Skocz do zawartości
Nerwica.com

Co znaczy dojść do przyczyny lęku?


ciapek

Rekomendowane odpowiedzi

Tahela Po tym co widzę, Ty tylko poznałaś przyczynę. Nie rozprawiłaś się z nią jeszcze ostatecznie, skoro nadal boli. Masz mnóstwo pracy przed sobą. Bierz się do roboty. Nie myśl, że jestem lepszy, też zwlekam z załatwieniem najważniejszej sprawy. Może nie jestem jeszcze na to gotowy, może za bardzo się boję lub wstydzę, a może liczę na cud. Wiem jednak, że jeśli nie zabiorę się za tego swojego potworka, to lęki będą wracały. Staram się ale nie jest to łatwe i Tobie też łatwo nie będzie.

Oby nam się udało.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chyba znaczy zrozumieć..np siebie swoje postępowanie dlaczego było akurat takie nie inne..w danej sytuacji nauczyć się właściwie reagować na nowo,jakby uczyć się na nowo żyć budować,tworzyć swoje wnętrze..

 

zgadzam się

 

oprocz tego terapia powinna pomoc ci: pogodzic sie ze swoim dziecinstwem, wybaczyc ojcu i sobie, nabrac dystansu, stworzyc samemu sobie POCZUCIE BEZPIECZENSTWA, przestać czuc się gorszym i pokrzywdzonym, stać się samemu dla siebie kochającym rodzicem i wyjść z roli pokrzywdzonego dziecka.

 

przestac tez obracac sie w starych schematach działania które teraz maja zły wpływ na Twoje życie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Polecam Wam książkę "Uratuj mnie" RACHEL REILAND - kobieta chora na pograniczne zaburzenie osobowości, chorobę teoretycznie nie wyleczalną opisuje w niej właśnie rozliczanie przeszłości, akceptowanie jej i wychodzenie z teoretycznie nie wyleczalnej choroby:)

Książka jest dla wszystkich i dla tych biedulek, które nie mogą sobie poradzić ze sobą i dla zwycięzców, którzy walczą do końca. Rachel doszła do przyczyn swojej choroby, rozprawiła się z nimi i wyzdrowiała na zawsze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przyczyną lęków są problemy w dzieciństwie. Rodzice modelują swoje dzieci i jak zrobią to źle to dana osoba cierpi. Czyli krótko mówiąc jest to wina rodziców. W moim przypadku był to ojciec-despota.

 

Taką skazę psychiczną wiele osób próbuje zagłuszyć rozmowami, lekami i innymi sposobami. Jednak przy takim działaniu problem nie znika i tkwi w danej osobie nadal. Jest to powód dla którego po odstawieniu leków, rozmów czy innych sposobów dana osoba się rozsypuje.

 

Aby zmiana była trwała trzeba poznać źródło swojej niedoli i powiedzieć sobie, że to nie moja wina. Trzeba odkryć swoją prawdziwą, dobrą, zdrową naturę, która w nas istnieje tylko, że my jej nie widzimy bo cały czas działamy przez nasz zwichnięty pryzmat nawyków.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tra ta ta ta bum tum tum.

Za lęki obwiniamy rodziców babcię, dziadka, ciocie, sąsiada, Adama i Ewę, a nawet Boga tylko nie samych siebie.

Owszem w wielu wypadkach winni są rodzice ale nie zawsze. Nie możemy ich ciągle o wszystko obwiniać i zwalać na nich winę. Przyjżyjmy się sobie i zobaczmy cośmy samym sobie zrobili.

Ja sam jestem winny swoich lęków.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dlatego Ty ciągle te lęki masz, a ja się ich pozbyłem. Winisz siebie, kisisz to w sobie, biczujesz się. Powiem Ci co robisz. Te lęki hodujesz w sobie. Lęki biorą się stąd, że zostajemy zastraszeni i stłamszeni. Wmawia się nam, że to my jesteśmy ich źródłem. Guzik prawda. Każdy z nas się urodził z białą kartką, która została źle zapisana.

 

To ostatnie pogrubione zdanie może Ci dużo problemów w życiu sprawić. Moja propozycja jest taka:

Inni są winni mojej niedoli. Ale tylko ja sam mogę z niej wyjść.

 

Ja zrobiłem to tak: ustaliłem, że wszystkie moje lęki, chore nawyki i problemy są przyczyną ojca despoty, spolegliwej matki, chorej rodziny, fałszywych przyjaciół. Ustaliłem skąd się bierze mój każdy najmniejszy lęk, słabość, nałóg, zły nawyk. Przejrzałem ostanie 15 lat mojej męczarni. Zrobiłem mapę mojego cierpienia i ustaliłem dlaczego nie jestem szczęśliwy i co mogę zrobić żebym był.

 

Następnie się od tych ludzi fizycznie i psychicznie odciąłem. Przestałem pić, palić, brać leki, robię to co lubię - sądzę że za rok lub dwa będę super szczęśliwy.

 

-- 05 lis 2011, 16:22 --

 

Sorry za mój ostatni post. Sens jest OK, tylko trochę za mocny w słowach. Poprawię się. Peace.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Paweł BaX Specjalnie to przemilczałem, bo nie chciałem używać zbyt mocnych słów. Widzę jednak, że z Ciebie człowiek rozumny, co się chwali.

Otóż widzisz ten ogólny schemat o winie rodziców sprawdza się w wielu przypadkach ale nie w każdym. Moi rodzice nie byli doskonali jak wszyscy. Też mi stwarzali piekiełko w dzieciństwie. Jednak po głębokich analizach na terapiach i dokładnych przemyśleniach jestem pewny, że to nie oni odpowiadają za mój stan lecz ja sam a dokładnie to co ze sobą zrobiłem w życiu. Wychodząc z domu rodzinnego byłem mocny i zdrowy. Miałem nie udane małżeństwo, ale nawet tej wiedźmy mojej eks żony nie mogę oskarżyć w żaden sposób, że spowodowała moje lęki. Ona była na to za głupia aby na mnie tak wpłynąć. Jedyne co mam w pamięci z tego małżeństwa to śmiech z głupoty.

 

Swoją chorobę stworzyłem sobie sam. Kilka błędnych decyzji, kilka nie odpowiednich dla mnie pracodawców, ciągłe problemy finansowe i inne jeszcze sprawy sprawiły, że żyłem w ciągłym stresie a on wprowadził mnie w lęki. W moim przypadku muszę więc grzebać sam w sobie i czyścić wszystkie rejestry mojego umysłu. Nie jest to łatwe, bo pokonać samego siebie jest bardzo trudne ale działam. Wiem co mam zrobić i zaczynam to dzieło. Problem w tym, że muszę często szukać sztuczek na wykiwanie mojej własnej podświadomości, a to nie jest łatwe.

Choroba jednak tak mnie już wkurzyła i tak spartoliła moje życie, że postanowiłem zabić gadzinę.

 

Pozdrawiam Cię i cieszę się, że Tobie się udaje.

Ja kiedyś myślałem, że ucieczka od rodziców i eks żony będzie rozwiązaniem moich problemów. Wyjechałem ze swojego miasta, odciąłem się od wszystkiego. Niestety choroba wyjechała razem ze mną. Dzięki temu wiem gdzie jej szukać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Choć nie byłem żonaty to moje życie jest podobne do Twojego. Jest to spirala pomyłek i błędnych decyzji. I tak jak u Ciebie wprowadziły mnie w kompletne bagno. Zawsze myślałem że moje błędne decyzje są całym problemem. Starałem się je poprawiać i tak mi upłyneło w męczarniach ostatnie 15 lat, które się skończyło kompletnym załamaniem.

 

Po wyjściu z terapii sobie pomyślałem inaczej. Nie będę robił tego co ma poprawić moje działanie bo to nie wychodziło mi przez ponad dekadę. Ale dlaczego ja w ogóle podejmuję złe decyzję. Dlaczego inni znajomi rozkręcają biznes za biznesem i czerpią radość z życia pełnymi garsciami. A ja wszystko zamieniam w zgliszcza.

 

Zacząłem przypominać sobie sytuacja jak miałem 5 lat i ojciec mi zabraniał różnych rzeczy, lub gdy miałem 10 i mnie wyśmiewał przed wszystkimi dziećmi lub gdy miałem 15 i stwierdził że się do niczego nie nadaję. Zrozumiałem dlaczego jestem skryty, dlaczego nie potrafię się skoncentrować, dlaczego zmieniam biznesy jak rękawiczki nie pozwalając im się rozkręcić.

 

Zrozumiałem że jestem jak 4 letni chłopiec który nic nie potrafi. Muszę się wszystkiego nauczyć na nowo. To jest straszne dowiedziec się ze 20 lat mojego życia nadaje się do śmieci.

 

Ale wracając do tematu. Przez to że ustaliłem przyczynę każdej mojej słabości, lęku, fobii itd. Mogę teraz je zapisać na nowo. I w dziesiątkach przypadków tak zrobiłem. Zanim nie doszedłem do źródła waliłem głową w mur próbując zmienić coś czego nie rozumiałem.

 

P.S. mój ojciec od 9 lat nie żyje. Nie wspominam go i nie mam wobec niego żadnych uczuć. Jest on teraz jedynie narzędziem do zrozumienia mnie i uratowania jeszcze tych lat co pozostały.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Paweł BaX Jest dużo racji w tym co piszesz. Ja jednak myślę, że analizę dzieciństwa mam już za sobą a przynajmniej nie muszę do niego wracać. Jako dziecko byłem wychowywany z troską, choć rodzice popełniali mnóstwo błędów, które później jako dorosły wychwyciłem, a swoje myślenie o tym skorygowałem. Wiem, że nie zawsze mieli rację, ani oni ani nauczyciele w szkole, bo nauczyciele zrobili jeszcze gorszą robotę niż rodzice. Mniejsza o to.

Ostatnio kiedy choroba mi wróciła zacząłem przymuszać się do podejmowania decyzji a raczej działań ( bo decyzje są już podjęte), które mają mnie wyprowadzić z tego koszmaru. Wiem dobrze, że od moich decyzji dziś dużo zależy. Nie jest łatwe zmienić samego siebie, nie jest łatwe samego siebie skarcić a ja to muszę zrobić.

Moje biznesy też nie wychodziły. Zawsze kiedy coś zaczynałem szło mi bardzo dobrze, ale po jakimś czasie przestawałem wierzyć w sukces, który był blisko i kończyło się fiaskiem. Mam nadzieję, że tym razem tak nie będzie bo pracuję nad czymś może nie zupełnie nowym ale raczej od nowa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Spylacz Zmiana siebie samego to conajmniej dziwne uczucie lub czasami koszmarne. Bardzo niedawno walczyłem z jedną z moich fobii. Otóż za nic w świecie nie potrafiłem powiedzieć o pewnych rzeczach ludziom ze swojego otoczenia. Wszystko dusiłem w sobie. Dostałem w pewną sobotę takiej nerwicy, że o godz 3.00 rano w niedzielę dziewczyna mnie zawiozła na oddział reanimacyjny bo serce mi chciało wyskoczyć. Zrobili mi badania zawał wykluczyli. Procedura jest taka że miedzy jednym a drugim badaniem trzeba odczekać 6 godzin i nie wolno opuszczać szpitala. Wtedy sobie przemyślałem, jaki głupi byłem tak się męcząc. Jeszcze w niedzielę na spokojnie wszystkim powiedziałem co mi leży "na sercu". Wszystkie objawy ustały. Musiałem się doprowadzić do takiego stanu żeby się odblokować.

 

Tego zarzynania własnych biznesów kompletnie nie rozumiem. Obcy ludzie mi tak nie zaszkodzili jak ja sam sobie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja właśnie próbuję reaktywować swój biznes. Nie jest łatwo bo mam lęki ale, że głównie pracuję telefonem więc klienci tego nie widzą :tel2:

Też ostatnio zaczynam się przyznawać do swoich fobii przed ludźmi na których mi zależy. Niestety u mnie to nie pomaga.

Pracuję jednak nad wszystkim codziennie.

Najgorsze jest jednak przyzwyczajenie organizmu do leku przeciwdepresyjnego. Choroba wiadomo robi wszystko abym nie brał tego leku a sam lek mi tego nie ułatwia bo skutki niepożądane są okropne. Sęk w tym, że muszę to wytrzymać, inaczej wyląduję na dnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zaobserwowałem, że dobre wyniki osiąga się jak się spokojnie mówi to co się myśli. Czy to w pracy, w rodzinie czy gdziekolwiek. Oczywiście nie wszystko każdemu, ale bycie takim człowiekiem bardziej bezpośrednim i otwartym pomaga. Może nie od razu ale z czasem są tego pozytywy, bardziej inni mnie szanują. Dla mnie jest to ważne bo nie muszę tłumić w sobie myśli i nie powstają napięcie, jest lżej. Może nie będę tak często lądował na kardiologi.

 

Jeżeli w jakiś sposób uzależniłeś się od leków to myśl żeby w dłuższej perspektywie od nich odejść, bo żyć się z nimi wiecznie nie da. Mnie starsza szanowana pani psychiatra w prosty sposób próbowała z xanaxu wyciągnąć, przez odstawienie od razu. Przez weekend prawie umarłem. Co za sny co za mordęga. Wtedy się dowiedziałem, że Ci specjaliści są specjalistami z nazwy. Rzuciłem leki po 3 tygodniowym pobycie w ośrodku z 24 godzinną opieką medyczną i też było niezwykle trudno. Więc to tak dla info.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×