Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

W dniu 10.07.2018 o 21:36, shira123 napisał:

Nie wiem w jaki sposób można usunąć tą idiotyczną funkcję z tego forum. Ale spoko jakiś kretyn tak wymyślił trzeba się dostosować. A więc nie mogę na nfz bo najbliższy mam 60km ode mnie, a z pracy nie mam możliwości się zwolinić. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 10.07.2018 o 21:35, shira123 napisał:

kazashi szkoda twojego zycia...idz do tego psychiatry umow sie i popros o skierowanie na terapie.mysle ze to kluczowe w Twoim przypadku. uwierz mi , mozna zyc inaczej ale to glownie terapia i to dlugotrwala.nic nie zmieni sie od razu ale  warto.widze po sobie.

Dzięki. Mam już umówioną wizytę, ale zdziwiłem się, że na nfz terminy są za prawie miesiąc wszędzie w mojej okolicy. Miałem kolejny tydzień chorobowego znów przez mój kochany żołądek, a ten pewnie przez stres nadal nie przechodzi, ale jutro idę do pracy i jakoś pewnie przeżyję. Tylko teraz martwię się czy na dzień w który mam wizytę dostane urlop, a do tego mam skierowanie do gastro gdzie też ciężko się dostać, ale tam najwyżej pójdę prywatnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widzę że przegrałem,szarpałem się długo z życiem ale nie udało mi się,życie jest silniejsze ode mnie.Widzę że psychiatra się o mnie martwi,mówi o regresie.Ma racje,regres jest,ale nie spowodowany psychiką,tylko życiem.Rezygnuje ostatnio że wszystkich przyjemności,radości,nie chce się uśmiechać,mieć przyjaciół,dobrych chwil.Nie chce żeby było coś czego byłoby mi żal jeśli kiedyś spróbuję się zabić,chce żeby to było czyste i jasne że nie ma po co żyć.Bo nie mam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zastanawiam się kiedy skończy mi się życie. Bo po co mam żyć kiedy nie mam nikogo bliskiego, przyjaciół. 
Ciągle się żale i poniżam. Jestem beznadziejnym nic nie wartym człowiekiem, który tylko zabiera powietrze i miejsce na ziemi. Chciałbym już mieć to życie za sobą, umrzeć, by nie myśleć już o tym wszystkim.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Macie po co żyć tylko ten sens trzeba odszukać. Sam mam ostatnio mieszane myśli, ale jest po co żyć tylko trzeba znaleźć sobie cel. Dla mnie kiedyś celem było spotkanie z dziewczyną która mieszkała "daleko", a że bardzo ją kochałem to czkałem i wiedziałem, że każda chwila spędzona z Nią jest warta czekania nawet latami.

Po rozstaniu straciłem chęci do życia i szukałem ich w różny sposób i nie żałuję. Dlaczego? Bo teraz kiedy więcej choruję nie mam ochoty go szukać i coraz bardziej się przygnębiam myślami, siedzeniem w domu i bezradnością, ze względu na zdrowie fizyczne. Jednak mam nadzieję, że kiedy będę walczył w końcu znów się zakocham lub znajdę inny cel. Jaki ? Tego nie da się przewidzieć. Czasami chwile radości sprawiały mi "głupoty" robienie zdjęć i czekanie na tą odpowiednią chwilę lub cokolwiek innego lecz z czasem brak mi bliskiej osoby jednak na to trzeba zasłużyć i bez walki nie ma szans by osiągnąć cokolwiek. Czasami warto przestać walczyć z samym sobą i wyjść do ludzi bo wtedy mamy szanse by chociaż chwilę zająć się czymś innym niż swoimi myślami "problemami".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kazashi masz rację. Warto w ogóle się czymś zająć. Czymś co sprawia nam frajdę czy po prostu przyjemność. Czasem na własne życzenie siedzimy i użalamy się nad sobą. Nie twierdzę, że nie mamy powodów. Czasem są ale serio siedzenie w domu i użalanie się jakie to życie jest złe, ludzie źli, nic nam nie pomoże. Warto sobie pozwolić na gorsze dni, doły ale zwalać całej winy  na świat tylko zająć się czymś. Nie warto trwać ciągle w złym humorze a przede wszystkim w roli ofiary. Sama mam do tego tendencje. Ale odkąd uświadomiłam sobie, że lubię stawiać się w roli ofiary staram się to zmienić i jest mi z tym lepiej. Pozwalam sobie na gorsze dni, humory, doły ale nie dłużej niż dwa dni. Świat jest zły? Okej niech se będzie ja natomiast staram się zrobić coś dla siebie :) niech to będzie cokolwiek :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Droga Prawda Życie napisał:

jest Ktoś kro bardzo cie kocha i zależy MU na tobie. ON chce i może wyprostować twoje ścieżki, dać ci prawdziwy pokój ducha ... 

Jakby bóg istaniał to nie skazywałby mnie na takie życie....bajki.A jeśli istnieje to niedługo się z nim spotkam i powiem mu za jakiego chuja go uważam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Podziwiam internety. W sumie nie wiem, po co sama się nakręcam na takie gunwiane rzeczy, ale zazdroszczę. Czekam na 2 telefony, od których zależy moje życie i tak naprawdę to nie wiem, co powinnam robić. Mija 8 tygodni, powinnam mieć rozpoczęte leczenie uzupełniające, bez względu na rodzaj dziada, a nic się nie dzieje. Lekarze uspokajają. Na wyniki dodatkowego badania też trzeba czekać i to szalenie długo, bo urlopy, a geny badają tylko w Szczecinie.

W nocy codziennie śni mi się ojciec, no max co drugi dzień. Oczywiście w tym jebanym szpitalu :( Dzwoniłam w piątek, lekarze skończyli urlop, ale nie ma jeszcze terminu. Jak my to mamy przeżyć?

Napisanie, że w pracy jestem gównem i czuję się jak gówno to komplement dla mnie. Nikt mi nic złego nie robi, sama sobie to robię. Chociaż wiem, że jak siedziałabym w domu to byłoby jeszcze gorzej. No a kasa jest bardzo potrzebna...

W sumie to super, że są ludzie, których diagnozują w jeden dzień i wszystko wiedzą właściwie po samej rozmowie. Nie dość, że podziwiam, to nie mogę przestać zazdrościć. Nie rozumiem, dlaczego takie gówno spotyka moją rodzinę :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 16.07.2018 o 12:13, SelinaKyle napisał:

Kazashi masz rację. Warto w ogóle się czymś zająć. Czymś co sprawia nam frajdę czy po prostu przyjemność. Czasem na własne życzenie siedzimy i użalamy się nad sobą. Nie twierdzę, że nie mamy powodów. Czasem są ale serio siedzenie w domu i użalanie się jakie to życie jest złe, ludzie źli, nic nam nie pomoże. Warto sobie pozwolić na gorsze dni, doły ale zwalać całej winy  na świat tylko zająć się czymś. Nie warto trwać ciągle w złym humorze a przede wszystkim w roli ofiary. Sama mam do tego tendencje. Ale odkąd uświadomiłam sobie, że lubię stawiać się w roli ofiary staram się to zmienić i jest mi z tym lepiej. Pozwalam sobie na gorsze dni, humory, doły ale nie dłużej niż dwa dni. Świat jest zły? Okej niech se będzie ja natomiast staram się zrobić coś dla siebie 🙂 niech to będzie cokolwiek 🙂

Znalezienie tego sensu czy tego co daje nam chwile radości nie jest takie proste kiedy mamy te gorsze dni, ale ja ostatnio jakoś przestałem się trochę użalać i wydaje mi się, że jest lepiej. Dziś mam gorszy dzień bo czeka mnie cały tydzień pracy, ale wiem, że w końcu będzie urlop więc tym razem to właśnie na to czekam. Aktualnie mam też fajny temat "rzekę" do zabijania czasu po pracy - szukam karty dźwiękowej. Słyszałem już sporo różnych kart, ale to tak rozległy temat... Polecam tym którzy mają sporo czasu. Tu nie potrzeba dużego budżetu, a frajda gwarantowana jeśli lubimy muzykę :}

Ja również mam tendencje do wpędzania się samemu w takie myśli i czasami wystarczy mi byle co by się przygnębiać. I zgadzam się z tym, że świat jest zły, ale dlaczego to My mamy być jego ofiarami ? Walcząc z tym mamy szansę. Chociaż walkę zaczynam od jutra, dziś trzeba się trochę pognębić, a jutro się ogarnąć iść do pracy i za tydzień może będzie jeszcze lepiej niż dziś.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Serio chciałam zacząć to całe branie się w garść. Trzy lata mega beznadziejnych studiów na beznadziejnej uczelni i beznadziejnym kierunku dały mi mocno w kość, ale zostało mi pół roku, później pół roku przerwy i wybrana już WEDŁUG MOJEGO SERCA magisterka. To mnie próbuje popchnąć do przodu.

Tyle że mogę stracić rok już na ostatniej prostej. Wytknęłam w dziekanacie dość kosztowny dla mnie w $$ i czasie błąd i pani po złości postanowiła nieco utrudnić mi możliwość odbycia praktyk. Można określić to mianem wstrzymywania przepływu dokumentacji.

Przez jej złośliwość praktyki, o które się nieco namęczyłam psychicznie, prawdopodobnie nie dojdą do skutku. To znaczy będę tam chodzić, za darmo będę dla kogoś pracować, ale uczelnia ich nie zaakceptuje. Czuję się jak ostatni debil, bo mój tymczasowy "szef" podchodzi do mnie i wymagań mojej uczelni z dużą cierpliwością. A oni odwalają taką manianę. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zwolniłem się z pracy bo nie byłą tego warta z reszta zapewne polowa osób się już zwolniła albo zwolni z tego co mi wiadomo. Ale niesmak pozostaje że znów się nie udało.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak co niedziele obawy przed poniedziałkiem i brak kogoś do kogo można się przytulić, zaufać i do kogo chciałoby się jutro wrócić do domu. Rodzice to zupełnie inna sprawa. Mam ostatnio dziwny okres w życiu problemy ze zdrowiem itd, ale mimo to ciągle "widzę" moją byłą dziewczynę i mimo, że to Ona mnie zostawiła to mi jej brak i chyba jedyne rozwiązanie to w końcu zaufać innej tylko ostatnio nie mam nawet zbytnio szansy by kogoś poznać. Korzystajcie z sytuacji i nie odrzucajcie nikogo, bo na kolejną szanse czeka się nie raz latami...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 2.08.2018 o 23:20, hankm napisał:

Nienawidzę siebie za swój wygląd. Nienawidzę siebie za swoje uzależnienie. Po prostu nienawidzę siebie. 

Ech mam to samo.Do tego wróciłem do domu,mieszkam znowu u rodziców i widzę jak bardzo cofa mnie to w rozwoju...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja byłem w tym ostatnio u psychiatry, ale chyba nie do końca jestem zadowolony z wizyty... Wydaje mi się, że nie do końca zrozumiałem się z lekarzem. Dostałem leki, ale tak naprawdę bez diagnozy. W 3 minuty nie zdążyłem opisać nawet małej części swoich problemów, a dostałem receptę i mam przyjść za ileś tam czasu na kontrole. Nie wiem czy leki bez diagnozy maja jakikolwiek sens. Właśnie dlatego nie chciałem iść do lekarza. Zastanawiam się czy psycholog miałby inne podejście ?

Do tego nie wiem czy odpowiednio przedstawiłem te problemy o których zdążyłem wspomnieć to po prostu zbyt mało czasu aby rozsądnie przedstawić coś co ciągnie się od lat, a początki mogły zacząć się już "za dzieciaka". Dziwi mnie podejście lekarzy każdej specjalizacji, ale chyba właśnie psychiatra powinien poświęcić więcej czasu niż np chirurg czy gastrolog tam jest się po prostu na coś chorym i albo boli albo nie tutaj to nie jest takie proste i według mnie nie da się postawić diagnozy w tak krótkim czasie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kazashi masakra... w 3 minuty to można, za przeproszeniem, opisać kolor i rodzaj stolca, a nie trapiące problemy... Myślę, że powinieneś iść na wizytę prywatnie, o ile masz na to środki. Myślę też, że dużo pomogłyby Ci wizyty u psychologa, ale w sumie nie mam pojęcia, jak to ewentualnie wygląda na NFZ. Jeśli nie masz blokady w kontakcie ze specjalistą to nie odpuszczaj tematu, bo to ważne dla Twojego zdrowia i samopoczucia.

Spać nie mogę, a jak śpię to mam c o d z i e n n i e koszmary. Wieczorami muszę się wypłakać, codziennie, mimo brania leku. Dziś byłam na filmie Mamma mia (nie jestem fanką, ale nic oglądalnego nie było) i padłam emocjonalnie na piosence Dancing queen, mimo że to przecież nie jest negatywna piosenka. W mojej interpretacji była najgorszą piosenką o moim życiu. :(Później każda scena to był cios (spotkanie z babcią, chrzciny, piosenka zamykająca film). :( 

Nie umiem sobie poradzić z tymi wszystkimi problemami, z tym, co się zaczyna... Najgorsza jest świadomość, że nie ma żadnego "najlepszego" przede mną. Nie wierzę w dobrą przyszłość, nie wiem, czy taką zniosę :( Właściwie nikomu już nie wierzę, a wszelkie próby "przemawiania do rozsądku" mnie dobijają. Jestem zrozpaczona. I ostatnie o czym myślę to szukanie kontaktu z innymi chorymi. Chyba to mnie najbardziej dobija. Nawet formę kontaktu w takiej sytuacji z innymi bym wystandaryzowała :( 

Załamuje mnie, że ludzie chcą się leczyć witaminą b12 i postem Dąbrowskiej. Do tego stopnia, że jestem jednocześnie wkurwiona i płaczę.

Załamują mnie też ludzie w mediach społecznościowych (jednak znowu usunęłam Instagrama, bo nie umiem normalnie podejść do zwykłych przekazów, frustruje mnie to). F. Chajzer wrzucił chwilę temu zdjęcie z, na moje oko, nastolatkiem, który leczy się na raka jakiegoś tam. Jakieś dwie głupie pizdy skomentowały, że rak to straszna choroba i że jednej zabrał znajomą 23-latkę, a drugiej ojca jakoś po 50. Ja się staram nie podchodzić aż tak emocjonalnie, ale strasznie się popłakałam. Biedny chłopiec, mam nadzieję, że jest bardziej odporny psychicznie niż ja :(

I takie kwiatki z ostatnich kilku dni, które mnie bardzo dołują:

1) Poznałam M. przez znajomą z forum, która brała udział w moich aukcjach i odlewkach. Znajoma poważnie chorowała. Z M. (dwa razy starszą ode mnie) wymieniłam w sumie kilka wiadomości, miło się rozmawiało, choć ja byłam w złym stanie psychicznym i to mnie trochę męczyło. Po chwili zaproponowała mi wizytę u siebie i odpoczynek, to było bardzo miłe. Podziękowałam, ale później już nie odpisałam, bo j/w. Właśnie odgrzebałam wiadomość w spamie, że znajoma z forum nie żyje, a M. idzie na operację wstawienia zastawki (2 tyg. temu), że się boi. Nie odpisałam i boję się odpisać, a dopiero odczytałam wiadomość :(

Dostałam z kopa w plecy, bo dla mnie to nie był nick złożony z 6 liter, tylko CZŁOWIEK. Taki sam, a nawet ważniejszy niż taki, którego mijam na co dzień np. na klatce.

2) K. - poznałyśmy się przez wspólny wolontariat (online), miałyśmy też podobne problemy zdrowotne (gastrologiczne). To nie powinno mieć znaczenia, ale K. jest osobą z diagnozą BPD, chwilę po porodzie. Ona była w kiepskim stanie psychicznym, a ja poczułam, że nie mogę zostawić jej samej (jesteś odpowiedzialny za to, co oswoiłeś ;/) i tak zaczęła się rozwijać znajomość, głównie sms/mesendżerowo. Dwa razy się widziałyśmy. Nie ufałam jej na tyle, na ile jestem w stanie otworzyć się przed moimi najbliższymi przyjaciółkami, ale myślę, że mogę ją tak nazwać. W pewnym momencie jednak poczułam się oceniana, odsunęłam się od tej znajomości, przez co i ona ewaluowała w dziwną stronę. Skończyło się tak, że w pełnym niezrozumieniu przestałyśmy rozmawiać, od dluższego czasu. Kilka dni temu odezwała się do mnie (pisząc, że jej na mnie zależy ;/), a mi bardzo nie spodobało się to, co napisała :( i w sumie chyba jeszzcze gorzej jej odpisałam. I siedzi mi to w głowie, bo ja nie jestem człowiekiem, który chce celowo krzywdzić innych. Z drugiej strony nie jestem gotowa na to, żeby odpowiedzieć na pytanie co u mnie. Nie potrafię rozmawiać z nią o moim stanie. Nie znoszę kontaktu internetowego. W sumie to, co robię na tym forum, przechodzi granice mojej wyobraźni o mojej internetowej egzystencji, ale ciągle czuję się tu w miarę anonimowo.

Jestem słaba i bardzo chce mi się płakać, a to nic nie daje. Zero ulgi :( We wszystkim przebrzmiewa tylko smutek i ból. Mija mi ta ogromna złość do świata, ale nie czuję się w ogóle lepiej.  Nie widzę żadnego wyjścia, które dałoby mi poczucie, że jest lepiej. Nie widzę żadnej szansy :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dlatego byłem strasznie zdziwiony kiedy po kilku moich zdaniach zadano mi kilka pytań w zasadzie nie związanych z tym co mówiłem i po kolejnej minucie dostałem receptę xd  Zastanawiam się czy właśnie nie pójdę prywatnie, ale spróbuję jeszcze pójść w inne miejsce na nfz może tam będą mieli inne podejście.

17 godzin temu, stworzonabyzyx napisał:

Jestem słaba i bardzo chce mi się płakać, a to nic nie daje. Zero ulgi :( We wszystkim przebrzmiewa tylko smutek i ból. Mija mi ta ogromna złość do świata, ale nie czuję się w ogóle lepiej.  Nie widzę żadnego wyjścia, które dałoby mi poczucie, że jest lepiej. Nie widzę żadnej szansy :(

Nie śledziłem wszystkich Twoich postów na forum wiem tylko, że było podejrzenie czegoś poważnego. Czytając to co piszesz to ciężko mi coś doradzić, bo sam nie raz mam tak jak Ty. Wszystko mnie wkurza albo kiedy czytam, że aby się uodpornić i żeby alergia mi przechodziła mam więcej wychodzić na łąkę czy do lasu. Kiedy ja podczas testów musiałem dostawać hydrokortyzon bo ręce miałem jak banie. Ludzie często tak naprawdę nie potrafią zrozumieć tego co ktoś myśli lub czuje.

Mi w kiepskich chwilach pomagało tylko jedno, a mianowicie rozmowa z dziewczyną i czasu kiedy się rozstaliśmy to nie znalazłem niczego co potrafiłoby mnie na tyle uspokoić. Są rzeczy które sprawiają mi frajdę, ale to tylko na chwilę i to również zupełnie inne uczucie niż to kiedy mamy komu się wygadać i wiemy, że możemy tej osobie zaufać. Do tego kiedy ta osoba również czegoś od nas oczekuje zaczynamy czuć się potrzebni to również bardzo pomaga, a często wystarczają naprawdę drobnostki. Więc może warto komuś zaufać i zacząć się z tą osobą spotykać ?

Powodzenia:}

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

co jest gorsze od upałów?

upał w moim patologicznym mieście...można się porzygać...zero powietrza zdrowego tylko ten syf pomieszany z wonią mułu, spalin i chuj wie czego...i jeszcze te jebana gimbaza z lachociągami drącym mordę w nocy...

...marzę już o jesieni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

23 godziny temu, kazashi napisał:

Dlatego byłem strasznie zdziwiony kiedy po kilku moich zdaniach zadano mi kilka pytań w zasadzie nie związanych z tym co mówiłem i po kolejnej minucie dostałem receptę xd  Zastanawiam się czy właśnie nie pójdę prywatnie, ale spróbuję jeszcze pójść w inne miejsce na nfz może tam będą mieli inne podejście.

Nie śledziłem wszystkich Twoich postów na forum wiem tylko, że było podejrzenie czegoś poważnego. Czytając to co piszesz to ciężko mi coś doradzić, bo sam nie raz mam tak jak Ty. Wszystko mnie wkurza albo kiedy czytam, że aby się uodpornić i żeby alergia mi przechodziła mam więcej wychodzić na łąkę czy do lasu. Kiedy ja podczas testów musiałem dostawać hydrokortyzon bo ręce miałem jak banie. Ludzie często tak naprawdę nie potrafią zrozumieć tego co ktoś myśli lub czuje.

Mi w kiepskich chwilach pomagało tylko jedno, a mianowicie rozmowa z dziewczyną i czasu kiedy się rozstaliśmy to nie znalazłem niczego co potrafiłoby mnie na tyle uspokoić. Są rzeczy które sprawiają mi frajdę, ale to tylko na chwilę i to również zupełnie inne uczucie niż to kiedy mamy komu się wygadać i wiemy, że możemy tej osobie zaufać. Do tego kiedy ta osoba również czegoś od nas oczekuje zaczynamy czuć się potrzebni to również bardzo pomaga, a często wystarczają naprawdę drobnostki. Więc może warto komuś zaufać i zacząć się z tą osobą spotykać ?

Powodzenia:}

 

Niestety już jakiś czas temu się potwierdziło wszystko, teraz czekałam w sumie tylko na wynik histpat i dopasowanie leczenia.

Nie jestem sama, mam z kim porozmawiać, ufam moim bliskim, ale nie ma w tym żadnego ukojenia. Chyba potrzeba czasu, chociaż nie wiem, ile można tak wegetować. Jeszcze niedawno wydawało mi się, że jest źle, ale wtedy były chwile ulgi, jak robiłam coś przyjemnego. teraz to szkoda słów, mam poczucie, że już nigdy nie będzie dobrze, choćby tak jak wcześniej.

Dziś sobie postanowiłam, że nie będę się zadręczać innymi. Nie wiem jeszcze, jak wyciszę wewnętrznego Hitlera, który mnie codziennie osłabia, ale będę się starała.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć Wam.

Wracam na to forum po długiej przerwie (konto mam od ponad 10 lat). Trafiłem tu z fobią szkolną/społeczną. Potem wchodziłem chwilę rekreacyjnie, jak już mi przeszło. A teraz wracam z deprechą, jak sądzę.

Dowaliło mnie jak zwykle na urlopie. Generalnie nie służy mi zbyt długie wolne, bo po prostu od tego głupieję. A mam od czego - ciężka choroba babci, problemy w pracy jakie wyniknęły w trakcie mojego urlopu no i do tego bardzo toksyczna bliska osoba. Z problemami jestem generalnie sam. Od około 2 miesięcy ciągle chodzę zdołowany, z uczuciem silnego niepokoju. Od jakiegoś 1,5 tygodnia tak się to nasiliło, że wręcz mnie od tego niepokoju nosi i nie umiem sobie znaleźć miejsca. Staram się znajdować sobie zajęcia, ale nie pomaga mi to za bardzo. Zauważyłem też, że unikam większości znajomych, czego kiedyś nie robiłem. 
Pamiętam, że kiedyś forum mi bardzo pomagało. 
Nie chcę ciągle zapijać dołów piwem, bo nie tędy droga.

Zastanawiam się nad wizytą u psychiatry, ale wiadomo - kolejki, kolejki, kolejki. No i cóż, pamiętam że wybitnie mi farmakologia nie służyła.

Pozdrawiam

adam_s

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×