Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

9 godzin temu, sebastian86 napisał:

dzis znow atak wspomnien ze szkoly. ciagle boli ten temat...

Znam to. Też byłam gnębiona pod koniec podstawówki. Zawsze się zastanawiam czy jak wtedy by się nade mną nie znęcali czy byłabym w innym miejscu w życiu, mniej beznadziejna... 

A Ty się trzymaj i staraj się o tym nie myśleć. Najlepiej się czymś zajmij to zawsze trochę te złe wspomnienia przegoni.  Mi to zawsze odrobinę pomaga. Chociaż wiem, że czasem jest taki czas, że nic nie może pomóc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

17 godzin temu, Daria132 napisał:

Znam to. Też byłam gnębiona pod koniec podstawówki. Zawsze się zastanawiam czy jak wtedy by się nade mną nie znęcali czy byłabym w innym miejscu w życiu, mniej beznadziejna... 

A Ty się trzymaj i staraj się o tym nie myśleć. Najlepiej się czymś zajmij to zawsze trochę te złe wspomnienia przegoni.  Mi to zawsze odrobinę pomaga. Chociaż wiem, że czasem jest taki czas, że nic nie może pomóc.

no wlasnie zajecie sie czyms nie zawsze pomaga. te wspomnienia pojawiaja sie bez zadnego bodzca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 21.12.2021 o 17:23, Gus napisał:

tez od lat gadam do siebie stary, nie zebym odkryl cos w tym sensownego lub glebokiego  ale to poprostu pomaga... niby funkcjonuje w zewnetrznym ale sie sie nie odnajduje, jestem z Katowic jak chcesz sie spotkac pobyc z kims to pisz...

 

Wiesz, też niby czuję, że pomaga... ale to chyba zdaje się rozwijać chorobę, a ja nie chcę dojść do stanu, w którym będę gadał tylko do siebie i kreował wyimaginowane światy i wymyślonych przyjaciół w swojej głowie, bo w końcu całkowicie się zatopię w tym co zmyśliłem żeby było mi lepiej i totalnie utracę kontakt z rzeczywistością żyjąc tylko tym, co de facto nie istnieje. Muszę to przerwać jak najszybciej, póki jeszcze nie popadłem w obłęd i nie pojawiły się pierwsze oznaki schizofrenii. Porozmawiać jak najbardziej możemy na PW, ale ze spotkaniem nie wyjdzie, mam do Ciebie prawie 300 km

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niby pracuje nad sobą, wszystko szło w dobrym kierunku...
A w relacjach jest gorzej jak przed tym zanim zacząłem siebie ogarniać.

Pech życiowy, jakaś karma mnie prześladuje.
Zawsze kiedy mi na czymś lub kimś zależy i się staram to mi nie wychodzi...

A jak padam na ryj, jestem na łopatkach i życiowym zakręcie to na złość przychodzi to na czym mi zależało...

Tylko, że wtedy jest to niepotrzebne/zbędne i nie jestem w stanie tego przyjąć.

Jako chory i niepełnosprawny mam lepsze jak i gorsze okresy.

 

Chyba powinienem iść do egzorcysty o_O skoro ani terapia ani leki do końca nie pomagają.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

33 minuty temu, sebastian86 napisał:

nie chodze. dzwonilem po roznych poradniach i wszedzie terminy bardzo dalekie. nawet do trzech lat...

Ja znalazłem grupę wsparcia dla osób z depresją przy Ośrodku Interwencji kryzysowej.

To co prawda nie to samo co indywidualna terapia ale można poznać żywych ludzi z podobnym problem.

Może przy MOPS albo GOPS prowadzą?

Długo też szukałem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Siostra stwierdziła że nie będzie mi matkować bo jestem dorosły.

Na lata owszem ale psychicznie, emocjonalnie nie bardzo.

Tłumacze i tłumaczę.

I nie rozumie.

Może nie chce rozumieć.

Ojciec też miał chorą psyche i też nie rozumiała Jego problemów.

Wierzę że nie braknie Jej cierpliwości do mnie i mnie nie zostawi samego sobie bo m.s. ledwo przykryte lekami.

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trzy lata temu pożegnałem ojca, osobę która znaczyła dla mnie bardzo dużo, była oparciem, uśmiechem, przyjacielem.. 

Dziś odszedł mój ostatni przyjaciel na tym k.. padole.. Psi przyjaciel, który był ze mną na dobre i źle, który znał wszystkie moje nastroje. Czy ktoś potrafi wytłumaczyć dlaczego k... mać ten świat nie może pożegnać mnie? Zabiera wszystko i wszystkich których kocham... A ja wciąż tutaj... To jest cholernie smutne... złe.. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Rafsonn napisał:

Trzy lata temu pożegnałem ojca, osobę która znaczyła dla mnie bardzo dużo, była oparciem, uśmiechem, przyjacielem.. 

Dziś odszedł mój ostatni przyjaciel na tym k.. padole.. Psi przyjaciel, który był ze mną na dobre i źle, który znał wszystkie moje nastroje. Czy ktoś potrafi wytłumaczyć dlaczego k... mać ten świat nie może pożegnać mnie? Zabiera wszystko i wszystkich których kocham... A ja wciąż tutaj... To jest cholernie smutne... złe.. 

 

współczuję. nic mądrego nie powiem. Trzymaj się ciepło

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 19.12.2021 o 17:51, Futility napisał:

Nie jest dobrze. Nigdzie nikogo nie udaje mi się poznać, nie mam z kim porozmawiać, odbija mi z samotności tak bardzo, że zaczynam czasem gadać do samego siebie. Żeby chociaż z sensem... nie, wyłażą mi z ust jakieś bzdury bez ładu i składu. Nie wiem jak to kontrolować, nie chcę się zbłaźnić kiedyś przez to w pociągu czy gdziekolwiek indziej. Nigdy nie byłem bardziej samotny

Tez gadam do siebie. Opowiadam sobie rozne rzeczy tak jakby ktos obok mnie byl i sluchal…. Probuje z mezem rozmawiac ale on najczesciej gada ze mam mu dac spokoj bo jest zmeczony. Strasznie samotna jestem w zwiazku, z dziecmi (wola ojca), mam jedna kolezanke (ale widuje ja raz na ruski rok, zadna przyjaciolka)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 30.10.2021 o 19:12, Karo02 napisał:

Samotność znowu zapukała do moich drzwi.

Jestem sama jak palec. Aktualnie nie mam NIKOGO. Koleżanek mieć nie potrafię, zawsze to ja proponuje spotkania ale mi nikt, nikt też nie pisze. Jedynie pisze z moim byłym, czysto koleżeńsko.

Nawet nie wiecie jakbym chciała mieć grupę koleżanek albo chociaż jedną z którą mogłabym się spotkać, pogadać, pośmiać.

Spotykałam się z pewnym chłopakiem ( poznałam go przez neta), ale dość dosadnie go odrzuciłam, go to zabolało i nie za bardzo chce utrzymywać kontakt koleżeński. Niby chce, ale też nie pisze już pierwszy, kontakt się powoli traci. Niestety nie utrzymałam nawet koleżeństwa...

Boje się ze będę sama już na zawsze, że nigdy nie znajdę partnera na jakiś dłuższy okres życia, że nie znajdę koleżanek czy przyjaciół.

Czasem myśle, że jedyne rozwiązanie to śmierć bo czuje się tak bardzo samotna, nie wiem czym sobie zasłużyłam czym żeby ludzie mnie tak odbierali i nie brali pod uwagę.

 

Jedyne co mnie trzyma przy życiu to treningi, dbanie o siebie pod względem urody. Jako, że jestem kobietą to mi to sprawia frajdę. Dbanie o sylwetke aby była jędrna i wymodelowana, o włosy aby były długie i zadbane, o skóre i ciało poprzez pielegnacje. No i psycholog dał mi takie zadanie abym się zapisała na jakieś zajęcia dodatkowe bo żaliłam się mu na samotność. Myślę nad pole dance w moim mieście ale nie mam pojęcia czy wyjdę ze strefy komfortu czy się odważe.

Jak ktoś chce pocieszyć czy popisać to może pisać na priv...

Mam ten sam problem. Praktycznie to zawsze pierwsza sie odzywalam i proponowalam spotkanie. Juz przestalam.

Ale kiedys tak nie bylo. Mialam duzo znajomych, zawsze z kims sie wyszlo na impreze, zawsze sie ktos znalazl…. 
Potem wszystkie znajomosci sie rozeszly. 
Wyprowadzilam sie do innego kraju….i to

byla najgorsza decyzja…. Nie ma juz powrotu. Mam tu dzieci z obcokrajowcem, prace, one maja szkole i mowia slabo po polsku. Sa male. Poza tym co w Polsce? Nic nie ma. Juz lepiej tu zostac. Cos za cos. Ekonomicznie jest spoko ale nie ma milosci, uczuc, emocji, radosci…. Ciagle tylko placze…. Moj zwiazek zrobil sie beznadziejny. Maz faworyzuje mlodszego syna a mi sie ciagle czepia, wszystko robie nie tak, a jak mowie co on by mogl zmienic to mowi ze nic…on wszystko robi super….

Chcialabym sie chociaz moc rozstac ale nawet to jest poki co niemozliwe…

Edytowane przez maribellcherry

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, maribellcherry napisał:

Tez gadam do siebie. Opowiadam sobie rozne rzeczy tak jakby ktos obok mnie byl i sluchal…. Probuje z mezem rozmawiac ale on najczesciej gada ze mam mu dac spokoj bo jest zmeczony. Strasznie samotna jestem w zwiazku, z dziecmi (wola ojca), mam jedna kolezanke (ale widuje ja raz na ruski rok, zadna przyjaciolka)

Ja dokładnie tak samo, strasznie gadam do siebie od lat, teraz to się uspokoiło trochę. 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miałam stresujący, męczący dzień w pracy, jestem dosłownie padnięta. 

Wróciłam do domu, rzuciłam rzeczy i od tego czasu siedze na łóżku i nie mam ochoty na nic, a muszę zrobić zakupy spożywcze.  Do tego jest bardzo zimno, mocno wieje a kontakt dziś z ludźmi męczy mnie bardziej niż zazwyczaj. 🙄🙈 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, Czarna Ważka napisał:

Jestem obecnie w szpitalu psychiatrycznym. Ogólnie jest trochę lepiej, ale dziś czuję się średnio. Źle spałam, jestem zniechęcona do wszystkiego. 

 

No w szpitalu trudno jest się porządnie wyspać, wiem to... Mi te szpitale psychiatryczne nie służą w leczeniu, tylko dostarczają dodatkowego stresu, ambulatoryjna opieka bardziej mi sprzyja. Ale te momenty spędzone w szpitalu to były momenty, że nie miałem innego wyjścia, moja rodzina nie rozumie powagi chorób psychicznych, matka nie żyje, a ojciec tylko potrafi krzyczeć jak coś nie idzie po jego myśli, także z nikim nie mogę o tym szczerze pogadać. Nie mam zamiaru wyżalać się ciągle obcej osobie - lekarzowi czy psychologowi. No przepraszam, jakiś dystans musi być. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, MarekWawka01 napisał:

 

No w szpitalu trudno jest się porządnie wyspać, wiem to... Mi te szpitale psychiatryczne nie służą w leczeniu, tylko dostarczają dodatkowego stresu, ambulatoryjna opieka bardziej mi sprzyja. Ale te momenty spędzone w szpitalu to były momenty, że nie miałem innego wyjścia, moja rodzina nie rozumie powagi chorób psychicznych, matka nie żyje, a ojciec tylko potrafi krzyczeć jak coś nie idzie po jego myśli, także z nikim nie mogę o tym szczerze pogadać. Nie mam zamiaru wyżalać się ciągle obcej osobie - lekarzowi czy psychologowi. No przepraszam, jakiś dystans musi być. 

Przykro mi.

Psycholodzy, psychoterapeuci, psychiatrzy to są specjaliści i wiedzą jak z nami rozmawiać. Ja się wolę wyżalić komuś obcemu, ale komuś kto zna się na rzeczy, niż "bliskim", którzy mi powiedzą, że mam iść pobiegać... 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, Czarna Ważka napisał:

Przykro mi.

Psycholodzy, psychoterapeuci, psychiatrzy to są specjaliści i wiedzą jak z nami rozmawiać. Ja się wolę wyżalić komuś obcemu, ale komuś kto zna się na rzeczy, niż "bliskim", którzy mi powiedzą, że mam iść pobiegać... 

 

No ja jestem samotny ciągle. W samotności strasznie nasilają się lęki, a najgorzej jest przed zaśnięciem, bo jestem sam w ciemnym pokoju, to dziecinnieję jakby, depersonalizacja, straszna rzecz... 

 

Nie no psycholodzy czy psychoterapeuci parę razy mnie bardzo zawiedli, zbywali, ale to już inna historia... Są rzeczy, do których człowiek nigdy się nie przystosuje, nie oszukujmy się. Nikt nie jest stworzony do życia zupełnie samemu... 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, MarekWawka01 napisał:

 

No ja jestem samotny ciągle. W samotności strasznie nasilają się lęki, a najgorzej jest przed zaśnięciem, bo jestem sam w ciemnym pokoju, to dziecinnieję jakby, depersonalizacja, straszna rzecz... 

 

Nie no psycholodzy czy psychoterapeuci parę razy mnie bardzo zawiedli, zbywali, ale to już inna historia... Są rzeczy, do których człowiek nigdy się nie przystosuje, nie oszukujmy się. Nikt nie jest stworzony do życia zupełnie samemu... 

Przykro mi, że jesteś samotny, i że źle trafiłeś z psychologami. Jeśli jeszcze kiedyś zdecydujesz się poszukać pomocy w takiej formie to mam nadzieję, że trafisz w końcu dobrze. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Czarna Ważka napisał:

Przykro mi, że jesteś samotny, i że źle trafiłeś z psychologami. Jeśli jeszcze kiedyś zdecydujesz się poszukać pomocy w takiej formie to mam nadzieję, że trafisz w końcu dobrze. 

 

No staram się odzyskać tą wiarę nie tylko w psychologów, ale można powiedzieć, że w cały świat wręcz... Nie dziwię się sobie, że mam takie silne myśli samobójcze, czasem powoli przestaję widzieć te racjonalne rozwiązania... Mimo, że mam plany na życie w tym np. chęć powrotu do treningów na siłowni, to ciągle jeszcze wdziera się jakaś depresja... Teraz nawet fajną pracę znalazłem, ale ona nie pomoże mi do końca utrzymać się w pionie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy ktoś z Was tak jak ja, gdyby wiedział jak się będzie czuł w życiu i jak to życie będzie wyglądać udusiłby się własną pępowiną? Nikt o to by żalu nie miał, rodzice by trochę popłakali i pewnie by sobie nową istotę stworzyli. Moja ciocia właśnie tak zrobiła, udusiła się pępowiną. Być może przeczuwała że źle trafiła i lepiej się nie męczyć. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×