Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

Witam mam 20 lat,obecnie ide na 2 rok dziennych studiów. Zaczęło się rok temu dusznościami, potem gdy zaczelam sobie z nimi radzic, doszedl lek ze moge zemdlec jak mi jest duszno a wczesnije obawialam sie ze sie udusze oczywiscie.Potem dostawalam zawroty glowy jak sie denerwowalam, czasem po nerwowym dniu dostawalam drgawki, wszystkich tych objawow boje sie i odczuwam lek gdy sie pojawiaja chos niekiedy daje sobie z nimji rade.chodze do psychologa i bardzzo dobrze zdaje sobie sprawe co powinnam robic a czego nie, itp. Biore jeden pramolan na noc, ale na poczatku czulam jego pomoc a obecnie nie zauwazam. Czasem biore cos ziolowego np.kalms. OStatnio mam strasznie podly nastroj, i ogrania mnie od czasu do czasu przygnebienie, ktore jak sie pojawi niekiedy mnie przeraza i nie widze co bedzie dalej i zwatpiam wtedy w wswoje sily i nie wiem co dalej robic mimo ze wiem ze tak nie powinnam myslec. Boje sie ze wkonuc zwariuje albo mnie zamkna w psychiatryku i co wtedy?przeraza mnie to ze moge sobie z tym nie dac rady, bo zawsze bylam silna, a teraz to nie wiem co z tym zrobic, bardzo bym chciala z tego wyjsc bo mnie to strasznie meczy i utrudnia zycie.Sa Chwile ze mysle bardzo optymistycznie a sa takie ze jest zupelnie na odwrot.Gdybym mogla prosic kogos o porade np.Z gory ogromne dzieki:)))

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj! Wg. mnie przyplatala Ci sie na dokladke do nerwicy depresja. Ja ze swojego doswiadczenia polecalbym Ci poszukanie jakiejs psychoterapii, to moze i dlugotrwala ale raczej skuteczna metoda. Poza tym moga pomoc takze antydepresanty, ale tu juz wybor czy brac zalezy od Ciebie, a przepisac je powinien lekarz specjalista, bo lekarze pierwszego kontaktu czasem przepisuja leki albo malo skuteczne, albo ze spora iloscia skutkow ubocznych(ale to pewnie tez zalezy od lekarza).

A co poza tym? Przede wszystkim staraj sie nie byc ze swoja depresja sam na sam. Wiem ze jak sie ma depresje to czlowiek sie automatycznie izoluje od otoczenia, ale to zamiast pomagac tylko pogarsza sytuacje(tak przynajmniej jest u mnie). Mozesz tez sprobowac tez znalesc sobie jakies nowe hobby, po prostu cos czego jeszcze nie robilas, a co mogloby zajac Cie jakos i odciagnac mysli. Mi zawsze pomagalo po prostu wyzalenie sie zaufanej osobie i skupienie sie w okresach prawdziwego dolka na czymkolwiek co by mnie odprezalo i absorbowalo. Najgorzej jest zawsze kiedy czlowiek popadnie w apatie, podda sie depresji calkowicie. Jesli masz czas i energie to polecam takze uprawianie jakiegos sportu, swietnie sie tu sprawdza na przyklad plywanie. Ale tym najlepiej sie zajac kiedy ma sie niezly nastroj, latwiej go wtedy utrzymac.

Jednak wg. mnie praca z psychologiem (psychoterapia) i wcielanie w zycie wnioskow jakie z niej wynikna to podstawa jesli chce sie pokonac depresje, a nie tylko na jakis czas ja opanowac. Pozdrawiam i zycze powodzenia!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam... potrzebuje się wygadać. Postaram się, by było krótko i treściwie, choć to wszystko jest tak zagmatwane...

Zaczęło się jakieś 3 lata temu, ale chyba ma podłoże jeszcze dawniej. Obecnie mam 20 lat. Nigdy nie byłam typem samotnika, bo wychowałam się w miejscu, pełnym rówieśników. Zawsze jednak różniłam się trochę-przynajmniej tak mi się wydaje. Miałam niezrozumiała dziś dla mnie samodyscyplinę...Od dziecka bardzo dobrze się uczyłam, podobno byłam uzdolnionym dzieckiem...aczkolwiek nie miałam możliwości, by się rozwijać. W podstawówce zawsze byłam w centrum zainteresowania, co nie przysparzało mi pewności siebie, bo co dziwne byłam bardzo nieśmiała. Zawsze prymuska, poukładana, grzeczna...ale mimo wszystko byłam osobą lubianą, bo wszystko od dziecka robiłam tylko dla siebie- nikt mnie do niczego nie zmuszał. W gimnazjum poznałam swojego chłopaka, starszego o 3 lata – ja miałam wtedy 13. Pamiętam, że wtedy miałam kłopoty z własną samooceną, bo jemu podobał się inny typ urody, niż mój (wiecie jak głupio gadają nastolatki). Wtedy też zaczęłam krytycznie patrzeć na siebie. Rozstaliśmy się po 3 latach z wielkim hukiem, bo mnie oszukiwał. Kolejne 3 lata spędziłam w związku z kolegą z klasy. I wtedy wszystko się zaczęło... Zawsze byłam indywidualistką... interesowały mnie wzniosłe idee, chciałam pomagać innym ludziom. On był inny – przyziemny, materialista. Zrozumiałam to wcześnie, ale nie potrafiłam się uwolnić. Udało mi się po 3 latach...

Przez ten okres straciłam wszystko...przyjaciół, bo jego nie akceptowali, a potem się porozjeżdżali, poczucie własnej wartości, bo zawsze wmawiał mi, że za dużo od siebie wymagam, szantażował mnie psychicznie. Rok temu poszłam na studia i wydawało mi się, że sobie poradzę, bo sprzeciwiłam się mu i zrobiłam to co chciałam ja... Ale ten rok skończył się tragicznie...

 

Przypieczętowałam swoja samotność, bo nie potrafiłam odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Nie potrafiłam się dogadać z ludźmi, zaczęły się u mnie kłopoty z pamięcią, koncentracją. Początkowo wkuwałam, chciałam się uczyć, ale nie było rezultatów, bo zapominałam wszystko, choć na naukę poświęcałam 20 godzin dziennie. I poszło jak po sznurku...niezadowolenie z siebie, strach, lęk i całkowita bezradność. Nie potrafiłam się pogodzić z tym, że nie mogę. Uzależniłam się od jedzenia, bo nim zajadałam problemy.

I te głupie uczelniane sytuacje, kiedy nawet w zwykłej rozmowie denerwowałam się, jak przez pójściem na egzekucję. Zaczęłam analizować swojej ruchy, kontrolować i poczułam, że szaleję. Rzuciłam studia, a moje życie polegało już tylko na spaniu. Były małe zrywy aktywności, ale wygasały i potem pojawiała się pustka...tak jest do teraz.

Całe wakacje przespałam, przejadłam... nawet mycie zębów jest problemem. Nie musze pisać, co się ze mną dzieje, bo są to wszystkie typowe objawy depresji.

 

Moim problemem największym było to, że przez cały poprzedni rok prosiłam by mój (dzisiaj już) „były” mi pomógł... prosiłam, by coś ze mną zrobił, mówiłam, że potrzebuje lekarza.. Nie byłam i nie jestem w stanie nic sama zrobić. Mówił, że za dużo się uczę, bo nie mógł mi uwierzyć, że ja tylko spię.... Szukałam pomocy na siłę – u rodziców, u niego, ale oni tego nie rozumieją....

 

Ostatnio zaczęło mnie kłuć serce. Boli wszystko – ciało i dusza. Mam wyrzuty sumienia nawet, gdy mówię o tym, co czuje. Próbowałam sama z tym walczyć, ale mam słabą wole, bo nie wierzę, że może być lepiej. Nie wiem, gdzie mam się udać, jak mam przede wszystkim poprosić o pomoc. Boję się, że jak pójdę do psychologa każe mi gadać, a ja wtedy czuję się tak sztucznie i czuję, że kogoś zamęczam, ale dla mnie to uczucie nie do zniesienia.

Jak sobie z tym poradzić? Ja chcę żyć, jak dawniej i uwierzyć, że mogę żyć jak dawniej. Najgorsze są dla mnie objawy fizyczne, bo to one powoduję, że tak strasznie nic mi się nie chcę. Psychika siada, gdy nie mogę ich pokonać lub gdy coś przypomina mi o mojej bezradności...

 

Proszę o wsparcie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Neśka,ja Ci powiem tak.My Cię tu chętnie wysłuchamy, przeczytamy i doradzimy, ale naprawdę ciężko nam będzie Ci pomóc.Czytając to co napisałaś,widać,że masz wszystkiego dość, nie masz na nic siły , nie cieszysz się życiem, wręcz cierpisz.Ale widzisz jak nie trafisz na odpowiednie leczenie,cięzko Ci będzie samej z tego wyjść.Na początku jest najtrudniej nawet przyznać się samej przed sobą,że się na to cholerstwo choruje.Ty zrobiłaś pierwszy krok- przyznałaś się, i drugi-napisałaś na forum.2 masz już za sobą, teraz zrobisz trzeci-bardzo trudny i pójdziesz do lekarza.Wiem,że ciężko....a czasem nie da się wyjść z łóżka....Ale Ty wyjdziesz, bo chcesz wyjść z choroby!!!!!Wydaje mi się,że ktokolwiek jak mu powiesz o swoim problemie, pomoże Ci- od tego są lekarze.Z mojej strony mogę Ci powiedzieć pij dużo witamin,coś co zawiera dziurawiec, bo on pomaga w depresji.Ja piłam jeszcze koenzym Q10.dawał mi straszny napęd,taki,że schudłam 5 kg,co akurat u mnie było niewskazane! :( Wkażdym razie pomaga, a jest bez recepty i zbędnych pytań.Pozdrawiam i trzymam kciuki

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozumie Cie doskonale jak sie czujesz bo ja przechodzilam to samo.Po pierwsze udaj się do psychologa bo to jedyna osoba ,która zrozumie to jak się czujesz i doradzi ci jak masz postępować i myślęć.Wiem ze to wydaje Ci się tak sztucznie,ale to jest tylko nasze odczucie.Mi rozmowy z psychologiem pomagały,zawsze po wizycie nabierałam chęci do życia i pełna energii.Rodzina,jako ta najblizsza,to właśnie ona powinna nas wspierać i pomóc przetrwać tą straszną chorobę.Jednak oni nie mają pojęcia czym naprawde jest depresja i co wtedy człowiek czuje.Zdecyduj się na tę wizytę.Po drugie jeśli masz już ciężkie objawy depresji(myśli samobójcze,całkowitą rezygnację z życia) udaj się do psychiatry po środki farmakologiczne,które jednocześnie z psychoterapią pozwolą Ci szybciej wrócić do normalnego życia.I uwierz, że wyjście z depresji jest ciężkie ale z cała pewnością możliwe.I że nie tylko Ty chcesz pokonać tę chorobę.Trzymaj się i głowa do góry.Będzie dobrze.Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej to co piszesz to nie jest nic nowego nie jedna osoba cierpi podobnie jak ty ale najwazniejsze jest w tym wszystkim ze to opisalas i wyzbylas sie tego :DWiem jak to jest kiedy nawet nablizsi bakatelizuja tak wazny problem moi rodzice postapili w ten sam sposob ale to nic bo najwazniejsi jestesmy my i to jak sobie z tym poradzimy Takze glowa do gory i pisz wszystko co tylko ci sie podoba i z czym masz problem my na pewno postaramy ci pomodz :P heeeeeejjjjjjjjjjjjjjjjjj

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Serdecznie dziękuję Wam za porady... Wiem, że nie jedna tak mam, że każdy tutaj ma podobne lub dużo gorsze problemy, ale chyba wiecie , jak ciężko jest żyć ze śwaidomością bezsilności. Będę obserwowała to forum, bo widzę, że jest tu bardzo silna grupa wsparcia, a to już choć na chwile pomaga. Dziękuję Wam...postaram się zmobilizować, by coś z tym zrobić, bo tak nie można żyć...Najgorsze jest to, że leków się boję jakichkolwiek, a mam manię myślenia o tym, co będzie potem, a nie o tym co jest teraz...

 

Mocno pozdrawiam Was wsyztskich :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Będę obserwowała to forum, bo widzę, że jest tu bardzo silna grupa wsparcia, a to już choć na chwile pomaga.

o tak. zgadzam się w 100%. czasem nawet nie chodzi o konkretną pomoc, ale o sam fakt, że ktoś przeczyta post, zrozumie,nie powie" ta to ma problemy" może nawet powie " mam to samo"

I te głupie uczelniane sytuacje, kiedy nawet w zwykłej rozmowie denerwowałam się, jak przez pójściem na egzekucję. Zaczęłam analizować swojej ruchy, kontrolować i poczułam, że szaleję. Rzuciłam studia, a moje życie polegało już tylko na spaniu.

ten fragment z uczelnią rozumiem doskonale... jestem na takim kierunku, że siłą rzeczy zwracam, uwagę na własne zachowanie, sposób mówienia itd, zaczynam dostrzegać różne własne wady(często niewidoczne dla innych), że wpadam w straszne kompleksy...

 

czuję, że kogoś zamęczam, ale dla mnie to uczucie nie do zniesienia.
też tak mam....czasem tak bardzo nie chcę kogoś obciążać swoimi problemami, że paradoksalnie jeszcze bardziej nimi zadręczam....albo właśnie zostaję sama z problemem, który mnie przerasta i jest jeszcze gorzej....Myślę, że właśnie tu możesz spokojnie mówić o tym, co czujesz,co Cię dręczy itp. bez żadnego poczucia winy

 

PS. sorry za taki poszatkowany post i za cytowanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie powinnam tego pisać.

Piję czwarte piwo, lampka świeci mi w klawisze tak, że odgaduję każdą literę, no, dobrze, może alkohol też wpłynął na moją percepcję.

 

Wiem, nie powinnam, ale co poradzę, kiedy czasem tak jest po prostu łatwiej? I można zasnąć.

 

W ciągu tygodnia ani razu nie udała mi sie ta sztuka o normalnej porze. Zaczynam się zastanawiać, że może boję się spać, żeby nie stracić kontroli nad rzeczywistością?

 

Jedyny spokojny sen to kilka minut skradzionych w ciągu dnia, kiedy jestem sama w domu. Poza tym letarg, czujność zająca; nie umknie mojej uwadze żadem szelest, szmer, żaden ruch. Budzi mnie nawet mój kot, a przecież koty są ciche?

 

Alkohol uśmierzył ból. Dziś nie boli mnie dusza, nie wiem, dusza to brzmi zbyt patetycznie. Nie boli mnie ta wszechogarniająca (co za slowo!) pustka. Czarna dziura we mnie. Teraz jej nie czuję, i cieszy mnie to choć doskonale zdaję sobie sprawę z mojego oszustwa.

 

Też to pewnie macie i prawdę mówiąc pociesza mnie, że to nie tylko ja. Poczytam sobiew wątki w forum. Dopiję piwo i będę sobie wmawiać, że wcale nie nasłuchuję tętna wszechświata. Dobrej nocy:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

spokojnie Peace-b nikt tu nie wpada w alkoholizm- przynajmniej ja jestem od tego daleka :) ... i Kawa chyba tez, bo całkiem przytomnie pisze :) odrobina szaleństwa CZASAMI nie zaszkodzi. U mnie czasami= dośc rzadko, bo przy lekach alkohol kończy się mega kacem i generalnie skórka za wyprawkę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kawa, podziwiam Twoją przenikliwość i talent (tak, tak!) pisarski.

Ja, pijąc czwarte piwo, nie byłabym juz tak spójna, logiczna i krasomówcza, a Ty nawet jednego błędu nie zrobiłaś!

 

Co do Twojego problemu, to sama to przeżywałam na studiach. Mogłam sobie pozwolić na nocne niesypianie i alkohol do rana, żeby uśmierzyc ból świata, który mnie drążył okrutnie.

 

Życie - tzw.szare - zweryfikowało ten problem: na poły, bo niezupełnie. Teraz łatwo zasypiam, ale - niestety - o świcie budzi mnie koszmarny lęk i nie pozwala dalej spać... i żadne używki ani leki nic mi już o tej porze nie pomogą, bo przecież za jakieś 3 godziny trzeba wstać i być w jakiej-takiej formie...

 

Walczę jednak, choć nie jest łatwo, ale myślę, że powoli wspinam się ku wolności...

...czego i Tobie życzę.

 

Pozdrawiam Cię serdecznie i czekam na Twoje dalsze, piękne posty.

 

P.S.

Masz artystyczną duszę, więc pewnie dlatego cierpisz na hipertrofię uczuć...

Aha, zazdroszczę Ci kota, mojego przejechał samochód w zeszłym roku. To była - i jest - straszna rozpacz....

 

Kama

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kama1234, dzięki za dobre słowo, nie ma to jak uroczy komplement od rana.

Peace-b, czasem nie można postąpić logicznie, zgodnie z ulotką dołączoną do opakowania albo naśladując bohatera amerykańskiego serialu. Czasem dusza boli (prawdę mówiąc, nie wiem czy to dusza), ale boli i kiedy jesteś całkowicie bezbronny, musisz sobie pomóc. A alkohol, jak powszechnie wiadomo, choćby z kryminalnych kronik, usypia w nas wrażliwośc. To tak na moje usprawiedliwienie:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Alkohol to jeszczem nic, zapalić trawke w takiej sytuacji... o tak. Nie widze lepszego materiału na ucieczke od rzeczy, które nas bolą. Nie uzależnia jeśli mamy jakieś ograniczenia, nie ma skutków ubocznych na drugi dzień jak alkohol. Moim zdaniem warto spróbować, ja nie żałuje...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

spokojnie Peace-b nikt tu nie wpada w alkoholizm- przynajmniej ja jestem od tego daleka :) ... i Kawa chyba tez, bo całkiem przytomnie pisze :) odrobina szaleństwa CZASAMI nie zaszkodzi. U mnie czasami= dośc rzadko, bo przy lekach alkohol kończy się mega kacem i generalnie skórka za wyprawkę...

Każdy alkoholik też tak mówi że to nie alkoholizm, że jest daleko, że nie ma problemu - ot standard. Zaczyna się od jednego "pifka" i szybko wymyka się to spod kontroli. Jeśli ktoś ma ochotę wpadać z deszczu pod rynnę to jest to bardzo dobra droga.

Na marginesie przyjmując psychotropy nie należy pić napojów alkoholowych bo jest to mieszanka po której łatwo kopnąć w kalendarz (chyba że o to Ci chodzi) :|

 

Peace-b, czasem nie można postąpić logicznie, zgodnie z ulotką dołączoną do opakowania albo naśladując bohatera amerykańskiego serialu. Czasem dusza boli (prawdę mówiąc, nie wiem czy to dusza), ale boli i kiedy jesteś całkowicie bezbronny, musisz sobie pomóc. A alkohol, jak powszechnie wiadomo, choćby z kryminalnych kronik, usypia w nas wrażliwośc. To tak na moje usprawiedliwienie:)

Fajne usprawiedliwienie tylko że wiesz co Ci powiem? Mnie ono ŚMIESZY. NAJŁATWIEJ JEST SIĘGNĄĆ PO ALKOHOL - najszybsza najłatwiejsza droga to "zalać robaka", tyle że to ani nie rozwiązuje problemu ani nie ukoi bólu. Egzystencja w niesutannym kacu? To nie życie lecz wegetacja - lepiej od razu szczelić sobie w łeb. Jeżeli chcesz sobie "pomóc" alkoholem na biedną obolałą dusze to już Twoja sprawa. Koncerny zarabiają krocie na takich naiwnych słabeuszach którzy uciekaja od życia i problemów...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

peace-b , wydajesz sie być w ten temat bardzo zaangażowany- nie miałam na celu podnosić Tobie ciśnienia. Masz rację co do alkoholizmu i wierz mi rozumiem to o czym mówisz-miejsca takie jak detox, poradnia czy ambulatorium nie są mi obce. Nie popadajmy w skrajności- alkohol jest czynnikiem koniecznym, ale nie jedynym warunkującym powstanie uzależnienia. Nie kazdy kto pije zostaje alkoholikiem. Ulotka leków głosi: w czasie stosowania leku należy UNIKAĆ spożywania alkoholu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czasem nie można postąpić logicznie, zgodnie z ulotką dołączoną do opakowania albo naśladując bohatera amerykańskiego serialu

Skąd ja to znam? Siedzisz i myślisz. Tysiące myśli kłębią się pod kopułką i nic. Zero. I wtedy przychodzi rozwiązanie najgorsze. Makabra.

Walczę jednak, choć nie jest łatwo, ale myślę, że powoli wspinam się ku wolności...
O tak! powolutku, powolutku do góry w stronę słoneczka. Powolna mozolna wspinaczka. Ale podobno ważniejsze jest sama wspinaczka niż szczyt.

Kawa: dobrej nocy. Oby wszechświat szepnął Ci jakieś miłe słówko :)

Fajne usprawiedliwienie tylko że wiesz co Ci powiem? Mnie ono ŚMIESZY

No cóż mnie nie. Bardzo dobrze rozumiem tą sytuację. Naprawdę cieżko czasem zapanować nad swoimi emocjami. A alkohol też jest przecież dla ludzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

p0rk - Tobie też dobrej nocy. I wiatru w plecy podczas wspinaczki :)

 

peace-b - nie twierdzę, że nie jestem słabeuszem, powiem więcej - chyba jestem, skoro znalazłam się na tym forum, a nie na stronie strong woman:) Jakoś się tego nie wstydzę:). Z Twoich słów wnioskuję, że masz receptę na obolałą duszę. Gratuluję i zapewniam Cię, że jeśli ją znajdę, podzielę się nią zamiast siać ferment i budzić w innych poczucie winy czy choćby niechęć. Miłej nocy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie lekarstwem jest sen.

Kiedy śpię nie czuję lęku, bólu, pustki. Chcę tylko spać. We śnie świat nie istnieje, nie istnieję ja. Tylko, że musz się obudzić, wstać, funkcjonować. Przez caly dzień czekam na moment kiedy zasnę. Nie mam z tym żadnego problemu. Czasami myśle że jeśli śmierć wydląda jak sen, to nie ma w niej niczego złego. Po prostu rozpływasz się, przestajesz istnieć. Jest tylko ciemność i spokój. A ja tak tęsknię za spokojem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś uzależniłem się od fajek. Przy lekach przeciwlękowych X i antydepresantach Y papierosik to kop nie z tej ziemi - zupelne odbicie od zamulenia i totalna euforia.

 

I w ten oto sposób prawie stalem się nalogowym palaczem. Na szczeście leki przestaly być potrzebne, a bez leków papierosy nie działały w ten ciekawy sposób. :lol:

 

Tak na poważnie na pewnych psychotropach dużo łatwiej popaść w alkoholizm czy nikotynizm.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×