Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

 Ja już nie chce kolejny raz do szpitala. Leki mogę brać i poza nim. Wolę sobie oszczędzić tych przeżyć poraz kolejny. Nie mam siły dalej walczyć 7 lat byłam poza moim domem i przez większość czasu udawalam, że sobie radzę. Już nie mam siły, pora spakować manatki, wrócić na wieś, zgłosić się po jakiś zasiłek i siedzieć na dupie, wegetować. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, oumajgad napisał:

No to witaj mordo w klubie. Oczywiście ,że tylko i wyłącznie zamknięty. Zarezerwowany specjalnie dla mnie extra. Póki co przesypiam całe dnie i mam nadzieję ,że styki może sie ponaprawiaja.Również jestem sam /nikogo absolutnie .Przecież nie będe obicązał potencjalnej partnerki moim chadem. Nikomu nie będe marnował życia. Może przeczekaj jeszcze chwile , nadzieja ,że coś zaskoczy ? Zdaje sobie sprawę ,że moje docelowe gniazdko bvez klamek możemnie conajwyżej tylko bardziej przybić.

 

Nie wiem co ma się stać by było lepiej, nie poddaję się, robię co w mojej mocy, ale i tak jest do niczego - i to od lat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Spróbujcie z oddziałami leczenia nerwic i zaburzeń osobowości. W takich miejscach pracują wykwalifikowani psychoterapeuci i psychiatrzy. Farmakoterapia jest elementem leczenia, ale nie musi być. Główny nacisk kładzie się na psychoterapię. Na oddziałach zamkniętych podobno odbywają się jakieś pojedyncze rozmowy z psychologami i to wszystko. Psychiatrzy ustawiają leki i po jakimś czasie wypuszczają. Pomoc psychoterapeutyczna jest tam znikoma.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

18 minut temu, bezniczego napisał:

Spróbujcie z oddziałami leczenia nerwic i zaburzeń osobowości. W takich miejscach pracują wykwalifikowani psychoterapeuci i psychiatrzy. Farmakoterapia jest elementem leczenia, ale nie musi być. Główny nacisk kładzie się na psychoterapię. Na oddziałach zamkniętych podobno odbywają się jakieś pojedyncze rozmowy z psychologami i to wszystko. Psychiatrzy ustawiają leki i po jakimś czasie wypuszczają. Pomoc psychoterapeutyczna jest tam znikoma.

To racja a żeby przetrwać na takim zamkniętym trzeba mieć mocną psychikę . . . Bo przecież cuda na kiju tam sie dzieją. Tylko otwarty . TYlkojak ruszyc tyłek kiedy dojście do łazienki jest  jak wspinaczka na k2.Pozdrawiam wszystkich w niedoli;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 14.05.2020 o 15:47, Ḍryāgan napisał:

A byłeś kiedyś na oddziale zamkniętym szpitala psychiatrycznego? Bo ja się raczej zgadzam z opinią @oumajgad Pod kloszem hehe

Byłem, a nawet teraz jestem. W tej chwili. I jak najbardziej podtrzymuję moje zdanie. Trzeba być na DOBRYM oddziale i naprawdę skorzystać z pomocy.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 14.05.2020 o 22:04, bezniczego napisał:

Dziś wyszłam do ludzi i czuję się tragicznie. Nie nadaję się do życia. 

Witaj w klubie. Bez ludzi - źle, pośród nich - fatalnie

 

Edytowane przez Alesko

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Coraz częściej myślę, że mam depresję. Nie chcę oczywiście nadużywać tego słowa. Otoczenie ma mnie dość. I wcale mnie to nie dziwi, sama z sobą już nie daję rady. Nie wiem czy faktycznie jestem chora czy coś sobie uroilam. Zaczęło się niewinnie od błahej dyskopatii szyjnej, choć swoje wycierpiałam. Leki od neurologa pomogły w 100%, ale to pociągnęło za sobą dalszą falę. Zaburzenia rytmu serca (w środę mam dowiedzieć się czy to coś groźnego, choć ani ekg ani echo na to nie wskazują). Potem dokuczliwa myśl, że mam raka, sama oczywiście nie wiedziałam czego. Porobiłam wszystkie możliwe badania. Wszystko prywatnie aby było na już. Nie muszę chyba dodawać, ze wszystkie wyniki wyszly wręcz idealnie. W ubiegłym tygodniu ból lewej nogi. Od razu na badanie dopplerowskie, bo w głowie już miałam zakrzepicę żył. Całą noc nie spałam z obawy przed zatorem. Nie wyszło nic. Choć tu noga dalej strasznie boli. Od biodra do stopy, a ja nie wiedząc co to myślę czy może to nie tętniak aorty brzusznej, bo kiedy leżę to widzę jak pulsuje mi brzuch. Każdą jedną dolegliwość od razu googluje i doszukuję się najgorszego. Dziś rano wyszłam sama do sklepu. Po drodze dostałam duszności. Miałam wrażenie, że zaraz zemdleję. W trakcie prostych prac domowych robi mi się słabo, nie umiem stać na nogach. Mój mąz ma mnie dosc, ciągle się klocimy. On pracuje i ogarnia cały dom, a ja praktycznie całe dnie od dwóch miesięcy spędzam w łóżku. Powinien mieć kogoś lepszego, a nie takiego psychola jak ja. Nawet nie mam z kim porozmawiać. Ani jednej znajomej. Wszyscy przestali mieć ze mną kontakt odkąd straciłam pracę. Każdy dzień to dla mnie myśl i strach, że coś mi się stanie, choć fizycznie nie czuję się aż tak źle. Przecież mogę mieć zwykłe nerwobóle. Zawsze marzyłam, żeby założyć rodzinę, a teraz gdy ją mam to nie umiem o nią zadbac. Mam 30l. a boję się mieć dziecko, że gdy zostanę sama z niemowlakiem to umrę. Czy ktoś miał coś podobnego? 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×