Skocz do zawartości
Nerwica.com

Psychoterapia dziala!Czekam na każdego posta z wasza opinia


maura

Rekomendowane odpowiedzi

A myślałeś o innym nurcie na NFZ?

 

Ja myślałem o behawioralnej (pisałem w wątku poniżej), bo według mnie psychodynamiczna nie jest dla mnie, ale w ni cholery nie znajdziesz takiej na NFZ w Katowicach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czytam posty w tym watku i nie moge sie nadziwić niektorym wpisom. Chodzilem na terapie przez 7 lat do jednego terapeuty 3 razy w tygodniu bez przerw wiec moze sie wypowiem. Zaburzenia ksztaltuja sie przez okres dziecinstwa i dorastania wiec jesli komus sie zdaje ze w rok czy dwa zmieni sposob myslenia i radzenia sobie z emocjami to nic dziwnego, ze szybko sie rozczaruje skutecznoscia terapii. Terepia na taki okres może byc dobra jedynie dla osob wzglednie "zdrowych". Po drugie jak czytam, że ktoś "przebyl" kilka terapii w kilka lat to mysle sobie, ze to jakas pomylka. Nie wyobrazam sobie tego, ze w rok mozna przepracowac chocby frustracje z tego powodu ze terapeuta nieustannie zawodzi nasze oczekiwania, albo to, ze zaczyna nas non stop wkur..ć , albo to, ze mamy poczucie ze stoimy w miejscu od dluzszego czasu i nic sie nie zmienia. Po trzecie nie wydaje mi sie, zeby nawet po dobrze poprowadzonej terapii ktos "wyleczyl sie" i zyl zyciem o jakim marzy... Podejrzewam ze z takim nastawieniem czeka człowieka solidna dawka rozczarowania. W ogole mysle sobie, ze terapia to miedzy innymi pasmo rozczarowan, po ktorym człowiek ma gdzies drobne niepowodzenia i dzieki temu cieszy sie wiekszym komfortem psychicznym

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja również uważam, że psychoterapia działa, pod warunkiem, że trafimy na dobrego, kompetentnego specjalistę. Niestety jest dużo psychologów, którzy chyba minęli się z powołaniem i bardziej mogą zrobić krzywdę niż pomóc... :/ Sama trafiłam do kliniki xxxxxxxxxxx w warszawie i uzyskałam tam profesjonalną pomoc, korzystałam z pomocy na prawdę dobrego specjalisty, polecam.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy to jest normalne, że prawie cały czas ja opowiadam wszystko psychoterapeutce, a ona tylko słucha i czasem zada jakieś pytanie? Mam wrażenie, że oprócz wygadania się nic więcej nie robimy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bulę prywatnie 100 na tydzień.

Warto. Pomaga. Co sesje jest petarda - wychodząc 3 tygodnie temu, całą drogę do domu powtarzałem pod nosem słowo k.rwa; 2 tygodnie temu wychodząc czułem ogromny zachwyt i patrzyłem na świat; a tydzień temu śmiałem się na cały głos na ulicy tak, że wszyscy się gapili.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiec jesli komus sie zdaje ze w rok czy dwa zmieni sposob myslenia i radzenia sobie z emocjami to nic dziwnego, ze szybko sie rozczaruje skutecznoscia terapii

 

mnie się zmieniło więcej w sposobie myślenia po jednej (!) konsultacji z terapeutką która wiedziała, jak leczyć, niż po 2.5 roku bezowocnych spotkań z inną, która nie przekazała mi przez ten czas ani jednego konstruktywnego komentarza (okej, jeden, na ostatniej sesji), nie pociągnęła żadnego wątku tak, by sprowokować mnie do jakichkolwiek głębszych refleksji w danym temacie, nigdy nie pokierowała sesją, czy rozmową tak, by uświadomić mi istotę i genezę moich niekorzystnych schematów myślowych i zachowań, nic, zero, null. ja rozumiem, że swego rodzaju bierność terapeuty ma na celu pobudzić inicjatywę i refleksyjność pacjenta, ale to musi mieć swoje granice. przecież nie jesteśmy sami w stanie dojść do 'prawdy' i zmienić się na własną rękę, bo gdyby tak było, doskonale wiedzielibyśmy, co z nami nie tak i już dawno pokierowalibyśmy własnym życiem we właściwym kierunku. więc zadaniem terapeutów jest nam pewne sprawy uświadomić, po jaką cholerę byśmy do nich chodzili?! mam na koncie jeszcze dwa inne doświadczenia z terapeutkami, które były zwyczajnie słabe i tak samo bierne i niezaangażowane (choć sympatyczne i wydające się być ciepłymi empatycznymi osobami...), skąd takie różnice w pracy z pacjentem wśród terapeutów? przecież wszyscy działali w tym samym nurcie i wkuwali na studiach te same podręczniki, to dla mnie niepojęte i nie mam pomysłu, dlaczego jeden korzysta z zasobów swojej wiedzy, by pomóc człowiekowi, a drugi jedynie kiwa głową uśmiechając się i poza wyświechtanym pytaniem 'co pani czuła/czuje?' nie zapewnia pacjentowi głębszego zrozumienia i właściwego pokierowania nim, oferując jedynie w najlepszym przypadku banały i żenujące metafory niczym z motywacyjnych poradników. byłam już mocno zniechęcona do terapii i załamana brakiem zmiany, ale udało mi się za czwartym razem trafić na specjalistkę, której zawdzięczam przełom i wyraźną zmianę w sposobie myślenia i dotarcie do genezy moich problemów (ale tak wieloaspektowo ujętej, a nie genezy pt. 'bo pani w domu nie kochali'), co pozwoliło mi po raz pierwszy od kilku lat ruszyć się z bagna. to dopiero początek drogi, bo wciąż jest trudno i objawy dalej się utrzymują, ale nic nie działa za pstryknięciem palców, a w moim zatwardziałym i przywiązanym do choroby przypadku nawet minimalne zmiany w myśleniu i zyskanie choćby szczątkowej świadomości (zawsze mi się wydawało, że tę świadomość posiadam, ale okazuje się, że ..tylko wydawało) to naprawdę wiele i ufam, że przede mną jeszcze jakiekolwiek życie, jeśli będę wytrwale walczyć dalej, a nie stale wracać kierowana strachem przed zmianą do dobrze znanego i pozornie bezpiecznego bagna zwanego szumnie strefą komfortu.. tak że nie ma co zniechęcać się do samej idei psychoterapii, a jedynie do terapeutów, którzy najwidoczniej hmm, niedostatecznie nadają się do pełnienia tego zawodu, i wytrwale szukać dalej. i przede wszystkim nie zniechęcać innych, że terapia jest 'be' i że jak ktoś jest trudnym przypadkiem to rok, dwa spotkań nic nie zmieni, bo to gówno prawda. oczywiście mam za sobą już duuużo więcej, niż jedną sesję, to w 1-szym zdaniu było dla podkreślenia absurdalnej różnicy kwalifikacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Siergiej Arbuzow,

 

tak że nie ma co zniechęcać się do samej idei psychoterapii

 

A sama zniechęcałaś i hejtowałaś terapię w temacie założonym przez jakiegoś tłumoka "kawkowanie za stówkę" czy jakoś tak :>

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A nie zapomnij, że na każdego hejtersa znajdzie się większy hejters :>

 

Tak na serio to ja jestem świadomy tego co we mnie nie tak, znam przyczyny, sam do nich doszedłem, problem tylko jak je zmienić.

Uważam, że trzeba sięgnąć głębi i zamierzam skontaktować się w tym celu z pewną Panią.

Nie wiem co z tego wyjdzie, ale sory, nie wierzę, że konwencjonalna terapia jest w stanie pomóc mi na "zaburzenia osobowości".

Jakieś bardziej powierzchowne sprawy typu fobie, nabyte pod wpływem okoliczności depresje, załamania itp. to może i tak, tego nie neguję, dlatego już nie hejtuje terapii.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mnie się też wydawało, że jestem świadoma przyczyny i że doskonale wiem, jakie działania i myślenie muszę wdrożyć, żeby ruszyć do przodu. no bo jakim cudem miałabym nie wiedzieć, skoro poświęciłam na temat tych rozmyśleń tyle lat i tyle godzin ślęczenia nad literaturą fachową i na tym forum chociażby? okazało się, że nic bardziej mylnego, byłam świadoma w jakiejś 1/100. samemu się nie zgłębi siebie, jedynie iluzorycznie bez realnej szansy na prawdziwą zmianę, potrzeba innej perspektywy, najlepiej profesjonalnej. jeśli się całe życie żyje niewolnikiem własnych błędnych schematów myślowych, to nie ma się pojęcia, jakie są te prawidłowe i nie mówię tu o tzw. pozytywnym myśleniu i by 'wierzyć w siebie'. po prostu żyjemy, jak żyjemy i tak samo myślimy, bo nie mamy pojęcia o istnieniu innej rzeczywistości, źle nas zaprogramowano za dziecka i inny wymiar myślenia/funkcjonowania jest nam nieznany. brzmi banalnie, ale do tego się to sprowadza i tylko dobry terapeuta pomoże sobie to uświadomić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Coś w tym jest co piszesz. To czy śmo, leki nie załatwią sprawy, a terapia poznawczo-behawioralna tylko w przypadku powierzchownych zaburzeń. Psychodynamiczna to nie wiem, no mnie nie podeszła, ale może coś tam działa. A chodzisz na nfz i na psychodynamiczną?

Wiele osób pisze, że te na nfz to shit.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

psycho, prywatnie. psycho nie jest zła, zależy od terapeuty. leczenie zaburzeń osobowości poznawczo behawioralną jest jak psikanie kupy szanelem trochę, pomaga, ale na krótko. pójście w doraźne rozwiązania ma imho sens dopiero wtedy, gdy się ogarnie od a do z przyczynę. bo tak to jakby od dupy strony zaczynać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odnośnie tego twierdzenia z powyższej rozmowy, że można bez terapii poznać samego siebie i wiedzieć jakie ma się problemy do wyleczenia.

Jest to niemożliwe. Przedstawię to obrazowo.

My, nasza psychika próbuje poznać siebie ale nie zauważa że siedzi jakby w ciemnym garnku i cały czas analizuje treść w nim zawartą, poznaje co tam jest tym garnku i po jakimś czasie widzi że już wie wszystko o sobie bo poznała wszystko co jest w tym garnku. Ponieważ jest ograniczona ścianami więc nie widzi że ona znajduje się nie tylko w garnku ale też jest poza garnkiem. Jednak tego co jest poza garnkiem nie ma możliwości poznać bo nawet nie wie o tym że jej inne części znajdują się poza garnkiem. A dzieje się tak dlatego że taki człowiek nie ma odpowiednich narzędzi do tego aby zobaczyć te części znajdujące się poza garnkiem. To tak jakby chcieć poznawać niebo nie mając przyrządów optycznych. Na terapii buduje się te narzędzia, nowe struktury poznawcze które umożliwiają poznawanie siebie lepiej czyli tych obszarów dotychczas dla nas niewidocznych. Czyli praca nad sobą, tworzy w nas narzędzia które pomagają nam zobaczyć siebie, swoje rzeczy do uzdrowienia i zajmować się uzdrawianiem tych kolejnych elementów nas. W tym czasie tworzą się w nas kolejne struktury poznawcze pomagające nam poznawanie kolejnych obszarów siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wg materialow przedstawionych dzis w temacie osobowosci unikajacej. Terapia nie powoduje zmiany osobowosci lecz raczej rozwija umiejetnosci do radzenia sobie z taka jaka sie ma. Mowa tu o wieku doroslym rzecz jasna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A jeżeli ktoś stracił swoją prawdziwą osobowość i teraz ma sztuczną z powodu której sobie nie radzi w życiu, to terapia też nie zmienia osobowośći?

Np w przypadku osobowości unikającej- po terapii zostają te same cechy charakterystyczne dla tej osobowośći i taki człowiek z tymi cechami sobie dobrze radzi?

Tu chodzi o coś innego. Terapia nie zmienia cech wrodzonych osobowości a wszystkie cechy nabyte jak najbardziej zmienia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×