Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

No dobra też sobie trochę pojęczę :mrgreen:

 

Przez te wszystkie lata były rożne chwile. Te wesołe i te smutne, szokujące i bardzo depresyjne. Ale zawsze była jakaś nadzieja czy może bardziej wiara że to się zmieni.

 

A teraz? Jak się czuje teraz? Niby lepiej ale z drugiej strony gorzej!!! Zabieram się za dokładne opisanie mojego przypadku ale nie mogę go skończyć. Więc napisze tylko ogólnie.(może go skończę i go wyśle ale obawiam się że nikt nie dotrwa do końca aby go przeczytać :mrgreen: )

Mój problem była depresja i fobia społeczna. Powiecmy że fobia społeczna zmniejszyła się o 70%. To jest fajny wynik. Nie boje się tak rozmowy i ogólnie ludzi z którymi nie lubię rozmawiać lub po prostu przebywać. No właśnie kompletnie teraz nic mnie nie rusza. To mnie trochę przeraża bo teoretycznie czuje że jestem wstanie zrobić to czego przeciętny człowiek by nie zrobił bo było by mu po prostu wstyd.

 

Za dużo myślałem ostatnio o świecie, o życiu, o religii. Co mnie doprowadziło do wniosków właśnie takich że może jesteśmy tylko wybrykiem natury. Przypadkiem!!! A głównie chodzi mi czy mamy wpływ na swoje życie? Takie pytanie zadała mi parę lat temu pewna Pani psycholog. W tedy nie byłem w stanie za bardzo na nie odpowiedzieć. Ale teraz już wiem co bym odpowiedział. Ale nie zdradzę tej odpowiedzi teraz. Poznacie ją (może) w nowym poście jak go skończę.

 

Pozdrowionka

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bylem w kinie, poszedlem sobie specjalnie z rana zeby byl spokoj, bo jakos nie lubie przebywac z milionem obcych osob - a tu jakies pieprzone debil&, kretyni, idioci przez caly seans gadali i gadali, komentowali sceny i sie smiali bez przerwy. Ehh, caly dzien mi spieprzyli, myslalem, ze tam do nich podejde i zabije :)

 

Czy kinoman znajdzie spokoj na sali? Chyba nie w tym swiecie. Jak nie gadanie to konsumpcja czipsów, naczosów i innego szrotu :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bylem w kinie, poszedlem sobie specjalnie z rana zeby byl spokoj, bo jakos nie lubie przebywac z milionem obcych osob - a tu jakies pieprzone debil&, kretyni, idioci przez caly seans gadali i gadali, komentowali sceny i sie smiali bez przerwy. Ehh, caly dzien mi spieprzyli, myslalem, ze tam do nich podejde i zabije :)

 

Czy kinoman znajdzie spokoj na sali? Chyba nie w tym swiecie. Jak nie gadanie to konsumpcja czipsów, naczosów i innego szrotu :P

 

no mówiłam, że ludzie są nienormalni :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nie mam już siły, mam mętlik w głowie i beczę... Dobija mnie perspektywa studiów, dostałam się na kierunek który nie chciałam, szczerze zrobiłam to dla rodziców. Sama nie mogłam się na nic zdecydować i tak wyszło. Ja nie czuję pociągu do studiowania, może nie teraz. Do tej pory sobie z tym radziłam, mówiłam że jakoś to przeżyje, ale jestem w takim stanie psychicznym że nie mam ochoty wyjść z domu, a co dopiero tłuc się autobusami do miasta na kierunek który mnie w ogóle nie interesuje :cry: Nie wiem co mam zrobić :( Dodam, że każda próba pogadania z mamą, kończy się tym, że ona mówi i mówi a ja siedzę jak skazaniec z gulą w gardle, łzami na twarzy, zaciśniętymi pięściami i nie mogę wydusić z siebie słowa :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie chciałam zakładać nowego tematu, toteż stwierdziłam, że owa "jęczarnia" jest dobrym miejscem na przedstawienie mojej zupełnie nieciekawej, acz smutnej historii.

Może moje problemy nie są poważne, ale po prostu muszę się komuś zwierzyć, dziś złapałam takiego doła, że po prostu nie wiem co ze sobą zrobić...

 

Nie wiem, czy to depresja, czy też może coś innego. Kompleksów jakichś szczególnych nie mam, ot zwykłe marudzenie, że przez zimę przytyłam, albo włosy trochę za krótkie i trzeba zapuszczać. Odnoszę jednak wrażenie, że ludzie z jakichś powodów mnie lekceważą i bardzo mnie to boli... Zazdroszczę moim koleżankom ciekawych przygód, bogatego życia towarzyskiego. Na tym tle zawsze przegrywam z nimi, czuję się od nich mniej atrakcyjna. Potrafię tylko głupio żartować i niekiedy czuję się po prostu jak pajac... Nic więc dziwnego, że ludzie nie pragną mojego towarzystwa, ale kiedy moja propozycja spotkania po raz kolejny zostaje odrzucona, to zamykam się w pokoju i wyję z rozpaczy, bo samotność odbiera mi chęć do życia.

Nie muszę chyba wspominać, iż przy koleżankach czuję się jak szara mysz - dla mnie jest to faktem oczywistym od zarania dziejów...

 

Kolejna sprawa to nieszczęśliwa miłość, trwająca już ładnych parę lat. Nie będę się rozpisywać, ale ilekroć wydawało mi się, że wreszcie dopięłam swego, musiałam spotkać się z odrzuceniem, zlekceważeniem... Tych wakacji byłam szczęśliwa dosłownie przez parę dni, później wszystko wróciło do przykrej normy, delikwent przestał się odzywać. A nie jest to sprawą jego charakteru, bo wiem, że na innych znajomościach zależy mu bardziej. Ze smutkiem stwierdzam, że "olał" mnie po raz kolejny i zastanawiam się, dlaczego?

 

Tak, teraz siedzę właśnie i dumam, dlaczego ludzie mnie tak lekceważą? Czy coś jest ze mną nie tak? Coraz częściej dochodzę do wniosku, że po prostu mam beznadziejny charakter... Smutek przepełnia moją duszę, bo przecież zawsze staram się, aranżuję spotkania i nic za to nie dostaję. Pomału przestaję widzieć sens we wszystkim, nic mnie już nie cieszy. Za kilka dni rozpocznę nowy rozdział swego życia, jakim są studia, ale bardziej jestem tym faktem przerażona aniżeli podekscytowana. Z góry zakładam, że nic mi się na tych studiach nie powiedzie. Niewesołe doświadczenia pozwalają mi zakładać, że nie mogę liczyć na jakieś obiecujące znajomości. Owszem, mogę wypiąć się na wszystkich i schować nos w książki, ale jeśli tyle słyszy się o życiu studenckim, to normalną sprawą jest, że człowiekowi robi się czasem przykro, iż jego to dotyczyć nie będzie...

 

Utknęłam w martwym punkcie, nie widzę przed sobą żadnej przyszłości. Nie mam w sobie ani odrobiny nadziei na to, że mój los się odmieni. Boli mnie mój egocentryzm, i przykro mi strasznie, że mimo iż się staram, to ciągle jest przy mnie pusto. Moje życie jest puste i bezbarwne, a mnie po prostu brak sił, by to zmieniać, i szczerze mówiąc nawet nie widzę sensu, bo nie wierzę w to, żeby coś nagle miało się cudownie zmienić.

 

W rodzinie wszyscy uważają moje problemy za wydumane, wyolbrzymione. Raz po raz słyszę, że całe życie przede mną, że nie takiego chłopaka jeszcze poznam, że o tamtym zapomnę, że będę się śmiała ze swoich błędów młodości.

Problem w tym, że ja nie mam siły już na nic i nie widzę szans na poprawę losu. Jakoś trudno mi uwierzyć, żebym mogła kiedyś poczuć się lepiej. Niekiedy nie mam siły wyjść z łóżka, zdjąć piżamy i doprowadzić się do ładu. Każdego dnia budzę się z przekonaniem, że nic miłego mnie nie czeka. Staram się normalnie funkcjonować, ale smutek nie opuszcza mojej duszy. Już kilka razy prawie popłakałam się przy koleżankach, łzy dosłownie wisiały mi na rzęsach. Nie mam pojęcia, co robić... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od dzisiaj powinnam pisać tylko w Jęczarni. Bo żyję w kłamstwie. Nie walczę, by mi było lepiej, ale stwarzam tylko pozory. Leczę się, ale się niszczę jednocześnie. Żyję w kłamstwie, bo okłamuję siebie i wszystkich wokół. Nie wiem, jakich mam przyjaciół, wiem, tylko, kto mnie potrzebuje. Nie wiem, kogo kocham, bo wszystko mi się pomieszało. Dziś znowu mi się złamało serce, chociaż nie powinno było zareagować na kogoś, z kim nie jestem i kto mnie nie kocha. Jutro - stracę ostatnią instancję mojej stabilizacji - moją nadzieję na normalność - moją bratnią duszę - wyznam całą prawdę o swoim niewyzdrowieniu i swoich pokręconych uczuciach. Wszystko stanie się wreszcie jasne. Nie wyzdrowiałam, nie byłam szczęśliwa, jedynie kochałam - to jedyne było szczere, ale to za mało. Chcę się pozbyć wszystkich wątpliwości i niejasności i całej misternej sieci, którą utkałam.

Nie mam siły, nie wiem kim powinnam być, żeby wszystkich uszczęśliwić, nie umiem tego zrobić. Nie mam też siły przepraszać za to kim jestem.

Wszyscy, z którymi się stykam znajdują szczęście, nawet Ci z problemami, a ja zostawiam im część siebie i zostaję z resztą - sama.

Zrozumcie - jeśli moje życie ma tak dalej wyglądać, to ja go nie chcę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie!

Muszę się komuś wyżalić bo zwariuję :( Na czym polega mój problem? Może zacznę, że mam 25 lat. Ponad pół roku temu wróciliśmy z chłopakiem z UK (on chciał wracać, ja niekoniecznie). Mieszkamy teraz u jego rodziców w małej miejscowości. Nie znam tu nikogo prawie. Mojego nie ma całymi dniami w domu, pracuje od rana do późnej nocy. Gdy wraca nie ma siły ani ochoty ze mną rozmawiać, więc ogląda TV i idzie spać. Ja nie umiem znaleźć pracy. Miałam sezonową na wakacje, teraz znów szukam. Żeby spotkać się z dawnymi znajomymi potrzebuję podróży dwoma autobusami - jak pracowałam nie było na to czasu... Zresztą kontakty z nimi rozluźniły się gdy byłam w UK. Od kilku tygodni jestem w złym stanie. Płaczę niemal bez przerwy, nie mam apetytu, nie umiem zasnąć w nocy do 4 rano... Gdy proponuję znajomym spotkanie wiecznie "nie mają czasu". Zrobiłam się zgorzkniała, wszystkich bym tylko krytykowała. Mój mi mówi, że jak widzi jak wyje, to nie ma ochoty wracać do domu. Nie ma czasu ze mną pogadać. A ja nie mam z kim pogadać. Tęsknię za Anglią, czuję się tak potwornie samotna i nieszczęśliwa. Nie mam na nic siły. Nie potrafię tego nawet opisać. Wszystko leci mi z rąk, nie potrafię kawy w ręce utrzymać, prawie codziennie ją wylewam. Ponadto nie potrafię skupić się na niczym dłużej niż 10 minut. Mam do pisania pracę mgr, ale dosłownie po 10 minutach potrzebuję przerwy - godzinę, dwie. Gdy sprzątam dom potrzebuję na to pół dnia, bo bez przerwy muszę robić przerwy na inne czynności. 10 - 15 minut skupienia na jednej czynności to jest maximum. I nie dotyczy to tylko czynności nieprzyjemnych. Nie potrafię nawet obejrzeć filmu, nawet z serialem mam problem. Horror jakiś :( Czasem myślę, że jak w moim życiu nic się nie zmieni zrobię sobie krzywdę. Czuję taki potworny ból emocjonalny... Płaczę po kilka godzin każdego dnia. Nie mam siły, co mi jest, jak sobie pomóc, co mam robić? :( :( :( przepraszam za ten chaos, ale nie potrafię się nawet skupić na napisaniu tego :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kochana cieńmgły!!

 

Znalazlas sie w nowej sytuachji i nie potrafisz sie w niej odnalezc. Moze w Twoim poblizu jest psycholog, on pomoze Tobie poukladac wszystko, wyslucha Cie.

 

Najgorsze co mozesz zrobic to zamknac sie w domu i narzekac- u mnie doprowadzilo to do depresji z ktorej wychodze :)

 

Docen ladna pogode za oknem- wybierz sie na spacerek!

Moze pomysl o jakims zwierzatku - bedziesz miala mobiliuzacje i dodtakowe zajcie przez co do powrotu chlopaka z pracy czas bedzie szybciej lecial!!

 

A ile radosci jest z takim malym stworkiem!

 

No i sprobuj pisac prace mgr- zmobilizuj sie i obojetnie co by sie dzialo postanow sobie ze codziennie godzinke poswiecisz na pisanie!!

 

 

 

Buziakii

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pojęczę sobie bo muszę gdzieś to z siebie wyrzucić! Ostatnio siebie nie poznaję i nie mogę się pozbierać... Czuję że coś niedobrego się dzieje. Miewałam już różne stany, ale teraz jest naprawdę źle i to mnie przeraża. W dodatku perspektywa studiów totalnie mnie załamuje, przez to chodzę nerwowa, czuje dobrze mi znane nerwicowe bóle brzucha, głowy.

Kiedy sobie pomyślę, że jeszcze 3 lata temu byłam ambitna, odważna, miałam marzenia i plany, a dziś nic z dawnej mnie nic nie pozostało to płakać mi się chce :cry::cry: Nie mam już siły żeby żyć, naprawdę, nawet nie chce mi się dbać o wygląd, nie mam siły :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może jeszcze dodam, że wiem, że niedługo chłopak mnie zostawi jak ja tak dalej będę... czasem sama mam ochotę go zostawić, bo nasz związek nie ma sensu w takiej wersji jak teraz... ;(

 

[Dodane po edycji:]

 

Pojęczę sobie bo muszę gdzieś to z siebie wyrzucić! Ostatnio siebie nie poznaję i nie mogę się pozbierać... Czuję że coś niedobrego się dzieje. Miewałam już różne stany, ale teraz jest naprawdę źle i to mnie przeraża. W dodatku perspektywa studiów totalnie mnie załamuje, przez to chodzę nerwowa, czuje dobrze mi znane nerwicowe bóle brzucha, głowy.

Kiedy sobie pomyślę, że jeszcze 3 lata temu byłam ambitna, odważna, miałam marzenia i plany, a dziś nic z dawnej mnie nic nie pozostało to płakać mi się chce :cry::cry: Nie mam już siły żeby żyć, naprawdę, nawet nie chce mi się dbać o wygląd, nie mam siły :(

 

Po części Cię rozumiem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

CieńMgły rozumiem Twoją samotność... Mnie też mówią że tylko ryczę i nic nie potrafię z sobą zrobić, a mnie to tylko dobija. Jak sobie przypomnę że jeszcze w czerwcu byłam w Irlandii i zachowywałam się zupełnie inaczej i chyba byłam szczęśliwa :roll: (krótko bo krótko, ale zawsze)...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Coś w tym jest co mówisz... Ja np. chciałabym, żeby ktoś mnie wysłuchał, przytulił, zrozumiał. Jak mój mi mówi "mam cię dość jak ty tylko płaczesz", "dorośnij w końcu, nie masz już 13 lat", "użalanie się nad sobą wychodzi ci najlepiej" to to tylko pogarsza mój stan :( A ja łapię się na tym, że nawet w zeszłym roku w Anglii jak zerwaliśmy ze sobą (wróciliśmy do siebie po 3 miesiącach) to mimo, że sama byłam szczęsliwsza niż jestem teraz... Czasem mam ochotę rzucić to wszystko i wrócić do Anglii... :( :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Coś w tym jest co mówisz... Ja np. chciałabym, żeby ktoś mnie wysłuchał, przytulił, zrozumiał. Jak mój mi mówi "mam cię dość jak ty tylko płaczesz", "dorośnij w końcu, nie masz już 13 lat", "użalanie się nad sobą wychodzi ci najlepiej" to to tylko pogarsza mój stan :( A ja łapię się na tym, że nawet w zeszłym roku w Anglii jak zerwaliśmy ze sobą (wróciliśmy do siebie po 3 miesiącach) to mimo, że sama byłam szczęsliwsza niż jestem teraz... Czasem mam ochotę rzucić to wszystko i wrócić do Anglii... :( :(

Ja również marzę, żeby ktoś mi powiedział "tak rozumiem cię" a nie mówił cały czas, "masz już prawie 20 lat, jak Ty sobie wyobrażasz swoje życie, co chcesz dalej robić"??? A ja jestem w taki stanie, że nie potrafię podjąć żadnej decyzji, nie mówiąc już o takiej która dotyczy przyszłości :roll: Mam ogromną ochotę gdzieś uciec, wyjechać

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

rozumiem te uczucią pragnienie przytulenia pocieszenia nieraz sama ich doznaję moi zdrowi przyjaciele nie rozumieja o co mi chodzi a ja juz nie mam siły nikomu nic tłumaczyc :(

A na czym Twój problem polega...? Wiesz od tego jest ta jęczarnia, żeby się poużalać i choć raz nie usłyszeć "zachowujesz się jak dziecko". W końcu wszystkich łączy nas to, że jesteśmy z jakiegoś powodu nieszczęśliwi...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Współczuję.... Ja dzieciństwo miałam szczęśliwe, a potem... mama zmarła jak miałam 14 lat więc wszystkie piękne lata młodości poświęciłam na zajmowanie się domem, młodsza siostrą i tatą, który po śmierci mamy topił smutki w alkoholu. Kiedy inne nastolatki się bawiły to ja wiodłam "dorosłe życie". Teraz, kiedy powinnam być dorosła to nie umiem dorosłą być. :( :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja jestem nieszczesliwy bo zyje w zwiazku z kobieta ktorej nie kocham , wiem latwo jest powiedziec odejdz ale nie moge bo jestem w pewien sposob od neij uzalezniony nie mam mieszkania , nie moge tez liczyc na nikogo,.. nie moge jej tez zdradzic bo bylo by to nie zgodne z moim sumieniem ,juz jestem w takiej desperacji ze wezme zeczy i wyjde z domu bo mieszkanie pod mostem wydaje mi sie mniej przerazajace niz bycie w tym chorym zwiazku ,nie ma chyba nic gorszego niz byc z kims kogo sie nie kocha... ktos powie co ja mam za problemy ..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja jestem nieszczesliwy bo zyje w zwiazku z kobieta ktorej nie kocham , wiem latwo jest powiedziec odejdz ale nie moge bo jestem w pewien sposob od neij uzalezniony nie mam mieszkania , nie moge tez liczyc na nikogo,.. nie moge jej tez zdradzic bo bylo by to nie zgodne z moim sumieniem ,juz jestem w takiej desperacji ze wezme zeczy i wyjde z domu bo mieszkanie pod mostem wydaje mi sie mniej przerazajace niz bycie w tym chorym zwiazku ,nie ma chyba nic gorszego niz byc z kims kogo sie nie kocha... ktos powie co ja mam za problemy ..

 

Wiesz co.... to ona powinna Cię poprostu wywalić z tego mieszkania, skoro jedynym powodem bycia z nią jest to, że masz gdzie wracać. Ona wie, że jej nie kochasz (a jedynie tolerujesz i to jak mówisz coraz gorzej)???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja jestem nieszczesliwy bo zyje w zwiazku z kobieta ktorej nie kocham , wiem latwo jest powiedziec odejdz ale nie moge bo jestem w pewien sposob od neij uzalezniony nie mam mieszkania , nie moge tez liczyc na nikogo,.. nie moge jej tez zdradzic bo bylo by to nie zgodne z moim sumieniem ,juz jestem w takiej desperacji ze wezme zeczy i wyjde z domu bo mieszkanie pod mostem wydaje mi sie mniej przerazajace niz bycie w tym chorym zwiazku ,nie ma chyba nic gorszego niz byc z kims kogo sie nie kocha... ktos powie co ja mam za problemy ..

To jest podłe co robisz... A kiedyś ją kochałeś i Ci przeszło? Czy dla mieszkania z nią jesteś? Wiesz przykro być w takim związku... Wiem jak się człowiek czuje z kimś kogo nie kochaSama kiedyś przestałam kochać kogoś po 3 latach związku. Więc jak tylko się upewniłam co do swoich uczuć powiedziałam mu o tym. Postąpiłam fair, a i tak czułam się podle. Powiedz jej prawdę i wyprowadź się natychmiast. Nie tłumacz się, że nie masz gdzie mieszkać. To idź tymczasowo do rodziny/kumpla/noclegowni dla bezdomnych. Albo wyjedź za granicę. Pomyśl jak ty byś się czuł gdyby kobieta którą kochasz była z toba tylko "bo nie ma gdzie mieszkać". To jest wstrętne!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×