Skocz do zawartości
Nerwica.com

Walka ze sobą


Kris20

Rekomendowane odpowiedzi

Jestem tak zamknieta w sobie osoba, ze Ciezko mi nawet opisac moj problem.

Jesli ktos to przeczyta to z gory dziekuje.

 

Mam 20 lat, mieszkam w Wielkiej Brytani, pracuje 4-5 razy w tyg czasami po 15 godz.

Stracilem dziewczyne z ktora bylem 3 lata i ktora bardzo kochalem

Teraz ona ma meza i dziecko. Do niedawna ciagle utrzymywalismy kontakt. Nakrecala mnie zebym do niej kiedys wrocil, bo maz ja bije i jest alkocholikiem. Podobno wyprowadzala sie od niego. Nastawilem sie, zeby zrobic wszystko by sobie z nia ulozyc zycie na nowo. Jednak byla taka sytuacja, ze zadzwonilem do niej, a ona odebrala jakos nieswiadomie, moze telefon miala pod poduszka, zeby nie wydalo sie ze pisze do niej jakiegos esa czy cos. Zadzwonilem i slyszale jak uprawiaja sex. Pozniej wszystko wyszlo, ze wcale nie jest jak ona mowila. Zabawila sie mna osoba, ktora kochalem najbardziej na swiecie.

Moja odskocznia od niej stala sie silownia w moim pokoju i czytanie ksiazek.

Sa dni, ze czuje sie lepiej i wtedy mam chec cos zrobic ze swoim zyciem, ale zadko tak jest.

Nienawidze tego jak wygladam, jak sie zachowuje, kim jestem.

Jest coraz gorzej, od kad tu jestem.

Przylecialem w wieku 17 lat z zamiarem zarobienia pieniedzy i ulozenia sobie zycia w Polsce. Co pol roku wracalem spotkac sie z rodzina i znajomymi. Jednak im dluzej tutaj jestem tym wiecej znajomosci trace. Coraz czarniej widze moj powrot na stale. Wartosci ktorymi sie kierowalem stracily sens. Kupno mieszkania, okazalo sie gora lodowa.

Przestalo mi zalezec na powrocie, ale tutaj mieszkac tez nie chce. Nie wiem gdzie jest moje miejsce. Nigdy nie staralem sie zaklimatyzowac, tylko myslalem o tym ze moje miejsce jest w Polsce.

Poza praca mam sporo znajomych z ktorymi utrzymywalem kiedys kolezenski kontakt. Od jakiegos pol roku odcialem sie praktycznie zupelnie od nich. Nie ruszm sie ze swojego pokoju, chyba ze musze isc do sklepu albo cos zalatwic. Wiem ze to zle, ale stalem sie sam nie wiem kim. Kontakt z innymi stal sie ogromnym problemem. Nawet bedac w polsce stracilem jakiekolwiek porozumienie z ludzmi. Nawet z moim przyjacielem, ktorego znam cale zycie. Stalem sie niesmialy. Jak wyjde naprzyklad na miasto i przechodze kolo ludzi to staje sie sztywny. Nie wiem gdzie patrzec, jak isc, czy trzymac rece w kieszeni, czy nie.

Zaczalem z tym walczyc. Przeczytalem duzo poradnikow, duzo opini psychologow. Ostatnio ogladalem jakies warsztaty na youtube o ksztaltowaniu wlasnej wartosci. Ogladajac to stanalem na pierwszym cwiczeniu. Polegalo ono na tym by okreslic siebie, ze naprzyklad "Jestem mezem i glowa rodziny, pracuje na jej utrzymanie i zalezy mi na tym by im bylo dobrze". Okazalo sie ze wogole nie wiem czego chce od zycia. Jestem bo jestem, pracuje zeby sie utrzymac.

Myslalem ze to przejdzie z wiekiem, ale tak nie jest. Wszystko stracilo sens. To nie jest jakas blachostka, nigdy wczesniej nie wypowiedzial bym sie na takim forum. To jest desperacja, bo koncza mi sie juz sily. coraz powazniej mysle o skonczeniu z tym

Nie mam z kim o tym porozmawiac, moj ojciec popelnil samobojstwo gdy mialem rok. Mieszkam z ojczymem i mama. Zdaniem mojego ojczyma, moj ojciec byl slaby i wogole nie rozumie jak mozna tak zrobic. Dlatego wogole nie zamiezam z nim rozmawiac o moich problemach. Walke z problemami zaczyna sie od malych kroczkow, ale ja nawet przy tych malych kroczkach spotykam bariery. To mnie dobija

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kris20, Witaj.

Przeczytałam Twojego posta.

Myślę, że najgorsze co może być to nie mieć celu w życiu. Piszesz, że go miałeś, ale czujesz się oszukany i wszystko dla Ciebie straciło sens. Dodatkowo jesteś na wyjeździe, z dala od domu.

Masz 20 lat. Wydawałoby się, że całe życie przed sobą, że masz jeszcze czas. I tak jest, tylko, że teraz przechodzisz cięższy okres w życiu.

Śmiem nawet twierdzić, że rozstanie z dziewczyną przeżyłeś ciężko do tego stopnia, że na wszystko na co patrzysz, widzisz to z perspektywy utraty, straty; brak celu, piszesz , że nie wiesz czego tak na prawdę chcesz. Tu analogia- straciłeś ojca. A słowa ojczyma odebrałeś jak wyrocznię, wziąłeś do siebie.

Nie wiem co Ci doradzić. Dodatkowo izolujesz się od ludzi, a samemu, w pojedynkę jest ciężko.

Ja doradziłabym Tobie psychoterapię , tam z pomocą specjalisty pomału zacząłbyś odkrywać siebie. To pomaga. Ale jesteś za granicą i nie wiem tak naprawdę czy byłoby realne, żebyś tam uczęszczał na miejscu.

No i pewnie jakieś leki na sam początek byłyby Tobie potrzebne ,żeby sobie radzić na bieżąco z obniżonym nastrojem, depresją.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobrze wiedziec, ze mnie rozumiesz.

Mi samemu to ciezko wytlumaczyc. Wydawalo mi sie, ze mam silny charakter. A zachowuje sie jak jakis zakompleksiony gnojek.

Myslalem, zeby w polsce isc do psychologa, ale tydzien urlopu, albo dwa max to pewnie za malo..

Dzieki za wypowiedz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kris20, Na terapię to mało tydzień lub dwa tygodnie.

Ja chodzę....ho ho ho , nie chcę Cię zniechęcać.

Ale powiem Tobie, że proces terapeutyczny u każdego trwa inaczej w czasie.

Może to być rok, pół roku, dwa lata, zależy od nurtu psychoterapii i od rodzaju zaburzenia.

Poszukaj, zorientuj się, może tam gdzie przebywasz jest możliwość uczęszczania na terapię w j. polskim.

Może wejdź na jakieś forum ludzi będących na emigracji w W.Brytanii, popytaj.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znalazlem jednego Psychologa w miescie, ale jest to Polak, ktory od niedawna zaczal tutaj swoja dzialalnosc.

Nie ufam mu. Bede probowal sam sie z tym uporac.

Jak mi nie wyjdzie, to wyprowadze sie od ojca i skoncze z tym raz na zawsze.

Monika1974, , Zycze powodzenia w terapii i Pozdrawiam

 

-- 25 sie 2011, 02:45 --

 

Przemyslalem to wszystko jeszcze raz dokladnie i mysle, ze dam rade, nie ma mowy o zadnym samobojstwie. Jeszcze wiele musze sie nauczyc o zyciu.

Mysle, ze zrodlem wszystkiego co czuje jest to co napisalas. Czuje sie oszukany przez zycie, przez co odcinam sie od ludzi, mam lekka depresje i rozne fobie o ile to nie za powazne slowo.

Moim celem jest ulozenie pozytywnego, ale jednoczesnie czujnego obrazu ludzi.

Trzeba zaczac wszystko od nowa.

Dobra maksyma mi ostatnio siedzi w bance:

"Czasem trzeba poprostu zniknac, by szczesliwie sie narodzic"

Trzymajcie kciuki ! Pozdrawiam ;)

 

-- 25 sie 2011, 03:09 --

 

Nie wiem co myslec o mojej bylej. Boje sie ja traktowac jako wroga, bo chce przestac tak myslec o ludziach.

Nie moge o niej zapomniec, bo ja spodkam i wszystko wroci. Poza tym ona nie rozumie, ze ja cos czuje. Powiem jej, ze nie chce sie z nia widziec, bo do niej ciagle cos czuje, a ona odpowie cos w stylu "Jeszcze?" i znowu bedzie do mnie ciagla. Wiem to z praktyki. Moze powinienem jej wszystko wygarnac, tak zeby nie chciala juz mnie znac i potem jej unikac ?

Moze sie wydac niektorym, ze glupie rzeczy tutaj wypisuje, ale to jest zwiazane z moja depresja i nie wiem jak moglbym sobie z tym poradzic.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skoro potraktowała Cie jak opisujesz to postaraj sie spojrzec na problem na chłodno , wybrała życie bez ciebie usiłuje manipulować Tobą ,Ty jak widać tolerujesz to . Dlaczego? Postaw proste pytanie wraca do Ciebie czy nie?Jesli nie to okresl swoje oczekiwania np nie chcesz utrzymywać kontaktu ,spotykać czy tym podobne. Strata boli jednak mniej boli gdy obiektywnie spojrzymy na to jak ta osoba nas traktowała i wyjdzie że wcale nie jest taka idealna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wyjechałem dlatego, że chciałem jakby zresetować sobie życie, wrócić jako inna osoba, niezależna. Później zdałem sobie sprawę, że to była najgłupsza rzecz jaka moglem zrobić. Niestety czasu nie da się odwrócić.

Ona mieszka w Polsce, więc nie widzę jej na co dzień. Kiedy wracam, to cokolwiek jej powiem, ciągnie do mnie, chce się spotkać, a ja nie potrafię jej odmawiać. Bo co to niby jest spotkanie po połowie roku. Kiedyś wróciłem i traktowałem ją obojętnie. Spotkałem się tylko po to, by nie wyjść podle. Bo w końcu znam się z nią z 7 lat. Zaczęła mi pisać smsy, że szkoda, że wyjechałem i w ogóle jakieś bzdury i znowu dół jak tylko wróciłem do UK. Kontaktowałem się, ale w końcu zerwałem zupełnie kontakt. Wróciłem następnym razem i nie mówiłem jej o tym. Po jakimś tygodniu dowiedziała się od kogoś, że jestem w Polsce i chciała się spotkać. Mówiła, że ją bardzo zraniłem tym, że nie dałem znać. Powiedziałem jej, że nie poukładałem sobie jeszcze tego w głowie. Nigdy nie zapomnę jak się wtedy zachowała. Odpowiedziała zdziwiona, coś w stylu "Jeszcze ?". Potem zachowywała się jakby rozmowy w ogóle nie było.

Tym razem jak byłem, przejrzałem na oczy, zobaczyłem, że manipuluje mną. Myślę, że chodzi w dużej mierze o prezenty i ubrania, które kiedyś jej przywoziłem. Wygarnąłem jej wszystko. Powiedziałem, że nigdy nic do niej nie czułem. Kłamałem tylko po to, żeby z nią spać. Powiedziałem, że jest śmieszna, fałszywa i że mam nadzieję, że się nigdy nie zobaczymy.

Znam ją bardzo dobrze i wiem, że i tak będzie dążyła do tego, żeby się spotkać, jak wrócę. Pomyślałem, żeby nie wracać w ogóle i od tego momentu, usunął mi się grunt pod nogami.

Muszę być stanowczy, tylko nie wiem jak do tego podejść, żeby było mi łatwiej.

 

-- 25 sie 2011, 20:36 --

 

Nigdy nie obsypywałem jej też prezentami z drugiej strony, ale czasami jakiś ciuch przywiozłem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie ty zawiniłeś byłes w porzadku i dlatego możesz w lustrze spojrzec na siebie i powiedziec TO JEST GOŚĆIÓWA a ona niech sobie dąży do spotkań sama wybrała takie zycie jakie ma . Ty chciałeś inaczej nie wyszło dzieki niej. Dalej usiłuje manipulować i zmusiła Cie do powiedzenia nieprawdy . Krótka piłka zapytaj jak sie odezwie wprost jesteś ze mną czy z innym wybieraj jak nie potrafisz nie zawracaj mi du.... Zapewniam Cie że tego kwiatu pół swiatu.Swoją drogą czy potrafił byś żyć z taka fałszywą osobą na codzień ? JAK DŁUGO ? Może lepiej teraz to załatwić .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zastanów się czy nie jesteś uzalezniony od osób dla Ciebie ważnych...ojciec, dziewczyna.....to może być kluczowe.

 

Jezeli ciągłe myślenie i porównywanie, żeby poczuć się lepiej jest uzależnieniem, to masz rację.

 

 

Samemu uporać się z własnymi demonami? Hmmm...nie wierzę w autoterapię.

 

Z mojego punktu widzenia, to nie może być prawdą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kris 20 jak ci idzie ? Sprobuj określic czym sie kierujesz emocjami czy rozsądkiem ? Rozsądek powinien mówic jest taka i taka zrobiła tak sa inne zakoncze to teraz ,po co to ciagnąć i cierpieć , emocje z tym walczą ? Musisz określić czym sie kierujesz ,emocjami ,czy rozsądkiem . Dokonać wyboru czemu ulegniesz. W życiu tak bywa że trzeba dokonywać trudnych wyborów , a i tak jakbyś nie wybrał narażisz sie na przykre konsekwencje. W tym wypadku zgodzę sie z monika 1974 że twój problem jest wskazaniem do terapi ,jednak jest on na tyle czytelny że sam wiesz gdzie leży przyczyna a terapeuta za ciebie wyboru nie dokona wiec po co chodzić? Czas też swoje zrobi , nie rozumię tylko jednego jesli czujesz do niej coś czemu wyjechałeś ? Potrzeba zarobku była wieksza niż miłość do niej ? Wiec nie była to miłość aż tak wielka , lub miłość do kasy jest silniejsza. Rozsądnych wyborów życze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że coraz lepiej mi idzie. Czasami mam momenty słabości, ale ogólnie moje samopoczucie się poprawiło.

Przesłuchałem w pracy kilku audiobooków, które sporo mi pomogły.

Postawiłem na zdrowy rozsądek. Jak najmniej emocji.

Staram się wyjść ze swojego świata. Przyglądam się ludziom z którymi mam styczność w pracy i w domu. Wcześniej wszystkich przekreślałem na starcie i widziałem tylko negatywy.

Zacząłem dostrzegać swoje wady i walczyć z nimi. Wiem, że jeszcze długa droga przede mną, ale muszę myśleć pozytywnie.

Ciągle nie potrafię się otworzyć dla ludzi. Zauważyłem, że nie potrafię zupełnie rozmawiać z dziewczynami, które są ładne i mądre.

Problemem jest chyba to, że boje się zakochać, albo za bardzo polubić i zostać zranionym.

Chyba starsi zauważyli, że coś ze mną nie tak. Podejrzewam, ze Stary myśli, że chce się zabić, bo przeczytał tytuł książki, którą czytałem. Teraz mnie obserwuje Haha

 

Co do mojej byłej, to jest to długa historia. Postanowiłem, że wyjadę, gdy wzięła ślub. Jestem pewny, że ją kochałem. Potrzeby zarobku nie było, chociaż wyjazd sporo mi pomógł finansowo, na początku. Prawdziwą potrzebą był 'Reset' życia. Chciałem zostawić przeszłość, jakby zresetować swoje życie i wrócić niezależny od nikogo.

Zawsze potrafiłem doceniać ludzi, pomagać jak tylko mam taką możliwość. Tym z którymi się trzymałem. Zawsze miałem taką więź z kolegami, że jeżeli oni mieli problem zawsze mogli na mnie liczyć, tak samo ja na nich. Dużo razy chodziłem z podbitym okiem, czy spuchniętą warą, ale niczego nie żałuję.

Na obczyźnie zobaczyłem jak bardzo fałszywi potrafią być ludzie. Większość starych znajomych zapomniała o swoim kumplu.

Jak to zobaczyłem to zaczęły się schody. Trochę daleko to zaszło i teraz jest ciężko, ale dam sobie z tym radę.

Jakbym tylko miał dojście do jakiegoś dobrego psychologa, to od razu bym się do niego skierował. Mój problem, tak naprawdę jest bardziej skomplikowany niż mi się wydaje

 

 

 

Dzięki za pamięć..

 

-- 02 wrz 2011, 20:22 --

 

Nie wiem tylko co sprawiło, że aż tak wziąłem się za siebie.

Boje się, że to coś się w końcu skończy..

 

-- 03 wrz 2011, 05:19 --

 

Czasem sobie myślę, że to wszystko idzie w swoim kierunku. Mimo moich starań.

Może one są częścią tego wszystkiego. Może mój ojciec zanim założył sobie pętle na szyi, tez miał wzloty, a później upadał. W końcu znudził mu się ten cały teatrzyk i kopnął krzesło.

Chociaż on miał moją mamę, a ja nie mam nikogo. Jakbym miał mieć żonę i dziecko, to chyba bym się jakoś ogarnął. Mam jednego kumpla właściwie, który czasem mnie w czymś tam niby zrozumie. Ogólnie jestem twardy, nic mu nie mówię jak jest. Najśmieszniejsze jest to, że realnie był zawsze ciotą. Nie pomyślał bym, że teraz będziemy tak gadać na tym yebanym gg. Co wejdę na kompa po pracy zawsze do mnie napisze. Nic mi nie truje o jakiś rzeczach, żebym mu zwoził, tak jak wszyscy. Liczy pewnie, że mu pomogę w jakiś bójkach Hehe

Ma koleś zacięcie. Już z 2 lata do mnie pisze. Śmieszy mnie to. Wszyscy piszą, albo dzwonią, gdy czegoś chcą. Niczego na tym świecie nie ma bezinteresownie. Wszyscy na coś liczą. Niektórzy są mądrzejsi i dłużej maskują intencje, a inni na starcie leża.

A mi znowu wkręcają się jakieś żale. Najgorsze są te nocki jak budzisz się w środku i nie możesz spać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×