Skocz do zawartości
Nerwica.com

jak wyglada wizyta u psychologa, psychiatry, psychoterapeuty


Gość kamila

Rekomendowane odpowiedzi

gdybys sobie radzila to nie musialabys w ogole do niego chodzic

przecież nie muszę. to ja sobie ubzdurałam, że mi pomoże. ;]

 

Idz i naucz sie jak radzic sobie z tym przywiazaniem :)

nie rozmawiałam z nim o tym, że czuję się bez niego jak palacz bez papierosa... głupio trochę wyszło, nie lubię się przywiązywać do ludzi.

 

Zastanów się czy naprawdę nie chcesz do niego przyjść, czy po prostu Ci wstyd za to jak się zachowałaś?

No wstyd mi. I najgorsze jest to, że jakbym do niego poszła, to czułabym potrzebę wyjaśnienia sytuacji. Więc wstyd towarzyszyłby mi przez całe spotkanie. :(

Zażenowanie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No wstyd mi. I najgorsze jest to, że jakbym do niego poszła, to czułabym potrzebę wyjaśnienia sytuacji. Więc wstyd towarzyszyłby mi przez całe spotkanie. :(

Zażenowanie...

No i cóż z tego? Mi psychiatra w szpitalu powiedziała, że emocje, nawet te negatywne, te których nie chcemy, to tylko emocje - nic złego, ani dobrego. Ważne, co potem z nimi robimy. A Ty, wg mnie oczywiście, powinnaś przezwyciężyć wstyd i stawić czoła tej sytuacji, pojawiając się na następnym spotkaniu. Zrób to dla siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Candy14, wiem, jak powinny... nie powinnam była się przywiązywać, to bym nie cierpiała. Nie powinnam była go polubic. Teraz odejście by mnie tak nie bolało.

 

Spróbuję się tam wybrac do niego, to dopiero za dwa tygi, więc mam jeszcze czas, pewnie ochłonę i inaczej spojrzę na tą sprawę. Oby.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie powinnam była się przywiązywać, to bym nie cierpiała. Nie powinnam była go polubic.

kompletnie zly tok myslenia... dlaczego mialabys go nie lubic i nie czuc przywiazania? To wszystko Ci wolno..masz tylko trzymac sie granicy terapeuta- klient a mam wrazenie ze ja przekroczylas.Chcesz byc bardziej jego corka niz pacjentka

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monar, o rany jakie skrajnosci :roll: To ze bierze kase nie wyklucza , ze zalezy mu na kazdym pacjencie i stara sie im pomoc ze wszystkich sil i ze ich lubi. Jednak jezeli jest profesjonalista nie pozwoli sobie na slabosc do zadnego z nich ..a Ty chyba wlasnie tego oczekujesz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Candy14, nie no. Ja nic od niego nie chcę.

Jak to nie? :) Chcesz byc traktowana wyjatkowo.. chcesz zeby Ciebie standardy dla wszystkich nie obowiazywaly.

Po prostu chciałabym, by mnie nie zostawiał w takim złym stanie, jak dziś.

a co wedlug Ciebie mial zrobic? Przytulic? pocalowac? to rola rodzica... nie jego

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Candy14, nieeeeeee. Nie miał nic z tych rzeczy zrobić. Mógł poczekać te 2minuty aż ochłonę i dopiero wtedy zakończyć sesję.

 

No nie chcę nic od niego, serio. Prócz tego, że mógł to inaczej zrobić.

 

-- 08 lis 2012, 20:51 --

 

Czasem po prostu żałuję, że nie jestem jego córką, że nie mam takiego ojca, jak on.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To terapeuta. Powinien być idealny.

 

-- 08 lis 2012, 21:03 --

 

Poza tym ja siebie przekreślam, nie jego. Bo ok. on popełnił błąd, ale to ja się dziwnie zachowałam.

 

-- 08 lis 2012, 21:04 --

 

Wiecie co. Dobra nie ma co wałkować tematu. Póki co uważam, że nie jestem na tyle odważna, by pójść tam do niego i go przeprosić i mu wytłumaczyć to wszystko. Jeśli coś się zmieni w moim myśleniu - napiszę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monar jesteś bardzo wrażliwą osobą i stąd Twoje rozterki.

Napisałaś: "o bracie nawiązał... powiedziałam, że nie chcę o tym gadać. od tamtej chwili zrobiłam się taka "niespokojna", ale to chyba nie było przyczyną wybuchu"

No widzisz sama znalazłaś źródło swoich nerwów. Jeśli zrezygnujesz z wizyty tego to będzie to oznaczało, że się poddałaś.

Jeśli już zaczęłaś terapię, a tyle miałaś obaw, to idź dalej za ciosem.

Ja na następnej wizycie powiedziałabym, że przemyślałam całą zaistniałą poprzednio sytuację, czuję do niego /terapeuty/ żal bo poczułam się np. odrzucona i dziś już wiem co mnie tak zdenerwowało.

Czasami sesje terapeutyczne są bardzo trudne, ale właśnie polegają na tym by odnaleźć źródło problemu i "rozprawić się z nim".

Masz czas na przemyślenie, ochłonięcie i myślę że za parę dni nabierzesz większego dystansu do tej sytuacji i następna wizyta będzie już dla Ciebie bardziej komfortowa.

Wszystko jest w porządku, a zmiana terapeuty nic nie da, bo jest to zaczynanie wszystkiego od początku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monar wiem co czujesz, przechodziłam to samo na początku swojej terapii. Myślę, że przez dwa tygodnie zmieni ci się podejście i zapragniesz iść do niego i wytłumaczyć to albo po to by się przekonać, jaki on ma po tym wszystkim stosunek do ciebie.

pisałaś, że zachowałaś się niedojrzale. Widzisz, od ciebie nikt nie wymaga, żebyś była dojrzała ( za wyjątkiem rodziców), nie miałaś normalnego dzieciństwa, więc w tą dojrzałość się nie spiesz, bo to bardzo zarzutuje na twoim późniejszym życiu. Daj sobie czas, żeby dojrzeć, dorosnąć. Musisz jeszcze przeżyć zaległe dzieciństwo.

A powód nerwów myślę, że nie jest to brat tylko kwestia noszenia całej rodziny na twoich barkach. On głośno powiedział to, co nie było wypowiedziane, ty bierzesz za dużą odpowiedzialność za nich, właściwie nie powinnaś za nich brać w ogóle, bo po pierwsze oni są dorośli a po drugie za ciebie nikt odpowiedzialności nie bierze. Musisz radzić sobie sama. To jest bardzo ważny temat do przepracowania, przed którym bronisz się ile sił ( stąd ta niechęć na kolejne pójście).

 

Ps. tylko krowa nie zmienia zdania :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nikt nie powinien byc idealny :)

Jako człowiek - nie. Ale jako terapeuta - tak. Tak sądzę...

 

Selma, ja się przywiązuję do ludzi, ale do ważnych. Terapeuta jest dla mnie nikim, a mimo to, czuję, że jest dla mnie ważny i się do niego przywiązałam, a tego nie chcę. Nie powinnam przywiązywać się ludzi, których nawet nie znam. :roll:

 

GRACJA, tak, niestety jestem wrażliwa i czymś zostałam urażona i "uciekłam"...

To prawda. Po poruszeniu sprawy z bratem, czułam się już do końca sesji bardzo nerwowa, wkurzona. Ale koniec terapii, to już był istny wulkan złości. I to jeszcze zezłościłam się na osobę, na którą nie powinnam, bo przecież nic mi złego nie zrobiła, wręcz przeciwnie... Nie wiem, czemu tak źle go potraktowałam, źle mi trochę z tym. Jak o tym myślę, to aż płakać mi się chce. Potraktowałam go, jak swoją matkę, a jej dobrze nie traktuję. A on nie jest jak moja matka. On mi pomaga. I ja tak się niewdzięcznie zachowałam... Nieładnie... Wiem, że on pewnie nie czuje się urażony, ponieważ jestem tylko pacjentką, ma własne problemy w swoim życiu prywatnym, ale mimo to, to nie daje mi spać - i to dosłownie...

 

Jeśli zrezygnujesz z wizyty tego to będzie to oznaczało, że się poddałaś.

Właśnie dlatego chciałabym do niego pójść, bo nie lubię się poddawać, ale z drugiej strony...

Jeśli pójdę do niego, to okażę się niekonsekwentna, niezaradna, jak wspominałam, okażę słabość, bo nie radzę sobie bez niego.

 

Masz czas na przemyślenie, ochłonięcie i myślę że za parę dni nabierzesz większego dystansu do tej sytuacji i następna wizyta będzie już dla Ciebie bardziej komfortowa.

Mam taką nadzieję... :smile:

 

zmiana terapeuty nic nie da, bo jest to zaczynanie wszystkiego od początku.

Ja w życiu nie zmienię terapeuty. Albo On albo nikt inny...

 

Widzisz, od ciebie nikt nie wymaga, żebyś była dojrzała

A widzisz... Dlatego się źle czuję, że zachowałam się niedojrzale, bo jeszcze podczas tej sesji mówił, że jestem dojrzalsza niż niejedna nastolatka w moim wieku. A tu nagle pokazuję mu, że jest inaczej... Okazuję wielką niedojrzałość. Ale ja tak mam, czasem zachowuję się jak dziecko, a czasem jak osoba dorosła... :roll:

 

On głośno powiedział to, co nie było wypowiedziane, ty bierzesz za dużą odpowiedzialność za nich

No to też. Trochę mnie to załamało, nie powiem... Tak bardzo brzydko to ujął, że ja ich noszę na plecach, że mam ich wziąć wszystkich spróbować udźwignąć, a przecież to robię. A to jest niemożliwe... Straszna "prawda". Nie wiem, co czuć...

 

-- 10 lis 2012, 00:46 --

 

Teraz przyszła do mnie złość, złość na terapeutę. Jestem na niego wkurwiona. :evil::evil::evil: Za to, że się mną nie przejmie nigdy, nawet jak nie przyjdę, to nic mu to nie zrobi, żadnej krzywdy, zero cierpienia. Że on dla mnie coś znaczy, a ja nie dla niego nie. (to właśnie to pragnienie relacji ojciec-córka a nie terapeuta-pacjentka) :(:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Za to, że się mną nie przejmie nigdy, nawet jak nie przyjdę, to nic mu to nie zrobi, żadnej krzywdy, zero cierpienia.

 

Oj, oj,oj. Za daleko się zapędzasz. Terapeuta wykonuje pracę, gdyby angażował się osobiście w terapię każdego pacjenta to wylądowałby w szpitalu psychiatrycznym z ciężką depresją. Terapeuta to tak jak każdy inny lekarz, musi mieć dystans do pacjenta. Angażowanie się terapeuty w życie pacjenta jest nieprofesjonalne, zakłócałoby proces leczenia, nie pozwalałoby na

obiektywne spojrzenie na problem pacjenta. Nawet gdyby zaangażował się w problem pacjenta to nawet nie wolno mu tego okazać. On musi być bezstronny. Jego zadaniem jest znalezienie problemu i pomoc pacjentowi w uporaniu się z tym problemem.

 

Oczywiście, że Twoja decyzja o przerwaniu terapii nic mu nie zrobi. Zapewne zmartwi się, że nie skorzystałaś z szansy jaką dało Ci życie ale nie będzie z tego powodu cierpiał. To jest Twoje życie i to ty układasz jego scenariusz, a on jest tylko po to by ukierunkować Cię na odpowiednie tory byś mogła żyć dalej bardziej komfortowo niż dotąd.

 

Mnie też zdarzył się kiedyś wybuch złości u terapeutki . Na drugi dzień bałam się iść na terapię, bałam się i wstydziłam jak jej spojrzę w oczy, bo się zapędziłam, nie opanowałam swoich emocji. Gryzłam się w środku tak jak Ty teraz. Ale wiesz co pomyślałam sobie tak - no przecież ona mi nic nie zrobi, ona na pewno zrozumie moje zachowanie, trudno idę. I poszłam.

 

Rozmawiałam z nią o tym co się stało i wyobraź sobie, że w trakcie rozmowy czułam jak spada ze mnie napięcie. Po rozmowie byłam bardzo odprężona i nie żałowałam, że poszłam tam. Ona wszystko rozumiała, nie gniewała się na mnie i pomogła mi zrozumieć moje zachowanie. Powiedziała, że poruszyła drażliwy dla mnie temat i jest zadowolona, że tak się stało, bo dzięki temu będzie można popracować nad tym co najbardziej mnie boli.

 

Nie katuj się tak. Wg mnie wszystko jest w porządku. Idź i porozmawiaj z nim o tym. On pozwoli Ci zrozumieć problem, to co się z Tobą stało.

Odwagi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Za daleko się zapędzasz.

Wiem. :( Czuję, że się nakręcam i wgl z tymi myślami...

 

Terapeuta wykonuje pracę, gdyby angażował się osobiście w terapię każdego pacjenta to wylądowałby w szpitalu psychiatrycznym z ciężką depresją.

 

Dwie sesje temu z nim o tym rozmawiałam. Mówiłam, że dobrze, że mam go, że mu lepiej jest coś mówić, bo to, co mówię, nie robi mu przykrości. Że mu mogę powiedzieć wszystko, przyjaciołom już nie bardzo. Bo oni się tym przejmują, a on nie. Pytał, skąd wiem, że się nie przejmuje. Powiedziałam, że wiem, że tak po prostu powinno być i jest. Potem jednak zwątpiłam w to, co powiedziałam i powiedziałam, że nie wiem już sama, czy dobrze mówię... A on, że dobrze uważam, że gdyby przejmował się, to by właśnie "zwariował". :(:(:( Ale ja nie lubię czuć, że dla kogoś nic nie znaczę. Rozumiecie?? Automatycznie zaczynam go nienawidzić.

 

Zapewne zmartwi się, że nie skorzystałaś z szansy jaką dało Ci życie ale nie będzie z tego powodu cierpiał.

Co mi po jego zmartwieniu. :(

 

Ale wiesz co pomyślałam sobie tak - no przecież ona mi nic nie zrobi, ona na pewno zrozumie moje zachowanie, trudno idę. I poszłam.

A ja im dłużej myślę o tym, tym coraz bardziej chciałabym mu zrobić na złość i nie pójść. Tylko, że zrobię tym sobie krzywdę, a mu nie. I to boli. :evil:

Jak przyjaciół miałam ochotę zranić, to to robiłam. A go nie mogę. Bo mu na mnie nie zależy. (i to nie znaczy, że chcę, by mnie kochał, po prostu mógłby okazać trochę zainteresowania, takiego po prostu ludzkiego, no ale wiem, że nie może) To frustrujące, naprawdę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Selma, no tak. jest zainteresowanie, ale jedynie z powodu kasy. :evil:

 

-- 10 lis 2012, 14:06 --

 

jakbym dowolnej osobie z ulicy zapłaciła za to, żeby udawała, że mnie lubi i by wysłuchiwała mnie, to też by okazywała zainteresowanie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

monk.2000, :mrgreen:

jakbym dowolnej osobie z ulicy zapłaciła za to, żeby udawała, że mnie lubi i by wysłuchiwała mnie, to też by okazywała zainteresowanie...
Jesteś pewna?

Między terapeutą a pacjentem tworzy się specyficzna relacja, a teraz widzisz jak reagujesz i co się uruchamia kiedy się zbliżasz do drugiego człowieka. Właśnie ta relacja z terapeutą jest dobrą okazją żeby rozłożyć na czynniki ten swój sposób reagowania, bo w przeciwnym wypadku będze dalej działał i skazywał cię na samotność. Terapeuta raczej będzie wiedział jak sobie radzić z tymi emocjami. Nie uciekaj przed nimi. One coś ci mówią, od ciebie zależy jak na nie zareagujesz. Opowiedz o tym na przyszłej wizycie, zrobi ci się lżej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×