Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy to miłość czy strach przed samotnością?


Rekomendowane odpowiedzi

Witam! Pół roku temu rozstałam się z narzeczonym, byliśmy razem 4,5 roku. Był moim pierwszym mężczyzną, najbliższą mi w życiu osobą, razem robiliśmy wszystko mieliśmy wiele wspólnych zainteresowań, pochodziliśmy z takich samych środowisk, jednym słowem myślałam że to mężczyzna mojego życia, z którym będę do końca swoich dni. Jednak z drugiej zaczęłam się męczyć w tym związku, pomyślałam, że to był pierwszy facet, który w ogóle zwrócił na mnie uwagę i tak już zostało, stwierdziłam, że ani ja nie kocham jego, ani on mnie, że jesteśmy jak przyjaciele, albo raczej jak brat i siostra, nie układa nam się w seksie. Oboje nie pracowaliśmy nad naszym związkiem, on robił mi dużo przykrości np. upijał się i z imprezy wracałam sama, poniżał mnie i nie szanował (ale tylko pod wpływem alkoholu), dużo łez przez niego wylałam. Czasem jak byliśmy gdzieś ze znajomymi to każde z nas bawiło się z kimś innym, byliśmy razem, ale osobno. W końcu zdarzyło się tak, że poszłam z koleżanką na domówkę i zdradziłam go. Postanowiłam to jednak przed nim zataić, ale następnego dnia, gdy razem poszliśmy do znajomych on znów za dużo wypił i zachowywał się jak prostak, zrobił i ze mnie i z siebie pośmiewisko, więc wyszłam i pokłóciliśmy się na dobre. Kilka dni później po rozmowie z mamą definitywnie się rozstaliśmy, wyprowadziłam się od niego i chciałam zacząć nowe życie. Jednak oboje nie mogliśmy o sobie zapomnieć, spotykaliśmy się, żyliśmy praktycznie jak para, tylko niejako bez zobowiązań. Ja chciałam się jeszcze wyszaleć (chociaż teraz wiem, że to był błąd), popełniłam parę głupstw, zabawiłam się nim, on naprawdę mnie kochał, a ja go skrzywdziłam, wtedy gdy czułam się samotna to pisałam do niego, a on był na każde moje skinienie, a jak miałam inne towarzystwo to byłam dla niego przykra. W końcu powiedziałam mu o wszystkich swoich grzechach przeciwko niemu, przez miesiąc nie odzywaliśmy się do siebie, w międzyczasie ja poznałam chłopaka, więc nie czułam potrzeby kontaktu, ale czekał nas jeszcze wspólny wyjazd (wykupiliśmy wycieczkę i nie chcieliśmy z niej rezygnować). Dzień przed wyjazdem spotkaliśmy się, okazało się że on też ma dziewczynę. Na wyjeździe były piękne i straszne chwile, z jednej strony zachowywaliśmy się jak para, a z drugiej myśleliśmy o osobach, które zostawiliśmy. Po wyjeździe utrzymywaliśmy normalne stosunki koleżeńskie, jednak po pewnym czasie rozstałam się ze swoim chłopakiem i zapragnęłam znów wrócić do mojej dawnej miłości. Jednak okazało się, że tym razem on nie jest już na moje pstryknięcie palcami, powiedział mi, że jest szczęśliwy i nie chce tego zepsuć. Ja cierpię, bo z jednej strony wydaje mi się, że go kocham a z drugiej boję się, że znów byłoby tak samo - pobędziemy ze sobą, aż ja nie znajdę kogoś innego. Nie chcę mu po raz kolejny niszczyć życia, w końcu to ja go odrzuciłam wiele razy, traktowałam go jak zabawkę. Ja wiem, że on jeszcze mnie kocha, że z tamtą nie łączy go tyle co ze mną, ale czy jest sens wchodzić dwa razy do tej samej wody? Czy może powinnam dać mu już spokój i żyć swoim życiem? Chciałabym mu powiedzieć, że chcę zacząć wszystko od nowa, z czystym kontem, ja się zmienię, żeby było lepiej, ale i on musiałby się zmienić, a nie wiem czy jest na to gotowy, czy w ogóle tego chce, bo na pewno boi się, że znów go skrzywdzę. I czy ja na pewno tego właśnie chcę. Czy to prawdziwa miłość czy strach przed samotnością?

Próbowałam przestać o tym myśleć, wzięłam się za siebie, przeszłam na dietę, przestałam palić papierosy i pić alkohol, zapisałam się na prawo jazdy, odświeżyłam bardzo dużo znajomości, ale mimo to czuję się samotna i wydaje mi się, że nie mogę bez niego żyć.

Wiem, że to wszystko co napisałam jest bardzo dziwne i zdaję sobie sprawę, że wielu z Was może mnie potępić, zachowałam się jak egoistyczna suka, ale zagubiłam się w życiu i bardzo chciałabym to naprawić.

Bardzo proszę o jakieś mądre słowo, najlepiej dodające otuchy, ale jak ktoś chce mnie zjechać to również zapraszam :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj skoro po tylu latach bycia razem dochodzisz do wniosku,że go wykorzystywałas.nawet nie wiesz czy go kochasz to chyba sama sobie odpowiedziałaś w tym co napisałaś co masz zrobić,przyzwyczaiłaś się do niego było ci wygodnie z nim,ale nie na tym polega miłość..daj mu spokój zasługuje na szczęście jak i ty,jednak poszukajcie go osobno.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nie tyle chcę Cię zjechać, co doceniam otwarty, szczery post, bez wybielania się i owijania bułki w bibułkę, więc chciałabym się zrewanżować tym samym.

 

Mówiąc szczerze mechanizm rozpadu Waszego związku był bardzo schematyczny...

Poznajecie sie, zakochujecie, jakiś czas jesteście szczęśliwi, potem coś zaczyna się psuć. On to też czuje, ale zamiast zadbać o związek daje upust swoim frustracjom upijając się i źle Cię traktując. W końcu masz dość i się rozstajecie. Okazuje się, że nie możecie bez siebie wytrzymać, ale tym razem to on się stara jak może (jest na Twoje skinienie), a Ty nie - w Tobie jest żal i frustracja nagromadzone z poprzedniego etapu, więc ponownie z relacji nic nie wychodzi. Teraz Ty chciałabyś się starać, ale on z kolei już ma dość. Piszesz "ja chciałabym się zmienić, ale on też by musiał" - ja mam wrażenie, że na to już za późno, on nie wydaje się być zainteresowany wkładaniem dalszych sił w relację z Tobą, czemu się wcale nie dziwię (tak jak nikt się zapewne nie dziwił, kiedy Ty na początku rzuciłaś jego).

 

Poza tym rzuciło mi się w oczy, że piszesz tak, jakby to, czy będziecie ze sobą zależało od Ciebie, a przykro mi, już nie zależy. Zresztą jeśli faktycznie traktowałaś go jak suka, to podejrzewam, że teraz w nim są całe złogi żalu do Ciebie i do Waszego związku, które zostaną nawet, jeśli zmienisz postępowanie.

 

Jeśli żałujesz tego, jak go traktowałaś proponuję, żebyś mu to powiedziała/napisała, jak nam i zapytała się, jak możesz mu to zrekompensować. Poprosiła o wybaczenie. Ale wybaczenie to nie jest związek ponownie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Vian, bardzo dziękuję za szczerą i bardzo pomocną odpowiedź. Potrzebne mi było obiektywne spojrzenie na ten temat, miałam dość opinii znajomych, wiem że chcieli dla mnie dobrze, ale niektóre rady jeszcze bardziej mnie pogrążyły. Jestem gotowa, żeby poprosić go o przebaczenie, na pewno i mnie i jemu będzie lżej i mam nadzieję, że już nigdy nie przyjdzie mi do głowy żadna głupia myśl, żeby znów chcieć do niego wracać, bo zmarnowałabym życie i sobie i jemu. Żałuję że tak wyszło, ale mam nadzieję, że to będzie dla nas jakaś nauczka, szkoda że tak bardzo bolesna dla nas obojga. Mam też cichą nadzieję, że za parę lat będziemy mogli się spotkać i spojrzeć sobie w twarz bez żalu, bo każde z nas będzie miało lepsze życie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Goshakk

Bardzo dobra decyzja, tylko pamiętaj, że z tym przebaczeniem jest taki mały trik...

Widzisz, rzadko kiedy spotkałam się z przypadkiem, kiedy dwoje ludzi, którzy mieli nagromadzony do siebie żal przez lata, się spotykało, jedna osoba mówiła "przepraszam", drugie "nie ma sprawy" i żalu nie było.

 

Rachunek sumienia

Żal

Postanowienie poprawy

Spowiedź

Zadośćuczynienie

 

Tak to mniej więcej powinno wyglądać, Ty jesteś gdzieś w połowie. :)

 

Powodzenia, wpadaj pogadać jakbyś znów się zagmatwała.

Przyjaciele chcą dobrze, ale przyjaciele rzadko kiedy potrafią być jednak obiektywni, normalna piłka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jego żal tak naprawdę nie trwał zbyt długo, on był zadowolony z naszego związku, dopiero po rozstaniu zaczęłam sprawiać mu przykrość i o to może mieć do mnie żal. To moja frustracja trwała przez długie lata, ale już ją sobie częściowo odbiłam, może w niezbyt odpowiedni sposób, ale zawsze. Myślę, że jest w stanie mi wybaczyć jak zobaczy we mnie tą dawną mnie, która ani jemu ani nikomu innemu nie chce już zrobić krzywdy, bo najbardziej zabolało go to, że tak bardzo się zmieniłam po naszym rozstaniu,

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może odbija sobie teraz, bo wie że cierpię jak dał mi kosza, ale nie mógł zrobić inaczej, bilans choć trochę się wyrównał, chociażby dlatego, że on jest teraz szczęśliwy, a ja nie :/ Pogadam z nim szczerze, mam nadzieję że dam radę nie być złośliwa i nie powiedzieć nic złego na jego nową miłość... Muszę się mocno gryźć w język ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

goshakk:

on robił mi dużo przykrości np. upijał się i z imprezy wracałam sama, poniżał mnie i nie szanował (ale tylko pod wpływem alkoholu)

 

Tylko?! Nie dość, że poniża, to jeszcze traci kontrolę nad piciem.

 

gdy razem poszliśmy do znajomych on znów za dużo wypił

...

byliśmy razem, ale osobno.

...

 

W końcu zdarzyło się tak, że poszłam z koleżanką na domówkę i zdradziłam go.

 

Instynkt samozachowawczy. Było źle i chciałaś wreszcie uciec.

 

przestałam palić papierosy i pić alkohol

 

Zamiast niego ?

 

zachowałam się jak egoistyczna suka

 

Moim zdaniem podkreślasz swoje "winy", żeby ulec iluzji, że jak się zmienisz, to tym razem będzie lepiej. A związek był do bani, miałaś sprzeczne uczucia do chłopaka (nawet w seksie nie było ok i go "zdradziłaś") - bo on nie najlepiej Cię traktował. Jak ktoś poniża po alkoholu, to na trzeźwo też ma jakiś problem ze sobą i to raczej nie zniknie, a Twoje uczucia będą się pewnie coraz bardziej wymrażać. Jak się kogoś naprawdę mocno kochało, to ciężko się pozbyć przekonania, że to ten ktoś jedyny i może ten men długo nie będzie Ci do końca obojętny. Ale to tylko przekonanie. Jak wcześniej nie było ok, to będzie tylko gorzej. Skoro już udało Ci się choć trochę do tego związku zdystansować, to tylko szczęście, namawiam, żebyś poszła za ciosem. Jakby miało być dobrze, to już by było. Ty chcesz się zmieniać, ale nie wiadomo nic, żeby on chciał. Więc nie będzie raczej lepiej. Twoje chęci nie wystarczą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

refren, trochę nadinterpretacji w tym wszystkim. Owszem zgodzę się co do szacunku. Szacunek albo się ma albo sie go nie ma. Jeśli chłopak sie nie nauczył od rodziców, to autorka tematu napewno go tego nie nauczy. Jeśli obraził raz, obrazi i kolejny, to jest więcej jak pewne. Pytanie tylko czy na to pozwoli czy nie.

 

Ja sama tkwię w jakimś dziwnym układzie. Też mnie nie szanuje, mimo, że zapewnia, że tak strasznie kocha, ale to turek, oni kochać nie potrafia, szanowac tym bardziej. Mimo wszystko jak nie pisze to tęsknię za nim i też obwiniam siebie za to, że nam nie wyszło. tylko teraz gdy dałam mu kolejną ostatnia szansę zorientowałam się, że to nie ja przesadzałam. Miałam powody się wkurzać. Trudno mi to zakończyć, tym bardziej, że on i tak sie odzywa, a ja nie potrafię nie odpisać. i twie w tym gównie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Paranoja, i potrafią kochać i szanować, tylko często gęsto zwyczajnie inaczej te pojęcia definiują, inaczej pokazują. Z Turkiem nie byłam, ale może romans z Syryjczykiem się liczy... ;-)

 

refren, a moim zdaniem Ty skupiłaś się na początkowej części relacji goshakk z jej partnerem, a resztę po prostu zignorowałaś.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Vian:

refren, a moim zdaniem Ty skupiłaś się na początkowej części relacji goshakk z jej partnerem, a resztę po prostu zignorowałaś.

 

No tak, w drugiej części nic nie ma o tym, że były chłopak był przykry i zachowywał się po chamsku, ale nie wiem czy wyciągałabym z tego jakieś optymistyczne wnioski. To co, znaczy że się zmienił?

Jeśli tak, to widać zdrady dziewczyny dobrze mu robią, wtedy jest na każde zawołanie i zostawia drugą, żeby wyjechać z pierwszą, bo była już wycieczka wykupiona. W takim razie pozostaje traktować go tak przez całe życie.

 

A tak mniej sarkastycznie - jak masz tyle wątpliwości, a w przeszłości różnie bywało i Twoje uczucia są sprzeczne, w dodatku on może sobie poukładał życie - chyba dałabym sobie spokój. Tęsknota wzmaga uczucia, z dystansu wszystko się wydaje łatwiejsze, a potem się wraca i wracają stare problemy. I nie wiadomo czy on widzi jakąś potrzebę zmian w sobie.

 

-- 31 sie 2011, 21:31 --

 

I według mnie to, że nie chce wracać do Ciebie, bo już się sparzył, jest jedynym jego pozytywnym zachowaniem w tej historii, być może po całym bałaganie próbuje wyjść na prostą i dałabym mu tę szansę. Nie chce zepsuć tego co ma, więc jak go od tego oderwiesz, to nie wiadomo, czy jeszcze będzie się o coś starał - bo to będzie jakaś kolejna jego porażka - z tą aktualną. I już może w ogóle nie dojść do ładu, więc i tak nie będzie z niego pożytku.

Oczywiście to spekulacje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

refren, tak, w drugiej części nie ma nic o braku szacunku, za to jest o STARANIACH, o byciu na każde skinienie.

 

Wiesz, refren, ja mam małego hopla na punkcie szacunku.

Wściekam się kiedy ktoś spóźnia się na spotkanie i każe mi czekać, wściekam się rozmawiam z kimś na gg, a ten odchodzi bez słowa i wraca po 20 min jakby nigdy nic, wściekam się o wiele rzeczy, bo moim zdaniem szacunek dla kogoś nakazuje zachowywać się inaczej.

 

Ale mam za sobą trochę związków, wiem, że w związkach nie jest zawsze różowo, są problemy, są obustronne frustracje i serio mogę wybaczyć pijackie pretensje, szczególnie, że sama je miewałam, znam mechanizm. Jesteś zła na kogoś, ale nie umiesz tego wyjaśnić normalnie, więc jak alkohol zadziała wszystko się przelewa, sprawa stara jak świat.

 

Zdradę też bym wybaczyła, gdybym zobaczyła, że ktoś żałuje, stara się, gdyby był ze mną szczery.

Ale kłamstwa, zatajenia tej zdrady, już nie.

 

Mam wrażenie, że w tym momencie przemawia przez Ciebie albo własny żal, albo solidarność jajników, bo obiektywnie patrząc na temat to autorka ma dużo więcej powodów, żeby prosić o wybaczenie, niż jej były partner...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie chodzi o to, kto jest winny, ale z opisu wynika, że te wątpliwości czy to miłość są uzasadnione, bo nie było dobrze. (Razem, ale osobno, jak brat i siostra, wylałam sporo łez...) I wydaje mi się, że zdrada to też może być sygnał, że w uczuciach do kogoś nie jest ok. Podobnie jak kobieta w dłuższym związku stwierdza, że nie układa się w seksie. I nie bardzo wierzę w "stwierdziłam, że go nie kocham", a potem olśnienie. Choć wszystko się może zdarzyć, ale jakoś nie ufam.

Vian:

Jesteś zła na kogoś, ale nie umiesz tego wyjaśnić normalnie, więc jak alkohol zadziała wszystko się przelewa, sprawa stara jak świat.

 

Ej no, ale poniżać ? Dla mnie to nie jest normalne, nawet po alkoholu, choć tak, wiem, że nie zawsze jest różowo.

 

Mam wrażenie, że w tym momencie przemawia przez Ciebie albo własny żal, albo solidarność jajników,

 

Co do solidarności jajników - jakoś nie lubię jak kobieta mówi o sobie "suka". Bo od razu tak mi się kojarzy - poniżał, może wyzywał, to w końcu się zachowała tak, jak o niej mówił. Co do własnych żalów - mam żal do siebie, że długo nie wyciągałam wniosków z sygnałów, które mi mówiły, że w moich uczuciach nie jest ok. I dlatego rzeczywiście mogę nie być obiektywna. Ktoś powiedział "Jeżeli pojawi się wątpliwość czy kochamy, to koniec miłości" Wiem, że życie to nie regułki. Tylko sprawa jest dość niepewna, a jak bohater opowieści jest szczęśliwy z kim innym, to duża odpowiedzialność. O ile jest, no ale tego nie da się zmierzyć, zostaje uwierzyć na słowo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

refren, abstrahując od tego, że mnie słowo "suka" nie kojarzy się jednoznacznie negatywnie, wiesz mnóstwo razy porządne generalnie dziewczyny zachowywały się jak suki. Zimne, wyrachowane suki. I wielki plus mają u mnie te, które po prostu potrafią to przyznać, bez owijania bułki w bibułkę, bez eufemizmów, po prostu. To ważne wiedzieć, że się zrobiło źle i umieć to na głos powiedzieć.

 

Co do tego poniżania... hm... w sumie masz rację, zwróciłaś mi uwagę na pewien istotny aspekt - nie wiemy JAK to dokładnie wyglądało... Po prostu założyłam, że to raczej publiczne pijackie zwyzywanie ją poniżyło, zachowania tego typu. Ale może się pomyliłam i było to coś zupełnie innego kalibru...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może wyjaśnię, o co mi konkretnie chodziło, gdy użyłam słowa "poniżanie". Nie wyzywał mnie, nigdy w życiu nie powiedziałby na mnie złego słowa, wyglądało to raczej tak, że np. jak byliśmy na imprezie i chciałam wracać tak jak się umówiliśmy, to on zawsze chciał zostać, bo po alkoholu mu odwalało, zapominał trochę o mnie, myślał o wszystkich innych naokoło i o sobie, ale z drugiej strony ja często bywałam złośliwa, co było spowodowane ogólną frustracją w związku i jak on się dobrze bawił to próbowałam mu to zepsuć, (w ogóle zawsze żartowaliśmy, że jak ja mam dobry humor to próbuję zepsuć jego i mi się poprawia, i odwrotnie). Taka impreza kończyła się kłótnią, on bełkotał i mówił głupoty, ja byłam wściekła że robi z siebie i ze mnie takie pośmiewisko zachowując się w ten sposób i z płaczem wracałam sama do domu. A rano przeprosiny, ale za każdym razem było coraz ostrzej, bo on obiecywał, że już tak nigdy nie zrobi, a ciągle się to powtarzało i z każdym kolejnym wyjściem było gorzej. Oczywiście były też wyjścia, kiedy udało nam się nie pokłócić i na pewno było ich więcej niż tych z awanturami, ale wiadomo, że lepiej pamięta się te złe chwile.

Co do szacunku to nie mogę powiedzieć, żeby mnie nie szanował, bo mama nauczyła go szacunku do siebie. Nigdy w życiu nie podniósłby na mnie ręki ani nie wyzwał, jego brak szacunku po prostu objawiał się tym, że po alkoholu nie obchodziło go, co się ze mną dzieje, czy wracając do domu nie zostanę okradziona, zgwałcona czy zabita.

Właśnie nie rozumiem tego mechanizmu, bo na trzeźwo był do rany przyłóż, a pijany zmieniał się o 180 stopni.

To tyle w gwoli wyjaśnienia ;)

A porównując jego winy do moich to zdecydowanie Vian ma rację, on właściwie nie ma mnie za co przepraszać, bo po rozstaniu robił to nie raz i bardzo próbował się zmienić, ale mi się odechciało bo wszyscy wokół mówili "jak już go rzuciłaś to musiał być powód, nie możesz mu tak szybko wybaczyć, bo minęło za mało czasu, on się nie zmieni" itp itd. A ja dość mocno sugeruję się tym, co inni myślą i nie wyobrażam sobie naszego powrotu pamiętając to, jakiego wstydu mi narobił. I teraz też jak myślę, że mielibyśmy być razem i każdy pamiętałby jego zachowanie to wyszłoby na to, że wróciłam do niego, bo nie mogę sobie nikogo znaleźć, na pewno frustracja od razu by wróciła. Wiem, że wkręcam sobie różne rzeczy i może nie powinnam myśleć co ludzie powiedzą, ale tak już mam ;/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

goshakk

Wiem, że wkręcam sobie różne rzeczy i może nie powinnam myśleć co ludzie powiedzą, ale tak już mam

 

To akurat naprawdę nie ma znaczenia. Ważne żebyś sama była przekonana do tego co robisz i wtedy nie potrzebne jest potwierdzenie u innych. Jak będziesz szczęśliwa, to ludzie się przymkną i kupią każdą historię w którą Ty uwierzysz. Nawet że to wielka, niepowtarzalna miłość i książe z bajki - bo im i tak wszystko jedno, to Twoje życie.

 

Niepokoi mnie to świrowanie po alkoholu. Może jestem przewrażliwiona, ale znałam jednego takiego, któremu odwalało po alkoholu - robił prowokacje, zamieszanie, ogólnie dziwne jazdy - jak nie on. Od roku widać, że ma problem z alkoholem, chyba nawet próbuje w ogóle nie pić. Sprawdziłabym na wszelki wypadek testy AA czy inne - czy nie ma jakichś innych symptomów - tak dla pewności. Jest dużo takich testów w sieci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×