Skocz do zawartości
Nerwica.com

natręctwa? "Autofobia"..nie wiem jak to nazwać.....


alehandro

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć

Nigdy nie pomyślałem, że napiszę na tym forum..dzisiaj jednak stwierdziłem, że najpierw poradzę się Was a później będę próbować dalej z tym walczyć. Być może da się to wyrwać z "cebulką".

 

W dużym skrócie, bo wiadomo co innego pogadać co innego napisać mam wrażenie (być może mylne), iż nękają mnie natręctwa związane z samochodem. Samochód musi być mój (nie dotyczy do auta służbowego, znajomego itp). Zanim zakupię bardzo dużo szukam sprawdzam, uczę się na błędach i dodatkowo zlecam sprawdzenie już wybranego auta warsztatowi. Zabawa zaczyna się po zakupie (zawsze). Wieczorem schodzę do garażu i mimo np prawidłowej opinii warsztatu i mojego zaakceptowania auta doszukuję się w nim wszelkich wad... to wręcz chore. Kładę się pod autem porównuje jakieś spawy, śrubki, lakier, itp szukam wad, napraw i to czego ew warsztat nie wychwycił. Dodam, że miałem dużo samochodów, ale nie jestem mechanikiem, nie znam się aż tak dobrze żeby sądzić czyjeś werdykty w tych sprawach (auta). Niestety co mnie nakręca...zawsze...znajdę coś źle. Mam duże wymagania co do 8-10 letniego auta, później się wkurzam że jednak czegoś się doszukałem, że ktoś to "olał" i nie sprawdził. Znajduję np rdzę na danym elemencie, której nikt inny nie widzi a ja tak. Widzę to za każdym razem. Jak jeżdżę tym autem boli mnie to, że coś jest źle. Utwierdzam się u znajomych, szukam potwierdzenia negatywnej opinii bądź opinii " ten typ tak ma", albo "ja też kupiłem coś takiego i jeżdzę". Nie mam pojęcia skąd taka choroba u mnie związana akurat z samochodami. Za każdym razem jak jeżdzę wychodzę nasłuchuję, patrzę pod słońce i doszukuję się kolejnych wad. Wertuje internet, książki, a najchętniej poprzedniego właściciela pytałbym o kolejne szczegóły. Pomyślałem sobie - jestem chory, może się nudzę? Pracuję jestem dorosłym człowiekiem , studia skończone, żona, dziecko w drodze.. Czemu nie martwi mnie odpadający tynk z balkonu mieszkania za 300.000 zł? Nie martwi mnie kredyt itp. W życiu jestem bałaganiarzem, kompletnie nie pasuje do mnie wizja martwieniem się purchlami, obiciami na lakierze itp. Takie myślenie i drążenie tematu rozwala mi często weekend, od rana myślę o tym. Postanowiłem sprzedać auto i kupić inne..może nowe...może jeździć autobusem..? Pech nikt nie chce kupić a klienci, którzy przychodzą chcą się targować z powodu tego co ja znalazłem. Kółko się zamyka :) Ktoś powie...stary...martwisz sie autem za 12 tys zł? Ludzie tracą pracę, są chorzy, umierają, głodują....wydaj 1000 zł pomaluj samochód :) Nic mylnego...jak będzie pomalowany będę się dopatrywał ponownie tej korozji , wad lakierniczych,innego odcienia itp. Kompletnie jak jakiś wariat.

Ciężko mi wymienić inną dziedzinę życia gdzie tak reaguję. Mam nadzieję, że pojawienie się dziecka skutecznie wybije mi z głowy myślenie o takich durnotach. Jestem jednak przekonany, że to co się dzieje jest chore i muszę z tym walczyć. Często myśląc o tym, mam smutną minę, jak ktoś coś mnie zapyta jestem poddenerwowany, że ktoś akurat przeszkadza mi o tym myśleć.

Jak sobie z tym poradzić? Rzeczywiście jest ze mną aż tak źle?

Życząc miłej nocy....

Alehandro

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

alehandro, Nie wiem co powiedzieć.Nic do glowy mi nie przychodzi, naprawdę.

A ile czasy poświęcasz rodzinie? żonie? obowiązkom domowym?

 

Po powrocie z pracy wydaje mi się, że sporo. Oczywiście jest moment, że każdy robi swoje..ksiązka itp tv, a ja myk do netu i zamiast np szukać ubranek dla dziecka to szukam informacji o aucie itp. Terapią byłby chyba wylot na 14 dni na inny kontynent :)

Raz mnie to śmieszy, raz załamuje. Mam 34 lata i nie wiem co do łba mi strzeliło. Zacząłem się doszukiwać, że może takie duperele pozwalają mi skupić się i zapomnieć o jakiś innych problemach, że podświadomość gdzieś zna odpowiedź na taki problem "sprzedaj w cholerę 5 tys taniej" -czyli jest rozwiązanie a inny problem nie da się tak prosto rozwiązać. Niestety nie znam tych problemów..

Ktoś trafnie ocenił moje zachowanie , jeden ze znajomych "czekaj ja nie rozumiem, ty starasz się polubić dopiero to auto i siebie przekonujesz?" - to jest właśnie to. Jakiś chory poziom akceptacji.Pogubiłem się..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

alehandro, Wydaje mi się, że gdybyś nawet kupił samochod prosto ze salonu, to też dopatrywałbyś się wad ;)

Które z kolei to Twoje auto?

Ojciec też miał samochód? Też go tak prześwietlał jak Ty teraz? Czy Cię nie dopuszczał?

Pytam całkiem poważnie!

 

Pewnie doszukiwałbym się, na 100%. Moje aut ok 12 w życiu (często zmieniałem, dużo jeżdżę). Były różne przypadki, patrzyłem w papiery z przeszłości, miałem starsze auta w podobnej cenie z wadami i jakoś żyłem. Coś musiało się zmienić w myśleniu.Wtedy też się doszukiwałem wad, i też znalazłem. Ojciec nie miał samochodu.

Pozdrawiam

 

-- 18 lip 2011, 06:46 --

 

alehandro, to mogą być początki NN. U mnie było podobnie. Chociaż oczywiście nie chodziło o samochód.

Możesz podać swój przykład?Będę wdzięczny.

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, wszystkich. To jest mój pierwszy raz na tym forum :)

Miałem zacząć nowy temat, lecz widzę tu taki sam problem u kolegi alehandro

 

Po sprzedaży starego poczciwego 22 letniego autka (żona chciała klimatyzacje i coś "nowszego") zaczął się mój koszmar

Dokładnie taki sam jak u kolegi zakładającego ten temat...

Kupiłem ładne autko, ba nawet kupując go wiedziałem o jego kilku ogniskach korozji i szpachli w kilku elementach.

Czas radości trwał kilkanaście godzin i zaczął się dramat w mojej głowie trwający 12 miesięcy, po czym auto sprzedałem pierwszemu kupującemu, tracąc kilka tys zł.

Pół roku byłem na pożyczanym samochodzie od rodziców i świat był kolorowy, lecz żona już się denerwowała że pieniądze są a ja nie szukam samochodu i tak nie może być..

No i zakupiłem 2 miesiące temu pakowniejsze, bez szpachli, oryginalny lakier, kilka odprysków, większy silnik, założyłem LPG (gaz) pojeździłem troszkę po mieście i... pali jak smok na głodzie.

 

No cóż będę się rozpisywał już w momencie podpisywania umowy chciałem się wycofać, lęki depresja i wszystko powróciło..

Dziś przez te auta rozpada mi się rodzina, mam też 34 lata, też urodziło mi się dziecko przy pierwszym nieszczęsnym aucie.

Mam w pokoju bałagan, super zdrowego dzieciaczka, swoje mieszkanie, i totalną depresje czy nerwice

Krany ciekną, sufit zalany i ściana, .. nic mnie nie cieszy od rana do wieczora przeliczam ile to auto pali, ile stracę na paliwie.. itd itp.

Autem prawie nigdzie nie jeżdżę, wszędzie latam na nogach, nie mogę na niego patrzeć. stoi sobie w garażu i myśl o nim mnie paraliżuje.

 

Byłem u psychiatry zapisał depralin i cloranxen

Depralin przez 2 tygodnie pogłębił depresje, schudłem 12 kilo po tym czasie działał przez tydzień, a następnie w ciągu tygodnia stan mój się pogarszał z dnia na dzień i po skończeniu opakowania przestałem go brać. Cloranxsen działa strasznie słabo.

W między czasie na depralinie wypiłem sobie kilka piwek, byc może to spowodowało jego odwrotną reakcję?

Powiedziałem to psychiatrze i ten dał mi skierowanie do poradni odwykowej.

Tam też byłem u psychiatry i on nie widzi podstaw do farmakoterapi, a stwierdził że mam bardzo ciekawą osobowość.

Jak żona chce jechać do sklepu samochodem to ja dostaje ataku i najchętniej bym się zastrzelił..

Co się ze mną dzieje? pomóżcie mi...

ps. nie miałem % od ponad 3 tygodni, stan psyche coraz gorszy. Boje się że zacznę zawalać pracę

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, chodzę na grupę AA oraz od psychiatry dostałem:

sulpiryd 1-0-0

doxepin 1-0-0

oraz mam alprox doraźnie

 

Z nerwica nad samochodem do dzisiaj miałem umiarkowanie.

dziś przy wymianie koła lekko uszkodzili mi lakier na feldze i dostałem takiego doła że chyba umrę.

ja mam dość tego życia z tymi autami. Do tego dochodzi jeszcze wieczna wojna w rodzinie przez moje bujanie w aucianym obłoku

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam

Tyle lat minęło..ja mam kolejne auto i niestety dzieje się to samo :(

Doszukiwanie się i znalezienie wad...

Pozdrawiam Wszystkich :cry:

 

-- 14 kwi 2015, 13:21 --

 

Temat powrócił jak bumerang. Wszystko powróciło w momencie oddania służbowego auta. Niestety jak miałem służbowe to nigdy nie zszedłem do garażu szukając czegoś i doszukując się. Standardowo przed zakupem kolejnego auta skorzystałem z kopalni internetu, zrobiłem segregację ogłoszeń dosyć szczegółową. Obejrzałem raz auto...spodobało się, ochłonąłem i umówiłem się w warsztacie, który 3 poprzednie auta odrzucił ze względu na wypadkowość. Auto przeszło test ok, nie było większych uwag (ja już też byłem zmęczony szukaniem więc obniżyłem swoje wymogi). W auto zainwestowałem dużą gotówkę, aby jeździł parę lat.Wymieniając części na nowe oczywiście w kolejnym warsztacie pytałem się o wypadkowość auta i dostałem informację, że "nic nie widać". Cóż oczywiście zszedłem do garażu i zacząłem standardowo szukać. No i jak zwykle znalazłem. Coś co było malowane, coś co się nie zgadza i niestety miałem rację. Czemu? Po prostu z tym czymś co znalazłem po jakimś czasie przypadkiem podpytuje się w warsztacie i otrzymuje potwierdzenie. Ogólnie za każdym razem jak wsiadam do auta to patrzę się na szczeliny, nasłuchuję. Jak zamykam patrzę na lakier i znów czegoś szukam.

Jak wychodzę z psem to też zajrzę, żeby czegoś poszukać zdjąć jakąś osłonkę i zajrzeć, porównać. Później siedzę w internecie i porównuje to co zauważyłem z innymi autami, to samo robię na ulicy.

Często takie myśli pracują całą dobę, w nocy przebudzam się i wracam do nich. W weekend z rodziną siedzę a podświadomość pracuje, nie mogę się doczekać aby zejść i znów poszukać.

Dochodzi do tego nerwica spowodowana przez to, często potrafię gwałtownie zareagować krzykiem jak ktoś mi przerywa myślenie. Myślenie o byle g....

Byłem u psychologa, ale jakoś mnie to nie przekonuje niestety, wszyscy szli w kierunku relaksu. Ja sam zastanawiałem się, że może nie chodzi o to, że coś było wypadkowe tylko, że ktoś mnie oszukał. Sam nie wiem czy to dobry tor i co mi to daje. Dlaczego w mieszkaniu nie interesuje mnie zaciek na suficie dachu, który pewnie może być bardziej niebezpieczny niż ponowny lakier na jakimś durnym elemencie auta za kilkanaście tysięcy. Zauważyłem tylko, że każdy kolejny samochód aktywuje coraz bardziej większą intensywność tego i coraz większe "sukcesy". Staram się wyłapywać poważne problemy znajomych, bohaterów w tv, ludzi z życia o których jest mowa w telewizji. Analizuję to, że to jest dopiero problem choroba itp, a nie to co ja mam.

Dlaczego to dotyczy tylko kawałka blachy?? Ktoś powie stary..pojedź jeszcze do innego serwisu zapłać 500 zł i poproś żeby ktoś Ci to rozpisał, że auto jest zdrowe i że jest ok, ktoś kto ma 20 lat doświadczenia. I będziesz wiedział, jak źle i ktoś przeoczył to sprzedaj, strać parę tysięcy to nie jest warte zdrowia. To myślę, przecież sprawdzali...nie ufam nikomu, ale sam nie jestem rzeczoznawcą przecież.

Myśli często powodują biegunkę, bóle serca, teraz nawet mam jakąś wysypkę, kiepsko śpię.

Wydaje mi się, że lepsza będzie dla mnie dyskusja z Wami i może ktoś pomoże mi inaczej na to spojrzeć, np skup się na pracy zarób więcej pieniążków, zjeździj ten samochód tak aby był zmęczony, ale od Twojej pracy...zarobisz na nowy i będziesz miał nowy.

Z góry dzięki za pomoc.

Pozdrawiam

Alehandro

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam was kochani w 2018 roku. Witaj bracie w boju Alehandro. Od pewnego czasu moje wymuskane autko jest juz na złomie.

Nie, nie z mojego powodu, odeszło przy mnie ( nie chce zdradzać szczegółów) straciłem kilkanascie tyś. A żałoba po nim trwała aż 2 tygodnie.

Ale do rzeczy, skonczylem terapie. Poznałem wspaniałego psychiatre który pomogł dobrać mi lek i... Od 5 lat jestem wolny od samochodow, mam kolejne, szanuje go i nic poza tym. Ma pare delikatnych wgniotek, rysek ba! Nawet klape malowana i szpachlowaną i co? I totalnie nic... Obóz koncentracyjny w mojej glowie juz nie istnieje, a do niego moge naprawde porównać dni z chorobą co się zwie Nerwica natręctw.

Pozdrawiam was cieplutko. :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×