Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

W końcu po dwóch latach samotności postanowiłam przestać chować się za parawanem lęku przed jakimkolwiek uczuciem i dać komuś szansę. Kosztowało mnie to wiele wysiłku. Wydawało mi się, że się dogadujemy, że mile spędzamy czas... A on nawet nie raczy odpisać na smsa, choć nie widzieliśmy się od piątku. Jestem głupia i naiwna. Każdy od razu widzi moją zatrutą duszę i ucieka. Witaj znów derealizacjo :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wielki smut...

nie umiem prowadzić konfliktów, trzęsę się i uciekam mam ochotę się do wszystkiego (nawet tego co nie zrobiłam) przyznać...

czuję się struta tym...

 

jestem bardzo bardzo zmęczona

 

i stwierdzam, że nie warto pomagać ludziom, są cholernie niewdzięczni i zawsze im mało

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie potrafie tego przerwać,tej bezczynnosci, lęk mnie nie dopuszcza do działania. Musze, chce i nie daje rady. nie mam czasu na takie wahania, a to sie dzieje. jest mi lepiej psychicznie ale co z tego skoro nie potrafię złamać tej blokady? chyba za dużo od siebie oczekuję :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

boża krówka, a ten trzeci kierunek skończyłaś?

 

( Dean )^2 , już niewiele zostało do końca...

 

Skończyłam :) Nawet pracę magisterską obroniłam. Na tym trzecim było bardzo fajnie! To zasługa Profesora, który się opiekował nami, jego fantastycznych wykładów można było słuchać godzinami i nigdy nie miało się dość. Byłam wtedy też w związku z moim przyszłym mężem. To mi dawało motywację do życia i nauki (gdybym poznała go wcześniej, może pierwszy kierunek bym skończyła, kto wie?), inną perspektywę, nadzieję na fajne wspólne jutro. W ogóle to mąż mnie z tego doła lepiej wyciągnął niż leki i terapia. A teraz walczę z dołem (chyba się pojawił w związku z tym, że nie mogę znaleźć nowej pracy, a zaczyna kasy brakować ;), a humanistom na rynku pracy w PL ciężko się odnaleźć, miałam fajną pracę, ale zostałam mamą i musiałam się pożegnać ;) ) lepiej niż lata temu, bo jak się ma małe dzieci, to się człowiek stara dla nich uśmiechać, zdecydowanie hamują mnie przed pozwoleniem sobie na zjazd w otchłań rozpaczy... Także taka jest mniej więcej moja historia. Trochę niespójnie to napisałam, ale morał z tego taki, że mnie ratuje rodzina :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Heh...ja też dwa razy rzucałem studia,też przez depresje.Chce to skończyć choćbym miał się wykrwawić,bo na prawdę mam już dość tych studiów.

Ale już nie mam siły żyć.Nie mam po co,ani dla kogo.Życiowo jestem jak zombie.Robie rzeczy automatycznie i bez życia.Wstaje,myje się,jem, bo muszę.Ide na uczelnie bo muszę.Z wolna robię projekty bo muszę.Nie ma w tym celu,zapału,poczucia sensu nawet.Nic.Tylko automat.

 

Rozumiem... I współczuję! No właśnie jak ja byłam na trzecim kierunku, to miałam już dla kogo żyć, upatrywać nadzieję na lepsze jutro i to była motywacja i jest do dziś, by się nie poddawać... Tego samego Ci życzę! By pojawił się w Twoim życiu ktoś, kto Cię zmotywuje. Samemu dla siebie czasem ciężko, znam to z autopsji...

Bierzesz jakieś leki?

W moim wypadku to się sprawdziło, dały mi kopa do walki o siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja pierdole. Nienawidze tego telefonu. Nastukałam sie i jak zwykle przepadło. W moich rekach wszystko ginie. Nie potrafie zyc z pewna swiadomoscia. To mnie tak przygniata ze mogłabym wegetowac. Ale nie wegetuje tylko dlatego by ktos nie pomyslał przypadkiem ze mam jakis problem. Jakie to zalosne. Bedac w krytycznym stanie ludzie mowia do mnie ze promienieję. Sama do tego doprowadziłam ale to tylko potwierdza jak bardzo mnie nie znaja. A ja cały czas boje sie i kontynuuje te zalosna gre. W rezultacie nie mam nikogo. Emocje wygrały ze mna. To one dyktuja co bede robic. Kolejny załosny fakt. Chociaz tutaj pojecze. W zyciu pora na wesoły nastroj i ´kawke na słoneczku´

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Rozumiem... I współczuję! No właśnie jak ja byłam na trzecim kierunku, to miałam już dla kogo żyć, upatrywać nadzieję na lepsze jutro i to była motywacja i jest do dziś, by się nie poddawać... Tego samego Ci życzę! By pojawił się w Twoim życiu ktoś, kto Cię zmotywuje. Samemu dla siebie czasem ciężko, znam to z autopsji...

Bierzesz jakieś leki?

W moim wypadku to się sprawdziło, dały mi kopa do walki o siebie.

No u mnie nie ma na to szans.Na 99.99999999999999999999999999% zostanę starym kawalerem.Są ku temu powody zewnętrzne i wewnętrzne,no nie mam szans na miłość żadnych więc ten sposób motywacji po prostu odpada.Muszę jak to napisałaś walczyć samemu dla siebie,chociaż jest ciężko.Szczególnie w takich stresowych sytuacjach czasem chciałbym mieć jakąś osobę dla której bym coś znaczył,żeby nie czuć że jestem zupełnie sam z tym wszystkim.Ale nie mam.

Biorę leki,na terapie nie mam na razie czasu ani kasy za bardzo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No u mnie nie ma na to szans.Na 99.99999999999999999999999999% zostanę starym kawalerem.Są ku temu powody zewnętrzne i wewnętrzne,no nie mam szans na miłość żadnych więc ten sposób motywacji po prostu odpada.Muszę jak to napisałaś walczyć samemu dla siebie,chociaż jest ciężko.Szczególnie w takich stresowych sytuacjach czasem chciałbym mieć jakąś osobę dla której bym coś znaczył,żeby nie czuć że jestem zupełnie sam z tym wszystkim.Ale nie mam.

Biorę leki,na terapie nie mam na razie czasu ani kasy za bardzo.

Ja mam osobę, dla której coś znaczę, ale nie motywuje mnie ona wcale do walki. Nie sądzę, by znalazł się ktoś, kto by mnie zmotywował. :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam osobę, dla której coś znaczę, ale nie motywuje mnie ona wcale do walki. Nie sądzę, by znalazł się ktoś, kto by mnie zmotywował. :?

Wiem że kobiety,przynajmniej młode łatwo znajdują faceta.Gorzej w drugą stronę.No nie wiem,może się oszukuję,może wcale nie czuł bym się lepiej,gdybym nie miał takiego poczucia osamotnienia.Może to tylko iluzja.Po prostu nie mam po co żyć za bardzo,nie mam po co się starać,robie tylko tyle żeby uniknąć bólu,tzn ucze się na kolosy żeby nie uwalić,robie projekty żeby mieć je z głowy.Niczego nie robie bo chce,wszystko bo muszę.No i tak się męczę w tym życiu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

(Dean)^2

Też myślałam, że nikt mnie nie będzie chciał, a jednak w końcu poznałam Bratnią Duszę... Cuda się zdarzają. Chociaż na co dzień zdarza mi się o tym zapominać... I jęczeć, że się samotna czuję w małżeństwie ;) Bo są chwile, że nie mamy czasu dla siebie, albo ja potrafię strzelić focha z błahych w sumie powodów - wiadomo kobieta zmienną jest. Czy czuł byś się lepiej, mając Dziewczynę - może, ale to też nie jest tak, że od razu wszystkie troski znikają, pojawiają się nawet nowe ;) To wszystko kwestia indywidualna. Znam parę osób, którym życie w pojedynkę bardziej odpowiada.

Co do motywacji do studiowania... Moim problemem zawsze były zbyt wygórowane ambicje i paraliżujący wręcz strach przed kompromitacją. (Zresztą do dziś strasznie przeżywam wszelkie wpadki - także rodzicielskie.) Ten strach blokował moją naukę, bo wydawało mi się, że powinnam być chodzącą encyklopedią. A po ludzku to zwyczajnie niemozliwe.

Na ostatnim kierunku miałam przyjaciela, który swoim luzackim podejściem skutecznie mnie wyleczył z tych lęków. Sporo mu zawdzięczam w kwestii dobrego studenckiego samopoczucia... Masz w grupie kogoś zaprzyjaźnionego?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×