Skocz do zawartości
Nerwica.com

Psychoterapia dziala!Czekam na każdego posta z wasza opinia


maura

Rekomendowane odpowiedzi

Ja mam kryzys; cieszyłem się że przesuwam granicę swoich lęków dotyczących pracy, że się nie nadaję do ludzi będąc po przejściach, że głupio mi iść na rozmowę, potem udalo się to przesunąć i lęki dotyczyły coraz dalszych spraw, czyli np czy nie przepalę się po 3 miesiącach pracy, że jak pójde do pracy to mam wsparcie na terapii i moge poeksperymentować... jednocześnie od półtora roku nie miałem swoich dolegliwości (tzw ataków płaczu i krzyku nie do opanowania w stresujących sytuacjach), a tu klops... Po wyjściu z rozmowy dostałem ataku pierwszego od dawna :( .

Byłem bliski podpisania umowy o pracę całkiem nienajgorszą, ale kazali mi przyniesć referencje co w mojej branży sie nie zdarza; (jest duża rotacja, dzwonisz do straej firmy a tam już inni ludzie, do tego robiłem w innej branży i utraciłem kontakty). Jako że z powodu zaburzeń wyleciałem raz kiedys dawno z hukiem, kiedy indziej mysleli że jestem przegrywem, a ostatnio pracowałem z kolegą, któremu nie dałem się wrobić w aferę; nie chce chodzić do tych ludzi po prośbie, nawet nie wiem ile mi zaproponuja w tej pracy, nie wiem czy mnie moi starzy klienci pamiętają i czy wogóle jeszcze pracują... Tak mnie przemaglowali że hej, jakiś ważny dyrektor gadał jak wcielenie Grzesiaka, jakby codziennie brał białą kreskę nosem, kierownik moj potencjalny przestraszony i mało się odzywał...podważanie tego co mowię, tego co umiem oczywiście z uśmiechem, ale czujesz że ktoś ci na głowę spluwa, bo masz czelność chcieć więcej niż 2400.

 

Dramat, człowiek bez pracy a tu terapia, lekarze, rozpadające się auto niezbędne na wsi a do tego w prezencie atak, ktory powoduje, że czuje się jakbym sie cofnął w terapii o rok. Cieszysz się że coś sobie poszlo a wraca w najgorszym momencie z zaskoczenia.

Miałem tydzien przerwy w terapii ale akurat byłaby w takim czasie że nic by nie zmieniła.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że to zależy od człowieka. Chodziłam cztery lata do psychoterapeuty, w nurcie psychodynamicznym - niewiele mi pomogło, poza zburzeniem wizerunku idealnej mojej rodziny.  Terapia pomogła mi ją znienawidzić, ale po czasie dostrzegam, że być może tak miało być, bym mogła ją teraz na prawdę docenić i pokochać. Nie wypisywałam się, bo myślałam że to leży po mojej stronie, a jak się postaram to w końcu dojdę do czegoś - koło zamknięte ze staraniem się i poczuciem winy. Tak sobie chodziłam i chodziłam a moje obsesje i kompulsje narastały, konflikty międzyosobowe również, doszło do zdarzeń dramatycznych i to w końcu zdecydowało, że przerwałam tą terapię.

Raz jeszcze spróbowałam swoich sił tym razem z terapią grupową, w cenionym bardzo ośrodku. I.. też, jedyny plus dostrzegam taki, że pomogła mi zrozumieć powagę moich zaburzeń. Kolejny raz rozgrzebywanie ran, a przy okazji, bo to była dosyć intensywna terapia, odreagowywanie wywołanych emocji w bardzo chory sposób w życiu. Chyba już lepiej by było gdyby ta terapia odbywała się w ośrodku zamkniętym. W moim przypadku klapa totalna. Może trafiłam na nie tych terapeutów co trzeba, może nie ten nurt co trzeba, a może powinnam czekac na rezultaty kolejne pięć lat. Znalazłam jednak inne sposoby, które mi pomagają po prostu żyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 28.04.2020 o 21:53, katia010 napisał:

Chodziłam cztery lata do psychoterapeuty, w nurcie psychodynamicznym - niewiele mi pomogło, 

Katia010 - Twój głos jest bardzo ważny, ale zamieściłaś wypowiedź w niewłaściwym wątku. O nie działającej terapii można pisać tu https://www.nerwica.com/topic/12178-psychoterapia-nie-dziala/

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem w terapii od około 9 miesięcy. Osobiście uważam że daje mi więcej niż się spodziewałem. Nie mówię tutaj że jestem poskładany już w pełni, ale zauważam dużo więcej swoich zachowań i schematów niż wcześniej. Przykładowo jakieś nerwy do ludzi i ogólne wkurwienie na najbliższych. Pozornie, bo to była tylko moja frustracja ale nie na nich, a na siebie bezpośrednio. Kiedyś przeczytałem fajny cytat czy jakiś wpis że terapeuta to lustro pacjenta i całkowicie się z tym zgadzam. I tak małymi kroczkami jakoś wszystko zaczyna się prostować. Ogólnie, polecam ten styl życia :D nie jest zawsze łatwo, to normalne, czasami mam niezły kocioł ale podsumowując całokształt, warto!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chciałabym w skrócie podzielić się z Wami moją historią... Może kogoś zainspiruję, a może ktoś będzie chciał zwyczajnie porozmawiać. W każdym bądź razie jestem otwarta... 

 

Niewiarygodnie jak człowiek może się zmienić, jak zmienia się jego nastawienie do życia podczas terapii. Jeszcze trzy lata temu byłam małą zagubioną dziewczynką, która czekała jak mamusia przeprowadzi ją przez życie. Bałam się wszystkich i wszystkiego. Umiejętnie stawiałam mur między sobą a ludźmi. Nikogo nie dopuszczałam do siebie. Żyłam w swoim świecie, świecie iluzji. Dzięki temu nikt nie mógł mnie skrzywdzić, ale pod tym pancerzem była mała samotna dziewczynka, która pragnęła bliskości, która chciała poczuć czym jest miłość czy przyjaźń. Niestety przez wiele lat nie pozwalałam jej wyjść z ukrycia, starannie ją chroniłam przed złem tego świata. Za dużo w życiu wycierpiała, obiecałam sobie że więcej nie pozwolę aby ktoś ją skrzywdził. Zamknęłam ją w sobie na cztery spusty. I tak życie toczyło się przez wiele lat. Pochłonięta pracą, zapominałam o sobie i swoich potrzebach. Wyzbyłam się ich na rzecz innych. Nie liczyłam się ja jako człowiek.

W tym stanie przetrwałam wiele lat. Aż tu nagle ni stąd ni zowąd moja zapomniana część siebie próbowała wydostać się na zewnątrz. Krzyczała, płakała i wołała o pomoc, najpierw w postaci objawów psychosomatycznych. Zaczęły się zawroty głowy, omdlenia, duszności czy hiperwentylacja. Jednak to wszystko nie spowodowało, że zwolniłam tempo. Nie zwracałam na to uwagi, byłam głucha na krzyk i rozpacz tego biednego dziecka. Z czasem doszedł lęk i panika, do tego stopnia że zamknęłam się w domu. Strach przed wyjściem i doznaniem objawów był silniejszy. Zaczęłam popadać w agorafobie. Z początku nie wiedziałam co mi dolega i dlaczego tak a nie inaczej się dzieje. Postanowiłam zwolnić, wiedziałam że dzieje się coś niedobrego, ale nie zdawałam sobie sprawy z tego z jakim natężeniem i przeciwnościami przyjdzie mi się  jeszcze zmierzyć.

 

Każdy dzień wyglądał tak samo, łóżko, cztery ściany i zupełna niemoc. Nie chciałam tak żyć, zresztą to nie było życie, to była wegetacja. Postanowiłam coś zmienić. Brakowało mi chwil na świeżym powietrzu. Tak więc każdego dnia zmuszałam się do pokonania kilku kroków poza mury bloku. Robiłam krok w przód i dwa w tył. W mojej głowie aż szalało od myśli, a ciało odmawiało posłuszeństwa. Atak za atakiem nabierał na sile. Było mi ciężko. Nikt z otoczenia nie rozumiał mnie i tym samym nie potrafił pomóc. Byłam skazana sama na siebie. Miałam dwa wyjścia, poddać się bądź zawalczyć i wygrać tą bitwę. Postanowiłam walczyć o siebie i swoją niezależność. Pot i łzy lały się strumieniami. Jednak opłaciło się to. Pokonałam lęk i mogłam pójść dalej. Wróciłam do pracy i rytm dnia powrócił do codzienności.

Przez chwilę było ok, niestety wszystko co dobre szybko się kończy. Nie wyciągnęłam wniosków z lekcji, które dało mi życie. W pogoni za pieniądzem, znów się zatraciłam. Moje wewnętrzne "Ja" postanowiło poraz kolejny zawalczyć o siebie. Tym razem w postaci nerwicy i depresji. Objawy somatyczne powróciły, a z nimi ataki paniki. Coraz częściej spędzałam czas w łóżku, stało się ono moim przyjacielem. Nic mnie nie cieszyło, byłam w skrajnej rozpaczy. Cierpiałam w samotności. Żadna siła nie była w stanie wyciągnąć mnie z łóżka. Stałam się strasznie rozchwiana emocjonalnie. Zaczęłam popadać ze skrajności w skrajność. Wybuchałam po to by zaraz wpaść w poczucie winy. Pragnęłam bliskości, tylko by ją za chwilę odrzucić. Byłam zagubiona. Nie rozumiałam jeszcze wtenczas, że to wszystko co mnie spotyka jest po coś. 

Nie chciałam tak żyć. Wiedziałam, że coś muszę zmienić, że czas działać i zadbać o siebie. Postanowiłam udać się po pomoc do psychologa i tak zaczęła się moja przygoda z terapią. Niestety po roku zrezygnowałam. Nie potrafiłam z niej wynieść nic poza poturbowaniem emocjonalnym. Nienawidziłam siebie coraz bardziej. Chciałam ze sobą skończyć. Nie widziałam nadziei i światełka w tunelu. To co mnie spotkało zwyczajnie mnie przerosło. W dalszym ciągu nie słyszałam wołania o pomoc. Nie słyszałam, co chce powiedzieć mi to smutne dziecko, które jest we mnie. 

Z dnia na dzień moje samopoczucie coraz bardziej się pogarszało, jednak jakaś część mnie nie pozwalała mi się poddać. To ona pragnęła żyć i czerpać z tego życia co najlepsze. Teraz wiem że to ta mała wersja mnie sprzed lat. To ona dawała siły i nadzieję, to ona napędzała do działania. I tak postanowiłam poraz kolejny zawalczyć o swój byt. Podjęłam kolejną próbę ratowania siebie samej. Zapisałam się na kolejną terapię, tym razem w innym nurcie. I powiem Wam, że był to strzał w dziesiątkę. 

 

Początki były bardzo trudne. Byłam zalękniona i przestraszona niczym piskle. Stałam na bezdrożu dróg, nie wiedząc w którą stronę pójść. Miotałam się sama ze sobą. Nie potrafiłam nawiązać dialogu z terapeutką. Każde spotkanie wyglądało i kończyło się tym samym. Przez pięćdziesiąt minut siedziałam ze spuszczoną głową i milczałam. Bardzo bałam się rozmawiać. Nie potrafiłam zaufać. Miałam zakodowane w głowie by nie mówić zbytnio o sobie i swoich problemach. To była by zdrada wobec rodziny.

Mijały tygodnie, a ja coraz częściej wykorzystywałam terapię przeciwko sobie. Pozwalało mi to nakręcać emocje. Byłam niczym tykająca bomba. Terapeutka cierpliwie znosiła moje humory i czekała na dzień w którym przyjdzie mi się otworzyć. Troszkę to trwało, nie powiem, bo bagatela 1,5 roku ale warto było tyle czekać. Pomału z sesji na sesję zaczęłyśmy budować fundamenty zaufania. Ojj tak, terapia przypomina plac budowy. Ze zgliszcz powstaje coś nowego, solidnego. Zaczęłam się pomału otwierać. Nasza rozmowa zaczęła przypominać otwarty dialog. To był początek czegoś nowego. 

Z każdą kolejną sesją było coraz lepiej. Zaczęłam bardziej zagłębiać się w siebie. Więcej rozumiałam i czułam. Powoli łapałam kontakt z tą zapomnianą i zagubioną dziewczynką. Często w myślach wracałam do przeszłości, próbowałam ją zrozumieć. Zaczęła się prawdziwa praca nad sobą. Każdego dnia pokonywałam kolejne trudności. Nie obyło się również bez buntu. Moje ego się buntowało, nie chciało przecież się zmienić, przez co robiłam krok w przód, po to tylko by cofnąć się trzy. 

 

Po kilku miesiącach terapii moje samopoczucie uległo poprawie. Objawy somatyczne w końcu ustąpiły, a stany depresyjne odeszły w dal. Pozostało pracować nad strukturą osobowości. Borderline na które cierpiałam było moją zmorą, utrudniało mi życie każdego dnia. Pamiętam jak dostałam diagnozę zaburzeń osobowości, nie potrafiłam się z nią pogodzić. Traktowałam ją jak koniec świata. Z czasem zaakceptowałam to i przestałam walczyć z etykietką. A dziś? Dziś uważam to za dar, którego nie zamieniłabym za nic w świecie.

I tak mijał miesiąc za miesiącem, a ja solidnie pracowałam nad sobą i swoimi schematami. Jedne pokonywałam z łatwością, drugie zaś wymagały o wiele więcej wysiłku i czasu. Terapia jest przecież złożonym procesem i nic nie dzieje się od tak. Te miesiące, a nawet lata pracy kosztowały mnie wiele energii, wiele wyrzeczeń, ale warto było. Czuję ogromną satysfakcję z tego, iż udało mi się przejść tą wyboistą i jakże krętą drogę w głąb siebie. To niesamowita podróż po zakamarkach swojej duszy, poznanie siebie, swoich słabości ale też siły i walorów.

Po tych trzech latach pracy, z całą stanowczością mogę powiedzieć, że jestem silną kobietą, która wie czego chce od życia, która wierzy w siebie i swoje możliwości. Moje życie zmieniło się diametralnie. Dzięki terapii odzyskałam spokój duszy. A uwierzcie mi nie było łatwo, życie mnie nie oszczędzało. Ciągłe odrzucenia ze strony bliskich, ocena czy krytyka, a także molestowanie, gwałty, przemoc psychiczna czy toksyczny związek mocno się we mnie zakorzeniły i odbiły na mojej psychice. Ale wszystko dzieje się po coś, widocznie musiałam doświadczyć tych trudnych zdarzeń aby stać się tym kim jestem teraz. 

 

Na bazie swoich doświadczeń na terapii napisałam książkę, w której dzielę się swoimi przemyśleniami, emocjami, marzeniami. W książce ukazuję terapię od kuchni, dzięki czemu możemy poznać ją od podszewki. Krok po kroku również opisuję swoje zmagania na sesjach. Książka dająca nadzieję, motywację i pokazująca jak ważna jest determinacja w dążeniu do celu. Chcieć to móc. Pamiętajcie, nadzieja zawsze umiera ostatnia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chodzę na terapię od roku, przez depresję i inne choroby/zaburzenia. Co do efektów to ciężko powiedzieć, myślę że po pięciu miesiącach była już poprawa ( z depresją ). Inne rzeczy do teraz 'leczę'. Z perspektywy czasu zdecydowałabym się na psychoterapię wcześniej. NIe wiem czemu tak długo z tym zwlekałam (może po prostu miałam podejrzenie, że taka psychoterapia mi nie pomoże, na szczęście pomogła).

Na sesje chodzę tutaj XXXXX

 

Nie robimy reklamy na forum, tym bardziej ośrodków komercyjnych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak tu wierzyć w cokolwiek napisanego na temat skuteczności psychoterapii, jak pojawiają się posty sponsorowane? Co z tego że ocenzurowane, powinny wylatywać razem z autorami. Tylko się w internecie poklepują po plecach twierdząc że ważne by mieć na chleb i dach nad głową i na terapię...jakby to było najważniejsza potrzeba, nawet przed lekarzem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Walter nikt nie pisze postów sponsorowanych! Od tego co powinno zostać, a co wylecieć jest Ekipa i to my podejmujemy takie decyzję, więc wstrzymaj się ze swoimi osądami.
Poza tym jest jakieś 2,5k postów na temat, że terapia komuś pomogła. Zawsze można iść na terapię na NFZ, są też niskopłatne, albo ktoś robi to pro bono. Wystarczy poszukać i się zainteresować. Skoro uważasz, że Tobie nie pomogła, jest to wyrzucanie pieniędzy to trochę smutno, że nie trafiłeś na kompetentnego terapeutę lub nie potrafiłeś nic wynieść z sesji. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Walter napisał:

Jak tu wierzyć w cokolwiek napisanego na temat skuteczności psychoterapii, jak pojawiają się posty sponsorowane? Co z tego że ocenzurowane, powinny wylatywać razem z autorami. Tylko się w internecie poklepują po plecach twierdząc że ważne by mieć na chleb i dach nad głową i na terapię...jakby to było najważniejsza potrzeba, nawet przed lekarzem.

Serio? Pokaż nam chociaż jeden post sponsorowany... bo wszystkie próby reklamy zwłaszcza terapii komercyjnych idą od razu out i są usuwane linki z odnośnikami do takich stron. 

Jedynym działem w którym ktokolwiek może się "reklamować" jest dział oferty. Poza tym, przykro mi, ale nie znajdziesz tu postów sponsorowanych. No chyba, że ja i reszta Ekipy mamy problemy ze wzrokiem, a tylko Ty widzisz tu cokolwiek sponsorowanego 🤷‍♀️

Jeśli Tobie terapia nie pomogła, to nie znaczy, że innym nie pomaga.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

18 godzin temu, acherontia styx napisał:

Serio? Pokaż nam chociaż jeden post sponsorowany... bo wszystkie próby reklamy zwłaszcza terapii komercyjnych idą od razu out i są usuwane linki z odnośnikami do takich stron. 

Jedynym działem w którym ktokolwiek może się "reklamować" jest dział oferty. Poza tym, przykro mi, ale nie znajdziesz tu postów sponsorowanych. No chyba, że ja i reszta Ekipy mamy problemy ze wzrokiem, a tylko Ty widzisz tu cokolwiek sponsorowanego 🤷‍♀️

Jeśli Tobie terapia nie pomogła, to nie znaczy, że innym nie pomaga.

Może źle się wyraziłem; nie twierdzę, że to właściciele forum wstawiają tu nieuprawnione reklamy i że macie złe intencje; gdyby tak było to skasowałbym konto. Niesmacznym jest dla mnie fakt że "ktoś" próbuje w słaby sposób się reklamować, zarzut kieruję do autora posta (tutaj ale i winnych miejscach sieci) a nie do forum jako takiego. Z resztą w innych cześciach internetu też sporo jest treści typu: "och ach terapia odmieniła moje życie, pomogli mi tu: www..." i to powoduje gorsze postrzeganie ogólno pojętej branży, jakieś takie podkopywanie zaufania do specjalistów. Jak ktoś umieszcza dzikie reklamy swojej firmy, to jak może być szczery w relacji terapeutycznej? To nie była aluzja do moderacji, a rzecz do zastanowienia, bo to miecz obosieczny; ktoś może pomyśleć że terapeuci to np hieny i nie pójść/zrezygnować z terapii mimo tego, że mu pomaga (np ja byłem bliski). Już i bez tego są pewne stereotypy na ich temat ;) (np prześmiewcze pokazanie ich w grze Grand Thieft Auto 5, czy w filmach)

Kończę OT, bo to nie ten wątek, wytłumaczyłem o co mi chodzi, bo skuteczność terapii w moim przypadku to inna sprawa, na inny wątek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

15 godzin temu, SelinaKyle napisał:

To prawda. Nie ma złotej cudownej pigułki, która cie odmieni. Jest praca. Ale warto 🙂

Nie twierdzę że całkiem nie pomaga, wyjaśniłem poniżej/powyżej co mi mi chodzi. U mnie są obiekcje finansowe ale na plus jest to że sprawy finansowe z moim T są mega przejrzyste (+potrafi powiedzieć gdzie się poprawiłem i co mi daje), a ja np nie spotkałem się nigdy z dziwną formą reklamy jego ośrodka, w przeciwieństwie do jego poprzednika, który nazywał się terapeutą, a jednak nie skończył odpowiedniej szkoły i działał na granicy psychologii i pseudo nauki; zarówno dziwna reklama jak i samozwańczy terapeuci powodują szkody dla uczciwych specjalistów i ich klientów oraz branży.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, Walter napisał:

To nie była aluzja do moderacji, a rzecz do zastanowienia, bo to miecz obosieczny; ktoś może pomyśleć że terapeuci to np hieny i nie pójść/zrezygnować z terapii mimo tego, że mu pomaga (np ja byłem bliski).

Niestety ludzie są różni i większego wpływu na to nie ma. Osobiście myślę,  że jednak dobrym specjalistom specjalnie reklamy nie są potrzebne. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, SelinaKyle napisał:

Może na NFZ poszukaj?

Zaczynam szukać, ale najpierw rozpaczliwie szukam roboty, bo mi się teraz nagle wyślizgnęła i na listopad zamiast być np 2500 na plusie, to będę 1000-2000 na minusie przez to co wydałem by wejść w nowy sposób zarobkowania... Do tego hmm ciekawe jak to jest zmieniać terapeutę, inna osoba, inne podejście, znowu od początku...no ale lepiej tak niż wcale i nie mieć nic.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Słuchajcie jedno pytanko. Czy na NFZ jest możliwa skuteczna psychoterapia??? Muszę z niej skorzystać bo to holerstwo mnie wykończy. Brałem leki półtora roku i biorę nadal tylko że one przestają działać. Niecały rok było nawet ok. 80 procent objawów ustąpiło. Dało się żyć pełna piersią. A teraz znowu, objawy somatyczne, problemy z równowaga różnego typu bóle oraz doszło jakieś totalne zamulenie psychiczne...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I moje pytanko.

Od września tego roku chodzę na indywidualną psychoterapię w ramach NFZ. Spotkania były często, bo dwa razy w tygodniu (co mnie bardzo pozytywnie zaskoczyło), niestety po paru miesiącach okazało się, że mój obecny psychoterapeuta rozwiązuje z końcem roku swoją umowę z przychodnią i "ktoś inny przyjdzie na jego miejsce". Terapia zdecydowanie nie została dokończona, jeszcze sporo przede mną (oczywiście nie winię tu nikogo) natomiast trochę się boję, jak to będzie dalej. Przede wszystkim bardzo przekonałam się do poprzedniej osoby i po prostu zaczęłam coraz bardziej przed nią otwierać...

Pytanko moje brzmi, czy miał ktoś z Was do czynienia z taką sytuacją? Jak wpłynęła na Was taka zmiana? Musieliście zaczynać wszystko absolutnie od samego początku czy terapeuta wgłębił się dokładnie w dokumenty i notatki spisane przez poprzedniego i dalsza terapia była po prostu kontynuacją?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, tychxoz napisał:

I moje pytanko.

 

A masz numerek z rejestracji? 😆

 

Ja sie dziwie w ogole twierdzeniom ze jak sie było na terapii u kogos i sie teraz ja kończy to trzeba wszystko od ooczatku zaczynać, no nie własnie nie trzeba. Bo sie juz jakies rzeczy przepracowało, cos wiemy wiecej, jestesmy bardziej otwarci itp 

 

W twoim przypadku terapia trwała krótko, i ważniejsze bedzie to czy nowy terapeuta podpasuje Ci jako osoba, niż to czy musisz powtarzac wszystko od nowa. Bo to co robiłas z ostatnim teraputą możesz streścic nowemu w 30 min. Wazniejsze jest to, co sie zmieniło w tobie przez prace z 1 terapeuta.

 

Moze byc tak jednak,ze nowu terapeuta nie bedzie Ci pasował, jakos podssiadomie lub swiadomie mu nie zaufasz, co ci nie bedzie pasowało np. fryzura albo bedzie miał zeza, tu bedzie problem.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×