Skocz do zawartości
Nerwica.com

moja przeszłość...moja zguba


doma4

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich.

Długo zastanawiałam się czy napisać tą wiadomość ale doszłam do wniosku, że to co się ze mną dzieje nie jest chyba do końca takim zwykłym dołkiem czy gorszym nastrojem.

Wszystko zaczęło się prawie rok tem, poznałam pewnego chłopaka zakochaliśmy się w sobie, wszystko układało się z mojego punktu widzenia bardzo dobrze aż po paru miesiącach coś pękło-wylały się z niego wszystko żale, okazało się że ma On do mnie pretensje o moją przeszłość.

 

W latach licealnych należałam raczej do "tych spokojnych" uczących się, nie chodziłam na imprezy nie wracałam do domu później niż o 21 itp. w klasie maturalnej zaczęłam się prowadzać z chłopakiem, którym nigdy nie powinnam się zainteresować- cwaniaczek, buntownik swoją drogą nie szanował mnie ale ja jak to zapatrzone ciele trwałam przy nim z myślą że TAKI chłopak chce kogoś takiego jak ja, potem przyszły studia wyszło tak że po jego namowach zamieszkaliśmy razem a potem stało się.Po długich namowach, jego twierdzeniu że wszyscy TO robą dałam się namówić i oddałam mu swoją cnotę.Potraktował mnie wtedy okropnie, zupełnie nie tak miało to wszystko wyglądać, zraziłam się do tego, próbowałam się przełamać jeszcze 3 razy ale nie dałam rady.Po pewnym czasie sprawa ucichła trwaliśmy w tym związku jeszcze przez rok, potem wszystko się rozpadło.Nie byłam tym załamana bo od dłuższego czasu szykowałam się na taki obrót spraw.

 

Mój Ukochany wie o tym, na początku wcale nie myślałam że przez to wszystko wpadnę w taki mętlik jaki teraz odczuwam.Zaczęły się co jakiś czas może nie tyle awantury co raczej gorsze dni z wyrzutami z jego strony...chodzi o to że ja jestem jego pierwszą kobietą z którą się kochał.

Takie "rozmowy" zaczynały się powtarzać coraz częściej, z coraz większą frustracją z jego strony, wiele łez przelałam, wiele razy go za to wszystko przepraszałam, wiele niemiłych słów słyszałam-dałam dupy, nie szanowałam się, ze on miał rozum a ja nie, że nie tak miało być, że mnie kocha ale ta skaza nie daje mu spokoju, że teraz to już nie ma takich pożądnych dziewczyn jak kiedyś, że on nie używał tak życia, czekał z tym a ja się bawiłam, pytania o to jak mi z nim było jak to robiliśmy-dodam że nie jest to dla mnie miłe wspomnienie i niechętnie powracam do niego nawet w myślach.

Widzę, że jemu też nie jest z tym wszystkim łatwo, wiem że mnie kocha tak samo jak i ja kocham jego, z całego serca chciałabym zeby było dobrze, chciałabym żebyśmy kiedyś stworzyli rodzinę ale...no właśnie tu pojawia się problem.

Od pewnego czasu zauważyłam, że nie potrafię o niczym innym myslec tylko o tym ze nie poczekałam z tym, że w tedy dałam się namówić.Myślę sobie, że już nigdy nie ułożę sobie z nikim życia bo kto chciałby kogoś takiego jak ja, tak "brudnego" te myśli są ze mną całymi dniami w każdej chwili zastanawiam się nad tym, męczy mnie to.Łapię dołki, nie mówię mu o tym bo na samą myśl że on może sobie przypomnieć o mojej przeszłości aż mnie skręca.Kazde wspomnienie słowa "dziewica" sprawia że w głowie mam cały potok myśli.Chodze po ulicach, widzę dziewczyny, pary i zastanawiam się czy są dla siebie pierwszymi czy dziewczyna która przeszła koło mnie jest dziewicą czy nie.Kładę się spać i budze się z tą myślą, wyobrażam sobie jak by to było.Wiem że gdyby nie to bylibyśmy szczęśliwi, wiem że to wszystko moja wina, tak starsznie tego wszystkiego żałuję, chciałabym cofnąć czas ale wiem ze jestem bezsilna i ta bezsilność jeszcze bardziej mnie dobija.Czuję że utraciłam poczucie własnej wartości, mam wrażenie że jestem taka beznadziejna, walcze z tym ale czasem nie mam już siły.

 

Wiele razy-niby takie żarty mówię mu ze zapewne mnie zostawi, że znajdzie sobie kogoś lepszego bez "skazy" dziewczynę, która będzie jego warta nie tak jak ja on zaprzecza ale ja w głebi serca, podświadomie wiem że tak będzie.Ta myśl we mnie tkwi i za nic nie mogę się jej pozbyć, czuję się tak jak gdybym szła takim mostem nad przepaścią ze świadomością, że ten most w każdej chwili może się skończyć albo zerwać.Jeszcze jego żart jak by to on inne dziewczyny podrywał "brał" jakie to mają piersi, jak by to z nimi było-ja wiem że on by mnie nie zdradził i że tak się tylko droczy za mną ale to działą na mnie jak taki mechanizm dodatkowo napędzający cały natłok smutnych myśli.

Męczy mnie to i nie daje spokoju od...ok pół roku non stop jak sinusoida z tym że z każdego kolejnego dołka coraz trudniej mi sie wydostać, myślę sobie nawet że po studiach wrócę do domu, do mamy, pójdę do pracy kupię psa i będę zyła sama, z mamą i że tak będzie lepiej, nie chce już żadnych facetów wiem że jestem młoda ale mam dość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Podstawowe pytanie - Ty OKŁAMAŁAŚ swojego faceta, że jesteś dziewicą, że teraz jest taki rozgoryczony..? Jeśli nie no to halo! Równie dobrze ja mogłabym się związać z kobietą, a potem robić jej pretensje, że zamiast penisa ma pochwę.

 

Pytanie pomocnicze - zaczęłaś od opisania swoich pierwszych relacji, które skończyły się niechęcią do seksu - jak z tą niechęcią jest teraz..?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

doma4 witaj dupe to Ty masz chłopaka!wcale się nie dziwie,że tak się czujesz,skoro on wbija Cię nieustannie w poczucie winy,ocenia,osądza..miłość polega też na tolerancji,akceptacji,szacunku!Trudno stało się nie jest Twoim pierwszym on ma z tym problem!nie Ty,jest zazdrosny?ma problem..nie powinnaś czuć się winna wtedy go nie znałaś..zastanów się czy chcesz być z takim człowiekiem?jakby każdy każdego rozliczał z przeszłości to związków,małżeństw by wcale nie było.Porozmawiaj o tym z psychologiem rozjaśni Ci sprawe.NIE POWINNAŚ CZUĆ SIĘ WINNA NIBY CZEMU?KAŻDY MIAŁ TEN PIERWSZY RAZ NIEKONIECZNIE WYMARZONY.TWÓJ CHŁOPAK reaguje niedojrzale..zaborczo..może zasługujesz na kogoś kto Cię doceni i będzie szanował?nawet na pewno zasługujesz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście że go nie okłamałam, wiedział dobrze jaka jest sytuacja, zdawał sobie sprawę z tego, że nie będzie moim pierwszym mimo to postanowił "wejść" w ten związek, starał się o mnie, adorował to on mnie poderwał, również on wyszedł z inicjatywą naszego pierwszego razu-bo tak właśnie to traktuję, dla mnie wewnętrznie to On jest właśnie tym pierwszym.To z nim odkrywałam własną seksualność, oddałam mu siebie...ale wiem że to nie wystarczy bo- ujmę to kolokwialnie - "błonę przebił ktoś inny" i wydaje mi się że mój Kochany ma właśnie takie myślenie.

Są dni że czuję się jak śmieć, jak niewarta niczego szmata, mam to poczucie, że nie będę w stanie NIGDY dać mu tego czego tak bardzo by pragnął :(

Ja wiem, że dla niego to też nie jest łatwe.

Czasem mam wrażenie, że chyba lepiej było właśnie go okłamać, powiedzieć że tego nie zrobiłam, wcisnąć jakiś kit na temat braku krwi, tylko pytanie czy taki związek miałby sens? chciałam być uczciwa, ale z każdym dniem coraz bardziej popadam chyba w jakąś paranoję, sądziłam że to minie ale ileż można ponad pół roku biję się z myślami o tym jaka jestem beznadziejna, płaczę i użalam się nad sobą.

Są też dni piekne, przeżylismy razem naprawdę cudowne chwile, wspólne wakacje, spacery, rozmowy tak bardzo lubię z nim rozmawiać, rozumiemy się, dogadujemy ale ja i tak podświadomie czekam w obawie na dzień kiedy "jego coś strzeli" i temat znowu wypłynie, znowu będą łzy, przepraszanie za moją przeszłość jego żal i mój smutek i utwierdzanie się w tym że kiedyś mnie zostawi.

Czytam często wypowiedzi na temat związków prawiczek-nie-dziewica i niestety popadam w jeszcze gorsze dołki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czasem mam wrażenie, że chyba lepiej było właśnie go okłamać

Heh... wiesz, każdy kłamca, jakiego znam, kłamstwo tłumaczy sobie właśnie tym "tak będzie lepiej", niezależnie od tego, czy chodzi o bzdet czy o coś poważnego. Kłamstwo kochanej osobie nigdy nie jest lepsze, bo po pierwsze zawsze może wypłynąć (nawet nie masz pojęcia jak dziwnymi czasami sposobami), po drugie kłamca wie, że okłamał, boi się, że to może wyjść i ten strach się w nim jątrzy powodując problemy.

A tak na marginesie po mojemu tylko szmaty kłamią kochanym osobom.

 

Wiesz, tak mnie zastanawia jedno...

ZAŁÓŻMY, że z obecnym partnerem z jakiegoś powodu się rozstaniecie.

Czy on nie zwiąże się z inną dziewczyną, do końca życia będzie żyć w celibacie, bo już nie będzie prawiczkiem, nie będzie "tym pierwszym" dla kolejnej dziewczyny w której się zakocha..? Czy może będzie sobie wyrzucać, że jest szmatą, kurwą bez szacunku do siebie, bo wcześniej związał się z Tobą?

 

Twój chłopak ma problem.

Ale to ON ma problem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Paranoje to ma Twój chłopak,czuje się niedowartościowany?że Ciebie upokarza?myślisz,że będzie z czasem lepiej?nie będzie!raczej gorzej,to jest jakiś toksyczny układ..przemyśl to na spokojnie czy chcesz być z człowiekiem który Cię nie szanuje.?Skoro wiedział w co wchodzi nie powinien robić Ci zarzutów..ona ma spore problemy ze sobą,a odbija to na Tobie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czasem po takich naszych "rozmowach" przychodziła chwila zamyślenia- czy on by okłamał swoją ewentualną nastepną dziewczynę?

To jest dobry człowiek, pomocny,rozsądny,wierzący katolik.

On również ma chwile zwątpienia czy aby jest dla mnie odpowiedni, mówi że gdyby był taki dobry to nie wypominałby mi tego.

Może i ma trochę racji ale jego argumenty do mnie nie docierają bo mam takie przekonanie że to wszystko moja wina, gdyby...no własnie i znowu zaczyna się "gdybanie" czuje ze jestem w jakimś błędnym kole natłoku myśli, które krążą wokół jednego słowa- dziewica :(

 

Wydaje mi się że jestem sama z tym wszystkim i że przekreśliłam tamtym zdarzeniem całą nadzieję na szczęśliwe życie.

 

-- 11 wrz 2011, 15:48 --

 

tak dla jasności nie oczekuje urzalania się nade mną, poprostu nie daję sobie z tym rady i chciałam o tym z kimś porozmawiać.

Kiedyś moja dobra koleżanka próbowała popełnić samobójstwo, odratowali ją, okazało się że ma głęboką depresję, potem długie leczenie...dzisiaj jest już mężatką-z własnej woli nie z przymusu ;)

wtedy sobie tak pomyślałam- jak można doprowadzić się do takiego stanu?jak można tak pozwolić sobie na upadek? a dziś powoli czuję że ten problem może dotknąć i mnie staram się z tym walczyć, rozmawiam wiele z moim ukochanym, śmiejemy się jesteśmy ze sobą szczęśliwi ale w głębi czuje sie tak starsznie niepewna tego, boję się kiedy widzę że ma jakąś niewyraźną minę-pierwsza moja myśl : pewnie sobie o TYM pomyślał i go "złapało"

i wtedy mam dzień, dwa, trzy dni z głowy, łapię się na tym że wręcz wmawiam mu ten smutek i mimo jego zaprzeczeń ja drążę temat po co? nie wiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak dla mnie jego paranoja to jego problem, ale Twoja obsesja na punkcie jego paranoi to już zupełnie inna kwestia i Twój problem, który ma swoje przyczyny.

 

Widzisz, co jakiś czas słyszę o takich przypadkach jak Twój, tyle, że większość ludzi nie przeżywa tego, nie wmawia sobie winy, nie czuje się podle. Pytanie jest, dlaczego Ty się tak czujesz i co na to zaradzić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×