzenia" czy szóstego zmysłu. nie biorę tego 100% poważnie, a jednak ma na mnie jakiś wpływ. ostatnio postanowiłam się temu bliżej przyjrzeć i założyłam specjalny zeszyt, w którym zapisuję przeczucia i czy się sprawdziły. czasem też celowo robię coś wbrew przeczuciom, ale wtedy czuje lęk. może opiszę na przykładach. zazwyczaj są to drobne rzeczy a nie, że umrę czy nie wiadomo co się stanie.

1. przeczucie, że dostanę jakąś zła wiadomość od szefa w sprawie pracy. męczyło mnie kilka tygodni, czułam lęk przed sprawdzaniem maila.

wynik: zmieniły się zasady ustalania grafiku, dla mnie gorzej, mogłam odejść lub zostać, jest znośnie więc zostałam. poczułam ulgę i przeczucia o złych wiadomościach przestały mnie męczyć.

2. chciałam wziąć szczeniaka do domu tymczasowego, znalazłam jednego potrzebującego ale zwlekałam z napisaniem maila do tej fundacji. wciąż się biłam z myślami, mail był już napisany wystarczyło nacisnąć wyślij, ale miałam przeczucie. następnego dnia dostałam info z mojej zaprzyjaźnionej fundacji, że ktoś wyrzucił szczeniaka z samochodu i nie mają co z nim zrobić. gdybym wzięła tego pierwszego to nie mogłabym pomóc drugiemu, który był w gorszej sytuacji.

3. miałam gdzieś jechać samochodem, ale wciąż zwlekałam, jakby godzina była nieodpowiednia. jakby się coś miało stać po drodze. postanowiłam zignorować to przeczucie. po drodze ledwo uniknęłam stłuczki zupełnie nie z mojej winy, ktoś mi nagle wyjechał zza zakrętu a ja miałam pierwszeństwo. niby nic się nie stało ale trzęsłam się później długo.

4. na "mojej" stacji benzynowej jest 2 panów od nalewania gazu. jak tam jeździłam to próbowałam "wyczuć" który dzisiaj będzie. jak mi się kilka razy udało to zaczęłam się tego bać i teraz jak jadę to staram się o tym nie myśleć.

5. czasem wiem kto dzwoni zanim podejdę do telefonu. raz też był u mnie tymczasowy szczeniak i zadzwonili z fundacji, że jest ktoś chętny do adopcji i że któregoś tam dnia przyjedzie po psa. miałam przeczucie, że akurat ta osoba nie adoptuje i po paru dniach się potwierdziło.

i tak mnie męczą te przeczucia na co dzień. czasem chcę coś zrobić lub kupić i czekam z tym na "odpowiedni moment". w zasadzie większość decyzji jest okupiona niepokojem związanym z przeczuciami. czasem czuję coś tak wyraźnie, że nie jestem w stanie czegoś zrobić. a czasem, przy mniejszych rzeczach, próbuję sobie logicznie wyjaśnić, że co się niby może stać i robię na przekór.

niestety ten zeszyt prowadzę bardzo nieregularnie, zakładałam, że uda mi się to rozpracować i opisać faktami, ale tak się boję, że mogłabym mieć rację, że nie zapisuję wszystkiego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

" dziwne wierzenia lub myślenie magiczne, które wpływają na zachowanie i są niezgodne z normami danej kultury (np. zabobony, wiara w jasnowidztwo, a w wypadku dzieci i nastolatków dziwaczne fantazje i zainteresowania)"

 

Ja się interesuję ezoteryką, wierzę w magię i różne zjawiska paranormalne i mój psychoterapeuta stwierdził że to włąśnie zadecydowało że ja mam zaburzenia schizotypowe a nie schizoidalne - te moje dziwaczne wierzenia.

 

veganka

W twoim przypadku problemem jest chyba lęk przed tymi zdolnościami a nie to że je posiadasz. No bo to tak naprawdę jest tylko ułatwienie życia.

 

Mnie męczy to że za każdym razem gdy otwieram piwnicę zamknietą na 2 zamki, do których klucze wyglądają identycznie, boję się czy uda mi się trafić na dobry klucz. Bo jak trafię dobrze, to spotka mnie cos dobrego a jak źle to coś złego może mi się przydarzyc. Ale nic na ten lęk nie potrafię poradzić.

Ponadto odkąd ludzie naopowiadali mi o róznych zabobonach, to zaczęłam się ich bać a potem wyszukiwać potwierdzeń.I nie ma to żadnego związku z przeczuciami.

Ja bym chciała mieć przeczucia. Moja koleżanka ze studiów, całkiem zdrowa, miała idealne przeczucia co do egzaminów.

 

Programowanie przyszłośći pochodzi zdaje się z wieku około 3 lat. Dzieci wtedy w to wierzą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Inga_beta, ja się kiedyś interesowałam ezoteryką i rozwijałam się duchowo, nawet miałam swojego nauczyciela. umiałam przesyłać, odczuwać i rozróżniać energię, "widziałam" różne rzeczy i różne byty. widziałam więzi między ludźmi i rozpoznałam które czakry mają połączone, a które nie, czyli np widziałam czy ludzi łączy bardziej namiętność, czy uczucie płynące z serca czy dobrze się rozumieją i dogadują, każda czakra odpowiada za coś innego, wystarczyło widzieć połączenia. no i mi się wydawało, że widzę. to tylko czubek góry lodowej. było też wychodzenie z ciała i niekontrolowane latanie, obserwowanie siebie z różnych miejsc pokoju. uczucie ciągłego bycia poza ciałem i trudności z powrotem. a najlepsze jest to, że znajomi ezoterycy mi to wszystko potwierdzali. zbiorowa halucynacja?

jakimś cholernym CUDEM udało mi się z tego wyjść, zerwać tamte kontakty i powygaszać te "umiejętności". ale przeczucia mi zostały i walczę z tym, bo nie chcę żeby kierowały moim życiem albo mnie straszyły.

jest mnóstwo ludzi, którzy w to wszystko wierzą i się rozwijają w tym kierunku. ja doszłam do wniosku, że nigdy nie będę miała pewności co jest faktycznym zjawiskiem paranormalnym a co wytworem mojej chorej psychiki. a skoro nie ma pewności to po co się tym zajmować. lepiej sobie żyć spokojnie bez tego.

dodam jeszcze, że próbowałam prawa przyciągania i jak podziałało to byłam przerażona. próba była następująca: chciałam, żeby mi ktoś powiedział, że mnie kocha. to mi się wydawało tak nieprawdopodobne, że wręcz niemożliwe. i myślałam o tym przed snem, robiłam tak jak uczy prawo przyciągania. i co się stało? poznałam człowieka, który na 2 spotkaniu wyznał mi miłość, wyciągnął piersiówkę i się solidnie napił, po czym zaczął mi opowiadać, że już przygotował dla mnie pokój w swoim domu. polazł za mną do domu i klęczał mi pod drzwiami od klatki schodowej, jak mu kazał iść to zaczął majaczyć, że nie może bo go rodzice zabiją. a miał ponad 30 lat. i był wariatem, takim który powinien być zamknięty. muszę przyznać, że jak usłyszałam z jego ust 'kocham cię' to mi się włosy na głowie zjeżyły. ale jak to ma tak działać to ja dziękuję. nie chcę nic. chcę żyć w spokoju.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Masz rację, gdy się jest chorym to takie zdolnośći nie pomagają tylko przeszkadzają a rozwijanie ich jest niebezpieczne, bo odrywa od rzeczywistośći.

Ja nieraz marzyłam aby miec jakieś nadprzyrodzone zdolności ale dobrze że ich nie mam bo dzięki temu łatwiej mi będzie się nauczyć stąpać realnie po ziemi.

 

A na czym polegał ten rozwój duchowy? Na rozwijaniu tych zdolnośći?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Inga_beta, polegał bardziej na rozwijaniu siebie. panowanie nad złymi emocjami, uczenie się wybaczania, myślenia pozytywnie o innych, postrzeganiu złych rzeczy jako lekcji a ludzi jako nauczycieli, no i praca z energiami, wizualizacje, ćwiczenie odczuwania coraz bardziej i bardziej, wszystkimi zmysłami. wysyłanie energii innym. oczyszczanie siebie z negatywnych emocji, przeżyć, oczyszczanie energetyczne ciała (coś jak bioenergoterapia). i jeszcze inne rzeczy.

tylko to nie był żaden program w szkole, po prostu spotkałam na swojej drodze odpowiednich ludzi i na zasadzie znajomości, wspólnego spędzania czasu, robiliśmy różne rzeczy. każdy był na innym etapie i wiedział co innego. to taki wspólny rozwój i uczenie się od siebie wzajemnie. był wśród nich człowiek, którego spokojnie można nazwać nauczycielem duchowym z racji większego doświadczenia. no i samo obcowanie z nim, przy codziennych sytuacjach, takie proste przekazy, pokazywanie lepszej drogi, wyjaśnianie, rozmowa. on tak naprawdę też się ciągle uczył. reszta też miała na mnie wpływ i też się od nich uczyłam.

no i nigdy nie chodziło o samo rozwijanie umiejętności. one miały przychodzić lub nie przychodzić same. były efektem ubocznym ale wcale nie koniecznym. czasem nawet przeszkadzały. i istniało realne zagrożenie załamania psychicznego. wyobrażasz sobie np że Ci się otwiera trzecie oko i zaczynasz widzieć duchy? codziennie i wszędzie? i nie umiesz tego kontrolować (zamykać)?

zdecydowanie lepsze jest twarde stąpanie po ziemi, bez żadnych paranormalnych zdolności.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie rozwój duchowy też interesuje ale dla mnie jest to nierealne z racji mojej choroby. Rozwój duchowy to kolejny etap rozwoju zdrowej osobowości, osobowośći dojrzałej a jego podstawą jest medytacja która jest poprzedzona relaksacją. Jeżeli nie potrafię się zrelaksować to nie mogę robic kolejnych kroków. Dlatego ja dość dużo poczytałam o tym, zdobyłam wiedzę i na tym się skończyło. Nie przeskoczę pewnych etapów. Jak się wyleczę z zaburzenia to pomyślę o rozwoju.

Dlatego trochę się dziwię że mogłaś coś robić w tym kierunku i miałaś efekty mając jednocześnie to zaburzenie.

Ja kiedyś stosowałam afirmacje i pozytywne myślenie i źle się to dla mnie skończyło, wytłumiłam się do reszty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Inga_beta, wiem o tym zaburzeniu od paru miesięcy a w rozwój duchowy bawiłam się jakieś 7 lat temu, zamiast medytacji była hipnoza i autohipnoza prowadząca do relaksu.

afirmacje też na mnie źle działają, bo mój umysł krzyczy, że to nieprawda.

a wiesz, patrząc na ludzi zajmujących się rozwojem duchowym to są to w większości osoby zaburzone.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz, za pomocą słów trudno jest takie stany wyrażać. Po prostu nie ma odpowiednich słow.

Ten stan pustki i martwoty kiedyś był o wiele silniejszy. kiedyś to nie była pustka wewnątrz mnie tylko poczucie nieistnienia mnie, poczucie że jest tylko zewnętrzna skorupa wypełniona lękiem a mnie nie ma. To było cierpienie nie do wytrzymania. Z czasem coś się we mnie zmieniało aż doszło do momentu że poczułam że jest we mnie punkt. potem ten punkt się rozrastał aż mnie wypełnił.

pozwoliłem sobie zacytować gdyż miałem kiedyś bardzo podobnie, ok. 10 lat temu. Wtedy było własnie tak jak to opisałaś, nie zapomnę tego do końca życia, przerażający stan - pustki, niemożności wyrażenia siebie co pchnęło mnie nawet do próby samobójczej. Po tej próbie ten stan trwał jeszcze trochę, kilka miesięcy i zaczęło się zmieniać, wydaje mi się, że spowodował to lek (zyprexa), po prostu obudził coś ale jestem również obecnie za tym żeby leków nie brać, od 2 lat ich nie biorę, a przez te wszystkie lata do teraz coś się we mnie budziło pomału choć nadal uważam, że nie ma we mnie mojego "ja". mnie wtedy schizoidalną stwierdzili. teraz potrafię nawiązywać kontakty z ludźmi choć jak coś mnie męczy to staram się unikać, o, i też lubię kiedy się mnie o coś pyta, sam z siebie bardzo ciężko coś inicjuję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×