Skocz do zawartości
Nerwica.com

Marihuana


flare

Rekomendowane odpowiedzi

a co powiecie o paleniu ziola wraz z przyjmowaniem SSRI? Bylem dzisiaj u psyhiatry to mi przepisal mozarin, ale ponoc dziala dopiero po 2 miesiacach

 

to ci bzdur nagadał, escitalopram daje pierwsze efekty już po tygodniu, zaś po 3-4 tygodniach daje pełne działanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze szukam jakiegos psychologa od nerwic

Wczoraj bylem u tetapeuty i bal sie, ze mu wpier...............e taki bylem rozwscieczony. Ja mam ladne halo

Ale wlasnie, po trawce zaczynam inaczej myslec o 180 stopni. Calkowicie na odwrot. Znaczy sie tak realistycznie i pozytywnie

Natomiast na trzezwo to zawsze jestem na nie. Wszystko i wszyscy. Wszystko jest do dupy i zle. Takie negatywne myslenie, poje........e calkowicie, a nawet jak nie jest tak zle to ja se sam dopowiem, powymyslam, umiem sam siebie oklamac, ze jest zle. W dodatku panikarz jestem straszny itp. A zajaram wsjo sie zmienia i smieje sie sam z siebie, ze jestem takim poje.......m

Tylko psyhiatra mnie zmartwil. Bo powiedzial mi, ze tego sie raczej nie da zmienic. Ze mam tak ustalone po prostu od malego i to jest cecha mojej osobowosci i tego sie nie da zmienic. Ktos po prostu we wszystkim co go spotyka stara sie dostrzegac poztyw, a ktos negatyw

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to co piszesz świadczy o psychicznym uzależnieniu od trawy, mam to samo, ale u mnie to było do czasu, przez parę lat pomagało aż w końcu tylko szkodziło.

póki ci pomaga to se używaj, byle rozsądnie, tylko jest w tym jeden minus, że im dłużej będziesz palić tym trzeźwość będzie coraz bardziej nie do zniesienia,

a sam haj i tolerancja się na tyle wyrobi, że trawa przestanie Ci pomagać, albo będziesz potrzebował coraz więcej.

więc Cię rozumiem i powiem, że miałem identycznie, tylko że ja zaczynałem palić codziennie aż w końcu zaczęło szkodzić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie ja takie myslenie mam od zawsze. Uwierz mi, od malego tak mysle. Nawet wiem chyba tak sfiksowalem. Mialem gdzies 7 lat i przyszedlem do domu , sciagalem buty, a tam wisial wieszak z ubraniami. I on sie urwał. Ja nie mialem z tym nic wspolnego, pech, ale wujek akurat sie napatoczyl i mnie zjebal. I chyba wtedy uwierzylem, ze wisi nade mna jakas klatwa. Potem juz poszlo. Jak sie wywrolcilem gdzies to sam siebie karalem. I tak juz zostalo do dzisiaj. Zawsze najgorszy z najgorszych. No i mam to co mam. 34 lata i dalej zyje jak 7 latek :) Niestety tak juz bedzie. Dobrze o tym wiem.

Wiec ino jaranie przywraca mnie do normalnosci, ale macie racje, jak pale dzien w dzien to mam zwieche zamiast fanu:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

plusio34, oczywiście. Potem będzie już tak, że będziesz potrzebował zapalić żeby się czuć normalnie, żeby "spadło ciśnienie". Do tego dojdzie rozdrażnienie, kłopoty ze snem, zespół amotywacyjny itp. Jak wspominałem, mam znajomych, co palą po kilka lat praktycznie codziennie i bardzo się zmienili przez to. Jeden mój kumpel to ma tak zjebaną pamięć krótkotrwałą przez to, że podczas jednego przykładowo dwugodzinnego spotkania potrafi powtarzać to samo lub pytać o coś po 3-4 razy, "zawiesza się" lub na przykład ktoś go o coś pyta, a on nic nie mówi i potem temat zejdzie na całkiem inny, a on odpowiada dopiero po 10 minutach na tamto pytanie. Wiadomo, że aby doprowadzić do takich zmian trzeba palić dość długo ale jednak. Wszystko jest dla ludzi, wiadomo, ale z umiarem. Natomiast jeśli zacząłeś się leczyć to odstaw jaranie przynajmniej na ten czas.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To masz fajnego kumpla. Nawiasem mowiac tez mam podobnego typa, zwieszony gosciu jak cholera, albo amfa, albo browary na mase i jaranie. A nie dogadasz sie z nim. On inny swiat, salam alajkum ma w glowie.

Te tabletki dzialaja chyba juz. Deprecha mi schodzi, ale łepetyna troche poboli :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Brałam fluoksetyne, paląc jednocześnie. Wszystko było tak samo jak palac bez leków,chyba nie działały więc je odstawiłam... Wiem, to nie leki powinnam odstawić

 

Jeśli mj Ci pomaga na bóle, smutki, zlość , bezsenność to na bank coś jest nie tak. Wiem z własnego doświadczenia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich, znalazlem to forum szukajac odpowiedzi na moje objawy. Od razu powiem, ze nie wiem czy ma to cos wspolnego z marihuana, ale istanieje taka mozliwosc. Z tego co zdolalem sie dowiedziec, wyglada to na nerwice. Otoz od kilku lat mam dziwne objawy, takie jak:

- Ciagle oslabienie - czesto do tego stopnia ze duzo wysilku musze wlozyc w na przyklad zwykle wstanie z krzesla i przejscie kilku metrow.

- Dzwonienie w uszach

- Nadmierne pocenie sie

- Uczucie jakby cisnienie w glowie bylo bardzo duze, bardzo czesto zatyka mi uszy.

- Stany lekowe, niepokoj, zdazalo sie ze byl to przeszywajacy strach, nie przed czyms konkretnym, ale ogolnie. Od jakiegos czasu juz sie to nie zdaza, ostatnim razem okolo rok temu.

- Tiki mimiczne

- Duze problemy z koncentracja i pamiecia krotkotrwala - Jesli ktos mi sie przedstawia ZA KAZDYM RAZEM po kilku sekundach zapominam jego imie. Dodam ze pracuje na recepcji w hotelu i jest to na prawde uciazliwe pytac gosci o nazwisko po 3 razy.

- Od czasu do czasu, raz na rok, czasem czesciej wpadam w gleboka depresje, nie wiadomo czym spowodowana. Tak samo, od okolo roku juz tego nie doswiadczylem.

- Niechec do ludzi - unikam publicznych miejsc jak ognia, tym bardziej interakcji z innymi ludzmi.

Marihuane zaczalem palic w wieku 13 lat. Bylo to wtedy spontaniczne, raz na miesiac powiedzmy. Od okolo 15 roku zyciu pale codziennie (z krotkimi przerwami) Najwiecej zaczalem palic po 19 roku zycia. Od tego momentu pale dziennie 2-3 blanty, dodam ze mam 24 lata. Nie odczuwam uzalezniania. Moge nie palic powiedzmy tydzien lub dwa tygodnie i w ogole o tym nie myslec. Czy jest to zwykla nerwica czy wplyw ganji? Gdzie z tym isc?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Palę okazjonalnie. Potrafię nie palić przez 3 miesiące, a potrafię też palić 2 tygodnie dzień w dzień (choć to rzadko). Nigdy jednak nie są to duże ilości. Moim zdaniem znacznie bardziej lightowa używka, niż alkohol, ale też nie dla każdego. Fizycznie to chyba bardziej uzależnia tytoń w skręcie, niż trawka, ale psychicznie to już nie jest tak fajnie. Tzn. łatwo się wyrwać z tego ciągu, ale jak się już pali ten któryś raz z kolei to ma się ochotę kontynuować. W Holandii gdzie mieszkałem i pracowałem poznałem dużo regularnych palaczy (regularnych w sensie kilka razy dziennie, spore ilości) i ciężko było nie zauważyć, że owo regularne palenie ma dosyć słaby wpływ na ich psychikę.

 

Ja lęków nie łapię, raczej jestem zrelaksowany, słucham sobie muzyki, czasem rozjaśnia mi myśli (gdy mam jakieś problemowe sprawy), ale bywa też amotywacyjna - po zapalenie niespecjalnie umiem się skupić na zrobieniu czegokolwiek. Natomiast gdy ktoś ma po tym jakieś fobie, strachy to powinien sobie zdecydowanie darować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Problemy z koncentracją, pamięcią krótkotrwałą i stanami lękowymi to najlepszy argument, żeby zrobić sobie przerwę. Ale nie na tydzień czy dwa, tylko na rok. I to jest też dobry test na to czy jest się uzależnionym. A jak problemy pozostaną to najlepiej iść do psychiatry i na psychoterapię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakies poltora roku temu zrobilem pol roku przerwy ale wtedy bylo jeszcze gorzej. Moze nie byl to najlepszy okres bo akurat przeprowadzilem sie do nowego miasta, nowa praca. Wpadlem w mega depresje i stany lekowe i wewnetrzny niepokoj tez byly silne. Pomogla mi chyba zmiana pracy na mniej stresujaca ale wrocilem tez do palenia. Dziala na mnie uspokajajaco jak nic innego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No trzeba po prostu znać siebie. Ja wiem, że codzienne palenie nie byłoby dla mnie dobre dlatego chcę, czy nie robię sobie przerwy i wtedy jest fajnie, jak się po tej przerwie do zioła wraca. Zresztą nie upalam się mocno, jeden średni skręt starcza mi z reguły na 3-4 dni. Czyściochy z lufy już nie palę, jakoś mi ostatnio nie podchodzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiecie co, ja tez walczyłam długo z uzależnieniem. W końcu umówiłam się do terapeuty. I.... po trzech spotkaniach nie mam ochoty po to sięgać. Dziwne, nie? ja byłam w ośrodku strefa zmiany w Katowicach u Joanny Dębskiej. Tam przyjmuje też Joanna Zimała, czytałam o niej bardzo dobre opinie. Myślę że warto spróbować. Wiadomo, że nie na każdego tak samo szybko wszystko działa. Ale ja muszę powiedzieć że w końcu zaczynam czuć się szczęśliwa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiecie co, ja tez walczyłam długo z uzależnieniem. W końcu umówiłam się do terapeuty. I.... po trzech spotkaniach nie mam ochoty po to sięgać. Dziwne, nie? ja byłam w ośrodku strefa zmiany w Katowicach u Joanny Dębskiej. Tam przyjmuje też Joanna Zimała, czytałam o niej bardzo dobre opinie. Myślę że warto spróbować. Wiadomo, że nie na każdego tak samo szybko wszystko działa. Ale ja muszę powiedzieć że w końcu zaczynam czuć się szczęśliwa.

No jasne, a tu same jełopy, co w spam wierzą bez mydła.

Gnaj się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiecie co, ja tez walczyłam długo z uzależnieniem. W końcu umówiłam się do terapeuty. I.... po trzech spotkaniach nie mam ochoty po to sięgać. Dziwne, nie?

a tam zaraz dziwne , jak paliłaś majeranek z oregano to wystarczył Ci najlepszy na świecie ( rzecz jasna , bo jakby inaczej ) psychoterapeuta .

Nie leczy on też uzależnień od oranżady , bo mi się 9 letni synuś porządnie od tego napoju uzależnił . Przy okazji zapytaj proszę , czy byłby mozliwy jakiś rabacik ,żniżka , no bo to przecież jeszcze dziecko .

Normalnie JAJA!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powiem to w oparciu o własne doświadczenia.

 

Paliłem gandzię jakieś 4 lata, początkowo blancik w weekend ze znajomymi, po kilku miesiącach co drugi dzień wieczorową porą (również w towarzystwie), pod koniec mojej przygody z "zielonym wolnym" paliłem sam, codziennie (również w pracy), wieczorem samodzielnie spalałem 3-4 skręty w przeciągu 2 godzin, abym mógł zasnąć, aż w końcu pojawiły się zaburzenia na tle lękowym. Odkąd trafiłem do szpitala z hiperwentylacją, nie zapaliłem ani razu "bata" - choć mnóstwo razy podawano mi go do ręki.

 

Wg. mnie wszystko zależy od tego co się pali i z kim. Znam ludzi którzy palą nieprzerwanie od ponad 10 lat i czują się świetnie, dużo zależy od palącego - przy podatności na THC, CBD oraz skłonnościach do chorób psychicznych może to się skończyć marnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

Chcecie faktów i realiów? Proszę bardzo. Mam 21 lat, pierwsze objawy nerwicy pokazały się u mnie w wieku 6-7 lat. Z początku nic groźnego - częste mycie rąk. Po pewnym czasie zauważyłem, że nie panuję do końca nad tym o czym myślę. Z biegiem czasu problem stawał się szerszy i bardziej skomplikowany. Zacząłem powtarzać pewne czynności w określonych sekwencjach, w dużym skrócie perseweracja. Dla przykładu: gaszenie światła parzystą liczbę razy, dotknięcie lewej nogi raz, prawej dwa razy a potem jeszcze raz lewą. Stało się to do tego stopnia natarczywe, że potrafiłem zasypiać na stojąco gasząc światło. Spytacie się, dlaczego nie powiedziałem o tym rodzicom? Otóż do całego zajścia mogłoby nigdy nie dojść. Gdy byłem mały byłem molestowany. Mówiłem o tym rodzicom, ale oni mi nie wierzyli, jak z resztą w całą moją nerwicę. Z tego powodu kamuflowałem swoje ataki dusząc i przeżywając je w sobie, w obecności ludzi. Efekt kuli śnieżnej sprawił, że nie byłem w stanie po czasie tego kontrolować, w dodatku doszła do tego agresja... Przykład? Będąc w gimnazjum pewnego dnia otwierałem i zamykałem lodówkę przez kilka minut, a z każdym powtórzeniem czułem jak płomień zaczyna się we mnie tlić, do tego stopnia, że poszedłem do kuchni i bez chwili zastanowienia uderzyłem w krzesło z naskoku. Tak. Złamałem rękę, a dokładnie piątą kość śródręcza w dodatku podwójnie i z przemieszczeniem. Skończyło się trzema operacjami a finalnie drutowaniem kości. Rok potem męczyłem się z drutem w kości. Będąc w technikum sprawy nabrały na wadze. Błyskawicznie się denerwowałem nawet o drobnostki, tyle, że tym razem to nie była agresja, a furia. Nie byłem w stanie się sam uspokoić, aż sam nie dałem upustu uderzając w jakikolwiek przedmiot. Wiecznie popękane torebki stawowe i zszargane nerwy były tylko początkiem. Nadmienię tylko, że nigdy ale to nigdy nie uderzyłem w napływie złości drugiego człowieka. Z natury jestem pokojowy i uśmiechnięty, dlatego nerwica gryzła się mocno z moim prawdziwym pięknym wnętrzem owianym smogiem nerwicy, co jeszcze bardziej mnie denerwowało i demotywowało do czegokolwiek. Problemem stawały się dla mnie proste czynności typu: zrobienie sobie kawy, mycie się itp. Wszystkie te czynności zamiast trwać kilka minut dłużyły się w wieczność. Izolowałem się z życia społecznego a finalnie ze swojego. Poznałem wówczas lepiej kolegę z klasy. Zaproponował mi skręta rekreacyjnie. Do całej sytuacji podszedłem z mocnym dystansem, ponieważ byłem ogromnym przeciwnikiem jakichkolwiek narkotyków. Niestety wówczas miewałem problemy z alkoholem w który coraz częściej uciekałem. Zapaliłem. Pierwsze wrażenie? Nic. Chwilę potem? Bad trip. Wróciłem jakoś do domu i przespałem to piekło. Rankiem zorientowałem się, że jest coś nie tak. Wstałem o 4:30 idąc na 8 do szkoły. Tak z reguły tyle zajmował mi prysznic, zrobienie śniadania do szkoły i kawy. Tym razem wstałem za pierwszym razem z łóżka, kończąc wszystkie wyżej wymienione czynności nie było nawet 6 rano. Zauważyłem, że miałem drobne natarczywe myśli, które w pełni kontrolowałem. Nie mówię, że nie miałem ataków... Tyle, że tym razem moje "NIE" rosło w siłę z każdą przezwyciężoną czynnością. W szkole zacząłem o tym bardziej myśleć i doszedłem do wniosku, że uciekł mi z życia jakiś pierwiastek mnie. Po tylu latach przyzwyczaiłem się do nerwicy i nawet martwiłem się, że jej nie ma. Efekt stabilizacji trwał 2 tygodnie. Potem wracałem stopniowo do klatki. Gdy sprawy wróciły do stanu pierwotnego udałem się na wizytę do neurologa. Relanium 2mg + Propranolol. I tutaj zaczęło się moje piekło. Powyższa kombinacja sprawiła, że zrobiłem się zmulony, zmęczony, ataków miałem tyle samo, ile przed wzięciem, ale straciłem chęć dalszej walki. Ten dzień pamiętam idealnie. Od rana zaopatrzyłem się w gram okolicznego towaru. Skręciłem, poszedłem do kuchni i wyjąłem bardzo ostry nóż do filetowania. Przyłożyłem nóż do nadgarstka, płakałem, ale nie miałem siły tego zrobić. Liczyłem że skręcik mnie bardziej znieczuli przed. Zapaliłem. W tym momencie wydarzyło się coś czego się nie spodziewałem. Ostatni raz spojrzałem za okno. Była to wiosna lub lato. Widok przedszkola zlanego złocistym słońcem, piękne zielone drzewa odbijające promienie i dzieci bawiące się w piaskownicy wyglądały cudownie. Bez względu na to jaki miałem humor przed spaleniem, po było lepiej. Czułem, że słońce przebiło się przez czarne chmury, a wiatr je rozwiał. Poczułem, że jest dla mnie nadzieja. Położyłem się na kanapie i włączyłem National Geographic. Przez najbliższe 3-4 godziny cieszyłem się z piękna świata w TV boxie. Poczułem się wolny, zupełnie inaczej niż chciałem być. Od tamtego dnia minęło troszkę czasu, bo kilka lat. Dostrzegłem potencjał Marihuany. I wiecie co jest najpiękniejsze? Nie musiałem palić często, bo raz na miesiąc. Cała "faza" mi zwisała i powiewała. Nigdy nie traktowałem tego jak zabawy czy relaksu. Cuda działy się następnego dnia, gdy czułem, że nabieram samodzielności, nie musiałem nikogo prosić o zrobienie kawy - byłem w stanie sam ją zrobić. Wychodziłem na spacer tylko po to, żeby popatrzeć na to co miałem tyle lat na wyciągnięcie ręki, ale strach mnie hamował. Znajomym zawsze radość sprawiały drogie prezenty, zabawki, lepsze sytuowanie itp., a mi wystarczyło poczucie wolności. Piękniejsze uczucie zaznałem tylko raz. Gdy poznałem swoją dziewczynę, młodą damę, która mnie w pełni rozumiała, szanowała i wspierała wiedząc jednocześnie o mojej chorobie. Zawsze troskliwie mi pomagała i była przy mnie. Teraz jest młodą kobietą i moją przyszłą narzeczoną, a najważniejsze, że jest przy mnie pomimo, a nie za. Była jedyną osobą patrzącą na mnie przychylnie i wspierającą mnie. Teraz mogę powiedzieć z czystym sumieniem, że w tej przeprawie przez piekło którego doświadczyłem było warto iść i się nie poddawać dla Niej. Dzisiaj palę częściej ze względu na brak możliwości wyboru odmiany. Potrzebuję odmian z wysokim stężeniem CBD. Ludzie mają mnie za ćpuna, chociaż nie wiedzą jaki jestem i co przeszedłem. Oczywiście... Gdybym mógł wybrać, wolałbym olej konopny. Jeżeli ktokolwiek, kiedykolwiek mi powie, że marihuana to zło, to życzę, żeby pochodził przez jeden dzień w moich butach i patrzył na świat moimi oczami. Nie muszę palić trawy, nigdy nie chodziło mi o przyfazowanie. Chodziło mi tylko o zaznanie spokoju, a dla mnie spokój jest wolnością.

"Je­dyna wol­ność to zwy­cięstwo nad sa­mym sobą." - Fiodor Dostojewski

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×