Skocz do zawartości
Nerwica.com

Pomóżcie w rozwikłaniu problemu.


Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie.

Przez półtora roku byłem z 22-letnią kobietą. Ja mam 37 lat. Było to najszczęśliwsze 1,5 roku jakie przeżyłem w przeciągu wielu lat. Mieszkaliśmy razem i ogólnie było szczęśliwie. Jakieś 2 tygodnie temu powiedziała mi zupełnie nieoczekiwanie że chce żebyśmy się rozstali. Jakbym dostał obuchem przez łeb. Nie potrafiła mi wyjaśnić jaki jest powodów naszego rozstania poza stwierdzeniem że nie chce mnie krzywdzić. Oczywiście pierwszą myślą był inny facet, ale tę możliwość po wnikliwym przebadaniu odrzuciłem prawie całkowicie. Do dziś mimo rozmów, prób przebicia się do problemu nie mogę dojść do sedna co się stało i co najważniejsze dlaczego mi tego wprost nie powie. Ktoś jest w stanie mi to wyjaśnić?

Niesamowite było też jej zachowanie po rozstaniu. Przychodziła do mnie, gotowała, głaskała po łbie kiedy mnie nosiło z bólu rozstania (kurde zawsze umiałem poradzić sobie z rozstaniem, ale w tym przypadku mam taką deprechę że nie jestem w stanie chodzić do pracy - innymi słowy prawie 2 tygodnie zapijania się na amen, myśli samobójcze etc. Po prostu moje życie legło w gruzach). Jakby cały czas stała w rozkroku, między bycie ze mną i zerwaniem. Kiedy już z braku siły doszedłem do wniosku, że jedyną możliwością jest całkowite zerwanie kontaktu zadzwoniłem do niej i jej to przekazałem. Wybuchnęła spazmatycznym płaczem (w pełnym ludzi autobusie). Jestem w cholernym szoku bo naprawdę nie umiem zrozumieć o co tutaj chodzi. A do tego dodam że do dziś pisze do mnie że mnie nadal kocha. O co tutaj chodzi? Bardzo proszę o jakąś poradę. Może ktoś z was był w podobnej sytuacji?

Kompletnie nie wiem co mam dalej zrobić i niszczy mnie to.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szczera rozmowa o jej dzieciństwie. Być może są to typowe zagrywki dla DDA. Jeżeli jednak nie chce dać sobie pomóc to nie pozostaje nic innego jak zerwać z nią BEZWZGLĘDNIE i próbować zapomnieć na zawsze. To najlepsza metoda choć bolesna, ale kto powiedział, że życie jest lekkie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z pewnością nie funkcjonowała w rodzinie alkoholików. Jej rodzice nie pili i nie piją do dziś. Typowa porządna rodzina z bloku na osiedlu. Problemem może być to o czym nie wspomniałem, że jej rodzice nie wiedzą o naszym związku. Gdzieś tam się domyślili, ktoś nas widział i jej matka zasugerowała, że jeżeli się dowie że jest ze starszym facetem (w dodatku z dzieckiem) to zakończą się ich kontakty. Było to dość dawno. Może decyzja o rozstaniu nastąpiła po tym tekście a okres inkubacji decyzji trwał dość długo? Nie mam pojęcia. W każdym razie jest to o tyle dziwne że cała jej rodzina, z pominięciem jedynie rodziców, to związki o sporej różnicy wieku. Dotyczy to również jej brata, który jest w związku z kobietą 13 starszą i z dwójką dzieci. I który również to ukrywa przed rodzicami. Wydaje mi się że chodzi o dominującą matkę. Ale czy może to być aż taki problem żeby niszczyć doskonały związek?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Vronsson, DDA ma drugą odmianę - DDD: Dorosłe Dzieci z rodzin Dysfunkcyjnych, alkohol niekoniecznie musiał wchodzić w grę, wystarczy, że wychowywała się w toksycznej rodzinie, a ten fragment:

 

jej matka zasugerowała, że jeżeli się dowie że jest ze starszym facetem (w dodatku z dzieckiem) to zakończą się ich kontakty

 

każe podejrzewać, że właśnie tak jest.

 

Ale czy może to być aż taki problem żeby niszczyć doskonały związek?

Oj może.

Toksyczni rodzice mają OGROMNĄ władzę nad zdominowanymi dziećmi, a fakt, że jej brat jest w związku z kim chce zupełnie temu nie przeczy - może po prostu ma inną osobowość i postawił sprawę na ostrzu noża, a matka się ugięła, może matka od początku faworyzowała syna, a negatywne emocje odbijała sobie na córce, może, może, może...

 

Poczytaj o tym, o DDD, o syndromie kata i ofiary, toksycznych rodzicach w kontekście wpływu na dorosłe życie i związki....

 

Oczywiście to NIEKONIECZNIE musi chodzić o to, bo przyczyn mogą być dziesiątki, od prawdopodobnych po niemalże całkiem fantastyczne, ale ta wydaje się być najbardziej prawdopodobna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Vian, wygląda na to że masz rację. Oczywiście jako powodu nie odrzucam, że być może ja coś naknociłem w naszym związku (choć wydaje mi się że poza, czasami, brakiem poświęcenia uwagi z powodów zabiegania, raczej nie zrobiłem niczego co prowokowałoby takie zachowanie ze strony A.).

Co do brata to jest to jego trzeci związek (i trzeci z kobietą ponad 10 lat starszą i posiadającą dzieci) i w zasadzie pierwszy do którego się "przyznał" przed rodzicami. Piszę w cudzysłowie ponieważ sprawa wyszła na jaw przez przypadek. To potwierdzałoby tezę o toksycznej matce. Choć wydaje mi się (nie znając tej Pani bezpośrednio, ale sporo o niej słysząc, m.in. rozmowy A. z mamą przez telefon) że to raczej nie jest kobieta, która terroryzowałaby swoje dzieci. Ale oczywiście mogę się mylić, ponieważ nigdy na własne oczy nie widziałem ich związków "na żywca".

Co radzicie w takiej sytuacji? Jak postąpić? Bo zżera mnie ta miłość dokumentnie i miejsca nie mogę sobie znaleźć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Vronsson, a ja nie sadze ze to jest toksyczna matka, uwazam ze dziewczyna sie rozstala bo dla niej to byl pewien etap w zyciu, ktory jej juz "oklapł" i tyle. Swiadczy to o tym, ze chce z Toba utrzymywac kontakty przyjacielskie (gotuje, glaska, wspiera) ale nie chce z Toba byc (Seks, zwiazek). Najlepsze na milosc jest calkowite odciecie, wtedy czlowiek wraca do siebie. Mozesz ja tez zapytac wprost jak ona widzi Wasze dalsze kontakty, albo w te albo w inne strone.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

agusiaww, hm, więc dlaczego twierdzi że nadal mnie kocha? Nie wydaje Ci się to dziwne?
Witam!

 

Czytając Twoją wiadomość stwierdzam że większy problem od Twojego ma Twoja była partnerka. Wszystko byłoby ok gdyby po zakończeniu waszego związku starałaby się ograniczyć kontakty i stopniowo od Ciebie odzwyczaić. Twoja reakcja jest jak najbardziej adekwatna, byłeś i raczej nadal jesteś zakochany, w związku z czym nie potrafisz pogodzić się z utratą ukochanej. Myśli samobójcze, depresja oraz zobojętnienie występują w większości takich przypadków kiedy myślimy o drugiej osobie poważnie, darzymy ją prawdziwym uczuciem, a ona z dnia na dzień bez żadnych wyjaśnień porzuca nas. Jednak staraj się zachować trzeźwość umysłu, nie rób nic pochopnie.

 

Dogłębnie analizując Twój problem, próbuje zrozumieć intencje Twojej partnerki. Piszesz że inny mężczyzna nie wchodzi w grę, a ona twierdzi że nadal Cię kocha. Jest między wami spora różnica wieku, zastanawiam się czy być może ktoś z jej bliskich nie miał na to wpływu? Być może wasz związek nie podobał się komuś z jej rodziny? Może została zmuszona do przerwania waszego związku? To tylko moje domysły które nie muszą być prawdą.

Sama miałam dużo starszego partnera, co nie podobało się moim rodzicom. Stąd taka sugestia.

 

Jedno jest pewne, skoro oboje się kochacie musicie walczyć o ten związek. Spróbuj od szczerej rozmowy. Jeżeli nie pomoże, zasięgnijcie porady eksperta, psycholog w tym przypadku powinien pomóc.

 

 

Pozdrawiam i powodzenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Madziorex, jej matka wyraziła się zdecydowanie, że gdyby dowiedziała się że A. ma związek ze starszym facetem ona zakończy kontakty z córką. Jest to oczywista bzdura (przynajmniej tak sądzę, bo nie znam matki która wyrzekłaby się swojego dziecka z jakichkolwiek powodów), ale że A. jest kobietą której bardzo zależy na swojej rodzinie wydaje mi się że wierzy w to stwierdzenie matki. Może to jest powodem tego rozstania? Najgorsze jest to, że A. w kwestiach własnych, wewnętrznych problemów milczy jak grób i nie da się z niej prawie nic wyciągnąć. Tak czy siak - sytuacja patowa. Postaram się spotkać z psychologiem. Może uzyskam jakieś sugestie, wskazówki, cokolwiek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najlepsza chyba była by rozmowa w 4 oczy , wtedy mozna wszystko sobie powiedziec i wyjaśnć , bo z tego co piszesz to duzo niedomowień jest miedzy wami. A jak sa niedomowienia to nie do konca wszystko mozna zrozumiec. Jak mowi ze jej zalezy to moze mowi prawde , bo po co miałaby mowic cos takiego w innym wypadku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tahela, problem w tym, że ona jest niezwykle zamknięta w sobie. Dusi wewnątrz problemy (myślę że ma ich wiele, łącznie z zaniżoną samooceną - zupełnie bez powodu, ponieważ jest fantastyczną kobietą pod każdym względem) i nie daje im ujść na zewnątrz. Myślę że jak dotąd jestem jedyną osobą w jej życiu, która stara się ją zrozumieć. Ale obawiam się że i tak nie przebiję się przez tą barierę jaką w sobie wytworzyła. Zresztą teraz nawet nie mam takiej możliwości. Przybija mnie to cholernie. Mamy się spotkać w poniedziałek i porozmawiać, ale i tak nie sądzę żeby to coś wyjaśniło, mimo że inicjatywa wyszła z jej strony. Jeżeli ta rozmowa nadal niczego nie zmieni, to po prostu będę zmuszony dla własnego dobra po prostu to definitywnie uciąć. Czego bardzo bym nie chciał.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Inna opcja - jest na coś chora.

W sensie choroby somatycznej - np.: wie że pożyje niedługo więc woli zerwać już związek.

 

A może po prostu jest coś co jej na tyle w Tobie niepasuje , że woli zerwać kontakty. Czymś takim - może być sama kwestia różnicy wieku czy posiadanie dziecka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

essprit, 1. Nie można niczego wykluczyć, ale nie wydaje mi się. Wiedziałbym o tym raczej. 2. Zaczęło jej to przeszkadzać po półtorarocznym związku nagle, w jednym momencie (owszem, może być tak że nie zauważyłem czegoś co pojawiło się wcześniej ale przebywaliśmy ze sobą wiele godzin dziennie i wydaje mi się że coś bym spostrzegł)? Tym bardziej nie powinna się ze mną kontaktować, mówić że kocha, pisać po 30 smsów dziennie, prawda?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

essprit, nie uważam że 22 lata to jakaś straszna młodość. Jednak jest już dojrzałą kobietą. Ale jak najbardziej może być jak mówisz. Natomiast mimo wszystko nurtuje mnie to, dlaczego mi o tym jasno nie powie i dlaczego nadal cały czas zachowuje się wobec mnie w sposób...powiedzmy nie tak jak powinna się zachowywać po rozstaniu. Dlaczego trzyma mnie w "rozkroku"? Może po prostu jest tchórzliwa i chce zachować twarz wobec siebie samej i swoim zachowaniem usiłuje mnie sprowokować do tego, żebym ja to zakończył?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja sie spotykałam z facetem, który zachowywał sie podobie, czyli był dziwny bez duzych uczuć, bez duzych emocji. Blokował mnie emocjonanie bardzo go lubiałam i lubie i miał wiecej niz 30 lat a w emocjach był tak zamkniety ze szkoda gadac. Nigdy nie widzialm ,zeby sie smiał szczerze ani razu ,wzruszył sie dwa razy a i tak sie bardzo blokowal. Jego blokada blokowała mnie. Nie umiałam sie przy nim swobodnie zachowac chociaz go bardzo lubiłam i własnie za nim tesknie. Fajnie sie rozmawiało, czułam sie przy nim dobrze pomimo jego sztuczności, pomimo jego braku skrajnych emocji, zachowywal sie tak jakby sie bał pokazac całego siebie,ze zobacze jego a i tak w sumie zobaczyłam i bał się, że wykorzystam to przeciw jemu.Moja kolezanka , która go widziała stwierdziłą odrazu ze jest dziwny i sztuczny i jej pierwsze słowa były zebym dała sobie z nim spokój bo koles jest podejrzany. Ona do tej pory o nim mowi taki sztuczny a ja go lubiłam pomimo wszystko pomiomo tej cąłej jego dzwnosci i sztuczności w zachowaniu albo moze za te dziwnosc właśnie. Moze z tego powodu , ze mam swoje problemy jakos go wyczułam. Był taki zbyt opanowany , wycwiczony tak ze mnie ograniczał , w jednej chwili potrafil sie przytulic a w drugiej dokladnie pare sekund póxniej zachowywac sie zupełnie inaczej . Wysyłał sprzeczne sygnały najpierw cos robił, mowił by za chwile zrobic , powiedziec coś zupełnie odwrotnego. Jak człowiek dostaje taki sygnał a za 5 minut zupelnie inny to nie wie jak sie ma zachowac czy sie przytulic czy nie okaze się to nie tym czego sie od niego oczekuje. Te jego sprzeczne emocje były w stanie wykonczyc, człowiekowi zalezy a nie wie jak sie zachowac bo ktos z jednej minuty na minute moze zupelnie zmienić swoje zachowanie. W jednej sekundzie sie uśmiecha a w drugiej odpycha. Jednak nadal go lubię i tesknie za nim , pomimo tych dziwnych zachowań ,nieprzewidywalnych, chamstwa tam rzadnego nie było ale było wiele niedomowień i niestabilnych zachowan, co zauwazyly tez dwie inne oosby, które go widziay z moich znajomych, ta koleżanka o której wyzej wsspominałam i jeszcze kolega jeden. Normalnie powinnam wyjsc z czegos takiego i dac sobie spokój a nie umiem bo go polubiłam i ciagle tesknie za nim pomimo tylu dziwnych zachowań. Oczywiscie zaburzenie osobowosci tutaj moze wchodzic w gre, ale nie powiedział mi o tym wiec nie wiedziałam jak postepować. Pomimo tego , tych jego wad był na tyle ciekawym czlowiekiem i czulam sie na tyle dobrze z nim ze byłabym w stanie z nim byc, chociaz niesie to dla mnie duze ryzyko emocjonalne, Bycie z takim człowiekiem jest wykanczajace , trudne , ale mozliwe.Moze dlatego ze tez mam swoje problemy ciągnie mnie bardziej do niego niz do innych. Myślę że bysmy sie dogadali pomimo trudności.Tez wiem,z emiał swoje problemy z dzieciństwa z mama i jakies tam inne problemy co moglo wpłynąc na jego zamkniecie emocjonalne, jego brak zaufania i podejrzliwosc względem swiata. Sązdze ,ze jest emocjonalnie mocno poobijany , moze ja tez jestem , moze jestesmy obydwoje i dlatego to takie trudne i ciagle mam go w głowie.Tak długo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja sie spotykałam z facetem, który zachowywał sie podobie, czyli był dziwny bez duzych uczuć, bez duzych emocji.

 

Rozumiem że zachowywał się podobnie do mnie? Usiłuję złożyć swoje myśli do kupy po to, żeby móc jakoś konkretnie przedstawić tu na forum to co się dzieje w moim życiu i żeby dostać od was jakieś sugestie jak wyjść z tej sytuacji. Nie jestem zimny, chociaż tak możesz to odebrać z mojej pisaniny. Gdybym taki był to w ogóle bym pewnie nie pisał o tej sytuacji.

Tahela, jestem w cholerę emocjonalnym kolesiem i kocham tę kobietę na maksa. Nie śpię po nocach, w ciągu dwóch tygodni chlania praktycznie nic nie jadłem, kurde to chyba świadczy o jakimś ogniu tam w środku we mnie, prawda? Że coś przeżywam? Na codzień też taki jestem. No i udało mi się parę razy w życiu szczerze się zaśmiać. Teraz raczej nie bardzo.

Pozwól że zapytam - dlaczego zakończył się wasz związek?

 

Dwudziestka dwójka dojrzałą kobietą?hmmm z mojej obserwacji dotyczącej kobiet w tym wieku wynikało jasno,że kobiety w wieku 22 lat nie są dojrzałe

 

Nie wiem, może masz rację. Może po prostu dziewczyna chce poimprezować, a ja jestem starym pierdzielem który jej w tym przeszkadza. Zapytałem ją parę dni temu czy o to chodzi. Odpowiedziała że nie. Więc albo to nie jest to, albo kłamie. Ja bynajmniej nie należę do domatorów w ciepłych kaputkach. No ale mniejsza o to.

 

Nadal nie rozumiem jednego. Dlaczego pomimo zerwania mówi że mnie kocha (nie jest to miłość siostrzana, bo pytałem) i nie chce mnie puścić wolno, zakończyć całkowicie tego związku. Mimo że kilka razy ją o to prosiłem, żeby się określiła czy mam na nią czekać, czy po prostu postarać się zapomnieć odpowiadała mi za każdym razem: nie wiem. Rozwala mnie to totalnie.

Wiem że możecie myśleć, że 37-letni pierdziel został porzucony przez młodą laskę i teraz wypłakuje się na forum szukając ukojenia, ale to nie tak kurde.

 

Ale jednak coraz bardziej dochodzi do mnie że to koniec i że ostatecznie to ja będę musiał to powiedzieć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Vronsson, do dwóch lat od rozpoczęcia związku klaruje się jego przyszłość, statystycznie ok. drugiego roku związek przechodzi w inny etap. Wtedy okazuje się jaka jest jego siła. Wtedy też mija już zauroczenie i motylki w brzuchu a zaczyna się poważne myślenie o przyszłości. 22 letnia kobieta jest już dojrzała i zaczynają sie w niej budzić instynkty by budować gniazdo rodzinne. Rozpatruje się wtedy wszelkie za i przeciw. Z jednej strony może to być ewentualnośc odwrócenia sie od niej matki ale mysle, ze problem moze tez tkwić gdzie indziej.

Sądzę, ze dziewczyna moze być nieśmiała, nie chce Ci moze powiedziec o rzeczywistych powodach. Może się zastanawiać czy np. uniesie Twoją przeszłość,dziecko, zapewne alimenty które zmniejszą budżet. Czy Twoja sytuacja rodzinna jest ustalona, tzn, czy jesteś wolny w sensie prawnym? Nic nie piszesz o swoim zachowaniu jaki codziennie jesteś. Z tego co wyczytałam po rozstaniu zapijałeś się codziennie a ona przychodziła Cię pocieszać, czy czasami nie nadużywasz w życiu alkoholu? A moze oczekuje powazniejszych deklaracji, nie każdy marzy o życiu na kocią łapę, kobieta zwłaszcza młoda myśli o welonie i sukni ślubnej i zaskoczę Cię pewnie ale budzą się instynkty macierzyńskie.

Myślę, że z jej strony występuje rozdarcie, pewnie ma w sobie uczucie, bo spędziliście ze sobą dużo czasu a z drugiej, że jej powroty to zwyczajnie strach przed samotnością, i dalszym marazmem zwiazku który tkwi w jednym punkcie. Chce się od Ciebie uwolnić ale obawia się że sobie już nikogo nie znajdzie. Przypuszczam, ze gdyby w jej zyciu pojawił sie inny interesujący męzczyzna nie miała by az takich problemów z całkowitym odejściem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Margolka, co do mojej sytuacji to jestem po rozwodzie od paru lat. Widuje się z córeczką mniej więcej co dwa tygodnie. Często spotykaliśmy się we trójkę, razem z moją dziewczyną. Z byłą żoną mam stosunki całkiem ok. Na codzień nie mam chyba kłopotów z alkoholem. Tzn piję, owszem, ale raz, dwa razy w tygodniu i to bez jakiejś ekstremy, parę piw, czasem wódka i z pewnością nie piję do urwania filmu. A moje zachowanie na codzień. Nie wiem. Nie umiem tego ocenić. Dbałem o nią. Biegałem do sklepu, robiłem śniadania, sprzątałem, myłem gary, kiedy miała sesje to w zasadzie ja się zajmowałem całą chatą. No jakoś tak normalnie chyba się zachowywałem. Starałem się z nią rozmawiać, spędzaliśmy dużo czasu razem, leżeliśmy w wyrku przytuleni i oglądaliśmy filmy, chichraliśmy się jak idioci:) Wydaje mi się że wszystko było okej. I zawsze miała u mnie dużo wsparcia. Po rozstaniu sama mówiła, że czuła się bezpiecznie, maksymalnie kochana i czuła że o nią dbam. Przez długi czas naszego związku rozmawialiśmy o dziecku, że ona wkrótce chce. I ja też chciałem. W pewnym momencie ten temat zniknął. Nie wiem dlaczego tak się stało. Ja jestem pewien że gdyby A. zechciała to wziąłbym z nią ślub. Nie lubię takich uroczystości, pompa, kościół, weselicho, ale dla niej bez problemu byłbym w stanie zrobić wszystko, żeby była szczęśliwa. I myślę że ona do dzisiaj to wie. Jestem człowiekiem który ma masę wad, ale pamiętając swoje poprzednie związki starałem się tonować i chybanawet bez problemu mi to przychodziło. Głównie jeżeli chodzi o jakąś gwałtowność moich reakcji. Jestem wybuchowy, ale tak na 5 minut. Potem stygnę i wracam do normalności. W tym związku zdarzyło mi się to może 3-4 razy. Energię wywalałem na zewnątrz.

A. była u mnie/u nas dwa razy po rozstaniu. Przyszła mi ugotować obiad bo tak chciała. Podczas jednej sytuacji zrobiło mi się tak źle, że poprosiłem żeby sobie jednak poszła. Rozpłakałem się jak dzieciak (trochę ucierpiała na tym moja duma, zażenowany sam sobą się czuję że nie potrafiłem być silny w tym momencie). Ech, dużo by mówić.

Dołuje mnie coraz bardziej pisanie o tym wszystkim. Może właśnie nie posty które otrzymuję jako odpowiedzi, ale samo moje pisanie, świadomość słów które tutaj wypisuje zbliżają mnie do całkowitego odcięcia się od A. Mam już masę dołów z tego powodu. Że jestem kiepski, nie potrafię utrzymać związku, nie umiem zdrowo kochać... Pewnie nie myślałbym tak, gdyby A. postawiła sprawę jasno: było miło a teraz odchodzę bo już Cie nie kocham.

 

Margolka, jesteś kobietą i wiesz jak czują kobiety. Jest sens żebym nadal trwał w tej sytuacji? Co powinienem zrobić?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Vronsson, przede wszystkim definitywnie się odciąć. Jak się to mówi, poboli, poboli i przestanie. W tej sytuacji musisz myśleć o swoim stanie psychicznym, odeszła więc trzeba zamknąć rozdział. Ona sobie poradzi z pewnością. Nie pozwalaj by wpadała robić Ci obiadki, wybrała, więc trzeba być konsekwentnym. Tymczasem wygląda na to, że uzależniła Cię od siebie emocjonalnie i nie wiem... ale może trzyma Cię jako rezerwę?

Różnica wieku tez tutaj robi swoje mimo wszystko, tez mam partnera 15 lat starszego tylko, ze ja mam czterdzieści lat i trochę przeżyć za sobą, ona w porównaniu do Ciebie to gówniara i niestety w tym wieku różnice zainteresowań, zachowań są bardziej wyraźne. Rozumiem, że jest studentką. Może na początku imponowało jej, że jesteś dojrzałym mężczyzną, ze skaczesz koło niej, czuła się wyróżniona a teraz sytuacja zwyczajnie spowszedniała i tyle... A Ty cieszyłeś się, że masz młódkę, ze podobasz się takiej kobiecie.

Może rozejrzyj się wśród dojrzalszych, które już troszkę znają życie, takiej kobiecie łatwiej będzie zaakceptować i zrozumieć pewne sytuacje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Vronsson, przede wszystkim definitywnie się odciąć. Jak się to mówi, poboli, poboli i przestanie. W tej sytuacji musisz myśleć o swoim stanie psychicznym, odeszła więc trzeba zamknąć rozdział. Ona sobie poradzi z pewnością. Nie pozwalaj by wpadała robić Ci obiadki, wybrała, więc trzeba być konsekwentnym. Tymczasem wygląda na to, że uzależniła Cię od siebie emocjonalnie i nie wiem... ale może trzyma Cię jako rezerwę?

Różnica wieku tez tutaj robi swoje mimo wszystko, tez mam partnera 15 lat starszego tylko, ze ja mam czterdzieści lat i trochę przeżyć za sobą, ona w porównaniu do Ciebie to gówniara i niestety w tym wieku różnice zainteresowań, zachowań są bardziej wyraźne. Rozumiem, że jest studentką. Może na początku imponowało jej, że jesteś dojrzałym mężczyzną, ze skaczesz koło niej, czuła się wyróżniona a teraz sytuacja zwyczajnie spowszedniała i tyle... A Ty cieszyłeś się, że masz młódkę, ze podobasz się takiej kobiecie.

Może rozejrzyj się wśród dojrzalszych, które już troszkę znają życie, takiej kobiecie łatwiej będzie zaakceptować i zrozumieć pewne sytuacje.

Margolka Dobrze gadasz :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Margolka, też przyszło mi do głowy, że chce żebym siedział na ławce rezerwowych i czekał. W zasadzie chyba wszystko co napisałaś ma głęboki sens.

Poczekam do poniedziałku, kiedy to ma przyjechać i porozmawiać ze mną. Nie wiem co powie, ale nie sądzę, żeby było to coś co odmieni sytuację na lepsze. Wtedy to skończę. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że będziemy musieli mieszkać razem do końca miesiąca. Nie wiem jak sobie z tym poradzę. Przez ostatnie 2 tygodnie często dopadał mnie bezsens wszystkiego dookoła i niechęć do życia w ogóle, ale ten czas pozostały do końca sierpnia może być dla mnie apokalipsą. Mam doła jak cholera i nie bardzo wiem jak się z tego wykaraskać. Wiem, że czas, czas, czas. Wszystko minie jak wszystko przemija w ogóle. Ale mam bardzo mało sił w sobie i nie wiem jak wytrzymam to wspólne mieszkanie. No nic, będzie jak ma być. Dzięki serdeczne wszystkim za wypowiedzi w temacie. Daliście mi sporo do przemyślenia.

 

Hm, z drugiej strony to spowszednienie występuje przecież w każdym związku. Niezależnie od wieku. Chociaż myślę że to też jest celny strzał z Twojej strony. Przypomniałem sobie, że mówiła jakiś czas temu, że jest inaczej niż na początku. Pytała czy czuję się szczęśliwy, co oznacza że ona już wtedy nie była. Wydaje mi się w takim razie, że powodem rozstania jest dokładnie to (plus może jeszcze parę pomniejszych przyczyn). Czyli klapa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Margolka, wspólnie wynajmujemy mieszkanie. A. wraca teraz do domu na praktyki i będzie szukała dla siebie jakiegoś mieszkania. Chciałem żeby została tutaj i że ja sobie coś znajdę, ale chyba z dbałości o mnie/litości (to poczucie że się nade mną lituje kopie mi zdrowo tyłek) odmówiła. Myślę nad tym żeby się na ten czas przenieść do jakiegoś kumpla, ale wszyscy pechowo albo są na wyjeździe, albo mają swoje własne, mniej lub bardziej podobne do mojego, problemy.

Jasne, dam znać jak się rozwinęła sytuacja. A w zasadzie zwinęła.

Pozdrawiam i dzięki Margolka, dałaś mi dużo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×