Skocz do zawartości
Nerwica.com

cóż to takiego?:(


biedroneczka

Rekomendowane odpowiedzi

Witam. Postanowiłam założyć nowy temat i prosić o poradę. Nie wiem czy będę w stanie w ogóle dobrze opisać to, co czuję. Przejrzałam forum w celu znalezienia podobnego opisu, ale niestety nie znalazłam. Własciwie nawet nie mam pojęcia jak to sklasyfikować... Od razu dodam, że kilka lat temu byłam na wizycie u psychiatry (właściwie u dwóch lekarzy), ale mam wrażenie, że zaden z nich mnie nie zrozumiał:/

Historia zaczyna się dawno temu. Miałam jakieś 13 lat. To takie dziwne uczucie, które wzięło się nie wiadomo skąd. Każdy dzwięk, ruch, najmniejszy i najdelikatniejszy zwracał moją uwagę, sprawiał, że skupiałam się na nim i rozpraszał mnie. Często denerwuje nas tykanie zegara, głosna muzyka czy inne podbne rzeczy, ale moją uwagę zwracało właściwie wszystko! Przejeżdzający, samochód, każde najmniejsze szurnięcie, szelst... Doszło nawet do tego, ze moje ruchy, mój najmniejszy gest, przełknięcie śliny, a nawet własny oddech czy ruch gałki ocznej! Pamiętam, że nie byłam w stanie sobie tego wytłumaczyć. Płakałam w nocy, bo mój własny oddech nie dawał mi spać! Jednocześnie chcę znaznaczyć, że nie było to takie typowe 'denerwowanie', tylko bardziej lęk. To, że wszystko zwraca moją uwagę wzbudzało we mnie lęk. Lęk przed tym, że nie mogę z tym normalnie żyć, że to zawładnęło moim życiem, że przecież nie można tak normalnie funkjonować! Oczywiscie co za tym idzie, od razu łapałam doła, bałam się, że jestem nienormalna, że nigdy mój nastrój się nie poprawi. Myśli na ten tamet stawały się naprawdę natrętne. Gdy chociaż na chwilkę byłam w stanie o tym zapomnieć, cieszyłam się, byłam radosna i szczęśliwa, od razu ta myśl wszystko mi psuła, a moj pozytywny nastrój znikał bezpowrotnie... Tak jakby jakiś chochlik czuwał nade mną i pilnował, żebym bron Boże nie była szczęsliwa.

Po jakims czasie tej męki, postanowiłam wyżalić się mamie. Muszę zaznaczyć, że mama leczyła się wielokrotnie na nerewicę i depresję. Tylko, że moje objawy nie odpowiadały tym chorobom. Ja chciałam żyć, umiałam normalnie funkcjonować, nie miałam zadnych natrętnych nawyków, czy poczucia bezsensu. Tak jak pisałam wyżej, byłam u psychiatry. Pani doktor stwierdziła, że to nerwica natręctw i przypisała mi leki. Ja miałam wrazenie, że to nie jest ta choroba. Tak jak mówię, nie miałam zadnych nawyków. Po prostu kazdy najmniejszy 'gest' mojego ciała wzbudzał we mnie strach. Choc sama nie wiem, czy 'strach' to dobre okreslenie. Po prostu zwracał moją uwagę, rozpraszał. O tyle, o ile da się zlikwidować wiele czynników powodujących nasze złe samopoczucie, nie da się wyjsc z własnej skóry.... Brałam te leki i niby mi pomogły, ale tak naprawdę cały czas miałam w głowie tę myśl. Cały czas miałam w głowie swiadomosc, ze to czyha gdzies koło mnie i dorwie mnie tylko wtedy, gdy będzie mi za dobrze w zyciu:( Minęło dziesięc lat od początków tej 'przypadłosci'. Teraz zerwałam z chłopakiem. Byliśmy ze sobą prawie trzy lata. Ja go nie kochałam i poczułam ulgę. Ale teraz, gdy teoretycznie powinnam układac sobie zycie od nowa, szczęsliwie, znowu wracają mysli sprzed lat. Nie wiem jak się tego pozbyć i czy się da. Mam wrazenie, ze 'to' jest odporne na wszystkie lekarstwa, bo jest tak blisko mnie, jest we mnie i jest mi najblizsze. Czasem się zastanawiam, czy sobie tego wszystkiego nie wymyślilam:( i czy po prostu nie mogę byc za blisko szczęścia, bo nie jest mi dane...

Przepraszam, ze piszę tak chaotycznie. Nie wiem, czy ktokolwiek jest w stanie mnie zrozumieć. Teraz jestem w dosyć dobrej kondycji, ale czuję, ze będzie coraz gorzej...

Pozdrawiam i z góry wszystkim dziękuję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

""" cieszyłam się, byłam radosna i szczęśliwa, od razu ta myśl wszystko mi psuła, a moj pozytywny nastrój znikał bezpowrotnie... Tak jakby jakiś chochlik czuwał nade mną i pilnował, żebym bron Boże nie była szczęsliwa.""""

 

 

Wiesz ze mam podobnie! wlasnie ten kawalek co piszesz jest takze umnie...Tez czuje jak by ktos pilnowal bym nie byla szczesliwa i ze czeka mnie kara za to ze sie czuje lepiej i ze sie smieje i jestem w jakby eufori, no pozytywnym stanie. To mysle ze bierze w poczucia ze sie nie zasluguje na dobre i to jest mysle poczucie winy ktore nas obrasta. Dlatego czujemy jakby zagrozenie jak tylko pojawia sie cos dobrego bo czujemy ze bedzie nam to zabrane..a tak naprawde to my sobie je zabieramy zlymi myslami czujac ze to ktos nas pilnuje i zabrania byc szczesliwym. Takie rzeczy sie dzieja kiedy czlowiek przechodzi traume, czyli naprrzyklad cos sie dzieje w najmniej oczekiwanym momecie...cos co nagle zabiera nam sile i pozbawia szczescia. Moze to tez byc z innego powodu naprzyklad jak w dziecinstwie nie pozwalano nam sie cieszyc, i jak musielismy tlumic nasze emocje. Wtedy powstaje swiadomosc ze nie wolno nam sie cieszyc bo za rogiem czeka kara..dobre samopoczucie jest wtedy kojarzone z czyms zlym. Powstaje wtedy lek (obawa) i wycofujemy sie bo czujemy ze w ten sposob sie obronimy.

JEsli chodzi o te objawy oktorych piszesz to troche je rozumiem..mam mozna powiedziec podobnie, moze nie zupelnie tak jak ty z tym oddychaniem jak ide spac. Naprzyklad czasami mam dni ze kazdy ruch jest intensywny tak jakbym miala wyostrzone zmysly. Mialam takie dni ze szelest papierka sprawial mi psychiczny bol, albo jak ktos wypowiedzial slowo to tak jakby wemnie uderzylo od srodka..lub spojrzalam na drzewo i myslalam ze nie zniose patrzec nanie. Umnie naprzyklad to sie zdarza bardzo rzadko jedynie halas, swiatla migajace, i tlum powoduje umnie cos takiego jakby mi sie wysotrzaly zmysly...albo jak dwie osoby naraz gadaja..jest to dlamnei nei do zniesienia. Ja to jedynie wiaze z nerwica wiec i moze u ciebie to jest mozliwe?? ze to jest wlasnie nerwica?

co mozesz dla siebie zrobic...mysle ze najlepiej isc do terapeutki gdzie rozmawiajac o tym bardziej sie z tym oswoisz i poznasz przyczyny. Mysli powracaja ale pamietaj ze my mozemy nad nimi zapanowac, nauczyc sie je przyjmowac , akceptowac, mowic sobie ze jest sie w bezpiecznym miejscu i ze to tylko objawa ktora nie zabije. Najwazniejsze jest by zaczac od poczatku , dojsc do srodka tego problemu...nie na okolo ze likwidowac go zanim siego pozna...w terapi napewno bys poznala pomalu ksztalty tych obaw i poznala bardziej przyczyne.

Zycze powodzenia! i daj znac

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hallo,

nie jestem specjalista ale pare znajomych dziewczyn mialy podobne problemy, w czasie hypnoterapii (hypnoza nie wiem czy po polsku tak sie pisze;() terapeuci odkryli w podswiadomosci zdarzenia o ktorych te dziewczyny nie wiedzialy, to byly przezycia z wczesnego dziecinstwa ktore doprowadzaly do takich stanow. po znalezieniu przyczyny dalsza terapia zakonczyla sie odczuwalna poprawa, jak ona dokladnie wygladala nie mam pojecia ale moge sie zapytac.

Ciao

Pit

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej. Mam wrazenie, ze od samej świadomości, że ktoś jest wstanie czuć coś podobnego i rozumieć (chociaż trochę) co we mnie siedzi, zrobiło mi się lepiej. To niesamowite, co piszecie. Dziekuje Wam za odpowiedzi!

Na pewno pójdę do lekarza, bo jeszcze jestem świadoma, że wsród tych wszystkich przytłaczających myśli jest jeszcze moje prawdziwe 'ja', które chce być szczęśliwe i zrobi wszystko, żeby z tym wygrać...

Tak się zastanawiam nad tą 'traumą z dziecinstwa'... Ja wlasciwie mialam bardzo szczesliwe dziecinstwo. Normalny dom, kochającyh rodziców itd. itp. Ale jest jedna sprawa, która gdzieś mogła wpłynąć na moją wrazliwość... Moja (wspomniana wyzej) mama, bardzo często lubiła opowiadać o swoich przypadłosciach związanych z nerwicą. Czesto opowiadała o róznych kłopotach psychicznych innych osób (ciotki, sąsiadki itp.)... Ja nigdy tego nie lubiłam, wręcz bałam się tych opowieści, napawały mnie lękiem, bałam się, ze ja tez taka będę... Nigdy nie umialam się do tego zdystansować. Podejrzewam, ze to wywarło na mnie jakiś podświadomy wpływ? Jak hipnoza... No cóż, czas zacząć działać...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej biedroneczko to o czym piszesz to na sto procent nerwica natręctw. Ja sama dzisiaj mam wyjątkowo zły dzień dlatego postanowiłam się wyżalić. Denerwują mnie samochody.. mieszkam przy głównej ulicy i ciagle słysze jak jeżdzą, ciagle słysze tez psy, grający telewizor w sąsiednim pokoju ... Chce mi się płakać. Chodzę na psychoterapię. Pani psycholog mówi mi, że nerwica ma związek z traumą z dzieciństwa i z tłumioną złością. Cięzko mi to pojąć. Złośc co prawda czuję właściwie jedynie wtedy gdy słysze te dzwięki. to wszystko jest takie dziwne... Ale podobnie jak Ty czuję też większy lęk. Myśle tylko co by tu zrobić żeby przestac słyszeć to co mnie rozstraja. Boję się tych dzwięków. to podobno lęk przed złością. Moja mama też cierpi na nerwice i depresje i ma to chyba dośc duży wpływ na moją sytuację. Osobiście cierpie już na to 10 lat teraz mam 22 lata. Ale lecze się od 5 dopiero. Smutno mi bo cięzko się z tym żyję. Ale sam fakt że uczymy się, potrafimy bawić, czytac itd świadczy jaką mamy ogromną siłe. Robimy to co inni mimo takich utrudnień:) jak ktoś chciałby popisać o tym to zapraszam na gadu 6287202 :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×