Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

Jestem w przełomowym momencie życia. Problemy w sferach sercowych, rodzinnych, mieszkaniowych, szkolnych i zdrowotnych weszły w ten etap, w którym okaże się, czy będzie dobrze czy nie. I właśnie dlatego, że to wszystko wydarzyło się praktycznie na raz (przełom sierpnia i września), a teraz dzieje się to co się dzieje, zaczęłam znowu łapać silne doły. Boli mnie to, bo wiem, że nie mogę sobie na to pozwolić. Dużo udało mi się wypracować od maja tego roku. Z czegoś, co spędzało całe dnie w łóżku, a jak już ruszyło 4 litery do szkoły (wtedy 2. klasa liceum), to i tak siedziało cały dzień w jednym miejscu, nie odzywało się i izolowało od wszystkich, zmieniłam się w osobę będącą oparciem dla innych, potrafiącą zarówno śmiać się jak i płakać, dostrzec piękno chwili itd. Zdobyłam nowe przyjaźnie, nabrałam dystansu do świata, czułam się praktycznie wyleczona.

A teraz czuję, że zaczynam to powoli tracić, życie znowu zaczyna być mi ciężkim. Nie chcę tego, za dużo osiągnęłam, żeby wrócić do punktu wyjścia. :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

( Dean )^2, to zacznij chodzić i coś robić, bo znam ten stan i sam się nie pozbierasz tylko przez dociągnięcie do innych oraz konsekwentną pracę.

No powoli zaczynam się ruszać coś...nie wiem czy dobrze zrozumiałem twoją radę,ale zamierzam tak zrobić właśnie.Dociągać do innych,starać się nie odstawać,spełniać swoje obowiązki,jeśli nie jestem w stanie żyć szczęśliwie to będę przynajmniej żył jakoś normalnie,jak wszyscy.Nie mam już za bardzo nadziei na to że będę jakoś szczególnie szczęsliwy,na kariere czy dziewczynę to już raczej nie liczę ale znajdę sobie jakieś hobby,pracę i jakoś sobie będę żył.

( Dean )^2, mnie zastanawia po co Ty jeszcze studiujesz skoro widać na kilometr, że te studia dają Ci więcej cierpienia niż jakiejkolwiek satysfakcji?!

Były wakacje to czułeś się dobrze, zaczął się rok akademicki - czujesz się jak się czujesz.

No czasem też tak czuję...ale to nie tak że nie lubie moich studiów,po prostu to mnóstwo stresu,wyścig szczurów,a ja słąby psychicznie jestem.No i do tego chodzę do grupy z samymi młodymi,pieknymi,bogatymi dzieciakami z kasą,wielkimi komórkami,młodsi ode mnie 3 lata a wszyscy w związkach,porównuje się z nimi i czuję się jak śmieć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

( Dean )^2 No to sobie rękę możemy podać :P Tyle, że ja chodzę z osobami o 9 lat młodszymi i czuję się jak jakiś dinozaur z innej epoki ( a te spojrzenia pełne pogardy - gdybym była facetem dawno bym im przyłożyła :pirate: W ogóle żałuję, że u mnie na studiach prawie wyłącznie baby !) Ale nie zamierzam się porównywać z jakimiś pustymi lalkami, które tylko zakupy na allegro mają w głowie. A co do komórki ... to ja swojego smartfona jeszcze z pudełka nie wyjęłam i też odstaję Sony Ericssonem C-770, ale co z tego skoro mi w zupełności wystarcza :bezradny: Nie zamierzam nosić żadnych gadżetów dla szpanu :silence: Jednym słowem - swoje studia lubię, ale już towarzystwa - nie ( dlatego przesiaduję na forum ). Pozdro - Arasha ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skoro jęczarnia..

Jutro ide na piwo z.. no właśnie, z kim? Znajomym? Albo może to randka. Chciałam, czekałam, a im bliżej piątku tym bardziej mi się zwyczajnie.. nie chce.

W sobote mam pierwszy zjazd w szkole, czekałam tak długo, nawet się cieszyłam, a teraz? Nie chcę, nie chcę udawać szczęśliwej, normalnej osoby. Boje się tego, jacy okażą się ludzie. Mam nadzieje, że znajdzie się 1 normalna osoba, z którą złapię jako taki kontakt.

Dziś? "Ogarnęłam się", ubrałam dres, zrobiłam naleśniki, posprzątałam na odwal szafe. A miałam się pouczyć, spakować, poćwiczyć, zapisać na korepetycje. Niestety.. gorsze dni nastały od tygodnia, zero chęci życia. Zero.

I co tu jeszcze.. ah. Minęły 2 miesiące od rozstania, a ja wciąż myślę, wciąż analizuje, wciąż zdarza mi się płakać z tego powodu. Jakiś czas temu myślałam, że z tygodnia na tydzien jest lepiej.. Ale niestety, jest chyba gorzej.

 

Miłego wieczoru ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja to się nawet nie miałam z kim rozstać. To chyba boli jeszcze bardziej.

 

W sumie.. 2 zupełnie inne sprawy, ale jednak łaczy je coś wspólnego - czuje się ogromną pustke, samotność.

Ja straciłam osobe.. jedyną osobe, przy której czułam się bezpiecznie, która była ze mną przez 5 lat, z którą dzieliłam dosłownie wszystko. Boli okropnie. A najgorsza jest obawa, że będe "kochać go zawsze". Wiesz.. to była taka jedna, jedyna miłość jaka przytrafia się raz w życiu, to się po prostu czuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W sumie to Ci zazdroszczę, a jednocześnie współczuję. Wiem, jak to brzmi, ale Ty przynajmniej wiedziałaś, że ktoś Cię kocha i doświadczyłaś tej miłości.

Wiele razy zdarzyło mi się usłyszeć od znajomych dziewczyn słowa typu "ciesz się, że nigdy z nikim nie byłaś, przynajmniej nie cierpisz". To największa bzdura, jaką w życiu usłyszałam. Chyba wszystko jest lepsze niż poczucie, że nigdy dla nikogo nic się nie znaczyło.

Chyba wolałabym cierpieć przez kogoś, kto mnie wcześniej kochał, przynajmniej wiedziałabym, że jednak można mnie pokochać.

 

~

 

Jak już jęczarnia to jęczarnia... ;c

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W sumie to Ci zazdroszczę, a jednocześnie współczuję. Wiem, jak to brzmi, ale Ty przynajmniej wiedziałaś, że ktoś Cię kocha i doświadczyłaś tej miłości.

Wiele razy zdarzyło mi się usłyszeć od znajomych dziewczyn słowa typu "ciesz się, że nigdy z nikim nie byłaś, przynajmniej nie cierpisz". To największa bzdura, jaką w życiu usłyszałam. Chyba wszystko jest lepsze niż poczucie, że nigdy dla nikogo nic się nie znaczyło.

Chyba wolałabym cierpieć przez kogoś, kto mnie wcześniej kochał, przynajmniej wiedziałabym, że jednak można mnie pokochać.

 

~

 

Jak już jęczarnia to jęczarnia... ;c

 

Staram się postawić w Twojej sytuacji i zdaje sobie sprawe z tego, że to musi być równie bolesne. Jednak ja, teraz, bedąc już "po" mam podobne myślenie - że nigdy dla nikogo nie będę już nic znaczyć. To co się wydarzyło wzbogaciło mnie tylko w bolesne doświadczenia.. A gdy wspominam te "piękne" chwile, to dobija mnie to jeszcze, jeszcze mocniej. Najchętniej wymazałabym to wszystko z głowy.

 

Co za dzień..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Arasha, studiujesz dziennie?

( Dean )^2, jak się uporządkujesz to wtedy inne rzeczy będą łatwiejsze w osiągnieciu. Uwierz mi.

Nie raczej nie,już na to nie liczę i nie próbuje nawet.Dobra praca czy dziewczyna są już poza moim zasiegiem,głównie ze względu na szereg moich wad psychicznych i fizycznych.Ale pozostaję mi jakaś średnia praca,hobby,przyroda,może psa sobie kupie i będę jakoś żył,nie będzie źle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jesień nie jest złą porą , przynajmniej inni też więcej siedzą w domu .

Dziewczyny zniszczyły moją samoocenę do tego stopnia że czuje już autentyczną pogardę i nie mogę tego odkręcić już nawet.

Zawsze byłem tym rezerwowym pomocnikiem z końca ławki spod trybun.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przez ostatnie 15 lat żyłem w ciągłym stresie. Żona zdradzała i kłamała,teście obrażali i straszyli,rodzina się odsunęła,znajomi znikli.Ja nabawiłem się depresji,nerwicy i cholera wie czego jeszcze .Wszyscy i wszystko mnie wkurwiało,nigdy nikomu nie mówiłem co się dzieje,żeby nie wyjść na nieudacznika i słabeusza.Na początku tego roku odciołem się od wszystkiego co doprowadzało Mnie do szaleństwa.Wyjechałem za granicę zacząć wszystko od nowa,po 20 latach małżeństwa i 27 latach pracy zostałem tylko z tym co zmieściło się w walizce.Pierwsze 6 miesięcy jako tako ,optymizm,nowa praca ,nowi ludzie,nowe miejsca,nawet samotność mi nie przeszkadzała ,ale powoli nie daje rady,chyba nie mogę być zupełnie sam, a na to się zanosi.Ale mimo wszystko polecam wszystkim, którzy mają wszystkiego dość, zacząć wszystko od nowa,to naprawdę daje niezłego kopa.

Trzymajcie się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niete, tak, wszystko fajnie, ale nie kiedy wszystko zaczyna się pieprzyć na raz. Moi rodzice rozwiedli się w 2010 roku i teraz, nagle, miesiąc po ukończeniu przeze mnie 18 lat, tata postanowił nam zabrać mieszkanie. O, tak, o, lokum było na dziadków no to czas na kogoś przepisać, więc na tatę - teraz on nim zarządza. Równa się to oczywiście dużym kłopotom mieszkaniowym z naszej strony + miałam z tatą zawsze dobry kontakt, więc czuję się, jakby wbił mi nóż w plecy. Dodatkowo nazywa mnie roszczeniową córką, bo zapytałam, czemu mieszkanie nie mogło zostać zapisane na mnie (pierwszy raz tak naprawdę coś takiego zasugerowałam, nawet tego do końca nie chcąc, bardziej chcąc uspokoić mamę, że też próbuję działać, a jeśli chodzi o kasę, to nigdy jej za bardzo od rodziców nie ciągnęłam, wolałam kupić sobie książkę lub płytę z kieszonkowego, którym oszczędnie gospodarowałam, niż co chwilę nowe buty itd.). Ale jestem złą, roszczeniową i niegrzeczną córką. Do tego w międzyczasie nowy facet mamy dostał udaru mózgu, co skończyło się miesiącem w szpitalu, afazją (częściowo wyleczoną) no i skazaniem na zycie niepełnosprawnego. Jeśli chodzi o moje oceny to dupy nie urywają, ale jakoś w kontekście ostatnich 2 miesięcy nie ma to dla mnie dużego znaczenia. W dodatku 14 miesięcy (z czego może ze 4 pierwsze były dobre) toksycznego związku (on chce, ja nie, on chce seksu, ja nie, ale żeby go nie ranić, na pewne kroki mu pozwalam), który Bogu dzięki udało mi się ostatecznie zakończyć kilka dni temu.

 

Staram się być ogromnym oparciem dla mamy, pomagam jej teraz ze wszystkim jak tylko mogę. Przy niej nigdy nie okazuję słabości, nie tak jak jeszcze pół roku temu, kiedy po wielu próbach wyleczenia rozmowami, postanowiono mnie leczyć na depresję farmakologicznie (do czego nigdy nie doszło, wyleczyły mnie nowe przyjaźnie i nowa pasja). Kiedy jednak zostaję sam na sam z myślami, jest mi trochę ciężko. Moi przyjaciele kują do matury, a ja zastanawiam się nad dachem nad głową. Takie tam, wiem, inni mają gorzej. :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×