Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jak sobie pomóc?Zostawił mnie chłopak, nie umiem żyć :(


migusia23

Rekomendowane odpowiedzi

Po roztsaniu z nim (minęlo juz 7 miesięcy) czuję się fatalnie ostamotniona. to fakt-byłam w toksycznym związku, facet uzaleznil mnie od siebie. bardzo go kochalam, on równiez mowil, ze mnie kocha. cieszylam sie na wspolna przyszlosc, wiele mi obiecal. wiele razy mnie oklamal, jednak zdazylam sie nauczyc mu wybaczac, bo wiedzialam, ze bez niego sobie nie poradze :-| zerwal ze mna na skypie. od tego czasu wszystko sie zawalilo. tesknie za nim. nie ma dnia bym nie plalala. w sierpniu odnowilam z nim kontakt. znow mi naobiecywal i znow zerwal :roll: powiedzial, ze ma jakies zaburzenia psychiczne. wiem, ze ja ma, poniewaz rano mowil, ze bedziemy razem, w poludnie sie zastanawial, a wieczorem wszystko odwolywal. doprowadzilo mnie to do strasznej hustawki emocjonalnej. probowalam wychodzic do ludzi-spotykalam sie z przyjaciolmi ze studiow, wychodzilam do pubu, w koncu warszawa malym miastem nie jest :? i nic. nie umiem zyc bez niego. po prostu nie umiem, mimo, ze zhanbil moja godnosc (blagalam go, by mnie nie zostawial)... :(

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

byłam w toksycznym związku, facet uzaleznil mnie od siebie. bardzo go kochalam, on równiez mowil, ze mnie kocha.

kochana, to się nie łączy.

potrzebujesz terapii. teraz pewnie widzisz same dobre strony, przypominasz sobie dobre chwile... potem będziesz na to patrzeć zupełnie z innej strony, będziesz się cieszyć że nie musisz już z nim mieć do czynienia... wiem z doświadczenia.

7 miesięcy to długo, sama sobie z tym widocznie nie potrafisz poradzić. ale to nic złego.

myślę, że terapia by Ci pomogła...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"poniewaz rano mowil, ze bedziemy razem, w poludnie sie zastanawial, a wieczorem wszystko odwolywal."

 

 

 

 

ojjj znam to znam....mialam taki zwiazek co tydzien zrywalismy przez 2 lata...myslalam ze sie wykoncze psychicznie...wkoncu chcial domnie wrocic aja go kopnelam..slowa same z ust mi wyszly chociaz kochalam. Ale tez jak mozna kochac osobe ktora tak rani??? to nie milosc....to chec zmienienia kogos, to glod duszy ktora niechce byc odrzucona. Albo jak kiedys po 3 latach nagle koles mnie zostawil bo stwierdzil ze juz nie kocha..tez musialam sie pozbierac.

 

NApewno kiedys sie bedziesz cieszyla ze z nim nie jestes ale daj sobie czas...gdybym ja tak bawila sie z exem w jego gry to dzis bym nie byla w szczesliwym malrzenstwie. Wszystko ma swoj cel musisz zaufac temu...KAzdy zyje na tych doswiadczeniach..buduja nas choc bardzo rania.

W tobie jest poczucie samotnosci i niskiej samooceny byc moze silne ktore cie usiluje przekonac ze jedynie bedziesz szcesliwa z nim..Prawda jest taka ze nie bylas szczesliwa bo bylas w toxycznym zwiazku. Milosc nie jest na sile...milosc przychodzi nieoczekiwanie..pozwala ci sie cieszyc. Na terapi bys mogla odslonic swa sile i podarzac na przod...nie w tyl:*

 

x0x0x POzdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To moze warto zajac sobie czas, cos co pozwoli ci budowac samoocene bys czula sie zadobra na takiego jak on. Wkoncu nadejdzie dzien ze zrozumiesz ze on nie zasluzyl na twoje lzy a ty nie zasluzylas byc traktowana jak lalka. Skoro zerwal to znaczy ze ktos inny jest ci pisany:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Do psychologa możesz iśc z NFZu psychiatra da ci skierowanie.Uzależniłaś się w jakimś stopniu od miłości swego chłopaka,który miał ze sobą także problemy i powinien się leczyć.Trwałas w toksycznym związku roztania bolą..tylko należy mieć świadomość faktu,że nikt nie jest naszą własnością tzn..ma prawo odejść..odmówić..etc,należy szanować cudzą wolną wolę prawo wyboru,jeżeli chcemy aby i nas w tej kwesti szanowano..pisze Ci to ktoś kto 2 razy próbował się zabić bo tego nie rozumiał..pomogła mi terapia..praca nad sobą,zmiana sposobu myślenia,postrzegania wielu spraw..nadal się uczę poznawać samego siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam was wszystkich,

Z chłopakiem rozstaliśmy się dokładnie w sylwestra. Byliśmy na tej samej imprezie, ale już nie jako para. On zostawił mnie po tym, jak po raz trzeci przeczytałam jego prywatne wiadomości (smsy,facebook). Za pierwszym razem wybaczył, obiecałam, że więcej tego nie zrobię. Za drugim razem była ta sama sytuacja. Ale za trzecim zrozumiał, że coś w nim pękło i trzy dni dochodził do tego, że to już nie ma sensu, a ja tym co zrobiłam, skutecznie zabiłam jego uczucie do mnie. Dodam, że przy ostatnim 'przeszukaniu' dowiedziałam się, że flirtował ze swoją byłą dziewczyną...

Suma summarum powód odejścia wygląda następująco: ja zawiniłam pokazując mu, że przez 7 miesięcy trwania naszego związku, wcale mu nie zaufałam = nie szanowałam go. On zawinił tym, że pozwolił sobie na tamto pisanie ze swoją byłą dziewczyną. Powiedział, że skutecznie zaciskałam pętlę na jego szyi, aż w końcu prawie udusiłam. Więc uciekł. Mówi, że nie widzi szansy na zejście się, że jego decyzja jest niezmienna i ostateczna, bo nie chce więcej żyć pod lupą.

Ale wciąż ze mną ma kontakt. Bardzo regularny. Praktycznie codziennie do siebie piszemy, on się chce normalnie ze mną widywać, robić to co robiliśmy kiedy byliśmy parą, tylko teraz ma się to odbywać na innych zasadach. Proponuje mi nawet uprawianie seksu, bo on jest człowiekiem, który uwielbia to robić, no i lubi to robić ze mną.

(Tutaj wyjaśnienie: to jest chłopak który w życiu zaliczył kilkadziesiąt panienek, dosłownie. Zdradzał, miał kilka naraz, szalał ile wlezie. Ja byłam tą pierwszą dziewczyną, z którą był na poważnie. Zapewniał o miłości, ułożył plany na przyszłość, dookoła najbliższym mówił, że ja jestem tą jedyną. Byłam pierwszą dziewczyną, której nie zdradził)

Ale jak po 7 miesiącach bycia razem, miałam być w stanie zapomnieć o jego przeszłości i ufać mu bezgranicznie i nie martwić się tym co robi, jak się widuje z jakąś kobietą albo wychodzi wieczorem do miasta się bawić? On od 14 roku życia jest aktywny seksualnie, praktycznie nigdy nie był sam, a z opowieści o jego podbojach można napisać sporawą książkę. Dodatkowo w moim poprzednim związku, mimo 'szczerego' zakochania mojego partnera i 2 letnim stażu, okazało się, że byłam zdradzana. A to odbija piętno na człowieku i jego zdolności obdarzania zaufaniem drugą osobę. To boli, a człowiek boi się być po raz kolejny zraniony. Więc zaczyna zachowywać dystans...

 

Zastanawiam się, czy ten powód był naprawdę taki silny i poważny?

Co ja mam zrobić - utrzymywać z nim wciąż kontakt na stopie koleżeńskiej, tak jak on sobie tego życzy?

Zniknąć z jego życia, tak żeby poczuł brak mojej osoby i zatęsknił?

Dodam jeszcze, że jesteśmy osobami, które często kłócą się ze sobą, mój eks ma bardzo twardy charakter, przez który często mi było bardzo przykro. Tak, byliśmy wybuchową parą.

Ale nie zmienia to faktu, że pokochałam go szczerze, a to uczucie wciąż we mnie trwa. On o tym wie, ale pomimo wielu prób (płaczu, zapewnień i miłości, obietnic poprawy itp itd) jego zdania nie byłam w stanie zmienić.

Ja mam 20 lat, on 21.

 

Proszę, abyście wyrazili swoje zdanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

20 i 21 lat eeeh dzieci,stary. wujo cos Wam powie:Ty jestes za mloda na zwiazkowanie,a on tez jeszcze jest gowniarzem....nigdy nie pozwol zeby facet flirtowal z inna na boku.....oboje jestescie mocno niedojrzali,zajmijcie sie nauka,studiami bo to najwazniejsze,a nie jakies milosci bo to samo przyjdzie z czasem

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

do juwanna:

 

 

dziewczyno, kopnij go w dupę! Sprawdzałaś go bo widocznie miałaś ku temu powód.

Zresztą w związkach wszyscy to robią ( nie zapierajcie sie nogami, że tak nie jest, sad but true)

 

Co powinnaś zrobić? Dać sobie spokój. To naprawdę nie jest trudne.

zresztą po co marnować czas i myśli na takiego śmiecia? szkoda zdrowia i młodości! ;):papa:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie chcę zakładać nowego tematu, dlatego podepnę się pod ten. Proszę o rady, bo nie umiem sobie pomóc...

 

Moja sytuacja wygląda tak, że około dwa miesiące temu, odszedł ode mnie mój chłopak. Z dnia na dzień i z błachym tłumaczeniem, o czym napiszę za chwilę. Poznaliśmy się kilka miesiecy temu, po tygodniu znajomości zapytał mnie, czy chcę się z nim spotykać. Jednak dzieliła nas duża odległość, nie wiedziałam co zrobić, ale zgodziłam się spróbować... Podobał mi się bardzo: imponował mi swoją inteligencją i pociągał mnie fizycznie. Widywaliśmy się w weekendy, przyjeżdżał do mnie 1 000km. W tygodniu pisaliśmy masę smsów, skype i rozmowy telefoniczne. Powoli zaczynałam wariować na jego punkcie...

Po kilku tygodniach znajomości, poszłam z nim do łożka, do niczego mnie nie namawiał, zrobiłam to świadomie. Było to pierwsze moje zbliżenie. Zawsze chciałam mieć jednego faceta w swoim życiu. Boli cholernie, mam ogromne wyrzuty sumienia. Wracając do historii, nasz związek rozwijał się emocjonalnie- jak mi się wydawało. Tęskniliśmy za sobą- to znaczy w tym momencie mam pewność tylko co do tego, że ja tęskniłam. Ufałam mu, jest ode mnie starszy o 6 lat. Mówił, że mnie kocha, początkowo wiedziałam, że jest to zauroczenie, ale później zaczynałam w to wierzyć i uwierzyłam....... Końcem kwietnia spóźniała mi się miesiączka. Byłam przekonana, że jestem w ciąży. Racjonalnie, były nikłe szanse, jednak wkręciałam siebie i on także uwierzył. Na początku byłam przerażona, a później się cieszyłam... Ten chłopak, na początku tylko mnie pocieszał, że wszystko się ułoży, snuł plany jak ułożyć nasze życie. Na dziecko bardzo się cieszył, rozpowiedział nawet swoim znajomym... Okazało się, że ja spanikowałam i żadnej ciąży nie było.;) Po tej sytuacji, między nami, było jeszcze lepiej. Powiedziałam mu nawet pierwszy raz, że go kocham... Ogromnie się cieszył. Po dwóch tygodniach jakoś, zostawił mnie z dnia na dzień. Pamiętam, że spotkał się ze mną i był strasznie podenerwowany... pierwszy raz widziałam go zdenerowanego. Patrzył na mnie takim zimnym spojrzeniem, bez uczuć. Jednak porozmawialiśmy i wszystko, czyli nic, wyjaśniliśmy, pożegnaliśmy się tak jak zawsze, jednak wszystko było bezsensu. Wymusiłam na nim, żeby powiedział mi co się stało. Jak się spotkaliśmy, powiedział mi, że jestem za dobra dla niego, że nie może ze mną być, bo wie, że mnie z rani. Mówił też, że jestem dobrą niezepsutą dziewczynką i że nie chce mnie zmieniać i że nie możemy być razem. Wiedziałam, że to ściemy. Jakbym była taka dobra, to po co by mnie zostawiał. Pozwoliłam mu odejść. Powiedział mi, że nie zdradził mnie, ale że raz był bardzo pijany i poszedł do striptis clubu, ale nic nie zrobił i, co bardziej mnie zabolało, że całował się z jakąś dziewczyną. Ze mną było jeszcze gorzej, płakałam non stop, nie mogłam już wtedy nic jeść, schudłam 6kg. Były lepsze i gorsze dni. Znajomi próbowali mnie gdzieś wyciągać. Jednak, nawet po wypiciu jednego piwa, zaczynałam płakać. Przestałam więc wychodzić. Z resztą nigdy bardzo rozrywkową osobą nie byłam. Całe dnie spędzałam w łóżku, na uczelnie wychodziłam jak już koniecznie musiałam. Miałam sesję i obronę, w miarę dało się wytrzymać. Po obronie jest już tylko gorzej i gorzej. Teraz wiem, że zostawił mnie dla innej. W przeciągu trzech dni. Jednego dnia powiedział, że mnie kocha i że muszę mu zaufać, kolejnego spotkał się z tamtą, a za 2 dni zerwał ze mną. Wczoraj wymieniłam z nim wiadomości, cała drżałam, jak zobaczyłam, że napisał. Nie czuję do niego złości. Kocham go. Nie radzę sobie, to tego mam ogromne wyrzuty sumienia.

Sorry za chaotyczną wiadomość. Proszę o rady, albo chociaż opinie... Nie wiem co mam myśleć nawet!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

margor, polecam książkę "Mężczyźni, którzy nie potrafią kochać" S. Cartera bodajże. Czytałam ją dość dawno, ale bardzo mi pomogła. Co mnie uderzyło w Twojej historii, to jak szybko ten ex przeszedł z wielkiego zaangażowania do zerwania. Przeżyłam podobna wtopę, z kolesiem który po prostu "oszalał" na moim punkcie. Żadna odległość, wydatki, nie były dla niego przeszkodą. Obrzucał mnie prezentami i obietnicami. Przypomina Ci to coś ;)? Najpierw szaleństwo, niesamowita intensywność - dopóki sama się w to nie zaangażowałam ..... a potem z dnia na dzień wszystko znikło jak dym, pojawiły sie idiotyczne zarzuty i wymówki, w końcu agresja z jego strony.

Podejrzewam tu schemat opisany w tej właśnie książce : fobia przed bliskością. Osobnik dotknięty ta przypadłościa najpierw zrobi wszystko, że by zdobyć obiekt swojego zainteresowania . Kiedy już to sie stanie - zaczyna się dosłownie dusić w związku i w panice ucieka, rozpierdala wszystko, co sam zbudował. Na pocieszenie powiem, ze będzie ten schemat powtarzał z każdą partnerką.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cudak, może to ten sam człowiek?? ;) Tylko, tak poważnie, to on był w kilkuletnim związku, bodajże 7 letnim... Hmm..., ale z drugiej strony, to tak bardzo chciał usłyszeć, że go kocham... Chciałabym już poczuć się lepiej. Dziękuję za odpowiedź- chociaż przez moment pomyślałam, że to nie moja wina... Myślisz, że moja? /Za lekturę dziękuję- zdobędę na pewno!/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

margor, raczej to nie był ten sam koleś, ten mój był chyba najdłużej rok 1-2 w jakimś związku. A jeśli chodzi o taką fobię, to ci osobnicy mogą sie wiązać - pod warunkiem, że te związki nie będą właśnie bliskie i intensywne. Gdy w grę zaczną wchodzi poważne uczucia, zaangażowanie na serio - dadzą drapaka.

Oczywiście wszystko co pisze to tylko przypuszczenia, trudno mi "diagnozować" Twojego ex na odległość na podstawie jednego postu. Tylko uderzyło mnie to, ze sie stlenił jak doszło między Wami do zacieśnienia relacji - ewentualna ciąża, deklaracja miłości.

Na 100 pro możesz być pewna jednego - to nie Ty ponosisz winę za rozpad związku. To jego wina, to on jest niepoważny /łagodnie mówiąc/. Dojrzali faceci biorą odpowiedzialność za swoje słowa i emocje, nie uciekają jak szczury do kanału :evil: . Zobaczysz, za jakiś czas przypełznie z powrotem. Jak go przyjmiesz, będziesz miała znowu taka jazdę.... a pomyśl, jak byś się teraz czuła, gdybyś jednak wtedy zaszła w ciążę ? Ciesz się, że nie wpadłaś z tym pajacem i unikaj go jak ognia. Pewnie tą nową tak samo omotał jak Ciebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Do margor- witaj, podzielę się z Tobą podobnym problemem, teraz też bardzo cierpię i nie wiem jak mam sobie z tym poradzić...

Poznałam chłopaka przez internet, on po rozwodzie, ja w trakcie.Spotkaliśmy się po 3-ch miesiącach dłuuugich rozmów, przyjechał do mnie 320 km. Wpadliśmy sobie w oko, spotykaliśmy się średnio co 2 tyg, raz ja jeździłam do niego, albo on do mnie, w zależności od możliwości. Spędzaliśmy razem wszystkie długie weekendy, wakacje. W październiku zeszłego roku postanowił się tu do mnie przenieść, bo jak stwierdził, przez tą odległość, która nas dzieli to wszystko szlag trafi. Znalazł tu pracę, mieszkał ze mną i moim synkiem. Czekał aż zakończę swój rozwód. W trakcie szukałam pracy u niego w okolicy, chciałam uciec ze swojego miasta za wszelką cenę, zacząć życie od nowa, z nowym partnerem. W tym czasie zaszłam w ciążę, zawaliło mi się wszystko. On w pierwszym momencie bardzo się ucieszył a na drugi dzień kazał mi ciążę usunąć, bo ,,nie damy rady finansowo i że mnie nie kocha itp". Ubolewałam, ppłakałam, prosiłam, krzyczałam- nic nie pomoglo. Sama nie dałabym rady wychować dwójki dzieci- usunęłam ciążę. To byøo okropne ale zrobiøam to. Wyrzucaøam go z domu, myßlaøam ze go znienawidze. On si nie wyprowadzi a ja kochlam go dalej. Rzucil prace z koncem czerwca. Wrocil do domu ale caly czas do siebie dzwonilismy. Tydzien temu bylam na rozmowie o prace w jego okolicy, przeprowadzka zalatwiona. Urlop razem, tydzien u jego rodzinki w Kielcach, ktorej jeszcze nie znalam i tydzien nad morzem, blisko jego miejsca zamieszkania. W drugim dniu mojego urlopu poklocilam sie z nim i w ciagu 5 min spakowalam swoje rzeczy i wyjechalam. Pomyslalam, ze emocje opadna i znowu bedzie ok. Dzwonilam drugiego dnia, nie chce mnie znac, twierdzi ze nie kocha i nigdz nie kochal, ze to koniec, ze nawet nie chce probowac naprawiac. Strasznie mi bez niego zle, nie rozumiem go, tyle planow bylo na wspolna przyszlosc i tak z dnia na dzien koniec. Szlag wszystko trafil. Nie potrafie tego zrozumiec, nie mial nikogo innego, pewna jestem na300%. Dlaczego tak sie stalo. To byl czlowiek o niebo lepszy od mojego bylego meza, od wszystkich facetow , z jakimi sie spotykalam. Dlaczego?????????????????????????????????????????????????????

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cudak, Sama nie wiem... gdy mi mówił, dlaczego zostawił swoją byłą, twierdził, że nie dawała mu stabilności, że nie chciała założyć rodziny, a on jest już na tyle ustabilizowany, że chciałby się ustatkować... Jednak jak już ze mną skończył, powiedział mi, że zerwał z tamtą, po tym jak ją zdradził... Sama nie wiem co mam myśleć... wiem że mam cholerne wyrzuty sumienia, jest mi źle, nadal go kocham i tęsknie niebywale... ;( Powiedz mi, jak Ty sobie z tym poradziłaś? Jak długo cierpiałaś?

 

bindo, Nie zamartwiaj się na zapas, minęło dopiero parę dni, najprawdopodobniej się do siebie wrócicie. Myślę, że powinniście się lepiej dotrzeć. Jesteście strasznie impulsywni, oboje. Nie martw się, wszystko będzie jak dawniej... Jak tylko ochłoniecie. A nawet gdyby się tak nie stało. To masz synka, masz dla kogos żyć. Poświęć maleństwu jeszcze więcej czasu, to będzie prawdziwe ukojenie! Powodzenia! Daj znać jak się wszystko rozwiązało... Zapewniam Cię, że jesteś w stokroć lepszej sytuacji niż ja- pociesz się tym. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

on jest bardzo stanowczy, asertywny, nigdy nie wracal do bylych partnerek a ja gnoja tak cholernie kocham, ze nie umiem bez niego zyc, wszystko wokolo przypomina jego, nawet nie mam sily dla swojego dziecka. Myslalam, ze wreszcie znalazlam swojego aniola.... a on tak poprostu mnie nie chce. Czy to mozliwe, zeby nie zakochal sie przez 1,5 roku?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

rozumiem was przezywam coś podobnego .Bo mnie facet tez zostawił po 2 latach tylko dla żony . Ale to jest bardziej skomplikowane . Tęsknie za nim płaczę nic nie jem tylko myślę o nim . I błagam żeby wrócił w myślach . Jak się spotka już prawdziwą miłość a ona pózniej ucieka to jest jakby serce pękło na pół .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×