Skocz do zawartości
Nerwica.com

28 lat i...nawarzone piwo.


malinowy_chruśniak

Rekomendowane odpowiedzi

Zastanawiałam sie gdzie umieścić ten wątek, bo zakładam, że mógłby się znaleźć w wielu innych. Postaram się opisać jak najkrócej moją sytuację. Mam 28 lat, jestem po studiach i...w ich trakcie. Po obronie pracy mgr, z nagrodą rektorską w Polsce, niesiona na skrzydłach miłości postanowiłam wyemigrować do jednego z krajów UE i tam zaczać nowe studia w myśl zasady, ze być może łatwiej będzie mi znaleźć pracę, zostać na stałe itp. Miłość, jak to w życiu bywa szybko się skończyła, ale studia pozostały. Wybrałam je jako kontynuację tego co robiłam w PL, zamiast wybrać to co naprawdę mnie interesowało. I to był kolejny błąd. Zajęcia zaczęły mnie nudzić, do tego dochodziło przekladanie egzaminów, suma sumarum minęly 3 lata a ja miałam w indeksie kilka wpisów i ogromny zal do siebie, że nie jestem w stanie bardziej się zmobilizować. Nawet jeśli szłam na jakiś egz po wyczytaniu listy zabierałam moje rzeczy i wychodziłam, przerażona. Strach przed niezdaniem totalnie mnie paraliżował i zostało mi to do teraz, kiedy teoretycznie powinnam być już po obronie.Moje studia to totalna porażka, nie jestem w stanie zdać tych egzaminów, nawet jeśli uczę się całymi dniami to i tak ostatniego dnia przed egz. po prostu mówię pass i na niego nie idę. Moja rodzina nic o tym nie wie, cały czas próbuję wytłumaczyć moim rodzicom, że nie mam siły tu być, ze chce wrócić, ze nie ma sesnu płacić kolejnej raty...na co moja mam odpowiada, że potem będę żałowała, że nie dokończyłam tego co zaczęłam. znajomi mi współczują (myślą, że został mi 1 egz a nie 8!) a ja po prostu czuję, że zwariuje, ze żyję nie tak jak bym chciała.

Jako, że mam tyle lat ile mam wydaje mi się, ze tracę czas, że powinnam szukać pracy, ktora w końcu uwolniłaby mnie od rodziny, że powinnam w końcu zacząć plącić rachunki. I bardzo tego chce, ale ten potworny strach, ze ktoś powie, że jestem beznadziejna, że jestem gorsza, za stara, albo nie wystarczająco wykształcona powoduje, że nie robię w końcu nic. Nic. Zero. :bezradny:

 

Czy jest dla mnie jakiś ratunek? Szansa? Co mam robić?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na pocieszenie Ci powiem, że też "wdupiłem" studia z powodu nerwicy (i też mam niespełna 30 lat)... podniosłem się kiedy stwierdziłem, że czas zacząć robić, to co się lubi i próbować coś z tego wyciągnąć. Nie widziałem wtedy żadnej przyszłości... studia zawaliłem, a wejściówka do wojska już niemal czekała - jak grom z jasnego nieba wojsko zrobiło się zawodowe. Wtedy autentycznie się uśmiechnąłem i nabrałem mocy. Założyłem firmę w dziedzinie, w której się niemal dosłownie bawię pracą - daje mi to frajdę i zastrzyk gotówki, może nieregularny, ale jednak.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No wlasnie, nie chciałam tego nazywać po imieniu, ale nerwicę zdiagnozowała u mnie lekarka rodzinna, dała lekkie leki, na pewien czas pomogło, zaleciła wizytę u psychologa. Jako, że leki działały, udało mi się wtedy zdać kilka egz...jak się skończyły wszystko wróciło do stanu wcześniejszego. Tylko jeszcze teraz zostalo mi przekonanie rodziny, że kończę z tym. To wysysa ze mnie cała energię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

malinowy_chruśniak, Co masz robić?

Powiedzieć, że zdajesz sobie sprawę z tego, że zawiedziesz rodziców, ale, że postanawiasz w końcu, żyć, żeby uszczęśliwić siebie, a nie ich.

Piszesz, że chcesz się uwolnić od rodziny, tak jakby wywierała na Tobie presję.

Nie wiem jak układały się Twoje relacje z mamą i tatą, ale myślę, że mięli wysokie wymagania co do Ciebie, a Ty starałaś się im sprostać, żeby nie czuć się........no właśnie.......beznadziejną?

Nie ma sensu kończyć czegoś, co nie daje Tobie satysfakcji, na siłę.

Każdy człowiek ma prawo do pomyłki, błędu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi sie wydaje, że twój problem jest w zasadzie mały. Pewnie jest cięzki do rozwiązania(sam nie wiem co bym zrobił), ale to chyba mimo wszystko nic wielkiego. Jeśli masz magisterke i jakąś tam nagrodę. Do tego masz pewnie opanowany nie jeden język i studia za granicą. Nie wiem jak kwestie z projektami praktykami itd... ale wydaje mi sie że przynajmniej w PL masz całkiem niezłą pozycje. Ja ci opiszę ogólnie moją kwestie ze studiami. Ja miałem takie troche dziwne fazy. NP gubiłem legitymacje... kilkanaście razy. Nie dowód, nie prawko ale zawsze legitymacja. Do tego nigdy sie nie uczyłem do puki nie groziło mi wyrzucenie ze studiów. Raz np zapomniałem o egzaminie. Idę oddać

karte egz. do dziekanatu patrze i jest jakieś puste miejsce. Czytam sobie nazwe przedmiotu i jebs... zapomniałem że dodali mi przedmiot. Przez 12 mieś tego nie zauważyłem. To byłby drugi niezdany, bo z jednym chciałem braż warunek i zaczyna się cyrk i bieganie... W ciągu 2 tyg zdałem 2, miesiąc po terminie. W dziekanacie chcieli mnie zastrzelić. Jeśli byłem pod ścianą to potrafiłem na stadardowo stresowym podejściu w 3 tyg zdać 6 egzaminów i 3 zaliczenia. Tylko po to, żeby pójść na następny rok z warunkiem na który już sie nie uczyłem. Jakoś tak wychodziło że nie byłem w stanie. Byłem 2 razy na drugim roku, 3 razy na 3 3 razy na 4. Dwa razy sie skreślałem z listy stud. Niezliczone warunki, przedłużenia sesji i machloski o jakich można książkę napisać. Jakbym funkcjonował na 2 poziomach. Na jednym wszystkiego chce, wszystko ładnie mądry rozważny studencik. Na drugim jakby jakaś niewidzialna siła sabotowała moje chcenie i działanie

 

To wszystko było wynikiem polątania własnej perspektywy. Przysłoniecia jej. Ja najnormalniej nie chciałem tego studiować+zupełnie nie zdawałem sobie z tego sprawy+nie chciałem sobie z tego sprawy zdawać. Do liceum poszedłem zupełnie gdzie indziej niż chciałem, żeby kogoś uszcześliwić. Potem studia były konsekwencją. Problem polega na tym, że wydaje ci sie że czegoś chcesz. Bo przecież chcesz skonczyć studia, chcesz mieć prace, chcesz mieć piątki itd... To wszystko są pozytywy, więc czemu nie potrafisz wykrzesać z siebie maks? Jednak tak na prawdę to ty tylko chcesz tego chcieć. To czego na prawdę chcesz jest przysłonięte tym czego chcesz chcieć. Tym co wydaje ci sie że chcesz, że powinieneś chcieć. Tym czego wymagają od ciebie inni.

Nie ma to nic wspólnego z indywidualną wolną wolą. Do wolnej woli trzeba dojrzewać, poprzez stopniowe wsłuchiwanie sie we własne potrzeby. Poprzez stopniowe pozwalanie in sie przebijać. To ty jesteś w stanie rozwiązać tą kwestie. Jednak pisząc rozwiązać, nie mam na myśli intelektualnej suchej decyzji. Decyzji na którą może wpłynąć lęk (przed tuzinem nieznanych itp) wstyd, presja... Cześto podejmuje sie "racjonalną"decyzje na którą wpływają własnie takie czynniki. Jednak tak na prawdę jest to decyzja nieracjonalna,. Decyzją racjonalną jest podjęcie decyzji w oparciu o nieracjonalny świat swoich własnych uczuć, emocji potrzeb. Które to nie podlegają intelektualnemu kieratowi. Nie masz powaznych zobowiązań wobez innych ludzi(dzieci męża), więc myśle że spokojnie bez przesadnego strachu możesz sobie pozwolić na zastanowienie się nad następnym krokiem.

 

Do Polski nie wracaj.
To jest jakis odgórny zakaz o którym nie słyszałem? Nie wolno wracać do Polski? To jest głupia rada. Zycie można sobie ułożyć prawie wszedzie. Wielu obcokrajowców na miejsce do zycia wybiera Polske,ponieważ oferuje możliwości których nie ma na zachodzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wyglada to na presję rodziny i realizowanie ich scenariusz zyciowego, a nie swojego.

 

pomysl co chciałabys zrobić gdybys sie dowiedziała ze zostal Ci tylko rok życia...i od razu bedziesz wiedziala co sie dla Ciebie liczy.mi pomoglo to w podjęciu trudnej decyzji.

 

a potem - zrób to!

moze nie teraz , moze za jakis czas...az poczujesz w sobie ze juz dłuzej tak nie mozesz zyc i sie złamiesz:) pokonasz swój strach

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za odpowiedzi, to bardzo wiele dla mnie znaczy, bo jak na razie przeżywam sceny dantejskie przez telefon :why:

 

@Monika1974: Moi rodzice są ludźmi niezwykle ambitnymi, mój ojciec dużo podróżuje, moja mama jest pracoholiczką na wysokim stanowisku w jednej z instytucji państwowych. Podczas moich rozmów z nimi wychodzi na to, że 1) ok, nic się nie stało, nie wszyscy kończą studia, a Ty i tak masz już jedne; 2) wiesz, tylko nie opowiadaj o tym innym, bo tutaj nie ma się czym chwalić, bo to był twój kolejny kaprys...ekstra. Cały czas staram się wytłumaczyć moim rodzicom, że nie chce mieć nic wspólnego z tą uczelnią, że nie interesuje mnie to co wybrałam (ok, moja wina), że się pomyliłam, ze chce z tym skończyć - marnie mi to idzie. ostatnio wpadli na pomysł, żebym jeszcze pociągnęła ten jeden rok, żebym spróbowała :roll: A ja wiem, że jeśli przez ostatnie tygodnie i miesiące nie robiłam nic, to czemu nagle teraz miałoby się wszystko zmienić?

 

@Zujzuj: Znam trzy języki, w tym jeden obcy biegle, w Pl pracowałam przed wyjazdem, byłam na dwóch stażach, zagranicą byłam na dwuletnim(!) stażu w jednej z placówek dyplomatycznych, potem pracowałam przez miesiąc w PL podczas wakacji (też polityka). Co do Twojej historii: ej, miałam dokładnie to samo. Niby obok leżą książki, przez chwilę spojrzę na nie, nawet zacznę coś czytać, ale za chwilę odłożę je wmawiając sobie, że no przecież zdam, bo się nauczę...na ostatnią chwilę. Jestem w stanie nawet wizualizować sobie ten moment zdawania egzaminu. Na moich pierwszych studiach uczenie się na ostatnią chwilę było normą, ale wystarczyło przeczytać raz książkę, notatki i wiedza - dosłownie - wchodziła mi sama do głowy. Może dlatego, że lubiłam moje studia. Nie wyobrazam sobie zostania tutaj (tj. zagranicą), nie chcę, wolę znaleźć pracę w Polsce. Trochę mnie ta propozycja Amona_Rah przeraziła.

 

@betty_boo: Dziękuję, to bardzo dobra rada! Musze to sobie dokładnie przemyśleć. Nigdy nie zastanawiałam się nad tym co by było gdyby został mi rok życia. NA pewno nie interesowałoby mnie skończenie tych studiów:)

 

Jeszcze raz bardzo dziękuję za komentarze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jest jakis odgórny zakaz o którym nie słyszałem? Nie wolno wracać do Polski? To jest głupia rada. Zycie można sobie ułożyć prawie wszędzie.

To raczej dobra rada, logiczna i naturalna patrząc na sytuację gospodarczą w naszym kraju, na rosnące bezrobocie, podwyżki, ujemny przyrost naturalny, PKB, politykę socjalną państwa, opiekę medyczną itd itd .......

Wielu obcokrajowców na miejsce do życia wybiera Polskę,ponieważ oferuje możliwości których nie ma na zachodzie.

Chyba na wschodzie .....bo nie słyszałam, żeby gdzieś na zachodzie była taka kumulacja wyjątkowo uprzykrzających życie "rzeczy" - wymieniłam je wyżej....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no widzisz....

 

na pewno jest coś co lubisz, amsz jakies hobby które cię motywuje i sprawia ci przyjemnosc. idz w tym kierunku, równiez zawodowo.

 

nie mozesz zaspokajac ambicji rodziców. znajdz dystans do ich oczekiwan i powiedz im o tym.

 

mogłabys tez popracowac nad poczuciem własnej wartosci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@paradoksy: Ja już jeden mam, ale chyba moim rodzicom to nie wystarczy. Z jednej strony rozumiem, że już tak długo tu jestem...ale ja ewidentenie nie uczę się do tych egzaminów, nawet jeśli to robię to i tak na nie nie idę...bezsensu.

 

@linka: Jestem w kraju, w którym mogę pracować jako a) sprzątaczka, b) opiekunka dla osób starszych c) dziewczyna do towarzystwa ewentualnie barmanka. Powodem jest brak pracy i szalejący kryzys, a przede wszystkim rasizm i generalnie złe podejście do obcokrajowców, głównie ze wschodu. Prawie wszyscy moi znajomi pracują w barach, są w tym samym wieku co ja. Wydaje mi się, że w Polsce zawsze będzie mi łatwiej, poza tym - byłabym u siebie a nie w obcym kraju, gdzie każdy patrzyłby na mnie jak na złodzieja stanowiska/miejsca pracy. Wydaje mi się, że kto szuka ten znajdzie. Może będzie trudniej, ciężej, ale przynajmniej będę w domu.

 

@betty_boo: Ostatnie zdanie jakbym słyszała swoją dawną panią psycholog. Wydaje mi się, że też w tym leży mój problem niespełnienia oczekiwań rodziców. Pewnych rzeczy nie jestem w stanie przeskoczyć...i te studia są jedną z nich. Jest kilka rzeczy, które mnie interesują. Myślę, że pora zająć się nimi na poważnie:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

malinowy_chruśniak, mam 30 lat, zrobione studia techniczne. 8 lat robiłam glupiego inżyniera. Dla rodziców to oczywiście mało, bo inżynier to jest nic.

 

A ja bylam w sytuacji takiej jak Twoja. Miałam masę zaległych egzaminów, zero motywacji do jakiejkolwiek nauki, bo przecież wiedziałam, że i tak nie zdam, bo na kolejnym z rzędu terminie pytania były takie, że masakra. Więc też panikowalam i nie szłam na nie.

 

Do tego wszystkiego parcie matki, że muszę studia skończyc, że bez magistra jestem zerem, że ona tyle kasy wladowała w moja edukację bla bla. Zaczęłam kłamać, też mówiłam, że tylko czegoś mi tam brakuje a tak naprawdę to mialam ogromne zaległości i chyba jedynie naprawdę wielki upór i optymizm pozwoliłby mi to zaliczyć. Będąc nieoficjalnie (bo nie zarejestrowana) na 5tym roku studiów miałam braki z 3 roku. Chodziłam na zajęcia na 5tym roku chyba tylko dlatego żeby samą siebie oszukiwać że dam radę.

 

Pewnego dnia siadlam i zaczęłam myśleć. Wiedziałam że psychicznie jestem za słaba by te studia skończyć, zaległości mnie przerażały, do tego presja w domu i pracy o te moje studia. Wiele nocy przepłakałam i wiedziałam tylko jedno, muszę coś z tym zrobic. Plan miałam nastepujący: zakończyć jednak studia na inżynierze a do tego brakowało mi jedynie jednego egzaminu i napisania pracy, miec święty spokój, bo inzynier to tez wyższe wykształcenie, a potem z czystą karta iść już zaocznie na mgr. nic nie powiedziałam mamie ale wydawało mi się to najlepszym rozwiązaniem na tamtą chwilę. Oczywiście wojna była wielka jak wyszło na to że 8 lat robiłam inż którego można zrobić w 3. Ale ja naprawdę dychłam psychicznie. po pierwsze dlatego, że coś już w rękach miałam, po drugie skonczyło sie to pasmo kłamstw i kombinowania, zaczęłam lepiej sypiać.

 

Co prawda mgr nadal nie zrobiłam, ale nie powiedziałam, że na tym to zakończyłam, ale po tych kilku latach nadal uważam że ta decyzja była najlepsza. Ja po prostu nie dałabym rady nadrobić tych zaległości i o ile kwestia dogadania się z prowadzącym o kolejny termin czy o przyjęcie zaległego projektu jakos by przeszła to dziekan był nie ugięty i niestety z nim nic się nie dało załatwić nieco nieoficjalnie. Wiem, ze gdybym dalej w tym siedziała to dzis nie miałabym nawet tego inżyniera.

 

Powiem Ci, że powinnaś również siąść i zastanowić się nad tym. Przeanalizuj swoją sytuację, realnie spójrz na to, co możesz zdać, co da się załatwić a czego niestety nie. A może mogłabyś zmienić kierunek studiów i wskoczyć na któryś rok zamiast zaczynać od początku. Ja wiem jak to jest gdy czujesz presję z każdej strony, ale czasem naprawdę lepiej podjąć samodzielnie decyzję o czymś niż robić to co oczekują od ciebie inni. Z tego co piszesz to akurat finansowo źle nie stoisz, myslę, że rodzice jakoś pogodziliby sie z myślą, że przerwalaś studia, tym bardziej że jedne już masz.

 

Czasami chcemy robić coś by zadowolić innych a nie siebie. To do niczego dobrego nie prowadzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jest jakis odgórny zakaz o którym nie słyszałem? Nie wolno wracać do Polski? To jest głupia rada. Zycie można sobie ułożyć prawie wszędzie.

To raczej dobra rada, logiczna i naturalna patrząc na sytuację gospodarczą w naszym kraju, na rosnące bezrobocie, podwyżki, ujemny przyrost naturalny, PKB, politykę socjalną państwa, opiekę medyczną itd itd .......

Wielu obcokrajowców na miejsce do życia wybiera Polskę,ponieważ oferuje możliwości których nie ma na zachodzie.

Chyba na wschodzie .....bo nie słyszałam, żeby gdzieś na zachodzie była taka kumulacja wyjątkowo uprzykrzających życie "rzeczy" - wymieniłam je wyżej....

 

Błagam cię. Ja nawet nie mogę tego czytać. Nawet PKB wymieniłaś. Mogłaś jeszcze wpisać potwory i trole. Jeśli chodzi o pracownika niewykwalifikowanego, który robi przy tasmie to oczywiscie. Jesli chodzi o sprzątaczke, opiekunke, przynies podaj pozamiataj... to jak najbardziej tak. Jesli chodzi o spawacza, mechanika to także jest to dobry wybór pod kątem ekonomii. Jeśli chodzi o kogoś po studiach to juz nie. Jest to raczej zły wybór. Z pracą inną niż za minimum socjalne(jesli nie jestes mechanikiem lub podobnym) jest duży problem z szeregu powodów. Nię bede sie rozwlekał bo też nie jestem ekspertem. Praca to też polityka. Tam czesto na dobrych stanowiskach(względnie) nie pracują ludzie po ekstra studiach. Robi pare kursów i tyle. Pracy sie nauczy i wiecej nie trzeba. Jeden koleś pojechał do Angli z kilkoma językami, jakimś kosmicznym CV. Nikt go nie przyjmie do roboty. Mówiono mu że ma zbyt wysokie kwalifikacje. Z tym co napisała chruśniak to w PL bedzie mieć swietną prace. Jesli chodzi o kwestie ekonomiczne to już raczej pod most nie spadnie. Oczywiscie zawsze chce sie zarabiac więcej.

 

Jeżli chodzi o kwestie mentalną to też jest różnica. Poczytaj sobie co piszą Polacy mieszkający za granicą. Kraj socjal jest ok, ale jesli chodzi o kwestie czysto ludzkie to ciezko wymienic pozytywy. Do tego jesteś inny, jest inna mentalnośc moga cie traktować jak gorszego. To wcale nie jest takie proste. Jesli liczysz cyferki to pewnie na zachodzie jest lepiej. Jednak w PL nie jest zle(na pewno są kraje gdzie jest gorzej) i stać cie na wygodne zycie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć Malinowy,

 

Coś mi się zdaje, że gdyby problemem byłe studia, czy wybór "mieszkać tu czy tam" to nie szukałabyś odpowiedzi na forum nerwicy. Czujesz chyba w kościach, że to nie studia są problemem ale lęk przed podejmowaniem decyzji (i przed tym co ze sobą niosą). Znajdziesz tutaj multum syndromów, pod którymi możesz (i będziesz zaraz chciała się podpisać). Lęk przed oceną. Prokrastynacja. Osobowość unikająca. Lęk społeczny (itd. itp.). Jedną z częstszych rad na forum (i wcale nie najgorszą) jest odesłanie do speca: psychoterapeuty. Próba nie strzelba, rozmowa nie boli, choć pewnie znajdziesz tysiąc wymówek by tego nie zrobić.

 

28 lat i "opuszczanie gniazda" - kto z nas tego nie miał ;)

 

Trzymaj się!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Paranoja: Właściwie wszystko co napisałaś o sobie mogłabym podpiąć pod siebie: ogromne zaległości, oszukiwanie samej siebie. Zmiana kierunku studiów raczej nie wchodzi w rachubę, niestety:( też się nad tym zastanawiałam, ale to mi się nie tyle co nie opłaca, ale zakładam, że finał może być podobny. Wracając jeszcze do kłamstw: jest to najgorsza, najbardziej niszcząca droga jaką mogłam wybrać, a wydawała się taka prosta:/

 

@Zujzuj: Mam dokładnie takie samo zdanie na temat powrotu. Gdybym była w Wielkiej Brytanii to może jeszcze bym się zastanawiała nad przedłużeniem emigracji, ale nie jestem, wiec i problem poniekąd sam się rozwiązuje. W kraju w którym jestem mam małą szansę na rozwój, znalezienie pracy, która mogłaby trwać dłużej niż jeden lub dwa sezony.

 

@Alter-Super-Ego: Napisałam na tym forum, bo właśnie tego szukałam - zdecydowanie specjalistycznej rady/odpowiedzi. Nie wiem czy studia to przykrywka dla syndromu opuszczonego gniazda, bo jestem zagranicą od kilku lat i być może nie ma to żadnego związku. Nie wiem. Wszystko to co wymieniłeś/aś zgadza się: prokrastynacja - chyba osiągnęłam już najwyższy z możliwych poziomów; lęk przed oceną, o osobowości unikającej muszę jeszcze poczytać. Do tego dopisałabym jeszcze chroniczne poczucie pustki, impulsywność, wahania nastrojów...Te ostatnie nasiliły się ostatnio bardzo, wybuchnąć potrafię w kilka sekund. Psychologów miałam do tej pory dwóch, ale żaden nie zajmował się tą tematyką, wydawało mi się, że takiego problemu nie ma. Chyba jednak bardzo się pomyliłam.

 

Dzięki za komentarze:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Malinowa,

Słuchaj nie wszystko jest dla mnie jeszcze jasne.

Wybrałaś kierunek studiów za granicą, jako kontynuację tego co robiłaś w PL

 

ostanowiłam wyemigrować do jednego z krajów UE i tam zaczać nowe studia w myśl zasady, ze być może łatwiej będzie mi znaleźć pracę, zostać na stałe itp. (...) Wybrałam je jako kontynuację tego co robiłam w PL, zamiast wybrać to co naprawdę mnie interesowało.
Czyli ten sam kierunek rozumiem? Pisałaś dalej, że w Polsce to lubiłaś ("Może dlatego, że lubiłam moje studia."), dlaczego więc przestałaś je nagle lubić poza Polską? Ma to związek z samodzielnym mieszkaniem (na studiach w Polsce mieszkałaś sama czy z rodzicami?), pod presją rodziców, a może z przerwaną miłością ("Miłość, jak to w życiu bywa szybko się skończyła, ale studia pozostały.")? Wybrałaś studia pod wpływem chłopaka, rozstaliście się po obronie, ale studia pozostały bo szkoda rezygnowac? Wybacz, że tak wypytuję, ale nie bardzo o tej porze już rozumiem.

Piszesz jeszcze, że to był kolejny błąd. Pierwszym był wybór studiów? Jaki były pierwsze błędy?

 

1) ok, nic się nie stało, nie wszyscy kończą studia, a Ty i tak masz już jedne; 2) wiesz, tylko nie opowiadaj o tym innym, bo tutaj nie ma się czym chwalić, bo to był twój kolejny kaprys...ekstra.
Wygląda na to, że rodzice traktują Twoje dalsze studia jako kaprys, chyba kosztowny dość ale mimo wszystko kochają Cię jako swoje dziecko. Twoi rodzice lubią się Tobą chwalić swym znajomym? Nie jest do końca jasna relacja z rodzicami.

Nie piszesz nic o chłopaku, bo to był zapomniany epizod nie mający na nic wpływu? Bo chyba nie miałaś dla niego czasu, hm cyt. (Znam trzy języki, w tym jeden obcy biegle, w Pl pracowałam przed wyjazdem, byłam na dwóch stażach, zagranicą byłam na dwuletnim(!) stażu w jednej z placówek dyplomatycznych, potem pracowałam przez miesiąc w PL podczas wakacji). No cóż, jak Ci się jeszcz chciało to potrafiłaś wiele się nauczyć:)

 

Rany, nęka Cię jakieś poczucie winy które się kieruje przeciw Tobie.. coś z czego bierze się cała reszta.

Nie umiem Ci pomóc, może znajdź już wartościowego faceta - jak nie Ty sama, to razem dacie radę :) Za dużo psycholeków na noc

 

PS: ops ten temat jest już chyba nieaktualny

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Malinowa,

Słuchaj nie wszystko jest dla mnie jeszcze jasne.

Wybrałaś kierunek studiów za granicą, jako kontynuację tego co robiłaś w PL

Czyli ten sam kierunek rozumiem? Pisałaś dalej, że w Polsce to lubiłaś ("Może dlatego, że lubiłam moje studia."), dlaczego więc przestałaś je nagle lubić poza Polską?

 

Studia, które wybrałam za granicą nie były identyczne, ale utrzymane w podobnym temacie. W Polsce to lubiłam, bo byłam młodsza, bardziej zaangażowana. Nie wiem jak to nazwać:) zakładam, że przechodziłam etap "złapania Pana Boga za nogi", potem jakoś entuzjazm mi przeszedł.

 

Ma to związek z samodzielnym mieszkaniem (na studiach w Polsce mieszkałaś sama czy z rodzicami?), pod presją rodziców, a może z przerwaną miłością ("Miłość, jak to w życiu bywa szybko się skończyła, ale studia pozostały.")? Wybrałaś studia pod wpływem chłopaka, rozstaliście się po obronie, ale studia pozostały bo szkoda rezygnowac? Wybacz, że tak wypytuję, ale nie bardzo o tej porze już rozumiem.

Piszesz jeszcze, że to był kolejny błąd. Pierwszym był wybór studiów? Jaki były pierwsze błędy?

 

W Polsce na drugim roku studiów wyprowadziłam się z domu, ale nie byłam całkowicie niezależna finansowo, rodzice mi pomagali. Po skończeniu studiów w Polsce, trochę z racji tego, że obroniłam się po 4 roku i nie za bardzo wiedziałam co z sobą zrobić, trochę dlatego, że czułam się jeszcze za młoda, żeby kończyć studenckie życie i trochę dlatego, że miałam faceta zagranicą (poznaliśmy się podczas mojego Erasmusa) postanowiłam wyjechać do niego i na emigracji zabawić się w studentkę. Resztę historii znasz. Czy wybrałam studia pod wpływem chłopaka? Chyba tak, na pewno emigracja była z tym związana. Potem rozstaliśmy się po jakimś półtora roku, studia pozostały. Pozostały, bo szkoda było rezygnować.

 

Co do kolejnych błędów: nie wiem czemu, ale mam dziwne przeświadczenie, że moje życie to szereg niewłaściwych decyzji. Im jestem starsza tym trudniej mi to zmienić, a złe decyzje pozostają. Wydaje mi się, że bardzo często działam pod wpływem innych osób. Najczęściej jest to mój obecny partner, albo znajomi (nawet nie przyjaciele, po prostu znajomi). Czasem czuję, jakbym żyła w zawieszeniu między tym co oczekują ode mnie inni, a tym co ja tak naprawdę chcę.

 

1) ok, nic się nie stało, nie wszyscy kończą studia, a Ty i tak masz już jedne; 2) wiesz, tylko nie opowiadaj o tym innym, bo tutaj nie ma się czym chwalić, bo to był twój kolejny kaprys...ekstra.
Wygląda na to, że rodzice traktują Twoje dalsze studia jako kaprys, chyba kosztowny dość ale mimo wszystko kochają Cię jako swoje dziecko. Twoi rodzice lubią się Tobą chwalić swym znajomym? Nie jest do końca jasna relacja z rodzicami.

Tak, rodzice lubią się chwalić, a powiem więcej: wyznają zasadę "co ludzie powiedzą" i straszą mnie tym od lat. Generalnie

"nieskończone studia", od czasu mojego powrotu (kilku tygodni), nie schodzą im z ust. Z rodzicami kontakt mam taki sobie: ojca prawie nigdy nie ma, mama jest despotyczną rodzicielką, która na siłę stara mi się układać życie (wg. niej powinnam być z prawnikiem/lekarzem, mieć kupę kasy a przy okazji mieszkać z nią do końca życia).

 

Nie piszesz nic o chłopaku, bo to był zapomniany epizod nie mający na nic wpływu? Bo chyba nie miałaś dla niego czasu, hm cyt. (Znam trzy języki, w tym jeden obcy biegle, w Pl pracowałam przed wyjazdem, byłam na dwóch stażach, zagranicą byłam na dwuletnim(!) stażu w jednej z placówek dyplomatycznych, potem pracowałam przez miesiąc w PL podczas wakacji). No cóż, jak Ci się jeszcz chciało to potrafiłaś wiele się nauczyć:)

 

O chłopaku nic nie piszę, może dlatego, że od kilku lat (ale ten czas leci) jestem z kimś innym. Mój obecny facet ściągnął mnie do Polski (kurczę, znowu to samo!). Generalne różnie się nam układa, ale o tym powinnam napisać w innym wątku:)

 

Rany, nęka Cię jakieś poczucie winy które się kieruje przeciw Tobie.. coś z czego bierze się cała reszta.

Nie umiem Ci pomóc, może znajdź już wartościowego faceta - jak nie Ty sama, to razem dacie radę :) Za dużo psycholeków na noc

 

PS: ops ten temat jest już chyba nieaktualny

 

Nęka mnie poczucie niespełnienia i frustracja. Nie wiem czy można to nazwać poczuciem winy. Gdyby ktoś dał mi możliwość zmiany mojego życia od razu bym to zrobiła. Sama nie wiem, czemu SAMA nie potrafię nic zmienić. Czasem czuję się jak sparaliżowana. Serio. Co do wartościowego faceta: raczej żaden nie będzie chciał się użerać z takim skomplikowanym okazem. Mój obecny facet też już chyba ma dość.

 

Pozdrawiam Cię serdecznie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdyby ktoś dał mi możliwość zmiany mojego życia od razu bym to zrobiła.
Daję Ci teraz tę możliwość. Możesz zmienić swoje życie tu i teraz. Możesz zacząć jeszcze dziś. Wykorzystaj ten bagaż doświadczeń, który już masz.

Miło to brzmi kiedy nazywasz siebie skomplikowanym okazem:), osoba bez poczucia wartości nazwałaby siebie beznadziejną. Szkoda, żebyś się psychicznie "marnowała".

 

Wydaje mi się, że bardzo często działam pod wpływem innych osób. Najczęściej jest to mój obecny partner, albo znajomi (nawet nie przyjaciele, po prostu znajomi). Czasem czuję, jakbym żyła w zawieszeniu między tym co oczekują ode mnie inni, a tym co ja tak naprawdę chcę.
Słuchaj może po prostu odseparuj się od tych osób, hm? Będziesz robić to co naprawdę chcesz, z czasem staniesz się silną i niezależną. Z pomocą nowego psychologa ewentualnie.

Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja teraz mam taki problem, że planuję z powrotem wrócić na studia, które 2 lata temu rzuciłem z powodu swojej prokrastynacji i lęku przed porażką. Dlaczego problem? Ano dlatego, że wszystkim wokół wmówiłem wtedy, że zmieniłem studia, ponieważ tamten kierunek był nie dla mnie, nie interesował mnie i że nie mam do tego drygu, predyspozycji i tym podobnych dziesiątki kłamstw. Zrobiłem tak, ponieważ pozwoliło mi to:

1) uniknąć odniesienia porażki w oczach innych (nie wyobrażam sobie, aby poszła w świat fama o tym, że ja - zawsze wybitny, zdolny i inteligentny, uwalił studia na pierwszym roku)

2) uniknąć oskarżenia o dziecinny kaprys i niepoważne zachowanie

 

Zmieniłem studia na kierunek zdecydowanie łatwiejszy (na którym pomimo iż prawie nic nie robię, to mam wysoką średnią) i jakoś powoli wszystko idzie do przodu. Ale to zaczyna mnie już nudzić, do tego uważam, że moje zdolności pozwalają na zdecydowanie więcej. Do tego tematyka tego rzuconego wcześniej kierunku (swoją drogą bardzo perspektywicznego) dalej mnie bardzo interesuje i z całego siebie pragnę znowu z powrotem się w tym zrealizować, a przynajmniej spróbować zrealizować.

 

Teraz powstaje pytanie, jak z tego wybrnąć? Jak powiedzieć wszystkim wokół, że zamierzam znowu wrócić na ten kierunek i jednocześnie wyjść z tej całej sytuacji z twarzą? Zaznaczam, że wszystkie moje lękowo-prokrastynacyjne problemy są owiane całkowitą tajemnicą i nikt o tym nie wie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sebastian, a jestes pewien, że tym razem Ci się uda? Spróbuj może samemu uczyc się tego, co chcesz studiowac i zobacz jak Ci idzie. Potem małe sukcesy mogą napędzac większe. Warto zacząc od 20 minutowych sesji w których wszystkie myśli o stanie wewnętrznym odrzucasz powtarzając sobie 'nie, teraz się uczę'. Ja próbuję robic tak przy moim domniemanym (w trakcie diagnozy ;) ) adhd

 

Ja bym powiedziała, że chcesz się jeszcze raz sprawdzic dla samej satysfakcji bo trochę boli Twoje ego to, że tak tamte studia rzuciłeś. A jeżeli sam będziesz się uczył to możesz też powiedziec, że znowu Cię temat zainteresował + wydaje Ci się, że będą z niego dobre pieniądze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sebastian, a jestes pewien, że tym razem Ci się uda?

 

Własnie nie jestem pewien, ale zdaję sobie sprawę z tego, że jest to już ostatni dzwonek na to, aby się tego podjąć. Jestem już coraz starszy, (i tak już zmarnowałem przez prokrastynację spory kawał swojego życia) i odwlekanie podjęcia ostatecznej decyzji o tym, co chcę robić w życiu, na nic tu się nie zda.

Na pewno wykorzystam ten czas, który pozostał, do jak najlepszego przygotowania się (zwłaszcza psychicznego) do tego. Zobaczymy co z tego wyjdzie.

 

Spróbuj może samemu uczyc się tego, co chcesz studiowac i zobacz jak Ci idzie. Potem małe sukcesy mogą napędzac większe. Warto zacząc od 20 minutowych sesji w których wszystkie myśli o stanie wewnętrznym odrzucasz powtarzając sobie 'nie, teraz się uczę'. Ja próbuję robic tak przy moim domniemanym (w trakcie diagnozy ;) ) adhd

 

Takie mam właśnie plany. Jak tylko skończy się sesja, to tak też uczynię. Na szczęście jest to taka dziedzina (w przeciwieństwie np. do medycyny), którą można studiować i w której można się rozwijać całkowicie samodzielnie, w domowym zaciszu - posiadając jedynie komputer i dostęp do internetu :)

 

Ja bym powiedziała, że chcesz się jeszcze raz sprawdzic dla samej satysfakcji bo trochę boli Twoje ego to, że tak tamte studia rzuciłeś. A jeżeli sam będziesz się uczył to możesz też powiedziec, że znowu Cię temat zainteresował + wydaje Ci się, że będą z niego dobre pieniądze.

 

Ja tak sobie wymyśliłem, aby przedstawić swoim bliskim rozmaite powody mojej wcześniejszej decyzji, ale zrobić to tak sprytnie, by nie wyszło, że trapi mnie jakieś poważniejsze zaburzenie, tylko np. typowe słabości dotykające każdego z nas.

Jestem dobrym krętaczem i dyplomatą, to mam nadzieję, że jakoś to przejdzie :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Prawda jest taka ,że mało kto robi w zyciu to o czym marzył, wazne by znaleźc coś co w miare nam odpowiada i jakos sie w tym odnajdujemy, ja teraz tez sie jednak zastanawiam nad pójściem w pewnym kierunku jeszcze, co prawda obiecałam sobie,ze do żadnej szkoły juz nigdy w zycciu a to wymaga sporo kucia i pracy, ale cóz skoro moj wujek mogl zmienic zawód w prawie wieku 60 lat i daje sobie radę to i ja moge a to się wiąze z kierunkiem moich studiów. ale to dalsze palny sa póki co

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sebastian, znam ten ból, ja przez swoje problemy zmarnowałam przynajmniej 3 lata życia, podobno te najlepsze... ale cieszę się, że akurat w tym co robię nie potrzebuję miec papierka by zdobywac doświadczenie.

 

Może dobrze by Ci zrobiło przerobienie pewnego materiału ze studiów, wówczas wiedząc, że już umiesz nie musiałbyś się obawiac, że potem nawalisz. W każdym razie życzę powodzenia, innymi nie przejmuj się tak bardzo bo to Twoje życie i nikomu nie musisz się tłumaczyc.

 

W każdym razie pieniądze to dobra wymówka. Ja tak właśnie tłumaczę zmianę kierunku z humanistycznego na ten bardziej w stronę inżynierii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sebastian, znam ten ból, ja przez swoje problemy zmarnowałam przynajmniej 3 lata życia, podobno te najlepsze... ale cieszę się, że akurat w tym co robię nie potrzebuję miec papierka by zdobywac doświadczenie.

 

Ja mogę śmiało powiedzieć, że praktycznie całe moje życie jest zmarnowane.

Czasy podstawówki, gimnazjum, liceum - cały czas bardzo dobre oceny przy minimalnym nakładzie sił. Zamiast rozwijać się, poszerzać swoje horyzonty, to cały wolny czas przeznaczałem na puste rozrywki, zwłaszcza gry komputerowe. Spowodowało to to, że tak jak jeszcze kiedyś wybijałem się znacząco ponad innych, tak z czasem spadłem do poziomu przeciętniaków. I w chwili obecnej nic sobą nie reprezentuję. Nie posiadam żadnych specjalnych umiejętności, jakiejś wielkiej wiedzy w jakimś konkretnym temacie. Nie potrafię nic, co mogłoby przełożyć się na jakąś realna korzyść (np. zarabianie pieniędzy), nawet nie znam dobrze żadnego języka obcego ...

Czasy studiowania to jeszcze większa porażka i marnotrawstwo czasu i własnego potencjału, o czym pisałem powyżej.

 

Może dobrze by Ci zrobiło przerobienie pewnego materiału ze studiów, wówczas wiedząc, że już umiesz nie musiałbyś się obawiac, że potem nawalisz.

 

Tak na pewno zrobię. O ile wystarczy mi woli i determinacji, to na pewno będę się starał przygotowywać do wszystkiego dużo na przód. Na pewno zredukuje to nieco ten cały stres i lęk i może jakoś wyjdę dzięki temu na prostą, zamiast wpaść w błędne koło odkładania i zawalania wszystkiego...

 

W każdym razie życzę powodzenia, innymi nie przejmuj się tak bardzo bo to Twoje życie i nikomu nie musisz się tłumaczyc.

 

Racja, dochodzę do podobnych wniosków. Tzn. rozum oczywiście każe myśleć, tak jak piszesz, ale niestety emocje biorą tutaj górę - i chcę, czy nie chcę, to zdaniem innych bardzo się przejmuję i jestem wyczulony na tym punkcie. Bardzo bym chciał, aby było inaczej. Niesamowicie zazdroszczę ludziom, którzy mają całkowicie wyj***ane na to, co sądzą o nich inni.

 

W każdym razie pieniądze to dobra wymówka. Ja tak właśnie tłumaczę zmianę kierunku z humanistycznego na ten bardziej w stronę inżynierii.

 

O tak, tutaj to na pewno jest mocny argument :) Coraz więcej ludzi dochodzi do wniosku, że studia na humanistycznym kierunku to zazwyczaj strata czasu i pieniędzy. Rezygnacja z czegoś takiego raczej nie powinna być negatywnie odbierana. Gorzej jest w moim przypadku - bo najpierw studiowałem coś, co jest ogólnie perspektywiczne, potem to rzuciłem, a teraz znowu chcę na to wracać :P Z czegoś takiego zdecydowanie trudniej się wytłumaczyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×