Skocz do zawartości
Nerwica.com

Niechęc do pracy


rav71

Rekomendowane odpowiedzi

Twoja praca to jest niestety wykładnia tego co dajesz światu, jak nic nie dajesz to równie dobrze możesz nie istnieć, z pożytkiem dla obu stron.
a co daje światu pierdzący w stołek urzędnik, kradnący co się da polityk, biznesmen oszukujący swoich pracowników i państwo, czy żołnierz nierób i alkoholik. Oczywiście spora a pewnie i większość prac jest użyteczna ale jednak wiele jest szkodliwych czy nie potrzebnych zwłaszcza tych po znajomości i z politycznego rozdania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Twoja praca to jest niestety wykładnia tego co dajesz światu, jak nic nie dajesz to równie dobrze możesz nie istnieć, z pożytkiem dla obu stron.
a co daje światu pierdzący w stołek urzędnik, kradnący co się da polityk, biznesmen oszukujący swoich pracowników i państwo, czy żołnierz nierób i alkoholik. Oczywiście spora a pewnie i większość prac jest użyteczna ale jednak wiele jest szkodliwych czy nie potrzebnych zwłaszcza tych po znajomości i z politycznego rozdania.

 

Wydaje mi się że gadamy wśród "swoich", i nieliczni są wśród "nas" politycy, biznesmeni oszukujący państwo itd...

 

Zresztą, na chwilę przeganiając chmurkę zgorzknienia i cynizmu - nawet najbardziej skorumpowanym politykom zdarza się przepchnąć ustawę przychylną statystycznemu Kowalskiemu, biznesmenowi zatrudnić kogoś kto marzy o pracy a żołnierzowi zabić kilku islamistów.

 

Ja osobiście robię w drukarni. Nie zbawiam tym świata, ale przynajmniej wiem że najbliższe wydarzenie kulturowe w okolicy będzie miało porządnie wydrukowane plakaty czy jakiś student (choćby i debilnego kierunku) będzie miał dobrze oprawioną pracę magisterską. A przede wszystkim - że pod koniec miesiąca dostanę X pieniędzy, które przeznaczę na opłacenie czynszu, rachunków, pożywienia, leków, a nawet zainwestuję w kilka swoich zainteresowań. Chyba lepiej mieć pieniądze niż ich nie mieć?

 

Chodzi mi o to, że jakby nie było, światem dzisiaj rządzi pieniądz, a żeby go zdobyć, trzeba pracować. Jeśli zdobywasz pieniądze w inny sposób (wspomniane przeze mnie utrzymanie przez rodziców czy pracujące społeczeństwo) to było nie było - w pewien sposób oszukujesz. A chyba my, wrażliwi ludzie, wyjątkowo jesteśmy wyczuleni na takie właśnie brzydkie cechy jak oszustwo..?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Twoja praca to jest niestety wykładnia tego co dajesz światu, jak nic nie dajesz to równie dobrze możesz nie istnieć, z pożytkiem dla obu stron.
a co daje światu pierdzący w stołek urzędnik, kradnący co się da polityk, biznesmen oszukujący swoich pracowników i państwo, czy żołnierz nierób i alkoholik. Oczywiście spora a pewnie i większość prac jest użyteczna ale jednak wiele jest szkodliwych czy nie potrzebnych zwłaszcza tych po znajomości i z politycznego rozdania.

 

Wydaje mi się że gadamy wśród "swoich", i nieliczni są wśród "nas" politycy, biznesmeni oszukujący państwo itd...

 

Zresztą, na chwilę przeganiając chmurkę zgorzknienia i cynizmu - nawet najbardziej skorumpowanym politykom zdarza się przepchnąć ustawę przychylną statystycznemu Kowalskiemu, biznesmenowi zatrudnić kogoś kto marzy o pracy a żołnierzowi zabić kilku islamistów.

 

Ja osobiście robię w drukarni. Nie zbawiam tym świata, ale przynajmniej wiem że najbliższe wydarzenie kulturowe w okolicy będzie miało porządnie wydrukowane plakaty czy jakiś student (choćby i debilnego kierunku) będzie miał dobrze oprawioną pracę magisterską. A przede wszystkim - że pod koniec miesiąca dostanę X pieniędzy, które przeznaczę na opłacenie czynszu, rachunków, pożywienia, leków, a nawet zainwestuję w kilka swoich zainteresowań. Chyba lepiej mieć pieniądze niż ich nie mieć?

 

Chodzi mi o to, że jakby nie było, światem dzisiaj rządzi pieniądz, a żeby go zdobyć, trzeba pracować. Jeśli zdobywasz pieniądze w inny sposób (wspomniane przeze mnie utrzymanie przez rodziców czy pracujące społeczeństwo) to było nie było - w pewien sposób oszukujesz. A chyba my, wrażliwi ludzie, wyjątkowo jesteśmy wyczuleni na takie właśnie brzydkie cechy jak oszustwo..?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja od państwa jeszcze złamanego grosza nie dostałem, choć w sumie za to co wyrządzili i jak okradli moją rodzinę, przed wojną bardzo majętną powinni mi dożywotnio rentę wypłacać. Ja jakoś w swoich dotychczasowych pracach nie czułem że coś daje społeczeństwu a np w piekarni pracowałem chwilę, ale wiem że inni lepiej by se w pracy radzili niż ja i nie chce zajmować im miejsca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja od państwa jeszcze złamanego grosza nie dostałem, choć w sumie za to co wyrządzili i jak okradli moją rodzinę, przed wojną bardzo majętną powinni mi dożywotnio rentę wypłacać. Ja jakoś w swoich dotychczasowych pracach nie czułem że coś daje społeczeństwu a np w piekarni pracowałem chwilę, ale wiem że inni lepiej by se w pracy radzili niż ja i nie chce zajmować im miejsca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

gdyby za niepracowanie dawali pieniądze chociaż te 2 tys zł netto no i ludzie tak krzywo nie patrzyli na nie pracującego faceta to nawet nie myślałbym o tym żeby zawodowo pracować. Praca to tylko stres, zapierdol lub nuda, nie wiem jak dla ludzi praca może być sensem życia czasami chciałbym się cofnąć do czasów łowiectwa- zbieractwa wtedy nie było żadnej etatowej pracy i żyło się z tego co się upolowało, znalazło.

No, Ja żałuję, że nie jestem jakimś artystą albo naukowcem albo architektem czy czymś tym stylu. Bo taka normalna praca mnie dobija - czuję że nie robię nic prawdziwego, nic wartościowego, że moje życie nie ma żadnej wartości, bo nie tworzę nic, nie nic nie zdobywam, w żaden sposób nie powiększam dorobku wiedzy ludzkiej, nie wyrażam żadnej interesującej myśli.

Że jestem kompletnym zerem, śmieciem który przegrał w życiu, który trafił do piekła i który równie dobrze mógłby się zabić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

gdyby za niepracowanie dawali pieniądze chociaż te 2 tys zł netto no i ludzie tak krzywo nie patrzyli na nie pracującego faceta to nawet nie myślałbym o tym żeby zawodowo pracować. Praca to tylko stres, zapierdol lub nuda, nie wiem jak dla ludzi praca może być sensem życia czasami chciałbym się cofnąć do czasów łowiectwa- zbieractwa wtedy nie było żadnej etatowej pracy i żyło się z tego co się upolowało, znalazło.

No, Ja żałuję, że nie jestem jakimś artystą albo naukowcem albo architektem czy czymś tym stylu. Bo taka normalna praca mnie dobija - czuję że nie robię nic prawdziwego, nic wartościowego, że moje życie nie ma żadnej wartości, bo nie tworzę nic, nie nic nie zdobywam, w żaden sposób nie powiększam dorobku wiedzy ludzkiej, nie wyrażam żadnej interesującej myśli.

Że jestem kompletnym zerem, śmieciem który przegrał w życiu, który trafił do piekła i który równie dobrze mógłby się zabić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bo taka normalna praca mnie dobija - czuję że nie robię nic prawdziwego, nic wartościowego, że moje życie nie ma żadnej wartości, bo nie tworzę nic, nie nic nie zdobywam, w żaden sposób nie powiększam dorobku wiedzy ludzkiej, nie wyrażam żadnej interesującej myśli.
no ja aż takich ambicji nie mam co do pracy ważne żeby mi się podobała albo była chociaż znośna.

A jedyną rzeczą którą robię dla świata jest ostrzeganie przed inwazją islamu ale nikt nie chce tego słuchać tak samo jak nie brano na poważnie Hitlera przed 1939 rokiem. :twisted:

 

-- 15 mar 2013, 00:30 --

 

normalnie przedszkole.

a co chcesz się zapisać :?:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bo taka normalna praca mnie dobija - czuję że nie robię nic prawdziwego, nic wartościowego, że moje życie nie ma żadnej wartości, bo nie tworzę nic, nie nic nie zdobywam, w żaden sposób nie powiększam dorobku wiedzy ludzkiej, nie wyrażam żadnej interesującej myśli.
no ja aż takich ambicji nie mam co do pracy ważne żeby mi się podobała albo była chociaż znośna.

A jedyną rzeczą którą robię dla świata jest ostrzeganie przed inwazją islamu ale nikt nie chce tego słuchać tak samo jak nie brano na poważnie Hitlera przed 1939 rokiem. :twisted:

 

-- 15 mar 2013, 00:30 --

 

normalnie przedszkole.

a co chcesz się zapisać :?:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No, to mogę tylko pozazdrościć że bez wsparcia rodziny i państwa masz kasę na życie. Ja po 6 latach uczciwego (w miarę :P) zapierdalania mam niecałe 4K oszczędności, jakbym stracił pracę to dwóch miesięcy bym nie wyżył :P

 

Wiesz, ja nie chcę robić za alfę i omegę, tylko zwrócić uwagę na pewien aspekt sprawy "niechęć do pracy", który moim zdaniem może pomóc innym. Bo ja też - nie całkiem lubię moją pracę ("nienawidzę" to by już było dużo za dużo powiedziane), wkurwia mnie szef, najchętniej bym sobie egzystował jako filozof-amator i żeby mi za to płacono 10K miesięcznie :) Ale, niestety, życie nie jest takie fajne.

 

Chodzi mianowicie o to, że jak najbardziej rozumiem narzekanie na: chujowatość pracy, beznadziejność zarobków, wkurzajace szefostwo, męczące dojazdy; ale na sam SENS pracowania moim zdaniem narzekać mogą tylko ludzie niedojrzali bądź z głąbokimi, nierozwiązanymi problemami. Jak mówiłem, wkurza mnie to że muszę pracować, ale rozważając alternatywy wiem że to jest jedyna możliwość żeby uczciwie samemu utrzymać się przy życiu. A jakoś tak uczciwość stawiam sobie za jedną z najważniejszych wartości w mojej egzystencji.

 

Czasem po prostu trzeba się przemóc. Zignorować tępych współpracowników, głupiego szefa, marne zarobki i inne negatywne aspekty firmy która chce zatrudnić. Bo alternatywa do pracy jest tylko jedna: brak pracy. Może ci co mają bogatych rodziców nie muszą się tym aż tak przejmować, ale wydaje mi się że większość z forumowiczów to nie potomkowie krezusów, tylko zwykli ludzie. I tkwienie w postawie "nie chce mi się pracować, nie nadaję się do pracy" nie jest niczym pozytywnym. To tak - analogicznie do głównej temetyki forum - jakby swoje zaburzenia psychiczne ignorować i zpychać na bok zamiast udać się do specjalisty po pomoc (bo przecież wstyd, bo przecież leki to podobno groźne są, itd).

 

Ja osobiście zaczynałem od robót typu "podaj przynieś pozamiataj" za marne pieniądze, zmieniałem pracę raz, drugi, trzecie, aż w końcu trafiłem do obecnej firmy, gdzie siedzę już 6 lat... Praca w miarę blisko, zarobki pozwalające na utrzymanie siebie, współpracownicy OK, szef do dupy (ale nie może być przecież idealnie :D) - też mi się to nie przytrafiło od razu, dobre 4 lata szukałem "Tej" pracy - a i nadal nie jest w niej idealnie, praca to 1/3 tematów które obgaduję ze swoim psychiatrą. Tyle, że alternatywą jest brak pracy, który widzi mi się jako 666% gorszy od obecnej sytuacji.

 

Czasem w swojej pracy czuję się traktowany jak śmieć, czasem tyram jak wół a płacone mam jak osioł, czasem mam wrażenie że ta moja praca nic wartościowego ze sobą nie niesie... Ale przynajmniej nie jestem dla nikogo cieżarem. Sam toczę ten swój kamień i to mnie napawa jakąś dumą.

 

Sorrow pisze o tym że ma poczucie że jego praca nic nie tworzy, nie zdobywa, nie poszerza dorobku ludzkiej wiedzy - otóż, stary, nie musi! Naprawdę, nie ma nic ponizającego w tym że twoja praca to układanie chodnika czy spinanie papierków zszywaczem w biurze! Nie każdemu jest pisane być Platonem czy Gates'em! Najważniejsze, to pogodzić się z tym jak mało znaczymy na tym świecie i czerpać przyjemność nie z tego czym jest praca, ale co nam umożliwia. Zaiste, wyjście na piwo z kumplami, kupione za własne, zarobione pieniadze, może dać tyle radości co Platonowi wymyślenie nowej koncepcji filozoficznej. Zwłaszcza, że w takiej sytuacji o filozoficzne rozkminki nietrudno ;) Zrozumienie i akceptacja tego kim się jest - to ważna sprawa. Ja jako drukarz nie czuję się wcale gorszy od lekarza-chirurga: po prostu mamy inne możliwości, inaczej się realizujemy. Pogodzenie się z własną "małością" to klucz do pogodniejszego spojrzenia na świat.

 

carlosbueno też ostrzegam wszystkich dookoła przed inwazją islamu i też niektórzy są na to głusi, wiem co czujesz :P Ale nie mart się, sam w tym nie jesteś :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No, to mogę tylko pozazdrościć że bez wsparcia rodziny i państwa masz kasę na życie. Ja po 6 latach uczciwego (w miarę :P) zapierdalania mam niecałe 4K oszczędności, jakbym stracił pracę to dwóch miesięcy bym nie wyżył :P

 

Wiesz, ja nie chcę robić za alfę i omegę, tylko zwrócić uwagę na pewien aspekt sprawy "niechęć do pracy", który moim zdaniem może pomóc innym. Bo ja też - nie całkiem lubię moją pracę ("nienawidzę" to by już było dużo za dużo powiedziane), wkurwia mnie szef, najchętniej bym sobie egzystował jako filozof-amator i żeby mi za to płacono 10K miesięcznie :) Ale, niestety, życie nie jest takie fajne.

 

Chodzi mianowicie o to, że jak najbardziej rozumiem narzekanie na: chujowatość pracy, beznadziejność zarobków, wkurzajace szefostwo, męczące dojazdy; ale na sam SENS pracowania moim zdaniem narzekać mogą tylko ludzie niedojrzali bądź z głąbokimi, nierozwiązanymi problemami. Jak mówiłem, wkurza mnie to że muszę pracować, ale rozważając alternatywy wiem że to jest jedyna możliwość żeby uczciwie samemu utrzymać się przy życiu. A jakoś tak uczciwość stawiam sobie za jedną z najważniejszych wartości w mojej egzystencji.

 

Czasem po prostu trzeba się przemóc. Zignorować tępych współpracowników, głupiego szefa, marne zarobki i inne negatywne aspekty firmy która chce zatrudnić. Bo alternatywa do pracy jest tylko jedna: brak pracy. Może ci co mają bogatych rodziców nie muszą się tym aż tak przejmować, ale wydaje mi się że większość z forumowiczów to nie potomkowie krezusów, tylko zwykli ludzie. I tkwienie w postawie "nie chce mi się pracować, nie nadaję się do pracy" nie jest niczym pozytywnym. To tak - analogicznie do głównej temetyki forum - jakby swoje zaburzenia psychiczne ignorować i zpychać na bok zamiast udać się do specjalisty po pomoc (bo przecież wstyd, bo przecież leki to podobno groźne są, itd).

 

Ja osobiście zaczynałem od robót typu "podaj przynieś pozamiataj" za marne pieniądze, zmieniałem pracę raz, drugi, trzecie, aż w końcu trafiłem do obecnej firmy, gdzie siedzę już 6 lat... Praca w miarę blisko, zarobki pozwalające na utrzymanie siebie, współpracownicy OK, szef do dupy (ale nie może być przecież idealnie :D) - też mi się to nie przytrafiło od razu, dobre 4 lata szukałem "Tej" pracy - a i nadal nie jest w niej idealnie, praca to 1/3 tematów które obgaduję ze swoim psychiatrą. Tyle, że alternatywą jest brak pracy, który widzi mi się jako 666% gorszy od obecnej sytuacji.

 

Czasem w swojej pracy czuję się traktowany jak śmieć, czasem tyram jak wół a płacone mam jak osioł, czasem mam wrażenie że ta moja praca nic wartościowego ze sobą nie niesie... Ale przynajmniej nie jestem dla nikogo cieżarem. Sam toczę ten swój kamień i to mnie napawa jakąś dumą.

 

Sorrow pisze o tym że ma poczucie że jego praca nic nie tworzy, nie zdobywa, nie poszerza dorobku ludzkiej wiedzy - otóż, stary, nie musi! Naprawdę, nie ma nic ponizającego w tym że twoja praca to układanie chodnika czy spinanie papierków zszywaczem w biurze! Nie każdemu jest pisane być Platonem czy Gates'em! Najważniejsze, to pogodzić się z tym jak mało znaczymy na tym świecie i czerpać przyjemność nie z tego czym jest praca, ale co nam umożliwia. Zaiste, wyjście na piwo z kumplami, kupione za własne, zarobione pieniadze, może dać tyle radości co Platonowi wymyślenie nowej koncepcji filozoficznej. Zwłaszcza, że w takiej sytuacji o filozoficzne rozkminki nietrudno ;) Zrozumienie i akceptacja tego kim się jest - to ważna sprawa. Ja jako drukarz nie czuję się wcale gorszy od lekarza-chirurga: po prostu mamy inne możliwości, inaczej się realizujemy. Pogodzenie się z własną "małością" to klucz do pogodniejszego spojrzenia na świat.

 

carlosbueno też ostrzegam wszystkich dookoła przed inwazją islamu i też niektórzy są na to głusi, wiem co czujesz :P Ale nie mart się, sam w tym nie jesteś :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

deader, pewnie gdybym musiał znaczy groziłby mi głód i bezdomność to bym pracował a tak zawsze coś wymyśle żeby tego nie robić. W pracy marzyłem tylko o tym żeby móc nie pracować a jak nie pracuje to też szczęśliwy nie jestem. Ja nawet nienawidziłem pracy jak zarabiałem w przeliczeniu na polskie 30 czy 40 zł na godzinę choć niby powinienem się cieszyć chociaż z tych pieniędzy nie osiągalnych dla mnie w Polsce. A najbardziej mnie wkurzało to że jestem gorszy od innych i nie mogę sprostać wymaganiom przełożonych

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

deader, pewnie gdybym musiał znaczy groziłby mi głód i bezdomność to bym pracował a tak zawsze coś wymyśle żeby tego nie robić. W pracy marzyłem tylko o tym żeby móc nie pracować a jak nie pracuje to też szczęśliwy nie jestem. Ja nawet nienawidziłem pracy jak zarabiałem w przeliczeniu na polskie 30 czy 40 zł na godzinę choć niby powinienem się cieszyć chociaż z tych pieniędzy nie osiągalnych dla mnie w Polsce. A najbardziej mnie wkurzało to że jestem gorszy od innych i nie mogę sprostać wymaganiom przełożonych

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sorrow pisze o tym że ma poczucie że jego praca nic nie tworzy, nie zdobywa, nie poszerza dorobku ludzkiej wiedzy - otóż, stary, nie musi! Naprawdę, nie ma nic ponizającego w tym że twoja praca to układanie chodnika czy spinanie papierków zszywaczem w biurze! Nie każdemu jest pisane być Platonem czy Gates'em! Najważniejsze, to pogodzić się z tym jak mało znaczymy na tym świecie i czerpać przyjemność nie z tego czym jest praca, ale co nam umożliwia. Zaiste, wyjście na piwo z kumplami, kupione za własne, zarobione pieniadze, może dać tyle radości co Platonowi wymyślenie nowej koncepcji filozoficznej. Zwłaszcza, że w takiej sytuacji o filozoficzne rozkminki nietrudno ;) Zrozumienie i akceptacja tego kim się jest - to ważna sprawa. Ja jako drukarz nie czuję się wcale gorszy od lekarza-chirurga: po prostu mamy inne możliwości, inaczej się realizujemy. Pogodzenie się z własną "małością" to klucz do pogodniejszego spojrzenia na świat.

Mi praca (tzn. tą którą zdarza mi się uprawiać gdy nie mam pracy w moim wyuczonym zawodzie) uniemożliwia inteligentne, twórcze życie, czego nie rekompensuje niczym co umożliwia. Praca taka sprowadza się do tego że się pracuje tylko po to by mieć pieniądze na to by coś zjeść by następnego dnia przyjść do pracy, co nawet w sensie "tego co umożliwia" zabija jakikolwiek sens pracy.

 

Widzisz, mi nie sprawia przyjemności pójście z kumplami na piwo. Po pierwsze nie lubię alkoholu a po drugie nie lubię spotkań grupowych. Męczą mnie i nie przynoszą mi satysfakcji. Dla mnie przyjemnością byłoby pójść z jednym kumplem na spacer albo wpaść do niego do domu. Ale w zasadzie jak się zaczyna u znajomych praca czy studia to znajomość się urywa bo nie mogą znaleźć czasu na spotkania. Więc mam perspektywę powrotu do domu na parę godzin przed snem podczas których często nawet nie będę miał się do kogo odezwać, co strasznie dobija i to też dokłada się do mojej niechęci do chodzenia do pracy - najgorzej jest jak człowiek musi iść spać a po pracy nikt się nie zjawił na gadu gadu, o niczym ciekawym nie rozmawiał, wtedy jest kompletna beznadzieja.

 

Czasem w swojej pracy czuję się traktowany jak śmieć, czasem tyram jak wół a płacone mam jak osioł, czasem mam wrażenie że ta moja praca nic wartościowego ze sobą nie niesie... Ale przynajmniej nie jestem dla nikogo cieżarem. Sam toczę ten swój kamień i to mnie napawa jakąś dumą.

Nie ma nic uczciwego w nagradzaniu kiepskiej płacy ciężką pracą.

 

-- Pt mar 15, 2013 3:02 am --

 

Sorrow pisze o tym że ma poczucie że jego praca nic nie tworzy, nie zdobywa, nie poszerza dorobku ludzkiej wiedzy - otóż, stary, nie musi! Naprawdę, nie ma nic ponizającego w tym że twoja praca to układanie chodnika czy spinanie papierków zszywaczem w biurze! Nie każdemu jest pisane być Platonem czy Gates'em! Najważniejsze, to pogodzić się z tym jak mało znaczymy na tym świecie i czerpać przyjemność nie z tego czym jest praca, ale co nam umożliwia. Zaiste, wyjście na piwo z kumplami, kupione za własne, zarobione pieniadze, może dać tyle radości co Platonowi wymyślenie nowej koncepcji filozoficznej. Zwłaszcza, że w takiej sytuacji o filozoficzne rozkminki nietrudno ;) Zrozumienie i akceptacja tego kim się jest - to ważna sprawa. Ja jako drukarz nie czuję się wcale gorszy od lekarza-chirurga: po prostu mamy inne możliwości, inaczej się realizujemy. Pogodzenie się z własną "małością" to klucz do pogodniejszego spojrzenia na świat.

Wiem i akceptuję kim jestem. Tylko muszę znaleźć sposób jak na tym zarobić i przede wszystkim odpowiednio do tego się wykształcić. To, że ktoś chwilowo zboczył z toru i nie oznacza, że może się bezładnie plątać po bezdrożach bez żadnych konsekwencji.

Na chirurga zdecydowanie się nie nadaję, tak samo na polityka, bankiera, filozofa i tym podobnych i nie mam żadnego poczucia winy z powodu tego że nimi nie jestem.

Moim przeznaczeniem rasowym jest albo praca twórcza albo praca badawcza. I tyle. Za każdym razem kiedy nie realizuję tego przeznaczenia jestem karany złymi uczuciami. A dlaczego? Bo tego typu zachowania - wytwarzanie narzędzi, innowacja, zdobywanie wiedzy, wytwarzanie sztuki, itp. są instynktownie odbierane przez podobne rasowo kobiety jako oznaka wysokiej jakości męskości która jest nagradzana dopuszczeniem do rozmnażania. Nie realizowanie rasowego przeznaczenia jest karane złymi uczuciami bo prowadzi do nie przekazania swoich genów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sorrow pisze o tym że ma poczucie że jego praca nic nie tworzy, nie zdobywa, nie poszerza dorobku ludzkiej wiedzy - otóż, stary, nie musi! Naprawdę, nie ma nic ponizającego w tym że twoja praca to układanie chodnika czy spinanie papierków zszywaczem w biurze! Nie każdemu jest pisane być Platonem czy Gates'em! Najważniejsze, to pogodzić się z tym jak mało znaczymy na tym świecie i czerpać przyjemność nie z tego czym jest praca, ale co nam umożliwia. Zaiste, wyjście na piwo z kumplami, kupione za własne, zarobione pieniadze, może dać tyle radości co Platonowi wymyślenie nowej koncepcji filozoficznej. Zwłaszcza, że w takiej sytuacji o filozoficzne rozkminki nietrudno ;) Zrozumienie i akceptacja tego kim się jest - to ważna sprawa. Ja jako drukarz nie czuję się wcale gorszy od lekarza-chirurga: po prostu mamy inne możliwości, inaczej się realizujemy. Pogodzenie się z własną "małością" to klucz do pogodniejszego spojrzenia na świat.

Mi praca (tzn. tą którą zdarza mi się uprawiać gdy nie mam pracy w moim wyuczonym zawodzie) uniemożliwia inteligentne, twórcze życie, czego nie rekompensuje niczym co umożliwia. Praca taka sprowadza się do tego że się pracuje tylko po to by mieć pieniądze na to by coś zjeść by następnego dnia przyjść do pracy, co nawet w sensie "tego co umożliwia" zabija jakikolwiek sens pracy.

 

Widzisz, mi nie sprawia przyjemności pójście z kumplami na piwo. Po pierwsze nie lubię alkoholu a po drugie nie lubię spotkań grupowych. Męczą mnie i nie przynoszą mi satysfakcji. Dla mnie przyjemnością byłoby pójść z jednym kumplem na spacer albo wpaść do niego do domu. Ale w zasadzie jak się zaczyna u znajomych praca czy studia to znajomość się urywa bo nie mogą znaleźć czasu na spotkania. Więc mam perspektywę powrotu do domu na parę godzin przed snem podczas których często nawet nie będę miał się do kogo odezwać, co strasznie dobija i to też dokłada się do mojej niechęci do chodzenia do pracy - najgorzej jest jak człowiek musi iść spać a po pracy nikt się nie zjawił na gadu gadu, o niczym ciekawym nie rozmawiał, wtedy jest kompletna beznadzieja.

 

Czasem w swojej pracy czuję się traktowany jak śmieć, czasem tyram jak wół a płacone mam jak osioł, czasem mam wrażenie że ta moja praca nic wartościowego ze sobą nie niesie... Ale przynajmniej nie jestem dla nikogo cieżarem. Sam toczę ten swój kamień i to mnie napawa jakąś dumą.

Nie ma nic uczciwego w nagradzaniu kiepskiej płacy ciężką pracą.

 

-- Pt mar 15, 2013 3:02 am --

 

Sorrow pisze o tym że ma poczucie że jego praca nic nie tworzy, nie zdobywa, nie poszerza dorobku ludzkiej wiedzy - otóż, stary, nie musi! Naprawdę, nie ma nic ponizającego w tym że twoja praca to układanie chodnika czy spinanie papierków zszywaczem w biurze! Nie każdemu jest pisane być Platonem czy Gates'em! Najważniejsze, to pogodzić się z tym jak mało znaczymy na tym świecie i czerpać przyjemność nie z tego czym jest praca, ale co nam umożliwia. Zaiste, wyjście na piwo z kumplami, kupione za własne, zarobione pieniadze, może dać tyle radości co Platonowi wymyślenie nowej koncepcji filozoficznej. Zwłaszcza, że w takiej sytuacji o filozoficzne rozkminki nietrudno ;) Zrozumienie i akceptacja tego kim się jest - to ważna sprawa. Ja jako drukarz nie czuję się wcale gorszy od lekarza-chirurga: po prostu mamy inne możliwości, inaczej się realizujemy. Pogodzenie się z własną "małością" to klucz do pogodniejszego spojrzenia na świat.

Wiem i akceptuję kim jestem. Tylko muszę znaleźć sposób jak na tym zarobić i przede wszystkim odpowiednio do tego się wykształcić. To, że ktoś chwilowo zboczył z toru i nie oznacza, że może się bezładnie plątać po bezdrożach bez żadnych konsekwencji.

Na chirurga zdecydowanie się nie nadaję, tak samo na polityka, bankiera, filozofa i tym podobnych i nie mam żadnego poczucia winy z powodu tego że nimi nie jestem.

Moim przeznaczeniem rasowym jest albo praca twórcza albo praca badawcza. I tyle. Za każdym razem kiedy nie realizuję tego przeznaczenia jestem karany złymi uczuciami. A dlaczego? Bo tego typu zachowania - wytwarzanie narzędzi, innowacja, zdobywanie wiedzy, wytwarzanie sztuki, itp. są instynktownie odbierane przez podobne rasowo kobiety jako oznaka wysokiej jakości męskości która jest nagradzana dopuszczeniem do rozmnażania. Nie realizowanie rasowego przeznaczenia jest karane złymi uczuciami bo prowadzi do nie przekazania swoich genów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Praca to tylko stres, zapierdol lub nuda, nie wiem jak dla ludzi praca może być sensem życia czasami chciałbym się cofnąć do czasów łowiectwa- zbieractwa wtedy nie było żadnej etatowej pracy i żyło się z tego co się upolowało, znalazło.

Też ma takie myśli, ale nie do końca wiem czy się z nimi zgadzam. Emocjonalnie myślę, że to prawda, ale jakaś logika (nie wiem czy trafna) podpowiada mi, że praca może być sensem - jeśli jednocześnie jest pasją, jeśli widzi się w niej jakąś misję, jeśli praca jest jednocześnie przyjemnością i rozrywką. Wtedy może być ona sensem życia. Tylko praca u nas się tak negatywnie kojarzy, samo to słowo: praca. A przecież są ludzie, którzy pracują w swojej pasji, spełniają się jednocześnie zawodowo i życiowo w tym samym czasie, odnoszą satysfakcję z takiego życia. Tak właśnie sama bym chciała.

 

niektórzy futuryści twierdzą że za parędziesiąt lat 80% ludzi w wieku produkcyjnym nie będzie pracować, będą oni tylko konsumentami żyjącymi na sporych zasiłkach. Wszystko będzie zautomatyzowane a praca będzie przywilejem dla nielicznej elity. Niestety ja pewnie nie doczekam tych czasów o ile wcześniej cywilizacja nie padnie w wyniku wojen czy inwazji islamu która cofnie nas do średniowiecza.

Też bym tak chciała, mogłabym się skupić na pasjach bez martwienia się o jednoczesny zarobek. Ale pewnie nikt z nas tego nie doczeka, a w Polsce to nie wiadomo czy w ogóle ktokolwiek kiedykolwiek doczeka.

 

Ano chyba to że pieniążków się nie zarabia... Jeśli nie pracujesz a żyjesz = masz pieniądze na utrzymanie = ktoś zarabia na ciebie. I to niestety nie jest tak że Bille Gates'y tego świata na ciebie łożą, tylko legiony Kowalskich. Pewnie, życie bez chodzenia do pracy wydaje mi się cudne, ale jak myślę że mialiby mnie utrzymywać rodzice albo miałbym żyć z renty/zasiłku to aż się wzdrygam. Twoja praca to jest niestety wykładnia tego co dajesz światu, jak nic nie dajesz to równie dobrze możesz nie istnieć, z pożytkiem dla obu stron.

Ja też nie pracuję, a żyję - z własnych oszczędności, na które sama zarobiłam. Odejście z pracy było moją świadomą, niczym nie przymuszoną decyzją. I nie twierdzę, że muszę coś dawać światu. Świat w takim stanie w jakim jest teraz nie zasługuje na nic. Może jedynie na asteroidę. Poza tym, kto się przejmuje tym co daje światu? Ludzie tylko biorą, biorą i biorą. Dla siebie, ciągle chcą więcej. Nieliczni dają, jak mają nadmiar albo czują jakiś egoistyczny altruizm. I nic komukolwiek do tego czy mam istnieć czy nie istnieć.

 

Czasem po prostu trzeba się przemóc. Zignorować tępych współpracowników, głupiego szefa, marne zarobki i inne negatywne aspekty firmy która chce zatrudnić. Bo alternatywa do pracy jest tylko jedna: brak pracy.

Bez przesady, inną alternatywą dla pracy jest lepsza praca. ;) Ja nie mam zamiaru się więcej przemagać i robić coś, czego nie będę lubić, próbowałam już kilka razy, za każdym razem szlag mnie trafiał po kilku miesiącach, najdłużej wytrzymałam rok (chyba tylko dlatego, że miałam stały dostęp do neta i brak zbytniej kontroli nad moją osobą). Za pierwszym razem robiłam coś manualnie, ciągle to samo, po 11h dziennie, szlag mnie trafiał od powtarzalności i wolno upływającego czasu. Za drugim razem miałam do czynienia z klientami po 8h dziennie, szlag mnie trafiał już w momencie jak ktoś do mnie podchodził. Za trzecim razem siedziałam średnio-wygodnie przed kompem i szlag mnie trafiał że życie przecieka mi przez palce, bo całe dnie siedzę zamknięta w 4 ścianach, patrzę na te same mordy dzień w dzień, mam naprzeciwko mnie tą samą ścianę, okno jest aż 10 metrów dalej, wymagają ode mnie skupiania się na jakichś pierdołach podczas gdy ja tęsknię za wolnością. Czułam się jak w pieprzonym więzieniu. Może i jestem nienormalna, ale nie umiem tak jak większość ludzi zaakceptować czegoś takiego. Chcę żyć swoim życiem, a nie tracić go na etat i robić na bogatych i trwać w stagnacji do emerytury, której bardzo prawdopodobnie nie doczekam.

 

Ja nawet nienawidziłem pracy jak zarabiałem w przeliczeniu na polskie 30 czy 40 zł na godzinę choć niby powinienem się cieszyć chociaż z tych pieniędzy nie osiągalnych dla mnie w Polsce.

Miałam tak samo...

 

Wiem i akceptuję kim jestem. Tylko muszę znaleźć sposób jak na tym zarobić i przede wszystkim odpowiednio do tego się wykształcić. To, że ktoś chwilowo zboczył z toru i nie oznacza, że może się bezładnie plątać po bezdrożach bez żadnych konsekwencji.

Na chirurga zdecydowanie się nie nadaję, tak samo na polityka, bankiera, filozofa i tym podobnych i nie mam żadnego poczucia winy z powodu tego że nimi nie jestem.

Moim przeznaczeniem rasowym jest albo praca twórcza albo praca badawcza. I tyle.

Otóż to! Niestety tak ten świat został ukształtowany przez ludzi, że aby mieć satysfakcję z życia trzeba znaleźć złoty środek pomiędzy przeznaczeniem/pasjami a utrzymaniem się. Osiągnąć to drugie poprzez to pierwsze. Nie jest to łatwa sztuka, ale ja będę próbować do upadłego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Praca to tylko stres, zapierdol lub nuda, nie wiem jak dla ludzi praca może być sensem życia czasami chciałbym się cofnąć do czasów łowiectwa- zbieractwa wtedy nie było żadnej etatowej pracy i żyło się z tego co się upolowało, znalazło.

Też ma takie myśli, ale nie do końca wiem czy się z nimi zgadzam. Emocjonalnie myślę, że to prawda, ale jakaś logika (nie wiem czy trafna) podpowiada mi, że praca może być sensem - jeśli jednocześnie jest pasją, jeśli widzi się w niej jakąś misję, jeśli praca jest jednocześnie przyjemnością i rozrywką. Wtedy może być ona sensem życia. Tylko praca u nas się tak negatywnie kojarzy, samo to słowo: praca. A przecież są ludzie, którzy pracują w swojej pasji, spełniają się jednocześnie zawodowo i życiowo w tym samym czasie, odnoszą satysfakcję z takiego życia. Tak właśnie sama bym chciała.

 

niektórzy futuryści twierdzą że za parędziesiąt lat 80% ludzi w wieku produkcyjnym nie będzie pracować, będą oni tylko konsumentami żyjącymi na sporych zasiłkach. Wszystko będzie zautomatyzowane a praca będzie przywilejem dla nielicznej elity. Niestety ja pewnie nie doczekam tych czasów o ile wcześniej cywilizacja nie padnie w wyniku wojen czy inwazji islamu która cofnie nas do średniowiecza.

Też bym tak chciała, mogłabym się skupić na pasjach bez martwienia się o jednoczesny zarobek. Ale pewnie nikt z nas tego nie doczeka, a w Polsce to nie wiadomo czy w ogóle ktokolwiek kiedykolwiek doczeka.

 

Ano chyba to że pieniążków się nie zarabia... Jeśli nie pracujesz a żyjesz = masz pieniądze na utrzymanie = ktoś zarabia na ciebie. I to niestety nie jest tak że Bille Gates'y tego świata na ciebie łożą, tylko legiony Kowalskich. Pewnie, życie bez chodzenia do pracy wydaje mi się cudne, ale jak myślę że mialiby mnie utrzymywać rodzice albo miałbym żyć z renty/zasiłku to aż się wzdrygam. Twoja praca to jest niestety wykładnia tego co dajesz światu, jak nic nie dajesz to równie dobrze możesz nie istnieć, z pożytkiem dla obu stron.

Ja też nie pracuję, a żyję - z własnych oszczędności, na które sama zarobiłam. Odejście z pracy było moją świadomą, niczym nie przymuszoną decyzją. I nie twierdzę, że muszę coś dawać światu. Świat w takim stanie w jakim jest teraz nie zasługuje na nic. Może jedynie na asteroidę. Poza tym, kto się przejmuje tym co daje światu? Ludzie tylko biorą, biorą i biorą. Dla siebie, ciągle chcą więcej. Nieliczni dają, jak mają nadmiar albo czują jakiś egoistyczny altruizm. I nic komukolwiek do tego czy mam istnieć czy nie istnieć.

 

Czasem po prostu trzeba się przemóc. Zignorować tępych współpracowników, głupiego szefa, marne zarobki i inne negatywne aspekty firmy która chce zatrudnić. Bo alternatywa do pracy jest tylko jedna: brak pracy.

Bez przesady, inną alternatywą dla pracy jest lepsza praca. ;) Ja nie mam zamiaru się więcej przemagać i robić coś, czego nie będę lubić, próbowałam już kilka razy, za każdym razem szlag mnie trafiał po kilku miesiącach, najdłużej wytrzymałam rok (chyba tylko dlatego, że miałam stały dostęp do neta i brak zbytniej kontroli nad moją osobą). Za pierwszym razem robiłam coś manualnie, ciągle to samo, po 11h dziennie, szlag mnie trafiał od powtarzalności i wolno upływającego czasu. Za drugim razem miałam do czynienia z klientami po 8h dziennie, szlag mnie trafiał już w momencie jak ktoś do mnie podchodził. Za trzecim razem siedziałam średnio-wygodnie przed kompem i szlag mnie trafiał że życie przecieka mi przez palce, bo całe dnie siedzę zamknięta w 4 ścianach, patrzę na te same mordy dzień w dzień, mam naprzeciwko mnie tą samą ścianę, okno jest aż 10 metrów dalej, wymagają ode mnie skupiania się na jakichś pierdołach podczas gdy ja tęsknię za wolnością. Czułam się jak w pieprzonym więzieniu. Może i jestem nienormalna, ale nie umiem tak jak większość ludzi zaakceptować czegoś takiego. Chcę żyć swoim życiem, a nie tracić go na etat i robić na bogatych i trwać w stagnacji do emerytury, której bardzo prawdopodobnie nie doczekam.

 

Ja nawet nienawidziłem pracy jak zarabiałem w przeliczeniu na polskie 30 czy 40 zł na godzinę choć niby powinienem się cieszyć chociaż z tych pieniędzy nie osiągalnych dla mnie w Polsce.

Miałam tak samo...

 

Wiem i akceptuję kim jestem. Tylko muszę znaleźć sposób jak na tym zarobić i przede wszystkim odpowiednio do tego się wykształcić. To, że ktoś chwilowo zboczył z toru i nie oznacza, że może się bezładnie plątać po bezdrożach bez żadnych konsekwencji.

Na chirurga zdecydowanie się nie nadaję, tak samo na polityka, bankiera, filozofa i tym podobnych i nie mam żadnego poczucia winy z powodu tego że nimi nie jestem.

Moim przeznaczeniem rasowym jest albo praca twórcza albo praca badawcza. I tyle.

Otóż to! Niestety tak ten świat został ukształtowany przez ludzi, że aby mieć satysfakcję z życia trzeba znaleźć złoty środek pomiędzy przeznaczeniem/pasjami a utrzymaniem się. Osiągnąć to drugie poprzez to pierwsze. Nie jest to łatwa sztuka, ale ja będę próbować do upadłego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

black swan, dobrze prawisz, dla mnie tez praca to zawsze była męczarnia do dziś mam awersję do rzeczy miejsc, osób które kojarzyły mi się z wykonywana pracą. Ja przez ponad 4 lata wykonywałem prace którą nie lubiłem i do tego z przełożonymi których nienawidziłem i skończyło się to u mnie załamaniem psychicznym i stanem bliskim alkoholizmowi żeby zapomnieć jaką mam beznadziejną pracę( notabene 80% z mojej pracy to byli alkoholicy bo widocznie na trzeźwo tam się pracować nie dało)

Miłujący wolność Indianie czy aborygeni nigdy nie dali zagonić się do etatowej pracy, czy ogólnie pracy dla kogoś no ale my żyjemy w Polsce a tu trzeba zapier..alać aby żyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

black swan, dobrze prawisz, dla mnie tez praca to zawsze była męczarnia do dziś mam awersję do rzeczy miejsc, osób które kojarzyły mi się z wykonywana pracą. Ja przez ponad 4 lata wykonywałem prace którą nie lubiłem i do tego z przełożonymi których nienawidziłem i skończyło się to u mnie załamaniem psychicznym i stanem bliskim alkoholizmowi żeby zapomnieć jaką mam beznadziejną pracę( notabene 80% z mojej pracy to byli alkoholicy bo widocznie na trzeźwo tam się pracować nie dało)

Miłujący wolność Indianie czy aborygeni nigdy nie dali zagonić się do etatowej pracy, czy ogólnie pracy dla kogoś no ale my żyjemy w Polsce a tu trzeba zapier..alać aby żyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

carlosbueno, ja czasami mam koszmary o poprzedniej pracy - że znowu tam pracuję. I samo to w sobie jest koszmarem. Budząc się czuję ogromną ulgę, że to tylko sen. I właściwie sama niechęć do powtórki z rozrywki jest dla mnie motywacją do działania na rzecz zmiany obrotu spraw.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

carlosbueno, ja czasami mam koszmary o poprzedniej pracy - że znowu tam pracuję. I samo to w sobie jest koszmarem. Budząc się czuję ogromną ulgę, że to tylko sen. I właściwie sama niechęć do powtórki z rozrywki jest dla mnie motywacją do działania na rzecz zmiany obrotu spraw.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×