Skocz do zawartości
Nerwica.com

Co to za choroba?


Inside20

Rekomendowane odpowiedzi

Wiem,temat brzmi jak nazwa teleturnieju :-P Jednak dalej nie będzie wesoło.

Umieszczam to w tym dziele ponieważ najbardziej mi tutaj pasuje, jednak nie mam pewności czy to na pewno nerwica lękowa.

Mam 23 lata i objawy które coraz bardziej mnie martwią, chciałbym dowiedzieć się do jakiej choroby pasują. Opis może być trochę chaotyczny bo od czasu do czasu mam problem z właściwą ekspozycją myśli. Niestety będzie długo ale wybaczcie nie mogłem inaczej, i tak skracałem swoją historię. Dlatego to ma takie rozmiary gdyś chciałem przekazać jak najwięcej pomocnych faktów, po prostu wszystko wydawało mi się ważne. Mam nadzieję że to Was nie zniechęci i przeczytacie całość. Sądzę że będzie warto gdyż to jest barwna autobiografia.

Od drugiej klasy gimnazjum zdarza mi się zacierać ręce jedna o druga i bywa że od tego robią mi się suche. Od 2 klasy szkoły średniej robię też dziwne miny, właściwy mój repertuar ogranicza się do 2. Dokładnie ich nie opisze bo nigdy nie przeglądałem się w lusterku gdy je robię, zresztą nawet nie chciał bym. Sądzę że to jest coś w rodzaju takich min jakie robią osoby upośledzone, dodam że takiego u mnie nie stwierdzono a kilka razy zapytałem o to. Po prostu zaciskam, napinam twarz, otwieram usta. Sądzę że z zewnątrz musi wyglądać to bardzo śmiesznie. Jednak muszę nadmienić że nikt nigdy nie widział mnie w trakcie bo zawsze robię to w domu gdy nikogo nie ma u mnie w pokoju. Jeśli mowa o tych dwóch symptomach to przez kilka pierwszych lat miałem je raczej rzadko i to z kilkumiesięcznymi odstępami. Jednak tak od 3-4 lat nasiliły się i mniej więcej chyba od ponad roku czy 1,5 wykonuje je niemalże codziennie po kilka razy, zależy od dnia.

Ktoś może zapytać co mi to daje? Jest to sposób na ekspresje emocji, przeżywanie, jakaś reakcja umysłu jak również napędza mi to, stymuluje myślenie. pobudza w jakimś sensie intelekt.

Oprócz tego gdy nad czymś się zastanawiam, to chodzę w te i z powrotem, właściwie bez celu. Albo gdy coś mnie trapi i nad tym główkuję, bądź też sobie coś wyobrażam, fantazjuję , lub tworzę sobie różne fikcyjne historie w głowie na wzór opowiadania używam też do tego celu paska od spodni wykonując takie lekkie koliste, rwane ruchy w powietrzu które mi pomagają, po prostu bez nich nie jestem w stanie tego wykonywać. To ostatnie mam właściwie od dziecka, zacząłem to robić gdy miałem tak z 9 lat, dość regularnie bo tak praktycznie to średnio w ciągu tych 14 lat to co 2-3 dni z jakimiś tam przerwami. W przeciwieństwie do poprzednich dziwnych nawyków, rodzicie o tym wiedzą od początku i kilka osób z rodziny też.

Od kilku miesięcy też mówię do siebie ponieważ dzięki temu jakoś lepiej organizuje mi się myśli, lepiej rozumie samego siebie, więcej też jestem w stanie wydobyć z własnego umysłu, chodzi mi tu o refleksje. Bywa też że słowa mają inne znaczenie, wymowę, wartość gdy się je słyszy. Bardziej wtedy wyłapuje czy to co myślę ma jakiś sens, czy jest w tym zawarty fałsz czy prawda, czy to jest coś zwykłego. mądrego czy głupiego.

Początkowo się przed tym broniłem gdyż panuje stereotyp że gdy ktoś w samotności artykułuje swoje myśli na głos to jest oznaka że zwariował lub coś z nim nie tak. Jednak gdy zauważyłem zalety tego postępowania poddałem się temu. Mimo wszystko teraz idzie to w negatywną stronę bo mam potrzebę coraz częstszego używania tego nazwijmy " patentu" a gdy tego nie robię to od kilku dni gdy nad czymś myślę bywa że mam lekko rozdziawione usta lub nawet nimi lekko ruszam tak jak dziecko podczas czytania. Dlatego też myślę zaprzestania tego zwyczaju póki to jest początek i przyjdzie mi to w miarę łatwo.

Od dawna już się leczę. Przerzuciłem już wielu specjalistów: psychiatrów, psychologa, ludzi od medycyny naturalnej/ niekonwencjonalnej, terapeutów, obecnie uczęszczam do jednego. Tylko co z tego jak nie podzieliłem się nigdy tym czym teraz z Wami. Początkowo nie miałem świadomości ważności tych objawów, następnie po prostu niesamowicie wstydziłem i bałem się wyjawić powyższe, gdy już miałem o tym opowiedzieć pojawiała się we mnie spora niechęć, blokada. Lęk przed usłyszeniem diagnozy, czarne wizje i scenariusze które miały się stać gdy już to zrobię np. szpital psychiatryczny, duże rozczarowanie rodziców itp. Pierwszy raz też piszę o tym w internecie, nikomu i nigdzie jeszcze nie napisałem tego co tutaj.

Na razie usłyszałem diagnozę że mam depresję, zaawansowaną fobię społeczną, nerwicę, apatię, podejrzewam niestety że to jednak może nie być wszystko. Zresztą zaobserwowałem u wszystkich tych fachowców ( zresztą nie tylko u tych) tendencje do jednej rzeczy, mianowicie jak się pacjent nie zapyta co mu dolega to lekarz/specjalista sam z siebie nie powie. Gdy jednak już klient zada takie pytanie to odpowiedź jest tak jakby udzielana z niechęcią, niepewnością czy też jakby to był jakiś nietakt, niestosowne zachowanie.

Zdaję sobie sprawę z faktu że dużo tekstu, tych objawów, że cała sprawa brzmi beznadziejnie. Spróbujcie mi coś doradzić, powiedzieć na jaką chorobę to wygląda. Proszę też o poważnie podejście do tematu, jakieś żarty, krytyka nie są mile widziane.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Inside20, musisz odważyć się powiedzieć o wszystkim lekarzowi. Wtedy być może uda się trafniej cię zdiagnozować i lepiej leczyć. Co do twojego zachowania - według mojej prywatnej opinii możesz mieć natręctwa, ale też i tiki nerwowe (dziwne miny). Czy wykonujesz je z własnej woli czy już mimowolnie? Co do niechętnego wystawiania konkretnej diagnozy przez lekarzy - czasami gdy objawy które udaje się im zaobserwować są niewystarczające by konkretnie określić co dolega pacjentowi. Na pewno szczerość i otwarte mówienie o objawach zawęzi tutaj krąg podejrzeń i być może usłyszysz coś bardzo konkretnego. Masz prawo wiedzieć, co lekarz przypuszcza, bo masz prawo być informowanym o swoim zdrowiu. Zresztą, osobiście dopóki nie poznałam konkretnej nazwy swojej choroby (NN z lękami), nie byłam spokojna i miałam tendencje do hipochondrii. Wiedza mi znacznie pomogła ;) Trzymam kciuki za dalsze postępy :)

 

PS: Bierzesz aktualnie jakieś leki?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wykonuje je z własnej woli ale nie mogę się bez nich obyć, czuję przymus.

Chodzę do terapeutki, ona jest zdecydowanie przeciwna lekom i psychiatrom. Doradziła mi różne witaminy: selen, potas, lecytyna, żeń-szeń, C, E, deprim, poza tym ćwiczenia dzięki którym mam lepiej dotleniony organizm, wytwarza mi się więcej energii i są udrażniane kanały w mózgu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pomagają. Jest to oddychanie za pomocą nabulizatora, przez 20-30 minut, 3 razy dziennie, w tempie wdech/wydech w ciągu sekundy.

Później oddychanie naturalne, siada się na fotelu, nabiera powietrza, zatyka palcem jedną dziurkę w nosie, górną częścią ciała przekręca się trochę w jedną stronę i tak trzyma przez 16 sekund. Tak 5 razy w lewo i 5 razy w prawo.

Gdy bierze się prysznic, bierze się słuchawkę prysznicową i wykonuje koliste ruchy, zaraz przy skórze i tak całe ciało przez ok. 10 minut.

Jest jeszcze kilka innych, wymieniłem te które używam najdłużej i najbardziej mi pomagają.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmm tak się zastanawiam że w sumie to wszystkie ćwiczenia fizyczne, gimnastyczne dotleniają organizm. Może czas się trochę poruszać :) To i na kondycję i figurę dobre. Muszę nad tym poważnie pomyśleć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Inside20, nie wiem jaki ty osobiście masz stosunek do leków, ale ja myślę, że warto byłoby spróbować. Efekt może być dobry, a bynajmniej na tyle dobry, by terapia dawała wymierne skutki. Wybór jednak zawsze należy do ciebie. A co do tej terapeutki - rozumiem że to psycholog, tak? Jak dla mnie przejawia dość dziwne podejście co do leków. Przerzuciłam już wielu psychoterapeutów i żaden do tej pory nie próbował odwieść mnie od leczenia...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U niej prawdopodobnie ten negatywny skutek do leków psychiatrycznych wziął się stąd że jej mama była psychiatrą, trochę rzeczy na ten temat od niej usłyszała, mówiła też że jak była mała to też trochę czasu spędziła w psychiatrykach gdzie pracowała jej matka i napatrzyła się na ludzi po lekach.

Poza tym nie wiem skąd jej takie podejście do medykamentów, ogólnie widać że jest cięta na psychiatrów i psychotropy czy ich pochodne.

W sumie się jej nie dziwię bo miałem do czynienia z dwoma i to dość uznanymi. Pierwszemu chyba już ze względu na wiek, wtedy jak do niego jeździłem miał ok. 80 na kolejnych spotkaniach trochę się myliło. Nie pamiętał mojego imienia, tego skąd jestem, jakie mam objawy, co mu opowiadałem. Trzeba było trochę przypominać to co było na poprzedniej wizycie a przez większość spotkania coś notował, właściwie nie wiem co jak trzeba mu było powtarzać.

U drugiego było mało czasu. Tak jak wspominałem w pierwszym poście pierwsza wizyta w ogóle czy też po dłuższej przerwie tak z 15 minut, każda kolejna po ok.10 Panowała atmosfera lekkiego pośpiechu, tak że nie było czasu zebrać myśli i dłużej się zastanowić. Tak że pewnego razy przygotowałem się przed wizytą. Napisałem sobie na kartce co mam mówić, próbowałem przewidywać o co może się pytać, w sumie się udawało bo nie było trudno zgadnąć, cześć pytań się powtarzała.

Jeśli tak wyglądają renomowani specjaliści to jak prezentują się Ci mniej klasowi. To jakoś tłumaczy pogląd terapeutki na psychiatrów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×