Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zobaczyłem prawdę o sobie


colino

Rekomendowane odpowiedzi

Moje lęki mną rządzą, tak bym streścił to, co się ze mną dzieje. Prócz lęków, jakaś niezdrowa wewnętrzna siła, która przez całe życie kazała mi dążyć do tego, aby być jak najepszym w tym co robię. Nie byłem. Jak na to patrze to powoduję w sobię jakąś spiralę złego samopoczucia. Najpierw jest chęć, biorę się za to aby coś wyszło, nakierowuje na to całego siebie, ale po jakimś czasie, kiedy nie wychodzi, obezwładnia mnie lęk. Dosłownie paraliżuje. Czuję się przegrany swoim życiem i rozczarowany sobą. Życie mnie rozbiło teraz mocno. Widzę wewnętrzną iluzję, jaka mną rządziła. Dążenie do tego, aby być na szczycie w czymś, a właściwie jak szerzej spojrze to prawie we wszystkim czym się zajmowałem, powodowało, że zamykałem się przez prawie całe moje życie na ludzi. Unikałem ich i nie byłem wstanie wytwarzać jakiś głębszych relacji. Bałem się ich oceny. Bałem się, że powiedzą, że jestem niedoskonały. A przede wszystkim bałem się wstydu. Nie wiem jak to powiedzieć, ale z jednej strony dążyłem, aby być lepszy, podczas gdy w środku tak głęboko w sobie czułem się gorszy. Do tego bardzo mocno zazdroszczę wewnętrznie innym sukcesów. Tak tworzyłem w sobie różne iluzje, aby się dowartościować jakoś. Problemy psychiczne miałem od dawna. Jako nastolatek bałem totalnym odludkiem. Teraz jest pod tym kątem lepiej, że mam dosłownie kilka osób, których mogę nazwać przyjaciółmi. Poza tym to wciąż się boję generalnie ludzi, szczególnie wyśmiania. Właściwie teraz nie wiem jak się posklejać. Właściwie to się wstydzę samego siebie i czuję się gorszy od innych. Chodziłem do psychologa, kiedy miałem na to fundusze. Byłem w swoim życiu kilka lat temu w szpitalu psychiatrycznym, kiedy miałem najgorszy w swoim życiu atak depresji. Te terapie pomagały mi zazwyczaj bardzo doraźnie. Właściwie dopiero teraz mnie tak rozbiło, kiedy na nią nie chodzę. Zobaczyłem prawdę o sobie jako słabym człowieku, który nie umie sobie poradzić ze swoim życiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

colino, masz niską samoocenę.

Jakie były Twoje relacje z rodzicami?

 

Dużo można by mówić. Nie uważam obecnie, że chcę do tego wracać. Powiem szczerze wracanie w terapii do sytuacji z dzieciństwa mi nic nie dawało, a raczej powodowało potworne poczucie tego, że wszystko było nie tak. Generalnie przez to czułem się jeszcze gorzej, bo miałem wrażenie, że teraz sam muszę naprawić to czego nie da się naprawić. Rodziców, rodziny nie wybieramy. Obwinianie ich nic nie da. To mój wniosek. Nie mówię, że nie ponosimy konsekwencji ich działań, bo ponosimy, ale rozdrapywanie ran z przeszłości nie leczy. Tylko pogarsza stan. Osobiście uważam, że nie powinno się wracać do przeszłości. Przynajmniej mi to nic nie dawało, jak chodziłem na terapię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

colino, masz niską samoocenę.

Jakie były Twoje relacje z rodzicami?

 

Dużo można by mówić. Nie uważam obecnie, że chcę do tego wracać.

Nikt nie chce wracać do tego, co bolesne.

Powiem szczerze wracanie w terapii do sytuacji z dzieciństwa mi nic nie dawało, a raczej powodowało potworne poczucie tego, że wszystko było nie tak.

Czasem mamy takie odczucia, które są prawdziwe. I przykro nam z tego powodu, że tak właśnie było. Czujemy w związku z tym złość i czujemy się bezradni. To normalne , przeszłości nie zmienimy. Ale możemy wyciągać wnioski.

I poznajemy genezę swoich trudności.

Generalnie przez to czułem się jeszcze gorzej, bo miałem wrażenie, że teraz sam muszę naprawić to czego nie da się naprawić.

Tu nie chodzi o naprawę, ale o świadomość, uświadomienie.

Rodziców, rodziny nie wybieramy.

Tak, to prawda. Ale to ona wpłynęła byc może na nasze dzisiejsze trudności. Czynników jest wiele...złe relacje z mamą, tatą, błędy wychowawcze etc.

Obwinianie ich nic nie da. To mój wniosek.

Teraz masz takie przemyślenia.

Może ich tłumaczysz, usprawiedliwiasz?

Zawsze można się pozłościć, wyrazić niezadowolenie, pobyć z tą całą złością.

Z czasem się dystansujemy.

Nie mówię, że nie ponosimy konsekwencji ich działań, bo ponosimy, ale rozdrapywanie ran z przeszłości nie leczy.

Napisałam wyżej, że wiele tłumaczy.

Trzeba rozdrapać, żeby się zagoiła, a nie jątrzyło.

Tylko pogarsza stan.

Na początku pogarsza, później już nie.

Osobiście uważam, że nie powinno się wracać do przeszłości.

Są różne nurty terapii.

Ja akurat mam odmienne zdanie na ten temat.

Powinno się wracać do przeszłości, konfrontować ją ze stanem obecnym, żeby w przyszłości nie mieć trudności, żeby wszystko było jasne, a nie ...niedopowiedziane.

Przynajmniej mi to nic nie dawało, jak chodziłem na terapię.

Mi przez półtorej roku też nie dawało, myślałam podobnie.

Minęły dwa lata, a moje sesje wyglądają zupełnie inaczej.Wiem, ze to miało i ma sens.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teraz masz takie przemyślenia.
Może ich tłumaczysz, usprawiedliwiasz?
Zawsze można się pozłościć, wyrazić niezadowolenie, pobyć z tą całą złością.
Z czasem się dystansujemy.

 

Mój ojciec nie żyje już od kilku lat. Nie obwiniam. Nie wiem, ja chodziłem i rozdrapywałem te rany. Mi to nie pomogło. Życie to chyba najlepsze lekarstwo, na problemy człowieka, pokazuje mu kim jest i jakie są jego dokonania. Moje mi to pokazało. Obecnie jestem rozbity, właśnie przez siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie chodzę już. Nie mam na to kasy już. Chodziłem na psychodynamiczną, potem Gestalt. Pierwszej w ogóle nie polecam. Rozdrapywanie ran z przeszłości i interpretacje, które terapeuta zgaduje i każe wierzyć, że to prawda, mimo że w środku wie się, że tak nie jest. Gestalt w pewnych kwestiach mi pomógł. Pod koniec moich seansów natomiast ewidentnie widziałem, że terapeuta nie wie jak mi pomóc dalej. Ale i tak był on ok. Natomiast chyba nie ma nic gorszego jak porzucenie pacjenta przez terapeutę, gdy ten doprowadzi człowieka do stanu głębokiej depresji. Tego doświadczyłem na psychodynamicznej. Nawet nie miał wtedy odwagi mnie o tym poinformować. Dowiedziałem się tego od psychiatry do którego chodziłem, z który on współpracował.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj colino,

Ja właśnie dzisiaj trafiłam na to forum i zainteresował mnie twój post. Też mam nerwicę lekową , odkąd pamiętam mam kłopoty a własną psychiką . Zaliczyłam oczywiście psychoterapie, wizyta u psychiatry też była , przepisał mi jakieś leki , które przestałam brać , bo czułam się po nich dużo gorzej , nie tylko psychicznie , ale i fizycznie. Potwornie boję się kontaktów z ludźmi , a kiedy nawiązuje jakąś relacje czuję się nią zawsze potwornie rozczarowana. Wszystko wydaje mi się bezcelowe, zawsze byłam uważana za odludka i nierozumiana. Wydawało mi się , że potrzebuję kontaktów z innymi ludźmi , żeby być szczęśliwa i jednocześnie ich unikałam, bo za każdym razem czułam się zraniona i odtrącona. Mam te same odczucia : wstyd , poczucie bycia gorszym człoiekiem , uczucie rozbicia i osamotnienia. Więc doskonale cię rozumiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Colino - a jak radzisz sobie z lękami?

 

Ja nie umiem się od nich odciąć. Mogę zaplanować cokolwiek i cały dzień nie dać rady wyjść z domu.

 

Wiem co to jest. Przeżyłem to i wraca teraz to do mnie. Lęki sprawiają, że unikam ludzi. Chodź dziś to się czuję odrealniony. Przestaje mi na czymkolwiek zależeć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A miałeś na to jakieś sposoby?

 

Ja staram się umówić kogoś by po mnie wpadł. Ale zazwyczaj nie mam kogo. A nawet jak ktoś wychodzi to często nie daje rady. Uciekam w książki. W nicość. Często też kawałek rutyny, albo potrzeba zrobienia czegoś dla kogoś mi bardzo pomagały wyjść.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że moje problemy pojawiają się w sytuacjach stresowych, szczególnie gdy nie wiem jak sobie poradzić z czymś. Automatycznie wtedy chcę uciec i boję się wyśmiania. Tworzę sobie jakieś mentalne wkręty, które nie umiem odróżnić od rzeczywistości. Moja psychika wyłapuje tylko takie rzeczy, które mają na celu potwierdzić, że jestem beznadziejny. Mój przyjaciel powiedział, że to jest niesamowite, jak inteligentnie scala pewne rzeczy. Chciałbym bardzo nauczyć się nad tym kontroli. Na razie wiem, że muszę być ostrożny, kiedy nadchodzą sytuacje stresowe i w moim umyśle włączają się te lękowe pliki. Mój przyjaciel powiedział mi, że nie umiem się doceniać za to co osiągam. Coś w tym jest, generalnie ciężko mi nawet jest powiedzieć - "udało mi się to i to". Zaraz w moim umyśle pojawia się myśl, ale przecież mogłeś lepiej, albo zostało tyle i tyle do zrobienia, jak ty sobie z tym poradzisz?

Na razie czuję się słaby, bardzo bym chciał umieć sobie radzić ze sobą. Dwa dni temu miałem sen, śniło mi się, że jestem ukrzyżowany, a moje ciało jest w ranach, które sam sobie zadaje. Ten sen to taka metafora, jak funkcjonuję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×