Skocz do zawartości
Nerwica.com

Witam...


kopysia19

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć, jestem Ania

konto na tym forum mam od jakiegoś czasu, ale nigdy nie miałam odwagi coś napisać,

 

może zaczne od początku,

ponieważ w mojej głowie zaczęły składać się obrazy z tego szczęśliwego dziedzieństwa,

które jednak kiedyś miałam.

Moi rodzice byli bardzo szczęśliwym małżeństwem.Ojciec pracowałam w Niemczech a my żyliśmy z mamą w Polsce,cale zycie oszczedzali, wszystko mieli zaplanowane. Poznali sie gdy mieli po 15 lat mój starszy brat urodzil sie gdy mama miala 24 lata, juz byli na swoim.

W 2000roku gdy ja mialam 9 lat, moj starszy brat 10 a mlodszy 2 latka. A rodzice wlasnie wylewali fundamenty naszego nowego domu.Mielismy sie przeniesc na mazury, ale ostatecznie mama wszystko sprzedala, zostalismy w 2 pokojowym mieszkaniu na 3 pietrze w 5 osob,

 

Ojciec miał tętniaka mózgu. Mama wytłumaczyła mi to doslownie tak. Że w mózgu taty pękła żyłka i zalala 3/4 jego powierzchni, a lekarze musieli wyciąc kawalek odpowiedzialny za nerwy, tak to zrozumialam majac 9 lat, nigdy więcej o to nie pytalam.

 

Przechodzac do sedna, choroba ojca wywrocila nasze zycie do gory nogami, on ma sparalizowana lewa strone ale nie jego upolsdzenie fizyczne bylo najgorsze bo to wszyscy zniesli bysmy z honorem i on napewno tez, nasze zycie byloby inne.

 

Ojciec stal sie strasznie nerwowy i agresywny po roku czasu po operacji stawial kroki. Teraz chodzi dobrze lekko kuleje. On nie potrafil i nie potrafi panowac nad soba ciagle nas wyzywal, ciagle... jak tylko nas zobaczyl mnie mame braci, ciagle krzyczal i przeklinal nie mialam czasu na nic, zwalal mnie z lozka w srodku nocy kazal sprzatac, Zrobil sie strasznie pedantyczny, mial taki drewniany kij do cwiczen, i zawsze od niego obrywalalam. Nie potrafie sobie z tym poradzic do tej pory, mama wiecznie pracowal.a zeby starczylo chociaz na jedzenie z 1 grupy inwalidzkiej taty starczalo na leki i oplaty ledwo co do tego mama starala sie robic wszystko zeby tata jak najbardziej wyzdrowial. Czesto glodowalismy, rodzina sie odwrocila od nas. Nikt nam nie pomagal. Do tej pory slysze po nocach tge straszne wyzwizka, i ulozylam sobie to w glowie w ten sposob ze tata umarl a to zostala tylko jego pusta uposledzona skorupa bez duszy, inaczej nie umialam tego sobie wyobrazic. Minelo 11 lat a z nerwami mojego ojca nic sie nie zmienilo, Gdy mialam 15 lat probowalam popelnic samobojstwo, bylam pewno ze tego chce, dlugo to obmyslalam, wzielam paczke jakis mocnych tabletek psychotropowych mojego ojca nie pamietam nazwy, i polknelam wszystkie. Polowe zwymiotowalam po chwili. Nikogo nie bylo wtedy w domu bracia na wakacjach, ojciec w senatorium a mama jakims cudem wrocila wczesniej z pracy, 3 dni bylam w spiace, 2 tyg w szpitalu, 2 miesiace przed tym ponazalam chlopaka, kolege mojego brata ze szkoly. spotykalismy sie i to dzieki temu to wszystko przetrwalam, byl przy mnie ciagle i musze sie pochwalic ze ciagle jest, aktualnie mieszkamy 2 lata w Anglii. Mama po mojej probie samobojczej zalatwila dla ojca szpital, chyba zrozumiala ile to wszystko nas kosztuje. Ja bylam wykonczona psychicznie i wiecznie poobijana od tego cholernego kija, mialam straszne krwiaki, bo ojciec mial duuzo sily.

Ale moja psychika ucierpiala najbardziej. z oczka w glowie tatusia stalam sie dla niego kurwa dziwka tirowka wszystkim co najgorsze nie mowil do mnie po imieniu. Odkad zachorowal a ja mialam tylko 9 lat, nigdy nie bylam u psychologa ... nawet po probie samobojczej szpital proponowal mamie zebym pojechala na miesiac do szpitala zaczela terapie, ale ona sie nie zgodzila,

 

 

Sa dni ze ciagle o tym wszystkim mysle, przypominam sobie te straszne chwile. jak zostawalam sama z nim w domu a on dostawal szalu ...

Czesto lapie dola potrafie nie odzywac sie do mmojego chlopaka 2 dni calkiem bez powodu. CIagle mam hustawki nastroju. Czesto placze bez powodu, a jak juz zaczne wspominac to potrafie ryczec od rana do nocy.

Mateusz zawsze potrafi mnie uspokoic i to jets chyhba dla mnie najwazniesze. On jest dla mnie aniolem, Jest moim zastepczym tata przez 7 lat nigdy mnie nei wyzywal nie podniosl reki ani glosu , zawsze mna dobrze kierowal. I przeddewszystkim szanuje. Traktuje jak ksiezniczke, gdyby nie on...

 

 

Nie wiem czy bede potrafila o tym zapomniec czy powinnam udac sie do psychologa po powrocie do Polski,

dodam ze od 4 lat ojca nie widzialam i jakos nie moge sie przelamac. A mama nie nalega wiec ....

 

Boje sie ze mnie wysmiejecie, ze nie powinnam sie tu pojawiac.

Przepraszam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powinnaś zdecydowanie po powrocie udać się do psychologa i zaplanować jakąś terapię, która pomoże Ci oczyścić się z fatalnej przeszłości. I nikt Cię tu wyśmiewać nie będzie, bo większość z nas jest po jakichś życiowych zakrętach mniej lub bardziej oddalonych w czasie. Witaj na forum.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej kopysia19, może nie mam aż tak przykrych przeżyć związanych z ojcem, ale też doświadczyłam z jego strony przemocy psychicznej przede wszystkim oraz fizycznej (bicie bez powodu nawet, dla samego bicia..)

nikt tutaj nie będzie Ciebie wyśmiewał..to nie jest takie proste i siedzi w człowieku. i przez takich ludzi my potem mamy zjebane życie..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kopysia19, Nie wysmiejemy Cię, ale wesprzemy Cię:). Powinnaś isć do tego psychologa. Lepiej, żebyś poszła tam szybciej. Lepiej pokonać to teraz niż później. Znasz dobrze angielski? Jak tak to idź do angielskiego psychologa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie! Cieszę się, że tu trafiłam.

 

 

Ciągle myślę o odwiedzinach Ojca.

czuję się beznadziejnie, przez tyle lat go nie widziałam

Chwilami łudzę się że pojadę tam, a on będzie mówił do mnie ''perełko'',jak zawsze ...

Będzie wypełniał całą przestrzeń swoim dobrem i miłością.

 

 

Ciągle zwlekam z ta decyzją i wątpię czy on ją dożyję. Boję się spojrzeć jego w o oczy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak, właśnie tak jest, On ma usuniety uklad nerwowy i nie ma hamulca, że tak napiszę,

 

 

Tylko przez tą cholerna chorobę zrujnował nam życie. Napewno by nie chciał był, cudownym człowiekiem.

Nigdy nie pozwalał przy nas przeklinać był na to uczulony.

 

 

Tylko że ja nie potrafię mu tego wszystkiego wybaczyć. Mimo tego że gdyby nie ten tętniak, moje życie wyglądałoby teraz inaczej... Całkiem inaczej.

 

-- 04 paź 2011, 21:00 --

 

Nie wyzywał, bo on to robi po kilku godzinach przebywania z kimś z nas, Najbliższych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kopysia19, to przez tą chorobę, można to zrozumieć, że on jest chory i nie znienawidzić go, ale to jest bardzo trudne i trzeba by wiele pracy nad nim poświęcić, psychologowie, neurolodzy. Do takiego leczenia jest potrzebna wytwałość i cierpliwość. Pójdziesz do psychologa ze swoim stanem?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kopysia19, witam Cię serdecznie na forum.Bardzo smutno mi się zrobiło czytając Twoją historię.Bardzo Ci współczuję. :cry:

Wszystkie porady są już napisane.

Zgadzam się z nimi i nie mam nic do dodania bo bym się tylko powtórzyła.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Źle to napisałam :D

 

 

 

Nie wiem dokładnie o co chodzi, ale gdy ten tętniak pękł to zalał bardzo dużą powierzchnię jego mózgu, lekarze mojej mamie powiedzieli że taka operacja udaje sie jedna na 100.

 

Musieli to wszystko oczyścić i wyciąć kawałek.

 

Jak będe w Polsce to się wszystkiego dokładniej dowiem,to może okrutnie zabrzmi ale jakoś wcześniej mnie to nie interesowało.

 

Wiem tylko tyle co 10 lat temu powiedziała mi mama. I co podsłuchałam przy rozmowach ciotek i babć.

 

-- 05 paź 2011, 12:45 --

 

Próbowałam znaleść podobny przypadek w internecie.

 

Ale nic nie ma...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kopysia19, to tak jak z moim bratem.Zrobił się tętniak bo ma guza mózgu.Dowiedzieliśmy się o tym tętniaku dopiero po operacji,a to było bardzo niebezpieczne,jak bomba zegarowa.Wycieli mu kawałek i zrobili przeszczep na ubytek z uda.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Straszne :( Przykro mi...

To okropne, że nie wiesz co Cię może spotkać za kilka minut, godzin. ze każdy nowy dzień, może być dla nas ostatnim, albo dla kogoś z naszych bliskich. Ja nie mogę się od tego uwolnić. Cały czas zastanawiam sie co zrobie, jak moj partner zachoruje albo zginie w wypadku, ukladam sobie w glowie.

Codziennie , jeszcze ta moja mama....

Na ostatnim urlopie zapytala sie mnie czy zaopiekuje sie Przemkiem(mlodszym bratem)w razie czego...

Wpadlam w szal i wyszlam z domu.. , to mnie zrylo do reszty,

 

Mój ojciec po operacji musiał uczyc sie wszystkiego od nowa, od nowa chodzic, jesc, mowic,

Nie wiem czy podczas operacji wszystko poszlo tak jak powinno. Nie wiem jak to opisac. Ale on nie potrafi sie uspokoic. Zobaczy paproch na podlodze i dostaje szalu. Wyzywa krzyczy wszystko zrzuca z półek. Jedyne co sie polepszyło przez tyle lat to jego fizycznosc. Dodam że mineło 11 lat, A on juz nigdy nie bedzie w takim stanie jak przed operacją

 

Ale on jest strasznie agresywny, na ostatnim urlopie mama wspominala, ze jest co raz gorzej, ze wyzywa opiekunow, lekarzy ze ciagle pchaja w niego uspokajacze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kopysia ja tez przeszlam przez pieklo z moimi rodzicami...bylam bita codziennie pasem wojskowym tak ze dotknac sie nie moglam kazdy dotyk sprawial mi niesamowity bol,matka byla emocjonalnie niedostepna..jestem zniszczona,od 12 roku zycia miewam silne stany depresyjno-lekowe ktore sa dla mnie pieklem..mam meza ktorego kocham ponad wszystko i tylko on trzyma mnie przyz zyciu chociaz czasami jest mi bardzo ciezko;((

 

jestem z toba nigdy nie poddawaj sie,prosze:)walcz..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chciałabym zniknąć...

 

Nienawidzę tych cholernych huśtawek nastroju.

Średnio 1 tydzień w miesiącu jestem naprawdę sobą.

 

A resztę czasu spędzam na błądzeniu w przeszłości. Nie ma dnia kiedy ''coś'' nie wraca.

Teraz! Kiedy spełniły się moje wszystkie marzenia z dzieciństwa.

 

Uciekłam z dala od miejscowości w której mieszkałam. Z ukochanym. I naprawdę dobrze nam się żyje.

Nie mamy żadnych poważniejszych problemów. Ale cholera, dlaczego ja ciągle żyje przeszłością. Ciągle.

 

 

 

Chciałabym po prostu otworzyć oczy i zacząć żyć swoim życiem. Móc cieszyć się z drobnostek. A nie potrafię się cieszyć z niczego!!!!!

 

 

Smutnaona przytulam najcieplej jak tylko potrafię. Może będziemy miały okazję popisac...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×