Skocz do zawartości
Nerwica.com

Oczekiwanie na bezwarunkową miłość.


regent

Rekomendowane odpowiedzi

Witam!

Mam problem takiego rodzaju,ze cały czas oczekuję od matki bezwarunkowej miłości której jako dziecko nie dostałem.

Dziś jestem dorosły,ale nie mogę ułożyć sobie prywatnego życia,bo cały czas czekam na taką miłość.Jedynym wyjściem wydaje się zdać sobie sprawę,że już nigdy tego nie dostanę.Tylko nie za bardzo potrafię zrozumieć ,dlaczego już nie dostanę takiej bezwarunkowej miłości od matki.Może ktoś kto już przez to przeszedł pomoże mi jakoś.

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Regent to jest problem dla psychologa zapisz się idź na terapie on Ci pomoże,..dojrzeć też nie jesteś już dzieckiem,a miłość bezwarunkowa zdarza się niestety rzadko nawet w relacjach rodzice-dziecko.Zawsze mamy jakieś oczekiwania,roszczenia wobec innych..a inni wobec nas.Specjalista wyjaśni Ci jak te mechanizmy międzyludzkie działają i w jaki sposób możesz pomóc sobie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak jak zauważył Noopii - umiejętność dawania bezwarunkowej miłości to często pobożne życzenie. Niby mówi się, ze matka, ojciec mają kochać dziecko bezwarunkowo, mają je kochać za to, że po prostu jest. Niestety, w rzeczywistości częściej jest tak, że rodzice kochają dziecko nie za to, że jest, tylko JAKIE jest. Maluch musi sprostać wymaganiom, jakie stawiają przed nim opiekunowie, by zasłużyć na rodzicielską miłość, usłyszeć pochwałę albo przynajmniej uniknąć kary. Niestety, rodzice bardziej czy mniej świadomie kochają dziecko za coś - za posprzątany pokój, zdyscyplinowanie, dobre oceny w szkole, posłuszeństwo itp. W skrajnych przypadkach toksyczni rodzice wprost deklarują, że odmówią miłości dziecku, jeżeli ono nie zrobi tego i tamtego. W sposób jawny i wprost mówią dziecku, że kochają je warunkowo, że maluch musi niejako udowodnić, że zasługuje na to, by być kochanym. W ten sposób dziecko rośnie z przekonaniem, że na miłość trzeba sobie zasłużyć, że nie można być akceptowanym za to, jakim się jest. W ten sposób powstaje pożywka dla niskiej samooceny. O toksycznych rodzicach można przeczytać pod poniższym linkiem:

 

http://portal.abczdrowie.pl/toksyczni-rodzice

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety, rodzice bardziej czy mniej świadomie kochają dziecko za coś - za posprzątany pokój, zdyscyplinowanie, dobre oceny w szkole, posłuszeństwo itp. W skrajnych przypadkach toksyczni rodzice wprost deklarują, że odmówią miłości dziecku, jeżeli ono nie zrobi tego i tamtego. W sposób jawny i wprost mówią dziecku, że kochają je warunkowo, że maluch musi niejako udowodnić, że zasługuje na to, by być kochanym. W ten sposób dziecko rośnie z przekonaniem, że na miłość trzeba sobie zasłużyć, że nie można być akceptowanym za to, jakim się jest. W ten sposób powstaje pożywka dla niskiej samooceny.

 

a potem tego się szuka całe życie, również oczekuje się tego od innych albo też nie wierzy się w ogóle w istnienie miłości.... czy istnieje w ogóle coś 'bezwarunkowego' na tym świecie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Regent, a co to znaczy dla Ciebie oczekiwać miłości bezwarunkowej?

 

Ja doświadczyłam tylko "miłości" warunkowej, czyli prób manipulacji typu "Gdybyś robiła x i y, ubierała się tak i siak, nosiła taką fryzurę, to byłbym bardziej zaangażowany". Też niezbyt fajne.

 

Według mnie są dwie sprawy: uczucie - które nie zależy od spełnienia jakichś warunków, po prostu chcę je dawać - i akceptacja różnych zachowań - nie mogę się godzić w imię miłości na wszystko, na przykład na zdrady, nielojalność, lekceważenie i inne krzywdy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

regent,czekasz na miłość bezwarunkową oczekujesz jej wg.mnie żyjesz złudzeniami.Jeżeli dotąd jej nie doświadczyłeś może pora pogodzić się z faktem,że jej nie dostaniesz od matki.Pisałem taka miłość jest rzadkością..Może terapia pomogła by Ci zmienić schematy myślowe,oczekiwania prawie nierealne wobec matki.Każdy kocha inaczej tak jak umie..miłość bezwarunkowa jest rodzajem miłości doskonałej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O rodzajach miłości -warunkowej i bezwarunkowej - trafnie, choć troszkę filozoficznie, pisze Erich Fromm w "Ucieczce od wolności". Polecam. Osobiście, wydaje mi się, że ten, komu w dzieciństwie odmówiono miłości rodzicielskiej, ma trudności z obdarowywaniem miłością w życiu dorosłym innych ludzi. Albo kocha "za bardzo", jakby "żebrał o miłość" - myśli, że skoro będzie kochał kogoś tak totalnie, tak na maksa, to ten ktoś odwdzięczy mu się tym samym, też zacznie go kochać, a często jest diametralnie inaczej. Jednostka taka uwikłuje się w toksyczny związek, relację opartą na uzależnieniu emocjonalnym od partnera.

 

Inna opcja to taka, kiedy osoba niekochana nie dostała w dzieciństwie wzorca miłości i nie potrafi kochać innych. Jest chłodna, zdystansowana, obojętna, nie umie zaangażować się w związek. Żyje trochę tak obok ludzi niż z ludźmi... Czasem jednak miłość rodzicielską można sobie kompensować miłością ofiarowaną nam przez babcię, ciocię czy dziadka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O rodzajach miłości -warunkowej i bezwarunkowej - trafnie, choć troszkę filozoficznie, pisze Erich Fromm w "Ucieczce od wolności". Polecam. Osobiście, wydaje mi się, że ten, komu w dzieciństwie odmówiono miłości rodzicielskiej, ma trudności z obdarowywaniem miłością w życiu dorosłym innych ludzi. Albo kocha "za bardzo", jakby "żebrał o miłość" - myśli, że skoro będzie kochał kogoś tak totalnie, tak na maksa, to ten ktoś odwdzięczy mu się tym samym, też zacznie go kochać, a często jest diametralnie inaczej. Jednostka taka uwikłuje się w toksyczny związek, relację opartą na uzależnieniu emocjonalnym od partnera.

 

tak, to znany mechanizm. mnie osobiście 'kochał' bardzo tatuś ale jak już nie chciałam robić tego, co wymagał - to karał 'nie kochając'. tak, znam to. od lat staram się to naprostować w swojej głowie. ale póki co nie udało mi się i nadal robię tak samo - zabiegam o miłość choć nawet nie bardzo wierzę w jej istnienie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rodzice niejednokrotnie często wycofują rodzicielską miłość "za karę". Rozdysponowują uczucie do dziecka w zależności od nastroju i humoru. Ale właśnie ten mechanizm "dystrybucji miłości" w zależności od zachowania malucha czy jego posłuszeństwa stanowi jądro miłości warunkowej, czyli miłości za "coś" - za dyscyplinę, za dobre oceny, za posłuszeństwo, za wzorowe zachowanie itp. To rodzi przekonanie u szkrabów, że nie można kochać ot tak, za nic. Warunkowa miłość sprzyja też innym niezdrowym sposobom funkcjonowania dorosłych w roli rodziców, np. niekonsekwencji rodzicielskiej albo zbyt surowym metodom wychowawczym. O relacjach z rodzicami można przeczytać m.in. pod linkami:

 

http://portal.abczdrowie.pl/relacje-z-rodzicami

http://portal.abczdrowie.pl/metody-wychowania-dzieci

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziecko przez jakiś czas potrzebuje takiej bezwarunkowej miłości ze strony rodziców, a jak jej nie dostanie (nie ważne z jakich przyczyn) to ta potrzeba nie znika. Taka osoba tak jakby zatrzymuje się w emocjonalnym rozwoju i ciągle czeka aż ktoś ją pokocha tak jak rodzice powinni ją kochać. Często rodzicami zostają osoby ktore się do tego nie nadają, bo nie potrafią zaspokoić potrzeb (emocjonalnych) dziecka. I nie należy takich rodziców za to obwiniać bo ich potrzeb też nikt kiedyś nie zaspokoił i teraz one też tego nie potrafią. Nie można oczekiwać od osoby która emocjonalnie jest na poziomie dziecka by dawała innym bezwarunkową miłość, bo nie jest do tego zdolna. I ja mam właśnie takich rodziców i sam też wyrosłem na kogoś takiego. No po prostu chcę by inni mnie bezwarunkowo kochali. To ma chyba źródło w okresie niemowlęcym i w tym że wtedy rodzice (mama) nie dała mi w wystarczającym stopniu poczucia że jestem dla niej najważniejszy i że kocha mnie w pełni takiego jaki jestem. No i jeszcze moi rodzice nie mają zaspokojonych potrzeb narcystycznych (dziecko ok.3 lat) i przez to chcieli ciągle bym to ja poświecał im uwagę. No i teraz mam w sobie dużo gniewu że inni nie zwracają na mnie uwagi że mnie ignorują... Chyba czas pójść do psychologa... tylko ten lęk... przed odrzuceniem (?).

A jakby kogoś to intereowało, to szerzej temat jest opisany w ksiaże "Powrót do swego wewnętrznego domu".

Nie wiem czy to co napisałem pasuje do tematu ale miałem potrzebę to napisać. (zresztą kogo to obchodzi)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę że warto mieć zrozumienie wobec innych ale to nie znaczy że mamy dla innych na wszystko pozwalać czy zapominać o krzywdach jakie nam wyrządzili. To że ktoś jest dla nas 'toksyczny' czy 'zły' z tego powodu że miał złe doświadczenia (prawie zawsze tak jest) nie zwalnia go z odpowiedzialnosci za to co robi. Ja tak to wiedzę.

 

A jeszcze co do odpowiedzialnoci za to jacy jesteśmy: http://www.energiawewnetrzna.pl/2009/kontakt-z-rzeczywistoscia/

Pod tym artykułem jest fajny komentarz:

Cieszy mnie Zbyszku, że tak często podkreślasz niezależność tego, co czujemy od nas samych. Wedlug mnie, to wazne. Jeżeli jestem wściekły na coś lub kogoś, to jestem wściekły. Kropka. Czasami tak bywa i jest to spowodowane niezliczoną ilością najróżniejszych zbiegów okoliczności, zdarzeń, sytuacji, zajść oraz przeżyć, z których wiekszość miała miejsce tak dawno że już dzisiaj nie jestem ich nawet świadom.
Jestem jaki jestem.
Jestem dobry, mądry i wspaniały? W porządku, niech będzie. Jednak łudzę się myśląc, że mogę się tym chlubić bo to moja zasługa.
Jestem łotrem i chamem? Być może. Jeżeli jednak tak jest, to nie dlatego, że mając wybór pomiędzy mądrością i głupotą lub szlachetnością i okrucieństwem – wybierałem zawsze to drugie. Los nigdy przed żadnym zdarzeniem nie pukał do mnie z zapytaniem, co chciałbym przeżyć. Nawet nie pytał się mnie, jakich zażyczyłbym sobie rodziców. Zawsze byłem zmuszony stawać wobec sytuacji, których sam nie wybierałem.

Jest bardzo ważne, by zdjąć z ludzi jarzmo odpowiedzialności za ich cechy charakteru.

Przykład okrucieństwa ojca kładącego roczne dziecko na wycieraczce, by mogło sie wypłakać, jest bardzo wymowny.
Facet reaguje, jak reaguje. Lecz fakt, że nie chce przyjąć prawdy o tym, że wyrządza dziecku krzywdę jest podyktowany tym, że gdyby się do tego błędu przyznał czułby potrzebę przyjęcia na siebie również odpowiedzialności za ten błąd. I przed tym właśnie się broni ukazując swoją postawe jako coś pozytywnego.
Gdyby udało się pokazać, że nie musi czuć się odpowiedzialny za to, jaki jest, byłoby mu łatwiej przyznać, że to co robi, nie jest w porządku.

Tylko ci, którzy uważają, że są “w porządku” kładą nacisk na odpowiedzialność za siebie samych. Robią to, bo chcą mieć poczucie satysfakcji i by móc się szczycić właśnie tym, że są “w porządku”; by móc pokazać, że to jak by nie było wynik ich pracy tak więc również ich zasługa. W trydycji naszego kręgu kulturalnego można to określić mianem faryzeizmu.
Niestety jest to normalne postrzeganie człowieka. Faryzeizm obowiązywał zawsze i obowiązuje nadal.

A co z mordercami? Dokładnie to samo.

Czyli w skrócie: nie jesteśmy odpowiedzialni za to jacy jeteśmy, bo nie mieliśmy na to wpływu i nie podjęliśmy decyzji że chcemy być tacy czy inni.

Ale niestety tez ponosimy odpowiedzialnośc za jacy jesteśmy, bo jak coś ukradniemy to będziemy mieć proces w sądzie a jak będziemy niemili dla innych to nie będą nas oni lubić.

 

Mam nadzieję że da się zrozumieć to co napisałem bo czasami mam problem ze zrozumiałym przekazaniem swoich myśli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

takie zwiazki bez "bezwarunkowej milosci" sa jak swiadome lub nieswiadome pranie mozgu, bardzo czesto nie jestesmy sobie z tego faktu zdac sprawe, ze zyjemy nie swoim lecz zyciem tej osoby ktorej milosci/uczucia pragniemy, staramy sie wszystko z siebie dac ale mimo wszystko jest za malo, nie otrzymujem tego czego najbardziej pragniemy tzn akceptacji nas takimi jakimi jestesmy nikt nie jest perfekt kazdy z nas ma jakies wady

a my mimo wszystko idealizujemy tego kogos i szukamy winy w sobie, starajac sie te ukochane osoby we wszystkim usprawiedliwic, to ja jestem zly, to ja jestem winny gdybym zrobil inaczej napewno bylbym kochany

to co napisalem jest straszne, az ciarki mnie przechodza,

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

superpit99, ok, to wiem, masz Ty całkowitą racje - ale jak to zmienić??????? jak wyjść z takiego szablonu myślowo-postępowego?????

picalm, ja się właśnie zastanawiam, jak wiele człowiek upokorzeń może sobie wytłumaczyć... chyba bije ostatnio rekordy w tej dziedzinie. Świadomość tego dociera ale mimo wszystko - to się dzieje i szukam sposobu, aby wyjść z tego błędnego koła.

 

-- 17 paź 2011, 00:10 --

 

może wymyślą na to kiedyś lek - przydał by się :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ekspert_abcZdrowie, to co piszesz brzmi jak błędne koło. Ja zawsze tłumaczyłam ojca, bo miał matkę potwora. Ale czy tłumaczenie kogoś, szczególnie dorosłego, jest dobre? Przecież musi być sposób, aby to przerwać!

2Proof, oczywiście, że fakt, iż ktoś miał "trudne dzieciństwo" nie usprawiedliwia go, że takie samo "trudne dzieciństwo" funduje swojemu dziecku. Kiedy zostało się poranionym przez własnych rodziców, to żeby czuć się "dobrze w swojej skórze i nie karać innych za doznane krzywdy", należy skorzystać z pomocy psychologów, psychoterapeutów, dać sobie pomóc, a nie mścić się na swoich latoroślach na zasadzie - "Ja miałem w dzieciństwie źle, to i wy nie będziecie mieć dobrze". Nasze dzieci nie są winne za błędy naszych rodziców, czyli swoich dziadków. Nie można usprawiedliwić osoby, która skrzywdziła innego człowieka tylko dlatego, że w dzieciństwie odmówiono jej rodzicielskiej miłości. Brak bezwarunkowej miłości w dzieciństwie nie może być alibi dla rodziców, którzy karzą własne pociechy za brak radości lat dziecinnych. W ten sposób właśnie kształtuje się błędne koło - każde pokolenie (dziadkowie, rodzice, dzieci itd.) otrzymują wdruk "Kochaj za coś".

 

Nie da się zapomnieć wyrządzonych nam krzywd, ale można je wybaczyć i uczyć się na błędach innych, by nie powielać patologicznych schematów postępowania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×